Skocz do zawartości
Forum

Jak radzić sobie po śmierci dziecka?


dysiak

Rekomendowane odpowiedzi

Jusz , nie będzie i nie musi , to tak nie działa niestety. Ja już na nic nie czekam i nie mam żadnej nadziei. Przed śmiercią naszego dziecka byłam silna , byłam kimś a teraz jestem tylko smutnym wspomnieniem siebie samej. Jest strasznie i nic się nie zmieni.Do śmierci w to nie uwierzę. Człowiek wstaje bo musi, robi coś bo musi ale w sercu taki smutek i on nigdy nie przeminie, nigdy .

Dziewczyny od dwóch miesięcy co noc czytam tę stronę .Mnie spotkało to samo co Was.22 .10,2017 w 24 tc nagle podskoczyło mi ciśnienie na ponad 200 w szpitalu byłam 3 dni na lekach ale nie pomogły lekarze zdiagnozowali ostry stan przed rzucawkowego i zrobili mi cc, moja córcia Natalka urodziła się z 8 pkt i zmarła po trzech dniach. Od tamtej pory j

Odnośnik do komentarza

Jest życie po śmierci dziecka. Jesteśmy innymi ludźmi, życie nie jest już takie samo ale jest. Ból i smutek zostanie do końca życia ale można nauczyć się z nim żyć. Powoli, małymi krokami ale można się tego nauczyć. Mi pomaga terapia ale u pani psycholog, która na codzień ma do czynienia z kobietami które tracą dzieci. Poprzednia psycholog nie była w stanie mi pomóc. Pomagała na chwilę. Dopiero ta pani psycholog wie o czym mówię, potrafi ze mną rozmawiać i uczy mnie jak żyć z bólem serca po śmierci dziecka. Zwłaszcza teraz gdy radość przeplata się ze smutkiem i tęsknotą. Od kilku tygodni Kacperek miał już być z nami, okazało się że od kilku tygodni jest we mnie maleńkie życie... Codziennie prosiłam synka by jak uzna że jesteśmy gotowi żeby przyprowadził takiego Aniołka, który może zamieszkać z nami na ziemi. Nie spodziewałam się, że to będzie tak szybko. Istny cud, bo na naturalną ciążę lekarze dawali nikłe szanse. I jest radość, jest strach, czy z maleństwem wszystko ok. Ale jest też smutek i tęsknota za Kacperkiem. Ale tak sobie myślę, że Kacperek nie mógł już patrzeć jak cierpię, bardzo chciał bym żyła dalej. I przyprowadził aniołka... Nasz mały cud... Ale to nie sprawiło że nagle żałoba minęła. Ona jest dalej. I jeszcze długo będzie się przeplatać z radością z nowego życia...

"Śmierć dziecka... I dla matki żadne inne końce świata nie istnieją..."
marzec 2017 dwa Aniołki 4/5 tc
październik 2017 Aniołek Kacperek 22+1 tc
październik 2018 nasz cud Marcelek

maj 2020 Aniołek 8 tc

Odnośnik do komentarza

Jolu, jak chcesz. Jesteś na etapie, że potrzebujesz płakać i w nic nie wierzyć, i jesteś przekonana, że tak już zawsze będzie, w porządku.
Miej tylko świadomość, że takie poczucie beznadziei, jeśli łączy się z innymi objawami, zwiastuje depresję, a to się leczy. Chyba że nie chcesz, ja Cię w internecie anonimowo i tak do niczego nie przekonam, do tego trzeba dojść samemu. I rozumiem Cię, bo sama jestem mocno zirytowana szczęśliwymi mamami dookoła, które np. narzekają, że dziecko im nie śpi w nocy. Rozumiem, że można być zgorzkniałym i nic już od życia nie chcieć. Będę trzymać za Ciebie kciuki.

Ja byłam u psychiatry, idę na terapię behawioralną, leki mam dostać, kiedy przestanę karmić. I może przestanę się wreszcie nad sobą użalać i krzywdzić wszystkich dookoła, bo nie mogę tego zaakceptować.

Aniołkowa Mamusiu, bardzo mocno będę trzymać kciuki za to małe życie. Niech rośnie i się rozwija zdrowo i zostanie z Wami.

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny jestem tu nowa i opisze Wam moja historie :( Mam na imię Justyna i mam prawie 38 lat jestem szczęśliwą mamą 17 letniej królewny bardzo pragnęliśmy drugiego dziecka ale los jakoś nie był dla nas łaskawy. Moja ślicznotka była bardzo wyczekiwanym dzieckiem choć byłam młoda i głupia bo miałam 21 lat. moja kruszynka urodziła się w 28 tygodniu ciąży poprzez cesarskie cięcie zaczęło odklejać mi się łożysko ale zdążyliśmy do szpitala na czas Zuza miała 1350 wagi i 41 cm taka kruszynka i 40 dni walki w szpitalu ale był silna walczyła troche gorzej było ze mną bo mi wdało się zakazenie i było ciężko ale po ponad miesiącu szczęsliwie wyszłyśmy do domu i teraz mam cudowne wsparcie bo gdyby nie ona i mąż to nie wiem co było !!! zaczne od początku moje problemy kobiece zaczęły się już w wieku 17 lat pierwszy torbiel potem szło jak z płatka, ciąża na szczęście szczęśliwa moja kruszynka jest z nami ale znowu cięcie, potem ciąża pozamaciczna i torbiel i znowu szpital po ciąży pozamacicznej lekarz uświadomił mojego męża że nie będziemy mieli więcej dzieci :( w międzyczasie bo ja się nie poddawałam kolejne próby i nic po drodze trafiło sie udrażnianie i usunięcie jajowodu :( w sierpniu tamtego roku zmarł mój ukochany teściu a za trzy miesiące babcia wróciłam z pogrzebu i nie uwierzycie dwie dreseczki na teście czyżby ktoś nade mną czuwał? nie potrafiłam się cieszyć bo przy ciąży pozamacicznej było to samo, umówiłam się do lekarza i tak stał się cud jest zarodek i jest wszystko w macicy boże jakie szczęście wszyscy oszaleli z radości :) zaczęły się badania potem prenatalne bo wiek i wogóle swoje przeszłam trzeba wszystko sprawdzić :) wszystko było książkowo nie czułam się jak w ciąży zero wymiotów i ogólnie pięknie :) potem nadszedł ten dzień i drugie prenatalne 21 tydzień ciąży ...i tak tez było 13 marca . jakże byłam szczęśliwa bo mój małżonek pojechał ze mną nigdy nie był ze mną bo pracował za granicą i wszystko co piękne zawsze go omijało:) na dzień dobry szczęśliwa do lekarza powiedziałam ze tatuś będzie miał swój debiut , debiut którego nikt nie przewidział :( lekarz zaczął usg i cisza za chwile pyta kiedy byłam u swojego lekarza to już zbladłam wiedziałam ze coś jest nie tak ale on nic nie mówil tylko dalej ogladał, dodam ze tydzień przed usg polowkowym bylam u swojego lekarza i wszystko bylo w najlepszym porzadku. Az tu wyrok nie ma akcji serca moje dzieciatko nie zyje i w tym momencie swiat moj swiat sie zawalil jak przeciez to niemozliwe przeciez to nasze tyle lat tak wyczekiwane szczescie nie moglam uwierzyc moj maz tym bardziej. Nie potrafie lzy same leca po policzkach boze dlaczego dlaczego mnie tak karasz tyle juz przeszlam a ty zabrales wszystko o czym marzylam :( nie wiem jak dotarlismy do domu przeplakalam cala droge:( w domu córka zaczela krzyczec ze ja oklamuje ze dopiero bylam u lekarza i ze wszystko bylo dobrze nie idzie ani o tym pisac :( spakowali mi torbe i maz zawiozl mnie do szpitala cala droge sie modlilam ze lekarz sie pomylil pewnie usg bylo zepsute ze cos bylo nie tak i w szpitalu zrobili ponownie usg koszmar trwal a ja nie moglam zrozumiec dlaczego nic nie dzwigalam oszczedzalam sie wszystko bylo jak najbardziej ksiazkowo :( w szpitalu podali cos na wywolanie poronienia o 4 nad ranem dostalam skurczy ale plamienia nie bylo zadnego i dalej pakowali tabletki i tak do wieczora w srode nic nie pomagalo ale bole byly coraz silniejsze a rozwarcia nie bylo przed 23 przyszla siostra i dostalam zastrzyk na rozwarcie i minelo piec minut bol nie do wytrzymania polecialam do toalety wydawalo mi sie ze chce siku nie zdazylam sie ruszyc a glowke juz mialam na rece boze nigdy tego nie zapomne moje dzieciatko wpadlo w moje rece:( pan doktor tylko powiedzial ze to chlopczyk moj wymarzony synus ktorego nie bede mogla wziasc na rece i przytulic nie uslysze slowa mamo nie zobacze pierwszych krokow:( nie wiem juz co dalej bo wzieli mnie do czyszczenia ale nie pamietam za bardzo co sie dzialo chyba te wszystkie leki zaczely dzialac. Nie docieralo do mnie nic rano moj lekarz przyszedl i powiedzial ze Antos byl poskrecany pepowina jak srobka ze nic by nie szlo zrobic ze mam sie nie obwiniac ze takie rzeczy sie zdazaja :( boze jak to brzmi dopiero teraz to wszystko zaczyna do mnie docierac klade reke na brzuchu a tam cicho pusto nikt mnie nie smyra swoimi nozkami umarla czesc mnie chcialabym zasnac i sie nie obudzic wydaje mi sie ze to sen ze to przeciez nie moglo sie stac. Nie umie sie pozbierac a juz minal tydzien boze jak to boli dlaczego teraz zamiast konczyc kompletowac wyprawke to musze palic znicze :( jest mi lzej ze ksiadz zgodzil sie nam go pochowac bo chyba by mi serce peklo gdybym nie wiedziala co z moim dzieciatkiem:( przepraszam ze pisze do WAS ale Wy zrozumiecie mnie najbardziej , boje sie ludzi nie wychodze z domu a na cmentarz wieczorem oby tylko nikogo nie spotkac od tamtego tygodnia mam wylaczony telefon odlaczylam sie od swiata najgorzej rano jak córcia w szkole a mąż w pracy bo nie ma sie do kogo przytulic nie chce sie wstac z lozka a jeszcze ci ludzie z tym swoim glupim gadaniem dodam że mieszkam na wsi, telefon zawalony wiadomosciami a ja nic nie odczytuje bo juz nie moge sluchac tych ciekawskich sasiadek ktore nic nie rozumieja a pisza glupie wiadomosci jak sie czuje boze a jak mam sie czuc gdyby niecórka i mąż pewno by mnie na tym swiecie nie bylo nawet rodzinie kazalam przestac dzwonic bo oni tez sie martwia ale na pytanie jak się czuje... ja wole byc sama :( dlaczego to zycie takie niesprawiedliwe wybaczcie mi ale musialam to chyba z siebie wyrzucic :( to było najpiękniejsze 21 tygodni mojego życia i ktoś mi to odebrał :( jak żyć jak ból jest nie do zniesienia :(

Odnośnik do komentarza

Justyna przykro mi to pisać ale będzie jeszcze trudniej, a czas wcale nie leczy ran. On tylko przyzwyczaja do życia w bólu. My straciliśmy Synka w dniu porodu i nic, dosłownie nic nie wskazywało na to, że życie wbije nam nóż w plecy. Cały czas czuję zazdrość wobec innych kobiet, które mają malutkie dzieci. Wobec kobiet, które są dużo starsze ode mnie i rodzą bez komplikacji, wobec małolat, które ledwo wyrosły spod spódnicy matki. Egoizm, wiem. Ale mam do tego prawo.

Po tym, jak minie czas gdzie będzie tylko gorzej (a tak będzie, ale nie powiem Ci jak długo), zaczniesz dostrzegać coś innego w życiu poza wielką rozpaczą. Daj sobie czas. Jak mi ktoś powiedział "nie można się zadręczać". Zrobiłyśmy wszystko co mogłyśmy najlpiej zrobić dla swoich maluszków. Życzę Ci.. siły.

10.11.2015 Kropek 6 tc.
25.06.2017 Oluś, ur. w 39 tc., żył 2godz.39min. Nasze serca odeszły razem z Tobą Skarbie

10.06.2019 Lila:
Odnośnik do komentarza
Gość Stracilam synka

Justyna80 tak dokładnie jest ja po stracie synka stalam sie innym czlowiekiem. Inne osoby ktore tego nie przezyly nigdy nas nie zrozumia. Mówią będzie dobrze, bedziesz miec jeszcze dzieci. Ale chyba nie zdaja sobie sprawy ze ja to najważniejsze wyczekiwane dziecko stracilam. Ja tez zazdroszczę matka które maja dzieci. Nie lubie spotykać sie ze znajomymi co maja dzieci po prostu im zazdroszczę, ze oni sa tacy szczesliwi. Czas leczy rany Ale to nie prawda, przyzwyczaja nas do bólu. Najgorsze jest udawanie i usmiechanie ze wszystko jest dobrze. Bo i tak nikt cie nie rozumie

Odnośnik do komentarza

MamaAniołkaOlka Straciłam synka !!! wczoraj pisałam z telefonu i ucinało mi posty nie umiałam nic dodać :( Wiecie myślę tak samo jak Wy, dlaczego są matki które przepraszam że to powiem nie zasługują na słowo mama :( a my gdzie dzieciątko miałoby wszystko a przede wszystkim ciepły i kochający dom pełen miłosci nie możemy tego szczęścia zaznać choć ja mam już swoją 17 letnią cudowną pociechę ale chęć posiadania drugiego dziecka jest przeogromna, przed wczoraj pokazywaali w uwadze kobiete która skatowała swoje 4 tygodniowe niemowle dlaczego? dlaczego taka kruszynka cierpi bo matka nie umie poradzić sobie w życiu gdzie sprawiedliwość czym to maleństwo zawiniło:( Boże jaki ten świat jest okrutny

Odnośnik do komentarza
Gość Stracilam synka

Dokladnie tez tak myślę. To wszytko jest niesprawiedliwe. Bo tak naprawde takie tragedie to spotykaja normalnych ludzi ktorzy pragna miec dziecko i oddali by dla niego wszystko. A ze tak powiem patologia pijace osoby ktore o niczym nie mysla zachodza i rodza zdrowe dzieci. Albo właśnie tak jak piszesz zabijaja swoje dzieci. Gdzie tu jest sprawiedliwość nie ma i nie bedzie. ..

Odnośnik do komentarza

Wczoraj minęło 7 miesięcy od śmierci mojego synka. Od 4 miesięcy miał być z nami... Żal, złość i rozpacz wypaliły się, spełniły swoją rolę. Pozostał smutek, tęsknota i ból. I zawsze już będą. Z czasem nauczyłam się z nimi żyć. I mimo tego, są piękne dni i chwile, cieszę się z małych rzeczy. Jest to radość za która kryje się smutek ale jest radość. Dużo pomaga mi terapia, swoje dorzucił też mój Aniołek przyprowadzając Nowe Życie do mojego brzuszka. Jestem mamą dwójki dzieci. W tym jedno z nich jest Aniołkiem. I kocham ich najbardziej na świecie. I jest życie po śmierci dziecka. Od nas zależy jakie ono będzie.

"Śmierć dziecka... I dla matki żadne inne końce świata nie istnieją..."
marzec 2017 dwa Aniołki 4/5 tc
październik 2017 Aniołek Kacperek 22+1 tc
październik 2018 nasz cud Marcelek

maj 2020 Aniołek 8 tc

Odnośnik do komentarza
Gość Stracilam synka

Dzisiaj dzien matki najgorszy dla mnie. Jak sobie pomysle ze teraz byn byla taka prawdziwa mama i świętowała z moim malym synkiem. U mnie minelo juz dwa lata od śmierci syna, ciągle o tym mysle dlaczego mnie to spotkalo. Jakoś trzeba żyć, ale już nie tak jak wcześniej. Wszystkin aniolkowym mamo zycze aby kiedys choć troche byly szczesliwe i mogły miec w końcu swoje upragnione maleństwo.

Odnośnik do komentarza
Gość Mama aniołka Antosia

Ja dzisiejszy dzień w większości przepłakałam. 20 kwietnia pochwałam synka. Zmarł tydzień przed terminem porodu. Najgorsze jest wyjście na miasto gdzie wszędzie widzę szczęśliwe mamy z małymi dziećmi, a mojego już nie ma. Cały czas pytam się dlaczego ja. Dlaczego mój synek. Do samego końca według lekarza był zdrowy i silny. Mój synek był planowany i każdy w domu z niecierpliwością na niego czekał. Nawet jego ojciec z którym się rozstałam w trakcie ciąży. Po prostu nie rozumiem tego że dzieci które miały by wszystko a przede wszystkim kochającą z całego serca mamę odchodzą a przeżywają te które są zaniedbywane i niechciane.

Odnośnik do komentarza
Gość Stracilam synka

Mama aniolka Antisa tez caly czas o tym mysle dlaczego tak jest ze rodzice którzy chca mieć dziecko i bardzo tegi pragną to go traca. Traca coś co jest dla nich najważniejsze. Ja do tej pory oatrzac na kobiety w ciąży lub małe dzieci mam lzy w oczach. A jezeli moge zapytac to co się stalo ze zmarł??bo u mnie bylo podonie chyba jak u ciebie. Urodzilam zdrowego syna a po 20godzinach zmarl. Ciagle myślę dlaczgo mnie to spotkalo.

Odnośnik do komentarza
Gość Mama aniołka Antosia

Lekarze nie wiedzą czemu mój synek zmarł jeszcze w moim brzuchu. Do szpitala trafiłam ze skurczami i 1 cm rozwarcia ale serduszko Tośka już nie biło. Łożysko podobno było książkowe, pępowina cała i bez supłów. Tak samo nie owinęła się wokół szyjki małego. Ponad miesiąc czekam na wyniki sekcji ale dalej nic nie wiedzą. Dobija mnie jak słyszę że jestem jeszcze młoda, bo mam dopiero 21 lat, i będę miała jeszcze sporo dzieci. Ale co pierwsze to pierwsze. Najbardziej wyczekiwane.

Odnośnik do komentarza
Gość Stracilam synka

Bardzo dobrze cie rozumiem. U mjie tez po sekcji nic nie wyszlo.i tak naprawdę nie wiem dalszego mojego Maleństwa nie ma. No takue gadanie ze jesteś mloda napewno ci nue pomoże, bo nie,ważne ile masz lat wazne jest to ze,twojego ukochango i wyczekiwane go syna nie ma .No ale niestety osoby ktore tego nie przeżyły nic o tym nie wiedzą.

Odnośnik do komentarza

Gdy słyszę te słowa od kogoś z rodziny zamykam się w pokoju. Po prostu nie mogę ich znieść. Zwłaszcza jak później chwalą się reszcie domowników swoimi dziećmi czy wnukami. Rozumiem że oni nie przeżyli czegoś takiego ale nie muszą mnie bardziej dobijać. To nie jest przyjemne uczucie. W domu mogę na ten temat porozmawiać tylko z babcią. Siostry jak tylko słyszą że o tym rozmawiam mówią że mam dać spokój i zapomnieć bo one tak zrobiły. Ale to nie one straciły dziecko. Dziecko którego nie mogłam się już doczekać żeby wziąć je na ręce przytulić i zaśpiewać kołysanke. To ja nosiłam je pod sercem przez 9 miesięcy. Robiłam wszystko żeby nie złapać nawet najmniejszego przeziębienia. Chodziłam na każdą wizytę i słuchałam się lakarza byleby dziecku nic nie było. A i tak nie dałam rady utrzymać go przy życiu. Oddała bym własne życie żeby mój synek żył nawet jeśli nie bylo by mnie przy nim. Ale w końcu id tego jesteśmy. Żeby kochać bezwarunkowo i zrobić wszystko dla własnego dziecka

Zabrałeś nam o Boże Dziecinę kochaną i żyć każesz z krwawą w sercu raną
Antoś 38tc 13.04.2018 [*]

Odnośnik do komentarza

Mamo Antosia bardzo mi przykro, że tutaj trafiłaś i z powodu Twojej straty. Czas nauczy Cię życia z bólem po stracie Synka.
Moja historia jest podobna troszkę do Twojej. Ale ja w 90% wiem co się stało. W tym miesiącu mija rok.. już żaden nigdy nie będzie taki, jak przed tym dniem. My tez już nigdy nie będziemy takie same. Nawet jeśli kiedyś będzie nam dane urodzić zdrowe dziecko, zwłaszcza żywe..

10.11.2015 Kropek 6 tc.
25.06.2017 Oluś, ur. w 39 tc., żył 2godz.39min. Nasze serca odeszły razem z Tobą Skarbie

10.06.2019 Lila:
Odnośnik do komentarza

Nawet jeśli urodzę kiedyś zdrowe i przede wszystkim żywe dziecko, nigdy nie zapomnę o pierwszym. Strach o to czy to znowu się nie zdarzy będzie we mnie do końca życia. Tak jak pamięć o moim synku. Nadal nie wiem co było przyczyną tego że mały nie dożył porodu i może nigdy się nie dowiem. Ale mam nadzieję że to się nigdy więcej nie powtórzy. Jutro mam rozmowę o pracę. Chcę dla siebie i małego wrócić już do tego co było. Dalej jest ciężko ale staram się sobie z tym radzić. A praca może pomóc mimo że minęło tak mało czasu, bo 20 czerwca miną dopiero 2 miesiące. Wiem że siedzenie w domu i użalanie się nad sobą mi nie pomogą a tylko wszystko pogorszą.

Zabrałeś nam o Boże Dziecinę kochaną i żyć każesz z krwawą w sercu raną
Antoś 38tc 13.04.2018 [*]

Odnośnik do komentarza

Cóż, u mnie mija 1,5 roku. A ja dalej słyszę och ma pani trzech synów, to następnej życzymy córeczki - i mam ochotę wrzeszczeć i płakać. Najczęściej milczę, płaczę potem sama. I takie komentarze będą przez wiele, wiele lat. Ludzie są po prostu głupi.

Odnośnik do komentarza

Jak czytam te wszystkie wpisy to wiecie co? po prostu się upewniam,że od początku miałam rację, chociaż niektóre z Was pisały ,że nic dla siebie nie robię ,że powinnam poszukać pomocy.A ja się zastanawiam jakiej pomocy i od kogo> Nikt nam już nie pomoże bo to nie jest możliwe, rozmawiałam ostatnio z psychologiem i nic , wyszłam gorsza niż weszłam bo ludzie wokół naprawdę niczego nie rozumieją. Od śmierci naszej Natalki minęło 7 miesięcy i zmieniło się tylko to ,że potrafię wstać rano z łóżka i jak jakiś robot zrobić to co w danym dniu jest konieczne. To wszystko na co mnie stać i wiem, że nic się nie zmieni, bo bez mojego dziecka świat jest dla mnie nie do zniesienia, nigdy wcześniej nawet nie przyszło mi do głowy,że człowiek może tak okropnie cierpieć, dzień po dniu.Ja dalej nie potrafię nawet stać przy kasie jak przede mną stoi matka z malutkim dzieckiem , po prostu wychodzę, na ulicy jest to samo a w domu jak już wrócę to przezywam wszystko od nowa i to nie jest uzalanie się nad sobą jak niektórzy uważają a nawet tutaj piszą to jest niekoncząca się rozpacz i ona nigdy nie minie do końca życia. Same przyznajcie jak Wy teraz żyjecie o ile to jest zycie , nic człowieka nie cieszy , nie ma takiej wewnętrznej siły do życia ,żadnej radości tylko taki okropny żal i smutek w sercu ,który czuję w każdym kawałku ciała. Prawda jest taka ,że człowiek zostaje z tym sam na całe życie

Dziewczyny od dwóch miesięcy co noc czytam tę stronę .Mnie spotkało to samo co Was.22 .10,2017 w 24 tc nagle podskoczyło mi ciśnienie na ponad 200 w szpitalu byłam 3 dni na lekach ale nie pomogły lekarze zdiagnozowali ostry stan przed rzucawkowego i zrobili mi cc, moja córcia Natalka urodziła się z 8 pkt i zmarła po trzech dniach. Od tamtej pory j

Odnośnik do komentarza

Gdybym mogła całe dnie spędzała bym zamknięta w swoim pokoju, leżąc w łóżku. Gdy chodziłam do psychologa było jeszcze gorzej. Może niektórym kobietą to pomaga, ale na pewno nie mi.
Gdy widzę małe dzieci odwracam wzrok bo nie mogę na nie patrzeć. Zwłaszcza że moja sąsiadka była w ciąży równocześnie ze mną i codziennie widzę jak ona chodzi na spacery ze swoim synkiem a mnie nie jest to dane. Myślałam że najgorsze co mogło mnie spotkać to rozwód rodziców gdy miałam 17 lat. Teraz wiem że może być coś jeszcze gorszego. Coś co zabiera nam całą radość, wszystkie chęci, a zostawia nam tylko cierpienie. Wielką krwawiącą ranę w sercu, która może do pewnego stopnia się zagoi, ale o której nie da się zapomnieć, bo będzie nas boleć i krwawić do końca życia. Do tego wszystkiego dochodzi paniczny strach czy przy kolejnej ciąży nie będzie tak samo. Ta strona to jedyne miejsce gdzie ktoś zrozumie to co czuję, przeżył to co ja. W domu nie mogę liczyć na zrozumienie. Wiem że reszta domowników też to przeżywa na swój sposób, ale nigdy nie doświadczą tego w takim stopniu jak ja. Nie zrozumieją. Dla nich wydaje się to łatwe, przejść z tym co się stało do porządku dziennego ale nie wiedzą ile kosztuje mnie codziennie wstawanie z łóżka czy rozmowa z nimi.

Zabrałeś nam o Boże Dziecinę kochaną i żyć każesz z krwawą w sercu raną
Antoś 38tc 13.04.2018 [*]

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...