Skocz do zawartości
Forum

Mamusie czerwiec 2012 :)


Caffe

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć,

bez sensu to siedzenie w domu, dopiero się z pościeli wygrzebałam :-))) Pospałam do 9, poczytała potem i się 12.00 zrobiła:-) Ale babcia dziś Oleśkę ze szkoły odbiera, potem mąż po pracy ją od mamy zabiera do szkoły muzycznej, więc mam czasu, a czasu dla siebie. I obiecałam sobie, że nie będę sprzątać, ani żadne takie:-) Jeden dzień zupełnej laby mi się należy, co nie ? :-)))

Ja glukozę robiłam w 22 tygodniu. Tez mnie dziwiło, że tak wcześnie, ale moja pani doktor twierdziła, że robi sie po 20tc, więc już z nią nie dyskutowałam. Jakie macie wyniki tej glukozy? Ja miałam na czczo 80, po obciążeniu 50 - 112. Chyba w normie? Jutro dopiero idę do lekarza to się dowiem.

kaśka - ja do szkoły rodzenia chodziłam z Olesią w ciąży. I powiem, że mam trochę odmienne zdanie niż Wy. Najpierw rozwaliło mnie to, że pierwsze 2 zajęcia oglądaliśmy film i rozmawialiśmy na temat :"skąd się biorą dzieci?" Powiem szczerze, że rozwalało mnie to trochę, jak tak patrzyłam, jak brzuchatym babkom puszcze się film o plemniku i jajeczku:-) Chciało się krzyknąć: "hello, my już to zrobiliśmy, w końcu wszyscy mamy dowód w postaci pięknych brzuchów". Potem zajęcia były o różnej temtyce, niby wydawały się z sensem i przydatne. Ale po urodzeniu Olki przekonałam się, że guzik mi dały. Nie mówili tam o wielu ważnych sprawach, które akurat na się przydarzyły. Pamiętam jak dziś, jak zadałam pytanie, czy możliwe jest, żeby dziecko wipisali z rosnącą bilirubiną i usłyszałam, że absolutnie. A nas wypisali. Olena wpadłą w spiączkę żółtaczkową, na 6 dobę wracaliśmy do szpitala z cieniem dziecka (spadła z wagi urodzeniowej 3200 do 2700!) i obawami, co też ta wysoka bilirubina mogła narobić w organizmie mojego dziecka. Do skończenia 1 roku bylismy pod opieką neurologa z tego powodu :-(
Poza tym miałam nieodparte wrażenie, że te zajęcia, to była często reklama pewnych produktów, za co pewnie oni dostawali kasę, a nam mieli za zadanie wmówić, że tylko dana oliwka będzie się nadawała do pielęgnacji naszego dziecka.
Ogromny pozytyw, to ludzie, których się co tydzień spotykało. Można było sobie pogadać, ponarzekać, wymienić uwagami. Do dziś z niektórymi utrzymuję kontakt.
Ale to było 7 lat temu, teraz mogło się wszystko zmienić. I generalnie jest to na pewno niegłupia sprawa.
kaśka - mam prośbę, jak dadzą wam listę, co tam do tego szpitala potrzebne, to mi napisz, bo my w końcu będziemy w tym samym miejscu rodzić :-) Może daj znać, to Ci podam mój nr tel, żeby nie trzeba było jakiś długich elaboratów przepisywać.

Uciekam póki co po jakiś małe zakupy i obiad robić
Zajrzę wieczorkiem.
Miłego dnia.

http://www.suwaczki.com/tickers/iv09krhm3xbulyvs.png
http://www.suwaczki.com/tickers/mhsvi09kwqrm1atj.png

Odnośnik do komentarza

Alatra, no to kurcze faktycznie zonk.... :eee:
Powiedz mi, a czy Ty chodziłaś do tej szpitalnej szkoły czy innej?
Wiesz co, ja Ci powiem tak - w mojej rodzinie nie jest to "modne". Pierwszy poszedł 2 lata temu mój brat najstarszy w Poznaniu i powiem Ci, że on i jego żona byli baaaaaardzo zadowoleni, strasznie sobie chwalili. Ze wszystkim sami sobie poradzili bez zarzutu, choć rodzinka daleko. Wydaje mi się, że zależy zwyczajnie na jaką położną się trafi. Mam nadzieję, że mi będzie się nadal podobać i skorzystam z rad, które tam usłyszę. No ale to w praniu wyjdzie...
Zdecydowałam się teraz (przy drugiej ciąży) głównie dlatego, ze mój poród okazał się dla mnie totalną porażką i postaram się zrobić wszystko co w mojej mocy, żeby teraz rodziło mi się lepiej, krócej, lżej... przyda mi się też fachowa pomoc odnośnie karmienia piersią, bo za I razem miałam problemy i karmiłam tylko 3 miesiące, strasznie mnie to przybiło.... No zobaczę jak to będzie. Płacę 60 zł/m-c więc nie jest to jakaś ogromna suma. No a z pryw. położnej niestety nie skorzystam (głównie ze względów finansowych właśnie).

Listę przekażę - nie ma sprawy :) Jak będę miała, to się odezwę i na privie się zgadamy co do nr. tel.

Co do leniuchowania - kurcze, czemu my kobiety, jak zdarzy się nam choć trochę "nicnierobienia" zaraz mamy wyrzuty sumienia???? Nie miej ich, zwyczajnie odpoczywaj, nie sprzątaj, nie kombinuj, ciesz się chwilą wytchnienia ::):

Kasia
http://www.suwaczki.com/tickers/k0kdj44jnokqoctj.png

http://www.suwaczki.com/tickers/l22nzbmhthgffw6s.png

Odnośnik do komentarza

Kasia - chodziłam do tej przy szpitalu. Wtedy też to jakąś kasę kosztowało, nie pamiętam już ile. Ale Ty się kobieto nie przejmuj moim gadaniem, teraz po tych 7 latach pewnie jest zupełnie inaczej.A kto prowadzi te zajęcia? Tak z ciekawości pytam, czy to ta sama połozna, co wtedy prowadziła.

http://www.suwaczki.com/tickers/iv09krhm3xbulyvs.png
http://www.suwaczki.com/tickers/mhsvi09kwqrm1atj.png

Odnośnik do komentarza

Alatra, z tego co wiem, to ciągle ta sama babeczka. Na str. szpitala jest napisane kto prowadzi SR, nie będę tu nazwiskami sypać ;p Ona jest założycielką tej szkoły i cały czas prowadzi zajęcia tylko ona (przynajmniej nam tak mówiła). Jedynie ćw. prowadziły inne położne. No ale tymczasowo też ona je prowadzi. Powiem ci, że wygląda na fajną babkę, ale mam nadzieję, że nam oszczędzi zajęć typu: film o zapłodnieniu :eee::eee:hehehh :D Chociaż.... kto wie.... mówiła, że ma mnóstwo fajnych filmów :sofunny: hahahah
Podchodzę do tego na luzie, innego wyjścia nie mam. Jak mi nie przypasi, to za kolejny miesiąc nie będę płacić i tyle :Oczko:

Aha co do opłat, to mówiła, że od chyba 6-7 lat dopiero się płaci. Chcieli zlikwidować tą szkołę, no ale jakoś udało się jej temu zapobiec, tyle, że teraz jest płatna.

Ja zmykam, muszę się szykować na zebranie powoli, pojawię się pewnie wieczorkiem.

Kasia
http://www.suwaczki.com/tickers/k0kdj44jnokqoctj.png

http://www.suwaczki.com/tickers/l22nzbmhthgffw6s.png

Odnośnik do komentarza

witam,
Kobietki ja będę rodzic pierwszy raz i już mnie to troszkę zaczyna przerażać... jak czytam Wasze wpisy to łatwo zauważyć, że Wy już macie dzieciaczki. (niektóre z Was)
I tutaj moja prośba (oczywiście jeśli macie czas i ochotę), czy mogła by któraś z Was napisać co nieco o tym? Wiem, wiem że to sprawa indywidualna, każda inaczej to przechodzi ale może się czegoś doweim jeszcze czego niewiem :) chociaż za dużo to też niewiem przecież:36_11_1: z góry dziękuję za odpowiedź:)
Ja już niecierpliwie czekam na wizytę, a to już w piątek :):smile_jump:
idziemy razem z mężusiem :) a Wy same chodzicie do gin czy też zabieracie mężów?
pozdrawiam:)
Miłego popołudnia :D

Odnośnik do komentarza

zaza no to dobre wieści ;)
mój wynik zostanie przesłany do poradni, więc dopiero jutro się dowiem co tam jest ;/

całkiemNowa a tak konkretnie to o czym napisać, o porodzie, czy o tym jak świat staje na głowie kiedy pojawi się dzidziuś??
ja na badania chodzę sama, bo wizyty mam w środy, a w środy mój małż pracuje do 23 ;(((

a ja mam takie pytanko: wybieracie się na poród z m. czy same??
bo mój powiedział, ze jeżeli nie będzie ważnego meczu to może ze mną pójść ;(
przy pierwszym porodzie był i ja z tego powodu jestem bardzo zadowolona, nie wyobrażam sobie teraz rodzic samej ;((

http://s6.suwaczek.com/20030816290223.png

http://suwaczki.maluchy.pl/li-29433.png

http://michalinka2012.aguagu.pl/suwaczek/suwak3/a.png http://s2.pierwszezabki.pl/049/0494839e0.png?4000

Odnośnik do komentarza

CałkiemNowa skonkretyzuj pytanie :) Bo nie wiemy co chcesz wiedzieć :) I nie stresuj się niepotrzebnie kobieto - wierz mi, że poród da sie przeżyć, szybko sie o nim zapomina, a noworodek, mimo, że sprawia wrażenie małego kosmity, też da się opanować :) Instrukcja obsługi jest bardzo intuicyjna i naprawdę po kilku tygodniach dochodzi sie do wprawy ;)

Ja chodze do lekarza z mężem, bo klinika jest daleko i trzeba mi dupkę zawieźć autem ;) A, no i zawsze jest też Majka :) Do połoznej wchodzimy we trójkę, a w zasadzie w czwórkę, a do lekarza juz ja sama. Potem USG dziecia w oddzielnym gabinecie też już wszyscy razem.

Mąż był przy pierwszym porodzie, chociaż ja miałam lekkie obawy... Najpierw byłam temu przeciwna... Złamałam się głównie ze względu na to, że jednak traktowanie pacjentki przy porodzie rodzinnym jest zupełnie inne niż na ogólnej sali... W zasadzie za bardzo mi się nie przysłużył, ale przynajmniej było w kogo wbijać paznokcie ;) No i potem był z Majką jak ją myli, ubierali, a mnie szyli. Teraz też będzie, chociaż ze wzgledu na Maję będzie to wymagało niezłej logistyki ;)

http://www.suwaczki.com/tickers/zem3k6nlq3fnbhl5.png
http://www.suwaczki.com/tickers/f2wl6iyewarap8ox.png

Odnośnik do komentarza

całkiemnowa - fakt możesz skonkretyzować co byś chciała dokładnie wiedzieć, ale tak jak pisze mamamajki - wszystko da się przeżyć, szybko zapomina się a maluszka można ogarnąć byleby słuchać swojego instynktu ;-) i wydaje mi się, że jesteś w lepszej sytuacji bo właśnie będzie to dla Ciebie pierwszy poród ;-) ja już wiem czego spodziewać się ;-)
małża obowiązkowo biorę na poród, na pierwszym też był i mimo iż w zasadzie nie chciałam żeby do mnie mówił, pocieszał, dotykał itp itd bo wszystko mnie drażniło, to sama jego obecność bardzo ale to bardzo pomogła mi psychicznie. no i prawdą jest, że jednak lepiej Cię traktują, bo jak jest ktoś bliski to może być twoim rzecznikiem
a na badania chodzę sama, małż był tylko na połókowym ;-) chociaż przy Jaśku to oboje byliśmy tak przejęci, że chodził ze mną na każdą wizytę

pozdrawiam NADINN

http://www.suwaczki.com/tickers/zrz620mm0588zvzo.png
http://www.suwaczki.com/tickers/relgj44jx4hi9gnh.png

Odnośnik do komentarza

kaśka - dzięki wielkie za przepis ;-) bułeczki zrobię ale chyba dopiero na weekend. oczywiście pochwalę się ;-)
a tymczasem pochwalę się dzisiejszymi babeczkami - muffinkami ;-) przepis jest szalenie prosty, wykonanie expresowe a smak.....mmmmmmmm..........naprawdę przepyszne
częstujcie się ;-)

pozdrawiam NADINN

http://www.suwaczki.com/tickers/zrz620mm0588zvzo.png
http://www.suwaczki.com/tickers/relgj44jx4hi9gnh.png

Odnośnik do komentarza

dziękuję wszystkim za odpisanie, nie wiem jak sie wysyła podziękowania, jeśli któraś mogla by mi pomóc to bardzo dziękuję :) cos taka nieuswiadomiona jestem haha :D
a jesli chodzi o moje pytanie, to jestem ciekawa waszych "wrażeń porodowych" i właśnie jak to z tym bobaskiem jest zaraz po porodzie, bo mnie sie też tak wydaje, jak mówicie, że to instynktownie samo jakby przychodzi.
ale lubie czytać Wasze opinie i Wasze zdanie na róznbe tematy.
a juz to co przeczytałam odrobinkę mnie uspokaja :D
w sumie jest jeszcze troszke czasu, więc siejeszcze jakos nie nakręcam ale jednak myśe o tym czasami ;D jak to będzie, jak ja sobie radę dam :) no ale przecież nie ja pierwsza i nie ostatnia :D

Odnośnik do komentarza

CałkiemNowa porodem nie ma co straszyć, bo każdy jest inny, każda z nas ma inny poziom bólu i wytrzymałości. Generalnie do przeżycia i jakiby paskudny nie był to gwarantuję ci, że kiedy tylko położą ci malucha na brzuchu, będziesz przekonana, że było warto :)
Ja nie nakręcałam się przed porodem - szłam z nastawieniem, że teraz to juz a późno, żeby się wycofać i urodzić muszę :)
Majka była przenoszona 10 dni, więc trafiłam do szpitala na patologię - przyjmowanie do szpitala nie było przyjemne, ale jak się idzie z nastawieniem, że trzeba to przetrwać to da się przez to jakoś w miarę spokojnie przejść. Na patologii nie było miejsc, więc trafiłam na salę porodową, mimo, że nie miałam skurczy - było to mało przyjemne, bo z boku kobiety rodziły, a ja na to patrzyłam. Starałam się im w miare mozliwości pomagać. Nie ominęły mnie wszelkie czynności, które obowiązywały rodzące, co wg mnie było zupełnie bez sensu, czyli np. paradowałam z cyckami na wierzchu w koszuli do porodu, czy zrobiono mi lewatywę ;) To, że się wtedy napatrzyłam definitywnie zadecydowało o tym, że wybrałam jednak poród rodzinny... Polecam, choćby ze względu na traktowanie przez personel, o czym już wcześniej była mowa ;)
W moim przypadku zadecydowano o indukcji porodu, bo nic się nie działo... Dostałam kroplówkę z oksytocyny - tego nie polecam. Gdybym miała wybór wolałabym poczekać jeszcze, tym bardziej, że z małą nic się złego nie działo. Oksytocyna ma to do siebie, że skurcze są od razu bardzo bolesne, a przerwy między nimi bardzo krótkie. A potem w zasadzie nie ma już przerw... I tak 10 godzin, w trakcie których od czasu do czasu toczyłam się na jakieś piłce, trochę chodziłam, bo to przyspiesza poród, wzięłam 2 razy prysznic. Trafiłam na fajną położną, która co chwila do mnie zaglądała i broniła dostępu studentom do sali porodu rodzinnego. Mimo to pod koniec miałm już dosyć, więc żeby przyspieszyć postępy połozna zrobiła masaż szyjki - nie jest to przyjemne, ale rzeczywiście pomogło, bo rozwarcie od razu bardzo się zwiększyło. Dopiero wtedy pękł pęcherz płodowy i wyciekły wody. Faza parcia była bardzo krótka - 3 skurcze i Majka była na świecie :) Nie udało się uniknąć nacięcia, więc potem było bardzo nieprzyjemne szycie... W tym czasie mąż był z małą - pilnował ważenia, mycia, ubierania. Po szyciu dostałam małą na brzuch i spędziłyśmy 2 godziny na "sali" poprodowej. Niestety nikt nie tłumaczył jak przystawiać dziecko do piersi itd i może dlatego mała miała potem problemy ze ssaniem, bo ja sie wstydziam prób karmienia przy tylu ludziach kręcących się po tej sali, a raczej przedsionku do sal porodowych... Pierwsza noc była ciężka, bo wszystko bolało, a ja nawet nie umiałam się przewrócić na bok, kiedy mała kwiliła w kojcu postawionym obok łóżka. Na drugi dzień było już lepiej - pielęgniarka zmusiła mnie do wstania, prysznica, opróżnienia pęcherza... Nie jest to przyjemna po porodzie, zwłaszcza gdy krocze było nacinane. Z małą miałam problemy z karmieniem - nie łapała w ogóle sutka, a dokarmianie butelką było bardzo ganione, chociaż pielęgniarka na prośbę matki miała obowiązek przygotować mieszankę. Mąż przyniósł mi laktator i zaczęłam ściągać pokarm... Najpierw z wielkim bólem, ale potem było coraz lepiej. Z butli małej dobrze szło,więc od razu zrobiła się spokojniejsza. Potem zaliczyła żótaczkę, ale jakąś taką łagodną, że normalnie po trzech dniach nas wypisali. I bardzo dobrze, bo w szpitalu zaczynało mnie ogarniać zwątpienie i baby blues... Głównie przez to, że jest się stale pod obstrzałem personelu i innych mam, które czasem są naprawdę ciężkie do zniesienia... Zależy z kim się leży na sali :) W domu pierwsze dni też były kiepskie, bo wszystko jeszcze boli, zwłaszcza krocze, które w moim wypadku nie goiło się dobrze. Dlatego polecam poduszkę kółeczo ze styropianowumi kulkami - rewelacja jak nie można normalnie usiąść! Bół przy siedzeniu dodatkowo przeszkadzał mi podczas karmienia małej, która i tak kiepsko ssała. Dlatego juz po kilku dniach praktycznie całkiem przeszłam na laktator... I od tego momentu zaczęło się dziać lepiej :) Mała była najedzona a mnie tak brodawki nie bolały (bo Majka zdążyła je już pogryźć). Pierwsza kąpiel wcale nie okazął się straszna, chociaż pomagał mi mąż, bo jednak trochę się bałam ;) Potem z wygody kąpaliśmy ją razem - tak było szybciej :) Pielęgnacja pępka to tez żadna filozofia - nawet jak się zamoczy to świat się nie wali :) Ale nie polecam żadnych gazików i innych super-ekstra pierdół do tego celu, bo najlepszy jest spirytus i patyczki do uszu :) Przeijanie to bułka z masłem - robisz to intuicyjnie :) Po 2 dniach jest tak jakbyś to robiła od zawsze ;) Z ubieraniem tez nie miałam problemów, choć parę bubli ubraniowych mi się trafiło ;) Np. pajace rozpinane tylko przy szyjce i w kroku... Koszmar ;) Maja zawsze mało spała i w dzień wymagała od samego pocżatku sporego zaangażowania - bujaczek okazał się tutaj rewelacyjny ;) Mogłam spokojnie ściągać pokarm, a ją bujałam noga i do niej gadałam - była zadowolona :) W nocy bardzo czesto sie budziła, niekoniecznie do jedzenia... Dlatego zaczęłam ją brac do łóżka i spała pomiędzy nami - zawinieta w rożek lub kocyk na kołdrze, żeby jej przez przypadkiem nie przykryć buzi. Generalnie jednak szybko zrezygnowałam z krępowania jej rożkiem, czy kocykiem, bo nie była z tego zadowolona ;) Wrzeszczała czasem strasznie, a przechodziło jej od razu jak ją rozpakowywałam i mogła się ułozyć tak jak jej pasowało. Ale w tym względzie dzieci mają różne upodobania - jedne lubią ciasnotę, inne nie - musisz wyczuć ;)
Na pierwszym spacerze wylądowałyśmy po 7 dniach, chociaż pogoda była piękna i spokojnie można było iśc od razu - ze wzgledu na mnie, bo bolało mnie jeszcze przy chodzeniu i każdy krok był wyrzeczeniem. Potem już chodziłyśmy codziennie. wiosna i lato były bardzo gorące, więc ku zgrozie mojej teściowej po 2 tygodniach Majka nie miała czapki na głowie i na spacery jeżdziła w krótkim rękawku. Jak było chłodniej oczywiście zakładałam jej czapę, ale przy 30 stopniach nie widziałam sensu... Nigdy nie miała potówek, ani kataru. Pierwszy raz zachorowała jak skończyła rok... W domu po spacerze obowiązkowo odbywało się wietrzenie pupy :) Rozbierałam ją do rosołu i na kocyku ćwiczyła podnoszenie główki. Potem często zasypiałyśmy razem w pozycji, jak ją nazwałam, na żabę :) Ja na plecach a ona na mnie na brzuszku - super sprawa, bo dziecko słyszy twoje serce, jest mu wygodnie i miękko, a tobie zajebiście przyjemnie. Nie bałam się, że coś się stanie, bo od razu po urodzeniu się dziecka matka zostaje wyposażona w jakiś 7 zmysł, który budzi ją kiedy tylko dziecko zakwili, poruszy się, albo przestaje na chwilkę oddychać. Majka często ulewała, bo miała alergię na mleko, o czym najpierw nie wiedziałam... Więc kolki nas nie ominęły...Ale właśnie to zasypianie na żabę było najlepszym lekarstwem na kolkę ;) Jak miała 1,5 miesiąca dostała krostek na buzi, które okazały się reakcja na skazę białkową. Eliminacja z mojej diety mleka wystarczyła - zaczęłą lepiej jeść, lepiej spać, mniej ulewać. W sumie super czas - tylko my dwie :) Była bardzo pogodnym dzieckiem, ale w nocy urządzała histerie - czasem miałam juz tego serdecznie dosyć, bo nie wiedziałam o co chodzi... I w sumie dopóki jej to nie przeszło, czyli do 4 roku zycia, nie dowiedziałam się z jakiego powodu co noc się tak wydzierała :( I ta bezradność była chyba najgorsza. W dzień to było zupełnie inne dziecko. I tak jakoś mineło nam kilka pierwszych miesięcy :) Z czasem rany się zagoiły, a usmiech małej diablicy był codziennie dostępny :)
To fakt, choć zabrzmi jak banał, ale życie zmienia się o 180 stopni - od momentu urodzenia dziecka przestajesz żyć dla siebie - żyjesz dla niego i dzięki niemu :) I na dodatek sprawia ci to największą radość jaką tylko można sobie wyobrazić :)

Ale mi elaborat wyszedł ;) Dostaniesz medal CałkiemNowa jak przez niego przebrniesz ;)

http://www.suwaczki.com/tickers/zem3k6nlq3fnbhl5.png
http://www.suwaczki.com/tickers/f2wl6iyewarap8ox.png

Odnośnik do komentarza

nadinn - babeczki boskie, podaj przepis, może upiekę...:-)

mamamajki - no to faktycznie naskrobałaś "trochę" :-) i masz w 100% rację - choć dzieci wymagają wielu wyrzeczeń i czasami mam ochotę udusić to moje dziecko, to nieraz się zastanawiam, jak mogliśmy żyć bez Olki :-)

całkiemnowa - nie pytaj, nie nastawiaj się na nic, moim zdaniem nie da się sobie tego wyobrazić co Cię czeka. Jest to tak ekstremalne przeżycie, że... Masz tę przewagę, jak pisała któraś z dziewczyn, że to Twój pierwszy raz. I ciesz się z tego. Ja do pierwszego porodu jechałam z usmiechem od ucha do ucha. Wody mi odeszły, nic nie bolało, było bosko...:-) A to co potem, to przemilczę, bo było masakrycznie, ale uważam, że każdy poród jest inny, każdy inaczej reaguje i nie ma co siebie i innych nakręcać. Śmieję się tylko, że teraz jak już wiem, co mnie czeka, to chyba ucieknę z samochodu, jak będziemy jechać na porodówkę :-)))

http://www.suwaczki.com/tickers/iv09krhm3xbulyvs.png
http://www.suwaczki.com/tickers/mhsvi09kwqrm1atj.png

Odnośnik do komentarza

Cześć:)

Mamamajki ja też chcę medal! Przeczytałam całe i pod koniec się troszkę wzruszyłam! A Twoja Majka jest z 30 kwietnia/1 maja?

Ja też często robię muffinki wg przepisu nigelli, o tego: Pichcę sobie: Muffiny czekoladowe wg Nigelli. Zamiast groszków czekoladowych daję pokruszoną czekoladę mleczną (ok. 1,5 tabliczki), a gorzkiej z reguły wogóle. Wtedy wychodzą dość słodkie. Czasami daje też do środka uprzednio namoczone rodzynki, orzechy albo banany. Mąż uwielbia te muffinki!
Nadinn to super, że tak szybko można zrobić, nie?! Choć mnie najdłużej zajmuje nakładanie ciasta do papilotek - ostatnio jednak mąż wymyślił patent - korytko z twardej folii aluminiowej. Są też specjalne dozowniki do ciast Dozownik do ciasta - www.tortownia.pl, ale przegięcie ile kosztują:/ Może kiedyś dostanę na prezent! A Ty jak sobie radzisz z nakładaniem ciasta? Z jakiego przepisu robisz?

Miłosz ur. 13.07.2018 r., godz. 2.18, 3220 g, 55 cm
Gaja ur. 11.08.2016 r., godz. 8:20, 3530 g, 54 cm
Milan ur. 16.06.2015 r., godz. 4:35, 4060 g, 58 cm
Namir ur. 07.06.2013 r., godz. 16:35, 3650 g, 57 cm

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie.

CAŁKIEMNOWA u mnie jesli chodzi o poród to było migiem.

Fakt że było to 15 lat temu i ja byłam bardzo młoda.
Zaczeło sie o 2 w nocy. Lekkie bóle i tak może godzinkę. Potem szło fazami ale dość szybko. Że byłam niedoświadczona i nie chodziłam do szkoły rodzenia nie za bardzo wiedziałam co i jak. Bóle stawały się coraz mocniejsze. Chodziłam często do toalety i nie wiedziałam że w tym czasie odeszły i wody. Było to na przełomie 4 a 4:30 nad ranem. Ale jak po tym dostałam bóle parte a zaznaczę że dalej byłam w domu to postanowiłam jechac do szpitala.
szwagier mnie wiózł i dobrze że nie było korków. jak wyjechałam z domu o 4:45 i w szpitalu byłam o 4:55 to było juz tak daleko że pielegniarki nie zdązyły mi nawet zrobić lewatywy ani ogolić. Moja córa przyszła na świat o 5:05 a mój były nie zdążył wypalic nawet papierosa. W sumie 3 godziny trwał mój poród od samego początku.teraz tez bym chciała aby poszło tak szybki.

Jesli chodzi o wizyty to ja chodze sama. A dla tego że jestem po paru poronieniach i niestety jak byłam 3 lata temu w ciązy to mąż poszedł ze mna i niestety zobaczył martwe dzieciatko w 13 tyg. I od tamtej pory boi sie iść i mówi że nie chce zapeszyć. Ale od ostatniej wizyty nagrywamy na płytke usg i w domu ogląda.

http://s3.suwaczek.com/201206271778.png

Odnośnik do komentarza

oooo mamamajki ale się opisałaś ;))))
całkiemNowau mnie w sumie też było szybko. Na 10 dni przed terminem wypadł mi czop, zadzwoniłam do położnej, kazała mi przyjechać do szpitala, na luzaka sie spakowałam i pojechaliśmy z m. ok. 8 rano, zostawił mnie na izbie przyjęć a sam pojechał do pracy. Na izbie : badania, ktg, w końcu zadecydowali - na porodówkę - leżałam tam 2 godziny podłączona do ktg, nic sie nie działo, więc odesłali mnie na patologię do terminu porodu. Wtedy tam było przed remontem, jak zobaczyłam te ściany zagrzybiałe to stwierdziłam, ze albo urodzę dzisiaj, albo wypisuje sie na własne żądanie - do dziś mnie telepie. Ok. 13 zaczęły mi odchodzić wody, ale pielęgniarka powiedziała, że to możliwe po badaniach i mam leżeć spokojnie, dopiero jak salowa przyniosła obiad i zobaczyła co się dzieje, przewiozły mnie na porodówkę. Tam zaczęły się skurcze, golenie, lewatywa. O 16 przyjechał m. na poród rodzinny, ok. 17 dostałam zastrzyk, bo nie miałam rozwarcia, a wody mi już odeszły, potem pamiętam, ze leżałam na łóżku i prosiłam położną o cesarkę, a ona mnie zbadała i stwierdziła, ze jak do 20 nic się nie zacznie dziać to ona idzie do domu, bo jest w pracy już od 7 rano a o cesarce mam zapomnieć ;) i w sumie dobrze i chyba się wystraszyłam,że mnie zostawi na tym łóżku, bo o 19.30 zaczęła się akcja bóli partych, a o 20 Wiki już leżał na moim brzuchu ;))))))
W sumie nie wspominam tego jako coś bardzo złego czy bolesnego, musi byc i już. Pewnie inaczej byłoby przy komplikacjach, ale po co sobie tym głowę zawracać.
Teraz to boje się tylko tego, że jak mnie złapie w nocy, to co ja zrobię z Wiktorkiem, mieszkamy sami, nikogo zaufanego w pobliżu - lipa. Myślałam o tym, zeby na kilka dni przed porodem ktoś u nas nocował, ale moja mama ma pod opieką babcię, wiec odpada, musiałaby to być teściowa, ale to by chyba przyspieszyło poród ;))
Mam jeszcze kilka tygodni na zastanowienie się.

Zjadłam małe śniadanko, idę wstawić pranie i jeszcze na godzinkę się położę ;))))
do poczytania później

http://s6.suwaczek.com/20030816290223.png

http://suwaczki.maluchy.pl/li-29433.png

http://michalinka2012.aguagu.pl/suwaczek/suwak3/a.png http://s2.pierwszezabki.pl/049/0494839e0.png?4000

Odnośnik do komentarza

Dobry dzień ::):

Ranyyyyy.... Mamomajki ja też się wzruszyłam.... przypomniałam sobie te początki, raz lepsze, raz gorsze.... spanie na żabę u nas tez było numerem 1 :Podziw: Ogólnie dużo wspólnego wyczytałam...Wzięło mnie teraz na wspomnienia:11_9_16:

Nowa co do porodu - niepotrzebnie chcesz opowieści, bo w niczym Ci nie pomogą, a możesz się nakręcić. Przede wszystkim każdy poród i każda z nas jest inna. Jedna rodziła 20 minut inna 20 godzin. Nie ma tu żadnej reguły, żadnej!!! Boli wiadomo każdą, więc z tym trzeba się oswoić. Reszta jakoś pójdzie, jak napisała Mamamajki - już nie da się wycofać :Oczko:
Co do pielęgnacji, wszystko przychodzi samo. Powiem więcej, po krótkim czasie znasz już swoje dziecko na tyle dobrze, żeby stanąć w szwanki z kimś kto wychował 4 dzieci. W końcu to Twoje dziecko i to Ty będziesz znała je najlepiej!!!
Jeżeli chodzi o badania - ja chodzę sama, bo nie mamy z kim Filipa zostawiać, byli ze mną raz - na połówkowym. Niestety jest on w takim wieku, że jakby mógł, to rozniósłby cały gabinet :Nieśmiały:
Nadinn :kucharz: pierwsza klasa muffiny. Ja też mam kilka przepisów i wszystkie są smaczne, ale w sumie na świeżo, potem już nie tak bardzo nam smakują. Jak jest z tymi Twoimi??

Ja dziś pomykam na wizytę na 15. Ciekawa jestem ile przytyłam :Nieśmiały: Poza tym zobowiązał się, że teraz przy usg jeszcze raz dokładnie sprawdzi kto się kryje w moim brzuszku. Mąż powiedział, że jeśli się okaże, że lekarz się pomylił, to zaniesie mu wszystkie sukienusie i każe za nie zapłacić :hahaha:
Zmykam coś ogarnąć chołpe :Oczko:

Kasia
http://www.suwaczki.com/tickers/k0kdj44jnokqoctj.png

http://www.suwaczki.com/tickers/l22nzbmhthgffw6s.png

Odnośnik do komentarza

Dzień dobry,

poczytałam sobie o Waszych porodach i zazdraszczam bardzo, szczególnie tych ekspresowych i bez komplikacji, bo u mnie mniestety ich trochę było. Teraz też przede wszystkim się boje o młodego, że tak jak Oleśka będzie niedotleniony i mi go zabiorą, ale jak juz pewnie pisałałam, moja połozna stwierdziła, że "nic dwa razy się nie zdarza" i tej wersji się trzymam :-))) Życzę sobie i Wam wszystkim, żebyśmy rozpakowały się szybko, bezboleśnie i szczęśliwie dla maluchów!!! :-))))

Ja już wiem, czemu nie lubię siedzieć na zwolnieniu! :-) Wczoraj cały dzień JADŁAM. Tu jabłuszko, tam jogurcik, garść migdałów, potem gruszczeka, potem obiadak, potem jeszcze jedno jabłuszko...obłęd jakiś normalnie :-))) Chyba przez ten jeden dzień prztyłam ze 3 kilo :-) - tak czuję:-))) A dzis mam wizytę u ginekologa, więc dostanie mi się po uszach, oj dostanie:-) Dlatego choć jeszcze gardło mnie trochę boli i z nosa cieknie, postanowiłam, że ruszam z chałupy. Słońce świeci, ubiorę się ciepło i uciekam, połażę po sklepach, czy pospaceruję, grunt , żeby nie siedzieć w domu i nie ograniczać się do psacerów do kuchni :-)))

Na 18.30 mam wizytę i mam nadzieję, że pani doktor posprawdza, co tam u Jaśka. Na wizyty jeżdżę z mężem, bez Oli. Zabrałam ją w 13 tygodniu do Szczecina, gdzie mieliśmy to USG genetyczne i niestety była świadkiem dramatu, jak pan doktor informował o nieprwidłowych parametrach, ja ryczałam, a M. był w szoku. Potem strasznie to przeżywała. Dlatego teraz boję się ją brać, bo gdyby coś było nie tak (odpukać) to już jej drugi raz takiej traumy nie chcę zafundować :-( Ogląda potem z nami zdjęcia i też jest OK, choć pamiętam od początku ciązy to było moje marzenie, żeby chodziła ze mną na wizyty i "poznawała" brata. No, ale życie weryfikuje nasze plany...

Słonecznego dnia życzę,
Ala.

http://www.suwaczki.com/tickers/iv09krhm3xbulyvs.png
http://www.suwaczki.com/tickers/mhsvi09kwqrm1atj.png

Odnośnik do komentarza

troszkę się zdrzemnęłam
pranie jedno się uprało
zaraz wstawiam drugie ;)
przekąsiłam małe co nie co
teraz zbieram się żeby poprasować
po południu idę na zakupki (mama mnie zasiliła kasą:mis:), bo na małża w tym miesiącu już nie mam co liczyć:le: potem po młodego do szkoły i do gina na wizytę
mam nadzieję, ze ta glukoza wyszła o.k.

kaska, alatra powodzenia na wizytach:36_1_11:

http://s6.suwaczek.com/20030816290223.png

http://suwaczki.maluchy.pl/li-29433.png

http://michalinka2012.aguagu.pl/suwaczek/suwak3/a.png http://s2.pierwszezabki.pl/049/0494839e0.png?4000

Odnośnik do komentarza

całkiemNowajestem tego samego zdania co dziewczyny,nie ma co patrzec na inne porody bo kazdy jest inny.mam 2 kolezanki ktore odczuły pierwsze skurcze i myslaly ze to jeszcze troche potrwa a co do czego po 2 godz od pierwszego skurczu urodziły.marzy mi sie taki poród:36_3_1:
u mnie było troche inaczej bo 6 godzinach skurczu pojechałam do szpitala i tam mineło jakies 7 godzin z bólami a rozwarcie tylko 2 cm.dopiero po znieczuleniu rokrecilo sie i urodziłam w sumie po 17 godzinach,niestety nie obyło sie bez komplikacji,a to dlatego że moja Oliwia ważyła 4200 i była poprostu za duża,to się nazywa niewspómierność barkowa.główka wyszła a reszta się zaklinowała i musieli ją wyciągnac na ''chama'' bo by sie udusiła.przyokazji miala wyrwany bark,na szczescie nie polamany.
mąż był cały czas przy mnie i tyle się najadł strachu że mówi że drugi raz niepójdzie,najwyżej bedzie stal pod drzwiami.
po tym urazie z lewą rączką czekała nas rechabilitacja przez pół roku.od kiedy Oliwia skączyła 2 miesiące jezdziłyśmy co dziennie 80 km na rechabilitacje a ponad to musiałam z nią cwiczyc jakieś 3 godziny w domu.
ale na szczescie Oliwia była złotym dzieckiem.wogóle nie plakala,nie liczac cwiczen,ssaała pieknie piers i przybierała bardzo dobrze na wadze,w nocy budziła się tylko raz albo wogule na karmienie.
mam nadzieje ze tym razem moja malutka nie bedzie tak duża i poród bedzie łatwiejszy.
ale i tak musze stwierdzic ze jesli mialabym przez to wszystko przejsc to dałabym rady,bo usmiech dziecka jest warty kazdego bólu i wszystkich wyrzeczen,nie zdajemy sobie sprawy dziewczyny ile my mamy sil i determinacji.jak moja OLIWIA miała 2 miesiace to mój mąż wyjechał na 3 miechy za granice i dałam sobie rady sama ze wszystkim,nie powiem było trudno ale na szczesie moja mama mieszka obok i moglam liczyc na jej pomoc.

ale sie rozpisalam

zastanawiam sie dziewczyny jak to teraz bedzie z dwójką dzieci?jak my to wszystko ogarniemy?pewnie doba bedzie za krótka,ha ha

http://www.suwaczki.com/tickers/3jvzdf9hbkkmcink.png
http://www.suwaczki.com/tickers/3i49vcqg9lmh0n33.png

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...