Skocz do zawartości
Forum

Październikowe maluchy 2015


Rekomendowane odpowiedzi

@zabcia27 - podobno kobiety w pologu sa ulgowo traktowane przez prawo/sady i mozna uniknac kary ;) hihi Wiec jak cos to dzialaj w pologu :)

My mieszkamy oddzielnie - 150 km od mojej mamy, 50 km od tesciow. I to jest doskonaly uklad. Nikt sie nie wtraca, my zyjemy swoim zyciem i podejmujemy decyzje tylko we dwoje. Moja mama nigdy sie nie wtracala, tesciowa na poczatku naszego malzenstwa probowala wlozyc swoje trzy grosze ale moj maz stanal na wysokosci zadania i powiedzial jej w koncu dosadnie ze ma sie nie wtracac. Jesli chodzi o bycie dziadkami to moja mama jest ok, tesciowie to raczej tacy dziadkowie na pokaz - typu pokazywac fotki jaka to maja wnuczke, opowiadac, a w rzeczywistosci to dziecko ma rok i nawet nigdy nie byli z nia na spacerze :)

http://www.suwaczki.com/tickers/f2w33e3ku6coxicp.png

http://www.suwaczki.com/tickers/qtchqh4s2qo5ojwk.png

Odnośnik do komentarza

Iza ja ci powiem to co Monika.
Przy córce czekałam na to ze ktoś będzie dzielić ze mną ta radość. Otoczenie przyjęło to do wiadomości a ja ciągle byłam smutna ze sama się ciesze z tych małych rzeczy. Nie chciałam by skakałi wokół mnie ale by się cieszyli. I tak minęła ciąża. Przejmował się cudzym pronlemami, pomagała im a kiedy pod wpływem nerwów ... myślałam że dziecko umarło. I po co mi to było? Myślisz ze ktokolwiek się tym przejął? Moja gin ryczala ze mną. A ci którym pomagałam -rodzice! Olali to. Bo co z tego ze 2 dni nie czujesz ruchów w 30 tc? Co ich to obchodzi.

Obiecałam sobie wtedy ze przy drugim dziecku, ciąża będzie tylko moja. To mój czas. Nie czekam na ich radość . Mam ja w du. .. . Teraz sytuacja się powtarza , ale powiedziałam -nie interesuje mnie to. Radzcie sobie sami. Ja mam swój dom o który się martwię. Z ojcem nie rozmawiam 4 lata. Nie odwiedzam ich i nie wnikam w ich życie. Matka odwiedza nas . Niby jest normalnie , ale ja nie zapomniałam wszystkiego i nie zapomnę. Tak więc powtarzam żyj dla siebie i brzucha. Twoja ciąża to twój świat. Nie chcą w nim być ? Niech się turlaja. Ty się ciesz. Ze smutku nie zbudujesz wspomnień z ciąży.

Zajrzyj do nas! Www.milkii.pl :)

Odnośnik do komentarza

Iza, mam podobnie, ale nie przejmuję się tym.
Ze mną też się nikt nie cieszy, mam wrażenie, że jak coś próbuję opowiadać to słuchają i czekają aż skończę i zaraz zmiana tematu, nikogo nie interesuje moje samopoczucie, moje odczucia, wyprawka, badania, nawet zdjęcia z usg. Ale co tam ,najważniejsze, że ja się cieszę :)

Za to jeden szwagier przesadza, obsypuje nas ciągle złotymi radami i swoimi doświadczeniami sprzed 14 lat. Mam wrażenie, że chciałby mi ciążę prowadzić albo przejść ją za mnie... Ale on też nie pyta o mnie, o samopoczucie, o moje odczucia itp. tylko się mądrzy ciągle, co powinnam, czego nie mogę itp.

http://fajnamama.pl/suwaczki/7dr3e5c.png

Odnośnik do komentarza

macie rację dziewczyny, dzięki! po prostu wyobrażałam to sobie zupełnie inaczej i chyba jestem troche rozczarowana. Ale w dupie, tak jak piszecie, ciąża jest moja i nikt nie zrozumie mojej radości z małych rzeczy oprócz mnie ...i dzidzi :) Więc już nic nikomu nie będę o niej mówić dopóki sami nie zapytają.

http://www.suwaczki.com/tickers/7u229jcgxa2l6kfr.png]Tekst linka[/url]

Odnośnik do komentarza

Hej dziewczyny, ale się rozpisałyście!
Ja do teściów mam 270 km, więc nie mam takich problemów jak Wy. Nawet jak tam jeżdzimy to nie wtrącają się, gdy chcą zapalić to wychodzą z pomieszczenia ,w którym ja jestem, no i teściowa dba bym dobrze się odzywiała hehe Obecnie mieszkamy z moimi rodzicami, ale nie zawsze było latwo, ale jak coś to przytakuje i myśle, robię swoje. Zaoszczędzam wtedy nerwy :) Obecnie będziemy przeprowadzać remont w nowym mieszkaniu i się wyprowadzimy na swoje :) Wczoraj byliśmy w Ikei, castoramie itd. cały dzień chodzenia i do 2.30 nie mogłam zasnąc bo nogi mnie strasznie bolały. Do tego moja mała tak się wierciła :) od kilku dni wierci mi się na okragło, teraz mam pewność, że to córcia :) Jak mówie mężowi, że się wierci to mówi, że jestm szczęściara, przykłada ręke do brzucha, ale niestety na razie tego nie poczuje :(
Jeśli chodzi o tętno dziecka to u nas jest między 140-145 a jest dziewczynka :)
Na tablicy udało mi się znaleźć ogłoszenie, gdzie kobitka wystawiła ubranka po swoich dzieciach (cena ubranka około 1 zł) a jej córeczka urodziła się w październiku, więc jak znalazł. Wybrałam bardzo dużo ubranek, może uda mi sie wybrać najładniejsze to zrobie zdjęcia i wyśle, bo jest ich bardzo dużo :)

http://www.suwaczki.com/tickers/atdckrhm9kp324op.png

Odnośnik do komentarza

Ech Dziewczyny, tak to wlasnie bywa w rodzinie!
Moja mama jest po udarze i mieszka z nami, opiekuje sie nia, oprocz niedowladow umysl ma sprytny ale widze w niej, ze moja ciaza nie jest jej na reke no bo jak to, przetaje grac pierwsze skrzypce! Zawsze lubila byc w centrum uwagi! Nawet przy moich dwoch poronieniach nie dostalam od niej zadnego wsparcia ani slowa otuchy! Co do tesciowej to slodka jest z pozoru jak widza i jak trzeba, nic do niej nie mam ale tez i nie moge jej wychwalac bo nie mam za co! Tak naprawde same musimy sie z trudnosciami porykac i chyba tylko z brzuszkiem dzielic radosc z naszego stanu. Ludzka natura niektorych nie ludzi patrzec na szczescie innych. Cieszmy sie z tego co mamy, glaszczmy nasze brzusie i rozmawiajmy z naszym najwiekszym skarbem tak sie skrywajacym. Ono nas kocha miloscia bezwarunkowa!
Smutasnie mi sie zrobilo bo czlowiek cale zycie poswiecal sie dla innych a teraz widzi, ze nikt nawet nie zainteresuje sie tym, jak sie czujesz i nie podzieli z Toba Twej radosci! Nie warto sie tym przejmowac, jednak to troche boli...

Odnośnik do komentarza

[quote="izabela33"]A ja w Łodzi żadnych warsztatów nie mogę znaleźć. Łodzianki wiecie gdzie,co i kiedy?
warsztaty mamo to ja były w marcu -byłam i warto było się przejść. Te z planeta dziecko były w kwietniu i przegapiłam je. Też bym się jeszcze przeszła na jakieś ale nic nie mogę znaleźć.
Chodźcie na jakieś zajęcia dla kobiet w ciąży? Bo ja jak narazie tylko na basen.
Zazdroszczę Wam większość zna już płeć a ja dalej nic, może w czwartek jak namówie panią dr na usg dzidzia zdradzi co ma między nóżkami.

Odnośnik do komentarza

Uwielbiam ten temat :)
Mówię to troszkę z ironią, bo tylko tyle mi zostało pogadać sobie na ten temat :(
Już kiedyś odzywałam się w tym temacie, ale jeszcze mi mało, więc jeszcze coś dodam.
Wg mnie 95% moich nieporozumień z mężem są związane z teściami :(
Tak strasznie chcą ingerować w nasze życie, że jak zobaczyli, że mi to nie jest potrzebne, że radzę sobie b. dobrze bez ich ciągłych rad, to chociaż męża próbują przywiązać do siebie, przez co nas dzielą. Jeśli mój mąż całymi dniami siedzi u nich to kosztem naszego wspólnego czasu. I nawet jak już ustalimy coś wspólnie i wydawałoby się, że oboje tego chcieliśmy to po wizycie u nich okazuje się, że on tak nie zrobi, bo lepiej będzie inaczej (np. szukaliśmy mieszkania na wynajem, a po wizycie u rodziców uznał, że to bez sensu) i w dodatku mówi, że to jego pomysł, a rodzice nie mieli z tym nic wspólnego. Taki zbieg okoliczności, że dopóki o tym nie wiedzieli to dwa tygodnie jeździliśmy i szukaliśmy mieszkania, a w dniu kiedy się o tym dowiedzieli on sam sobie przemyślał, że to jednak bez sensu. Dlaczego? Bo mają na niego jakiś dziwny wpływ, nie mówią wprost ale w taki sposób, że on doskonale wie, że im się ten pomysł nie podoba, a on nie chce żeby oni byli nie zadowoleni. Takich historii mam miliony :( Próbuje mi wmówić, że jego rodzice są idealni, najlepsi na świecie, chciałby, żebym i ja siedziała tam codziennie (bo inaczej im przykro, zostali sami), że oni mnie uwielbiają, ale ja mam oczy, swój rozum i cały ten teatrzyk mnie męczy. Chciałabym mieć męża dla siebie, swoja rodzinę, swoje sprawy i raz w tygodniu ich razem odwiedzić, a nie dołączyć się do ich rodziny, nie móc nic zrobić po swojemu i być nieszczęśliwa.
W stosunku do mnie byli/są zawsze życzliwi, ale po tylu latach kiedy wiem, że gdyby nie wtrącali się do naszych decyzji, uszanowali je i dali żyć po naszemu to żylibyśmy jak w bajce, to nie umiem wierzyć w tą ich życzliwość i szczerość. Po co to robią, przecież widzą później nasze nieporozumienia i rozmawiają z mężem o co poszło i co jak im z tym jest?
Mimo wszystko nie uważam, że to źli ludzie, oni chyba nie potrafią inaczej :(
Tylko jak ja mam to wszystko wytrzymać, robić dobrą minę, nie złościć się, że mąż znowu jedzie "pomóc"/odwiedzić rodziców i tłumaczyć się, że nie pojadę z nim w sposób miły, bo z awantur to nic dobrego nie wychodzi, z rozmów też. A umówmy się, że w domu też jest co robić, porządki, gotowanie (w sumie też nie wiem poco bo często jak wraca do domu to mówi, że zjadł z tatą (a co sam miał jeść jak mama został dłużej w pracy)a ja??? ja mogę sama :( i budowanie więzi poprzez wspólnie spędzony czas, kiedy będzie czas na to?
Jak dla mnie to temat rzeka.
Mam w sobie tyle żalu :(

Odnośnik do komentarza

izabela33
macie rację dziewczyny, dzięki! po prostu wyobrażałam to sobie zupełnie inaczej i chyba jestem troche rozczarowana. Ale w dupie, tak jak piszecie, ciąża jest moja i nikt nie zrozumie mojej radości z małych rzeczy oprócz mnie ...i dzidzi :) Więc już nic nikomu nie będę o niej mówić dopóki sami nie zapytają.

Ja też taka byłam w pierwszej ciąży. Ale naprawdę nie warto. Teraz widzę z perspektywy czasu, ile straciłam . :) nie popełnij mojego błędu :)

Zajrzyj do nas! Www.milkii.pl :)

Odnośnik do komentarza

@AniAnka - najwiecej w tym wszystkim winy jest Twojego meza. Nie znam go i nie mnie oceniac ale z niego to jakas pipa jest. Nie potrafi odpowiedziec sobie na pytanie kto jest dla niego najwazniejszy. Prawdziwy facet dba przede wszystkim o swoja zone i dzieci, a w dalszej kolejnosci o innych. Tak jak piszesz ze nie dba o to ze Ty bedziesz jadla sama, ale dba zeby tatus nie jadl sam. Jakas paranoja.
A czy Ty mu wyraznie komunikujesz swoje odczucia? Moi znajomi maja podobny problem ze on ciagle siedzi u swoich rodzicow a ona z dzieckiem sama w domu. Tylko u nich problem polega na tym ze ona mu nic nie powie tylko oczekuje ze on sam sie domysli dlaczego jest np zla jak wroci o 21 po calym dniu nieobecnosci jak prace skonczyl o 17 ;)

Ps. Przepraszam jesli Cie urazilam piszac o Twoim mezu pipa. Nie o to mi chodzilo.

http://www.suwaczki.com/tickers/f2w33e3ku6coxicp.png

http://www.suwaczki.com/tickers/qtchqh4s2qo5ojwk.png

Odnośnik do komentarza

No temat teściów jest ciężki. Ci nasi mężowie to są jak między młotem a kowadłem. Sprawa każdej z nas wymaga czasu, no niestety nie da się wszystkiego na raz.. Ja uznałam, że ich informuję co chcę zmienić u nas na górze, oczywiście zawsze jakieś ale, odczekuję chwilę i robię.. ;D nic pod wpływem emocji, nauczyła mnie ta awantura o cygary to wszystko. Uwierzcie cierpliwość zmienia wszystko. Ja na początku nie mogłam obrazka przewiesić, a dziś wszystkie niepotrzebne u mnie ściągnięte, nowy telewizor na ścianie(który oczywiście nie był nam potrzebny wg Teściów) i każdy zadowolony. Wiadomo im też trzeba czasu na przyzwyczajenie, zmianę nawyków. Kompromis jest potrzebny z dwóch stron :) Niestety życie z innymi nie jest łatwe.. no ale co zrobić.

Któraś z Was pisała o ruchach. U mnie też nikt nic nie pyta, tylko jedna ciotka. I wierzy, ze czuje. A dzisiaj to mała szaleje od rana, ciągle czuję bulgotania i delikatne kopniaczki (takie dotykanie od wewnątrz).

Pamiętajcie wszystko dla dzieci! Więc z teściami też trzeba żyć w zgodzie, bo dzieci potrzebują dziadków! Ale to rodzice są od wychowania, a dziadki od rozpieszczania :)

Odnośnik do komentarza

Ja za to mam teściową idealną-4 km na wschód ode mnie i i 2 metry pod ziemią.
Suchar-ale aktualny na takie rozmówki.
Rok temu sprowadziłam mamę do miejscowości w której mieszkamy(głównie z obawy by nie musieć mieszkać pod 1 dachem)-ma mały domek 20 metrów ode mnie-ale mieszkamy osobno.Jest jednk u mnie codziennie...męczy mnie to ,myślę jednak ,że w przyszłośi może mieć to plusy-przy mojej 3 dzieci niewiele mi pomagała-a przy tym ,na które czekamy będzie miała szansę się wykazać:-)

http://www.suwaczki.com/tickers/relgmg7yn0fw410c.png

Odnośnik do komentarza

osłona
Ja za to mam teściową idealną-4 km na wschód ode mnie i i 2 metry pod ziemią.
Suchar-ale aktualny na takie rozmówki.
Rok temu sprowadziłam mamę do miejscowości w której mieszkamy(głównie z obawy by nie musieć mieszkać pod 1 dachem)-ma mały domek 20 metrów ode mnie-ale mieszkamy osobno.Jest jednk u mnie codziennie...męczy mnie to ,myślę jednak ,że w przyszłośi może mieć to plusy-przy mojej 3 dzieci niewiele mi pomagała-a przy tym ,na które czekamy będzie miała szansę się wykazać:-)

Jaki suchar? :D rzeczywistość :p

Zajrzyj do nas! Www.milkii.pl :)

Odnośnik do komentarza

"Idealna teściowa to taka, której nie ma" ;) ale przeraża mnie to, że kiedyś i my będziemy teściowymi, choć nieznoszę tego słowa i my z mama mojego nie mówimy o sobie, synowa, teściowa, bo te słowa straszną irytacje i agresje u ludzi budzą, od razu takie nastawienie na nie. I obie uważamy w tym temacie tak samo, matkę ma się jedną i nie da się do teściowej mówić mamo, co mnie niesamowicie cieszy bo nie dałabym rady. Mówimy do siebie po imieniu i to jest bardzo dobre rozwiązanie, oczywiście każdy ma swoje poglądy, swój punkt widzenia i żadnego nie neguje :)
P.S trzymajcie kciuki spadam na uczelnie, ciężki dzień jak i cały zjazd :(

http://www.suwaczki.com/tickers/f2w3vfxm8wxbokdg.png[/url]
http://www.suwaczki.com/tickers/eoc9299o9rzqtl1m.png[/url]

Odnośnik do komentarza

A ja powiem wam tak, ze swoją prawie teściową mieszkam 2 lata. Jest sama teść nie żyje i został jej tylko syn. Od początku wiedziałam że lubi się żądzić i wszystko wiedzieć. Nie powiem lubię ją ma swoje wady ale po prostu trzeba było się do siebie przyzwyczaić i nauczyć relacji. Ona z racji tego że jest panią w domu gotuje płaci rachunki robi zakupy to jest jej działka wtrącanie nic nie dało oczywiście ona trzyma wspólny budżet ale pyta co chcemy itp. To jest jej główne zajęcie na emeryturze i teraz już jej tego nie odbieram. Czasami gotujemy razem czy ja coś upiekę dzięki temu obie czujemy się potrzebne. Za to oduczenie się pytań i wtrącania zajęło o wiele więcej czasu i nie obyło się bez awantur ale tu nieoceniony był jej synek który wyznaczył granicę i teraz mamy spokój. Każdy w domu ma swoje miejsce. Oczywiście teraz trochę rad zaczęło się sypać bo przecież to nasza niunia (czyt. całej trójki w jej mniemaniu) ale oboje z moim odzwyczajamy ją tego i uświadamiamy żeby później nie było zdziwienia. Wszystkiego musimy się uczyć w drodze kompromisu. Każdy musi znać swoje miejsce inaczej będzie jak u Ciebie AniAnka. Twój mąż musi zmienić podejście. Mój też jest rozpieszczony i trochę maminsynkowaty ale chce dorosną i odciąć pępowinę. Życzę Ci żeby tak jak u mnie po wielu walkach przyszedł czas na tryumf i święty spokój.

A tak jeszcze w temacie ciąży dziś po nocy zobaczyłam na koszulce plamy na sutkach. Chyba w nocy przycisnęłam gdzieś pierś i poleciała pierwsza siara ;)

http://www.suwaczki.com/tickers/km5shdgejk704zuf.png

Odnośnik do komentarza

Witajcie drogie przyszłe mamy ;)
Mam termin na 1 października..
Jestem w 20 tc. i martwi mnie wysokie ciśnienie... 160/90.. Do tego złe samopoczucie (ból głowy, zawroty). Jak myślicie, to powód żeby jechać do lekarza czy za bardzo panikuję? Na ogół moje ciśnienie wynosi ok 140/80 - Pani doktor mówiła że mieści się w normie..
Nie lubię chodzić do lekarza z byle powodu, dlatego pytam ;)

http://www.suwaczki.com/tickers/ex2b3e5euxfrmqfx.png

Odnośnik do komentarza

Mówię, tylko ja mam w sobie b. mało cierpliwości, tzn. próbuję się tego uczyć dla siebie, dla nas i dzidzi (przecież nerwy nie są dla niej obojętne) jak powiedziałam mężowi raz drugi i trzeci o tym jak mnie to boli jak mnie to dziwi, jak mi sie to nie podoba, a efektu nie było żadnego to w końcu wybuchłam i w gniewie powiedziałam kilka nie miłych słów, później złościłam się jeszcze kilkakrotnie, coraz śmielej wyrażając swoją opinię na ten temat i tym chyba przegrałam, bo do tej pory nie mogę dojść z tym tematem do równowagi, każda prób rozmowy kończy się stwierdzeniem "nie narzekaj, wiem, że ich nie lubisz" i nie da mu się tego przetłumaczyć że tak nie jest, że ich szanuję mimo wszystko, nawet kocham, bo krzywdy nie dałabym im zrobić i pomóc też jestem gotowa w każdej chwili gdyby taka potrzeba zaszła, ale nie chcę z nimi walczyć o mojego męża, bo jak dla mnie to chore. Ale on w to nie wierzy. Ja nerwowa, a mama do rany przyłóż, zadzwoni zapyta czy mu jest dobrze czy jest szczęśliwy, czy nie tęskni, bo wczoraj go nie było!!!! nie denerwuje się, złego słowa o mnie nie powie (do niego) itd
Nie gniewam się za "pipę", bo też już mu różnie nagadałam z okazji tego maminsyństwa, aczkolwiek wcale nie uważam żeby taki był. Po prostu tak jest nauczony, on nie analizuje tyle co my i nie obserwuje otoczenie, żeby wiedzieć że coś jest nie tak, takie wzorce. Tłumaczę go już różnie. Ale do teściów mam żal, bo z takim stażem małżeństwa i z tym że wiedzą o większości naszych kłótni powinni wiedzieć, że robią coś strasznego i jak się nie odczepią to nas wykończą :(

Odnośnik do komentarza

Bez paniki-ja u samego lekarza miałam 160/100 i nie robił wielkich oczu.
Najlepiej byłoby gdybyś przez 2 tygodnie 3 x dziennie mierzyła sobie ciśnienie i zapisywała wyniki w kajeciku,to dla pogląd na podejrzenie czy masz nadciśnienie.Fakt-normą jest 140/90(maxymalną)
Jeśli wysokie noty będą się powtarzały parę razy w tygodniu-lekarz zapisze Ci leki na zbicie ciśnienia odpowiednie dla cięzarnych.
Ja np biorę dopegyt-nie zawsze-po pomiarze,który przekraca choć w jednej części normę.Ja na ogół skurczowe (to pierwsze mam dość wysokie) a rozkurczowe bardzo niskie -nawet 65.Jeśli jednak niepokoisz się -to może na początek zadzwoń do swego ginekologa/

http://www.suwaczki.com/tickers/relgmg7yn0fw410c.png

Odnośnik do komentarza

Też jeszcze coś dopowiem.
Wiecie co mi jest najtrudniej zrozumieć? To,że moja mama przez tyle lat wyczekiwała i dopytywała mnie i siostry o wnuki, a tu zawsze cisza była w tym temacie.Siostra (33) jest w szczęśliwym ,długoletnim związku, bez ślubu,ale żyją sobie naprawdę fajnie.Zdecydowali (a raczej to ona) że dzieci nie będą mieć,chociaż mają do tego idealne warunki- obydwoje stałe,dobrze płatne posadki, własne duże mieszkanie, zdrowi są i szczęśliwi ze sobą,wydawałoby się,że nic tylko dziecka do szczęścia tam brakuje.Jej decyzja,kariera ważniejsza dla niektórych.
Natomiast ja, od 10ciu lat jeżdżę po świecie,a to tu a to tam,nigdzie na stałe się nie zadomowiłam, chciałam jak najwięcej zobaczyć,poznać ludzi,inne kultury i zyskać doświadczenie życiowe. Mieszkania własnego nie mam, stałej pracy oraz męża też nie, mimo to zawsze z mamą żartowałyśmy,że już jak tak bardzo chce wnuka to kiedyś z jakiejś podróży jej przywiozę jakiegoś skośnookiego czy mulatka, i tak też się stało (oczywiście przypadkiem) :)
Akurat byłam w Polsce jak dowiedziałam się o ciąży i przez kilka dni mówiłam jej,pół żartem pół serio,że chyba jestem w ciąży,bo dziwnie się czuję i od alkoholu mnie odrzuca (co u mnie dziwne ;) Uśmiechała się pod nosem mówiąć: naprawdę? W końcu kupiłam test i na krok mnie nie odstępowała dopóki go nie zrobiłam. Robiąc go byłam na skypie ze swoim, żebyśmy razem zobaczyli wynik i jak wyszedł pozytywny to moja pierwsza reakcja to płacz, ze strachu,ze szczęścia z zaskoczenia,myślę że normalna,zdrowa reakcja kobiety dowiadującej się,że będzie miała dziecko. Przyszła do mnie do pokoju i powiedziałam jej,że będzie babcią i wręczyłam jej test z pozytywnym wynikiem. Usiadła koło mnie (ja cały czas płakałam i śmiałam się jednocześnie) i zapytała: no dlaczego się nie zabezpieczyłaś? Ja udałam,że nie słyszę tego pytania,nie odpowiedziałam na nie a ona po raz drugi nie zapytała. Później atmosfera była dziwna, ja wiedziałam,że ona do końca nie jest zadowolona i nawet nie odzywałyśmy się do siebie przez pewien czas. Dopiero jak poszłam na pierwszą wizytę po 2 dniach i okazało się ,że to prawdopodobnie puste jajo płodowe zmartwiła się. Wyjechałam wtedy na kilka dni do wujka,ona została sama, myślę że wtedy przemyślała to wszystko.Jak wróciła to mnie wycałowała i na drugi dzień miałam wizytę ,koniecznie chciała ze mną iść.Okazało się,że dzidzia jest oczywiście i bardzo się ucieszyła, ale jej pierwszej reakcji nie zapomnę nigdy.
Natomiast jak zadzwoniłam do siostry aby jej o ciąży powiedzieć to mi kompletnie nie uwierzyła! była w ciężkim szoku ,że jak to jej młodsza siostra może spodziewać sie dziecka! A najbardziej z jej strony zabolało mnie ,że jak w kwietniu była u mnie w odwiedzinach ,ja byłam wtedy w 12tc , to w trakcie naszej rozmowy o planach "jak to wszystko będzie" ona zaczęła ją pytaniem: Iza czy ty już tak na 100% zdecydowałaś,że chcesz to dziecko urodzić? .......zonk
Z jednej strony strasznie się cieszę na ten powrót do Polski,a z drugiej jestem nim przerażona!

http://www.suwaczki.com/tickers/7u229jcgxa2l6kfr.png]Tekst linka[/url]

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...