Skocz do zawartości
Forum

psycholog Kamila Krocz

Ekspert
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez psycholog Kamila Krocz

  1. ITruth, spokojnie. ;) Każdy rozsądny głos w dyskusji się przyda. Akurat Twoje uwagi są bardzo słuszne. Pozdrawiam!
  2. kiniac, ITruth ma rację - Twój mąż potrzebuje specjalistycznej pomocy. Uzależnienie od obstawiania wyników meczy to rodzaj odskoczni od problemów, z którymi nie radzi sobie Twój partner. Twój mąż uciekł w nałóg przed problemami emocjonalnymi. Kiedy zrezygnował z grania, pojawiły się objawy obniżonego nastroju - przygnębienie, myślenie tunelowe, myśli o śmierci, poczucie bezwartościowości i bezsensu, bezradność. Przez Internet nie da się postawić diagnozy, ale niewykluczone, że Twój mąż faktycznie cierpi na zaburzenia depresyjne. Powinien udać się jak najszybciej do psychiatry! Obawiam się, że na własną rękę nie jesteś w stanie mu pomóc. Dłuższe zwlekanie z interwencją tylko pogłębia jego gorszy stan, zatem z całego serca zachęcam Was do konsultacji u specjalisty! Odsyłam również do artykułów: Leczenie depresji | abcZdrowie.pl Pomoc w depresji | abcZdrowie.pl Jak pomĂłc osobie cierpiącej na depresję? | abcZdrowie.pl Depresja u mężczyzn | abcZdrowie.pl Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  3. mika27, cieszę się, że mogę w czymś pomóc. Na pewno warto porozmawiać z mężem. Pamiętaj jednak, by wybrać dobry czas na taką rozmowę, kiedy Ty i mąż będziecie wolni, dzieci będą spały, kiedy nic Wam nie będzie przeszkadzało. Poza tym, rozmowa nie ma być robieniem sobie pretensji na zasadzie: „Ty w niczym mi nie pomagasz, mam wszystko na głowie, myślisz, że zarobisz pieniądze i to wszystko”. Oskarżycielskim tonem niczego nie wskórasz. Powstanie tylko konflikt i jeszcze bardziej się od siebie oddalicie. Staraj się raczej stosować komunikaty typu „Ja” i mówić swoich emocjach, np.: „Przykro mi, kiedy mówię Ci kilkakrotnie, byś wrzucił brudne skarpetki do kosza na brudną bieliznę, a Ty mnie ignorujesz. Czy tak trudno włożyć dwie skarpetki do kosza?”. Mów o sobie, jakie emocje wywołują w Tobie zachowania męża. Nie krytykuj osoby męża, ale jego zachowania. Przecież Twój mąż nie jest generalnie zły, tylko czasami niestosownie się zachowuje, zapominając, że masz prawo być zmęczona po całodniowej opiece nad trójką dzieci. Obawiam się, że duży wpływ ma też wychowanie. Sama teściowa się przyznała, że była praktycznie „służącą” w domu dla męża i synów. Twój mąż chyba jest przyzwyczajony, że zawsze ktoś o niego dbał i teraz oczekuje, że po matce Ty staniesz się jego opiekunką jako żona. Czeka Was wiele pracy, ale przy wspólnym zaangażowaniu da się temu podołać. Trzymam kciuki!
  4. Witaj mika27! Wcale nie jesteś odosobnionym przypadkiem, jeśli chodzi o kłótnie i nieporozumienia w związku. Wiele małżeństw boryka się z konfliktami. Nawet najlepsze pary się kłócą. Paradoksalnie dzieje się tak, że zwykle ranimy najbliższe nam osoby. Zamiast dbać o te relacje, wychodzimy z założenia, że mamy do drugiej osoby prawo, że jest naszą niemal własnością i pozwalamy sobie na przykre słowa. Przeczytałam cały twój wpis i to, co nasuwa mi się na myśl, to fakt nierównomiernego podziału obowiązków w domu, którego nawet nie negocjowaliście ze sobą. Mąż po prostu wyszedł z założenia, że skoro pracuje zawodowo i utrzymuje rodzinę, to Ty jako żona i matka musisz podjąć się wszystkich domowych obowiązków. On w niczym praktycznie Cię nie wspiera. Nie wiem, z czego wynika jego zachowanie. Już na początku Waszej znajomości zachowywał się dość niedojrzale. Nie chciał wziąć z Tobą ślubu, mimo że Tobie na tym zależało. Nie potrafił określić się podczas rozmowy z Twoim ojcem. Dopiero rozmowa z Twoją przyszłą teściową sprawiła, że zdecydował się na ślub cywilny. Potem niby układało Wam się w miarę w porządku. Zaszłaś w drugą ciążę, urodziłaś, mąż cieszył się z dzieci, pomagał Ci jeszcze, dlatego że miałaś problemy zdrowotne (zapalenie trzustki). Kryzys w małżeństwie nasilił się wraz z tym, jak zaszłaś w trzecią ciążę. Mąż chyba nie planował kolejnego dziecka i był zaskoczony tą informacją, na tyle zaskoczony, że nawet sugerował, byś usunęła to dziecko. Zdaję sobie sprawę, jaki był to dla Ciebie cios i wielkie rozczarowanie. Oczekiwałaś wsparcia, a mąż chciał pozbyć się Waszego wspólnego dziecka. Nie dziwię się, że w przypływie negatywnych emocji chciałaś razem z dziećmi wyprowadzić się od męża. Mam świadomość, że Twój mąż mógł się przerazić wizją konieczności utrzymania rodziny z jednej pensji, ale sugestia usunięcia ciąży była mocno niedojrzała. Jest wiele innych możliwości, by poradzić sobie finansowo. Poza tym, Twój mąż nie tylko jest kłótliwy czy wybuchowy, ale bardzo egoistyczny. Zachowuje się tak, żeby tylko jemu było wygodnie – po pracy wraca, kładzie się na łóżku, patrzy w sufit albo ogląda telewizję. Ignoruje Twoje prośby, praktycznie z Tobą nie rozmawia, dziećmi pozostawionymi pod jego opieką zajmuje się teściowa. Wymaga, abyś ze wszystkim sama sobie radziła. Zawozisz córeczką z samego rana do przedszkola, biegasz za młodszymi synkami, gotujesz, sprzątasz, organizujesz zabawy maluchom, do lekarza musisz jeździć sama, zapinać dzieciaki w fotelikach. Nic dziwnego, że czujesz się zmęczona i sfrustrowana, tym bardziej, że mąż nawet nie docenia tego, co robisz i jak się starasz dla rodziny. Pamiętaj, że masz prawo wymagać od męża, by Ci pomagał. Wiem, że on pracuje zawodowo, ale dzieci potrzebują i mamy, i taty. Rola taty nie ogranicza się tylko do zarabiania pieniędzy. Sama widzisz, że Wasze kłótnie odbijają się na Waszej najstarszej córeczce. Boi się rozstań, nie chce zostawać z jednym rodzicem, jakby pamiętała, że kiedyś chcieliście od siebie odejść. Jeśli chodzi natomiast o onanizowanie się, to nie ma to nic wspólnego z masturbacją w rozumieniu dorosłych. Dla małych dzieci narządy płciowe nie mają charakteru erotycznego. Małe dzieci dotykają się „tam” nie dlatego, że chcą sobie sprawić przyjemność, ale bardziej dlatego, że są ciekawe swoich wszystkich części ciała. Ręka jest ciekawa, oko, noga, to dlaczego niby nie części intymne? Poza tym, Twoja córka jest już w wieku przedszkolnym i poszukuje „atrybutów”, jakie odróżniają ją od płci przeciwnej. Być może dlatego dotyka się w intymnych miejscach. Niekoniecznie musi mieć to jakieś emocjonalne czy patologiczne podłoże. Spokojnie, bez obaw. Mam nadzieję, że uda Ci się porozumieć z mężem. Warto, byście zastanowili się nad konsultacją u psychologa rodzinnego. Pozdrawiam!
  5. Amelka85, z tego, co napisałaś, wynika, że Twój mąż jest tylko tatą na papierku. Nic dziwnego, że w obliczu tego, co się dzieje, postanowiłaś się rozstać z mężem. Pamiętaj jednak, żeby zaproponować mu szansę naprawienia Waszej relacji, też dla synka. Chodzi o to, byś nie żałowała, że nie zrobiłaś wszystkiego, by Nikodem wychowywał się w pełnej rodzinie. Masz prawo wymagać, a nawet żądać, by mąż Ci pomógł w opiece nad synem, przewinął go, nakarmił, pobawił się z nim. Nikodem potrzebuje taty od początku, a nie dopiero, kiedy skończy 5 lat. Odnoszę wrażenie, że Twój mąż traktuje syna jako jakiś dodatek i kiedy tylko pojawi się jakaś trudność, woli obowiązki zepchnąć na mamę, czyli Ciebie. Przez Internet nie stwierdzę, gdzie leży problem. Niewątpliwie czujesz się nierozumiana i lekceważona oraz zaniedbana, bo tylko Ty opiekujesz się synem, a mąż pracuje i przedkłada pracę nad rodzinę. Wydaje mi się, że być może problem dotyczy u Was komunikacji, dlatego zastanawiam się, czy nie warto byłoby podjąć mediacji i próby uratowania Waszego związku. Tego jednak musielibyście chcieć oboje, a jak napisałaś – Tobie przestało już zależeć.
  6. Amelka85, rozumiem Twój żal i rozgoryczenie, wynikające z braku satysfakcji z małżeństwa. Daleka jestem od „dawania rad”, bo nie jestem na Twoim miejscu i nigdy nie będę. Rozwiązanie, które sprawdzi się w odniesieniu do jednego człowieka, nie musi sprawdzić się w odniesieniu do innego. Podziwiam Twoją determinację i chęć walki o własne szczęście. Pamiętaj jednak, że nawet, jak rozwiedziesz się z mężem, to przestaniecie być mężem/żoną, ale nigdy nie przestaniecie być rodzicami. Tej roli nigdy się nie możecie zrzec. Zawsze będzie Was łączył Wasz synek. Kredyty można spłacić, majątek podzielić, ale synkiem się dzielić w sensie dosłownym nie da. Chciałabym tylko, abyś o tym pamiętała i brała też pod uwagę szczęście syna. Nie mniej jednak nie podważam Twojej decyzji. Być może rozwód faktycznie jest najlepszym wyjściem z sytuacji. Nie wiem, jak dokładnie wygląda Twoje małżeństwo, bo niewiele o tym napisałaś (tyle, że mąż jest podobny w zachowaniu do męża dolores3). Jeżeli jednak mąż nie przejawia inicjatywy, by się zmienić, straszy Cię, nie szanuje, a może nawet dopuszcza się przemocy, nie chce podjąć terapii, to może rzeczywiście nie warto czekać aż się zmieni. Sam się na pewno nie zmieni – nad zmianą trzeba intensywnie pracować. I to musi być praca obojga małżonków. Jeżeli małżonek nie potrafi radzić sobie z negatywnymi emocjami i wybucha, pracuje nad metodami radzenia sobie ze złością, ale w tym samym czasie drugi partner musi pracować nad tym, by być cierpliwym, by umieć też zaakceptować, że czasem coś się nie udaje, że czasami próby pracowania nad sobą mogą skończyć się porażką, musi uczyć się, jak wspierać partnera, jak z nim rozmawiać itd. To wyzwanie dla obojga. Jeżeli z obu stron nie ma dobrej woli, by współpracować, to terapia wówczas nie ma sensu i lepiej się rozstać niż wzajemnie unieszczęśliwiać. Są to jednak decyzje zbyt poważne i zbyt osobiste, by ktokolwiek, według mnie, mógł doradzać w tej materii. Amelka85, ufam, że podjęłaś najlepszą decyzję z wszystkich możliwych i nie będziesz jej nigdy żałować. Życzę Ci powodzenia!
  7. Jeżeli zależy Ci, by mąż spojrzał na poród „bardziej ludzko”, najlepszą metodą jest rozmowa. Ale nie jedna, ale kilka, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt. Zdaję sobie sprawę, że potrzeba do tego mnóstwa cierpliwości i czasu, ale tylko poprzez spokojne rozmowy możesz wytłumaczyć mężowi, w czym tkwią plusy porodu rodzinnego, dlaczego jest on tak ważny dla kobiet. Twój mąż jest nastawiony anty do porodu w ogóle, dlatego wyszukuje argumenty na rzecz swojego stanowiska. Ty podawaj swoje argumenty, np.: mąż obecny przy porodzie dodaje otuchy, daje poczucie bezpieczeństwa, dzięki obecności partnera kobieta mniej boi się porodu, przez co sama akcja porodowa przebiega sprawniej, mężczyzna może pomóc kobiecie w przyjmowaniu pozycji podczas porodu. Zawsze jednak trzeba przemyśleć decyzję o porodzie rodzinnym, czy chce tego kobieta i mężczyzna, czy nie będą tego żałować? Fajnie, że potrafisz uszanować decyzję męża, który nie chce uczestniczyć w porodzie i wybierasz się do szpitala z koleżanką. Warto mimo wszystko dyskretnie opowiadać mężowi, jak wyglądał Twój wcześniejszy poród i że nie jest on taki, jak w filmach sensacyjnych, nie tryska krew, personel nie biega jak oszalały. Widać, że Twój mąż myśli stereotypowo na temat porodu i nie ma o tym pojęcia, bo nie miał z tym żadnych doświadczeń. Myślę, że warto by było poopowiadać mężowi, jak rodziłaś Waszą pierwszą córeczkę i co się wtedy działo. Nie zaszkodzi, byś wcześniej trochę poczytała fachowej literatury na temat porodu, by nie być zaskoczoną, gdy mąż dopyta o szczegóły. Pozdrawiam!
  8. Witaj paczanga! Rozumiem, że mąż nie chce być obecny przy porodzie ze względu na to, że źle mu się kojarzy. Rzeczywiście, ma mylny obraz narodzin dziecka. Pamiętaj jednak, że mężczyźni trochę inaczej odczuwają rodzicielstwo niż kobiety. Zdaję sobie sprawę, że źle się czujesz, kiedy mąż z niesmakiem podchodzi do porodu, nie chce dotknąć brzucha itp. Myślę jednak, że jeżeli zależało Ci na obecności męża przy porodzie, to należało go do tego przygotowywać systematycznie w czasie ciąży. Warto byłoby z nim nie tylko porozmawiać, jak to wygląda, ale również pójść z nim do szpitala, w którym zamierzasz rodzić, zapisać się do szkoły rodzenia, pozwolić, by porozmawiał z innymi parami, które wspólnie rodziły, kupić książki, w których moglibyście wspólnie poczytać, jak wygląda poród rodzinny. Tuż przed porodem może być trudno go przekonać, że poród (który mu się źle kojarzy) jest czymś pięknym. Niewątpliwie jednak warto z nim na ten temat rozmawiać. By lepiej się przygotować do takich rozmów odsyłam Cię do artykułów: Mąż przy porodzie | parenting.pl Mężczyzna przy porodzie | parenting.pl PorĂłd z mężem | parenting.pl Zalety porodu rodzinnego | parenting.pl Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  9. Pani Natalio, bardzo się cieszę, że postanowiła Pani skorzystać z pomocy specjalisty i że Pani partner wyszedł z inicjatywą, iż będzie Pani towarzyszył. Myślę, że jest to bardzo dobry sygnał, że partnerowi ciągle na Pani zależy, tylko sam zagubił się w problemach. Niewykluczone, że sam sobie nie radzi z tym, że stracił dziecko. Napisała Pani, że partner powiedział, że nie wiedział, że aż tak bardzo Pani przeżywa poronienie. Być może faktycznie był tego nieświadomy. Mężczyźni trochę inaczej widzą pewne sytuacje niż kobiety. Pani bierze to bardzo do siebie, bo Pani nosiła dzieciątko pod sercem. Czuje się Pani jakby straciła część siebie. Pani partner nigdy do końca nie zrozumie tych emocji, bo jest mężczyzną. Warto, by mówiła Pani wprost, co czuje, wówczas będzie się Wam łatwiej ze sobą porozumieć.
  10. Witam serdecznie! Bardzo Pani współczuję tego, co się stało. Utrata dziecka jest dla kobiety zawsze bolesny przeżyciem, z którym ciężko sobie poradzić. Pojawia się wiele negatywnych emocji, które nie wiadomo, jak uzasadnić. Kobiety, które straciły ciążę, zadają pytania: Dlaczego ja? Dlaczego musiało nas to spotkać? Czują się pokrzywdzone, smutne, przygnębione. Potrzebują w tym czasie większej troski i zrozumienia, gdyż pojawiają się trudne uczucia, które niejednokrotnie mogą doprowadzić do rozwoju zaburzeń depresyjnych. Mężczyźni trochę inaczej przeżywają utratę dziecka. Cierpią, ale często tego nie ukazują. Często tłamszą swoje uczucia, by dodatkowo nie przygnębiać swoich partnerek. Być może tak jest w przypadku Pani partnera. Jest to dla niego nowa sytuacja i może nie wie, jak do końca powinien się zachować. Pani natomiast czuje się odtrącona i nierozumiana. Uważam, że powinniście Państwo ze sobą szczerze i spokojnie porozmawiać, bez pretensji czy wzajemnych oskarżeń. Nikt nie jest winien, że straciliście Państwo dziecko. Proszę powiedzieć partnerowi, co Pani czuje i czego od niego oczekuje – wprost, np. „Posłuchaj, jest mi strasznie przykro, że poroniłam. Nie mogę się z tym pogodzić. Jest mi ciężko, chce mi się płakać i chciałabym, żebyś mnie wspierał, porozmawiał ze mną, kiedy tego potrzebuję”. Proszę zapytać partnera, co on czuje. Niech powie szczerze, jakie emocje w nim siedzą. Proszę pamiętać, że po poronieniu wiele kobiet cierpi na depresję, dlatego jeśli zauważy Pani, że zły nastrój będzie się utrzymywał ponad dwa tygodnie, najlepiej udać się do specjalisty – psychiatry albo psychologa. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  11. dolores3Mąż w zyciu się nie zgodzi na spotkanie z psychologiem, już widzę jak mnie wysmiewa! Ale może sama się wybiorę może mi to coś pomoże. dolores3, Twój mąż ma "trudny charakter" i sam przyznał po pijaku, że zdaje sobie sprawę, że masz rację, ale męska duma nie pozwala mu przyznać Tobie racji. Dla zasady obstaje przy swoim i przez to nadwyręża Wasz związek. Jeżeli mąż nie zgodzi się pójść na terapię małżeńską, możesz oczywiście pójść sama na terapię indywidualną. Tylko, że w pojedynkę nie uzdrowisz swojego małżeństwa. Zyskasz jednak o tyle, że zobaczysz, w których miejscach Wasz związek kuleje i jak toksycznym człowiekiem jest Twój mąż, który nie jest zdolny iść na żaden kompromis, bo liczy się tylko on i jego zdanie.
  12. dolores3, bardzo się cieszę, że Twój mąż bardziej zainteresował się córką i chętniej spędza z nią czas, dostrzega, jak się rozwija, jak już dużo potrafi. To świetnie! Pamiętaj jednak, że problem polega głównie na poprawie relacji żona-mąż, a nie córka-ojciec. Fajnie, że mąż odnalazł się w roli taty i docenił, jak fajnie jest być rodzicem. Musi jednak popracować też nad tym, jak doceniać własną żonę. Sama zresztą napisałaś, że ignoruje Twoje prośby, określając je od razu jako szantaż. Masz prawo prosić, a czasem nawet wymagać. I to nie jest żaden szantaż. Skoro on ma prawo do wyjścia na basen, siłownię, bo chce o siebie zadbać, Ty również masz do tego prawo. Masz prawo do swojej własnej przestrzeni, by pójść na aerobik, spotkać się z koleżanką, pójść na zakupy bez dziecka czy chociażby w spokoju poczytać książkę, kiedy mąż w tym czasie będzie zajmował się małą. To nie jest żaden szantaż, ale podział obowiązków rodzinnych i organizowanie sobie życia rodzinnego. Macie czas wspólny, który możecie spędzić razem (Ty, mąż, córka), ale możecie mieć też czas tylko dla siebie i wtedy córka zostaje z jednym rodzicem, który akurat się ma nią zajmować. Przykro mi czytać takie rzeczy, kiedy mąż nie widzi, że własna żona schudła, że mieści się w rozmiar S czy XS, że nie docenia własnej małżonki. Myślę, że Twoja próba rozmowy może faktycznie nie odnieść skutku, dlatego dobrze by było, gdyby Twój mąż zgodził się na spotkanie u psychologa. Psycholog jako obserwator, osoba „z boku”, mediator mogłaby pokazać mu nieprawidłowości w myśleniu, jak bardzo się myli w swoim dość zasadniczym myśleniu, jak przecenia innych, a nie potrafi dowartościować i docenić własnej żony. Ty, dolores3, też miałabyś szansę poznać, jakie błędy robisz. Może są to jakieś błędy komunikacyjne, może źle ujmujesz w słowa swoje oczekiwania i prośby, dlatego Twój mąż odbiera to jako szantaż. Przez Internet nie zgadnę, co u Was szwankuje najbardziej, nad czym warto byłoby popracować, ale myślę, że warto byłoby skonsultować się z psychologiem, bo w przeciwnym razie Twój mąż nadal będzie się od Ciebie oddalał i będzie dla Ciebie chłodny, a Ty będziesz czuła się odtrącona, niedoceniona i sfrustrowana. Pozdrawiam!
  13. dolores3, fajnie, że próbujesz zmienić swoje nastawienie i mniej się denerwować, ale pamiętaj, że Twój mąż też powinien zmienić swoje nastawienie. Nie może być ciągle tak, że tylko Ty ustępujesz, Ty idziesz na kompromisy, Ty schodzisz z drogi mężowi, nie mówisz swojego zdania ze strachu przed krytyką czy kłótnią. Twój mąż też powinien zmienić swoje nastawienie, np. zrozumieć, że jest tatą i obowiązki wychowawcze również należą do niego, nie tylko do Ciebie jako matki. Nie chciałabym, żeby Twoja zmiana nastawienia była takim sposobem na zamiatanie problemu pod dywan, na zasadzie "Nic się i tak nie zmieni, będzie jak było, to po co jątrzyć? Lepiej zacisnąć zęby, nic nie mówić i żyć dalej". To wygląda jak akceptacja status quo. Niby mi niewygodnie w małżeństwie, ale nie wiem, co robić dalej, więc odpuszczę. A problem przecież sam nie zniknie. To, że nie pokażesz swojego zdenerwowania nie oznacza przecież, że się nie zdenerwujesz. Zablokujesz tylko w sobie ekspresję negatywnych emocji, ale one z czasem i tak wybuchną. Mimo wszystko trzymam kciuki za Ciebie i Twojego męża. Życzę Wam powodzenia i umiejętności komunikacji!
  14. dolores3, wiem, że dużo w Tobie żalu i smutku z powodu tego, jak mąż Cię traktuje, jak wygląda Twoje małżeństwo, ale jeżeli Wam obojgu jest ze sobą źle, niewygodnie, coś zgrzyta, to nie wolno godzić się na status quo, tylko działać. Narzekaniem i przeświadczeniem, że nic się nie zmieni niczego nie naprawicie. Ty rezygnujesz z rozmowy, wycofujesz się, mąż dalej Cię obwinia o wszystko i schemat się utrwala, a małżeństwo podupada na jakości. Jeżeli odczuwasz potrzebę pogadania z mężem nawet o „pierdołach”, powiedz mu o tym. Niech wie, że dla Ciebie jest to ważne, chociaż dla niego może wydawać się głupstwem. Cały czas jednak zachęcałabym Was – Ciebie i Twojego męża – do podjęcia psychoterapii małżeńskiej.
  15. dolores3, jeżeli ani Tobie, ani mężowi nie zależy na Waszej relacji, to jest bardzo niepokojący objaw. Każdemu z Was jakby był obojętny los Waszego małżeństwa. W takim wypadku nie wiem, czy terapia ma sens – może jedynie taki, że szybciej uzmysłowicie sobie, że nic Was nie łączy, oprócz córki i że nie ma już czego ratować. Nie chciałabyś podjąć terapii z mężem, by poprawić to, co szwankuje między Wami? Nie widzisz dla Waszego związku żadnej nadziei? Twoje posty brzmią tak, jakbyś była z mężem tylko dlatego, że Cię utrzymuje i daje pieniądze na utrzymanie dziecka. Czy tak wygląda prawdziwe małżeństwo? Myślę, że nie na tym Ci zależało, wychodząc za mąż. Pamiętaj, że nic samo się nie naprawi, jeśli nie podejmiecie wspólnie z mężem wysiłku. U Was brakuje wsparcia, szacunku, zrozumienia, troski, bliskości, komunikacji, czyli w sumie najważniejszych elementów małżeństwa. Nie wróżę niczego dobrego Twojemu związkowi, jeśli z mężem nie podejmiecie próby psychoterapii. Myślę, że taka bierność (zobaczymy, co będzie dalej, co los pokaże) działa na niekorzyść. Czas działa na Waszą niekorzyść, bo samo nic się nie poprawi. Twój mąż jest bardzo władczy, apodyktyczny, wychodzi z założenia, że jest nieomylny i każde się każdemu podporządkować. Musi być po jego myśli. Jest egocentrykiem, niezdolnym do dialogu i to negatywnie oddziałuje na Waszą relację. Ale niewykluczone, że Ty również popełniasz błędy. Na jakość związku muszą pracować obie strony. Może jesteś zbyt uległa, nie potrafisz komunikować wprost swoich oczekiwań? Myślę, że nawarstwiło się wiele problemów w Waszym związku i bez mediatora sobie nie poradzicie. Czy się wyprowadzić? Hmm… Nie jestem przekonana do tego rozwiązania. Czy to nie będzie przypadkiem „gwóźdź do trumny” i przyspieszenie Waszego oddalania się od siebie? Ja bym chyba starała się spokojnie porozmawiać z mężem i powiedziała mu: „Słuchaj, między nami źle się dzieje. Czuję to ja i pewnie czujesz to Ty. Oddalamy się od siebie i jak tak dalej pójdzie, zamiast żyć z sobą, będziemy żyć obok siebie, stwarzając jedynie pozory związku. Musimy coś razem z tym zrobić, jeśli chcemy ratować swój związek. Co myślisz o psychoterapii małżeńskiej?”. Proszę pamiętać, że Pani jako żona ma prawo wymagać od męża. Zdaję sobie sprawę, że Pani mąż pracuje, jest zmęczony, utrzymuje Was, ale rodzina to nie tylko kwestie finansowe. To coś więcej – to wspólny spacer z dzieckiem do parku, obejrzenie filmu, wspólne przeczytanie książki, rozmowy, wspólne zakupy, umówienie się na randkę (tam, nawet jak jesteście małżeństwem), to pocałunek przed wyjściem do pracy, to obiad i rozmowa o tym, jak minął dzień, to zainteresowanie sobą i swoimi problemami, chęć ich wspólnego rozwiązywania. Pomyślcie razem o tym. Musicie przede wszystkim chcieć Was ratować, bo jeżeli brakuje motywacji i z Twojej strony, i ze strony męża, to chyba jedynym rozwiązaniem jest rozstanie. Tkwienie w pseudo-związku niby dla dobra dziecka wcale nie jest dobre. Wasza córeczka będzie dorastała i widziała, a przede wszystkim czuła, że między rodzicami jest coś nie tak. dolores3, zadbaj o siebie, staraj się trochę uniezależnić od męża, by stać się na nowo dla niego bardziej interesująca. Jak nie aerobik, to może basen? A może zamiast wysłania dziecka do żłobka, pomyśl o e-pracy? Może mogłabyś pracować w domu na komputerze, a jednocześnie mieć oko na dziecko? Teraz rynek pracy daje również takie możliwości zatrudnienia. Zawsze zarobiłabyś coś dla siebie, miała swoje własne pieniądze, stała się bardziej niezależna i jednocześnie „zyskała w oczach męża”. Trzymam za Ciebie i za Was kciuki!
  16. Witaj dolores3! Wydaje mi się, że Twój mąż jest dość toksycznym człowiekiem i wychodzi z założenia, że jeżeli pracuje, utrzymuje dom i daje na utrzymanie Ciebie i córeczki, to jego wkład w rodzinę na tym się kończy, a Wy (Ty i córka) powinniście być mu wdzięczne. Twój mąż zdaje się zapominać, że rodzina to nie tylko zaspokajanie potrzeb ekonomicznych, ale też, a może przede wszystkim – emocjonalnych. Opisałaś swojego męża bardzo negatywnie – nie wiem, na ile ten opis jest obiektywny, a na ile pisany pod wpływem złości i żalu. Twój mąż jawi się jako mężczyzna apodyktyczny, z którym nie masz wspólnych tematów do rozmów, który przestał Cię fascynować, który o wszystko Cię oskarża, poniża, który w ogóle nie wpiera Cię w opiece nad córeczką, który obwinia Ciebie za własne niepowodzenia (np. to, że łysieje), który cenzuruje nawet Twoje wypowiedzi, iż boisz się swobodnie wypowiadać w gronie znajomych. Przykro to czytać. Jak sobie radzić? Jeżeli próby samodzielnego poradzenia sobie i wyjścia z kryzysu nie pomagają, to musicie pomyśleć o psychoterapii małżeńskiej – o ile Tobie i mężowi zależy jeszcze na Waszym związku. Najgorszym objawem i rokowaniem jest fakt, gdy jednemu z partnerów przestaje zależeć, gdy związek staje się obojętny. Proszę do tego nie dopuścić. dolores3, nie możesz pozwolić sobie wmówić, że jesteś do niczego, za gruba itp. Wydaje mi się, że Twój mąż może dążyć nie tylko do uzależnienia Cię finansowo, ale też psychicznie, byś straciła wiarę w siebie. Nie pozwól na to… To, o czym napisałaś, przypomina trochę rozwój związku przemocowego. Twój mąż chce mieć absolutną władzę nad Tobą, by móc znęcać się nad Tobą np. emocjonalnie. Pamiętaj, że nie jesteś sama. Szukaj wsparcia wśród przyjaciół, rodziny. Kiedy odchowasz córeczkę, pomyśl o wysłaniu jej do żłobka lub zatrudnieniu niani, by samej pójść do pracy, by pokazać mężowi, że jesteś atrakcyjna, zaradna, że możesz coś osiągnąć. Znajdź jakąś pasję dla siebie, np. zapisz się na aerobik. Połączysz przyjemne z pożytecznym – fajnie spędzisz czas z innymi kobietami, a jednocześnie będziesz mogła schudnąć, na czym zależy Twojemu mężowi. Nie siedź w domu, by wytrącić argument mężowi, że bez niego nic nie znaczysz. Wierzę w Ciebie i Ty też uwierz w swoje możliwości! Nie daj się wpędzić w niskie poczucie własnej wartości! Jesteś kobietą, która zasługuje na szacunek i zrozumienie ze strony najbliższej dla Ciebie osoby, jaką jest mąż.
  17. mosia, dziękuję za podesłanie linku do dyskusji na forum - dzięki temu miałam szansę zobaczyć, z jakiego powodu czuje się urażona olivia12. olivia12, fajnie, że złożyłaś propozycję pomocy kobietom, których mężowie pracują w Niemczech. Nie odniosłam jednak wrażenia, że kobiety wyśmiały Twoją chęć pomocy, ale to, w jaki sposób zaczęłaś pisać w wątku. Przyznaję, że mnie samej również było trudno nadążyć za Twoimi myślami, że czasami pisałaś w sposób chaotyczny albo komentowałaś sama swoje wcześniejsze komentarze, co czyniło komunikat mało czytelnym. Wydaje mi się, że o to dziewczyny "podniosły" głos w wątku. Może faktycznie niektóre wpisy były ukrytą ironią ze strony dziewczyn, ale jeżeli Ty nie miałaś złych intencji i czułaś się źle w tej dyskusji, to najlepiej było zachować się asertywnie i napisać tak, jak tutaj post wcześniej: Dziewczyny zarty sobie zrobily .Trudno jak ich to smieszy to ich sprawa niech sobie zartuja jak sprawia to im przyjemnosc. Coś w stylu: "Chciałam pomóc, jeżeli ktoś chce pomocy, to może skorzystać, a jeżeli kogoś śmieszą moje wpisy, to może ich nie czytać, po prostu ignorować". Tylko tyle i wycofać się z dyskusji. Nie sądzę, że dziewczyny miały złe zamiary względem Ciebie. Miałaś prawo jednak poczuć się odtrącona i o tym napisać swoim rozmówczyniom. Myślę, że nie ma potrzeby, bym występowała tutaj w roli jakiegoś "mediatora". Wydaje mi się, że trudności w komunikacji i niezrozumienie wynikło najbardziej z tego, że forum wirtualne ma swoje ograniczenia. W końcu kontakt via Internet to nie to samo, co bezpośrednia rozmowa. Trzeba czasami być bardziej precyzyjnym w doborze słów, by druga strona mogła to zrozumieć. Mam nadzieję, że żadna z kobiet udzielających się w wątku nie poczuła się urażona i że dalsza dyskusja będzie przebiegała bez większych problemów ;) olivia12, dzięki, że pojawiłaś się na forum i chcesz się dzielić swoimi doświadczeniami z innymi kobietami. Staraj się jednak, by uważnie precyzować swoje myśli. Ja czasami też mam z tym problem - napiszę coś, a potem okazuje się, że mój rozmówca inaczej to zinterpretował. ;) Starajmy się wszyscy dbać o kulturę rozmowy! Pozdrawiam wszystkich ciepło!
  18. olivia12, nie wiem, na czym dokładnie polega problem, bo napisałaś bardzo lakonicznie - tylko tyle, że pojawiłaś się na forum, chciałaś pomóc, ale zostałaś ośmieszona i wyśmiana przez innych użytkowników forum. Nie dziwię się, że takie zachowanie Cię zasmuciło, tym bardziej, że (jak wspomniałaś) jesteś wrażliwa. Prosisz o opinię psychologa, ale ja nie wiem, co miałabym w tej sytuacji opiniować. Niewątpliwie ośmieszanie i wyśmiewanie się nie jest dobrą strategią prowadzenia dyskusji. To pewne. Może jednak inni nie mieli złych intencji, tylko Ty wzięłaś sobie ich słowa za bardzo do siebie, dlatego czujesz się urażona i dotknięta. Nie wiem, bo nie znam całego kontekstu. Trudno mi się odnieść, bo nie mam do czego. Może bardziej opisz swój problem, bym mogła bardziej Ci pomóc. Pozdrawiam!
  19. Trzymam kciuki, nie załamuj się i nie poddawaj. Jesteś silna! Mam nadzieję, że uda Ci się znaleźć jakąś pracę dla mamy i że faktycznie zmobilizuje się ona do pracowania. Czasu nie cofniesz, mamy nie oddelegujesz do Polski, bo pewnie nawet nie za bardzo miałaby gdzie mieszkać. Teraz trzeba zrobić wszystko, by polepszyć aktualną sytuację - by mama zaczęła pracować i miała mniej czasu, by zadręczać Cię swoją osobą. Powodzenia!
  20. obi, według mnie nic nie zawdzięczasz mamie i nic nie jesteś jej dłużna – tym bardziej, jak sama zauważyłaś, spłacałaś jej długi i utrzymywałaś przez jakiś czas. Mam wrażenie, że Twoja matka chce mieć Cię dla siebie, dlatego chce Cię skłócić z partnerem. Nie daj się wmanewrować w jej gierki i najlepiej nie reaguj na jej prowokacje. Twoja mama potrafi nieźle manipulować. Leki weźmie, bo nic ją to nie kosztuje, niczego nikt od niej nie wymaga, ale na terapię CBT już pójść nie chce, bo musiałaby się wysilić i zaangażować. Książki nie przeczyta, bo nie może się skoncentrować, ale na portalach randkowych i flirtach skupić się już potrafi i może. Twoimi pieniędzmi też nie pogardzi i nawet nie protestowała, kiedy jej powiedziałaś, że chcesz jej przez jakiś czas płacić. Niby za co? Gwarantuję Ci, że spokoju sobie nie kupisz w ten sposób. Pomóż mamie znaleźć pracę, pomóż, gdy Cię poprosi, bo w czymś sobie nie radzi albo nie rozumie z racji bariery językowej, ale nie daj się manipulować i wykorzystywać. Według mnie, nie powinnaś płacić matce, ale zrobisz oczywiście, jak zechcesz. Pozdrawiam!
  21. Witaj eww! Wydaje mi się, że Twój problem dotyczy głównie efektu jo-jo. Odchudzasz się, na początku masz silną motywację, by schudnąć, a gdy efektów nie widać – zniechęcasz się albo zbyt szybko po pierwszych zrzuconych kilogramach wracasz do starych nawyków żywieniowych, co skutkuje znowu wzrostem wagi. Przez Internet nie jestem w stanie postawić żadnej diagnozy. Wspomniałaś w poście o syndromie ED. Jest to ogólna nazwa dla zaburzeń odżywiania (ang. Eating Disorders, ED), które odznaczają się zaburzeniami łaknienia na podłożu psychicznym. ED to nazwa zbiorcza dla takich chorób, jak: anoreksja, bulimoreksja, bulimia, zespół jedzenia nocnego, zespół objadania się, otyłość czy anarchia żywieniowa. Zaburzenia odżywiania bardzo często wiążą się z psychiką chorego. Mechanizmy choroby są niejednokrotnie niezrozumiałe dla pacjenta, a zachowania mają najczęściej charakter kompulsywny. Czy dietetyk rozwiązuje problemy w sferze psychicznej? Nie, dietetyk pomaga w ułożeniu odpowiedniej dla danej osoby zbilansowanej diety, daje wskazówki, jak trzymać się zdrowych nawyków żywieniowych, uczy przeliczać kalorie itp. Jeżeli Twoje problemy z jedzeniem wiążą się z psychiką, konieczne jest wsparcie psychologa albo psychiatry. Nie masz czego się wstydzić, idąc do psychologa i prosząc o wsparcie. Radzę jednak iść do psychologa – specjalisty w dziedzinie psychologii odchudzania. Obawiam się, że „zwykły” psycholog może nie być na tyle kompetentny, by Ci skutecznie pomóc w odchudzaniu. Pamiętaj, że odchudzanie zaczyna się w głowie, dlatego tak ważną rolę pełni tutaj psychika, a nie tylko ograniczenie porcji zjadanych posiłków i redukcja kalorii. Ważna jest też aktywność fizyczna. Zachęcam Cię również do przeczytania poniższych artykułów: Psychologia w odchudzaniu | abcZdrowie.pl Odchudzanie z głową | abcZdrowie.pl Co jeść, by schudnąć? | abcZdrowie.pl Pozdrawiam!
  22. katarzyna1234, napisałaś, że nie wiesz, czy potrafisz odizolować się od mamy. Zdaję sobie sprawę, że ze strony mamy masz największe wsparcie i pomoc, ale pamiętaj, że jesteś osobą dorosłą i musisz przejąć odpowiedzialność za swoje życie i za życie dziecka. Mama może pomagać także na odległość. Wyprowadzka przecież nie musi oznaczać, że stracisz kontakt z mamą. Musisz jednak zacząć stawać na nogi, oczywiście przy wsparciu męża. Nie możesz uzależniać się od mamy. Ufam, że kiedy mąż wróci ze szpitala, porozmawiacie ze sobą na spokojnie i zastanowicie się nad rozwiązaniem sytuacji. Życzę powodzenia!
  23. katarzyna1234, z Twojego listu da się wyodrębnić przynajmniej kilka problemów, które się na siebie nakładają. Po pierwsze, relacje z ojcem. Nie wiem, z jakiego powodu Twój ojciec traktuje Cię gorzej niż pozostałe córki. Może zawiódł się na Tobie, że masz tylko średnie wykształcenie, nie pracujesz (jak Twoje siostry) i że musi dokładać z własnej kieszeni do utrzymania Ciebie. Nie wiem… Jaki by nie był powód zachowania Twojego ojca, nie ma prawa znęcać się na Tobie psychicznie ani Cię bić. Jeżeli przyjął Cię z Twoją rodziną pod swój dach, to powinien szanować również Wasze prawa. Tym bardziej, że staracie się nie wchodzić w drogę ojcu. Myślę, że zwierzanie się rodzicom/teściom z problemów małżeńskich nie jest dobrym pomysłem. Nie rób tego. Na początku jest tak, że dają dobre rady, a potem może się okazać, że to, czego się dowiedzieli, wykorzystają przeciwko Tobie albo Twojemu mężowi. Myślę, że Twój tata może być toksycznym rodzicem, który chce postawić na swoim i nie znosi sprzeciwu (Toksyczni rodzice | abcZdrowie.pl, Toksyczni teściowie | abcZdrowie.pl). Do tego jeszcze dochodzi problem alkoholowy, który pojawił się w Twojej rodzinie – Twój mąż tak pił z teściem (Twoim ojcem), że wylądował na odwyku. Według mnie, najlepiej by było, gdybyś razem z mężem i córeczką wyprowadziła się „na swoje”, np. wynajęła jakąś stancję albo przynajmniej pokój. Ani u teściów, ani u Twoich rodziców nie jesteś szczęśliwa, a do tego mieszkanie u którejś ze stron sprawia, że oddalasz się od męża, a on od Ciebie. Po drugie, relacje z siostrami. Widać, że mają lepsze relacje z ojcem i to wykorzystują, np. czyniąc przykre komentarze pod Twoim adresem. Tobie natomiast czasami brakuje „zimnej krwi” i dochodzi do kłótni. W ten sposób pogarszają się relacje w całej rodzinie. Po trzecie, relacje z mężem. Napisałaś, że masz wrażenie, że łączy Was tylko seks. To bardzo niedobry znak. Seks to za mało, by stworzyć udany związek. Czujesz się osamotniona (jeszcze najwięcej wsparcia masz od matki), pozostawiona sama sobie, nie możesz liczyć na wsparcie męża, który ma problem z alkoholem, i czujesz się przeciążona obowiązkami. To sprawia, że tracisz radość życia, entuzjazm, optymizm, energię. Niewykluczone, że ciągłe stresy i życie pod presją sprawiają, że stałaś się bardziej nerwowa i nie potrafisz panować nad emocjami. Myślę, że najlepiej byłoby się wyprowadzić od rodziców. Wówczas ojciec ani siostry nie mieliby możliwości wtrącać się w Twoje życie, a mąż musiałby się zmobilizować do działania. Jest ojcem i musi pamiętać, że jest odpowiedzialny za rodzinę, za żonę, za dziecko. Zdaję sobie sprawę, że wyprowadzka wiązałaby się z większymi kosztami, ale na początku możecie pomyśleć o wynajęciu czegoś małego. Napisałaś, że rodzina musi się wspierać. Nie musi. Powinna, ale nie musi. Zresztą wiele osób twierdzi, że „z rodziną to tylko dobrze na obrazku”. Rzeczywistość jest trudniejsza, bo wymaga dobrej woli z każdej stron. Kiedy tej woli zabraknie po którejś stronie, to wówczas pojawiają się kłótnie, awantury, poniżanie, wypominanie i pretensje. Zamiast się wspierać, każdy siebie niszczy. Nic dziwnego, że w takich okolicznościach spada samoocena i pojawiają się czarne myśli, a nawet może rozwinąć się depresja. Jeżeli nie możecie się wyprowadzić, nie macie dokąd albo Was nie stać, to musicie zacząć asertywnie bronić swojego zdania i na bieżąco rozwiązywać nieporozumienia. Kiedy ojciec unosi głos, możesz powiedzieć: „Nie będę z Tobą rozmawiała i Cię słuchała, bo jesteś pod wpływem alkoholu i zachowujesz się agresywnie”. „Przepraszam, że dziecko płacze, staram się ją utulić, ale małe dzieci mają to do siebie, że czasem płaczą. Przecież nie robią tego specjalnie, ze złej woli, by dokuczyć dziadkowi”. Mów spokojnie, nie wdawaj się w kłótnie, kiedy nie możesz wytrzymać, wychodź z pokoju, idź do siebie, nie dawaj się sprowokować, bo to tylko nakręca spiralę kłótni. Trzymam kciuki i życzę powodzenia!
  24. banitka zwróciła uwagę na fajne kwestie, które faktycznie mogą podreperować związek, kiedy zaczyna dziać się coś niedobrego. Chwal męża za najdrobniejsze rzeczy, np. za to, że pobawi się z dzieckiem. Przytul się do niego ot tak. Kiedy macie oboje odrobinę wolnego, zaproponuj wspólne obejrzenie filmu albo kolację. Zapomnieliście, jak chodziliście na randki? Pogadaj z mamą/teściową, czy nie chciałaby posiedzieć przez kilka godzin z wnuczką i przypilnować jej, bo masz wychodne z mężem, np. do kina. Więcej pomysłów, jak dbać o związek, znajdziesz tutaj: Jak dbać o związek? | abcZdrowie.pl :)
  25. Mam nadzieję, że Twoja mama przejdzie tylko zmiany na lepsze i że zacznie doceniać Twoje wsparcie, a nie tylko Cię wykorzystywać. Nie ma za co dziękować! Trzymam kciuki i życzę powodzenia!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...