Skocz do zawartości
Forum

Fasolki sierpień 2015


kalafiorki

Rekomendowane odpowiedzi

hejka!!
Kasia co Ci podłączyli? pszczółki? a co to takiego? :) nie słyszałam takiego określenia.... Zuzulek mamie napędzał stracha - ciekawe, co będzie dalej!!!

Miałam napisać o jedzeniu.... U nas to są tak różne etapy, że.... Ostatnio był etap, trwał jakieś 2 tygodnie, że najlepiej wchodziło mleczko!! cała reszta była beee, no ewentualnie owocki ok, zwłaszcza wingoronka, czy kaszka - ale kaszka to raczej sposobem "wchodziła". Minął ten etap i znowu ładnie zjada różności, dziś np. zupka kalafiorowa weszła pięknie, wręcz idealnie, tak szeroko buźki to dawno nie otwierał :))) tak więc u nas to w cały świat, ale nie martwię się już, że ma ochotę tylko na mleko, bo to mija na szczęście :) No i podczas etapu mlecznego, to zjadał w ciągu doby (liczę również nocne karmienia) nawet 6 razy mleko !!! (w tym 2-3 w nocy), natomiast teraz wychodzi, że zjada mleko 2 razy :) W nocy oszukuję gościa tymże sposobem: do 180ml wody nie daję 6 miarek mleka, tylko 2 :) i Kazio nie ryczy, bo nie jest to woda, ale i nie naje się jakoś specjalnie na zapas :) Wynalazłam ten sposób w Internetach :P i podobno dzieci czasem same rezygnują z karmień nocnych, z tym, że trwa to nieco dłużej :) Póki co próbuję w ten sposób. Chciałam postępować wg książki, ale..... Kazik tak płakał przy pierwszej próbie, że nie miałam serca tego słuchać :( Jeśli sposób z oszukanym mlekiem w ciągu miesiąca nie poprawi nocek, to będę musiała zmienić taktykę. Co jeszcze? Próbujemy przestawić Kazia na jedną drzemkę :) Zauważylam, że przy jednej drzemce nocki są o wiele lepsze!! Mam nadzieję, że to nie jednorazowe i sprawdzi się na dłużej :) Oczywiście zazwyczaj jest tak, że te gorsze nocki sa przy mnie, a lepsze przy mężu..... Męska solidarność :D

Dobrej nocki Mamusie i Dzidziusie :)
czekam na wieści od dziewuszek, które coś ostatnio zamilkły buuuu :*

Odnośnik do komentarza

Hej dziewczynki!

Jaskowi zycze duuuuuuzo zdrowka!!!!

Kasiu pisz, pisz :D

Ja Wam powiem, ze wczoraj urodzila synka moja taka dobra kolezanka i ja tak milo wspominam mojego maluszka jak sie urodzil, rosl z dnia na dzien, ze az jej zazdroszcze tych pieknych dni, poznawania wlasnego dziecka itd. Ja zaluje, ze malutki rosnie a z drugiej strony ciesze sie kazdym dniem i tym, ze codziennie mnie zadziwia :) moze pora na drugie? Haha

Mamuska u nas tez lipa z karmieniami nocnymi. Juz od dawna je raz lub dwa razy w nocy :( musze zajrzec do literatury i ogarnac ten temat bo tak nie moze byc. Maluszek juz powinien cala noc przesypiac.

Dzis bylam w zlobku i 1 wrzesnia zaczynamy tryb zlobkowy. Po 45 min dziennie. Oblukalam dzis kazde pomieszczenie, poprzygladalam sie dzieciaczkom i paniom. Naprawde super wrazenie i jakos tak sie uspokoilam. Tzn ciezko mi na mysl co nas czeka itd ta rozlaka. Ale musze byc twarda.

Dziewczynki jaki macie z maluchami godzinowy plan dnia?

http://www.suwaczki.com/tickers/relg3e5eyvsx3zrf.png

Odnośnik do komentarza
Gość Mamuska0001

Rewolucja tos mnie teraz załamała, Kobieto... A ja myślałam, ze to genialny sposob na odzwyczajenie... Dziś walczylismy godzinke z Kazikiem, dostał samej wody, poza tym ma uczulenie na łóżeczko :( no ale zasnął.... a ja nie mogę :P
Zdrówka dla Jasia, biedny :*
Haniu, nam nadzieje, ze juz ładnie śpisz :)
Justynka wyobrazilam sobie to tynkowanie... :D
Olga hihi ja czasem pomyślę juz o drugim... ale do przyszłego roku starań nie ogłaszam, a potem kto wie :P dobrze, ze w żłobku dobrze :) plan dnia opisze później, bo z tel.niewygodnie mi...
Dobranocka :*

Odnośnik do komentarza

Mamuśka, przecież jeszcze nic straconego. Hania to jest wyjątkowo oporna i uparta dziewczynka i generalnie wszystko robi na przekór. Metoda u Kazia może się sprawdzić.
Trzeba jednak coś zrobić z tym nocnym mleczkiem, bo zębów coraz więcej i zaraz przyjdzie nam po dentystach biegać :/
No i Hania też ma uczulenie na łóżeczko. Generalnie służy jako dostawka.

Olga, nasz plan dnia na nowo wyklaruje się jak Jaś pójdzie do szkoły, więc na razie nie będę opisywać, zwłaszcza, że teraz nad morzem jast diametralnie inny niż w domu. A jaki był w domu? Nie pamiętam ;)

Miłego dnia, Dziewuszki :)

Jaś dziś zdecydowanie lepiej się czuje :*

Odnośnik do komentarza

Hejo

Rewolucja zdrówka dla Jasia - współczuje i tez bym podrążyla , bo często te problemy nawracają

Olga my od listopada do żłobka , ale adaptacje planuje od października , a wy kiedy startujecie na pełen etat ? Nad planem dnia pracuje , bo mamy dwie drzemki, a chce zmienić na jedna poobiednia jak w żłobku

http://www.suwaczki.com/tickers/74di3e5esvprfs90.png
http://www.suwaczki.com/tickers/w5wq8u696a8ri931.png]Tekst linka[/url]

Odnośnik do komentarza

Hejo!

Haha Rewolucja:) Tynki juz zrobione:) My z Tosią chodzimy tylko na odbiór:D Jak na inspektorów przystało:)
Kochana przeczytałam o Jasienku i strasznie mi żal tego Twojego synusia ze choruje na wakacjach:( Ciesze sie ze juz lepiej.. Choc tyle..
Duzo ludzi nad morzem czy juz raczej przeludnione? Kiedy wracacie?
Buziaczki dla Was i wypoczywajcie:*

Olga ja jak widzę takie maluszki to tez gdzieś tam po cichu zazdroszczę:) Choc dokładnie tak jak Ty ciesze sie każdym nowym dniem z Tosieńką i każda jej nowa umiejętnością:)
Olga my wstajemy ok 8. Jemy kaszke i idziemy na krotki spacer jeśli pogoda dopisuje. Jemy drugie śniadanko ( jajko lub owocek). Około 11 śpimy do ok 13. Około 14 jemy obiadek. Pozniej znów drzemka około 16 do 17-17:30. Jemy podwieczorek ( jogurt, owoc, mus lub owsiankę). Około 20 kaszka. Kapiemy sie około 20.30 - 21. I idziemy spac:) Wiadomo ze czasami sie nam zmienia, a zwłaszcza ta druga drzemka jest ruchoma, kiedy wyjeżdżamy albo jesteśmy u dziadków.

Kasia ja tez nie wiem vo to pszczółka... Historia ciekawie sie zapowiada. Czekam na cd. Biedna musiałaś sie wiele nastresowac. Ja miałam tak raz pod ktg kiedy Tosia sie nie ruszała i położna kazała mi po schodach biegać...:)

Mamuśka u nas tez kłopoty z zasypianiem w nocy. No i niestety, na cyca tez budzi sie w nocy pomimo ze dostaje juz kaszke na noc.. Chyba jeszcze poczekamy na całonocny sen...:)

Ja obiecałam mojemu mężowskiemu ze jak sie wprowadzimy do nowego domu to będzie drugi dzidziol:) Sie ucieszył..!
Takze ten..;)

Miłego dnia kochane!:*

http://www.suwaczki.com/tickers/bl9c9vvjlced7c2d.png
http://www.suwaczki.com/tickers/bfarxzdvzp7wry0j.png

Odnośnik do komentarza

Witajcie kochane :)

U nas szał przed szkolny a do tego taki skwar ze nic się nie chce. Siedzimy w domu bo nawet się wyjść na spacer nie da na to słońce...

REWOLUCJA biedny Jaś. Dużo zdrówka!

KASIA ale mnie zaciekawilas :) nie mogę się dalszego ciągu doczekać :) choć finał histori jest nam znany :)

Moje dziecko weszło w etap jedzenia wszystkiego co znajdzie na ziemi lub jest ciekawe. Dziś była próba kredy...

U nas już najczęściej jedna drzemka przy czym czasem długa tak jak wczoraj bo 4 h a czasem jak dziś 2. I potem do wieczora nerwowa. Czasem jeszcze idzie spać po południu raz ale to już rzadko.

http://www.suwaczki.com/tickers/er3m8u69afywnlln.png

Odnośnik do komentarza

Hejo. :)

Justynka, ktoś musi pełnić rolę inspektora, a co. :)

Olga, mnie też takie maleństwa rozczulają i czasem żal, że Zuzia tak szybko rośnie, choć z drugiej strony z wielką radością obserwuję jak się rozwija i rośnie.
A co do planu dnia to u nas pobudka jest między 7, a 8, jemy kaszkę na mleczku, później drzemka jest koło 11 plus minus i trwa krótko. Obiadek między 13-14, później jakiś spacer i podwieczorek. Kąpiel mamy o 19.30, później kaszka i do spania tak po 20. Drzemka w ciągu dnia jest jedna.

Rewolucja, dobrze, że Jaś czuje się lepiej.

Mmadzia, to Żaba ma spanego, czasem chciałabym, żeby Zuzia przespała chociaż 2 godziny.

No to teraz wracamy do historii. :)

Mamuśka i Justynka, nie wiecie co to pszczółki, cóż... ja też do końca nie wiem co to jest, wiedza jaką nabyłam ogranicza się jedynie do faktu, że zastrzyki te mają na celu przyspieszenie dojrzewania szyjki macicy i tym samym doprowadzić do jej skrócenia i rozwierania. W sumie to moje informacje pochodzą od położnej, która dość szczegółowo wyjaśniła czym rzeczone pszczółki są, podała nawet ich skład, ale tego to akurat nie pamiętam.

I tak, 27 rano zbadali pzepływy, ale te były w normie. Po wizycie lekarskiej badanie rozwarcia i amnioskopia, wrrr, mało fajne. Na tejże wizycie lekarz powiedział, że założą mi teraz cewnik Oley'a, czyli tzw. balonik. Do wieczora miałam chodzić z tym ustrojstwem i po wieczornej wizycie mieli mi go zdjąć, pan dr nadmienił jednak, że jak sam wypadnie ten balonik to też będzie dobrze. Gdyby balonik nie podziałał to w piątek miałam iść na próbę oksytocynową i lekarz stwierdził, że może maleństwo zechce przyjść na świat, na to ja zaczęłam się odgrażać, że do piątku to ja na pewno czekać nie będę i jeszcze dzisiaj urodzę. Gin stwierdził, że trzyma mnie za słowo.

Powiem wam, że ten przeklęty balonik to była masakra i już po 15 minutach od założenia go zaczęłam się modlić, żeby sam zechciał wypaść. Oczywiście dostałam kolejną pszczółkę, co dodatkowo popsuło moje samopoczucie i tak już dość kiepskie. Obecność tego ustrojstwa powodowała, że miałam wrażenie, że dolną część brzucha i pleców myślałam, że mi rozsadzi.

O dziwo moje modlitwy zostały wysłuchane, bo zgubiłam to ustrojstwo przeklęte koło 15, akurat przyjechał do mnie mąż i poszłam z nim na kawę. W międzyczasie pojawiły się skurcze, ale słabe i co 10 minut, więc miałam czekać.

Z mężem umówiliśmy się tak, że jak się zacznie to dam mu znać i on przyjedzie. W międzyczasie poszłam pod prysznic i skurcze się nasiliły. W efekcie koło 19 wylądowałam na porodówce.

Skurcze owszem, były dość konktetne, ale doopy nie urywały, więc pomyślałam sobie, że te opowieści o bólach porodowych to mity i legendy powtarzane wszystkim ciężarnym, No i bardziej mylić się nie mogłam, bo jak zaczęło boleć to i zaczęło urywać.

Najgorsze jednak okazały się nie skurcze z brzucha, bo te były do zniesienia, ale bóle z krzyża to był kosmos. Nie wiedziałam co mam wtedy ze sobą zrobić, bo absolutnie nic nie pomagało, a gadżety porodowe typu piłka czy worek sako o kant doopy można było potłuc.

W międzyczasie odeszły mi wody, ale rozwarcie utknęło w martwym punkcie i jak zatrzymało się na 5 to ani w tę, ani wew tę.

Położna podała mi jakiś zastrzyk i zaproponowała gaz rozweselający, który w prawdzie bólu nie zniwelował, alle spowodował, że między skurczami miałam odlot totalny, jakbym na chaju była. Podanie gazu miało na celu powiększenie rozwarcia i tak się stało, bo z 5 nagle zrobiło się 9.

Kiedy poród wszedł w trzecią fazę mój mąż wyszedł, bo tak się umówiliśmy, że on nie będzie przy samym porodzie i w sumie obojgu nam to pasowało.

Z tego etapu pamiętam mało, pamiętam jedynie, że położna motywowała mnie do kolejnego parcia, ale pod koniec ogarnęło mnie zwątpienie, że nie dam rady, że jestem już tak zmęczona, że odpadnę zaraz i poddam się, bo kolejne parcie będzie niemożliwe.

W końcu jednak poczułam totalną ulgę w brzuchu, a położna powiedziała tylko "i już" i położyła mi Zuzię na brzuchu, a ja pocałowałam ją i rozpłakałam się jak dziecko, bo w końcu przyszła ta wyczekana chwilai w końcu moja maleńka córeczka była ze mną.
Kontakt skóra do skóry jak dla mnie był cudowny i niesamowity, a to maleńkie ciałko rudny do opisania, mający w sobie coś dziwnego i hipnotyzującego.

Ale najlepsze i tak było jak chciałam się upewnić, że urodziłam dziewczynkę i szukając dowdodów na płeć dziecka chwyciłam pępowinę i chciałam krzyczeć, że to jednak jest chłopiec.

Zuzia przyszła na świat o 22.27, ważyła 3050 g i mierzyła 51 cm.

Ot i cała historia mojego porodu, który ostatecznie okazał się nie najgorszy i dość krótki. Pewnie gdybym miała tą wiedzę jaką mam teraz to starałabym się sama popracować nad wywołaniem porodu i z pewnością nie jechałabym z pierwszymi symptomami do szpitala, no ale cóż... Wtedy tej wiedzy nie miałam.

I kolejna rzecz, miałam świetną położną. I powiem wam, że ani razu nie krzyknęłam, tam raz czy dwa przeklęłam, ale to tyle, ogólnie to za mocno bolało, żeby krzyczeć, no wiem, dziwne. :)

I tak na koniec powiem, że dotrzymałam danego ginowi słowa.

To na tyle, dobranoc kochane. :)

Odnośnik do komentarza

Oj, Rewolciu, ja to myślałam, że Amerykę odkryłam tym magicznym oszukiwaniem z miarkami, a tu doooopka ;) no ale u nas może będzie lepiej (nadal nie tracę nadziei) :)) dobrze, że Jaś już lepiej!!!
Pani Inspektor Justynka a to kiedy przeprowadzka? :D ja jak mojemu powiedziałam, że może na przyszły rok zaczniemy starania, to też happy taki.... on by już chciał :))
Mmadzia u nas również etap wsuwania paprochów wszelakich, więc mam porządek w chacie, bo Kazio wszystko wyjada :P hihi a tylko czeka jak powiem, że tego się nie je, patrzy, czy go widzę i wtedy hap do buźki :) na szczęście ochoczo wypluwa, więc póki co jest ok :)
Kasia ja również czekam na c.d. :))
Olga co do planu dnia, to..... do tej pory plan był taki, że go nie było ;) a teraz uczymy Kazika jednej drzemki, bo rzeczywiście wtedy lepiej sypia.... no więc plan jest w trakcie przygotowań, ale docelowo ma być: pobudka 8, drzemka 12:30 - 14:30 (najchętniej do 15!), no i o 20:15 kąpiel, jedzonko i spanko :). No i jak np. dziś spał krócej, bo do 14stej drzemka, to nie kładliśmy go potem już, dopiero na noc, bo chcemy, by zobaczył, że czas na sen jest wtedy i wtedy, musi się przyzwyczaić do pewnego rytmu;) Wiadomo, początki są trudne, bo np. jak w nocy dziś godzinę nie spał, a potem w ciągu dnia miał krótszą drzemkę, to siłą rzeczy był momentami rozdrażniony, ale tragedii nie było, także zobaczymy... No i w nocy dostał mimo wszystko samą wodę i tego się trzymamy. Skończyliśmy również z podbieraniem Kazia nad ranem do naszego łóżka, zasypia na drzemkę w swoim łóżeczku (oczywiście jest bunt), czyli zmiany, zmiany, zmiany :D:D niby nie spał z nami, ale nad ranem, po mleczku, lądował u nas, bo wtedy dłużej dosypialiśmy. Koniec tego dobrego jednak :D Ma spać u siebie :D Ma ładnie spać u siebie :D brzmi nieźle, życie zweryfikuje :)

Odnośnik do komentarza

Hejo. :)

Justynka, ktoś musi pełnić rolę inspektora, a co. :)

Olga, mnie też takie maleństwa rozczulają i czasem żal, że Zuzia tak szybko rośnie, choć z drugiej strony z wielką radością obserwuję jak się rozwija i rośnie.
A co do planu dnia to u nas pobudka jest między 7, a 8, jemy kaszkę na mleczku, później drzemka jest koło 11 plus minus i trwa krótko. Obiadek między 13-14, później jakiś spacer i podwieczorek. Kąpiel mamy o 19.30, później kaszka i do spania tak po 20. Drzemka w ciągu dnia jest jedna.

Rewolucja, dobrze, że Jaś czuje się lepiej.

Mmadzia, to Żaba ma spanego, czasem chciałabym, żeby Zuzia przespała chociaż 2 godziny.

No to teraz wracamy do historii. :)

Mamuśka i Justynka, nie wiecie co to pszczółki, cóż... ja też do końca nie wiem co to jest, wiedza jaką nabyłam ogranicza się jedynie do faktu, że zastrzyki te mają na celu przyspieszenie dojrzewania szyjki macicy i tym samym doprowadzić do jej skrócenia i rozwierania. W sumie to moje informacje pochodzą od położnej, która dość szczegółowo wyjaśniła czym rzeczone pszczółki są, podała nawet ich skład, ale tego to akurat nie pamiętam.

I tak, 27 rano zbadali pzepływy, ale te były w normie. Po wizycie lekarskiej badanie rozwarcia i amnioskopia, wrrr, mało fajne. Na tejże wizycie lekarz powiedział, że założą mi teraz cewnik Oley'a, czyli tzw. balonik. Do wieczora miałam chodzić z tym ustrojstwem i po wieczornej wizycie mieli mi go zdjąć, pan dr nadmienił jednak, że jak sam wypadnie ten balonik to też będzie dobrze. Gdyby balonik nie podziałał to w piątek miałam iść na próbę oksytocynową i lekarz stwierdził, że może maleństwo zechce przyjść na świat, na to ja zaczęłam się odgrażać, że do piątku to ja na pewno czekać nie będę i jeszcze dzisiaj urodzę. Gin stwierdził, że trzyma mnie za słowo.

Powiem wam, że ten przeklęty balonik to była masakra i już po 15 minutach od założenia go zaczęłam się modlić, żeby sam zechciał wypaść. Oczywiście dostałam kolejną pszczółkę, co dodatkowo popsuło moje samopoczucie i tak już dość kiepskie. Obecność tego ustrojstwa powodowała, że miałam wrażenie, że dolną część brzucha i pleców myślałam, że mi rozsadzi.

O dziwo moje modlitwy zostały wysłuchane, bo zgubiłam to ustrojstwo przeklęte koło 15, akurat przyjechał do mnie mąż i poszłam z nim na kawę. W międzyczasie pojawiły się skurcze, ale słabe i co 10 minut, więc miałam czekać.

Z mężem umówiliśmy się tak, że jak się zacznie to dam mu znać i on przyjedzie. W międzyczasie poszłam pod prysznic i skurcze się nasiliły. W efekcie koło 19 wylądowałam na porodówce.

Skurcze owszem, były dość konktetne, ale doopy nie urywały, więc pomyślałam sobie, że te opowieści o bólach porodowych to mity i legendy powtarzane wszystkim ciężarnym, No i bardziej mylić się nie mogłam, bo jak zaczęło boleć to i zaczęło urywać.

Najgorsze jednak okazały się nie skurcze z brzucha, bo te były do zniesienia, ale bóle z krzyża to był kosmos. Nie wiedziałam co mam wtedy ze sobą zrobić, bo absolutnie nic nie pomagało, a gadżety porodowe typu piłka czy worek sako o kant doopy można było potłuc.

W międzyczasie odeszły mi wody, ale rozwarcie utknęło w martwym punkcie i jak zatrzymało się na 5 to ani w tę, ani wew tę.

Położna podała mi jakiś zastrzyk i zaproponowała gaz rozweselający, który w prawdzie bólu nie zniwelował, alle spowodował, że między skurczami miałam odlot totalny, jakbym na chaju była. Podanie gazu miało na celu powiększenie rozwarcia i tak się stało, bo z 5 nagle zrobiło się 9.

Kiedy poród wszedł w trzecią fazę mój mąż wyszedł, bo tak się umówiliśmy, że on nie będzie przy samym porodzie i w sumie obojgu nam to pasowało.

Z tego etapu pamiętam mało, pamiętam jedynie, że położna motywowała mnie do kolejnego parcia, ale pod koniec ogarnęło mnie zwątpienie, że nie dam rady, że jestem już tak zmęczona, że odpadnę zaraz i poddam się, bo kolejne parcie będzie niemożliwe.

W końcu jednak poczułam totalną ulgę w brzuchu, a położna powiedziała tylko "i już" i położyła mi Zuzię na brzuchu, a ja pocałowałam ją i rozpłakałam się jak dziecko, bo w końcu przyszła ta wyczekana chwilai w końcu moja maleńka córeczka była ze mną.
Kontakt skóra do skóry jak dla mnie był cudowny i niesamowity, a ciepło bijące od niej nieziemskie i zapach maleńkiego ciałka trudny do opisania, mający w sobie coś dziwnego i hipnotyzującego.

Ale najlepsze i tak było jak chciałam się upewnić, że urodziłam dziewczynkę i szukając dowdodów na płeć dziecka chwyciłam pępowinę i chciałam krzyczeć, że to jednak jest chłopiec.

Zuzia przyszła na świat o 22.27, ważyła 3050 g i mierzyła 51 cm.

Ot i cała historia mojego porodu, który ostatecznie okazał się nie najgorszy i dość krótki. Pewnie gdybym miała tą wiedzę jaką mam teraz to starałabym się sama popracować nad wywołaniem porodu i z pewnością nie jechałabym z pierwszymi symptomami do szpitala, no ale cóż... Wtedy tej wiedzy nie miałam.

I kolejna rzecz, miałam świetną położną. I powiem wam, że ani razu nie krzyknęłam, tam raz czy dwa przeklęłam, ale to tyle, ogólnie to za mocno bolało, żeby krzyczeć, no wiem, dziwne. :)

I tak na koniec powiem, że dotrzymałam danego ginowi słowa.

To na tyle, dobranoc kochane. :)

Odnośnik do komentarza

Justyka, Mamuśka, fajnych macie mężów. Ja to musiałam mojego namawiać na drugie dziecko....

Justyka, wracamy w środę. Wyjeżdżamy rano i pewnie będziemy na wieczór. Tłumów nie ma na szczęście, ale też nie powiedziałbym, że jest przeludnione. Jest naprawdę ok :)

Na priv kolejne zdjęcia :)

Kasia, słodka ta Twoja księżniczka. Rzeczywiście kolor włosów cudny :)

Buźka, idę spać :*

Odnośnik do komentarza
Gość Mamuska0001

Rewolucja mój to chce trojeczke nawet... a ja znowu zapomnialam zajrzeć na priv z kompa... eh, skleroza!! Kazio kręcił sie, dostał łyka wody i śpi, poki co bez takiej rozpaczy jak wczoraj, ale zobaczymy jak dalej.
To ja przewracam sie na drugi bok...:))

Odnośnik do komentarza

Hej dziewczyny! Pisałam wczoraj z drogi ale się nie dodało. My już w domu. Jasiek poszedł spać wczoraj o 23 i na razie śpi bez żadnych pobudek . Ja od dzisiaj tez zamierzam zacząć go oszukiwać. U nas na wakacjach słowo rytm nie istniała. Kawaler nawet na nocną kino pod gwiazdami z rodzicami poszedł a zaczynało się po 21. Spał w dzień raz a na noc to czasami kolo 23. Na wyjeździe królowało mleko kaszka i owoce.

Nasza miejscowość to taka dziura ale godna polecenia bo nie ma nawet w sezonie wiwlich tłumów i jest duża plaża u fajny bar przy plaży. Ale przeludnienia nie było. Później do kończę bo książę się obudził.

Odnośnik do komentarza

Rewolucja biedny Jaś. Dużo zdrówka dla niego. Jak wrócić ie to koniecznie poszukaj dobrego laryngologa.

My o kolejne maleństwo chcemy się starać od grudnia. Oboje chcemy podobnie. Moj mówi ze tez może być trójka o ile ja będę chciała bo wiadomo ze jednak dlanie to większe obciążenie niż dla niego. Ale na trójkę to ja bym chciała mieszkać w domu moc pracować ma niepełny etat itp wor raczej to niemożliwe. A ma ktoś sposób na dziewczynkę?

Kasia to miałaś trochę przygód. Wszystkiego najlepszego dla Zuzi.

Dziewczyny bo my mamy roczek dopiero za 2 tyg. Dostałyscie cos godnego polecenia ale mniejszych gabarytów?

Ja jutro idę na pierwsze zebranie u syna w żłobku i od 1 września zaczynam przezwyczajac ie. Podobno u nas w żłobku przez pierwsze 2 tyg można na 2 godz a potem zaczyna się pełny etat ale pójdę na zebranie i się dowiem.

Odnośnik do komentarza

Hejka.

Dziękujemy za życzenia wszystkim kochanym ciociom.

Zauważyłam, że przyspamowałam, chciałam na podglądzie coś tam poprawić i zrobił się z tego nieopatrznie drugi post, ale ponieważ technologia mnie nie lubi to takie złośliwości czasem mi robi. :)

Zuzia ucina sobie drzemkę, a ja zgłębiam informacje na temat szczepienia przeciw odrze, śwince i różyczce, bo u nas to szczepienie w środę i w związku z tym mam do was pytanie: czy już któryś roczniaczek był szczepiony? I czy wystąpiły jakieś reakcje poszczepienne typu gorączka itd.?

No i od jutra, a właściwie jeszcze dzisiaj, zaczynam załatwiać moje ewentualne zatrudnienie.

Opcje mam dwie, jedna to ta, o której wspominałam już wcześniej, a druga to jako copywriter, w sumie nie mam większych trudności z pisaniem i przelewaniem myśli na słowo pisane, więc może warto spróbować, jest to oczywiście tylko dodatkowe zajęciie, bo zarobki nie są powalające, ale gdyby któraś z was chciała to mogę podesłać na priv namiary na tą robótkę.

Od dziś powracamy do rzeczywistości, bo przez ostatnie 3 tygodnie to cały czas miałam jakichś gości, więc od dziś odpoczynek od wszystkich cioć, babć i kuzynek.

Miłego dzionka życzę wszystkim mamusiom i dzidziusiom.

P.s Marta, ja nie martwiłabym się jeszcze, skoro mówisz, że trójeczka idzie to być może jest to powód krwawienia. Moja teściowa mówiła, że jak mojemu mężowi szły zęby to też krwawiły mu dziąsła.

Odnośnik do komentarza

Zaglądam, zaglądam, a tu tak cichuteńko...
hej, ho! tak w ogóle :)
Ja jestem i coś napiszę....
Marta i jak idzie oszukiwanie? My dziś 1,5h nie spaliśmy, kawaler popłakiwał i wstawał, ale wyrodna matka była twarda, czuwała cały czas obok, ale nie uległa :) Przyznam, że i ja chyba chciałabym dziewczynkę. Piszę "chyba", bo chciałabym chłopca, a trzecią dziewczynkę, ale że nie wiadomo, czy trzecie będzie, to może jednak teraz.... No ale ciąża to nie koncert życzeń, wiadomo, że zdrówko na pierwszym miejscu!! Co los da, to będzie :))) No ale... dwie znajome parki starały się o córę iiiii.... trzeba współżyć przed owulacją, w dzień owulacji już nie - tak mówili, ale nie zagłębiałam się w temat :) Jednym udało się w 3 miesiące, drugim w 6!!
Co do prezentów, to u nas jeszcze wszystko przed, ale ja już kiedyś polecałam taki muzyczny domek - u nas sprawdza się super i dzieciaki przyjaciół również go uwielbiają:
http://allegro.pl/muzyczny-domek-interaktywny-edukacyjny-sorter-i6447871139.html
Jak zębolki? było jeszcze krwawienie?
Kasia nie przyspamowałaś, nie przyspamowałaś - fajnie się czytało!! U nas jeszcze przed szczepieniem... Jak sprawa z zatrudnieniem? Ja wracam już do pracy, więc chyba nie dam rady dodatkowo coś skrobać, a szkoda!! ale o namiary poproszę!! :)
Cóż....
Agnez?! Tosio?! Rose?! :)
U nas dziś mega marudzenie...... jeszcze się Kazik nie poprzestawiał. Ewelad a Wam jak idzie?

Spokojnej nocki :)))

Odnośnik do komentarza

Hejo.

Pytasz mamuśka co z zatrudnieniem, cóż... w sprawie copywritingu napisałam maila i cisza, a moja pierwsza opcja jest jak najbardziej aktualna, choć ciężko się zapowiada, bo mówiąc najoględniej to panie, które są jakimiś tam kierownikami i organizują zadania pracownikom są bezczelne i chamskie, nie mówiąc już o wiedzy o możliwościach wzrokowych zatrudnianych pracowników, którzy posiadają tę niepełnosprawność. Panie np. potrafią powiedzieć niewidomemu pracownikowi, że to nie ich wina, że musi korzystać z czytnika ekranu, który nie ogarnia ichniej strony. Jednako skoro firma chce zatrudniać osoby z taką niepełnosprawnością to powinna, a właściwie jest to jej zasranym obowiązkiem, (przepraszam za wyrażenie), żeby dostosować stanowisko pracy do możliwości wzrokowych pracownika. Z resztą dostają one z PFRONu pieniążki na tworzenie stanowiska pracy i w tej sytuacji można zastanawiać się czy te środki na pewno są wykorzystywane zgodnie z przeznaczeniem.

Dziś kolega powiedział mi, że otrzymał instrukcję w formie obrazkowej, na co zadzwonił do pani kierowniczki i zrugał ją konkretnie, pani natomiast pogroziła zwolnieniem i stwierdziła, że jej nie obchodzi, że on nie widzi, ma się dostosować i tyle. No dobrze, rozumiem, że nikt nie będzie ulgowo traktował nie czy jego, z resztą ja nie z tych, która pozwoliłaby na coś takiego, ale są sytuacje, w których zwyczajnie nie da się funkcjonować bez dodatkowego sprzętu czy innego wsparcia, no ale jeśli ktoś tego nie rozumie to najwidoczniej jest, sama nie wiem jaki, głupi? ignorant? To takie najdelikatniejsze słowa, które przychodzą mi do głowy.

No ale nic to, trzeba będzie się z tym zmierzyć, im więcej osób zacznie głośno mówić o niedogodnościach to może komuś da to do myslenia, znaczy miło byłoby gdyby tak się stało, ale pewnie to tylko moja naiwna natura wychodzi i zbyt duża wiara w ludzi.

Poza tym dziś był bunt obiadkowy, Zuzia w ogóle nie chciała obiadu, za to mleczko jak najbardziej, w związku z czym cały dzień na mleku.

Zaraz wrzucę na prywatne namiary na tamtą robótkę.

Dobranoc kochane.

Odnośnik do komentarza

Dzieńdoberek :)
Nam się troszkę pogoda popsuła za sprawą silnego wiatru i chmur na niebie. To było wczoraj. Dziś chyba będzie lepiej :) Już się przebija słoneczko:*

Mamuśka, Hania od kilku nocy nie je w nocy. Jak się obudzi, poglaszczę ją po nóżce, główce i śpi dalej. Okazuje się, że jeść nie musi. No, ale tu ją męczymy na maxa :) zasypia absolutnie wyczerpana :)
Jutro już wyjeżdżamy, więc pewnie znów będzie problem ze spaniem, ale mleczka już w nocy postaram się nie dawać. Może zapomniała i sobie nie przypomni:)?

To tyle na razie :) uciekam, bo kawa już na mnie łypie :)
Dobrego dnia, Diewuszki ;*

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...