Skocz do zawartości
Forum

Gdzie jest dziecko – co robić gdy nasze dziecko nie odbiera telefonu?


Rekomendowane odpowiedzi

Drodzy Rodzice,
Zbliżają się wakacje, a więc okres, w którym nasze latorośle mogą liczyć na większą swobodę. Całodzienne przesiadywanie u znajomych, weekendowe wypady pod namiot czy dłuższe pobyty nad morzem bez rodziców…
Ile razy zastanawiacie się wtedy, gdzie aktualnie jest i co robi Wasze dziecko? Ile nerwów kosztują Was nieodebrane przez nie telefony?

W związku z tym trudnym dla każdego rodzica czasem Orange przygotowało dla Was konkurs: Napiszcie, co robicie, gdy Wasze dziecko nie odbiera telefonu, a Wy się o nie martwicie?

Odpowiedzi udzielajcie w postach. Konkurs kończy się 28.05.2012.
Najciekawsza wypowiedź zostanie nagrodzona voucherem do SPA.

Jednocześnie zachęcamy też do zapoznania się z oferowaną przez Orange usługą „Gdzie jest dziecko”, dającą możliwość prostego lokalizowania i sprawdzania położenia osób.
Zapraszamy do dyskusji!

Patronem konkursu i sponsorem nagrody jest Orange Polska - dostawca nowej usługi „Gdzie jest Dziecko”, daj

Odnośnik do komentarza

Cóż....Przyznam szczerze, że mimo najszczerszych chęci nie byłam łatwym dzieckiem...Dość szybko zaczęłam dorastać, czyli po prostu BUNTOWAĆ...Pierwszy raz nie wróciłam po szkole do domu gdy miałam jakieś 12 lat. Ot, po prostu poszliśmy z przyjaciółmi do pobliskiego parku...Rozmawialiśmy, graliśmy w piłkę...Do domu wróciłam późnym wieczorem w świetnym humorze. Ale gdy zobaczyłam blade z przejęcia twarze rodziców uśmiech od razu zniknął z mojej twarzy....Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że podczas gdy ja świetnie się bawiłam moi rodzice odchodzili od zmysłów...Obiecałam i sobie i im, że już więcej tego nie zrobię. Ale niestety nie dotrzymałam słowa...Gdy sytuacja zaczęła się powtarzać, zaczęłam namawiać rodziców, aby kupili mi telefon komórkowy. Telefony komórkowe były wówczas mało popularne, a przy tym strasznie drogie. Ale rodzice spełnili moją prośbę. Kupili mi pierwszy telefon komórkowy. Jakże ja wtedy byłam szczęśliwa...Dla moich rodziców telefon nie miał stanowić dla mnie prezentu. Miał być jedynie sposobem na łatwiejszą i sprawniejszą komunikację między nami. Na początku strasznie się z niego cieszyłam. Ale potem stał się prawdziwą zmorą. Rodzice bowiem dzwonili do mnie niemalże bez przerwy. Na początku jednak za każdym razem odbierałam i tłumaczyłam cierpliwie gdzie jestem, z kim i co robią, ale potem zwyczajnie go wyłączałam tłumacząc się później, że rozładowała mi się bateria. Wiem, że nie powinnam tego robić...
Gdy rodzice nie mogli skontaktować się bezpośrednio ze mną dzwonili albo do rodziców moich znajomych(gdy przed wyjściem z domu mówiłam do kogo się wybieram) albo do nich samych(potem już większość z nas posiadało telefony komórkowe).
Trudniej im było nade mną,,zapanować", gdy opuszczaliśmy mieszkania naszych rodziców i spędzaliśmy czas na świeżym powietrzu lub w klubach. Ale i na to mieli sposoby... Najczęściej chyba prosili mojego młodszego brata o to, by poszedł w konkretne miejsce i sprawdził co robię. Dla niego była to wówczas niezła zabawa...Zdarzało się także, że o pomoc w ustaleniu miejsca mojego pobytu prosili swoich znajomych. I tak na przykład, moi rodzice zawsze wiedzieli gdy spędzałam czas w pewnym osiedlowym klubie. Wiedzieli o której do niego przyszłam, z kim i co robiłam. Nigdy nie wiedziałam skąd mieli te wszystkie informacje. Dopiero gdy byłam już na studiach wyjawili mi , że pracował tam ich serdeczny znajomy...Bywało też, że ,,przypadkiem" spacerowali w miejscach w których mogłam przebywać ja i moi znajomi. Gdy pewnego dnia spotkałam ich w parku, w którym umówiłam się z przyjaciółmi oskarżyłam ich o to, ze mnie szpiegują...Byłam zła, choć wiedziałam ze przyszli do niego tylko dlatego , że nie odbierałam telefonu ...Raz zdarzyło się nawet, że przyjechali do miejscowości oddalonej aż o ponad 100 kilometrów. Musieli upewnić się czy nic mi nie jest bo nie odbierałam od nich telefonu a do moich znajomych nie mogli się dodzwonić.
Jest jednak coś czego nigdy nie zrobili. Nigdy na mnie nie krzyczeli. Nawet wówczas gdy przejechać musieli ponad 100 kilometrów. Podziwiam ich za spokój i opanowanie, chociaż doskonale zdaję sobie sprawę że musieli odchodzić od zmysłów. I za to im teraz dziękuję...
Słuszność ich postępowania zrozumiałam dopiero wówczas, gdy sama zostałam mamą. I już zapewne niedługo sama zacznę zachowywać się tak jak moi rodzice.Teraz na szczęście, dzięki usłudze ,,gdzie jest dziecko" będę chociaż mogła sie dowiedzieć gdzie są moje córki nawet jak wyłączą telefon...Szkoda , że moi rodzice nie mieli takiej możliwości...

Odnośnik do komentarza

Moje dziecko ma dopiero a może już 7 lat. Na urodziny dostała telefon, czy to była fanaberia nie, to była troska o nie. Teraz jak chce wyjść na dwór, bo czuję się taka dorosłą, dostaje telefon w dłoń. Jak nie odbiera, już mam 100 różnych myśli. Co robi, czy nic jej się nie stało. gdy przez dłuższą chwile dalej nie ma odzewu z jej strony po prostu dzwonie do jej koleżanek, jak i one nie odbierają wtedy wybieram się w poszukiwaniu. I dodatkowo dostaję reprymede że tak się nie robi. I właśnie usługa gdzie jest dziecko rewelacja..!!

http://kasiulekkochany.blogspot.com/
https://www.askgfk.com/reg/?x=3ff209391f25bf53fec73e5eb7c43b65&srcid=253
http://kobietaintymnie.pl/suwaczek/cache/16417c78.gif
http://kobietaintymnie.pl/suwaczek/cache/bf8b6de6.gif

http://www.mleczaki.bejbej.pl/mleczaki/428_20120206_085839.png

Odnośnik do komentarza

Przyznam się szczerze, ze mój 7 latek nie posiada jeszcze telefonu. Jakoś do tej pory nie pomyślałam o tym by mu go kupić. Ale coraz częściej zdarzają sie nam własnie takie sytuacje, ze Oliver zniknie gdzieś na kilkanaście minut, a ja umieram z przerażenia , biegając i nawołując go po całej ulicy. Na moje nieszczęście poznałam już to uczucie bezradności gdy znika dziecko, a ja niewiem gdzie ono jest i gdzie go szukać. Choć trwało to tylko chwile- moje serce zamarło z przerazenia. Tysiące myśli przebiegało mi przed oczami. A ja tak naprawde nie mogłam nic zrobić , jak tylko - czekać , aż powróci. Tak mój syn Oliver staje sie coraz większy i potrzebuje też coraz więcej swobody. Ma swoich małych przyjaciól , a z nimi swoje małe tajemnice. A ja ,jako opiekuńcza mamusia, chciałabym ,żeby dalej był tym malutkim Olinkiem i trzymał sie blisko mamusinej spódnicy. Niestety czas nieubłagalnie płynie dalej, moje maleństwo wyrasta i chyba już czas na pierwszą komórkę. Bardzo zaintrygowała mnie ta usługa oferowana przez sieć ORANGE. Teraz już wiem jaki prezent zrobie mojemu synusiowi.

Odnośnik do komentarza

Dziecko nie odbiera? - Panika! Coś się stało, wypadek, a w najlepszym wypadku zgubił telefon, a może go okradli? Tak reaguje moja koleżanka, która jest mistrzynią w panikowaniu i wymyślaniu czarnych wersji wydarzeń. A jak jest w rzeczywistości? Synalek wrzucił komórkę do plecaka i nie słyszał dzwonka, padła bateria, nie było zasięgu, telefon został w pokoju, itp.
Wnioski?
Po pierwsze nie panikować. Po drugie, jeśli dziecko nie będzie osaczone naszą nieustającą kontrolą, z chęcią odbierze telefon, a przynajmniej bez większych oporów. Zdajmy sobie sprawę, że nasze telefony też nie są przy nas 24/7, a dziecko nauczmy, że należy oddzwonić możliwie jak najprędzej.

Odnośnik do komentarza

Moje starsze dzieci używają już telefonów komórkowych a kupiłem je właśnie po to aby móc w każdej chwili zadzwonić i wiedzieć gdzie są i aby one miały ze mną kontakt, gdy będą czegoś potrzebować.
Nie lubię gdy gdzieś pobiegną i nie zabiorą ze sobą telefonu. Jeszcze mi mówią gdzie idą, ale jak to dzieci np. pojadą gdzieś dalej na rolkach czy rowerach i już ich na kolację dowołać nie można. Często też zapominają naładować telefon i odzywa się niedostępny abonent.
Co wtedy robię?
Dzwonię do kolegów, koleżanek dzieci, ew. rodziców tych dzieci.
Jednak najspokojniejsza jestem, gdy mają telefon przy sobie i jeśli go nie wyłączą lub nie rozładuje się bateria to zawsze odbierają.

http://www.suwaczek.pl/cache/076e64a5fa.png
http://www.suwaczek.pl/cache/6ddfb68d8d.png
http://www.suwaczek.pl/cache/c228a006ea.png

Odnośnik do komentarza

Drodzy Rodzice,

To oczywiste – nikt nie lubi się denerwować o swoje dziecko. Najczęściej okazuje się, że obawy te są zupełnie nieuzasadnione, a dziecko całe i zdrowe wraca do domu.

W jaki sposób tłumaczycie dziecku, iż bardzo się denerwowaliście i chcielibyście na przyszłość uniknąć powtórki z historii? Jaką metodę stosujecie – spokojna, partnerska rozmowa czy kara?

Zapraszamy do dyskusji

Patronem konkursu i sponsorem nagrody jest Orange Polska - dostawca nowej usługi „Gdzie jest Dziecko”, daj

Odnośnik do komentarza

Zdecydowanie jestem za rozmową i tłumaczeniem, zdaję sobie jednak sprawę, że aby odniosła ona zamierzony efekt to składa się na to wiele czynników. Przede wszystkim dobre relacje rodzic - dziecko trzeba kształtować od wczesnego dzieciństwa i podobno kluczem do sukcesu jest odpowiednie ustalenie zasad i konsekwencja. Następnie nauczenie zasad funkcjonowania w społeczeństwie, rodzinie i świecie.
A wracając do telefonowania, to myślę, że trzeba wyjaśnić dziecku czym jest empatia. Niech postawi się w roli rodzica, który zamartwia się o swoją pociechę. A może lepiej wybrać przykład mu bliższy i pokazać jak się denerwuje, kiedy nie może dodzwonić się do kumpla?
Tak czy inaczej jeżeli zdecydujemy się na karę (moim zdaniem ostateczność), to powinna być ona poprzedzona wieloma rozmowami i tłumaczeniami. Raz to za mało, a czasami i czterdzieści to niewystarczająco. Pozostaje nam szkolić naszą pociechę, trzymać nerwy na wodzy i ćwiczyć naszą cierpliwość.

Odnośnik do komentarza

Po incydencie znikniecia mojego synka najpierw wpadłam w panike, ogarnął mnie przerażający strach i uczucie bezradności , lecz gdy Oliver już się odnalazł targały mną różne uczucia. Z jednej strony była to ogromna radość ,że syn odnalazł się cały i zdrowy, z drugiej strony byłam na niego ogromnie zła ,że nie pomyśłał o nas. O tym ,że my czekamy w domu i martwimy się. Przyznam szczerze ,że zastosowałam wówczas karę . Oliver miał zakaz jedżenia rowerem przez kilka dni. Niestety sytuacja ,że syn zniknął, powtórzyła sie . Próbowałam wówczas wytłumaczyć mu,że my sie martwimy o jego zdrowie i życie. Starałam się delikatnie wyjaśnić mu jakie niebezpieczeństwa czyhają na młodych ludzi. Niestety tok rozumowania siedmiolatka różni sie od myślenia człowieka dorosłego. Dziecko jest ufne i nie myśli przyszłościowo. Żyje chwilą nie myśląć o tym , że rodzice mogą sie martwić. Na szczęście niedawno zdarzyła nam sie pewna historia. Nasz mały kociak wyszedł z domu i zaginął. Szukaliśmy go po całym osiedlu. Niestety nie wrócił na noc. Oliver strasznie rozpaczał wieczorem, gdyż kotek zawsze spał w jego pokoiku. Wykorzystałam tę sytuację i wyjaśniłam synkowi co czuliśmy gdy on nie wracał długo do domu , a my nie wiedzieliśmy gdzie się podziewa. Nasza szczera rozmowa bardzo wpłyneła na postępowanie synka. Obiecałam ,że postaram mu sie kupić komórkę . Nawet pokazałam mu usługę , którą oferuje firma Orange. Bardzo mu sie ten pomysł spodobał- w końcu bedzie już taki samodzielny i będzie posiadał własna komórkę. Wracając do kotka , okazało sie , że wszedł do sąsiada do piwnicy, a sąsiad zamknął go na noc. Kotek powrócił cały i zdrowy, a Oliver stwierdził,że bardzo szkoda , że kotki nie mają komórek.:36_13_1:

Odnośnik do komentarza

Orange Polska
Drodzy Rodzice,

To oczywiste – nikt nie lubi się denerwować o swoje dziecko. Najczęściej okazuje się, że obawy te są zupełnie nieuzasadnione, a dziecko całe i zdrowe wraca do domu.

W jaki sposób tłumaczycie dziecku, iż bardzo się denerwowaliście i chcielibyście na przyszłość uniknąć powtórki z historii? Jaką metodę stosujecie – spokojna, partnerska rozmowa czy kara?

Zapraszamy do dyskusji

Wielogodzinne oczekiwanie, miliony nieodebranych połączeń i wysłanych smsów sprawiają, że niezwykle trudno powstrzymać negatywne emocje. Wielu rodziców najchętniej wykrzyczałoby dziecku całą nagromadzoną złość, nałożyło niezliczoną liczbę kar i zamknęło w pokoju aż do odwołania...Ale czy to naprawdę nam w czymś pomoże?Sprawi, że poczujemy się lepiej lub następnym razem będziemy martwić się mniej?Nie sądzę...Dlatego warto usiąść i spokojnie porozmawiać. Powiedzieć o tym, jak bardzo się martwiliście, jak bardzo czuliście się bezsilni, jak bardzo baliście się że mogło stać się coś naprawdę złego...Powiedzcie dziecku nie tylko o waszych emocjach ale także przypomnijcie mu że bardzo je kochacie. Jak bardzo jest dla was ważne. Myślę, że po takich słowach dziecko samo zrozumie swój błąd, przeprosi za swoje zachowanie i przynajmniej postara się więcej nie wystawiać na próbę waszej wytrzymałości. A jeśli nie jest w danym momencie możliwe, bo skołatane nerwy nie pozwalają dojść waszemu rozsądkowi do głosu, przełożyć rozmowę na później, by nie powiedzieć czegoś, czego można później żałować...Krzykiem i awanturą nic nie wskóracie...Zresztą, chyba i tak najważniejsze jest to, że dziecko wróciło do domu całe i zdrowe.

Odnośnik do komentarza

W wieku siedmiu lat moje dziecko telefon otrzymało,
by do mamy dzwoniło i SMSy odbierało.
Kontakt był prosty, spokój wymarzony,
aż tu nagle problem pojawił się niewesoły.

Pewnego dnia dziecko telefonu nie odebrało,
a mnie - mamę - strasznie to zdenerwowało.
Co robić? Gdzie dzwonić? Na pewno coś się stało.
Tysiące złych myśli w głowie zaświtało.

Już chciałam w samochód czym prędzej wsiadać,
gdy pomyślałam, że nie warto przesadzać.
Być może dziecko dobrze się bawiło
a telefon przez przypadek po prostu wyłączyło.

Wróciłam do domu, sprawę przemyślałam
i płakać bez powodu natychmiast przestałam.
Dziecko oczywiście do domu wróciło
a mój niepokój i strach bardzo je zdziwiło.

Warto więc najpierw przemyśleć sobie,
czy sytuacji przypadkiem nie wyolbrzymiamy trochę.
dziecko, nie zegarek, ustawić się nie da,
a telefon używa tylko, gdy wielka potrzeba.

Odnośnik do komentarza

Jak większość z nas przeżyłem także chwile trwogi, gdy dziecko nie odbierało raz komórki, mimo wcześniejszych ustaleń. Choć cała sytuacja skończyła się tylko strachem i pozytywnie wpłynęła na uświadomienie, ile nasza pociecha dla nas znaczy, zmieniłem nastawienie co do roli, jaką komórka może odgrywać w takich typu sytuacjach. Zmieniłem po prostu priorytety co do formy kontaktu. Wcześniej traktowałem telefon komórkowy jako niezawodny, najprostszy i jednocześnie wygodny sposób na kontakt z dzieckiem w określonych sytuacjach. Dziś traktuje go jedynie jako dodatkowe zabezpieczenie. Staram się działać tak, jak gdyby dziecko komórki nie miało. Planujemy wzajemne kontakty z pominięciem komórki. Przede wszystkim musiałem zadać sobie dużo trudu by wymyślić inne sposoby na powiadamianie nas przez pociechę gdzie się znajduje, co się z nią dzieje. Mając w zanadrzu konkretną alternatywę, nie zostawiam dywagacjom ewentualny brak kontaktu. Dziecko wie dokładnie co ma zrobić, jeśli komórka zawiedzie i nie ma sposobności by się z nami połączyć. Dzięki temu mamy świadomość, że brak kontaktu jest sytuacją poważna i wymaga naszej reakcji i nie marnujemy czasu na zastanawianie się, co się mogło stać z komórką.
Po drugie nigdy nie doprowadzamy do takiej sytuacji, by komórka była jedyną formą kontaktu. Traktując ją jako dodatkowe zabezpieczenie, odzwyczailiśmy się od spoglądania nerwowego na wyświetlacz. Choć musieliśmy zaangażować inne osoby i utrudniliśmy sobie nieco życie, zyskujemy spokój w sytuacjach nietypowych. Wychodzimy z założenia, że kiedyś sobie radzono bez komórek, więc jest to jedynie kwestia dobrej organizacji.
Usługi oferowane przez Orange poszerzają zastosowania komórek w kwestii bezpieczeństwa dziecka. Skorzystamy z nich na pewno, ale nie uczynimy na pewno z nich jedynego narzędzia kontroli. Komórka w rękach dziecka jest przez nas traktowana z ograniczonym zaufaniem, tak samo jak dziecko. Dzięki temu śpimy spokojniej i uniknęliśmy ogromnego strachu, jaki przeżyliśmy wcześniej w obliczu nieodbierania przez dziecka komórki.
A zatem komórkom mówimy tak, ale nie na pierwszym miejscu. To doskonałe uzupełnienie całego systemu kontroli, mającemu zagwarantować dziecku bezpieczeństwo. Nie stanowi ono jednak w naszej rodzinie elementu podstawowego i jedynego, mimo że czasem byłoby to najbardziej wygodne. Jesteśmy przygotowani na rozładowaną baterię, zgubiony aparat telefoniczny, kradzież czy zwykła awarię. Przyjdzie czas by proporcje co do formy kontaktów zmienić, ale póki nasza pociecha nie nabierze stosownej dojrzałości i poczucia odpowiedzialności, to my rodzice, powinniśmy myśleć i działać za obie strony.

Odnośnik do komentarza

Większość rodziców niepokoi się nieuzasadnioną z ich punktu widzenia nieobecnością dziecka, a kiedy ta nieobecność przedłuża się, w głowie rysują się czarne scenariusze. Ile razy sama umierałam z niepokoju, gdy moja córka spóźniała się do domu, nie odbierała telefonu, nie wiadomo było, gdzie jest i co się z nią dzieje. Dzieci podchodzą do pewnych spraw niefrasobliwie, i trudno je o to winić, w końcu są dziećmi i nie rozumieją, że na świecie zdarzają się rzeczy, sytuacje, o których my dorośli wiemy, i których się boimy. O ile ta nadmierna czasami troska rodziców jest w wielu przypadkach przesadzona i niepotrzebna, to w moim przypadku, dość szczególnym, bo dotyczącym dziecka chorego na cukrzycę, miała niestety swe uzasadnienie i przybierała formę niemal paniki. Cieszę się, że nowe technologie wspierają rodziców. A w przypadku rodziców chorych dzieci, które pragną być niezależne, tak jak ich rówieśnicy, jest to pomoc nieoceniona. Żałuję, że nie było takiej możliwości, kiedy moje dziecko było młodsze, ale cieszę się jednocześnie, że wielu rodzicom zostanie zaoszczędzone to potworne uczucie niemocy i bezsilności, którego nie życzę nikomu.

Odnośnik do komentarza

Moje dziecko (Synek ma 3 latka) nie ma jeszcze telefonu komórkowego, nie umie się nim posługiwać, jednak jako przewidująca mama jestem w stanie sobie wyobrazić taką sytuację. Wiem, że gdyby nie odbierał telefonu, na pewno zagrałyby emocje i panikowałabym. Wiem też jednak, znając siebie, że od razu zaczęłabym tłumaczyć to sobie logicznie i racjonalnie oraz podejmować konstruktywne działania aby nie siedzieć bezczynnie. A jakie działania - zależy od sytuacji. Iść szukać dziecka, zadzwonić w miejsce gdzie ostatnio się znajdowało...

Zachowanie w sytuacji braku kontaktu wymaga obustronnej współpracy Rodzic- Dziecko. Mój Syn już od najmłodszych lat jest uczony jak zachować się kiedy mama zniknie z oczu (niedawno na przystanku wysiadł z autobusu a kierowca niemal zatrzasnął drzwi zanim ja wysiadłam! najadłam się strachu, nic się nie stało, ale to sprowokowało częstsze i dokładniejsze rozmowy na temat podobnych sytuacji). Odkąd zaczął rozumieć co to znaczy, ma wbijane do głowy, że "Mama zawsze po ciebie wraca!" i ma czekać na mnie w tym miejscu gdzie się rozstaliśmy (czy to dotyczy wyjazdu do babci, spędzania dnia w żłobku czy zgubienia się na ulicy). Zna swoje imię, nazwisko i adres (nazwę ulicy), ale nie jest śmiały wobec obcych więc nie będzie nadużywał tej wiedzy ;-) tak więc jedną stroną medalu jest stałe przypominanie, wpajanie, utrwalanie w Dziecku tej wiedzy i umiejętności zachowania się w tego typu sytuacjach. Wiadomo - z wiekiem coraz poważniejsze, trudniejsze i bardziej skomplikowane ustalenia i rozmowy. Drugą stroną medalu jestem, ja, mama, czyli Rodzic. Naturalną reakcją kochającego rodzica jest panika w takiej sytuacji, w większym lub mniejszym stopniu. Tego się nie uniknie. Jak ja sobie z tym radzę? Po pierwsze jestem na tyle dorosła, że jestem świadoma zagrożeń tego świata, więc unikam nadwyrężania mojej wyobraźni, unikam tv i sensacyjnych doniesień w prasie czy internecie na temat porwań, gwałtów i morderstw dzieci. Po co pobudzać wyobraźnię? Po drugie z natury mam tendencję do konstruktywnego podejścia do problemów, więc w problematycznych sytuacjach szukam od razu wyjścia, kojarzę fakty, staram się "wejść w skórę" mojego dziecka pamiętając o jego usposobieniu i nawykach, prześledzić plan jego dnia i to o czym mówił wcześniej, o czym myślał... i podejmuje odpowiednie działania :-) Po trzecie ("last but not least") ważne jest nastawienie. Mimo, że chwilami miałabym taką ochotę, to dla dobra własnego i Dziecka, nie mogę go "trzymać pod spódnicą" do końca życia! Od początku muszę dawać dziecku trochę swobody, możliwości podejmowania decyzji (nawet jeśli konsekwencje będą niemiłe), czasami dziecko musi uczyć się na własnych błędach :-( Muszę mieć świadomość, że nie uchronię go przed całym złem tego świata, a moją jako Rodzica rolą jest nauczenie go jak radzić sobie w najróżniejszych sytuacjach (a także nauczenie siebie jak sobie radzić z jego radzeniem sobie...). To nie jest łatwe zadanie, ale puszczając go na rowerze do parku (a sama czekam przy wejściu) robię pierwszy krok do budowania jego poczucia własnej odpowiedzialności i samodzielności. Na szczęście na razie oddala się wyłącznie na tyle aby mieć mnie - choćby nawet z daleka - zawsze w zasięgu wzroku ;-) Nauka radzenia sobie w takich sytuacjach to wielkie wyzwanie zarówno dla Dziecka jak i dla Rodzica, ale jestem optymistką i wierzę, że oboje z Synkiem poradzimy sobie z tym :-)

Odnośnik do komentarza

Moja córka wie, że otrzymała telefon po to, bym mogła się z nią kontaktować. Ja i mąż, niekoniecznie koledzy. Od początku tak jej to tłumaczyliśmy. Wie, że gdy jesteśmy od siebie oddaleni - martwimy się o nią i nie zdarzyła się jeszcze taka sytuacja, by telefonu nie odebrała. Wiem jednak, ze z wiekiem zaczną jej się zmieniać priorytety (zamiast rozmowy z rodzicami wybierze towarzystwo koleżanek itp.). Jednak cały czas powtarzamy jej, jak ważny jest kontakt. Wie również, że jej ufamy, nie śledzimy, a jedynie jako rodzice chcemy wiedzieć gdzie i z kim przebywa. I na nic krzyki i kary - wydaje mi się, że dziecko musi samo zrozumieć do czego służy telefon.

Odnośnik do komentarza

Okres "nastu" lat, to zdecydowanie największy emocjonalny rollercoaster dla rodziców. Bunty, walka o autonomię, domowe manifesty ze szczególnym naciskiem na własne "JA" - MOJE poglądy, MOJE zdanie, MOJE spojrzenie na dane sprawy i... MOJE życie prywatne, oraz towarzyskie.
Wiem... znam to doskonale, tylko, że wtedy...
Wtedy nie rozumiałam, o co tyle "szumu", złości, nawet płaczu mamy... bo przecież, mówiłam, że będę tu i tu, z takimi a takimi ludźmi, wrócę wtedy i wtedy, a tu 28740 nieodebranych połączeń, 234 sms-ów, a w domu batalia..., bo nie dawałam znaku życia. Tłumaczyłam, że np. była impreza, było głośno i nie słyszałam, bateria mi się rozładowała, albo zawieruszył mi się telefon - zdarza się, tak?
Oczywiście, bywały sytuacje, kiedy wracałam po wyznaczonej godzinie, ale nigdy nie robiłam tego celowo. Młodość rządzi się swoimi prawami... - a paradoksem jest, że i moi rodzice byli młodzi i też szaleli, bawili się, przeżywali mniej lub bardziej emocjonujące, czy niebezpieczne przygody, a ICH rodzice? Nie mieli takiej "władzy" jak jest dzisiaj. Zdaję sobie sprawę z tego, że świat idzie do przodu, coraz więcej trzeba na siebie uważać, ale... potrzeba też ZAUFANIA.
Moim zdaniem wzajemne zaufanie, rzeczowa rozmowa i przede wszystkim WSPÓŁPRACA to klucz do sukcesu. Teraz już kilkulatki posiadają własne telefony, dlatego od początku należy tłumaczyć dziecku, po co ma swój telefon i do czego ma konkretnie służyć. Nieco później, umowa na zasadzie: mamy ze sobą kontakt - doładowuję ci konto, oraz co najważniejsze.. tzw. limit połączeń. Akcje pt. "Ooo znów MAMCIA DO CIEBIE?" bywają dla nastolatka znajdującego się w towarzystwie krępujące (bo wciąż walczy o swoją autonomię, o czym wspomniałam na początku), dlatego rodzice również nie mogą "przeginać". 3-4 połączenia max, chyba, że potomek nagina granice czasowe... wtedy zapewne poszłyby w ruch telefony do kolegów, czy koleżanek dziecka, lub ich rodziców... tak przynajmniej było jeszcze 5-6 lat temu. Hah, gorzej, gdy okazało się, że dziecko jest... zupełnie gdzie indziej! Dziś ten problem wydaje się mieć rozwiązanie. "Gdziecko", które było testowane na mnie przez mojego tatę, nie bardzo się sprawdziło, ze względu na to, że musiałam wyrazić zgodę na zlokalizowanie siebie, natomiast widzę, że usługa "Gdzie jest dziecko?" Jest sprytniejsza! ;-) Póki co, śpię spokojnie, bo moja córcia ma dopiero 14 miesięcy, ale gdy za te kilka lat wyposażę ją w komórkę, tak dla pewności włączę tę usługę... :-) nie chciałabym jej zamęczać telefonami, czym udowadniałabym jak bardzo jej nie ufam i jak ma mało swobody, dlatego przewiduję optymalne rozwiązania dla tej sprawy, oraz taką alternatywę, którą akurat oferuje mój operator. Nerwy, nerwami, ale... ja też byłam i wciąż jestem młoda! I wiem jak to jest... :)

Odnośnik do komentarza

Z mojej strony dodam jeszcze ,że jestem z reguły osoba bardzo impulsywną i działam pod wpływem emocji. Gdy mój syn nie wraca na czas do domu , ciężko jest mi trzymać "nerwy na wodzy" i zachować zimną krew. Dlatego też po pierwszym takim zdarzeniu ,że syn zniknął gdzieś na jakiś czas postanowiłam ,że nastepnym raze musze działać według jakiegoś planu. Mój Oliver ma dopiero 7 lat więc telefon odbierałby napewno bardzo chętnie. Jak nie odbiera - no cóż , spróbowałabym za jakiś czas znowu zadzwonić . Dopiero wtedy gdyby nie odebrał dla mnie byłby to sygnał, że czas zacząć poszukiwania na własna rekę. Najpierw sprawdziłabym miejsca w , których zwykle bywa, nastepnie zapytałabym jego najbliższych kolegów z podwórka. Gdyby to nie pomogło Dzwoniłabym po naszych znajomych z zapytaniem. Wiem ,że podstawą jest spokojne racjonalne myślenie i nie wpadanie wpanikę . Ale jeśli chodzi o własne dzieci jest to trudne.

Odnośnik do komentarza

Drodzy Rodzicie,

Dziękujemy za wszystkie historie, które poruszyliście w ramach naszego wątku. W związku z Waszą aktywnością postanowiliśmy wydłużyć nasz konkurs do końca tygodnia (3.06) i dać szansę innym czytelnikom.

Jednocześnie przypominamy, że wszystkie osoby, które dodały już komentarze, wciąż mogą udzielać się w dyskusji i tym samym walczyć o nagrodę główną, jaką jest voucher na zabiegi w salonie SPA.

Jeszcze nic nie jest przesądzone, także zapraszamy do dyskusji.

Patronem konkursu i sponsorem nagrody jest Orange Polska - dostawca nowej usługi „Gdzie jest Dziecko”, daj

Odnośnik do komentarza

... Pomijając kwestie zaufania, bądź jego braku, nowa usługa Orange na pewno będzie pomocna dla rodziców i każdemu zaoszczędzi nerwów. Bo zaufanie do dziecka, jego odpowiedzialność i przestrogi, którym je karmimy mają się nijak do zagrożeń, przed którymi dziecko nie jest w stanie się samo obronić (mowa nawet o drastycznych przypadkach). Jak to mówią, lepiej zapobiegać niż leczyć. Lepiej wiedzieć, gdzie jest dziecko, niż później wyrzucać sobie, że nie dość zabezpieczyliśmy, ochroniliśmy swoja pociechę.

Odnośnik do komentarza

19790411
Moja córka wie, że otrzymała telefon po to, bym mogła się z nią kontaktować. Ja i mąż, niekoniecznie koledzy. Od początku tak jej to tłumaczyliśmy. Wie, że gdy jesteśmy od siebie oddaleni - martwimy się o nią i nie zdarzyła się jeszcze taka sytuacja, by telefonu nie odebrała. Wiem jednak, ze z wiekiem zaczną jej się zmieniać priorytety (zamiast rozmowy z rodzicami wybierze towarzystwo koleżanek itp.). Jednak cały czas powtarzamy jej, jak ważny jest kontakt. Wie również, że jej ufamy, nie śledzimy, a jedynie jako rodzice chcemy wiedzieć gdzie i z kim przebywa. I na nic krzyki i kary - wydaje mi się, że dziecko musi samo zrozumieć do czego służy telefon.

Zgadzam się z tą wypowiedzią na sto procent. Telefon jest super, ma bajery, robi fotki, można śledzić portale społecznościowe, itd jednak pierwsza i podstawowa funkcja to możliwość zadzwoninienia do kogoś. Czy nasza latorośl to zrozumie? Mówi się, że czym skorupka za młodu nasiąknie , tym na starość trąci i czego Jaś się nie nauczy tego Jan nie będzie umiał dlatego wpajajmy zasady telefonowania od dziecka. Pewnie, że będą lepsze i gorsze dni, ale tu może przydać się jeszcze jedna mądrość ludowa: zapomniał wół jak cielęciem był. I tym oto sposobem dochodzimy do wniosku, że obie strony muszą wykazać się cierpliwością, zaufaniem i dobrym wychowaniem.

Odnośnik do komentarza

A ja myślę, że tu pod uwagę trzeba jeszcze wziąć wiek... i ten dziecka i nasz XXI.
Bo tak na dobrą sprawę... czy rodzice, kiedyś mniej martwili się o swoje dzieci? Mniej kochali, mniej się nimi zajmowali ect.? Wszystko było tak samo, tylko CZASY były inne. Teraz jest zdecydowanie więcej zagrożeń i więcej się o tym mówi, a przekaz medialny ma nieporównywalnie większą moc niż jeszcze 40-50 lat temu. Sądzę, że dziś jesteśmy bardziej "uczulani", co w nadmiarze prowadzi do "przeczulenia" i dzięki temu mamy... NADOPIEKUŃCZOŚĆ. Oczywiście, najnowsza technologia jest po to, żeby służyć człowiekowi, dlatego jeśli ma mu ułatwić życie i funkcjonowanie... to należy z niej korzystać, ale... pasowałoby znaleźć równowagę. Weźmy też na tapetę to, że teraz w podstawówce prawie każde dziecko ma telefon, czego jeszcze za moich czasów (i to wcale nie tak odległych) nie było. Ja swój pierwszy tel. i to na spółkę z bratem dostałam w 2 gimnazjum. Tylko co w tamtym okresie było istotne? Sms-y były drogie w porównaniu do dzisiejszych kosztów, a i nie było naliczania sekundowego, więc za powiedzmy.. 20 sekund rozmowy leciały 2 zł! Także pieniążki ekspresowo znikały, więc opcja "wydawania na rodziców" była skazana raczej na przegraną, dlaczego? Dzieci w tym wieku zajmują się swoimi rówieśnikami i swoimi sprawami, więc po co sobie zawracać głowę mamą i tatą? Po za tym, każdy w wieku nastu lat, chce być DOROSŁY, więc musi pokazać, że sam o siebie dba i że nie potrzeba mu niańczenia... pewnie stąd bierze się "olewanie" przychodzących połączeń podczas spędzania wspólnego czasu ze znajomymi. Jakkolwiek, należy dziecku tłumaczyć i przypominać, że odpowiada się za nie i w razie czego, jeśli będzie się wiedziało o aktualnym miejscu pobytu dziecka, można pomóc! Bo przecież... różnie bywa. I tu wrócę to wspomnianej przeze mnie równowagi. Chodzi mi to, że rodzice i dziecko muszą znaleźć złoty środek, na który wszyscy przystaną, który będzie dobrze funkcjonował i który będzie wygodny dla wszystkich. Jakaś 'kontrola' nad dzieckiem musi być, ale nie może ono czuć się jak osaczone, czy jak jeszcze bardziej udziecinniane, kiedy właśnie jest w takim wieku, że walczy o własną autonomię. Myślę, że jest to do wypracowania, tylko trzeba podejść do tego mądrze. A usługę "Gdzie jest dziecko?" to... tak dla siebie i świętego spokoju :)

Odnośnik do komentarza

Drodzy Rodzice,

Nasz konkurs właśnie dobiegł końca. Z Waszych rad i sposobów radzenia sobie w sytuacji stresowej, jaką niewątpliwie jest nieznane miejsce przebywania dziecka, można by było wydać kompendium wiedzy dla rodziców nastolatków.

Zwycięzcą naszego konkursu została kugelchen. Mamy nadzieję, że wizyta w SPA pomoże odreagować wszystkie napięcia związane z dorastaniem latorośli. :)

Wszystkim Wam serdecznie dziękujemy za udział w konkursie. Mamy nadzieję, że usługa „Gdzie jest dziecko” przyczyni się do częstszej celebracji czasu wolnego, szczególnie podczas zbliżających się wakacji.

Pozdrawiamy

Orange Polska

Patronem konkursu i sponsorem nagrody jest Orange Polska - dostawca nowej usługi „Gdzie jest Dziecko”, daj

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...