Skocz do zawartości
Forum

Jak radzić sobie po śmierci dziecka?


dysiak

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Mama.Aniołka.27.10

Hej dziewczyny dawno mnie tu niebyło ale musiałam juz wrocic do pracy. A co jeżeli jak moje łożysko było zwapniałe? Nie łunkcjonowało prawidłowo? Dla mnie świeta były okropnym czasem pół wieczora przeleżałam płacząc w poduszke.. . To by były 1 świeta naszej kruszynki :-(

Odnośnik do komentarza
Gość MamaAniołkaOlusia

Megi.. ja bardzo bałam się powrotu. Pracuję w dwóch firmach. Najpierw wrociłam do jednej, a po 3 tyg do następnej. W tej drugiej było najtrudniej, bo oprócz mnie jeszcze dwie dziewczyny rodziły. Obie po moim powrocie we wrześniu. A jestem kadrową. Nie będę pisała co czułam jak koleżanki przyjechały z wnioskami o urlop i widzą mnie w pracy.

Na początku będzie bardzo ciężko i Trudno. Będziesz siedzieć i odwracać się aby nikt nie widział Twoich łez. Mi szef udostępnił swój gabinet (więcej go nie ma niż jest). Jak tylko czułam, że potrzebuję pobyć sama albo nadchodzi trudny moment, to szłam tam, posiedziałam, uspokajałam się i wracałam do siebie.

Wrociłam do pracy tylko dlatego, że mąż cały czas mnie na to namawiał. Dzięki temu teraz jakoś funkcjonuje. Człowiek musi rano wstac, ubrać się, wyjść, zrobić swoje, wrócić..

Trzymam za Was wszystkie, które teraz będą miały ten etap przed sobą kciuki. Nie jest łatwo ale po czasie przywykniecie do tego obowiązku. Dla mnie teraz to tylko obowiązek. Już nie przyjemność.

Odnośnik do komentarza

Ja też już pracuje, chociaż też bez specjalnej przyjemności. Ale raczej też dlatego, że przestawiły mi się priorytety. I po ponad roku mogę powiedzieć, że chociaż wtedy za teksty "dobrze że chociaż jedno zostało" o moich dzieciach miałam ochotę zabić, to teraz sama tak jestem w stanie pomyśleć. Nie wyobrażam sobie, że miałabym wtedy stracić ich oboje. Jest lepiej. Nie jest dobrze, ale jest lepiej.

Odnośnik do komentarza
Gość Joanna246

Chciałabym podzielić się z wami swoją historią. Dokładnie w wigilię urodził się mu synek, nasz prezencik wigilijny. Nie wyobrażam sobie teraz świąt bez niego. Dokładnie 4 dni później musiałam pogodzić się z wiadomością, że mojego synka nie da się uratować. Wiedzieliśmy, że ma bardzo poważne wady nerek ale to co go spotkało jest takie niesprawiedliwe. Urodził się z niewyksztalconym przełykiem, odbyt em z zatorem na dwunastnicy oraz z niewydolnymi płucami. Nasze kochanie tak bardzo walczyło o życie. Przetrwał 6 h operację ale niestety nerki nie funkcjonowały i zmarł. Tak bardzo mi go brakuje. Jego dotyku małych rączek i nóżek. Na rękach trzymałam go jedynie po smierci, w pokoju pożegnań. W moich snach czuje go ciepłego na rękach. Odganiam od siebie wspomnienie zimnego ciała mojego dziecka kiedy musiałam go ubrać. To takie straszne. Ciągle zadaje sobie pytanie dlaczego on dlatego nas to spotkało tak bardzo chciałam mieć dziecko. Tak bardzo go kocham i tak mi go brakuje. Nie umiem sobie z tym poradzić. Mam taką pustkę w sercu.

Odnośnik do komentarza

Droga Joasiu.
To będzie dla Was i całej rodziny bardzo trudny czas.Będziesz się czuć jak w czarnej dziurze z ktorej nie da się wyjść, a nawet nie ma po co, dla kogo.Zycie na parę miesięcy straci sens.Sama przez to przechodzilam więc wiem co piszę, a większość mam to potwierdzi.Nie ma słów pocieszenia.Poprostu trzeba przejść żałobie a potem powolutku, powolutku małymi kroczkami podnosić się po wojnie.Moje dziecko nie miało zadnych wad a zmarło we mnie.Nie znam tez przyczyny śmierci.Mówią że smutna statystyka która rujnuje życie.Trzymaj się ciepło i choć to żadne pocieszenie to będzie jeszcze czas że wyjdzie słońce, tylko takie inne, piękniejsze niż zwykle.
Sciskam z calego serducha.Trzymaj się.

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny przeczytałam wszystkie wpisy na tej stronie i chciałabym opisać swoją tragedię. W pażdzierniku kiedy byłam w 24 tc chyba w ciagu kilku dni podskoczyło mi cisnienie w moczu wyszło białko , w szpitalu byłam 3 dni i leki nie zadziałały, lekarze w Krakowie na Kopernika zdiagnozowali ostry stan przedrzucawkowy i zrobili mi cc.Moja córcia żyła 3 dni , Od tamtej pory minęło 2,5 miesiąca a ze mna jest coraz gorzej.Nie wróciłam do pracy bo uczę w szkole średniej i nie zniose tego huku i tych rozkapryszonych małolatów. Ostatnio mąż wziął ,mnie do psychiatry ale nie wiem po co. Nie mam juz sił znosić tego bólu,, gdyby nie mąż już dawno by mnie nie było na tym świecie bo każdego dnia załuję, że nie umarłam w szpitalu razem z moim dzieckiem.Nie potrafie bez niej żyć, to było moje jedyne pierwsze dziecko którego juz nie ma.Nie wisze po tym dla siebie zadnej nadziei ani ratunku,jak ktoś mi mówi,że jeszcze będzie w moim życiu dobrze robi mi się bardziej przykro bo sobie uswiadamiam ,że nikt tego nie rozumie a przecież bycie szczęśliwym po śmierci własnego dziecka jest po prostu niemozliwe

Dziewczyny od dwóch miesięcy co noc czytam tę stronę .Mnie spotkało to samo co Was.22 .10,2017 w 24 tc nagle podskoczyło mi ciśnienie na ponad 200 w szpitalu byłam 3 dni na lekach ale nie pomogły lekarze zdiagnozowali ostry stan przed rzucawkowego i zrobili mi cc, moja córcia Natalka urodziła się z 8 pkt i zmarła po trzech dniach. Od tamtej pory j

Odnośnik do komentarza

Droga Jolu. Ja 3 października br. urodziłam martwego synka w 22 tygodniu ciąży. Było to moje pierwsze dziecko, długo oczekiwane, upragnione i wywalczone dzięki in vitro. Do dnia dzisiejszego nie pozbierałam się po stracie synka i też żyje tylko dlatego, że mąż trzyma mnie przy życiu. Razem z moim synkiem umarła ogromna część mnie. W sercu została ogromna dziura, której nic nie zapełni. To co czuję nie da się opisać słowami, jest to ogromny ból i pustka. Ten ból zostanie do końca życia. Z czasem jedynie przyzwyczaiłam się do życia z bólem serca. Codziennie jestem na cmentarzu, codziennie myślę o Kacperku, codziennie z Nim rozmawiam. Teraz boli mocniej bo na 5 lutego miałam termin porodu. Czas radosnego oczekiwania jest czasem smutku, żalu i ogromnego bólu. Do pracy na razie nie wracam. Daję sobie czas by na dobre oswoić się z bólem i zebrać siły na kontakt z ludźmi. Nie mogłam w nocy spać, w dzień wszystko mnie denerwowało. Ale po lekach od psychiatry w koncu przesypiam większość nocy a w dzień jestem trochę spokojniejsza wewnetrznie, już mnie nie "telepie". Denerwuje mnie głupie gadanie bliskich czy dalszych znajomych że jestem jeszcze młoda, że jeszcze będę mieć dzieci - ja chciałam tego dziecka. W pracy zazdroszczą mi urlopu a ja wolałabym pracować byle moje dziecko żyło. Do szału doprowadzają mnie słowa, że będzie dobrze, że już minęło tyle czasu to pora się pozbierać, a po co tak codziennie na cmentarz, a po co tyle świeczek, a przecież to Aniołek to nie potrzebuje... Trzeba żyć dalej itp. Moja matka powiedziała że jak my byliśmy mali to im też było ciężko... Zabolało, że śmierć dziecka porównuje do ciężkich czasów. Niektórzy każą mi wyciągać wnioski, że po coś się to stało... Niby czego ma mnie nauczyć śmierć dziecka? Niby po co musiało umrzeć? Nie romumiem jak mogą tak bezmyślnie ranić mnie w imię pocieszenia... Już nie mówiąc o tym że każdy milknie jak tylko wspomnę coś o tym jak byłam w ciąży albo powiem coś o Kacperku. Tak jakby to był temat tabu. Albo jakby Go w ogóle nie było. Wkurza mnie to bardzo. Często płaczę, jest mi smutno i ogarnia mnie złość na cały świat za to że odebrał mi synka. Chodzę na terapię i jedyne co, to pomaga mi to przejść przez kolejne etapy żałoby. Wiem, że mam prawo mieć takie emocje i różne myśli i jest to naturalne mimo że ludzie dookoła mówią że już czas żyć normalnie. To nie prawda. Każdy potrzebuje przeżyć żałobę po swojemu i w swoim tempie i innym nic do tego. Poza tym już nigdy nic nie będzie takie jak kiedyś, już nigdy życie nie będzie normalne... Tęsknota za dzieckiem zawsze będzie, dziury w sercu nic nie załata, pustki nic nie wypełni a ból zawsze będzie- tylko z czasem nauczymy się z nim żyć. Jolu mocno Ciebie przytulam. Gdybyś chciała pogadać to pisz na priv.

"Śmierć dziecka... I dla matki żadne inne końce świata nie istnieją..."
marzec 2017 dwa Aniołki 4/5 tc
październik 2017 Aniołek Kacperek 22+1 tc
październik 2018 nasz cud Marcelek

maj 2020 Aniołek 8 tc

Odnośnik do komentarza

Jestem w tym samym miejscu co Ty,też na pierwszy tydzień lutego miałam termin porodu, którego nie bedzie. Czuje się dokładnie tak samo ,nie wiem co dalej po prostu nie wiem.Właśnie dzisiaj moja siostra powiedziała mi,że mogę mieć jeszcze dzieci i praktycznie wyrzuciłam ją z domu , bo dla innych tak to właśnie wyglada. "Aniołkowa Mamusiu"myślę,że jak będziemy się wspierać to będzie nam łatwiej, moje koleżanki z pracy ,których z resztą już nie chce mieć ,wypisują mi smsy ,że muszę sie ogarnąć , że życie przede mna,a ja nie mogę już nawet tego czytać bo ich jedyny problem to gdzie pojechać na wakacje albo jaka odchudzająca dietę zastosować.Życie jest po prostu straszne, nie potrafię wyjść z domu bo jak widze małe dziecko ,zwłaszcza dziewczynke to ból rozrywa mi serce dlatego siedzę w domu.Nie wiem kiedy jest noc a kiedy dzień, zresztą po co mam to teraz wiedzieć.

Dziewczyny od dwóch miesięcy co noc czytam tę stronę .Mnie spotkało to samo co Was.22 .10,2017 w 24 tc nagle podskoczyło mi ciśnienie na ponad 200 w szpitalu byłam 3 dni na lekach ale nie pomogły lekarze zdiagnozowali ostry stan przed rzucawkowego i zrobili mi cc, moja córcia Natalka urodziła się z 8 pkt i zmarła po trzech dniach. Od tamtej pory j

Odnośnik do komentarza

Jolu to normalne, że nic nas nie cieszy i nie chce nam się żyć. Bo jak tu żyć po stracie dziecka... Ale ten kto nie stracił ukochanego maluszka nigdy tego nie zrozumie... I czasem lepiej żeby ludzie nic nie mówili, niż ranili nas głupim gadaniem, które według nich jest pocieszeniem... Bo w obliczu takiej tragedii jaka nas spotkała żadne słowa nie pomogą i nikt nie zabierze nam tego bólu i nie przeżyje go za nas. Ja unikam ludzi a kontakty z rodziną ograniczam do minimum. Jedynie siostra wie co czuję bo sama straciła dziecko w 8 tygodniu ciąży. Na widok kobiet w ciąży czy z małymi dziećmi w wózku ściska mi serce a łzy same płyną z oczu...

"Śmierć dziecka... I dla matki żadne inne końce świata nie istnieją..."
marzec 2017 dwa Aniołki 4/5 tc
październik 2017 Aniołek Kacperek 22+1 tc
październik 2018 nasz cud Marcelek

maj 2020 Aniołek 8 tc

Odnośnik do komentarza

Jolu, AniolkowaMamusiu, bardzo Was ściskam, szkoda, że nas tu tak dużo; słowa znajomych czy rodziny ranią, ale ludzie po prostu nie wiedzą, jak się zachować w takich sytuacjach, że można rozmawiać o tym dziecku, że żadne pocieszanie nic nie da; ból po śmierci dziecka zostanie na zawsze, ale z czasem, uwierzcie mi, nie będzie tak bardzo nie do zniesienia, że nie będzie się chciało żyć. I będziecie się uśmiechać i będziecie szczęśliwe. Tak mi mówiła przyjaciółka po stracie dziecka, a ja jej nie wierzyłam - miała rację.
Jeśli macie siłę oglądać filmy na temat straty dziecka (mnie to pomagało), to polecam Między Światami z Nicole Kidman. Bardzo tam siebie odnalazłam, chociaż moja córka żyła 1 dzień, nie 5 lat.

Odnośnik do komentarza

Żałoba ma kilka etapów i musimy przejść przez każdy z tych etapów. Ja jestem w tym najtrudniejszym i najbardziej bolesnym etapie. I minie jeszcze sporo czasu zanim pogodzę się ze stratą Kacperka i zacznę pozornie żyć normalnie. Bo normalnie już nigdy nie będzie. Jak powiedziała mi moja terapeutka żałoba powinna trwać minimum 6 miesięcy a najlepiej rok, bo tyle czasu moja psychika potrzebuje by funkcjonować w miarę normalnie po stracie dziecka. Każda z nas by chciała by ten ból minął jak najszybciej ale nic na siłę, na to wszystko potrzeba czasu. Tylko tyle albo aż tyle. I jest to najgorszy i bolesny czas, ale wiem, że potrzebny. Polecam artykuł o etapach żałoby po stracie dziecka https://www.poronienie.pl/psychologia/zaloba/o-zalobie/zaloba-po-smierci-dziecka/
Miewam lepsze i gorsze dni. W czasie tych lepszych dni widząc słońce na niebie uśmiecham się, bo widzę że to mój Kacperek uśmiecha się do mnie, pada śnieg - pewno aniołki mają zabawę i sypią płatki śniegu, widzę uśmiechniętgo chłopczyka - pewno synek przez niego przesyła mi uśmiech. W ten sposób staram się jakoś przetrwać dzień i daje mi to siłę. To że moje dziecko jest wszędzie, wzięłam z "listu Aniołka do mamy" i innych wierszy, które znalazłam w sieci i które dają mi choć trochę siły by żyć. Postaram się je wrzucić w wolnej chwili.
W złe dni czuję smutek, złość, żal, poczucie ogromnej pustki, i wiele innych negatywnych uczuć, których nie potrafię nazwać. Wtedy nie chce mi się żyć. I mimo iż inni bardzo chcą bym już po 3 miesiącach zaczęła normalnie żyć ja przeżywam swoją żałobę w swój sposób i swoim tempie.
Ściskam Was wszystkie bardzo mocno.

"Śmierć dziecka... I dla matki żadne inne końce świata nie istnieją..."
marzec 2017 dwa Aniołki 4/5 tc
październik 2017 Aniołek Kacperek 22+1 tc
październik 2018 nasz cud Marcelek

maj 2020 Aniołek 8 tc

Odnośnik do komentarza
Gość Mama.Aniołka.27.10

To smutne ze jest nas aż tyle. Ja po smierci mojej coreczki nie moge sie pozbierac. Tesknie za nia bardzo, nie ma dnia ani godziny zebym o niej nie myślała. Moje życie straciło sens :-( nic nie jest i nie bedzie takie same, ogarneła mnie szara rzeczywistość. Nie raz ogarniaja mnie myśli po co ja żyje skoro nic mi juz nie zostało, nawet nie ma wspomnień, . Jak żyć skoro wszystko co miało dla nas sens odeszło w nieznane. Musimy jakoś żyć bez marzeń. . . Byle jak ale żyć

Odnośnik do komentarza

Myślałam że sobie radzę... Ale znów jestem na etapie "dajcie mi wszyscy święty spokój" . Na własne życzenie rozwalam to co było piękne. To już 18msc jak jestem "niepełna". "niekompletna". Straciłam część siebie. Znów mam problem żeby wyjść z domu, zamykam się. Izoluje...
Trzymajcie się ciepło

Odnośnik do komentarza
Gość Stracilam synka

U mnie tez juz minęło ponad rok od straty synka. Tez mam gorsze i lepsze dni. Nieraz nie mam ochoty z nikim rozmawiać najchętniej tylko bym płakała, ale są dni że jest w miarę dobrze wychodzę do znajomych. Ale caly czas jest ciężko i pewnie już zawsze będzie, bo straciłam część siebie i nigdy się z tym nie pogodze. Ciągle zadaje sobie pytanie dlaczgo mnie to spotkało.

Odnośnik do komentarza

Wszystkie sobie zadajemy to pytanie i już będziemy do końca życia.Od smierci mojej córeczki minęło dopiero 3 miesiące a ja nie wiem jak mam bez niej żyć do smierci, nie wiem.Wiem jedno,że nie poradzę sobie już w życiu z niczym. Dziewczyny nie wierzcie ludziom , kiedy mówią,że z czasem jest łatwiej , nie jest i nie będzie, Moja córeczka była dla mnie wszystkim , absolutnie wszystkim.Już całe życie będziemy zwłaszcza my matki się zastanawiać jakie byłoby nasze dziecko.Ja wiem,że inni tez przezywają stratę ,zwłaszcza nasi mężowie ale inaczej, nie tak strasznie jak my, uwierzcie mi.Mój mąż jest najlepszym człowiekiem jakiego znam ale jakiś czas temu powiedział mi, że gdyby stracił któreś ze starszych dzieci ( bo ma swoje z pierwszego małżeństwa) to przeżyłby to bardziej i pękło mi wtedy serce jeszcze bardziej bo uświadomiłam sobie,że tylko ja nie potrafie żyć bez mojego dziecka.Dla mnie najgorsze dni to te w których nie mam łez żeby płakać, wtedy ten straszny ból aż mnie dusi.Tak bardzo mi nas wszystkich żal ale nie mamy wyboru i musimy już tak cierpieć każdego dnia aż do śmierci i nic się nie zmieni , nikt ani nic nie uśmierzy tego bólu, który zabija człowieka każdego dnia z taką samą siłą.

Dziewczyny od dwóch miesięcy co noc czytam tę stronę .Mnie spotkało to samo co Was.22 .10,2017 w 24 tc nagle podskoczyło mi ciśnienie na ponad 200 w szpitalu byłam 3 dni na lekach ale nie pomogły lekarze zdiagnozowali ostry stan przed rzucawkowego i zrobili mi cc, moja córcia Natalka urodziła się z 8 pkt i zmarła po trzech dniach. Od tamtej pory j

Odnośnik do komentarza
Gość MamaMałegoAniołka

witam wszystkie mamusie..swoja historię opisywałam tu kilka miesięcy temu ale tak po krótce-tak jak i wy jestem mamą aniołeczka Natalii,nasza córeczka żyła tylko 17 dni-ogromny tętniak na głównej żyle mózgu i rozległ wylew IV stopnia po zabiegu nie dały za wygraną...powtarzam sobie tylko że takiego ślicznego aniołka brakowało tam w niebie...czy było mi ciężko po śmierci??cholernie...
teraz jest lepiej chociaż nie jest też jakoś fantastycznie..nie płacze już tak często jak wcześniej,małe dzieci w rodzinie traktuje jak swoje własne,do pracy wróciłam chętnie i od razu zastrzegłam że nie chcę żadnej taryfy ulgowej ze względu na to co się stało..i powiem wam że nie żałuje wcale że wróciłam..zmiana otoczenia dużo daje,można chociaż na jakis czas oderwać się myślami od codzienności dnia powszedniego którą mam w domu a chociaż na trochę zająć się myślami o czymś innym..z wami kochane aniołkowe mamy też tak bedzie..wszystko jest tylko kwestia czasu...z dnia na dzień będzie lepiej...niedługo mine rok od narodzin córki a my coraz częściej z mężem poruszamy temat kolejnego starania się o maluszka..coraz częściej śni mi się także że jestem w szpitalu i z brzuszkiem czekam na maluszka,albo że juz mam swoje szczęście przy sobie..niedawno nawet miałam sen że pakuje się już do domu a w nosidełku leży ubrany nasz synek..w tych samych ślicznych czarnych gęstych włoskach co córcia..wieżę że kiedyś tak będzie...życzę Wam kochane mamuśki abyście nie załamywały się..tam na górze mamy kogoś kto opiekuję się nami i jest przy nas w każdej chwili..w myślach mam ciągle słowa znalezione na jakimś innym forum-każdego dnia i każdej nocy,kiedy czujesz potrzebę przytulenia mnie mocno,wystarczy jeden pocałunek w niebo i będę blisko Ciebie.Tam na górze patrze na ciebie i widzę każdy twój uśmiech i każdą łzę.Pamiętaj zawsze jestem w pobliżu.Jestem aniołkiem w twoich oczach...szczęścia i wytrwałości w tym trudnym dla Nas wszystkich czasie..

Odnośnik do komentarza
Gość Stracilam synka

Piękne słowa. Ale cóż ból bedzie nam towarzyszył całe życie. U nnie już minęło prawie dwa lata po stracie syna ciągle o nim myślę zastanawiam się jak by to było gdyby on żył. A dzieci w rodzinie staram się unikać, strasznie się cieszę ze im się udało a,jednocześnie chce mi się płakać że ja nie jestem tak szczęśliwa. .

Odnośnik do komentarza

Każda z nas jest na innym etapie swojej tragedii. Jedna mama cierpi po śmierci swojego skarba już dwa lata , inna pół roku, takie jak ja dopiero trzy miesiące a gdzie tu do końca życia? nie wyobrażam sobie tego w tym momencie.Ja cały czas myślę,że jak nie miałam szansy żyć to może przynajmniej uda mi się w miarę szybko umrzeć i nie męczyć się do póznej starości, bo moje własne życie stało się teraz nie do zniesienia, tak jak Wasze. Też unikam kontaktu z dziećmi, na szczęście w mojej rodzinie dzieci ma tylko mój brat i na razie nie przywozi ich do mnie, ale wiem,że kiedyś to nastąpi. Uczę się nie zwracać uwagi na malutkie dzieciaczki w sklepie na ulicy i dziś po raz pierwszy się na taki widok nie rozpłakałam. Po prostu uświadomiłam sobie ,że żadne z tych dzieci nie jest moje, bo mojej małej już nie ma, wszystkie wiemy jak bardzo to boli.Myślę,że żeby jakoś przetrzymać to życie trzeba się jakimś sposobem zamienić w kamień ja wiem,że muszę za wszelką cenę tak zrobić bo inaczej nie dam rady. Dziś wieczorem kiedy się rozpłakałam mój mąż mnie przytulił i powiedział " Damy radę moje małe" ale ja w to nie wierze .jedne z nas dadzą moze jakoś rade a inne nie, to zależy od wielu czynników ( tak mi sie wydaje)może jak ma się dwadzieścia parę lat to tak ,ale jak 40 tak jak ja to już się człowiek nie pozbiera. My z mężem kupiliśmy działkę i po narodzinach córci mielismy zacząć budowę , bo mieliśmy takie swoje marzenie ,żeby mieć dziecko i wybudować taki malutki domek w , którym bylibyśmy najszczęśliwsi na świecie.Po śmierci naszej córci doszliśmy do wniosku,że już nie znajdziemy w sobie siły ,żeby budować dom, w którym nie będzie naszego ukochanego dziecka. Ja w swoim sercu czuję,że już sobie z niczym w życiu nie poradzę.

Dziewczyny od dwóch miesięcy co noc czytam tę stronę .Mnie spotkało to samo co Was.22 .10,2017 w 24 tc nagle podskoczyło mi ciśnienie na ponad 200 w szpitalu byłam 3 dni na lekach ale nie pomogły lekarze zdiagnozowali ostry stan przed rzucawkowego i zrobili mi cc, moja córcia Natalka urodziła się z 8 pkt i zmarła po trzech dniach. Od tamtej pory j

Odnośnik do komentarza
Gość Stracilam synka

Dobrze powiedziane ze trzeba być jak kamień. Ja,właśnie tak robię uśmiecham się do ludzi udaję że wszystko jest doborze, ale tak nie jest i nigdy nie będzie. Po prostu zakładam maskę, żeby nikt nie zauważył że jest mi bardzo ciężko. A jak jestem sama to ciągle płacze i myślę dlaczgo mnie to spotkało? co ja zawinilam?.. Ciągle sobie powtarzam nie tak miało być moje życie miało wyglądać inaczej. Nic mnie nie cieszy. Też buduję z mężem dom. Wszystko mialo być gotowe dla małego. Ale po jego śmierci nic nie robimy , nie mam dla kogo. Można powiedzieć że moje życie po śmierci synka sie zatrzymało. Nie mam siły i ochoty na,nic. Każdy powtarzał że z czasem będzie lepiej, czas leczy rany. Ale tak nie jest czas przyzwyczaja nas do bólu.

Odnośnik do komentarza

Odkąd umarło moje dziecko nie mam sił żyć i już dłużej tego nie zniose, jedyne co mnie jeszcze powstrzymuje to mysl o mężu ale on sobie da rade,będzie musiał,żyje bez mojej malutkiej dopiero trzy miesiące i wiem,że nie przeżyje bez niej życia , już to wiem.

Dziewczyny od dwóch miesięcy co noc czytam tę stronę .Mnie spotkało to samo co Was.22 .10,2017 w 24 tc nagle podskoczyło mi ciśnienie na ponad 200 w szpitalu byłam 3 dni na lekach ale nie pomogły lekarze zdiagnozowali ostry stan przed rzucawkowego i zrobili mi cc, moja córcia Natalka urodziła się z 8 pkt i zmarła po trzech dniach. Od tamtej pory j

Odnośnik do komentarza

MEGI 86. Doceniam,że chcesz mnie pocieszyć ale ja wiem ,że juz nigdy nie będę szczęsliwa, już byłam, jak w ogóle mozna myśleć ,że będzie sie szczęsliwym po czymś takim? I nawet nie o to chodzi , ja nie myśle o sobie i własnym życiu , naprawdę jest mi ono teraz takim strasznym ciężarem ,że tylko śmierć mnie od tego uwolni.Dla mnie tak straszna jest mysl,że moja córcia nie miała zadnych szans na życie i to mnie tak strasznie dreczy,że żyć mi nie daje. Chwilami popadam w jakiś obłęd i wydaje mi się,że nigdy się z tym nie uporam. Okazało się,że znam osobiście dwie dziewczyny , które tak jak my straciły dzieci. Jedna z nich , nawet z nią pracuje po czterech miesiącach od śmierci córci- Julci zaszła w ciążę i jak zadzwoniłam do niej któregoś wieczora cała w rozpaczy to powiedziała mi,że jest jej ciężko w czasie świąt i to wszystko , dla mnie to było straszne, jak matka po śmierci dziecka może tak powiedzieć nawet jak minęło 13 lat?Druga moja koleżanka straciła córeczkę 4,5 roku temu do tego momentu są w całkowitej rozsypce oboje z mężem. To jest tak straszna tragedia,że jedni się podniosą a drudzy nigdy. Ja to wiem i czuje, że do dnia śmierci się nie pozbieram bo bez mojej córci już nic nie ma i nie będzie miało znaczenia.

Dziewczyny od dwóch miesięcy co noc czytam tę stronę .Mnie spotkało to samo co Was.22 .10,2017 w 24 tc nagle podskoczyło mi ciśnienie na ponad 200 w szpitalu byłam 3 dni na lekach ale nie pomogły lekarze zdiagnozowali ostry stan przed rzucawkowego i zrobili mi cc, moja córcia Natalka urodziła się z 8 pkt i zmarła po trzech dniach. Od tamtej pory j

Odnośnik do komentarza
Gość Stracilam synka

Zawsze będzie nam ciężko, ale trzeba żyć dalej. Masz męża ktory Cię bardzo kocha dla niego Jola12 Musisz żyć.Trzeba wierzyć że los się jeszcze odwróci . Wiem nigdy już dobrze nie będzie , ale trzeba się pozbierać i żyć. Z dnia na dzien jest coraz lepiej człowiek się przyzwyczaja do tego wszystkiego. Nigdy nie zapomnę o moim aniołku. Już nigdy nie będę taka sama jak wcześniej

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...