Skocz do zawartości
Forum

Zespół policystycznych jajników - zajście w ciążę


Rekomendowane odpowiedzi

mamaKarolka
u mnie też lekarz stwierdził,że mam zespół policystycznych jajników ....ale bez leków mam się starać o dziecko ....po 3 mc byłam w ciąży:)....teraz syn ma już 6 lat .....a za tydzień rodzę córkę:) tak więc nie ma nic niemożliwego .....o córkę staraliśmy się trochę dłużej, bo dwa lata... udało się:) bez leków

Jednak nie ma rzeczy niemożliwych :) ogromne gratulacje, i szczęśliwego rozwiązania z córcią :)
Ja musiałam troszkę się podleczyć, ale w pierwszą ciąże też zaszłam dość szybko bo po 4 miesiącach odkąd zaczęłam brać metformax500.
Najgorzej to trafić na lekarza który będzie straszył że być może przez PCO nigdy się nie zajdzie w ciąże.

Odnośnik do komentarza

Hej, od roku staramy sie bez presji o dziecko, ale od września nie miałam okresu, go u mnie norma. Regularny miałam tylko jak brałam antykoncepcję. Lekarz z konsultacji telefonicznych wysłał mnie na szereg badań krwi, i czekam teraz na termin wizyty u ginekologa. Z rozmowy telefonicznej powiedział mi ze prawdopodobnie to PCOS. No ale oczywiście nie ma diagnozy bez badań lekarskich. Nie mieszkam w Polsce i mam tutaj bardzo ograniczone możliwości dostępnu do lekarza (jest tylko jeden szpital na cała populacje)... I żadnych możliwości leczenia prywatnie. Mam nadzieje ze dostanę termin wkrótce. Troche sie zaczynam denerwować i dlatego zaczęłam szukać po rożnych forach bo strony internetowe piszą o "zindywidualizowanym leczeniu" a to mowi mi niewiele. W tym roku kończę 35 lat, to pierwszy raz jak sie staramy. W jakim wieku wy jesteście?

Odnośnik do komentarza

Ja mam 29 lat. Najwazniejsze,ze lekarz zdiagnozowal przyczyne,teraz trzeba wdrozyc odpowiednie leczenie zebys miala regularne cykle-ja bralam metformax500 dwa razy dziennie-jezeli owulacja bedzie w kazdym cyklu na pewno niedlugo wam sie uda:-) PCO to po prostu brak owulacji,dlatego tak ciezko zajsc w ciaze bez leczenia. Ja w obecna ciaze zaszlam w drugim cyklu staran:-) pamietaj tez o pozytywnym nastawieniu i wszystko bedzie dobrze. Zycze powodzenia i dwoch szczesliwych kresek:-):-)

Odnośnik do komentarza

~Agpa telefoniczne zasugerowanie PCOS - nie traktowałabym tego poważnie dopóki nie przejdziesz podstawowych badań hormonalnych i USG w różnych momentach cyklu. Rozumiem, że masz ograniczenia dotyczące leczenia, ale nie trać nadziei - na pewno znajdzie się lekarz, który się tematem zajmie. Cierpię na tę chorobę od 14 lat. Mam dziecko i właśnie jestem w trakcie starań o drugie. Jeśli po badaniach okaże się, że to PCOS - głowa do góry, będzie dobrze :).

http://fajnamama.pl/suwaczki/8v7wfad.png

http://fajnamama.pl/suwaczki/jmfe3fj.png

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny, a nie myślałyście o Inofemie może? Bo powiem Wam szczerze, że mój lekarz też nie należy do takich, co by od razu faszerował lekami, tzn. powiedział, że może ciąża mi ureguluje te sprawy hormonalne i może tego na razie nie ruszać, w sensie - nie skupiać się na leczeniu, a na zachodzeniu w ciążę :D. No i podobnie, jak wspomniała tutaj mamaKarolka - mamy starać się bez leków i dopiero jak się nie uda, to pomyślimy, co dalej :). No skoro udało się tu komuś, to jest szansa i jakoś napawa mnie to optymizmem, szczerze powiedziawszy. Jedyne właśnie, co mi ginekolog podpowiedział, to ten suplement - Inofem. On jest z kwasem foliowym i inozytolem, pije się dwie saszetki dziennie, no i ponoć jest skuteczny w zwalczaniu objawów PCOS. Słyszałyście może coś o tym specyfiku?

Odnośnik do komentarza

Mania86 nie myślałam o Inofemie, bo nie jestem lekarzem :). To oni mają myśleć. Każdy organizm i każdy przypadek medyczny jest inny. Jeśli kekarz zapisał Ci lek, to pewnie miał ku temu powody. Oczywiście każdy może podpytać swojego lekarza o Inofem ale nie polecam niczego brać na własną rękę nawet jak lek jest bez recepty, bo jest "jedynie" suplementem. Żyjemy w kraju, w którym ciężkie leki można dostać bez jakichkolwiek zaleceń i każdy chce się bawić we własnego lekarza. Nie polecam. Ale dzięki za info, może ktoś będzie chciał obgadać ten temat z ginekologiem. Pozdrawiam :)

http://fajnamama.pl/suwaczki/8v7wfad.png

http://fajnamama.pl/suwaczki/jmfe3fj.png

Odnośnik do komentarza

daga, tego Inofemu to chyba jednak nie ma się co bać :). Wiem, że wiele silnych nawet preparatów można dostać bez recepty, ale patrząc na skład Inofemu, to nie bałabym się go stosować nawet bez konsultacji z lekarzem :P. Ale wiem, że oni też przepisują to swoim pacjentkom. Tam jest kwas foliowy, który jest ważny, jeśli chodzi o hormony. Bezpieczny dla kobiet w ciąży nawet, więc czego się tu obawiać? Inozytol - tak samo. Również bezpieczny w ciąży. Zresztą są to witaminy. Kwas foliowy, inaczej folacyna - wit. B8, inozytol - wit. B9. Jeśli nie będziemy tego stosować w nadmiarze, nie zaszkodzi, zapewniam was. Co ważne - brak inozytolu bywa uznawany za przyczynę niepłodności.

Odnośnik do komentarza

~gosinka nie twierdzę, że trzeba się bać tego leku. Stwierdzenie to "tylko" witaminy jakoś mnie nie przekonuje. Lekarz, u którego leczę PCOS zabrania łykania tego typu preparatów na własną rękę, gdyż wpływają one na postępy leczenia niekoniecznie pozytywnie. Trzeba pamiętać, że nadmiar niektórych związków jest często bardziej niebezpieczny od niedoboru. Jeśli to ja mam sugerować lekarzowi, co mogę brać, a czego nie - to chyba nie jest prawidłowa relacja. To lekarz ma ustalać leczenie (witaminami, ziołami, lekami), a nie my - pacjenci. Od czego mamy lekarzy?

http://fajnamama.pl/suwaczki/8v7wfad.png

http://fajnamama.pl/suwaczki/jmfe3fj.png

Odnośnik do komentarza

Nie, nie, dag86 - chyba nie do końca dobrze mnie zrozumiałaś. Albo to bardziej do gosinki było ;).
Akurat ja stosowanie tego preparatu konsultowałam z lekarzem, tzn. on podpowiedział mi Inofem. Dlatego też biorę. I raczej chodziło mi o to, że zawsze można też popytać swojego ginekologa o inne metody - nie sugerować, a pytać. Nikomu nie zalecam brania niczego na własną rękę, tym bardziej, jeśli ma się już ustalone leczenie i przyjmowanie jednego preparatu może kolidować z tym drugim. Nie chciałam tutaj absolutnie wchodzić w czyjeś kompetencje. Ani też mówić, że taki a taki lek jest zawsze dobry, a taki nie. Każdy przypadek jest inny ;). W moim przypadku po prostu lekarz zdecydował, że na razie łagodniejsze metody zastosuje, a dopiero potem ewentualnie hormony. A wiadomo, że jak ja się będę sama na własną rękę leczyć, a lekarz pójdzie swoim torem, to się wkurzy prędzej czy później, że mu robotę psuję i szyki przestawiam :D. Niemniej jednak wiem, że dziewczyny biorą to na własną rękę i akurat w kwestii złagodzenia objawów widzą poprawę. Nie wiadomo, jak wygląda sytuacja, jeśli chodzi o hormony czy obraz USG, bo domniemam, że nie sprawdzają tego, natomiast takie rzeczy, jak zbędne owłosienie, trądzik, przesuszone i wypadające włosy, nadpotliwość i wiele innych objawów PCOS, to akurat ustępuje. Mówię tu oczywiście o osobach, które znam. Nie wiem, czy absolutnie na każdego to tak działa.

Odnośnik do komentarza
Gość Mama..Na..Etacie

Nadmiar może być bardziej niebezpieczny od niedoboru, zgadza się, ale to w przypadku konkretnych, wybranych składników i witamin, co nie dotyczy akurat kwasu foliowego ani inozytolu zażywanego np. w postaci Inofemu. Wiadomo, że przyjmowanie dawek większych niż zalecane, zawsze skutkuje przedawkowaniem, jednak w przypadku folacyny (kwasu foliowego) nie jest znana dawka toksyczna. Dopiero dawka około 15 mg na dobę skutkuje różnymi zaburzeniami neurologicznymi, np. drgawkami, maskowaniem niedoboru witaminy B12, bezsennością, rozdrażnieniem, etc. Podkreślam - 15 mg. A w jednej saszetce Inofemu mamy zaledwie 200 µg folacyny. To samo z inozytolem. Nie są znane żadne z objawów jego przedawkowania. Jedyne co, to że inozytol w nadmiernych ilościach może hamować wchłanianie wapnia, żelaza oraz cynku, dlatego przy diecie bogatej w inozytol nie można zapominać o odpowiedniej podaży tych składników mineralnych. Ale często jest też tak, że nasza dieta nie obfituje w inozytol na tyle, na ile powinna, a chociażby stres blokuje także jego wchłanianie. Co ważne - nie stwierdzono też jego toksyczności w przypadku dużych dawek pochodzących z suplementów. Także dementuję tutaj, że każdy nadmiar jest niebezpieczny, a na pewno podaż tych składników nie szkodzi, a wręcz przeciwnie - pomaga. Przestudiowałam tą kwestię bardzo dokładnie, sama oraz razem z moim ginekologiem-endokrynologiem, kiedy to starałam się o dziecko. I tak się składa, że to właśnie suplementacja folacyną i inozytolem pomogła mi zajść w ciążę, bo leczenie hormonalne nie skutkowało.

Odnośnik do komentarza

~Mama..Na..Etacie sama widzisz, ile kobiet - tyle zdań. Każdy przypadek medyczny jest inny. Tobie pomogło - mi zaszkodziło. Dlatego, tak jak pisałam już wcześniej, wszystkie, nawet z pozoru nieszkodliwe medykamenty, należy konsultować ze swoim lekarzem. Żyjemy w czasach, w których przemysł farmaceutyczny jest jednym z największych, ale i najniebezpieczniejszych gigantów biznesowych. Szczepionki, witaminy na bezpłodność bez recepty, suplementy, które "mają zupełnie nieszkodliwy" i "niewinny" skład - niestety wiele osób bierze to na poważnie, napędzając tę ogromną machinę farmaceutyczną, najczęściej szkodząc sobie na zdrowiu. Jeśli Tobie ~Mama..Na..Etacie udało się zajść i donosić ciążę dzięki tym witaminom - super, ale trzeba podkreślić, że brałaś je pod czujnym okiem lekarza, który dobrze Cię znał. Taka powinna być właśnie kolejność: najpierw ruszyć do dobrego lekarza, który nas dobrze pozna, a nasze wypowiedzi, szczególnie te dotyczące branych leków, traktować tylko jako luźną sugestię. Po co mącić w głowach szukających pomocy ludzi :).

http://fajnamama.pl/suwaczki/8v7wfad.png

http://fajnamama.pl/suwaczki/jmfe3fj.png

Odnośnik do komentarza

Hej, mam 32 lata, 2 lata temu zdiagnozowano u mnie Policystyczne Jajniki po odstawieniu tabletek anykoncepcyjnych i roku bezowocnych staran o dziecko.
Jestem szczupla, po odstawieniu antykoncepcji miesiaczkowalam przez 1 dzien max i do tego nieregularnie. PCOS objawilo sie powiekszeniem jajnikow na USG i nadmierna utrata wlosow (to tez czeste objawy PCOS).
Dzisiaj mam 3 mies. coreczke. Wszystko za sprawa 4 miesiecznej kuracji.
To mi pomoglo:
zmiana diety: wykluczenie prostych curkow (slodzenia napojow i slodyczy), ograniczenie kawy i alkoholu, 5 warzyw/owocow dziennie (rowniez u partnera)
zazywanie suplementow dla kobiet starajacych sie o dziecko (nie tylko kwasu foliowego, ale KOMPLEKSU witamin i mineralow, ktory rowniez zawiera kwas foliowy - to wazne bo 1 komorka jajowa dojrzewa 3 miesiace i potrzebuje przez CALY ten okres dobrze sie odzywic a witaminy nie dzialaja od pierwszego dnia - tu szybkich rozwiazan nie ma)
Kapsulki z Angelica Sinensis (Dong Quai) - to tzw. zenski zenszen i 'ziele plodnosci', pomaga w ukrwieniu macicy, na miesniaki, w owulacji itd. - bralam go rowniez przez okres 4 miesiecy, ale za kazdym razem tylko przez pierwsza polowe cyklu (on nadaje sie tylko dla kobiet o skapych krwawieniach). Do kupienia w sklepach ze zdrowa zywnoscia w UK. Ja konsultowalam sie lekarki, ktora rowniez polecila mi akupunkture, ale tego nie probowalam.
Paski przepowiadajace owulacje (gdyz miesiaczkowalam nieregularnie) - no bo bez owulacji to lepiej od razu zapisac sie do kliniki leczenia nieplodnosci po mocniejsze leki, ktore czesto pomagaja i obchodzi sie bez in vitro- choc to tez dobre rozwiazanie i wielu pomaga.
Sex co 2 dni przez 10 dni okoloowulacyjnych (podobno taka przerwa dobrze wplywa na jakosc spermy) za kazdym razem inne pozycje (zwlaszcza w okresie owulacji), potem przez 10 min 'wspomaganie grawitacji' w zaleznosci od wczesniejszej pozycji ;-)
Ta sama recepta pomogla zajsc w ciaze mojej kolezance z PCOS. Powodzenia zycze!!!

Odnośnik do komentarza

~renkloda, wpływały na poziom hormonów, całkowicie rozleniwiając moje chore podwzgórze i przysadkę. "Witaminy" w momencie kiedy nie są potrzebne (potrzebę uznaje lub nie lekarz po przeprowadzeniu wnikliwych badań) powodują w moim organiźmie niezły zamęt. Jeśli ktoś cierpi na zaburzenia hormonalne każda, wydaje się głupota, ma wpływ. Stąd moje słowa o tym, że każdy organizm jest inny i tylko z lekarzem warto konsultować nasze wątpliwości, chęci zmiany leczenia, łykania "wspomagaczy" itp. Mam już troszkę doświadczenia z przeróżnymi formami leczenia nie tylko PCOS. Zarówno gorszego jak i lepszego. Jednak najważniejszy jest spokój i pogoda ducha :).

http://fajnamama.pl/suwaczki/8v7wfad.png

http://fajnamama.pl/suwaczki/jmfe3fj.png

Odnośnik do komentarza
Gość MamaJulczens

Witam,
chciałam opisać swój przypadek. Od kilku lat mam stwierdzony PCOS. Na początku, przez około 3 lata brałam tabletki antykoncepcyjne (m.in. Diane-35 - najdłużej, bo 2 lata), ponieważ miałam problemy z nieregularnymi miesiączkami - zdarzały się co 3 miesiące - oraz z trądzikiem. Po tych 3 latach odstawiłam tabletki, ale znowu wróciły problemy z cerą i miesiączką. Tym razem postanowiłam skupić się tylko na regularności miesiączki, więc lekarze zapisał mi duphaston. Brałam go przez 4 miesiące i sobie znowu odpuściłam. Przestałam je brać jakoś w lipcu. Miesiączka pojawiała mi się regularnie. W październiku pojawiła się ostatni raz. W grudniu wybrałam się do lekarza, w obawie, że coś mi się znowu dzieje z hormonami, baaa, nawet bałam się jakieś choroby. Jedyną choroba jaką stwierdził u mnie lekarz była 8 tygodniowa ciąża. Dzieci zawsze chciałam posiadać, ale właśnie w tamtym okresie stwierdziłam, że to nie jest dla mnie, że się nie nadam i podjełam decyzję, że chwilowo odpuszczam sobie myślenie o dzieciach, nawet przy zatrudnianiu się w nowej pracy powiedziałam, że nie planuje dzieci - to było we wrześniu. I tak moja Kruszynka ma już skończone 7 miesięcy :) ciąża praktycznie przebiegła bez komplikacji. Opisuję swoją historię, aby wzbudzić w kobietach nadzieję, żeby nie traciły wiary. Czasem warto na chwilę zwolnić tok życia, wyciszyć się, znaleźć sobie jakieś hobby, nie myśleć o problemach. Wszystko rozwiąże się samo :)

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny,
też chciałam podnieść was na duchu, bo gdy ja dowiedziałam się o tym, że mam PCOS to przekopywałam internet w poszukiwaniu informacji na ten temat.
Po jakiś 6 latach stosowania tabletek anty (Yasmin i Yasminelle) na koniec stycznia 2014 postanowiliśmy z mężem odstawić tabletki. Chciałam dać szansę organizmowi na "oczyszczenie" i po ok.3 miesiącach zaczeliśmy działania. Pierwszy cykl po odstawieniu 35dni, drugi 48, trzeci - brak miesiączki. Naiwnie myślałam że może się udało ale nie chciało mi się wierzyć, że tak w pierwszym miesiącu starań. No i kiedy nie dostawałam miesiączki poszłam do lekarza, który właśnie zdiagnozował PCOS i dostałam Duphaston. Na usg miałam bardzo dużo drobnych pęcherzyków, które nie chciały rosnąć. Duphaston brałam przez 3 miesiące bez efektów w postaci ciąży, dlatego postanowiliśmy działać radykalniej. Mąż zrobił badania nasienia, ja skonsultowałam sprawę z jeszcze jednym lekarzem i rozpoczęłam monitoring i picie inofoliku. Pierwszy miesiąc monitoringu - pęcherzyk nie rośnie. W drugim dostałam clostilbegyt, po którym miałam ładny pęcherzyk, który jednak mimo zastrzyku na pęknięcie (pregnyl) nie pękł. Tym razem na drugą fazę luteina dopochwowa. Załamka. Miesiąc przerwy i kolejny (mamy już początek listopada) z clo. Na monitoringu w 10 i 13 dniu cyklu nic nie widać. Lekarz decyduje się na zwiększenie dawki clo w przyszłym cyklu. Do tej pory brałam 1 tabletkę dziennie przez 5 dni, teraz mają być 2. Kupuję leki na przyszły cykl, szukam już najlepszych lekarzy w Warszawie. Obiecałam sobie że jeszcze jeden cykl z clo i idziemy do Novum i najprawdopodobniej będzie inseminacja aż tu robię test przed odstawieniem luteiny, zupełnie bez nadziei bo przecież monitoring nic nie pokazał i ... dwie kreski. Siadłam na kanapie i w ryk. A teraz jestem w 14 tygodniu ciąży.
Co myślę o tym wszystkim z tej perspektywy. Po pierwsze za bardzo chciałam, za bardzo planowałam tą ciążę. Bo najlepiej urodzić na wiosnę, bo umowa o pracę, bo wszystko ma być perfekcyjnie w moim życiu, bo chcę urodzić przed 30. Natura nauczyła mnie pokory.
Po drugie myślę że do pozytywnego efektu przyczyniła sie zmiana diety. W ciagu 2 m-cy schudłam 7kg (pod opieką dietetyka, dieta dostosowana do PCOS).
Po trzecie wiem, że łatwo się mówi, ale nie spinajcie się. Nie wierzyłam kiedyś w blokadę psychiczną, teraz wierzę.
Mam nadzieję, że dodałam komuś otuchy moim przypadkiem. Medycyna nie zawsze ma racje a natura jak chce to zrobi swoje. Trzymam za wszystkie starające się kciuki.

http://www.suwaczki.com/tickers/p19ucsqvbui4na7u.png

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie
Nazywam się Anna Urbaniak, jestem studentką położnictwa na Wydziale Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Jagiellońskiego. Piszę pracę magisterską na temat problemów zdrowotnych kobiet z rozpoznanym Zespołem Policystycznych Jajników. Chciałam zwrócić się z serdeczną prośbą do kobiet z Zespołem Policystycznych Jajników o wypełnienie poniższej ankiety. Ankieta jest całkowicie anonimowa. Wynik, który dzięki Paniom uzyskam posłuży do napisania mojej pracy. http://www.interankiety.pl/interankieta/1c518841240bb50662d0adbee9891d8f

Odnośnik do komentarza
Gość Colllanna

Witajcie.
Postanowiłam napisać tutaj do Was, ponieważ kiepsko radzę sobie ze swoją obecną sytuacją. W zeszłym roku moja nowa ginekolog wykryła u mnie zespół policystycznych jajników. Moja reakcja była okropnie histeryczna, ponieważ posiadanie dziecka było moim największym marzeniem i to od bardzo dawna. Lekarka też nie nastawiła mnie optymistycznie. Wpadłam w płacz i przez następne dni szperałam w internecie wyszukując wszystkiego co pomocne na ten temat. Lekarka wypisała skierowanie do kliniki w Katowicach i przepisała luteinę na miesiączkę (ponieważ jej nie było). Z tym mnie zostawiła. Temat się skończył. Miesiączka występowała tylko przy braniu luteiny. Niestety któregoś ranka przy zginaniu się i podnoszeniu ciężaru poczułam ogromny ból w podbrzuszu. Bardzo charakterystyczny nie do zniesienia ból. Myśląc że to nic groźnego wzięłam proszki przeciwbólowe i położyłam się. Po obudzeniu się brzuch był tak duży, że wyglądał tak jakbym była w 4 miesiącu ciąży. Przyznaję, że to było przerażające a ból nie do zniesienia. Skończyło się na wzywaniu pogotowia, bo nie byłam w stanie się w ogóle wyprostować. Karetką zostałam przewieziona do szpitala. Przyjęto mnie na oddział ginekologiczny. Lekarze o godzinie 22 robili mi chyba wszystkie możliwe badania. Okazało się, że jedna z moich cyst na jajniku miała średnicę 4 cm i po prostu pękła, płyn i krew zalały macicę. Prawdziwym problemem okazała się druga cysta która była tego samego wymiaru co poprzednia. Lekarze nie wiedzieli co powinni zrobić, debatowali przy mnie o tym, czy mnie kroić czy nie. W końcu skończyło się na uświadomieniu mnie, że jeśli do tego dojdzie, jeszcze bardziej może to ograniczyć moje szanse na posiadanie potomstwa. W końcu podjęli dosyć ryzykowną decyzję aby zostawić mnie w szpitalu, podać antybiotyk. Nie mogłam wstawać z łóżka, wszyscy martwili się o drugą cystę. W każdym razie została przepisana mi antykoncepcja hormonalna, po przyjmowaniu jej okazało się, że cysta zaczęła się wchłaniać. W każdym razie wciąż nie wolno mi dźwigać, nadwyrężać się w żaden sposób. Do tego lekarze wciąż naciskają, że to może być ostatnia szansa na posiadanie dziecka. Teraz czekam na przyjęcie do kliniki do Katowic...ale nie ma chyba dnia, żebym się nie martwiła...

Odnośnik do komentarza

~Colllanna, kochana, cysty w naszym przypadku są częstym zjawiskiem. Doskonale rozumiem Twoje obawy. Kilka razy przechodziłam to samo co Ty. Moje cysty były jednak znacznie większe (8 cm, 7 cm, 6 cm). Bolały - to fakt i miałam spore obostrzenia od mojego lekarza (nie mogłam się schylać, skręcać, starać się jak najmniej skakać i wykonywać jakieś skomplikowane ruchy, nawet pływanie i jakieś sporty poszły w odstawkę). Dzięki temu uniknęłam skręcenia się czy pęknięcia cyst - to co spotkało właśnie Ciebie. Zazwyczaj dostawałam hormony, które po kilku miesiącach pomagały wchłonąć się tym gigantom. Najważniejsze, to znaleźć lekarza, który sprawnie sobie poradzi z tą przypadłością, nie skalpelując i nie ingerując w Twój organizm. Walczyłam o płodność przez 10 lat - warto walczyć, ale pod okiem wykwalifikowanego lekarza, dla którego cysta nie jest zagrożeniem, a lekiem na PCOS, który pojawiając się pomaga potem w naszej płodności. Powodzenia!

http://fajnamama.pl/suwaczki/8v7wfad.png

http://fajnamama.pl/suwaczki/jmfe3fj.png

Odnośnik do komentarza
Gość Colllanna

Dziękuję Ci bardzo za szybką odpowiedź. To pokrzepiające bo widzę, że jednak Ci się udało! :) Dla mnie też dosyć sporym problemem jest to, że przepisane mi aktualnie tabletki i te poprzednie wpływają na mnie mega depresyjnie. Wokół mnie dzieje się tyle niesamowitych rzeczy, otaczają mnie cudowni ludzie a ja nie potrafię się cieszyć z niczego. Awans w pracy, pełne wsparcie rodziny i partnera, a mimo to najchętniej zagrzebałabym się w pościeli i w ogóle nie wychodziła z domu. Moja samoocena też okropnie spadła. To wszystko przez hormony które biorę.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...