Skocz do zawartości
Forum

Dekalog pierwszoklasisty


Rekomendowane odpowiedzi

Zauważyłam, że dość często zdarza się tak, iż rodzic bardziej przeżywa pójście dziecka do szkoły niż ono same. Myślę, że w pierwszy dzień szkoły nie należy robić z tego powodu paniki. Trzeba dziecko przygotować na to wydarzenie, opowiedzieć o szkole. W ten ważny dla niego dzień, nie oblegajmy naszego dziecka i nie trzymajmy przy boku. Oczywiście gdy będzie tego potrzebowało, podejdźmy porozmawiajmy, gdy będzie chciało stańmy z nim za rękę by czuło się bezpieczniej ale dajmy mu pole manewru by mogło poznać szkołę i nowych kolegów.

Za ciemna noc
By zrozumieć mogła to
Że nie ważne jest by spać
Ale by śnić.

Odnośnik do komentarza

"dość często zdarza się tak, iż rodzic bardziej przeżywa pójście dziecka do szkoły niż ono sam" - dokladnie, bardzo trafna uwaga. Po co niepotrzebnie wzmacniac stres u dziecka swoimi obawami. Nowemu uczniowi trzeba przekazac ze szkola to nic zlego ani strasznego, ze nie trzeba sie jej bac. Mysle, ze dobrym argumentem na przelamanie takiego leku jest mowienie o tym, ze jest to normalna kolej rzeczy, najpierw chodzimy do przedszkola a pozniej czas na szkole, ze to taki etap w dorastaniu, w drodze do tego by stac sie doroslym (kazdy maluch marzy przeciez o tym by byc takim duzym i samodzielnym jak rodziece) i ze dzieki nauce w szkole w przyszlosci bedzie mial taki zawod o jakim marzy.

Wolę przeżyć życie wśród ptaków niż marnować je czekaj

Odnośnik do komentarza

Najważniejsze żeby dziecko nie czuło presji ze strony rodziców, bo strach przed zawiedzeniem ich jest dużo bardziej szkodliwy niż ten przed nieznanym. Pamiętam sytuację u mojej sąsiadki kiedy jej córeczka w klasie "0" pierwszy miesiąc przepłakała bo nie została wybrana gospodynią klasy tak jak kiedyś była nią jej mama- a tam po prostu nie było takiej funkcji.:uff2:

Odnośnik do komentarza

To prawda, ja sama miałam ten problem kiedy chodziłam do szkoły i mam nadzieję nie powtórzyć tego na swoim dziecku. Dlatego każdego dnia powtarzam Jankowi, że bez względu na wszystko zawsze będę go kochała i będę z niego dumna- oczywiście bez przesady bo to nie oznacza, że może robić nawet najgorsze rzeczy :apacz:

Mowa jest srebrem a milczenie złotem

Odnośnik do komentarza

"Z jakimi "niedostatkami" najczęściej spotykamy sie w szkołach? Źle dobrane krzesła, ławki, za ciężkie tornistry? Może są inne niepokojące problemy? Czy spotkał się ktoś z problemem braku akceptacji wobec swojego dziecka?"
Kiedy moja siostrzenica poszła do pierwszej klasy pojawił się niespodziewany problem: większość dzieci posiadała telefony komórkowe i to o zgrozo lepsze niż moja komóreczka :)
Dodam tylko, że była to zwykła szkoła podstawowa, a nie jakaś społeczna. Dzieciaki oczywiście zaczęły wymieniać się numerami, stworzyły dużą paczkę, do której niestety albo stety moja siostrzenica nie należała. Sprawa kilkakrotnie poruszana była na zebraniach rodziców ale nie było odzewu. Dopiero kiedy jeden z rodziców przejrzał wiadomości swojego dziecka i okazało się jak bardzo niecenzuralne słownictwo tam funkcjonuje dyrekcja zakazała przynoszenia telefonów do szkoły- oczywiście nie jest to przestrzegane ale zawsze coś.

Mowa jest srebrem a milczenie złotem

Odnośnik do komentarza

Co do tych telefonow... jak dla mnie 1 klasa to zdecydowanie za szybko na taki gadzet, a dziecko jak dziecko widzi ze inni maja to ono tez chce. Rodzice dzieki tel zaspokaja swoj niepokoj- bo moga w kazdej chwili zadzwonic, napisac sms'a i dowiedziec sie co maluch robi, dla dziecka natomiast jest to zastapienie w jakiejs czesci zabawek z przedszkola, ono tak to odbiera dlatego tez pozniejsze tlumaczenia i rozmowy nt odebrania telefonu czy zakazu korzystania z niego w szkole moga juz nie zadzialac

Wolę przeżyć życie wśród ptaków niż marnować je czekaj

Odnośnik do komentarza

Ja staram się uprzyjemniać chodzenie do szkoły swoim dzieciom. Przygotowuję dla nich pyszne II śniadanie (+ mleko lub sok w kartoniku) w ślicznym pudełeczku, które pozwalam nosić tylko do szkoły. Poza tym wyposażyłam swoje dzieci w przyjazne przybory szkolne. Chcę, żeby szkoła kojarzyła się z miłymi rzeczami... Przyznam, że córkę łatwiej w ten sposób oswajać ze szkolnymi obowiązkami ... Znacznie trudniej jest ze synem .. ale i dla niego mam wypróbowane akcesoria... :apacz:

Życie jest piękne!

Odnośnik do komentarza

Swoja karierę zawodową zaczynałam w 1996 roku ucząc w szkole. Moi ówcześni uczniowie, to dziś dorosli ludzie. Czasami zdarza mi się zajrzeć na ich profile na popularnym portalu społecznościowym, żeby sprawdzić jak pokierowali swoim losem. Z mojego doświadczenia pedagogicznego wiem, że szkoła ma ogromny wpływ na wychowanie młodzierzy. Kiedy to ja byłam uczennicą w klasie wisiał sztandar z hasłem, które pomimo zmiany ustroju politycznego nie straciło nic na swoim znaczeniu i w dalszym ciągu jest bardzo aktualne. Hasło zapewne znane jest większosci z osób które odwiedzają nasze forum:
"TAKIE BEDĄ RZECZPOSPOLITE, JAKIE ICH MŁODZIEŻY CHOWANIE".

Niestety z powodu niżu demograficznego, który zawitał do szkół musiałam zamienić karierę pedagogiczną na urzędniczą. :36_2_21:

Życie jest piękne!

Odnośnik do komentarza

Marusha
Niestety z powodu niżu demograficznego, który zawitał do szkół musiałam zamienić karierę pedagogiczną na urzędniczą. :36_2_21:

Marusha ale jak widac pasja dalej zostala, a wyksztalcenie pedagogiczne pewnie teraz niejednokrotnie pomaga przy dzieciakach, doswiadczenie zapewne tez przydatne, szczegolnie w takich momentach jak rozpczecie szkoly

Wolę przeżyć życie wśród ptaków niż marnować je czekaj

Odnośnik do komentarza

wszyscy piszą o tym jak ważne jest odprowadzanie dziecka, to prawda daje mu to wrażenie bezpieczeństwa, ale nie można np. uzależniać dziecka od siebie, sama pamiętam sytuację z autobusów szkolnych, że były dzieci, które w wieku 12 lat były tak mało samodzielne, że płakały jak rodzic po nie na autobus nie wyszedł, były też takie maluchy, które widząc, że mamy nie ma na przystanku zapierały się, że nie wyjdą, a nauczyciele proponowali im, że np. przeprowadzą przez ulicę prosto pod dom, dziecko mówiło nie i koniec bez mamy nie wyjdzie

kolejna sprawa - rodzic powinien patrzeć dziecko odrabia lekcje, czy jest przygotowane, spakuje plecaczek, nie powinien zaś wymagać od dziecka by się tylko uczyło, powinien dać mu swobodę spotykania się z innymi dziećmi w pobliżu domu

więc do DEKALOGU dopisałabym:
5. opiekuj się dzieckiem, ale nie uzależniaj od siebie
6. naucz dziecko sumienności, ale nie wymagaj by żyło tylko szkołą

:):)

Bierz z życia to co Ci daje :36_15_4:

Odnośnik do komentarza

Odprowadzanie dzieci do szkoły myślę, że nie jest tylko sprawą tego by się dobrze czuło. Ważną rzeczą jest bezpieczne dojście do tej szkoły i powrót. Nie zapominajmy o tym, że dziecko dość często ma do pokonania pewną trasę, niekoniecznie bezpieczną. Przejścia bez świateł, słabo oznakowane przejścia, chodniki przy ruchliwych ulicach. Wiadomo, że zachowania dziecka na drodze uczymy już wcześniej, ale warto chodzić z nim przez jakiś czas trasą do szkoły i uświadomić go jakie niebezpieczeństwa na niego czekają.

Co do telefonów to racja, wielka głupota dawać je takim dzieciom, ale nie zapominajmy, że to głupota rodziców. Ktoś może powiedzieć, że telefon się przydaje, dziecko może w każdej chwili zadzwonić. Okej, ale nie zapominajmy o tym, że szkoły posiadają coś takiego jak telefon. W każdej chwili gdy dziecko będzie się źle czuło nauczyciel dzwoni do rodzica. Jeśli już rodzicowi zależy na tym by dziecko posiadało telefon, nauczmy go iż jest on do konkretnych celów a nie szpanowania przed kolegami, grania na lekcjach czy też do innych zabawach. Myślę, że dobrym wyjściem z tej sytuacji było by danie dziecku telefonu mniej nowoczesnego, bez aparatów, możliwości puszczania mp3, grania, wtedy będziemy mieli pewność, że telefon zostanie użyty do słusznych celów a i też nie będzie apetycznym kąskiem dla złodziei ;)

Za ciemna noc
By zrozumieć mogła to
Że nie ważne jest by spać
Ale by śnić.

Odnośnik do komentarza

kolejną ważną sprawą jest to, że jest spora grupa rodziców,którzy nakładają od małego swoje wyobrażenie o przyszłości dziecka - ucz się od najmłodszych lat będziesz kimś ważnym w przyszłości...

ile razy słyszałam, że na pytanie nauczyciela: dla kogo Ty się uczysz? zamiast odpowiedzi dla siebie padało: - dla rodziców; spytane czemu zależy mu na wyższej ocenie: bo mama będzie krzyczeć

podkreślajmy, że nauka jest ważna, ale nie mówmy, że jak się nie będzie uczyć będzie 'tłukiem' i zostanie sprzątaczka - dziecko w 1 klasie nie powinno czuć na sobie presji rodziców!!!

Bierz z życia to co Ci daje :36_15_4:

Odnośnik do komentarza

Bardzo dużo pisze się do tej pory o emocjonalnej i psychologicznej stronie problemu. Minie kilka miesięcy, nasz pierwszoklasista pozna kolegów i koleżanki, polubi panią wychowawczyni i pozna wszystkie zakamarki szkoły podczas przerw. Rozumiem, że dziecko musi odnaleźć się w nowych realiach, ale najczęściej nie ma większej tragedii.

Trudniej jest utrzymać dziecko w szkole niż je do szkoły przyprowadzić. Fajnie byłoby aby nasze dziecko dostawało dobre oceny lub pozytywne opinie w dzienniczku, lecz to wszystko należałoby zrobić tak, by dziecko chciało się uczyć, by znało smak zarówno "bdb" jak i "ndst", a równocześnie aby nie traktowało szkoły jako przymus już od pierwszej klasy. Co mam na myśli:
-matematyka na tym etapie jest bardzo życiowa ile jest 2+4, można podzielić jabłko na 6 części i pokazać dodawanie w taki sposób.
- Można na spacerze w parku szukać różnych kształtów jak kwadraty, trójkąty, lub liczb np. rejestracji samochodowych czy numeru domu.
Trzeba nauczyć dzieci rozkładać problemy na części pierwsze, ale aby one mogły same to robić muszą mieć inspiracje i pewną ideologie myśleniową. Trzeba bawić się z dzieckiem ucząc, bo być może kiedyś jakieś trudne zadanie będzie mógłby podzielić na etapy lub sobie to jakoś sprytnie wyobrazić.

Odnośnik do komentarza

Nie ma lepszej metody wychowywania dziecii młodzieży niż edukacja i stawianie dobrych wzorców. Świetna akcją była prowadzona kilka lat temu pod hasłem "CAŁA POLSKA CZYTA DZIECIOM". To lektury i książki kształtują inteligencje, wyobraźnię i kreatywność. Miłość do książek zawsze popłaca. Należy uczyć również szacunku do książek. Jeżeli chodzi o naukę szacunku ... to temat absolutnie na oddzielne forum dla rodziców! :8_15_7:

Życie jest piękne!

Odnośnik do komentarza

jeśli już mowa o szacunku, to chciałabym poruszyć temat dyskryminacji wśród dzieci. Bywają one często okrutne dla osób innego wyznania, mających inny kolor skóry. Częściej jednak wyśmiewają się z imion i nazwisk. Rodzice powinni wychowywać tak dzieci by nie stanowiły części grupy "prześmiewczej" . Dodatkowo sami muszą się przygotować na pocieszanie pociech, które nie pasują do reszty. Przykre to jest, ale bardzo spotykane. :36_2_21:

Bierz z życia to co Ci daje :36_15_4:

Odnośnik do komentarza

renia577
Dokładnie przecież to rodzice uczą swoje dzieci tolerancji.Ja uważam,że dobrze posłać dziecko do szkoły integracyjnej.Wtedy naprawdę mogą nauczyć się szacunku dla innych.Tam edukacja skierowana jest również na ten problem.Uczmy szacunku i tolerancji.

To jest dobra opcja :) Dużo rodziców z góry zakłada, że zna swoje dziecko, ono nie jest jak reszta nie "ocenia po okładce". Czasem wystarczy rozmowa, poznanie poglądów, sprawdzenie czy odpowiedzi są szczere u dziecka, czy może bierze przykład z reszty, bo chce być lubiane. Podobnie jest z tymi komórkami. Dziecko chce się dostosować, bo nikt nie pragnie być niepopularnym wśród rówieśników.

Kolejna sprawa to przygotować dziecko do tego, że są sytuację, kiedy Pani Nauczycielka posadzi np. dziewczynkę z chłopcem za karę, bo np. chłopcy/dziewczynki gadały i trzeba było rozdzielić. Często dziecko, które musi dojść, bo jest spokojne traktuje to jako karę, jest mu przykro z tego powodu. Można zawczasu powiedzieć pociesze, że to, że dziś siedzi z X nie znaczy, że jak siądzie z Y będzie źle, że warto tez poznawać inne dzieci :)

Bierz z życia to co Ci daje :36_15_4:

Odnośnik do komentarza

Na temat tolerancji mogę podać przykład ze szkoły mojej siostry. Teraz powstała dość duża rzesza młodzieży "JP!", te jakże "mądre" nauki przeszły i do podstawówek, dzięki czemu dziewczynka oczywiście córka policjanta była także wyzywana przez co poniektóre osoby.
Gdy ja chodziłam do szkoły podstawowej, nie było jakiejś dyskwalifikacji dzieci między sobą z powodów materialnych. Chłopiec w firmowych ciuchach potrafił przyjaźnić się z drugim chłopcem któremu nie przelewało się w domu. Teraz wydaje mi się, że dzieci które mają wszystkiego pod dostatkiem czują się wyżsi od swoich biedniejszych kolegów. Nie chce oczywiście wrzucać bogatszych dzieci do jednego wora ale na pewno znajdziecie nie jedno takie w szkole waszych dzieci. Nie wspomnę już o tym, że irytują mnie w klasach 1-3 takie rzeczy jak kupowanie wymyślnych bucików na zmianę do szkoły czy też farbowanie włosów!

Za ciemna noc
By zrozumieć mogła to
Że nie ważne jest by spać
Ale by śnić.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...