Skocz do zawartości
Forum

Aniołkowa Mamusia

Użytkownik
  • Postów

    135
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez Aniołkowa Mamusia

  1. Uff znalazłam Was. Zaglądam od czasu do czasu i mocno się zdziwiłam, że nagle nie ma wątku... U nas już 2 miesiące za nami. Nawet nie wiem kiedy to zleciało. Walczymy z kolkami u Julci, wzmorzonym napięciem i zazdrością i buntem Marcelka. Na szczęście bunt maleje. Od czwartku siedzimy na kwarantannie bo ciocia ze żłobka młodego ma koronowirusa. Dobrze że mamy balkon bo idzie w domu zwariować. Byle do soboty. Poza tym czekamy na przezciemiączkowe usg głowy i szwów, bo mamy w maju i zobaczymy co dalej czy operacja czy obserwujemy. Poza tym naczyniak na łopatce rośnie i jest wypukły ale na razie maść nam lekarz dał i ma się zmniejszyć a naczyniaka na głowie na razie nie ruszać bo płaski. Do tego przepuklina pępkowa ale działamy plastrami. Dziewczyny które skarżą się w ciąży lub po na bóle kręgosłupa, polecam wizytę u fizjoterapeuty osteopaty. Potrafią zdziałać cuda. Ja mam kręgosłup ruine i 2 tygodnie po porodzie nie byłam w stanie chodzić, tak mi ból szedł z kręgosłupa do nogi. Okazało się że mam zblokowaną miednicę limfą plus napięcia z ciąży. Pozdrawiam
  2. Przy tak dużych wartościach beta już tak szybko nie przyrasta. Najbardziej miarodajne na tym etapie ciąży będzie usg. Wg ostatniej miesiączki powinno już być widać zarodek i serduszko.
  3. Tak. Poinformuj dentyste że możesz być w ciąży i poproś o bezpieczne znieczulenie. Są takie dla kobiet w ciąży.
  4. Według ulotki: "Jak stosować szczepionkę PENTAXIM Dawkowanie Szczepionkę stosuje się u dzieci od ukończenia 6. tygodnia życia.Szczepienie pierwotne: 3 wstrzyknięcia podane w odstępach 1 do 2 miesięcy. Dawka uzupełniająca: 1 wstrzyknięcie po roku po trzeciej dawce szczepienia pierwotnego, zwykle pomiędzy 16. a 18. miesiącem życia. Pominięcie jednej dawki szczepionki PENTAXIM W razie pominięcia jednej dawki szczepionki, należy poinformować lekarza, który zdecyduje kiedy podać pominiętą dawkę. Należy upewnić się, że dziecko otrzymało pełny cykl szczepienia, w przeciwnym razie ochrona może być nieskuteczna. Zadzwoń do swojego pediatry i się upomnij. Sami rzadko pilnują szczepień. W rodzica interesie jest żeby pilnować szczepień.
  5. Ejerina a robiłaś test obciążenia glukozą? Wiadomo że w ciąży ma się zachcianki ale nie należy im aż tak bardzo ulegać. Nadmiar słodyczy w ciąży i złe odżywianie skutkuje nie tylko nadmiarem zbędnych kilogramów ale jest szkodliwe dla dziecka. Zamiast słodyczy jedz suszone owoce, orzechy, migdały, dużo warzyw, kasz, pełnoziarnistego pieczywa, odpowiednią ilość białka i tłuszczy ale tych zdrowych. Jeśli chodzi o odchudzanie po porodzie to też nie wcześniej niż 6 miesięcy po jeśli karmisz piersią. Im dłużej będziesz karmić tym łatwiej będzie zrzucić zbędne kg. Jeśli sama nie dasz rady skomponować sobie diety na czas ciąży i po porodzie (1800 kcal wystarczy) to może warto wybrać się do dietetyka. Ja w pierwszej ciąży którą straciłam w 23 tygodniu przytyłam 4 kg, w drugiej 6kg przez całą ciążę bo miałam cukrzycę i byłam na diecie 1500 kcal i zero słodyczy w postaci batoników itp. Uwielbiam słodycze ale w ciąży zastąpiłam je jogurtem naturalnym z owocami i płatkami owsianymi, czasami batonik serowy i herbatnik jako podwieczorek. Łatwo nie było ale dla mnie zdrowie dziecka było najważniejsze. Co do piersi to sprawa indywidualna. W czasie ciąży i później należy stosować odpowiednie kosmetyki dla kobiet w ciąży i karmiących. Poza tym ciało zmienia się i nie zawsze będzie takie jak przed ciążą...
  6. Ja stosowałam DERMEDIC SUNBRELLA BABY SPF50 mleczko. Kupowałam w aptece. Jest od 1 miesiąca życia. Skład też bardzo fajny. Teraz tej samej firmy stosuje spray ale młody niedługo 2 lata ma. Mleczko jest z prekursorem witaminy D. Dla takich maluszków lepiej kupić coś drożdżego ale w aptece. Na allegro też widziałam że można je kupić.
  7. Ze spokojem. To też moje pierwsze dziecko ziemskie. Czworo Aniołków.... Nikt wszystkiego nie wie. Z czasem się uczymy naszych dzieci. Ja na początku biegałam co chwilę do lekarza z młodym jak miał katar kaszel. Akurat poszedł do żłobka na jesień a do tego czwórki mu szły i to 4 na raz. Pediatra się śmiała że z czasem zacznę odróżniać przeziębienie od ząbkowania. I faktycznie mniej się później widywałyśmy. A próbowałaś DENTINOX? Ja przy gorszych dniach smarowałam synkowi. Często anaftal baby bo miał fajną szczoteczkę i młody lubił jak mu tym smarowałam.
  8. Każde dziecko inaczej przechodzi ząbkowanie i niestety jest to trudny czas dla dziecka i rodziców. Niestety jest to proces dość długi zwłaszcza że troszkę tych zębów jest do wyjścia. Mój synek pierwsze ząbki przeszedł dość łagodnie. Najgorsze były trzonowce. Szły 4 na raz i przez 3 miesiące się męczył. Zresztą większość u niego szła po kilka na raz. Do tego infekcje co chwilę łapał. My stosowaliśmy żele a jak było bardzo źle to i leki przeciwbólowe co kilka dni. Skorzystaj z porady pediatry nawet tej telefonicznej. Na pewno doradzi co stosować na ząbkowanie. Może jakiś silniejszy żel na receptę.
  9. Ulewanie może być spowodowane refluksem. Mój synek jakoś 2 tygodnie po urodzeniu zaczął bardzo dużo ulewać. Trwało to dość długo bo do 6 msc. Teraz ma prawie 8 msc i czasami jeszcze uleje. Do łóżeczka kupiliśmy mu poduszkę klinek, po jedzeniu nosiłam aż mu się odbiło a i tak ulewał. Pediatra uspokajała że skoro prawidłowo przybiera na wadze to nie ma się czym martwić. Po prostu niektóre niemowlaki ulewają i jest to spowodowane refluksem i do 12 msc powinno minąć. Owszem było to uciążliwe bo co chwilę nas i siebie brudzil ale z czasem jak w 5 msc zaczął jeść stałe posiłki to i ulewanie się zmniejszalo.
  10. Ann tak jak już wcześniej tutaj wszyscy napisali, tak zachowuje się 7 miesięczne niemowlę. Mój za tydzień kończy 8 miesięcy. Też ogląda zabawki, drapie wszystko co się da, rzuca się po łóżeczku jak zasypia, ma to co go śmieszyło miesiąc czy dwa temu teraz go nudzi, miewa tzw stany zawieszenia że patrzy gdzieś przed siebie i na nic nie reaguje, macha do kogoś rączką choć w domu tylko ja jestem. Ale wtedy tłumaczymy z M że to do braciszka Aniołka... Pociera raczkami uszka, buzie... Dziś wyszedł mu pierwszy ząbek. Z tego co opisalas to ja nie widzę cech autyzmu. Ale jeśli Cię to uspokoi to skonsultuj to z neurologiem. A co pediatra na ten temat powiedział?
  11. Ja 3 października 2017 r. urodziłam sn synka w 22+1 tygodniu ciąży. Zmarł w trakcie porodu. Aktualnie jestem w 38+1 tygodniu ciąży. Mam cukrzycę ciążową, od 31 tygodnia leżałam bo z dnia na dzień skróciła się szyjka i w szpitalu dostałam sterydy na rozwój płucek synka bo groził mi poród przedwczesny. Jak widać mały nadal siedzi w brzuszku. Od tygodnia mam 3 cm rozwarcie. Ale już w 7 miesiącu ciąży rozmawiałam z moim ginekologiem o porodzie i wprost powiedziałam że nie wyobrażam sobie rodzić siłami natury bo dla mnie to traumatyczne przeżycie i dla mnie poród sn = śmierć dziecka. Lekarz stwierdził że nie widzi potrzeby bym musiała przez to przechodzić i wysłał do psychiatry. Mam zaświadczenie i spokojnie śpię. No prawie spokojnie bo od prawie 2 miesięcy w stanie gotowości bo nie wiem kiedy mały uzna że to już czas. Zobaczymy czy wytrzyma do 31 października bo na wtedy mam wyznaczony termin cesarki.
  12. Weronika idź do psychiatry, opowiedz jak wyglądał poród i powiedz wprost, że boisz się ponownie przez to przechodzić. Dostaniesz zaswiadczenie o wskazaniach do cesarskiego ciecia.
  13. Doskonale Cię rozumiem bo w 3 października 2017 roku w 22+1 tygodniu ciąży urodziłam synka, niestety zmarł w trakcie porodu. Teraz jestem w 26 tygodniu ciąży z drugim synkiem i od samego początku bardzo się bałam. Przez pierwsze miesiące co 2 tygodnie byłam na wizycie bo się bałam. I z listą pytań. Spokojny i optymistycznie nastawiony mąż to skarb. Mój też powtarza, że tym razem musi być dobrze. Wiem że to trudne ale staraj się zająć czymś myśli. Jeśli na usg prenatalnym wyszło wszystko dobrze to uszy do góry. Dzidzia ma się dobrze i potrzebuje spokojnej mamy. Aniołek którego straciłaś na pewno nad wami czuwa.
  14. Wody płodowe chronią maluszka przed wstrzasami, uszkodzeniami, utrzymują stałą temperaturę itp. Więc spokojnie. Aczkolwiek zachowanie lekarza pozostawia wiele do życzenia... Nie widział dobrze przez powłoki brzuszne to mógł zrobić usg dopochwowo a nie sprawiać Ci ból. Ja z pustym pecherzem miałam robione i wszystko widział jak trzeba a resztę dopatrzył usg dopochwowo.
  15. A Ty nie mów, że matki które po śmierci dziecka chcą żyć i potrafią żyć są nieludzkie! To że Ty nie korzystasz z pomocy psychologa to Twoja sprawa ale nie pisz, że to nie pomaga. Jak jest dobry psycholog to pomaga. Ale na pomoc innych trzeba się otworzyć. A Ty wolisz zamknąć się ze swoim bólem i nawet nie chcesz pomocy bo wolisz cierpieć. Więc jak ma Ci cokolwiek pomóc skoro tego nie chcesz? Każda z nas ma prawo przeżywać śmierć dziecka na swoj sposób. Jedne będą uważały, że nie ma życia po śmierci dziecka a inne że jest i będą żyć. Ja wybrałam życie ale do końca mych dni będę żyć w bólu, który kryje się za każdą radością. I nie uważam że coś ze mną nie tak. Ty wolisz pielęgnować cierpienie - proszę bardzo. Twój wybór. Ja to szanuję. Ale nie oceniaj i nie krytykuj tych Mam które potrafią żyć po śmierci dziecka. Żadna z nas nie zabiła dziecka ani nie porzuciła. Nasze dzieci umarły i nie mamy na to wpływu. I nie rozumiem skąd tyle w was nienawiści do Mam które chcą żyć mimo bólu i potrafią się cieszyć z małych rzeczy?
  16. ~Jak nie oceniaj ludzi według swojej miary. Każdy inaczej przeżywa śmierć dziecka. Ja w październiku urodziłam martwego synka. Codziennie za Nim tęsknię, codziennie jestem na cmentarzu. To że ktoś jest młody nie znaczy że jest mniej dojrzały. Bo uważam że to właśnie dojrzały człowiek jest w stanie żyć po śmierci dziecka. Dojrzały i silny człowiek nie zamyka się ze swoją żałobą tylko szuka pomocy i chce żyć nawet jak cholernie boli. Ja mimo bólu chcę żyć dla mojego Aniołka, bo On też chciałby żebym żyła, żebym mimo wszystko była szczęśliwa. I jest to możliwe. A ból pozostanie do końca życia. Z czasem nauczyłam się z nim żyć. I nie widzę nic złego w tym że żyje, że potrafię się śmiać, żartować, cieszyć się. Forum jest po to by się wspierać a nie oceniać i krytykować innych za to że potrafią żyć po śmierci dziecka, bo dla żadnej z nas nie jest to łatwe.
  17. ~Jak nie oceniaj ludzi według swojej miary. Każdy inaczej przeżywa śmierć dziecka. Ja w październiku urodziłam martwego synka. Codziennie za Nim tęsknię, codziennie jestem na cmentarzu. To że ktoś jest młody nie znaczy że jest mniej dojrzały. Bo uważam że to właśnie dojrzały człowiek jest w stanie żyć po śmierci dziecka. Dojrzały i silny człowiek nie zamyka się ze swoją żałobą tylko szuka pomocy i chce żyć nawet jak cholernie boli. Ja mimo bólu chcę żyć dla mojego Aniołka, bo On też chciałby żebym żyła, żebym mimo wszysyko była szczęśliwa. I jest to możliwe. A ból pozostanie do końca życia. Z czasem nauczyłam się z nim żyć. I nie widzę nic złego w tym że żyje, że potrafię się śmiać, żartować, cieszyć się. Forum jest po to by się wspierać a nie oceniać i krytykować innych za to że potrafią żyć po śmierci dziecka, bo dla żadnej z nas nie jest to łatwe.
  18. Wczoraj minęło 7 miesięcy od śmierci mojego synka. Od 4 miesięcy miał być z nami... Żal, złość i rozpacz wypaliły się, spełniły swoją rolę. Pozostał smutek, tęsknota i ból. I zawsze już będą. Z czasem nauczyłam się z nimi żyć. I mimo tego, są piękne dni i chwile, cieszę się z małych rzeczy. Jest to radość za która kryje się smutek ale jest radość. Dużo pomaga mi terapia, swoje dorzucił też mój Aniołek przyprowadzając Nowe Życie do mojego brzuszka. Jestem mamą dwójki dzieci. W tym jedno z nich jest Aniołkiem. I kocham ich najbardziej na świecie. I jest życie po śmierci dziecka. Od nas zależy jakie ono będzie.
  19. Jest życie po śmierci dziecka. Jesteśmy innymi ludźmi, życie nie jest już takie samo ale jest. Ból i smutek zostanie do końca życia ale można nauczyć się z nim żyć. Powoli, małymi krokami ale można się tego nauczyć. Mi pomaga terapia ale u pani psycholog, która na codzień ma do czynienia z kobietami które tracą dzieci. Poprzednia psycholog nie była w stanie mi pomóc. Pomagała na chwilę. Dopiero ta pani psycholog wie o czym mówię, potrafi ze mną rozmawiać i uczy mnie jak żyć z bólem serca po śmierci dziecka. Zwłaszcza teraz gdy radość przeplata się ze smutkiem i tęsknotą. Od kilku tygodni Kacperek miał już być z nami, okazało się że od kilku tygodni jest we mnie maleńkie życie... Codziennie prosiłam synka by jak uzna że jesteśmy gotowi żeby przyprowadził takiego Aniołka, który może zamieszkać z nami na ziemi. Nie spodziewałam się, że to będzie tak szybko. Istny cud, bo na naturalną ciążę lekarze dawali nikłe szanse. I jest radość, jest strach, czy z maleństwem wszystko ok. Ale jest też smutek i tęsknota za Kacperkiem. Ale tak sobie myślę, że Kacperek nie mógł już patrzeć jak cierpię, bardzo chciał bym żyła dalej. I przyprowadził aniołka... Nasz mały cud... Ale to nie sprawiło że nagle żałoba minęła. Ona jest dalej. I jeszcze długo będzie się przeplatać z radością z nowego życia...
  20. Po śmierci synka znalazłam wiersze, które podtrzymywały mnie na duchu. "Dzień z życia Aniołka Pamiętam jak to było. Ktoś mnie łaskotał a potem…a potem już tak chciałem wyjść…tam do Was i wyciągnęli mnie, ale tatuś się odwrócił, a Ty Mamo płakałaś. Dotknąłem policzków Twoich – zapłakałaś mocniej, chciałem przytulić tatusia, ale się tylko skulił… Dlaczego? Chciałem krzyczeć, bo byłem blisko, ale nie widzieliście. A moje pieszczoty sprawiały Wam ból. Wtedy przyszła po mnie… Nie przedstawiła się.. zabrała na chmurkę i pogłaskała po główce. Powiedziała, że jeszcze troszkę i mnie zobaczycie, i będziemy się uśmiechać. Powiedziała, że nauczy mnie wszystkiego. Zapytałem, dlaczego jestem tutaj. Podobno wszystkie dzieci wracają na chmurki, kiedy ich skrzydełka są zbyt duże. To znaczy, że jeszcze nasze duszyczki nie są gotowe, by zejść na ziemię, by stawić czoło trudom codzienności. Mądre słowa, za dużo… Zasnąłem. Kilkanaście minut później obudziła mnie. Powiedziała, że czas na lekcje. Zabrała mnie do Was. Zabawne, ale byliście już w domku. Nadal płakaliście. Byłem zły. Tak zły, że tyle bólu, że tęsknicie do mnie a ja do Was, choć się nie widzimy. Moja nauczycielka wyjaśniła, że nie mogę się denerwować. Tak właśnie sprawiam, że bardziej boli, że moja cierpliwość nauczy Was uśmiechu i że kiedyś się spotkamy. Podglądam Was co kilka minut. Patrzę, jak się bawicie z moim rodzeństwem. Zazdroszczę. Ale kocham Was wszystkich. Dla Was płyną dni, miesiące, lata. A dla mnie to sekundy, minuty, godziny. Tak wolno. Ale postanowiłem zamrugać. Mrugnąłem oczkiem. Uśmiechnęłaś się! Zobaczyłaś ten błysk Słońca i uśmiechnęłaś się do mnie. Tata też! Te dwa ciepłe uśmiechy tulę do serduszka, tulę mocno. Teraz błyskam co kilka minut i się uśmiechacie. Czasem do nieba, czasem do dzieci, czasem do siebie, a ja chowam to i podglądam Wasze spokojne życie. Przyszła…przyszła i powiedziała, że mamy ważne zadanie… Pokazała mi samotnego zapłakanego Aniołka. Kazała zabrać za rączkę. Powiedziała, że minęło dość minut i muszę zaprowadzić maleństwo do Twojego brzuszka. Że ma już dość słabiutkie skrzydełka i może zejść i że potrzeba mu ciepła. Nigdy nie zapomnę tej godziny. Dla Ciebie minęły wieki i wiem, że nadal pamiętacie… Zobaczyłaś dwie kreseczki… Płakałaś. Ty, Tatuś.. płakaliście razem. A ja stałem przy Was i głaskałem brzuszek uspokajając. Już czas…Poczujesz ruchy. Idę połaskotać brzuszek. Gili gili Auć kopie Gili gili Auć znowu kopie. Och jak cudownie! Tulę, głaszcze, a Wy się śmiejecie. To ciepło z Waszej radości sprawia, że mogą fruwać wysoko. Och minęło kilka sekund Oj!!! Zapomniałem Mamusiu! Znowu płaczecie. Mamusiu nie… Przepraszam, już łaskocze, już maleństwo kopie. Nic nam nie jest. Nic Wam nie jest. No gili gili gili gil I wielki kopniak Ufff Uspokoiliście się… Tak przewędrowałem z Wami w moim świecie minuty, a w Waszym miesiące i lata. Już czas wyjść, już przychodzę i budzę maleństwo, a ty czujesz pierwsze skurcze. Cierpisz… ale jednocześnie cieszysz się. Głaszczę Ciebie, by mniej bolało. Wołam Maleństwo, by szybciej wyszło. Jest! Po tylu godzinach się wydostało, choć dla mnie to tylko mgnienie… Od tej pory mogę tylko Was obserwować, mrugać Wam, a czasem szeptać. Wiem, że pamiętacie. Jeśli znowu będę musiał zaprowadzić Aniołka do Twego brzuszka, by przemieniło się w maleństwo, będę bliżej. Jeśli nie, będę czuwać, aż minął moje 24 godziny i lata Waszego życia Przyjdę wtedy do Was i przytulę. Przyjdę i powiem, jak tęskniłem, i wtedy znowu się dotkniemy. Bez łez, bez żalu. A teraz tylko spoglądam z uśmiechem i już nie zazdroszczę, bo choć nie mogę Was dotykać, to mogę pilnować, by nic Wam się nie stało. Kocham Was. Każdy błysk słońca, każdy szum drzewa, każda kropla rosy, każdy raz, gdy zatrzymujecie się i zachwycacie światem, to moje wyszeptane kocham do Was…" .............................................................................................. "Nie płacz kochana Mamo Ja patrzę na Ciebie co rano. Jak tylko oczka otworzę I skrzydła anielskie rozłożę To zaraz lecę do Ciebie Pomimo, że jestem tu- w Niebie Lecę, by Ciebie utulić, Do serca mego przytulić Głaskać Twe włosy rozwiane I skleić serce złamane. I znajdziesz mnie w listku na drzewie I wiatru ciepłym powiewie I w jasnym słońca promieniu I w ptaku co siadł na ramieniu. W tatrach i szumie morza W tęczy łuku, barwnym jak zorza W tatusia czułym uścisku Bo jestem tak bardzo blisko… I śpiewam Ci liści szelestem I kocham – przy Tobie jestem W zachodzie i wschodzie słońca Ja będę z Tobą do końca…" .................................................................................... "Kochana mamo, wiem, że mnie nie widzisz, nie słyszysz i nie możesz dotknąć. Ale ja jestem...istnieję ...w Twoim życiu, snach, w Twoim sercu...Istnieję. Kiedy byłem tam na dole, w Twoim ciepłym brzuchu, godzinami zastanawiałem się, jak to będzie kiedy będę już przy Tobie, w tym miejscu o którym opowiadałaś gładząc się po brzuchu wieczorami kiedy chyba nie mogłaś zasnąć. Ja wsłuchany w Twoje opowieści i kojący głos chłonąłem każde słowo, każdą informację, a potem cichutko, że by Cię nie obudzić, kiedy wreszcie zasypiałaś...marzyłem. Wyobrażałem sobie te wszystkie cudowne miejsca i Ciebie, jak wyglądasz... Patrzyłem na swoje dziwne nóżki i rączki u których nie wiem czemu było po dziesięć palców i zastanawiałem się czy jestem do Ciebie podobny. Chyba nie – myślałem – bo Ty pewnie jesteś piękna, a ja taki dziwny.. pomarszczony...no i po co mi te dziesięć palców? A potem się wszystko jednego dnia zmieniło. Płakałaś głośno głaszcząc brzuch i już nie było opowieści. "To nie może być prawda" -mówiłaś godzinami. Słuchałem teraz jak płaczesz, krzyczysz, prosisz i błagasz.. A ja nie wiedziałem o co i dlaczego? Chciałem Cię bardzo pocieszyć więc wywracałem fikołki, żebyś poczuła, że ja tu jestem i Cię kocham. Ale wtedy ty płakałaś jeszcze bardziej. A potem nadszedł tez straszny dzień. Zobaczyłem, że ktoś świeci mi po oczach, straszne światło wpadło w głąb Ciebie. I nagłe wszystko zrobiło się czarne. A mnie coś wyciągnęło. I zrobiło się cicho. Ktoś trzymał mnie na rękach, ale to nie byłaś Ty. A potem usnąłem i kiedy otworzyłem oczy, wszystko wokoło mnie zalewał błękit we wszystkich odcieniach. Byłem ten sam, mały pomarszczony, z dziesięcioma palcami u rąk. Ale Ciebie nigdzie nie było. Obok mnie siedział mały rudy chłopczyk. Witaj – powiedział i uśmiechnął się do mnie. Gdzie moja mama? - zapytałem. On wtedy opowiedział mi wszystko. Że nie każde dziecko trafia do swoich rodziców. Że to nie ma związku z tym jak bardzo mnie chcieli i kochali, że teraz tu jest moje miejsce, pośród innych małych Aniołków. Że będzie mi teraz Ciebie Mamo brakowało, ale musimy oboje nauczyć się żyć bez siebie. I musiałem nauczyć się tak żyć. Nie, nie było mi łatwo. Płakałem tak jak Ty. I cierpiałem tak jak Ty. Ale jest mi tu naprawdę dobrze. Mam tu wielu przyjaciół, wiele zabawy i radości. Ale nie szalejemy całymi dniami na łące, mamo. Pomagamy starszym ludziom przeprowadzić ich na spotkanie tu w niebie. Znajdujemy ich rodziny, mężów, dzieci, żeby mogli się spotkać tu w niebie. Możesz być ze mnie dumna, mamo. Jestem grzecznym Aniołkiem, naprawdę. No...czasami tylko robimy sobie psikusy i troszkę rozrabiamy.. Wiesz kiedy się tu znalazłem jeden Aniołek, mój Przyjaciel wytłumaczył mi że nie mogę się skontaktować z Tobą osobiście. Czasem tylko wolno mi pojawić się w Twoich snach ...nic więcej. Ostatnio jednak zacząłem się robić przeźroczysty. I skrzydełka mi nie działają tak jak kiedyś. Mój Przyjaciel popatrzył na mnie smutny i...zabrał mnie na ziemię. Usiedliśmy na białym krzyżu i nagle Cię zobaczyłem. Wiedziałem że to Ty. Poznałem Twój głos. Stałaś tam w deszczu i płakałaś. Powtarzałaś że bardzo cierpisz...tęsknisz... Przyjaciel popatrzył na moje skrzydełka i powiedział że musimy coś z tym zrobić, bo nie możesz tak dalej cierpieć. Musisz żyć, bo wobec Ciebie jest jeszcze wiele planów. Bo są gdzieś dzieci którym musisz pomóc przejść przez życie i otoczyć je miłością tak wielką, jak tą która powoduje teraz Twój wielki ból. Więc piszę, mamo ten list. Pierwszy i ostatni. Musisz wziąć się w garść, uśmiechać,żyć. Ja Cię bardzo mocno kocham i wiem że to z mojego powodu płaczesz ale tak nie można. Każda Twoja łza powoduje, że moje skrzydełka znikają. Kiedy Ty się poddasz, ja też zniknę. Tu na górze istnieję dzięki tobie i Twoim myślom o mnie. Ale tylko tym dobrym myślom. Mamo uśmiechaj się częściej. Każdy Twój uśmiech to dla mnie radosna chwila. Dzięki Tobie mogę jeszcze zrobić tyle dobrego. Proszę, mamo, żyj dalej. Nie jesteś sama ...pamiętaj o tym. Nie smuć się bo smutek powoduje, że znikam. Pamiętaj, że ja jestem cały czas przy tobie. Kocham Cię mamo..."
  21. Taka byłam wczoraj podbudowana po rozmowie z Panią psycholog. Ale nastał kolejny dzień i znowu czarna otchłań bólu i złości i żalu i smutku i poczucia beznadziei... Moje małżeństwo po 4 latach się rozpada. Mąż kompletnie mnie nie rozumie, ciągle się kłócimy. Niedługo nie będzie co zbierać ani po mnie ani po naszym związku... I dziś doszłam do wniosku że mam to w dupie... Na niczym mi już nie zależy, tylko na tym żeby przestało boleć...
  22. Z czasem zamiast lepiej mi jest gorzej. Od dnia planowego terminu porodu posypałam się kompletnie. Nic mi się nie chce, na nic nie mam siły, z domu nie wychodzę, jedynie do samochodu jak mąż wraca z pracy bo jedziemy do Kacperka na cmentarz. Jestem chodzącą tykającą bombą. Z byle powodu wybucham złością, potem płaczem. Mąż ma mnie dość. Ja siebie też. Nie mam już siły, te wszystkie emicje: złość, żal, smutek, pustka i wiele innych przygniata mnie. A już małymi kroczkami szłam do przodu, powoli uczyłam się żyć z tym bólem, bez połowy serca, które mi wyrwało z dniem śmierci synka... Po 4 miesiącach od jego śmierci wszystko wróciło i boli potwornie. Leki przestały na mnie działać. Psychiatra chciała zamknąć w szpitalu bo twierdzi że żałoba połączyła się z depresją. Na szpital się nie zgodziłam. Bo nie wyobrażam sobie dnia bez odwiedzin synka na cmentarzu. Dziś ostatkiem sił poszłam do szpitala na oddział gdzie rodziłam i wtedy rozmawiała z nami pani psycholog. Poprosiłam żeby ją znalazły i mi pomogli bo nie daję rady. Nie znałam jej nazwiska a wygląd jak przez mgłę pamiętałam. Panie położne uspokoiły mnie i kazały zaczekać, bo będą szukać tej pani dla mnie. I znalazły. Przez godzinę wyłam z bólu. Cierpliwie słuchała, zadawała pytania. Obiecała pomóc. Już pomogła bo wychodząc ze szpitala po rozmowie z nią poczułam się lżej bo zrzuciłam parę kilo tych emocji. Dziewczyny szukajcie pomocy zanim żałoba i depresja całkiem nas zniszczy. Nasze Aniołki na pewno by nie chciały mieć mam wariatek. Nasze dzieci chcą byśmy żyły dalej. Z bólem serca do końca życia ale dzięki pomocy specjalistów wierzę że nauczę się z tym bólem żyć i iść dalej. I to że pozbędę się tych emocji wcale nie znaczy, że zapomnę o synku. To że będę żyć dalej i z czasem będę się cieszyć z życia nie jest zdradą mojego zmarłego dziecka... Zawsze będzie w naszych sercach i nigdy o nim nie zapomnimy. Nie mam wpływu na to że Kacperek nie żyje. Życie jest brutalne. Ale to że ja żyje a mój synek nie, nie znaczy że mam zniszczyć swoje życie. Mam przecież kochającego męża. Pójście po pomoc sporo mnie kosztowało ale wiem, że dobrze zrobiłam. Jeśli jest ktoś z Poznania lub okolic chętnie pomogę trafić do tej pani doktor.
  23. Trudny tydzień dla mnie nastał... Na 5 lutego miałam termin porodu... Dziś Kacperek miał być już z Nami w domu... A on nie żyje już od 4 miesięcy... Kolejny raz na wizycie u psychologa ryczałam... Leki od psychiatry wyciszyły moje ciało ale nie głowę... W poniedziałek od matki usłyszałam, że mam nie rozpamiętywać, że trzeba żyć dalej... Zabolało... Jak mam zapomnieć o własnym dziecku? Nigdy nie zapomnę. Kacperek jest i zawsze będzie częścią naszego życia. Szkoda, że dla niej Kacperek przestał istnieć jak umarł. W Nas, w moim i męża sercu synek jest i będzie i wkurza mnie że z własną matką nie mogę o Nim rozmawiać... Psychiatra ani psycholog nie zabierze nam bólu jaki czujemy po stracie dziecka ale pomaga zrozumieć co się z nami dzieje. Moja psycholog cały czas mi powtarza, że to co przeżywam jest normalne, bolesne i trudne ale to taki etap żałoby. Z czasem nauczę się żyć z tym bólem. Z czasem będę gotowa by wrócić do pracy, z czasem będę gotowa na rodzeństwo dla Kacperka... Ale na to potrzeba czasu. Po prostu. Dajmy czas czasowi. Nie słucham ludzi którzy mówią, że minęły już 4 miesiące i pora się pozbierać. Wkurzam się na takie słowa. Ale słucham siebie i wiem, że moja żałoba jeszcze trwa i potrwa jeszcze bardzo długo. Bo przeżywam teraz najtrudnieszy jej etap. Najbardziej bolesny. I boli jak cholera... Ale powoli zaczynam myśleć o pomniczku dla Kacperka i wiem już co na nim napiszę: "W Księdze Życia Anioł zapisał datę Twoich narodzin... Zamykając ją wyszeptał: zbyt piękny dla ziemi..."
  24. Żałoba ma kilka etapów i musimy przejść przez każdy z tych etapów. Ja jestem w tym najtrudniejszym i najbardziej bolesnym etapie. I minie jeszcze sporo czasu zanim pogodzę się ze stratą Kacperka i zacznę pozornie żyć normalnie. Bo normalnie już nigdy nie będzie. Jak powiedziała mi moja terapeutka żałoba powinna trwać minimum 6 miesięcy a najlepiej rok, bo tyle czasu moja psychika potrzebuje by funkcjonować w miarę normalnie po stracie dziecka. Każda z nas by chciała by ten ból minął jak najszybciej ale nic na siłę, na to wszystko potrzeba czasu. Tylko tyle albo aż tyle. I jest to najgorszy i bolesny czas, ale wiem, że potrzebny. Polecam artykuł o etapach żałoby po stracie dziecka https://www.poronienie.pl/psychologia/zaloba/o-zalobie/zaloba-po-smierci-dziecka/ Miewam lepsze i gorsze dni. W czasie tych lepszych dni widząc słońce na niebie uśmiecham się, bo widzę że to mój Kacperek uśmiecha się do mnie, pada śnieg - pewno aniołki mają zabawę i sypią płatki śniegu, widzę uśmiechniętgo chłopczyka - pewno synek przez niego przesyła mi uśmiech. W ten sposób staram się jakoś przetrwać dzień i daje mi to siłę. To że moje dziecko jest wszędzie, wzięłam z "listu Aniołka do mamy" i innych wierszy, które znalazłam w sieci i które dają mi choć trochę siły by żyć. Postaram się je wrzucić w wolnej chwili. W złe dni czuję smutek, złość, żal, poczucie ogromnej pustki, i wiele innych negatywnych uczuć, których nie potrafię nazwać. Wtedy nie chce mi się żyć. I mimo iż inni bardzo chcą bym już po 3 miesiącach zaczęła normalnie żyć ja przeżywam swoją żałobę w swój sposób i swoim tempie. Ściskam Was wszystkie bardzo mocno.
  25. Jolu to normalne, że nic nas nie cieszy i nie chce nam się żyć. Bo jak tu żyć po stracie dziecka... Ale ten kto nie stracił ukochanego maluszka nigdy tego nie zrozumie... I czasem lepiej żeby ludzie nic nie mówili, niż ranili nas głupim gadaniem, które według nich jest pocieszeniem... Bo w obliczu takiej tragedii jaka nas spotkała żadne słowa nie pomogą i nikt nie zabierze nam tego bólu i nie przeżyje go za nas. Ja unikam ludzi a kontakty z rodziną ograniczam do minimum. Jedynie siostra wie co czuję bo sama straciła dziecko w 8 tygodniu ciąży. Na widok kobiet w ciąży czy z małymi dziećmi w wózku ściska mi serce a łzy same płyną z oczu...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...