Skocz do zawartości
Forum

psycholog Kamila Krocz

Ekspert
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez psycholog Kamila Krocz

  1. Witam Pani Katarzyno! Przypuszczałam, że nie ma Pani „twardych dowodów” na to, że mąż okłamuje Panią co do finansów, dlatego napisała Pani „mam wrażenie, że…”. Tylko, że samymi wrażeniami nic Pani nie udowodni mężowi, a on tylko może się obrazić, że go Pani podejrzewa o nieuczciwość i kolejna kłótnia gotowa. Pewnie zdaje sobie Pani z tego sprawę. Dlatego tę rozmowę o finansach trzeba przeprowadzić bardzo delikatnie, bez pretensji i oskarżycielskiego tonu: „Bo Ty mnie oszukujesz co do kasy, na koncie jest za mało pieniędzy, a co z kasą za prace dorywcze” itp. Pani mąż tylko przyjmie postawę obronną, będzie odbierał ataki i zacznie Panią atakować. Lepiej byłoby zacząć rozmawiać może poprzez zadawanie pytań, czy nie ma problemów w pracy, czy jest zadowolony z wynagrodzenia itd. i potem płynnie przejść do swoich oczekiwań, emocji tak, by niepotrzebnie nie prowokować konfliktu. Z Pani listu przebija takie rozczarowanie małżeństwem, że jednak nie jest tak, jak to Pani sobie wyobrażała. Już nawet nie chodzi o kwestie pieniędzy, ale tego, że Pani jest niezauważana przez męża, że Pani potrzeby się nie za bardzo liczą. Nieporozumienia pogłębia fakt, że nie układa się Państwu też w sferze seksualnej. Mąż pewnie uważa to za rodzaj kary, sabotaż seksualny – odmawia mu Pani zbliżeń, bo jest Pani niezadowolona ze związku. Nie wiem, jak jest dokładnie między Panią a mężem. Nie dziwię się też, że jest Pani przykro, gdy mąż jednak faworyzuje i rozpieszcza starszą córkę, gdy Wasza malutka jest ignorowana. Nie może być tak, że Pani mąż jest ojcem na papierze, formalnie, ale nie angażuje się w wychowanie dziecka, bo jest babcia, mama czy ciocia. Proszę mu to uzmysłowić. Tak samo jak jego starsza córka potrzebuje taty, tak samo jest z młodszą córeczką. Proszę mu to uświadomić. Rozumiem, że „nie pcha się” Pani tam, gdzie Pani nie chcą. Możliwe, że tak została Pani wychowana, ale tu nie chodzi nawet o nachalne pchanie się gdziekolwiek. Ja na Pani miejscu nie rezygnowałabym ze spotkań z teściami tylko dlatego, że wtrącają mi się w wychowanie dziecka. Ma Pani prawo wychowywać córkę wg swoich własnych zasad. Ma Pani prawo asertywnie zwrócić teściowej uwagę, że Pani ma inne zasady wychowawcze. I co z tego, że się obrazi? Niech się obraża. Jeżeli zwróci jej Pani kulturalnie uwagę, nie ma powodu do obrażania. Pani zachowała się fair, w porządku, a że teściowa obruszyła się, to już jej problem. Obrazi się i jej przejdzie. Jeżeli potrafi Pani walczyć o swoje zdanie z własnymi rodzicami, którzy też potrafili/potrafią się wtrącać w Pani życie, to niech też asertywnie broni Pani swojego zdania przed teściową/teściem. Nie chodzi o to, by krzyczeć, używać wulgarnych słów, ale powiedzieć spokojnie, acz stanowczo: „Słuchaj mamo, to moje dziecko i to ja decyduję, jak je wychowywać. Dziękuję za rady, ale pozwól, że z nich nie skorzystam”. To jest asertywny komunikat, którym nikogo Pani nie obraża, jedynie broni Pani swojego zdania, szanując, że teściowa może mieć inne poglądy w danej kwestii. Wiem, że czuje się Pani osamotniona, gdy mąż w imię „świętego spokoju” nie bierze Pani strony, tylko milczy, bo nie chce „zadzierać” z rodzicami cz teściami. Proszę mu też o tym powiedzieć. Napisała Pani, że mąż przyzwyczaił się do „dobrego”, mieszkając razem z Pani rodzicami. A czy nie zastanawialiście się razem z mężem, by pójść na swoje, by uniezależnić się i od wpływu Pani rodziców, i od wpływu rodziców Pani męża? Może wówczas Pani mąż doceniłby bardziej, że ma żonę, że tworzy z Panią rodzinę i że to Pani powinna być dla niego najważniejsza. Zdaję sobie sprawę, że zapewne mieszkanie z rodzicami jest też mniej absorbujące finansowo, a samodzielne wynajęcie mieszkania pewnie by wychodziło drożej, ale czasem może lepiej przedsięwziąć takie kroki, by uratować związek. Wierzę, że rozmowy z mężem dadzą jakieś rezultaty. Zachęcam też do terapii małżeńskiej/dla par. Myślę, że z odrobiną dobrej woli z każdej ze stron udałoby się zażegnać kryzys w Państwa małżeństwie. Trzymam za Państwa kciuki i życzę powodzenia!
  2. NATKA08, rozumiem, że obawiasz się o to, czy syn podejmie dobrą decyzję co do wyboru szkoły. Takie obawy często towarzyszą rodzicom. Zadają pytania: A co Ty po tym będziesz robił? Gdzie znajdziesz pracę? Czy to w ogóle dochodowy kierunek? itp. Pamiętaj jednak, że to życie Twojego dziecka i chyba nie warto zmuszać go do uczenia się czegoś, czego on nie rozumie i "nie czuje". Może właśnie dobrze, że jest zdecydowany i pewny swojego wyboru i wie, co chce robić w przyszłości. Niewiele osób ma taką pewność i potem wybierają szkoły/studia z przypadku. NATKA, pytałaś wcześniej, czy istnieją licea o profilu matematyczno-chemicznym. Nie wiem skąd Ty pochodzisz i czy akurat oferta szkół z Twoich okolic obejmuje klasy o takim profilu, ale jak najbardziej są szkoły średnie, a nawet gimnazja o profilu chemiczno-matematycznym. Co do wyboru przedmiotów zdawanych na maturze teraz jest tak, że uczeń sam deklaruje, jakie przedmioty chce zdawać. To, że chodzi do klasy o profilu np. biologiczno-chemicznym, nie oznacza, że musi zdawać na egzaminie dojrzałości i biologię, i chemię. Może wybrać tylko jeden z tych przedmiotów, np. chemię i potem wybrać studia związane z chemią.
  3. Witam serdecznie! Zatem u Pani w rodzinie nie tylko chodzi o kwestie finansowe, ale również, a może przede wszystkim o kiepskie relacje z mężem. W Państwa związku szwankuje komunikacja, dlatego trudno Wam się porozumieć w różnych sprawach – sprawach dotyczących pieniędzy, sprawach dotyczących opieki nad córeczką itd. Rozumiem, że jeżeli córeczka ma 19 miesięcy, to trudno Pani być aktywną zawodowo. To zrozumiałe. Teraz mała jest najważniejsza i jej wychowanie. Dobrze, że przynajmniej może liczyć Pani na wsparcie swoich rodziców, chociaż zdaję sobie sprawę, że nie chce Pani nadużywać ich pomocy. Co do kwestii finansowych w Państwa rodzinie, to musi Pani koniecznie porozmawiać na ten temat z mężem. Pisze Pani o tym, że ma wrażenie, że mąż Panią okłamuje co do pieniędzy. Skąd takie wrażenia? Nie może Pani opierać się w rozmowie z mężem jedynie na domysłach, bo wiadomo, że Pani mąż może poczuć się atakowany i posądzany przez Panią o nieuczciwość, a to będzie rodziło jedynie spięcia. Poza tym, Państwa sytuacja jest też o tyle trudna, że Pani mąż ma starszą córkę z pierwszego związku i wobec niej ma również zobowiązania finansowe. Na pewno część pieniędzy z wypłaty jest przeznaczona na starszą córkę. Teraz pytanie, ile tych pieniędzy trafia do starszej córki, a ile zostaje dla Pani i Waszej córeczki. Nie wnikam w rozliczenia i to, czy Pani mąż dopuścił się jakichś przekrętów czy nie. Nie znam okoliczności, nie znam się na sprawach księgowych, więc tego nie komentuję. Pani jednak powinna razem z mężem porozmawiać o kwestiach finansowych. W ogóle jestem zwolenniczką tego, by finanse w rodzinie były jawne, tzn. by żona miała świadomość, ile zarabia mąż, a mąż wiedział, jakie dochody ma żona. To nie znaczy, że można bez konsultacji korzystać z pieniędzy partnera, ale świadomość, jaki jest budżet domowy na pewno wszystkim wyszedłby na zdrowie i moglibyście Państwo racjonalnie ustalać swoje wydatki. Gdyby Pani wiedziała, ile mąż w danym miesiącu zarobił, ile z tego poszło na starszą córkę, ile z tych pieniędzy przeznacza na opłaty stałe, ile na swoje własne potrzeby, a ile zostaje na potrzeby rodziny, czyli dla Pani i córeczki, wtedy mielibyście jasność, jak wygląda Wasza rodzinna sytuacja finansowa, a Pani przestałaby snuć domysły, czy mąż nie oszukuje w sprawie pieniędzy. Jeżeli okazałoby się, że faktycznie mąż zarabia zbyt mało, jeśli chodzi o Wasze oczekiwania i potrzeby finansowe, wówczas mogłaby Pani przedsięwziąć jakieś kroki, by trochę podreperować budżet (np. tele-praca), gdy już córeczka będzie mogła zostać z babcią (Pani mamą) albo gdy będzie można ją zapisać do przedszkola. Z Pani listu przebija taki ton, jakby nie była Pani zadowolona ze swojego małżeństwa. Pisze Pani o tym, że mąż oczekuje, że Pani poświęci się domowi i wychowaniu córki, gdy tymczasem Pani ma chyba trochę inny plan na swoje życie. Napisała Pani o tym, że jest nerwowa, że łatwo Panią wyprowadzić z równowagi, że ma Pani pesymistyczne myśli i kiepski nastrój. Widać, że sytuacja rodzinna wiele Panią kosztuje. Pani mąż nie angażuje się w wychowanie i opiekę nad córeczką. Do tego dochodzi chyba Pani zazdrość o to, że mąż poświęca więcej czasu i uwagi starszej córce z pierwszego małżeństwa. Nie wiem, czy jest rzeczywiście tak, jak Pani pisze, że mąż zdecydowanie bardziej poświęca czas starszej córce i na niej koncentruje swoją uwagę, a Waszą córeczkę ignoruje. Być może nie do końca Pani obiektywnie ocenia sytuację. Proszę pamiętać, że starsza córka również potrzebuje ojca. Ona nie jest niczemu winna. Pani mąż powinien jednak racjonalnie podzielić czas dla obu córek – i starszej, i młodszej. Napisała Pani, że jest honorowa. Czasami lepiej schować honor do kieszeni. To nie pomaga w dogadaniu się. Może zamiast zerwania kontaktu z rodziną męża i z teściami, lepiej byłoby zadbać o to, by obie córki męża się ze sobą poznały, zintegrowały? Są przecież dla siebie przyrodnim rodzeństwem i warto zadbać o dobre kontakty między nimi. Może Pani byłoby też łatwiej zaakceptować córkę męża z pierwszego małżeństwa, bo dostrzegam, że ma Pani chyba z tym kłopot. Ta dziewczynka nie jest na pewno przeciwko Pani. Proszę pamiętać, że dla 13-latki sytuacja, w której tata wiąże się z nową kobietą i ma z nią dziecko, też jest bardzo trudna. Chyba Pani zdawała sobie sprawę, wiążąc się ze swoim mężem, że miał on już rodzinę i dziecko, dlatego mogła się Pani domyślać, jakiego typu trudności mogą się pojawić. Czy separacja i rozwód to dobre rozwiązanie? Nie wiem. Jeżeli nie zależy Państwu na Waszym małżeństwie, to pewnie tak. Myślę jednak, że nie warto się poddawać i zaprzepaszczać wszystkiego walkowerem. Może warto byłoby podjąć terapię małżeńską i popracować nad komunikacją? Zamiast zarzutów w stylu: „Mam wrażenie, że oszukujesz mnie co do finansów. Mam wrażenie, że faworyzujesz starszą córkę, a naszą córeczką w ogóle się nie zajmujesz”, lepiej mówić o swoich odczuciach, np.: „Przykro mi, kiedy dowiaduję się, że kupiłeś prezent pod choinkę starszej córce, a naszej córeczce nie kupiłeś nawet małej zabawki” albo „Czy masz jakieś problemy finansowe, bo zauważyłam, że coraz trudniej przeżyć nam do końca miesiąca? Czy cos się stało w pracy? Mniej zarabiasz? Może jest coś, o czym boisz mi się powiedzieć?”. Myślę, że rozmawiając w ten sposób, łatwiej byłoby się Państwu porozumieć, niż tylko obrzucać się wzajemnie pretensjami albo honorowo milczeć. Pomocy mogłaby Pani poszukać też w PCPR-ze (Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie). W tego typu placówkach pracują psychologowie, z którymi można się skonsultować (darmowo). Oni podpowiedzą Pani, gdzie może Pani szukać wsparcia psychologicznego czy też finansowego. Może tam dowie się Pani, gdzie mogłaby Pani skorzystać z usług darmowego psychologa. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  4. Uważam, że jak najbardziej młodzież powinna mieć zajęcia z doradcą zawodowym, by móc rozsądnie pokierować swoim życiem. W końcu od wyboru szkoły zależy potem nasza kariera zawodowa. Młodzi ludzie nie wiedzą, jak wygląda rynek pracy, jak się zmienia zapotrzebowanie na różne zawody itd. Nie chciałabym jednak, żeby zajęcia z doradcą wyglądały tak, jak było to w moim liceum. Przyszła Pani psycholog/doradca zawodowy na dwa spotkania. Na jednym pogadała o rodzajach szkół i rozdała testy, które wypełniliśmy, nie rozumiejąc w ogóle sensu tych testów, a na drugim spotkaniu powiedziała nam, na jakie zawody każdy z nas by się nadawał, bo tak wyszło z testu. Mnie wyszło, że nadaję się na księdza!?!?! Takiemu doradztwu mówię NIE. Wolałabym, żeby to były jakieś spotkania systematyczne, chociaż raz w miesiącu, ale żeby dzieci faktycznie coś z tego wyniosły. Najlepiej, żeby miały charakter warsztatów, na których dziecko mogłoby się czegoś samo nauczyć, np. zorganizować jakieś zajęcia, w których robimy przegląd wszystkich lokalnych szkół średnich (jakie licea, szkoły zawodowe, technika), jakie profile są w tych szkołach, czego tam się uczy, kim można zostać po takiej szkole. Niech dzieci siądą w grupkach przy komputerach, poszperają w Internecie, wejdą na poszczególne strony szkół średnich, sami poczytają, zrobią notatki, przeanalizują, która szkoła im się najbardziej podoba i dlaczego, co jest takiego atrakcyjnego w tej szkole, że warto do niej pójść. Potem, na kolejnym spotkaniu ewentualnie można zrobić jakieś inwentarze do predyspozycji zawodowych uczniów. Niech te zajęcia z doradcą mają jakiś logiczny ciąg, sens i faktycznie służą dzieciom, a nie będą odbębniane tylko dlatego, żeby sobie odhaczyć, że coś takiego jak doradztwo zawodowe w szkole się odbyło.
  5. O tym, jak wygląda metoda Domana i na czym polega czytanie globalne można dowiedzieć się tutaj: http://parenting.pl/portal/metoda-domana http://parenting.pl/portal/czym-jest-czytanie-globalne http://parenting.pl/portal/nauka-czytania-dla-dzieci Pozdrawiam! PS. Polecam też Metodę 18 struktur wyrazowych. Jest to co prawda metoda używana w pracy z dziećmi z trudnościami w czytaniu i pisaniu, z dziećmi z dysleksją, ale można ją też zastosować, by zachęcić dziecko do czytania na etapie nauczania w klasach początkowych.
  6. Jeżeli nasze dziecko samo za bardzo nie wie, co dalej zrobić ze swoim kształceniem, do jakiej szkoły się wybrać, czy wybrać liceum, czy lepiej technikum, możemy się zawsze wybrać do doradcy zawodowego albo psychologa, który może ułatwić proces podejmowania decyzji. Oprócz tradycyjnej rozmowy na temat pasji, zainteresowań czy mocnych stron dziecka, można wykonać kilka testów, standaryzowanych inwentarzy psychologicznych, które podpowiedzą, w czym nasze dziecko jest dobre – czy jest profesjonalistą i dąży do „bycia fachowcem”, czy jest dobrym przywódcą i nadawałoby się na lidera grupy, czy raczej jego głównym celem jest pomaganie innym i prace społeczne. Do takich testów należy m.in. kwestionariusz „Moja kariera” (na podstawie koncepcji Scheina), Profil Zainteresowań (polska wersja Testu Duńskiego) czy Karta Zainteresowań J. Woronieckiej. Czasami wnioski z takiego testu dają wiele do myślenia i pozwalają zweryfikować swoje wstępne decyzje co do wyboru szkoły.
  7. Witam serdecznie! Od momentu napisania wiadomości upłynęło już sporo czasu, ale postanowiłam odpowiedzieć, gdyż możliwe, że niektóre informacje przydadzą się innym osobom, które mają podobne problemy. Nadwrażliwość dotykowa bardzo często występuje u dzieci z autyzmem i objawia się unikaniem dotyku przez dziecko, negatywnymi reakcjami na dotyk ubrania, małą odpornością na zmiany temperatury, preferencją delikatnego dotyku, dużą wrażliwością na ból itp. Jak radzić sobie z nadwrażliwością dotykową? Pomóc może terapia integracji sensorycznej (hamowanie odruchu obronnego przed dotykiem osiągane poprzez dostarczanie bodźców głębokich – proprioreceptywnych – opartych na stosowaniu mocnego nacisku na różne części ciała za pomocą woreczków, materacy, piłek; przełamanie obronności dotykowej poprzez stymulację najmniej wrażliwych na dotyk części ciała z wykorzystaniem pianki, kremów, pędzli itp.). U dzieci cierpiących na nadwrażliwość dotykową występuje czasem niechęć do noszenia butów czy niektórych ubrań. Zaleca się noszenie bawełnianej odzieży. Bardzo dobry wpływ na neutralizację nadwrażliwości ma kontakt dziecka z wodą. Ważna jest też odpowiednia dieta dziecka. Dla dzieci z autyzmem poleca się dietę bezglutenową i bezmleczną, która ma wiele korzyści dla zachowania dzieci. Wiele wskazówek można również znaleźć na forum Fundacji SYNAPSIS (http://autyzmwpolsce.pl/forum), która zajmuje się pomocą osobom z autyzmem i ich rodzinom. Pozdrawiam!
  8. Witam mamo Jakuba! Same kary i oczekiwanie, że dziecko będzie posłuszne, nie wystarczą, by dziecko było „grzecznym dzieckiem”, takim dzieckiem, jakiego my pragniemy. Dzieciaki mają swoje prawa, testują rodziców, na ile mogą sobie wobec nich pozwolić. Jeżeli zależy Pani na tym, by jakieś zachowanie pojawiło się u dziecka, warto stosować wzmocnienia pozytywne, czyli nagrody. Dziecko nagradzane za dane zachowanie będzie chętniej powtarzało takie zachowanie, bo będzie wiedzieć, że potem spotka je coś przyjemnego. Warto też np. wprowadzić tablicę nagród i kar, którą można przywiesić do lodówki. Za dobre zachowania dziecko będzie otrzymywało uśmiechnięte buźki (naklejki), za złe zachowanie – smutne buźki. Za określoną ilość uśmiechniętych buziek dziecko będzie mogło wybrać sobie jakąś nagrodę. Za każdą smutną minkę odejmujemy minki uśmiechnięte. Te zasady trzeba wcześniej omówić z dzieckiem, by wiedziało, na czym polegają „zasady gry”. Nagrodą za dobre zachowanie nie musi być nagroda materialna, np. nowa zabawka. Nagrodą może być przeczytanie dodatkowej bajki na dobranoc, dłuższa zabawa z tatą, wspólne lepienie plasteliny z mamą itp. Pani synek jest już sporym chłopcem i bardzo wiele rozumie. Potrzebuje jednak czasu, uwagi rodziców, cierpliwości i konsekwencji oraz jasnych, stanowczych reguł. Jeżeli Kuba wybucha płaczem w jakimś miejscu, np. w sklepie, bo czegoś mu Pani zabroniła, zakazała, zaczyna zachowywać się agresywnie, proszę bez zbędnych tłumaczeń wziąć za rękę syna i wyjść z nim ze sklepu. Po wyjściu przykucnąć przed nim i zapytać, czy wie, dlaczego wyszliście ze sklepu. Proszę powiedzieć synowi, że jeżeli będzie zachowywał się w ten sposób, zawsze będziecie wychodzić i że jego histerie, płacze, agresja nie robią na Pani wrażenia. Musi Pani zachować spokój, chociaż zdaję sobie sprawę, że jest to bardzo trudne. Pani synek może przechodzić okres buntu, dlatego jego nieposłuszeństwo może się nasilać. Czasem po prostu trzeba zagryźć wargi i przeczekać. Odsyłam też do artykułu: Bunt czterolatka. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  9. Witaj katarzyna1234! Jeśli chodzi o budżet domowy i o to, kto pracuje, kto kogo utrzymuje, to jest zawsze sprawa negocjacji między partnerami. Nigdzie nie ma żadnego zapisu prawnego, że mąż musi utrzymywać żonę i dzieci. Jest taka norma społeczna, że facet powinien zadbać finansowo o rodzinę, ale nie ma takiego przymusu. W tradycyjnych rodzinach dominuje zazwyczaj model: mężczyzna pracuje i zarabia na utrzymanie rodziny, a kobieta zajmuje się domem i wychowaniem dzieci. Być może takie ustalenia były u Państwa w rodzinie, że Pani zajmuje się domem i córeczką, nie pracując zawodowo, natomiast mąż pracuje i ma utrzymać rodzinę. Proszę jednak pamiętać, że pewne ustalenia, które zapadły na początku związku, mogą podlegać renegocjacji, bo przecież sytuacja rodzinna czy zawodowa Pani męża może się w każdym momencie zmienić, np. mąż może stracić pracę, z racji kryzysu może mniej zarabiać, Pani może zajść w ciążę, powiększy się Wasza rodzina i wzrosną potrzeby finansowe, zatem jedna osoba może nie zdołać utrzymać całej rodziny z jednej pensji i będzie konieczność przynajmniej czasowego podjęcia pracy przez kobietę. Napisała Pani, że obawia się, że mąż przestał dotrzymywać zobowiązań i nie utrzymuje Pani ani córeczki. Co to znaczy? Że nie pracuje? Nie przynosi pieniędzy do domu? Roztrwania te pieniądze? Może po prostu mniej zarabia, bo pracodawca z racji kryzysu obciął mu pensję? Może ma mniej zleceń w pracy? Może stracił pracę, ale boi się Pani o tym powiedzieć, bo obawia się Pani reakcji? Może warto byłoby z mężem porozmawiać uczciwie w cztery oczy i zapytać, co się dzieje? Nie wiem, ile lat ma Pani córeczka, ale jeżeli jest w wieku przedszkolnym, to może warto by Pani pomyślała o podjęciu pracy, by podreperować budżet domowy i co istotne, trochę uniezależnić się finansowo od męża? Proszę zwrócić uwagę, że specyfika rozwoju społecznego kobiet i mężczyzn trochę się od siebie różni z racji pełnienia w okresie dorosłym odmiennych ról społecznych. Od dorosłego mężczyzny tradycyjnie oczekuje się założenia rodziny, dbania o nią i zapewnienia jej odpowiedniego poziomu egzystencji. Stąd też aktywność mężczyzny skierowana jest na znalezienie właściwej, dochodowej pracy. Gratyfikacja pieniężna to jednak nie jedyny powód, dla którego mężczyźni pracują. Praca to dla nich również źródło samorealizacji, satysfakcji. Obecnie coraz częściej spotykany jest model rodziny, w którym zarówno kobieta i mężczyzna angażują się w życie rodzinne, w opiekę i wychowanie dzieci, oraz oboje pracują zawodowo. Jednak tylko kobiety zastanawiają się nad dylematem: praca zawodowa czy obowiązki związane z macierzyństwem? Bieg życia kobiet wyznaczany jest przez zdarzenia rodzinne, jak ciąża, poród, połóg, opieka nad dziećmi czy prowadzenie domu. Najczęściej za względu na te obowiązki, przynajmniej czasowo, kobieta wycofuje się z pracy zawodowej. Kobieta może jednak przyjąć różne style życia, jeśli chodzi o próbę pogodzenia pracy z wychowaniem dzieci. Może podjąć wzorzec kariery domowej, czyli zaraz po ukończeniu szkoły wychodzi za mąż i poświęca się całkowicie życiu rodzinnemu i domowemu. Być może taki model funkcjonuje w Państwa rodzinie. Pani zajmuje się domem/dzieckiem, a mąż zarabia na rodzinę? Jest też wzorzec kariery konwencjonalnej, kiedy kobieta pracuje zawodowo przed zamążpójściem, a następnie podejmuje wyłącznie obowiązki domowe i rodzinne. Coraz częściej dominuje model dwutorowej kariery rodzinno-zawodowej (ze względu na to, że kobiety chcą być niezależne finansowo od partnera, ze względu na kiepską sytuację ekonomiczną rodziny, gdyż mąż nie byłby w stanie sam jeden utrzymać całej rodziny itp.), gdy kobieta po zdobyciu wykształcenia wychodzi za mąż i kontynuuje pracę zawodową, prowadząc jednocześnie dom i wypełniając obowiązki macierzyńskie. Jest też wzorzec kariery przerywanej – okres pracy zawodowej i pracy wyłącznie domowej wzajemnie się przeplatają w zależności od wieku dzieci i potrzeb finansowych rodziny. Nawet jeżeli mąż zobowiązał się do tego, że będzie utrzymywał Panią i córeczkę, a Pani nie będzie pracować, to przecież czasami te ustalenia trzeba renegocjować, bo sytuacja rodzinna może ulec zmianie. Nie wiem, co jest przyczyną tego, że mąż zaniedbuje zobowiązania co do utrzymywania rodziny. Najlepiej byłoby, gdyby Pani o tym spokojnie porozmawiała z mężem. Zapytała Pani, czy mąż może tak po prostu przestać Was utrzymywać, mimo że jesteście małżeństwem. Może. Nie ma prawa, które stanowiłoby, że mąż musi utrzymywać finansowo rodzinę. Powtarzam – to jest tylko norma społeczna. Jeśli nie wystarcza Pani pieniędzy albo mąż nie zarabia, sama może Pani podjąć pracę i zacząć się utrzymywać. Nawet po rozstaniu zwykle jest tak, że sąd nakazuje płacić mężczyźnie alimenty na dziecko (jeśli te zostaje przy matce), ale na żonę alimentów mąż płacić nie musi. Ufam, że po rozmowie z mężem wszystko się wyjaśni i będzie Pani wiedziała, co jest powodem tego, że mąż zaniedbuje finansowo rodzinę. Jeżeli Państwa sytuacja finansowa jest trudna, może Pani szukać pomocy w MOPS-ie (Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej). Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  10. eww, życzę powodzenia i trzymam kciuki! ;)
  11. Witam serdecznie! Odniosę się najpierw do problemu dotyczącego zachowania Pani synka. Wydaje mi się, że niegrzeczne zachowania synka, jego humorki, dąsy, krzyki, płacz, np. w sytuacji, kiedy chce go Pani ubrać, to konsekwencja wychowania przez babcię (Pani teściową), która nagradzała za niestosowne zachowanie. Dziecko grymasi, nie chce jeść, bo mu nie smakuje taka czy inna kanapka? Nie warto robić piątej, ósmej czy dziesiątej kanapki. Niech dziecko nie je. Na pewno się nie zagłodzi – proszę mi uwierzyć. Niech popłacze, a kiedy zgłodnieje, samo zje ze smakiem. Można też próbować angażować dziecko w przygotowywanie posiłków (kiedy jest starsze – 4-5 latek) – niech np. położy sałatę na kanapki, ułoży pokrojoną wcześniej wędlinę wg własnego pomysłu. Wówczas dzieci też z reguły chętniej jedzą to, co wcześniej same przyrządziły czy pomogły dorosłemu w kuchni. Babcia pozwalała na wszystko dziecku przez pierwsze lata życia, nagradzała za złe zachowania, kupując lizaki (by udobruchać wnuka), a teraz Pani musi się męczyć i tłumaczyć, co wolno, a czego nie. Dziecko teraz się buntuje. Dlaczego wcześniej mógł się tak, a nie inaczej zachowywać i babcia nic nie mówiła, a mama wszystkiego zabrania? Pojawia się płacz, złość, niezadowolenie. Jeśli chodzi o problem z ubieraniem, może Pani stawiać syna w sytuacji tzw. pozornych wyborów. Niech nie upiera się Pani, że syn ma ubrać te skarpetki, spodnie czy bluzkę. Niech wybierze Pani ubrania dla syna i zapyta: „Chcesz założyć niebieskie skarpetki czy zielone?”. Syn ma wybór, może sobie wybrać, w co się chce ubrać, a Pani ma pewność, że nie będzie się już tak denerwował w sytuacji ubierania. Przecież sam sobie wybrał, co chce nałożyć. Podobnie niech robi Pani z innymi częściami garderoby: „Chcesz nałożyć jeansy czy może czarne spodnie?”, „Wolisz tę koszulkę, czy tę drugą?” itp. Poza tym, radzę się uzbroić w cierpliwość, bo Pani 5-letni synek może zacząć coraz bardziej się buntować nie tylko ze względu na to, że wcześniej babcia na wiele mu pozwalała, ale także dlatego, że rozwojowo wchodzi w okres, w którym chce podkreślać swoją indywidualność, stąd jego płacz, bunt, złość, sprzeciwianie się zdaniu mamy czy taty albo popisy przed kolegą. Ważna jest cierpliwość, konsekwencja i stanowcze wyznaczanie granic, co wolno, a czego nie wolno. Teraz odniosę się do drugiego wątku, który Pani podjęła. Napisała Pani, że czuje się nieszczęśliwa. Myślę, że zarówno Pani, jak i Pani mąż jesteście przepracowani, zmęczeni, dlatego brakuje satysfakcji z życia. Ciągle tylko praca, dom, opieka nad synem, przedszkole. Pani mąż wraca z jednej pracy, zje i zaraz biegnie do drugiej pracy. Wraca w późnych godzinach wieczornych. Jedynie weekendy macie dla siebie, ale wtedy najchętniej człowiek odpocząłby zmęczony po całym tygodniu. Rozumiem Pani frustrację, Pani smutek, przygnębienie, niezadowolenie. Nie do końca tak Pani sobie wyobrażała życie u boku ukochanego mężczyzny. Rozumiem też Pani męża. Ma prawo nie pamiętać o czułościach wobec Pani, kiedy jest zmęczony po całym tygodniu pracy. Może najzwyczajniej w świecie nawet nie ma siły na pieszczoty i czułości. Jeżeli jednak czuje Pani, że w Pani małżeństwie dzieje się coś niepokojącego, że nie czuje się Pani szczęśliwa, czegoś Pani brakuje, to proszę o tym w cztery oczy porozmawiać z mężem. Chce Pani jechać na wakacje, a mąż jedynie składa obietnice bez pokrycia i nigdzie nie jedziecie? Proszę mu o tym powiedzieć: „Słuchaj, przykro mi, kiedy obiecujesz, że pojedziemy na wakacje, a nigdy nic z tego nie wychodzi. Odpocznijmy trochę od pracy przynajmniej latem. Weź urlop, wyjedźmy gdzieś”. Jeżeli mężowi trudno przychodzi organizacja wakacji, proszę wziąć go za rękę i razem z nim pomyśleć, gdzie, jak, dokąd, na jak długo możecie pojechać, ile pieniędzy z budżetu domowego przeznaczyć na taki wyjazd. Trochę dobrej woli i zaangażowania z obu stron i powinno się udać. Mąż nie okazuje czułości? Skoro nie pamięta (jak twierdzi), proszę mu o tym przypomnieć i prowokować go do takich zachowań, np. pocałować, kiedy wróci z pracy, przytulić się do niego ot tak, przed wyjściem do pracy zostawić karteczkę na lodówce z jakąś miłą wiadomością. Takie małe gesty naprawdę budują lepszą jakość związku. Proszę też jednak zrozumieć, że niektóre osoby naprawdę nie lubią afiszować się ze swoim uczuciem i demonstracyjnie pokazywać go wszem i wobec. Może do tego typu osób należy właśnie Pani mąż? Pani chciałaby czułości, a Pani mąż jest raczej powściągliwy. To nie znaczy, że Pani nie kocha, ale może najzwyczajniej w świecie nie czuć potrzeby manifestowania się z miłością. Jeżeli trudno się Pani porozumieć z mężem, może warto też zastanowić się nad konsultacją psychologiczną albo terapią małżeńską. To jednak jest do rozważenia z mężem. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  12. Drogie Mamy! Jeśli zastanawiacie się, jak oduczyć dziecko brzydkich słów, zachęcam do przeczytania artykułu: Gdy dziecko przeklina. Pozdrawiam!
  13. Witam serdecznie! Najprawdopodobniej Pani syn ma jakieś problemy emocjonalne, o czym wspominała Margeritka i dlatego nie może zasnąć. Wędrówkami do toalety, niespaniem chce zwrócić na siebie uwagę. W ten sposób komunikuje: „Mamo, jest mi źle, coś mi nie pasuje. Zauważ to. Zwróć uwagę na moje problemy”. Nie jestem jednak za tym, by 10-letni syn zasypiał z matką, by zaspokoić swoją potrzebę bliskości. Nie tędy droga, a potrzebę bliskości z dzieckiem można zrealizować na inne sposoby, np. poprzez uwagę, empatyczną rozmowę, wspólne spędzanie czasu, wspólne przygotowywanie posiłku itd. Przyczyn problemów ze snem może być mnóstwo. Mogą być to zarówno przyczyny somatyczne, np. wahania hormonów, problemy neurologiczne, problemy z tarczycą, jak i przyczyny natury psychicznej, np. nierozwiązane problemy (np. w relacjach z rówieśnikami, w relacjach w rodzinie), stres, stany lękowe, depresja itp. Zachęcam do szczerej rozmowy z synem. Możliwe, że Pani syn na pytanie, dlaczego nie chce/nie może spać, najzwyczajniej w świecie nie zna odpowiedzi, bo nie ma takiego wglądu w siebie, dlatego milczy, nic nie odpowiada. Może się wstydzi powiedzieć o swoich problemach? Może nie czuje się na tyle bezpiecznie, by móc o tym powiedzieć, bo obawia się, że swoją odpowiedzią, by Panią uraził i stracił Pani miłość? Warto jednak zapewnić syna o tym, że jest Pani z nim i że zawsze może na Panią liczyć i jeśli tylko zechce, może zawsze do Pani przyjść i powiedzieć o swoich problemach, a Pani mu pomoże. Życzę owocnych rozmów z synem!
  14. Witaj Jomira! Oczywiście, że nie u wszystkich dzieci proces wyznaczania swoich granic, zaznaczania swojego „Ja” będzie przebiegał tak samo, identycznie. Nie ma szablonów wychowawczych, nie ma sposobów-wytrychów na podkreślenie swojej indywidualności przez dziecko. Jeden maluch będzie potrzebował rzucać talerzami, rzucać się po podłodze, inne dziecko tupnie nóżką, obrazi się, a inne będzie na tyle „dojrzałe”, by werbalnie zaznaczać swoje granice, negocjować je z rodzicami przez dyskusję. Jeżeli czuje Pani, że wszystko przebiega OK, Wasze kontakty są nacechowane ciepłem, życzliwością, troską, miłością, szacunkiem, dziecko ma z Wami dobre kontakty, rozwija się prawidłowo pod względem emocjonalnym, chętnie zostaje z innymi osobami, bawi się z dziećmi, to nie widzę powodów do obaw. Po prostu ma inny temperament. Proszę pamiętać, że mamy przynajmniej 4 podstawowe rodzaje temperamentów – choleryk, sangwinik, flegmatyk i melancholik. Z pewnością dzieci cholerycy będą wykazywać większą tendencję do rzucania talerzami niż flegmatycy czy melancholicy ;) Jeżeli Pani dziecko weszło w fazę negatywizmu (wszystko jest na „nie”), potrafi zaprotestować albo z czymś się nie zgodzić, to wszystko jest w porządku z jej rozwojem i zapewne czuje się na tyle bezpieczne, by zwerbalizować to „NIE”. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  15. Witaj jestem! Pewnie niepokoją Cię Twoje myśli na temat ciąży i dziecka, którego się spodziewasz, a którego nie panowałaś, nie chciałaś. Myślę jednak, że czas może okazać się Twoim sprzymierzeńcem, że wszystko się może jeszcze zmienić, gdy poczujesz dziecko w sobie, gdy poczujesz jego pierwsze ruchy albo gdy ujrzysz już je po porodzie. Wtedy może pojawić się instynkt macierzyński i matczyne uczucia, kiedy będziesz miała blisko dziecko, będziesz mogła je dotknąć, objąć, powąchać, przytulić, nakarmić. Pamiętaj, że nie musisz przeżywać tak samo macierzyństwa, jak podczas pierwszej ciąży. W przypadku drugiej ciąży, nieplanowanej, instynkt macierzyński może rodzić się trochę inaczej, wolniej, stopniowo, ale nie znaczy, że to jest złe, gorsze. Po prostu daj sobie czas. Z tego, co napisałaś, wynika, że ojciec dziecka interesuje się Tobą, Twoim stanem, Waszym dzieckiem. Zaakceptował Twoją córeczkę z pierwszego małżeństwa, aranżuje wspólne wypady dla Waszej trójki. Może to wszystko się poukłada? Może warto dać temu wszystkiemu szansę? ;) Nawet Twoja córeczka wydaje się być zainteresowana posiadaniem rodzeństwa. Możliwe też, że Twoje myśli wynikają z burzy hormonalnej. Wiele matek oczekujących dzieci ma wątpliwości, obawy, niepokoje. Targają nimi różne myśli, czy np. podołają obowiązkom, czy będą w stanie wychować, czy nie są przypadkiem wyrodnymi matkami itp. Możliwe, że to chwilowe i wraz z rozwojem ciąży minie. W razie wątpliwości możesz skorzystać z konsultacji psychologicznej. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  16. joannahz, jeżeli synek aż tak bardzo reaguje lękowo na fryzjera/lekarza, nie pozwala się dotknąć i żadne próby oswojenia go z przyszłymi sytuacjami nie zdają egzaminu, to myślę, że warto byłoby skonsultować się z psychologiem dziecięcym. Drogą wirtualną trudno mi cokolwiek radzić, nie chcę też wzbudzać u Ciebie jakichś niepotrzebnych niepokojów, nie widzę, jak rozwija się Twój synek. Po prostu porada internetowa ma swoje ograniczenia i jestem pewna, że psycholog podczas bezpośredniej wizyty, widząc Aleksandra, obserwując jego zachowanie, mógłby coś więcej powiedzieć. Być może Twój synek jest nadwrażliwy percepcyjnie, dlatego tak bardzo reaguje na każdą próbę zbliżenia się do niego obcej osoby, która chce go dotknąć, obciąć mu włosy czy paznokcie? Może to nie jest kwestia atrybutu – nożyczek, ale kwestia jego poziomu wyczulenia na bodźce z zewnątrz? Trudno mi cokolwiek doradzić sensownego, dlatego najlepiej by było, gdybyś skonsultowała się ze specjalistą osobiście. Anuszka podała fajny pomysł z książeczkami z serii o Zuzi („Zuzia idzie do fryzjera”, „Zuzia idzie do lekarza”, „Zuzia nie korzysta z pomocy nieznajomego” itp.). Obawiam się jednak, że jeżeli Twój synek nie oswoił się z wizytą u fryzjera, bawiąc się maszynką do strzyżenia czy nożyczkami, to przeczytanie książeczki może być również dla niego zbyt mało „sugestywne”. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  17. martyna30, dzieci, którym w okresie niemowlęcym podawano smoczek, nie muszą być wcale spokojne i wyciszone w późniejszym okresie. Nie ma tutaj żadnego związku przyczynowo-skutkowego. Spokój, wyciszenie, równowaga emocjonalna to cechy, które zależą od temperamentu i siły układu nerwowego. Zarówno wśród tych, którzy ssali smoczek, jak i wśród tych, którzy smoczka nie ssali, są towarzyscy sangwinicy, cisi flegmatycy, pobudliwi cholerycy czy zamknięci w sobie melancholicy. Jeśli interesuje Cię temat wad i zalet smoczka, odsyłam do artykułu: http://parenting.pl/portal/czy-dawac-dziecku-smoczek. Pozdrawiam!
  18. paczanga, warto się zastanowić, dlaczego córka, która nauczyła się spać w swoim własnym pokoiku i łóżeczku, nagle zaczęła pielgrzymować do łóżka rodziców? Czy stało się coś w życiu dziecka, co mogło spowodować, że nie chce spać sama we własnym pokoju? Może powodem są lęki dziecka? Proponowałabym po prostu porozmawiać z dzieckiem i zapytać, dlaczego wędruje w nocy do pokoju rodziców. Możecie też spróbować wybrać wspólnie nową bajkową pościel albo piżamkę, w której córeczka chętniej by zasypiała. Dobrym pomysłem są też wzmocnienia pozytywne, czyli właśnie pochwały i drobne nagrody za to, kiedy dziecko prześpi w łóżku bez konieczności siedzenia mamy. Osobiście jednak sądzę, że skoro dziewczynka wcześniej zasypiała sama i nie odbywała pielgrzymek do sypialni rodziców, a teraz niestety pojawił się ten problem, to musi być jakiś powód tego typu zachowań i trzeba go poznać. Dopiero wyeliminowanie tej przyczyny pozwoli na spokojny sen wszystkim domownikom. Zachęcam też do posłuchania porad Doroty Zawadzkiej: http://parenting.pl/portal/jak-oduczyc-dziecko-od-spania-z-rodzicami. Pozdrawiam!
  19. Witaj Droga Mamo! Zdaję sobie sprawę, że nie możesz bawić się z synkiem 24 godziny na dobę, z czego synek byłby pewnie niezmiernie zadowolony :) Oczywiście wiem, że masz inne obowiązki, oprócz opieki nad synem. Niemniej jednak nie dziw się, że Twoje dziecko zabiega o uwagę najważniejszej osoby w jego życiu. Twój syn chce się z Tobą bawić, pragnie, byś poświęcała mu czas i uwagę, bo jesteś dla niego ważna. Jeżeli Twój syn chce bawić się z Tobą przez cały czas, weź go na kolana, przytul i wytłumacz spokojnie, dlaczego jest to niemożliwe. Ustalcie harmonogram dnia – pobudka, śniadanie itd. Skoro wiesz, ile potrzebujesz czasu na poszczególne zadania (przygotowanie obiadu, obowiązki zawodowe itd.), wygeneruj godzinę czy dwie tylko i wyłącznie dla syna. W tym czasie róbcie, co zaplanuje syn – bawcie się w farmę, idźcie na plac zabaw albo do parku. Przeznacz też czas dla dziecka na dobranoc, by móc czytać mu bajki. Niech Twój syn ma poczucie, że wtedy jesteś wyłącznie dla niego, a nie bawisz się z nim „z doskoku”, wykonując przy okazji inne rzeczy. Znając taki harmonogram, Twój syn będzie wiedział, kiedy może liczyć na Twoją uwagę i czas, a Ty pozostały czas będziesz miała na swoje obowiązki. Jeżeli zacznie marudzić, będziesz mogła powiedzieć: „Już bawiliśmy się przez dwie godzinki, teraz pobaw się sam”. Sama napisałaś, że Twój synek jest już duży, samodzielny, twórczy i wiele rozumie. Myślę, że taki harmonogram dnia, by się sprawdził. Poza tym, warto byłoby pomyśleć o przedszkolu, by syn mógł zintegrować się z innymi dziećmi i nauczył się bawić w grupie. Pozdrawiam!
  20. Witaj aga_3000! Widzę, że już sporo rad otrzymałaś od innych użytkowników. Twoja 4-letnia Hania nie jest odosobniona, jeśli chodzi o lęk przed oglądaniem kreskówek w telewizji, w których „coś się dzieje”, jak to określono. Najprawdopodobniej jej niechęć do tego typu bajek wynika z leków dziecięcych, które w wieku przedszkolnym bardzo się nasilają. Dziecięca wyobraźnia jest bujna i zawsze „dopowiada” maluchom różne scenariusze, czasem bardzo mroczne. By ograniczyć sobie lęki, dziecko najzwyczajniej w świcie rezygnuje z oglądania kreskówek. Myślę, jednak, że warto rozmawiać z dzieckiem na temat tego, co dzieje się w danej kreskówce. Bolek i Lolek albo Reksio to są bajki jak najbardziej dla Hani, z których może się wiele nauczyć, a które nie epatują przemocą czy agresją. A że piesek dostanie miską w nos – cóż zdarza się i tak;) Jak przekonać Hanię do oglądania tego typu bajek? Ja bym spróbowała zacząć od czytania książeczek na dobranoc. Są różne baśnie i historie, które mogą wydawać się przerażające dla dzieci (czarownice, wredne macochy itp.), a które kończą się szczęśliwie (np. Jaś i Małgosia, Kopciuszek, Królewna Śnieżka). Czytaj bajki córce na dobranoc, pytaj ją o wrażenia, o to, jak ona, by zakończyła dane etapy bajki… W ten sposób oswajaj ją z wizją, że w życiu czasem różnie się wiedzie (raz lepiej, raz gorzej), ale jeżeli kogoś się kocha, można na kogoś liczyć, to da się rozwiązać różne, nawet najtrudniejsze problemy. Jeśli chodzi natomiast o pierwszy problem – agresywne zachowania Hani – to nigdy nie ignoruj tego typu zachowań i dawaj jasno znać, że nie tolerujesz przemocy. Wiem, że czasem nerwy puszczają, jak się tłumaczy po raz enty, a dziecko nie reaguje, jakby grochem o ścianę. Mów jednak stanowczo: „Haniu, tak nie wolno!”, „Nie można nikomu wyrywać jego rzeczy!”. Warto też odwołać się do empatii dziecka: „Jak Ty byś się czuła jakby ktoś Cię uderzył bez powodu?”, „Jak byś się czuła jakby ktoś zabrałby Ci ulubioną zabawkę?”. W łagodzeni zachowań agresywnych u dzieci również sprawdzają się bajki terapeutyczne z morałem, czytane do poduszki. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  21. zofia2013 Czasem to bym chętnie mu dała po tyłku ale uważam ze przemoc nie przynosi nic dobrego. Choć przyznam że zimą jak już mi bardzo płakał przy ubieraniu bardzo nie lubił tego i mówiłam do niego, odwracałam uwagę a on dalej swoje i tak się szarpał to chyba z dwa razy w nerwach go tak mocniej z siła przytrzymałam i na siłe posadziłam i co z tego- jeszcze większy płacz, też zdarzyło mi się nim potrząsnąć może z dwa max trzy razy w stylu uspokuj się i to bez sensu. (...) Tu mogę odrazu zadać pytanie: takie pojedyńcze epizody chyba odrazu nie wpłyną na niego negatywanie? Na pewno pojedyncze epizody nie spowodują traumy u dziecka, ale przemoc, klapsy, potrząsanie dzieckiem nie jest żadną metodą wychowawczą. W ten sposób pokazujemy tylko swoją bezradność. Dobrze, że zdaje sobie Pani z tego sprawę. ;) Tłumaczymy, rozmawiamy, ale nie potrząsamy ani nie bijemy! zofia2013 A co do tych histerii to jest ich mniej. Wyznaczam granice, jestem konsekwentna a mały zaczyna być coraz bardziej posłuszny. Chociaż czasem jeszcze coś "wymodzi" ale też ja już chyba mniej przeżywam te lamenty, mówię że nie wolno tłumaczę, jak się da to odwracam uwagę a jak nie dalej jest uparty to czekam aż mu przejdzie i on to widzi ze ja nic, to przestaję. Ale to chyba musiał do tego dorosnąć bo jeszcze kilka miesiecy temu, nie przestał tak sam z siebie albo poprostu moja konsekwencja go tego nauczyła, także cieszę sie bo widzę, że fajnie rozumie. Cieszę się, że synek mniej histeryzuje i jest bardziej posłuszny. Myślę, że procentuje Pani konsekwencja, a i synek coraz więcej rozumie. Super! Oby tak dalej! zofia2013 Wracając do tematu, powiem tak, ma Pani rację ze bez płaczu się nie wychowa. Czasem tak człowiek się stara a dziecko ma różne dni, także jakby mniej się przejmuję ale i tak mi szkoda Ale wiem że też muszę go wychowywać a nie na wszystko poozwalac. (...) a i muszę się jeszcze pochwalić że zaczął sam z siebie zasypiać także w dzien-samo przyszło Cieszę się, że synek coraz lepiej zasypia. ;) No i gratuluję! Jest Pani rozsądną mamą, dlatego wierzę, że razem w rodzinie świetnie dacie sobie radę! Pozdrawiam!
  22. serduszko87, rozumiem Twoje stanowisko. Piszesz z perspektywy Panny Młodej, która chce się dzielić szczęściem z innymi bez względu na to, jakie i czy w ogóle dostanie prezenty ślubne od zaproszonych gości. Ja jednak napisałam z perspektywy zaproszonego na ślub i wesele gościa, któremu byłoby niezręcznie bawić się na czyimś ślubie, nie dając choćby małego upominku. Może i Państwo Młodzi nie obraziliby się, gdybym nic nie dała w kopertę, ale mnie byłoby wstyd i najzwyczajniej w świecie głupio. To moje subiektywne zdanie :)
  23. Witam! Pani synek ma prawie dwa latka i być może nasiliły się u niego dziecięce lęki rozwojowe, np. lęk przed lekarzem, fryzjerem czy dentystą. Więcej na ten temat może przeczytać Pani tutaj: http://parenting.pl/portal/leki-malucha. Jak reagować w sytuacjach, gdy synek nie da się dotknąć lekarzowi, płacze, ucieka albo histeryzuje? Najlepiej samemu dawać dobry przykład, tak jak Pani próbowała pokazać synkowi, jak to jest u fryzjera, że nie dzieje się nic złego, by maluch mógł zobaczyć, że obcinanie włosów to coś naturalnego. Po drugie, warto z dzieckiem rozmawiać i tłumaczyć, dokąd się wybieramy, co będziemy tam robić, kogo spotkamy, co Pani doktor czy fryzjerka będzie robić. Po trzecie, dobrze przed wizytą u lekarza czy fryzjera pobawić się w salon fryzjerski czy w szpital. Warto kupić synkowi jakiś zestaw lekarski ze stetoskopem, lekarstwami, receptami, szpatułkami, by mógł się oswoić ze sprzętem lekarskim. Podobnie, jeśli chodzi o fryzjera. Niech bawi się małym zestawem dla fryzjera – plastikowymi nożyczkami, grzebieniami, szczotkami. Niech czesze Panią albo tatę. Na wizytę u lekarza czy fryzjera, za którymi synek nie przepada, najlepiej wybrać taką porę dnia, kiedy dziecko jest wypoczęte. Skutecznym sposobem na walkę z lękiem u dziecka przed wizytą u lekarza czy fryzjera są tzw. wizyty adaptacyjne, na których dziecko poznaje lekarza/fryzjera, ogląda gabinet/salon fryzjerski, może dotknąć sprzętów itp. Mam nadzieję, że opór Pani synka przed wizytami u fryzjera/lekarza minie i że chłopiec niedługo sam będzie ochoczo chciał strzyc włosy :) Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  24. Witaj Niena! Cieszę się, że zdecydowałaś się napisać tutaj na forum. Niestety, drogą wirtualną nie zdiagnozuję Twojego dziecka. Diagnoza w kierunku autyzmu czy zaburzeń ze spektrum autyzmu jest dość skomplikowana. Zwykle bierze w niej udział kilku specjalistów, np. psycholog, pedagog, pediatra, logopeda, neurolog. Diagnozowanie malucha wymaga również bezpośredniej obserwacji dziecka, rozmowy z nim itd. Przez Internet nie da się zatem stwierdzić, co dolega Twojej córeczce. Niektóre objawy, o których wspomniałaś, np. słaby kontakt wzrokowy, okresowe chodzenie na paluszkach czy problemy z mową mogą wskazywać na zaburzenia autystyczne, ale nie przesądzają o takiej diagnozie. Zresztą specjaliści, pod opieką których znajduje się Twoja córka, wykluczyli autyzm. Być może córeczka wykazuje tylko opóźnienia rozwojowe, które można zniwelować poprzez podjęcie terapii? Albo objawy wskazują na inne całościowe zaburzenia rozwojowe, jak syndrom Aspergera? Przez Internet nie zgadnę, na co cierpi Twoje dziecko i czy w ogóle choruje na coś w sensie klinicznym. Zachęcam Cię do przeczytania artykułów zamieszczonych w naszych serwisach i wierzę, że specjaliści, pod opieką których jest Twoja córka, pomogą Twojemu dziecku. http://portal.abczdrowie.pl/zaburzenia-mowy http://portal.abczdrowie.pl/zaburzenia-rozwoju http://portal.abczdrowie.pl/calosciowe-zaburzenia-rozwojowe http://parenting.pl/portal/zaburzenia-rozwoju-dziecka http://parenting.pl/portal/calosciowe-zaburzenia-rozwoju http://parenting.pl/portal/calosciowe-zaburzenia-rozwojowe Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  25. Witaj zofia2013! Niepotrzebnie wyrzucasz sobie, że jesteś złą matką. Nie da się wychować dziecka, nie popełniając błędów wychowawczych. Wiem, że jest Ci przykro, słysząc, jak Twój syn głośno płacze, wręcz się zanosi, ale naprawdę nie sądzę, by płacz mu w czymkolwiek zagrażał. Zresztą to samo powiedzieli Ci lekarze – neurolog i kardiolog. Zwykle podczas intensywnego, histerycznego płaczu mózg dziecka jest dotleniany bardziej niż w innych sytuacjach. Wątpię, by w czasie bezdechu, jaki towarzyszy płaczom dziecka, doszło do niedotlenienia mózgu. Bez obaw. Niepotrzebnie też masz wyrzuty sumienia, że nie przewidziałaś sytuacji, którym mogłabyś zapobiec, by dziecko nie płakało. Twój synek nie płacze dlatego, że wcześniej nie zareagowałaś, nie zakleiłaś atrakcyjnego dla niego piecyka itp., tylko dlatego, że mu czegoś zabroniłaś. Powiedziałaś „Nie wolno!”, dałaś zakaz – to mu się nie podoba, to z tego powodu płacze. Nie jesteś w stanie przewidzieć, co akurat zainteresuje Twojego synka – czy to będzie toaleta, kosz na śmieci, pilot od telewizora, ziemia w kwiatku na parapecie czy jeszcze coś innego. Nie siedzisz w jego główce, nie wiesz, co on sobie myśli i wyobraża. Dla małego dziecka cały otaczający świat jest ciekawy, wszystkiego chce spróbować, posmakować, przetestować. Nie wie, co może być niebezpieczne czy zagrażające. Ale Ty jesteś mamą i powinnaś stawiać granice, mówić „Nie wolno”, zaklejać piekarnik, tłumaczyć, mimo iż synek będzie protestował, płakał i krzyczał. Nie sprawisz, że synek nigdy nie zapłacze, nie da się zapobiec sytuacjom, by dziecko nie płakało. Nie zabezpieczysz dziecka „na zaś” przed płaczem. To niemożliwe. I to, że tego nie potrafisz, nie świadczy o tym, że jesteś złą matką. Wychowanie to sztuka cierpliwości. Synek jeszcze nie jeden raz wyszuka sobie coś fajnego do zabawy, co do zabawy nadawać się nie będzie. Gdy mu zabronisz, nie licz, że przyjmie to spokojnie. Na pewno zacznie płakać, że mama zabroniła bawić się taką świetną „zabawką”. ;) Twój synek musi wiedzieć, co mu wolno, a co nie. Oczywiście, wychowanie to nie same zakazy, ale granice trzeba stawiać. Dobrze, gdy oboje z mężem przyjmiecie wspólny front i będziecie się wspierać, np. gdy Ty zabraniasz odkręcać kurki od kuchenki, mąż może wspomóc Twój autorytet w oczach synka, mówiąc: „Mama ma rację. Tak nie wolno!”. Chodzi o to, by syn wiedział, że to nie tylko Twoja „fanaberia”, że czegoś mu zabraniasz, ale że tak jest i już, bo tak mówi tatuś z mamusią. Życzę dużo siły i cierpliwości na czas buntów i płaczów synka! Pozdrawiam!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...