Skocz do zawartości
Forum

Ania777

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    śląskie

Osiągnięcia Ania777

0

Reputacja

  1. Aniaba85 No wlasnie, co dajecie do picia? Moja poki co wzbrania sie przed wszystkim co nie jest piersia, ale chcialabym, zanim zaczne wprowadzac jej warzywka i owoce, nauczyc ja pic, zeby nie bylo problemow z zaparciami. Ktore herbatki sa lepsze- te w granulkach czy ekspresowe i jakie smaki lubia Wasze pociechy :) Staram się jak najczęsciej proponować wodę, a herbatki zaparzane z torebki. Te granulowane są wygodne, ale wg. mnie zawierają niepotrzebny cukier, niektóre nawet aromaty czy inne zbędne składniki. No i granulowane drogo wychodzą. Kupuję te przeznaczone dla niemowląt albo zwykłe, jeśli na opakowaniu jest zaznaczony wiek podawania. Mamy takie: 1)HIPP BIO rumianek, a następny chyba kupię taki: http://www.aptekagemini.pl/ziola-fix-rumianek-1-5-g-30-torebek.html wg. opakowania można go podawać od 1 miesiąca życia. 2) HIPP BIO herbatka jabłkowa z koprem włoskim 3) Babydream BIO herbatka z kopru włoskiego 4) Herbatka Spokojny Maluszek od 4 mca: http://www.aptekagemini.pl/herbatka-spokojny-maluszek-x-20-sasz.html Wszystkie lubi jednakowo.
  2. Jej! Jak dawno mnie tu nie było a nadal znajome nicki się przewijają :) Napiszę co u nas, choć nie wiem czy ktoś nas tu jeszcze pamięta. Anastazja jest na mm, po 2 mcach walki straciłam całkiem pokarm i przeszliśmy na karmienie sztuczne. Zjada 5-6x na dobę 150-180 ml mleka :) Od 2 tygodni próbuje warzyw, na razie spróbowała marchewki, ziemniaka, brokuła i zielonego groszku. Marchewkę i ziemniaka gotuję sama na parze, nietypowe warzywa kupiłam w słoiczkach. Na początku jej nie przepajałam wcale, od stycznia pije czasem wodę lub herbatki (HIPP - rumianek, koper włoski, jabłko) ale zaparzane z torebki, nie z granulek. Z owoców próbowała jabłuszka. Do karmienia mamy krzesełko Caretero Bistro - ma regulowane oparcie, pije w nim też czasem mleczko na leżąco. Waży 7,5kg, mierzy ok. 70 cm. Na stanie mamy 2 ząbki - dolne jedynki. Pierwsza wyszła 2 marca, w wieku 4 miesięcy i 6 dni. Druga tydzień później. Przesypia już całe noce, zasypia ok. 20:00-20:30, budzi się ok. 7:00 na mleczko i czasem pośpi jeszcze do 9:00 - 10:00 :) Urodziła się ze zwichniętym biodrem, 4 mce nosiła poduszkę frejki. Na szczęście już jest dobrze, po zdjęciu frejki szybko zaczęła nadrabiać zaległości :) Obraca się sprawnie, przesuwa do tyłu a od kilku dni unosi pupę i brzuszek opierając się na rękach i na kolankach, i kiwa się do przodu i tyłu, jakby ćwiczyła start do raczkowania :) Wrzucam przegląd zdjęć :)
  3. Dawno się nie odzywałam, brak czasu, zaglądałam jedynie czasem na fb. Gratuluję wszystkim nowym mamusiom, melduję że i ja 25.10.2015 r o 2:00 dołączyłam do tego zacnego grona :) Poród miałam bardzo ciężki, 23 i pół godziny. W piątek wieczorem mała jak co wieczór szalała. O 2:30 obudziłam się, poczułam że coś ze mnie wypływa, wstałam i zaczęło lecieć po nogach. Poszło ok. szklanki. Obudziłam męża, zaczęliśmy się zbierać, w międzyczasie ciągle coś się sączyło. Do szpitala pojechaliśmy jakoś ok. 4:00. Na miejscu NST, USG i badanie. Wód zostało ok. połowy, potem do końca cały czas się sączyły. Skurcze na NST mocne, po 80-90%, ale nie bolesne. W badaniu ginekologicznym szyjka wydłużona, zamknięta, brak rozwarcia. Dostałam antybiotyk, który potem podawali mi co 6 godzin z powodu ubytku wód. Skierowali mnie na porodówkę, tam miałam kilka razy zapis NST i badanie. Prócz skurczy nic się nie działo, skierowali mnie na oddział w celu wywołania. Dostałam wlew z oksytocyny, zaczęły się bardzo bolesne skurcze, szyjka natomiast bez zmian. Drugi wlew, skurcze jeszcze gorsze, szyjka nadal nic. Przed południem tak nabrały na sile, że zaczęłam prawie mdleć z bólu, nie pomagał prysznic. Z bólu chodziłam po ścianach, przestawałam kontaktować, ciężko było się ze mną dogadać. Na zapisach NST jęczałam z bólu, bo musiałam leżeć, potem już zaczęłam się drzeć głośniej od rodzącej obok. Mąż poszedł do dyżurującego lekarza prosić o coś od bólu, choć bał się że go opieprzy. Lekarz natomiast fantastyczny - bardzo przejęty, wytłumaczył dlaczego muszę się tak męczyć - musieliśmy czekać na odpowiednie rozwarcie, bo już czekało na mnie zzo. Znieczulenie podają od 3-4 cm, mi podali przy 2,5 cm, ryzykując zatrzymanie akcji, ale nie chcieli już czekać. Po znieczuleniu odzyskałam świadomość, zaczęłam kontaktować i tu już więcej pamiętam, kilka godzin ciągłych zapisów, wlewów oksy, bolesnych badań szyjki (położna mi ją trochę naciągała) i w końcu coś zaczęło ruszać. Pod wieczór byłam już tak słaba i wymęczona, że znów mam dziury w pamięci z tego etapu. Mimo zzo bolało bardzo. Etap partych to był kosmos, nie miałam już kompletnie siły. Parłam od północy przez 2 godziny. A raczej próbowałam przeć, bo nie umiałam się skupić na tym kompletnie. Puszczałam powietrze ustami, otwierałam oczy w trakcie parcia. Położna cierpliwie przy każdym parciu instruowała mnie od nowa. Na końcówce, jak już mała wreszcie zaczęła przechodzić przez kanał rodny zaczęłam odpływać, nie umiałam współpracować. Ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Położna odwaliła kawał dobrej roboty, była bardzo cierpliwa, anioł nie kobieta. Mąż mnie cucił zimnymi okładami, nie pozwalał mi całkiem odpłynąć, podobno oczy ciągle mi uciekały. Wyglądałam podobno okropnie, mąż z bezsilności miał łzy w oczach, a z niego naprawdę ciężko łzę wycisnąć. Bardzo długo wypychałam główkę, lekarz trochę pomógł lekko naciskając na brzuch. Nie obyło się bez nacięcia. Jak wreszcie ją wypchnęłam położna nie umiała wyjąć reszty, kręciła, szarpała, ale nie spanikowała. Lekarz podobno był aż blady i spocony. Jak w końcu udało się ją ze mnie wyjąć podobno lekarzowi zrobiło się słabo i oparł się o parapet. Poczułam ulgę, emocje mnie trochę otrzeźwiły. Położyli mi ją na piersi, miała przedgłowie z powodu długiego parcia, wyglądało to paskudnie. Mąż przeciął pępowinę, małą zabrała neonatolog na warzenie, mierzenie. A mnie czekała końcówka koszmaru - urodzenie łożyska i szycie. Na łożysko nie miałam już siły, ale jakoś resztkami sił poszło. Nacięcie mam tak wielkie, że mimo znieczulenia niektóre szwy czułam. Jak już mnie wywieźli z porodówki to było mi wszystko jedno, ale odechciało mi się spać. Spędziliśmy z mężem i córką 2 godziny, pierwszy raz ją nakarmiłam, bardzo szybko ten czas zleciał, ani nie wiem kiedy. Następnego dnia nie dali nam odpocząć, od piątku wieczora do niedzieli wieczora spałam 3 godziny przed porodem i 3 godziny po. W niedzielę nie umiałam stać na nogach, zemdlałam dwa razy w drodze z łazienki. Nie umiałam się wysikać, nie czułam nic "na dole". Zasłabłam pod prysznicem. Wszystko mnie bolało. Nadal boli, wyszedł mi olbrzymi hemoroid od tego długiego parcia... Przy wyjmowaniu szwów z nacięcia mało nie zemdlałam z bólu kolejny raz. Pod fotelem ginekologicznym kałuża krwi. Chodzę jak paralityk, nie umiem siedzieć. Pewnie wiele fragmentów pominęłam, lepiej opisałby wam to mój mąż - i tu naprawdę ukłony w jego stronę, że dał radę, bez niego bym nie urodziła. A to nagroda za ten trud: Anastazja, 3960 g, 58 cm, 10 Apgar
  4. Mnie bolą wszystkie kości i stawy. Czuję się jak stara reumatyczka. Żadna pozycja nie jest wygodna, więc ciężko odpocząć. Mała daje po pęcherzu. Zgaga wypala mi przełyk. Ciężki ten ostatni miesiąc.
  5. No i po wizycie. GBS ujemny, to najbardziej mnie cieszy. Na dole cisza, oznak porodu brak, szyjka długa, zamknięta. Główka nisko, ale jeszcze nie jak do porodu. Wg. usg mała waży już 3500g. Jak nic się nie rozkręci to następna kontrola z ktg za 2 tygodnie, w dniu terminu. Wyniki krwi mam dobre, anemii już nie mam, choć jeszcze jestem na dolnej granicy i mam dalej łykać żelazo. Mała się nie spieszy a ja się już ledwo kulam :(
  6. Dawno mnie tu nie było, bo w zasadzie nic się nie dzieje, nic nie zwiastuje rychłego porodu, za to całe dnie pochłaniają mi prace domowe a potem odpoczynek, bo wszystkie kości mnie już bolą. Gratuluję wszystkim mamusiom, zazdroszczę Wam dzieciątek przy sobie, nie mogę się doczekać aż sama w końcu będę już w domu z naszą córeczką :) Okres szpitala i porodu najchętniej bym przespała, szkoda że to niemożliwe :P Jutro mam wizytę, będę mieć pobrany wymaz na posiew GBS, zobaczymy czy coś się tam na dole dzieje. Mam nadzieję, że nie dowiem się, że szyjka pozamykana na 4 spusty i rodzimy za 4 tygodnie... Tak bardzo nie chciałabym przenosić, no ale nie ode mnie to zależy. Codziennie proszę córkę, by była łaskawa dla mamy i wyszła w terminie albo dzień przed :)
  7. Miśka81 mnie zawsze uczyli, ze ma byc przynajmniej 10 w ciagu dnia, ogolnie podobno srednia to 6 ruchow w ciagu dwóch godzin, bo maluchy w brzuszku potrafia troche pospac, a im blizej porodu tym dluzsze drzemki, jak sie za dlugo nie rusza to zjedz cos slodkiego, polez na lewym boku i poodychaj "do brzuszka" to sie na pewno przebudzi:) Mój lekarz też mi właśnie tak mówił - 3 ruchy na godzinę lub 6 na dwie godziny.
  8. monika001825 Wlasnie z tymi tygodniami ciazy to ja tez juz zglupialam. Mam termin na 22.10 i wedlug mnie jestem teraz w 36+5 a wczoraj bylam w szpitalu przez problemy z tetnem malej to mam na wypisie ze wczoraj byl niby 35+5. Ktoras z mamusiek ma termin tez na 22? Bo ja juz zglupialam w ktorym tyg jestem. Ja mam na 21.10 i mam 36+1 dziś.
  9. ~Aska15 Witajcie dziewczyny. Jestem od rana w szpitalu i nic.... Sprawdzali mi rozwarcie i ba palec i włożyli coś mi jakiś płyn i chodzę z rurką. To nie cewnik bo normalnie do toalety chodzę... Akcja zero nic się nie rusza... Jutro niby będą dawać mi lekarstwa albo kroplowke.. Może to wywoła... Mam dosyć tego szpitala. Tylko chrapoczom po holendersku...ah.. Jestem z jakąś dziewczyną na sali i jest u niej rodzina od 14 do teraz masakra!!!!!! Cewnik na przyspieszenie porodu zakłada się na szyjkę macicy, a nie cewkę moczową, więc do toalety normalnie się chodzi :) Paulina1991 właśnie uzmysłowiłam sobie, że moja córcia ma czkawkę ;) której do tej pory jakoś szczególnie nie czułam i zazdrościłam innym mamusiom :) A ja nie lubię jak mała ma czkawkę. Dla mnie to nie przyjemne, takie rytmiczne pulsowanie. aanka01 Laf, nie zgadzam się z Tobą. NP. 33 tyg ukończone i 4 dni to juz leci 34 tydzień. Jesli liczymy tygodniami to 34, jesli dokładniej to ukończone tyg z liczbą dni. To tak samo jak np. 15.09 to jest 8 skończonych miesięcy roku, ale leci juz wrzesień, czyli 9. Nie wiem jak prościej to wytłumaczyć. Mniejsza o to. Szczęśliwych rozwiązań dziewczyny :) Najprościej to wytłumaczyć na podstawie początku ciąży - Pierwsze siedem dni to przecież już pierwszy tydzień, a 8 dzień czyli tydzień i jeden dzień to już drugi tydzień rozpoczęty. Analogicznie - 33+4 to ciąża, która ma skończone pełne 33 tygodnie, a 34 tydzień jest w trakcie. Lekarze z reguły operują tygodniami skończonymi, dlatego dla lekarza 33+4 to po prostu skończone 33. Więc zależnie od sformułowania zdania - w moim przypadku - jestem w 37 tygodniu (w trakcie), ale moja ciąża ma (skończone) 36 tygodni.
  10. Gratulacje Paula :) To już drugi dzieciaczek na forum, a jeszcze tydzień do października został :) Teraz czekamy na wieści od reszty :)
  11. Powodzenia kochane :) Ja z jednej strony chciałabym już, ale z drugiej - jeszcze tyle rzeczy w domu muszę zrobić, których nie chciałabym mężowi na głowie zostawiać.
  12. asiek123 Drogie paździenikówki.. tak oto zostalam wrześniówką :) dziś o godz 17:20 urodził się nasz synek :) to nasze 2780g i 54 cm szczęścia :) od razu po wyjściu dostał 10/10 a od nas jeszcze milion punktów :) Gratulacje!!
  13. Witajcie po przerwie, nie pisałam długo ale w sumie u nas nic się nie dzieje. Mała kopie równo, dolegliwości trzeciego trymestru się nasilają - czyli standard :) Olu - to sprawa bardzo indywidualna, każdy poród jest inny, każdy organizm inaczej sobie radzi. Ile kobiet tyle opinii :) Jedna Ci powie, że CC lepsze, inna że SN
  14. eewelinka Idę zaraz do lekarza. Ostatnio mala wazyla 1200g po 29 tyg. Zobaczymy ile urosla. Mam nadzieje ze wszystko ok, bo ostatni byla tydzień do tylu a zawsze byla idealnie w termin. Boje się ze nie rozwija sie prawidłowo. Zaluje ze nie wydalam ja na badania prenatalne.. Byłabym spokojniejsza. Na tym etapie nie ma się co martwić, dzieci od ok. połowy ciąży zaczynają iść swoim tempem, w końcu jedne rodzą się z wagą 2500 a inne 4500 g i to jest normalne :)
  15. A w temacie dolegliwości - urządzaliśmy dziś ten kącik dla małej, przestawialiśmy meble, było przy tym trochę sprzątania i tak mnie "podeszwy" w stopach bolą jakbym co najmniej wesele przetańcowała. Najbardziej pięty. Jak stąpam to ból jest okropny, jakby mi skóra chciała popękać. Jeszcze zostało sporo rzeczy do poukładania w szafie, w komodach, trochę sprzątania, ale chodzić nie umiem, musiałam przerwę sobie zrobić.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...