Skocz do zawartości
Forum

Jaki jest najlepszy szpital w Warszawie, gdzie najlepiej rodzić


Justynkas

Rekomendowane odpowiedzi

Rodziłam 3 tygodnie temu na Madalińskiego. Po porodzie ze względu na powikłania u córki w szpitalu spędziłyśmy tydzień. Bardzo polecam to miejsce. Sale porodowe są generalnie jednoosobowe, jest jedna dwuosobowa na którą trafiłam najpierw ale kiedy tylko zwolniło się miejsce zostałam przeniesiona. Od decyzji o znieczuleniu do przyjścia anestezjologa upłynęło do 20 minut. Poród z komplikacjami i szybka decyzja o cc zamiast kleszczy czy vacum. Dziecko przystawiają do piersi od razu na sali pooperacyjnej jeśli rodziłaś siłami natury zostajesz z maluchem dwie godziny w sali gdzie rodziłaś. Z dzieckiem jest sie cały czas już od porodu. Przed każdym zabiegiem (szczepienie, badania przesiewowe itp.) pytają o zgodę. Warunki lokalowe są różne. Ja na początku trafiłam do nowego skrzydła do pokoju trzyosobowego z łazienką a potem wzięłam pojedyńczy kiedy się dowiedziałam ze będziemy w szpitalu minimum 6 dni. Generalnie jednak pokoje są czyste, schludnie. Starają się je dopasować do potrzeb np. jeśli dziecko jest na neonatologii to szukają pokoju z którego będziesz miała blisko do malucha.Widziałam, ze jak były dni w których było więcej rodzących (podczas mojego pobytu były dwa takie dni) to zdarzało sie ze dziewczyny leżały na korytarzu (schowane za parawanani) do czasu aż nie zwolni sie miejsce w pokojach, czyli do popołudniowych wypisów. Położne, lekaże i neonatolodzy bardzo mili i pomocni. Trafiłam tylko jedną mniej sympatyczną położną. Było też kilka które oprócz zwykłej uprzejmości prezentowały więcej, były opiekuńcze i zaangażowane z własnej inicjatywy. Przychodziły, zaglądały, pomagały kilka razy podczas dyżuru. Po cc będzie problemu dostaje sie leki przeciwbólowe, kiedy jest problem z kp nie patrzą krzywo jak sie prosi o mm, pomagają przystawiać dzieciaczki do piersi czy pokazują jak robić rożne rzeczy przy maluchach mniej wprawnym mamą. Rano jest gazeta i woda. Jedzenie naprawdę smaczne. Z czystym sumieniem polecam. Ja byłam naprawdę zadowolona, nie spodziewałam się że to będzie tak wyglądać, może dobrze trafiłam albo jestem mało wymagająca ale nie mam sie do czego przyczepić. A przyznam ze był to mój pierwszy w życiu pobyt w szpitalu i bardzo sie go bałam.

http://www.suwaczek.pl/cache/296e607aec.png

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny ja Wam polecam Inflandzką, rodziłam tam w marcu tego roku i jestem b. zadowolona. Miałam tam co prawda umówioną położną ( za te 1500zł) ale na miejscu jak zobaczyłam, że opieka jest naprawdę ok zdecydowałam, że po nią nie zadzwonię. Tak naprawdę to zastanówcie się czy chcecie, żeby położna była z wami przez cały poród, czasami porody trwają 20 godz. i myślę że naprawdę nie ma sensu żeby z Wami cały czas siedziała jakaś obca kobieta ( no bo jak już zapłacicie to niech siedzi przy nas cały czas :) ). Położne i tak często mnie "odwiedzały" a przez resztę czasu wystarczało mi towarzystwo męża :) Przecież w razie czego może zawsze zawołać położną. Jedynym minusem jest znieczulenie. Jest za darmo i chyba dlatego tak trudno je dostać. Od początku jak weszłam na oddział mówiłam, że chce znieczulenie, podpisałam zgodę, podano mi dlatego kroplówkę i pobrano krew do badań, a potem przyszła jakaś inna położna żeby mnie zbadać i nagle stwierdziła, że mam już za duże rozwarcie. Poprosiłam o ponowne zbadanie przez lekarza i rozwarcie ok. się 2 cm mniejsze i tym sposobem wymusiłam znieczulenie. Zresztą lekarz , który wyraził na nie zgodę to wspaniały, uśmiechnięty człowiek, który jak powiedział" widzi przerażenie w moich oczach" , więc da mi to znieczulenie" :) Być może gdybym miała wykupioną położną nie byłoby tego problemu, ale i tak nie żałuję bo zaoszczędziłam 1500 zł a znieczulenie i tak dostałam. Trzeba po prostu walczyć o swoje :) Polecam, więc ten szpital również ze względu na kadrę lekarzy i położnych. Miałam trudny poród, już właściwie podpisywałam zgodę na cesarkę, ale udało się urodzić naturalnie własnie dzięki wspaniałym lekarzom i położnym. Przy moim porodzie ( w tej ostatniej fazie, ze względu na problemy) było 2 lekarzy, 3 czy 4 położne, pielęgniarki pediatryczne i jeszcze ze 2 osoby, więc mimo komplikacji czułam się bezpiecznie. Lekarze i położne naprawdę wspaniałe i z wielkim sercem( oprócz tej co mi znieczulenia nie chciała dać). Sale porodowe oczywiście jednoosobowe z łazienką, a poporodowe na najwyższym poziomie. Ja jestem bardzo zadowolona i szczerze polecam ten szpital.

Odnośnik do komentarza

11 lat temu rodzilam na Żelaznej.Bylam bardzo zadowolona z opieki >Poród jak kazdy jeden bolesny.Bralam znieczulenie w kregoslup,wtedy kosztowalo 500 zl.Za kilka dni mam kolejny poród ale bede rodzic w WOlominie tam mam swojego ginekologa,ale ten szpital niema znieczulenia. I tego sie najbardziej boje.Ogolnie w WOlominie rodzilo duzo moich znajomych,lezalam na patologii ciązy i opieka była cudowna,.Wiec moge polecic i wolomin z wlasnego doświadczenia :) zycze wszystkiego dobrego

Odnośnik do komentarza

ja rodziłam w lipcu na Karowej, ale tak naprawdę nie wiem nawet ja wygląda tam porodówka choć spędziłam w tym szpitalu 1,5 miesiąca. Po miesiącu na patologi ciąży , skończyło się cesarskim cieciem (zagrożenie niedotlenienia). Odział patologi ciąży 1 wspominam miło, bardzo mile położne, pomocne w każdej sytuacji. W sali poporodowej byłam 4 osobowej, a moje maleństwo było na patologi noworodka.Ja byłam zadowolona z opieki, rzeczywiście położne po porodzie nie są zbytnio zainteresowane matkami i dziećmi, jak poprosisz to pomogą, ale same nie zajrzą. Natomiast u mnie z racji tego że mała była na innym oddziale takiej opieki nie potrzebowałam. Najważniejsze że opieka nad dzieckiem była bardzo dobra. Ciocie na patologi noworodka wspaniałe kobiety:) Lekarze również, miałam wrażenie że oddają całe serca tym kruszynkom. Po porodzie w szpitalu spędziłyśmy jeszcze 15 dni. po 8 dniach miałam maleństwo przy sobie, dlatego tez mogłam zostać z nią w szpitalu. Ja Karowa polecam choć porodówkę ominęłam i tak naprawdę nie wiem jak jak wygląda naturalny poród i jak boli.

Odnośnik do komentarza

a ja zdecydowałąm się na szpital na starynkiewicza. Mam kilka osób które mi go poleciły. Powiedzcie coś na ten temat, podajcie jakąś opinię. Właśnie przeczytałam przerażający wpis jednej z mam. Czy opieka w szpitalach polskich jest aż tak różna, że raz dobrze raz źle, i wszystko zależy na jakie położne się trafi i lekarzy. Ja b.polecam p.Katarzynę Luterek - lekarza właśnie ze starynkiewicza, która moją sąsiadkę uratowała, miała wielowodzie. Nie wiem jak to będzie w praktyce, ale podobno też właśnie ważne jest to żeby w razie czego dziecko było uratowane - i np. trzeba było wykonać cesarkę. Moja znajoma rodziła na bródnie, tam jest kliniczny szpital, i miała mega ciężki poród. Po kilku godzinach i końskich dawkach oksytocyny wzięli ją po prostu na stół i zrobili cesarkie cięcie..piszcie drogie mamy

Odnośnik do komentarza

Ja rodziłam na Żelaznej. Będąc w 30 tygodniu to nie miałam wielu szpitali do wyboru. I byłam bardzo zadowolona. Cały personel bardzo miły i życzliwy. Do tego uratowali mi syna i dali możliwość karmienia go piersią. O tym jak wyglądała walka o pokarm dla mojego dziecka możesz poczytać tutaj Tekst linka

Wcześniak też człowiek wcześniak i co dalej
i jeść też musi
wcześniak rozszerzamy dietę

Odnośnik do komentarza

Ja rodzilam na Inflandzkiej i bardzo sobie chwale . komfort porodu swietny sale jednoosobowe bardzo dobrze wyposarzone ... Polozne tez swietne ... Ie musialam za nic placic zeby byc potraktowanym jak czlowiek :-) Szpital jest juz po remoncie wiec sale poporodowe tez sa super mi sie akurat trafila dwuosobowa i kazda posiada swoja lazienke :-) Teraz w czerwcu rodzd drugi raz i jak uda mi sie zdazyc dojechac to tez tam chce urodzic ... Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

rodziłam na Madalińskiego...
co do porodu - warunki ekstra, opieka świetna i widać, że dbają o pacjentki i mają do nich indywidualne podejście
opieka po porodzie spoko ( wiadomo z wyjątkiem nielicznych wrednych położnych) - pomagają by przystawić do piersi, w sytuacjach problemowych pomagają, służą radą i wsparciem raz dokładnie dbają o stan zdrowia i matki i dziecka... dzięki ich skrupulatnemu podejściu do zbadania córeczki szybko odkryli infekcję co zmusiło nas do pozostania 5 dodatkowych dni w szpitalu.... podczas tego pobytu dziecko było pod stałą i na prawdę świetną opieką....
serdecznie polecam.... dzięki nim moje dziecko jest zdrowe i nie wdała się poważna infekcja która mogła bardzo wiele złego wyrządzić... z całego serca im dziękuję...

Odnośnik do komentarza

Ja rodzilam na inflanckiej w 2011 roku i bylam bardzo zadowolona. Mialam wtedy 18 lat wiec zupelnie nie wiedzialam co do czego. Porod ok, sale porodowe piekne i czyste, wanna prysznic pilka drabinki wszystko co chcesz. Sale poporodowe juz w gorszym stanie 4 osobowe ale na opieke po porodzie tez bym nie narzekala bo co obchod polozne pytaly czy potrzeba czegos przeciwbolowego itd. Nie wiem hak z pomoca laktacyjna bo ja takowej nie potrzebowalam. Teraz jestem w drugiej ciazy termin na 5 kwietnia 2015 i tez mam zamiar tam rodzic ;)

Odnośnik do komentarza

Chcisłam rodzic na Madalińskiego w związku z brakiem miejsc odesłano mnie na Solec.Bylam przerażona, bo od początku myslalam tylko o Madalinskiego.Dzisiaj Dziekuje Bogu, ze tam trafiłam..porod trwał 19 h i gdyby nie polozna, ktora była ze mną cały czas ciałem i duchem nie wiem co by sie wydarzyło!Oddzial malutki, kameralna atmosfera a opieka matki i dziecka nieocenioną.Dodam, ze od zeszłego roku na Solcu większość personelu to stara Inflancka!!Z ręka na sercu polecam szpital i dla matki i dla dziecka.Dbaja o komfort psychiczny i fizyczny oraz uczą i pomagają.Rodzilam 7.01.2015.

Odnośnik do komentarza

rodziłam w sierpniu 2013 na Madalińskiego, wcześniej spędziłam parę dni na patologii. Generalnie nie mogę złego słowa o nich powiedzieć (choć mój mąż się ze mną nie zgadza) poza tym, że są strasznie popularnym szpitalem i stąd wynikają wszystkie "ale" które mogę mieć.
Patologia - sala 4-osobowa na oddziale poporodowym ok, wyremontowana łazienka obok, tylko dla ciężarnych. Położne super. Niestety niekończące się oczekiwanie na każde badanie, zabieg itp - bez przerwy słyszałam "pamiętamy o pani, ale nie mamy wolnych sal, tyle jest rodzących". Wywoływanie porodu trwało w sumie 3 dni, po kolei: cewnik foleya, oxy, żel. Gdy zadziałał żel, byłam na sali dwuosobowej (generalnie nie przyjmuje się na niej porodów, ale było pełne obłożenie sal jednoosobowych), łóżka oddzielone zasłonką, brak łazienki (to było dla mnie najgorsze, marzyłam o wodzie, ale pozwolono mi przez pół godziny być pod prysznicem w sali "komercyjnej" - dostępnej dla tych, które wykupiły położną - gdy przez chwilę była wolna), to także taki trochę trakt komunikacyjny, ale w pewnym momencie było mi wszystko jedno, kto mnie widzi, za to położne były "pod ręką". Na znieczulenie musiałam czekać - gdy zapadła decyzja, że dostanę podpajęczynówkowe, nie było dostępnego anestezjologa (wszyscy zajęci przy CC), gdy w końcu był dostępny, miałam już parte, więc na znieczulenie za późno. I ostatni etap - oczekiwanie na decyzję, czy CC czy jednak naturalny ale wspomagany, bo dziecko nie chciało wyjść - znów oczekiwanie, bo cały zespół na CC, których tego dnia było zatrzęsienie. W końcu położna przekonała lekarza, że dam radę i zadecydowano o vacuum, za co jestem wdzięczna, bo nie chciałabym po tym wszystkim być jeszcze pocięta. Ale z drugiej strony mąż twierdzi, że zwlekali z decyzją do ostatniej chwili (ten brak zespołu, bo na CC...)

Odnośnik do komentarza
Gość mamalinka1983

Ja rodziłam 8 lat temu na wołoskiej. Byłam po terminie najpierw chciałam rodzić w międzylesiu. Chodziłam tam na ktg po 2 kazali mi przyjść za 10 dni na wywołanie. Nie wiem czemu przeraziłam się tym i poszłam na ktg za 3 dni właśnie na wołoską. Tam dopatrzyli się że mam zle wyliczony termin dość wysokie ciśnienie i zostawili mnie. Od razu znalazłam się na porodowej. Sala porodowa oddzielona ścianką. Miałam co 3 godz robione ktg i mierzone ciśnienie. Lekarz zadecydował o wywołaniu porodu. Położne miłe zainteresowane moim stanem jak i leakrze. Urodziłam po godzinie od podania oxy. Opieka w trakcie jak i po porodzie super polecam gorzej z tymi salami 4-5os gorąco duszno nie podobało mi się komfortowo do kitu ale fachowość i personel naprawdę świetny

Odnośnik do komentarza
Gość Wanda...

A ja się wyłamie i pochwale tutaj szpital Praski w którym na świecie przywitaliśmy Naszego wcale nie tak małego synka ponieważ 4,450.
Było póżno w nocy gdy zjawiliśmy się na porodówce lekarz zbadał mnie i powiedział że dziecko małe nie jest że jestem dość niską osobą, pierwszy poród może być długo i męcząco .. proponuje aby zrobić cc bo jego zdaniem tak to się zakończy.. spokojnie przygotowałam się do zabiegu po 1 h. Synek był już z nami .. okazało się jednak że ma zapalenie płuc lekarze momentalnie to ustalili zrobili komplet badań leżeliśmy 12 dni w Szpitalu w bardzo przyjaznej atmosferze gdzie godzinami Panie pielęgniarki umilały mi czas rozmowami, przynoszeniem gazet z innych pokoi.. czy dawaniu mi wolnego z 40 min abym poszła dotleniła się na przyjemny Szpitalny Ogródek, czy pójść pod prysznic...
Szpital skromny to prawda jednak dzięki temu bardzo kameralny to nie Warszawska "fabryka" średnio wyliczyliśmy że rodzi się w nim około 3 dzieci, dzięki temu chyba personel nie jest przemęczony i podchodzą bardziej kameralnie. Na tak ługi pobyt jaki byłam w Szpitalu Panie które też dokonały tego samego wyboru większych zastrzeżeń nie miały. Wspomnę jeszcze że idąc na porodówkę to nie zakładałam iż spędzę na niej prawie dwa tygodnie myślałam iż za trzy dni będę w domu. Okazało się iż odległość z Gocławia na Pragę to był idealne udogodnienie dla męża :)

Odnośnik do komentarza

Rodziłam na Madalińskiego w kwietniu 2015 i do dziś psychicznie dochodzę do siebie.
Przez całą ciążę prowadziłam tam ciążę (+ w Lux Med bo tam doprosić się badań to trzeba cierpliwości, więc chodziłam ze swoimi wynikami). Umówić się do tego samego lekarza było trudno. W połowie grudnia nie dało się zapisać na wizytę bo nie było jeszcze umowy z NFZ. Panie w recepcji to chyba z łaską tam pracują. Trzeba mieć zapas co najmniej pół godziny przed wizytą bo wiecznie układają karty i pokazują sobie paznokcie. A najbardziej "uprzejmy" jest taki młody chłopak. Ale to w sumie drobiazg.
Do szpitala przyjechałam 8 dni po terminie o 5 rano z bardzo wysokim ciśnieniem, wiec byłam pierwsza w kolejce do przyjęcia na patologie. Czekałam na zwolnienie się miejsca i koło 9 "dostałam łóżko". Oddział odnowiony, czysty z naprawdę dobrą obsługą. Codziennie rano wizytę prowadzą Maciej Gawlak i Agnieszka Czarnecka-Świerkot i są naprawdę bardzo w porządku. Odrazu zrobili mi kontrolne badania. 2 dnia po przyjęciu miałam założony cewnik (taki pompowany w pochwie). Ból okropny i mi w niczym nie pomógł. Później musiałam czekać na zwolnienie miejsca na porodówce, aby mogli podłączyć mi oksytocynę. Kobiet jest tyle, ze czeka się dzień, czasami dwa bo jak indukcja nie przyniesie efektu to wracasz na patologie i tak do skutku. Kobiety są baaardzo wymęczone ale to akurat nie ich wina, że te dzieci nie chcą sie rodzić :( Panie położne bardzo uprzejme i pomocne. Naprawdę cierpliwe i wszystko tłumaczą. Nie pamiętam dziś już nazwisk ale każda z nich była naprawdę w porządku i biegają tam z sali to sali. Po trzeciej bezskutecznej dawce oksytocyny (0 skurczy, rozwarcie 2 cm), zapytano mnie czy zgadzam się na przebicie pęcharza-nie zgodziłam się, ponieważ czytaliśmy, ze ma to sens gdy akcja się zaczęła a u mnie jej nie było. Zdecydowaliśmy o cesarce (4 dzień w szpitalu), którą przeprowadzili błyskawicznie. Poinformowano mnie o wszystkich ew. komplikacjach. Widać ze zespół zna sie świetnie i wie co robi. Akcja była błyskawiczna, cięcie malutkie i ładnie zszyte. Okazało się, że syn był owinięty pępowiną a dzień wcześniej na usg albo nie było widać albo "zapomniano" mnie poinformować. Nie umiem ocenić. Za to wagę wyliczyli idealnie. NA sali pooperacyjnej pomoc świetna (była taka starsza Pani Janka i druga starsza położna:brunetka z mocnym makijażem - cudowna kobieta niestety nie pamiętam jak się nazywała). Miałam szczęście bo urodziłam w sobotę o 18:54, więc mogłam zostać do 6 rano. Dziewczyny, które rodzą w dzień przebywają tam krócej. I tu się zaczyna jazda bez trzymanki. Na wózku zawieźli mnie na 3 osobową salę w której łóżka stykały się zagłówkami. Nie było czym oddychać. Miałam łóżko przy WC i każdy kto tam szedł musiał przesuwać moje dziecko bo nie dało sie wejść. Zostawili nas tam i radź sobie. Z świeżo rozciętym brzuchem, z bólem i krzyczącym w wniebogłosy noworodkiem. Odwiedziny od 15 i każdy kogo zauważą wcześniej dostaje ochrzan. W weekend na oddziale jest po prostu weekend i każdy miał nas gdzieś. Mój syn płakał tak, ze do wieczora ochrypł, ie mogłam go uspokoić. Mleka nie miałam, brodawki podeszły krwią a sztucznego nie dostanę bo "szpital jest przyjazny dziecku". Zero empatii. Jak dziewczyna obok zadzwoniła po położna 3 raz to powiedziała Jej, że dzwonek jest w nagłych przypadkach i ma nie dzwoni bo ją boli czy dziecko płacze. W poniedziałek rano ((2 doba po porodzie) z neonatologii zawitała do nas szanowna pani doktor Dziadkiewicz (niska blondynka koło 60) i na dzień dobry zjechała mnie od stóp do głowy: że jak to dziecko płacze, że czemu tak wolno wstaje, dlaczego nie potrafię nakarmić dziecka i w ogóle to ten kocyk jest za gruby i dziecko się przegrzewa. Zafundowała małemu kąpiel chłodzącą. Potraktowała mnie jak tępą małolatę, która wpadła i trzeba ją zgnoić. Na drugi dzień czekałam na nią ze strachem i oczywiście znów to samo. Mały spadł na wadzę prawie 10% i to moja wina, ze nie umiem karmić. Usłyszałam, że nie potrafię być matką skoro wole dać smoczek a nie karmić (wolę?!?!?!) i co tak się głupio patrze. Wykończyła mnie psychicznie. Nie umiałam sie po tym uspokoić. Mleka w zasadzie nie miałam tak się zestresowałam, płakałam. Do dziś nie mogę wyjść na prosto z laktacją i dokarmiam syna :( KOSZMAR! Dopiero 3 dni serce okazała mi tylko położna z sali pooperacyjnej (taka z mocnym makijażem), która widziała jak płacze na korytarzu i Pani doktor Broda, która usłyszała rozmowę mojej Mamy na korytarzu o moich problemach i sama się zainteresowała. Przychodziła do mnie i wezwała fantastyczną Panią Katarzynę Schmittag z poradni laktacyjnej. Dla mnie największą porażką były 2 dni po operacji, które zniszczyły mnie psychicznie. Nie dość, że nikt nie chciał mi pomóc, podpowiedzieć, to jeszcze te komentarze od podłej neonatolog. Nie wiem jak ktoś taki może w ogóle pracować z kobietami świeżo po porodzie. Ocenę pozostawiam Wam ale ja się chyba głęboko zastanowię czy chciałabym tam wrócić.

Odnośnik do komentarza

zgadzam się z moją przedmówczynią, rodziłam w marcu na Madalińskiego, sam poród to nigdy nic miłego , u mnie drugie CC ale pobyt na oddziale po porodzie z dzieckiem... koszmar. Chyba pokoje jednoosobowe przerobione na 3-jki, komercyjnych brak:-(, krzyczą żeby wietrzyć ranę po CC- ciekawe jak:-), lekarze gin do niczego.
Jeśli chodzi o dr Dziadkiewicz codziennie dostawałam od niej ochrzan o źle zawinięty mankiet pod pępuszkiem na pieluszce ale robiła to tak że czułam się jak najgorsza matka na świecie. Natomiast o karmienie współczułam mojej koleżance z sali, 1 dziecko- CC , nie wiedziała co robić znikąd pomocy a Pani doktor doprowadziła ją do histerii.
Patologię też przerabiałam tutaj ukłon w stronę dr Gawlaka i NAJWIĘKSZY w stronę mojej ulubionej Pani dr MIŚ :-). Położne też super z małymi wyjątkami.
Generalnie jeśli miałabym jeszcze raz rodzić to raczej zastanawiałabym się czy ab na pewno na Madalińskiego...

Odnośnik do komentarza

Moim szpitalem pierwszego wyboru był bielanski. Zdecydowałam sie na niego ze względu na położna Panią Monike. Poleciła mi ja koleżanka, ktora rodziła kilka lat wcześniej. Do szpitala zostałam przyjęta z powodu silnego krwawienia. Jest tylko jedna sala 1 os do porodu i poporodowa. Położna była cały czas ze mna. Kiedy miałam juz parte na sali były 2 położne, 2 lekarzy i noworodkowa. Lekarz młody nadzorujący nazwiska niepamiętam, chciał mi robic CC bo córka nie mogła sie wpasowac. Położna zawołała innego (litwina lub z innego kraju byłej ZSRR) i ten stwierdził, ze nie bedzie CC bo dam radę urodzić SN. A dokładnie powiedział dajmy jej szanse. W sumie moj porod od pierwszego skurczy do ur córki trwał ok 5 h. Dostałam znieczulenie dożylnie, ale u tak cholernie bolało. Pani Monika cały czas mówiła jak mam oddychać, jak przeć. Co do samego pobytu. W pokoju lazienka, codziennie sprzątane. Położne i pielęgniarki w większości bardzo miłe i chetnie odpowiadały na pytania. Mam duza wadę wzroku i raz w nocy nacisnelam zły przycisk na pilocie. Zamiast światła włączyłam alarm w pokoju położnych. Nie dostałam ochrzanu :) za to kilka razy zapytała czy aby napewno wszystko w porządku. Dwa razy w nocy pidrzycilam mała do sali noworodków na dokarmianie i zmianę pieluchy bo kompletnie zgłupiałam i nie wiedziałam jak to zrobic. Spokojnie mi wytłumaczone i pokazano co i jak. A jak zostawiłam na dokarmianie to pudsluchiwalam czy mojemu dziecku sie krzywda nie dzieje :) Panie z ogromna czułością mówiły do obecnych tam maluszków. Pielęgniarka, ktora mierzyla mi codziennie temp była wiecznie niezadowolona, ale poza tym opieka na 5+

http://www.suwaczki.com/tickers/n59yupjy6731gypa.png
http://www.suwaczki.com/tickers/oar89n73l0j020yr.png

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...