psycholog Kamila Krocz
Ekspert-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
1
Treść opublikowana przez psycholog Kamila Krocz
-
Problemy słabej silnej woli to najczęściej problemy z motywacją. Brakuje nam motywacji do odchudzania, do oszczędzania, do zerwania z nałogami itd. @mynka, mam nadzieję, że uda Ci się wytrwać w postanowieniu oszczędzania na wakacje. Cel masz, teraz trzeba znaleźć sposoby realizacji tego celu. Fajnie, że masz wsparcie taty, który podpowiada Ci, jak oszczędzać, jak rozsądnie inwestować i pomnażać pieniądze. Zachęcam do przeczytania artykułów: http://portal.abczdrowie.pl/motywacja http://portal.abczdrowie.pl/automotywacja Pozdrawiam!
-
Witam serdecznie! zofia2013 także moje pytanie było takie czy przez te 2 miesiące jeśli dziecko sobie postękało przy zasypianiu ale ja przy nim byłam (próby mojego wychodzenia były krótkie i bardzo sporadyczne bo ja dziecku nie daje płakać zaraz staram się odwrócić uwagę, nawet na stękanie reaguję, także płaczącego go nie zostawiałam co najwyżej starałam się nie wyjmować tylko odwracać uwagę ale jeśli nie pomagało to brała go) to mu nie zaszkodziło czy lepiej byłoby mu pozwolić na to hasanie a żeby zasnął kiedy będzie chciał? Większość maluchów marudzi, popłakuje przy próbach usypiania – Pani maluszek nie jest wyjątkiem. Nie sądzę, żeby to w czymkolwiek mu zaszkodziło, tym bardziej, że Pani zawsze była „na straży”, wrażliwa na wszelkie sygnały ze strony dziecka. zofia2013 a co do tego co Pani pisała że położyć dziecko utulić i wyjść to raz tak zrobiłam też dwa miesiące po roczku, jak stękał to wracałam utuliłam i znowu wyszłam i tak kilka razy aż w końcu się rozpłakał że ciężko było mi odwrócić jego uwagę dlatego później jeśli nawet podjęłam próbę wyjścia to po pierwszym maksymalnie drugim wołaniu już zostawałam aż do zaśnięcia ale taki pojedynczy epizod chyba mu nie zaszkodził? Nie, na pewno taki pojedynczy epizod nie zaszkodził Pani dziecku. Na podstawie tego, co Pani napisała na temat metod usypiania dziecka, widać, że jest Pani otwarta i czuła na wszelkie reakcje malucha. Myślę, że dziecko ma poczucie bezpieczeństwa i nawet jeżeli zdarzy się mu popłakać, bo Pani dłużej zostawi go Pani w pokoju, to na pewno nie będzie to dla niego jakąś traumą. Spokojnie. Więcej zaufania do siebie i swojej matczynej intuicji. ;) Pozdrawiam!
-
@jestem, trzymam kciuki, żeby wszystko było w porządku. Życzę powodzenia, zdrowia i wytrwałości!
-
Witam serdecznie! Bardzo Pani współczuję utraty dziecka. Chyba nie ma takich słów, które mogłyby Panią pocieszyć. Potrzebuje Pani czasu, by przeżyć tę stratę, wypłakać żałobę po synku. Nie ma sensu, by zadręczała się Pani pytaniami i rozważała, czy cokolwiek mogłaby Pani zrobić lepiej, by nie stracić ciąży. Sama Pani doskonale zdaje sobie sprawę, że nikt teraz nie odpowie Pani na dręczące Panią pytania. Nikt nie zna na nie odpowiedzi. Zapytała Pani, czy jest szansa, żeby znów starać się o dziecko – o brata lub siostrę dla Pani córeczki? To pytanie do specjalisty ginekologa. Jeżeli myśli Pani w przyszłości o ciąży, powinna Pani udać się na wizytę do ginekologa. Lekarz na pewno wszystko Pani wyjaśni. Życzę Pani wszystkiego dobrego i powodzenia w organizowaniu sobie życia na nowo w Warszawie. Wierzę, że wszystko się ułoży. Proszę być dobrej myśli. Pozdrawiam!
-
Witam serdecznie! Bardzo mi przykro, że rozstała się Pani z mężem, tym bardziej, że macie córeczkę, która zapewne wolałaby mieć blisko mamę i tatę. No cóż, życie pisze różne scenariusze. Najważniejsze, że mimo rozwodu, potraficie utrzymywać ze sobą przynajmniej poprawne relacje. Bardzo Pani współczuję utraty dziecka. Nie za bardzo zrozumiałam, czy Pani były mąż jest ojcem dziecka, które Pani straciła, czy nie jest, ale ze względów formalnych został uznany za ojca. Niemniej jednak sprawy „urzędowe” ma prawo Pani załatwiać tylko i wyłącznie z byłym partnerem. Była teściowa nie musi być przy tym obecna i jeżeli się Pani na to nie zgadza, może Pani asertywnie odmówić. Papiery dotyczące urodzenia i zgonu dziecka otrzymacie i obecność byłej teściowej nie jest niezbędna. Może nawet lepiej by było, gdyby nie przyszła – oszczędziłybyście sobie wzajemnie przykrych komentarzy, a wydarzenie samo w sobie jest bolesne, więc nie widzę sensu, żeby dodatkowo czynić je przykrym. Pozdrawiam!
-
Witam serdecznie! Wydaje mi się, że jest Pani ofiarą autokratycznego stylu wychowania reprezentowanego przez Pani rodziców, chyba głównie przez ojca. Ten styl wychowania przeważa głównie w rodzinach patriarchalnych, ma charakter konserwatywny i opiera się na autorytecie przemocy bądź pedantyzmu. Od dziecka wymaga się bezwzględnej karności i posłuszeństwa, podporządkowania się wszelkim poleceniom i nakazom. Decyzje w sprawach rodziny i dziecka (czyli Pani) podejmują rodzice lub jedno z rodziców, bez porozumienia z dzieckiem, nie pytając go o zgodę ani nie uzasadniając swych poczynań i postępowania. Wyjaśnień udziela się tylko wtedy, gdy rodzice uznają to za stosowane. W rodzinie autokratycznej dziecko doskonale zna swoje prawa i obowiązki, wie, czego mu nie wolno robić, a na co może sobie pozwolić. Kary, nagrody i inne środki wychowawcze stosuje się konsekwentnie i dziecko zdaje sobie sprawę, że nie ma od nich żadnego odwołania. Wie też, że rodzice kontrolują jego zachowanie i żadne wykroczenie nie ujdzie ich uwadze. Tak było/jest w Pani rodzinie. Wydaje mi się, że Pani ojciec prezentuje skrajny wariant autokratycznego wychowania, który odznacza się surowym nadzorem, ostrymi środkami represji i stawianiem wymagań, które czasami przekraczały/przekraczają Pani możliwości. Pani tata próbuje nadal wzbudzać w Pani lęk, wydaje rozkazy, poucza, zastrasza, manipuluje, stosuje szantaż (Jeśli nie zrobisz tak jak chcemy, nie masz powrotu do domu), co zakłada dystans między Wami i jednostronną komunikację (Pani zdanie się nie liczy). Zazwyczaj taki sposób wychowania jest negatywny dla dziecka i jego osobowości. Konsekwencje mogą być różne, zależnie od pozycji dziecka w rodzinie i czynników oddziałujących poza rodziną. Dziecko może powielać zachowania autokratycznych rodziców i stać się despotyczne i okrutne dla innych. Inne zastraszone i uległe, niezdolne do samodzielnego myślenia i działania, przywykłe tylko do wykonywania rozkazów i poleceń z zewnątrz, może czuć się bezradne i nic nie warte. Jeszcze inne buntują się przeciw ustawicznemu przymusowi i stają się agresywne w sposób jawny bądź ukryty albo stawiają bierny opór. Pani rodzice prezentują postawę nadmiernie wymagającą – ma Pani żyć według ich scenariusza na życie. Posiadają wysokie aspiracje wobec Pani (sponsorowanie drogiej, elitarnej szkoły), chcą Panią ukształtować według idealnego wzorca, nie licząc się z Pani potrzebami, uczuciami, marzeniami, możliwościami. Stawiając wygórowane wymagania i oczekując stałych osiągnięć, jednocześnie stosowali i stosują odpowiednie sankcje, rygory, kary i inne środki przymusu. Pani tak naprawdę nie miała i nie ma żadnej swobody działania, wszelkie Pani decyzje są korygowane przez rodziców. Odbiera się Pani prawo do samodzielnego myślenia, wygłaszania własnych opinii. Rodzice żądają od Pani ciągłych sukcesów, a przy jakichkolwiek błędach i niepowodzeniach czeka Panią dezaprobata i ostra krytyka. Nietrudno w takiej sytuacji o zaburzenia nerwicowe, stany lękowe lub depresję i zahamowanie. Ciąży na Pani autorytet rodziców, co może rodzić u Pani poczucie winy za własną nieudolność, niedoskonałość albo skłonności agresywne, początkowo tłumione, a po pewnym czasie mogące przejawiać się w reakcjach sprzeciwu i oporu. Co może Pani zrobić w takiej sytuacji? Chyba najlepiej by było, gdybyście podjęli terapię rodzinną. Może wówczas udałoby się Wam uzdrowić relacje w rodzinie. To może być jednak trudne ze względu na rodziców. Proszę pamiętać, że Pani nie jest już dzieckiem, które musi bezwzględnie słuchać się rodziców. Zdaję sobie sprawę, że Pani rodzice kierują się Pani dobrem, chociaż to ich rozumienie rodzicielskiej troski i miłości jest skrzywione. Jest Pani dorosłą kobietą, młodą, wykształconą, na progu dorosłego, samodzielnego życia. Wiem, że w Pani sercu jest wiele obaw, ale proszę zacząć żyć na własną rękę i pokazać rodzicom, że potrafi Pani być odpowiedzialna, pracować, sama się utrzymać, że nie jest Pani żadnym pasożytem. Skoro zamieszkanie z chłopakiem nie wchodzi w grę, to może jakieś wspólne lokum z przyjaciółką/koleżanką? Jeden pokój na stancji zawsze będzie też Pani łatwiej opłacić niż całe wynajęte mieszkanie. Trzymam kciuki, by udało się Pani znaleźć pracę, by mogła się Pani usamodzielnić, uniezależnić finansowo od rodziców i wyprowadzić, by zacząć żyć na własną rękę, udowadniając rodzicom, że potrafi Pani zadbać o siebie i jest Pani dojrzałą kobietą. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
-
Wartość wykształcenia
psycholog Kamila Krocz odpowiedział(a) na Margeritka temat w Uczniowie, Nastolatki
Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach, kiedy większość młodych ludzi kończy studia, wartość samego papierka, dyplomu, że skończyło się studia wyższe nie jest już taką wartością. Mimo wszystko, bardziej liczy się doświadczenie zawodowe, konkretne umiejętności, jakie pracodawca poszukuje u potencjalnego pracownika. Dlatego jeżeli ktoś ma taką możliwość, najlepiej łączyć studia z pracą, choćby dorywczą, aby oprócz dyplomu mieć jakieś kursy, praktyki, staże – zaświadczenie, że umiemy coś w praktyce, a nie tylko w teorii, bo niestety na wielu kierunkach w Polsce uczy się jeszcze tradycyjnie, książkowo, typowo akademicko i teoretycznie. Brakuje nam nauki praktycznych umiejętności. -
Ja również jestem bardziej za nagrodami, czyli wzmacnianiem pozytywnym zachowań, z których jesteśmy u dziecka zadowoleni. Jeśli syn wróci o ustalonej porze, niech otrzyma coś w zamian. Nagrodą nie musi być wcale rzecz w sensie materialnym. W ten sposób zobaczy, że przestrzeganie wcześniej ustalonych reguł, opłaca mu się i będzie powtarzał to zachowanie. Jeśli ustalimy zasadę i od razu zakomunikujemy, że za jej nieprzestrzeganie jest kara (np. zabranie telefonu komórkowego), to dziecko może nie mieć żadnej motywacji, by trzymać się ustalonej zasady. Co więcej, perspektywa kary może zniechęcić dziecko, zrodzić w nim bunt i niechęć i tym bardziej zachęcić do zachowań, które nam nie będą się podobały. Coś w stylu „na złość rodzicom odmrożę sobie uszy”. Oczywiście konsekwencje złych zachowań muszą być, ale pamiętajmy, że wychowanie to nie same kary, ale też umiejętne nagrody. Rodzice często o tym zapominają. ;)
-
mamaAnka, mam nadzieję, że Twoja teściowa się zreflektuje i nie będzie używała niemiłych słów na Twój temat przy dziecku/dzieciach, a najlepiej, gdyby w ogóle zadbała o poprawne relacje z Tobą. Nie wiem, dlaczego Cię poniża? Nawet gdy masz inne zdanie niż ona, to nie jest powód do tego, by Cię poniżać. Mamy prawo różnić się w poglądach, co nie znaczy, że od razu mamy "skakać sobie do gardeł". Naprawdę można kulturalnie polemizować. Trzymam kciuki, żeby udało Ci się zadbać przede wszystkim o dobre relacje z mężem. Naprawdę nie ma sensu, żeby się kłócić przez teściową. Wiem, że jesteś zdenerwowana, kiedy teściowa wyprowadzi Cię z równowagi, ale to nie jest dobre, kiedy robisz awanturę mężowi o to, co powiedziała jego matka na Twój temat. On nie ma wpływu na to, co mówi i myśli jego matka, dlatego nie możesz go o to obwiniać. Jeśli mąż nie stanął w Twojej obronie, po prostu powiedz mu, że jest Ci z tego powodu przykro. Nie warto jątrzyć, zapewniam. A najlepiej po prostu sama asertywnie powiedz teściowej, kiedy czujesz, że przesadziła i Cię obraziła. Spokojnie, bez podnoszenia tonu, wyzwisk, szantażu czy awantur. Życzę powodzenia!
-
Witam serdecznie! Chyba nie ma jednej metody-wytrychu na usypianie dziecka. To, co sprawdzi się w odniesieniu do jednego malucha, może kompletnie nie zadziałać w kontekście innego dziecka. Niektórzy zalecają metodę usypiania, o której Pani wspomniała – wkładanie dziecka do łóżeczka, mówienie o konieczności spania, bycie z dzieckiem, głaskanie go, a następnie wychodzenie z pokoju i pozostawianie dziecka samego aż nie zacznie mocno płakać, przy czym każda kolejna próba pozostawienia dziecka w pokoju, by zasnęło sam, powinna być coraz dłuższa. Ważna jest tutaj konsekwencja. Osobiście nie jestem specjalną zwolenniczką tej metody usypiania dzieci, ale wiele rodziców ją sobie chwali. Pyta Pani, czy taka metoda usypiania może spowodować jakiś uraz u dziecka, mieć na niego jakiś negatywny wpływ? To zależy od dziecka, od jego wrażliwości, przywiązania do rodziców, poziomu poczucia bezpieczeństwa, jaki Państwo jako rodzice zapewniacie dziecku. Myślę jednak, że skoro synek spokojniej i szybciej zasypia przy boku kogoś bliskiego, tak jak miało to miejsce, kiedy Pani mąż uśpił syna, leżąc razem z nim na łóżku, to lepiej trzymać się tej metody. Tym bardziej, że synek po zaśnięciu daje się swobodnie przenosić do swojego łóżeczka bez rozbudzania. Ponadto uważam, że synek zasypiając u boku kogoś bliskiego (mamy/taty), czuje się bezpieczniej, dlatego łatwiej zasypia. Ten sposób wydaje mi się emocjonalnie korzystniejszy dla dziecka niż zostawianie go samego w łóżeczku, by zasnął. Pozdrawiam!
-
@mamaAnka, pamiętaj, że Twój mąż jest między młotem a kowadłem. Spróbuj go zrozumieć i wczuć się w jego położenie. Dla niego to też trudna sytuacja, bo czuje się przyparty do muru tak, jakby musiał wybierać pomiędzy dwiema najważniejszymi kobietami w jego życiu – matką a żoną. Jak opowie się za żoną, matka się obrazi. Kiedy weźmie stronę matki, Ty jako żona będziesz miała mu to za złe. Nie ma dobrego wyboru, dlatego on woli chyba nie opowiadać się za żadną ze stron. Nie chcę teraz nikogo usprawiedliwiać, tylko chciałabym zwrócić uwagę, że w konflikcie matka-synowa, faceci też nie mają łatwo. Mają poczucie, że cokolwiek by nie zrobili, będzie źle. Dlatego dla dobra wszystkich najlepiej dbać o przynajmniej poprawne relacje z teściową. Zdaję sobie sprawę, że niektóre teściowe są bardzo toksyczne i potrafią nieźle namieszać, ale czasami lepiej nie rozjątrzać i starać się ignorować słowa teściowej, które nie należą do najmilszych. Kiedy jednak chodzi już o być albo nie być małżeństwa, bo teściowa skutecznie miesza w związku młodych, wtedy trzeba stanowczo stawiać granice i mówić asertywnie „nie”, kiedy Wam się coś nie podoba, kiedy widzicie, że zachowanie teściowej sprawia, że Wasze małżeństwo z dnia na dzień słabnie, oddalacie się od siebie, coraz więcej kłócicie. Już nie jedno małżeństwo rozpadło się przez teściów, więc warto być czujnym i bronić swojego związku. W końcu mąż i żona powinni być dla siebie najważniejsi i razem dbać o związek, nawet jeśli rodzicom którejś ze stron coś się nie podoba w partnerze, którego sobie wybraliście.
-
Choroby przewlekłe a zmiana zachowania u dziecka
psycholog Kamila Krocz odpowiedział(a) na temat w Psycholog
Witam serdecznie! Drogą wirtualną na pewno nie będę stawiała żadnych diagnoz, bo byłoby to nieprofesjonalne. Poza tym trzeba zaczekać na wyniki rezonansu, na który wysłał Szymona lekarz neurolog. Być może uzasadnień wybuchów złości syna i jego nagłych boleści głowy należy szukać właśnie w mózgu, a nie w jego psychice. Proszę być dobrej myśli i nie nastawiać się, że syn ma na pewno jakąś „chorobę mózgu”. Wiem, że jest Pani przerażona, że wiele już przeszliście, bo Szymon często choruje na różne choroby, ale proszę być dobrej myśli. Nie wiem, ile Szymon ma lat, bo nie wspomniała o tym Pani. Domyślam się, że jest w wieku szkolnym, bo napisała Pani o tym, że syn uczęszcza do szkoły, że lubi się uczyć i że szybko nadrabia zaległości, jakie ma wskutek nieobecności w szkole z powodu chorób albo pobytów w szpitalach. Na pewno nie zgadnę, co jest przyczyną zmiany zachowania u Szymona, że byle błahostka sprawia, że staje się agresywny. Przyczyn może być wiele, zarówno te neurologiczne, jak i emocjonalne, np. nadpobudliwość (co uzasadniałby fakt, że w ciągu dnia nie czuje się zmęczony i późno kładzie się spać), zmiany hormonalne albo po prostu zmiany rozwojowe, które często manifestują się buntem, irytacją, drażliwością, chęcią podkreślenia swojego własnego zdania. Być może Szymon próbuje podkreślać swoje „Ja” właśnie poprzez takie wybuchy złości, których nie potrafi do końca kontrolować. Pani synek może naśladować też negatywne zachowania, które zaobserwował np. u rówieśników czy starszych kolegów w szkole, stąd jego agresja. Mimo iż w domu wychowaliście go Państwo na grzecznego chłopca, Szymon zaczyna czerpać też z innych źródeł, niekoniecznie konstruktywnych i tutaj rola rodziców, by stawiać granice i tłumaczyć, co wolno, a czego nie. Być może Szymon ma też jakieś problemy, o których wstydzi się powiedzieć, może brakuje mu poczucia bezpieczeństwa? Ciągłe badania, pobyty w szpitalach, lekarze, nieobecności w szkole – on dostrzega zapewne, że jego życie jest trochę inne od życia jego kolegów z klasy i przez to może czuć się mniej pewnie. Poza tym sam fakt, że ciągle na coś choruje może sprawiać, że Szymon najzwyczajniej w świecie się boi. Jako chłopiec wie, że „tchórzostwo” facetowi nie przystoi, więc milczy, a negatywne emocje w nim mogą buzować i manifestować się właśnie od czasu do czasu jako taki wybuch nieuzasadnionej złości. Interpretacji zachowań Pani synka może być wiele, ale proszę poczekać na wyniki rezonansu. Może reakcje synka to skutek uboczny zażywanych leków? Jeżeli niepokojące zachowania synka będą się ciągle powtarzać, a nawet nasilać, proszę skorzystać z pomocy psychologa dziecięcego. Pozdrawiam i życzę powodzenia! -
Życzę powodzenia! Pozdrawiam!
-
Witam Pani Aleksandro! Wiele kobiet popełnia ten sam błąd: wypytujemy swoich partnerów/mężów o wszystko, o ich przeszłość, chcemy znać szczegóły, a potem żałujemy, że pytałyśmy, bo to, co usłyszałyśmy, nie było miłe, było sprzeczne z naszym wyidealizowanym obrazem związku, który tworzymy. Może to, co napiszę, nie będzie zbyt odkrywcze, ale mężczyźni naprawdę inaczej podchodzą do seksu niż kobiety. Nie potrzebują do tego więzi emocjonalnej, ale kiedy już się zakochają, to pozostają wierni i nie wyobrażają sobie uprawiania seksu z kimś innym dla rozładowania napięcia. Myślę, że w przypadku Pani narzeczonego może być podobnie. Po pierwsze, nie powinna się Pani koncentrować na przeszłości partnera. Słusznie zauważył, że wcześniej Pani nie znał, miał prawo do własnych decyzji i wyborów i one nie były wymierzone wcale przeciw Pani. Bez sensu rozliczać partnera za przeszłość. Lepiej skupić się na budowaniu przyszłości, na pielęgnowaniu teraz Waszego związku, który dla Pani narzeczonego jest ważny, skoro jesteście zaręczeni, jesteście parą bardzo długo, macie dziecko. Po drugie, myślę, że żyje Pani jakimiś wyimaginowanymi standardami. Jako młoda dziewczyna wymyśliła sobie Pani, że straci dziewictwo z mężczyzną, który będzie prawiczkiem. Oczywiście, to bardzo fajny i romantyczny plan, ale nierozsądnie rezygnować z udanego związku tylko dlatego, że Pani narzeczony nie był prawiczkiem i miał przed Panią dwie partnerki seksualne. To wcale nie umniejsza jego wartości jako człowieka. Rozumiem, że dla Pani czystość i dziewictwo było ważne, że chciała Pani oddać się temu jedynemu (wiele kobiet podobnie myśli jak Pani), ale wydaje mi się mało rozsądne wartościowanie relacji/partnera gorzej, dlatego, że pojawia się rozczarowanie: „Nie byłam jego pierwszą”. Kolejny argument, który wydaje mi się ważny, to po prostu Pani zazdrość i żal do narzeczonego, które wynikają z Pani niskiego poczucia własnej wartości. Niepotrzebnie porównuje się Pani do przeszłych partnerek narzeczonego, nawet ich nie znając. Skoro Pani narzeczony wybrał Panią, jest z Panią, troszczy się o Waszą wspólną rodzinę, to znak, że mu na Pani zależy. Nie patrzy na to, czy jest Pani zbyt szczupła, ma zbyt małe piersi. On kocha Panią taką, jaka Pani jest. Pani problem polega na tym, że wymyśla sobie Pani standardy (co do związku, co do partnera, co do własnego wyglądu), a gdy nie dorasta Pani do tych standardów, to pojawia się rozczarowanie, frustracja, nerwy i cała masa innych negatywnych emocji, które niekorzystnie wpływają na Pani relacje z narzeczonym. Staje się Pani chłodna, przygnębiona, ponura, przykra, może opryskliwa, unika Pani bliskości. Możliwe, że pojawia się sabotaż seksualny jakby za karę dla partnera: „A masz za swoje. Nie poczekałeś na mnie, to teraz pokutuj”. To nie jest dobre podejście. W ten sposób może zniszczyć Pani swój związek. Skoro kocha Pani swojego narzeczonego i chce z nim być, proszę z nim spokojnie porozmawiać, szczerze, otwarcie, proszę nazwać wprost problem. Może jest coś, co mógłby zrobić Pani narzeczony, by zracjonalizować Pani myśli. Poza tym proszę nie rozpamiętywać przeszłości partnera i nie obwiniać go za przeszłość. To naprawdę Wam nie pomaga. Jak Pani by się czuła, gdyby partner wypominał Pani, że np. całowała się Pani z jakimś innym chłopakiem przed nim? On też mógłby to uznać za rodzaj zdrady. Przecież nie mogła Pani nawet przewidzieć, będąc nastolatką, że spotka Pani na swojej drodze narzeczonego i że będziecie razem. Jeśli rozmowa z partnerem ani starania, by zapomnieć o byłych partnerkach narzeczonego niewiele dadzą, radziłabym skorzystać z pomocy psychologa albo psychoterapeuty. Być może tutaj nie chodzi o samą zazdrość o przeszłość seksualną partnera, ale problem jest sprzężony z innymi trudnościami, jak kompleksy, niska samoocena, zbyt wysoki poziom standardów moralnych, które uniemożliwiają Pani czerpanie satysfakcji z życia itp. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
-
Życzę powodzenia i trzymam kciuki, by wszystko się pozytywnie ułożyło! Pozdrawiam!
-
Witam serdecznie! Po tym, co Pani napisała, ewidentnie rysuje się obraz toksycznych rodziców. Nie wiem, skąd wynika takie zachowanie Pani rodziców, ale uważam, że to nie jest normalne, że Pani rodzice próbują Panią skłócić z teściową albo z mężem, że dyskredytują Panią w oczach dziadków i mówią słowa w stylu „Bujaj się”. Nie mam prawa podejmować decyzji za Panią, bo to nie jest moje życie, a poza tym to byłoby nieprofesjonalne, jednak sama Pani dostrzegła, że kiedy nie kontaktuje się Pani z rodzicami, oni nie dzwonią do Pani, czuje się Pani spokojniejsza, mniej nerwowa, bardziej pewna siebie i swoich decyzji. Może Pani rodzice są zazdrośni o to, że zamieszkała Pani z teściami i że jest Pani szczęśliwa? Jest Pani jedynaczką. Może liczyli, że zostanie Pani z nimi, przy ich boku, będzie się Pani nimi opiekować, gdy tymczasem Pani założyła własną, szczęśliwą rodzinę, co nie jest im na rękę? Sama nie wiem, jak interpretować ich zachowanie. Niemniej jednak naprawdę dziwię się, że zamiast cieszyć się Pani szczęściem, wnukiem, Pani rodzice mącą, wszczynają awantury, plotkują, wygadują na Panią oszczerstwa. To jest emocjonalna przemoc, na którą nie może się Pani zgodzić. Skoro potrafi dogadać się Pani z mężem, z teściową, mimo drobnych incydentów, które zdarzają się w każdej rodzinie, to myślę, że byłaby Pani zdolna porozumieć się również z własnymi rodzicami, jednak oni z jakichś niewytłumaczalnych przyczyn to utrudniają, mącą, wygadują niestworzone historie na Pani temat, dzwoniąc do Pani teściowej. Jeżeli Pani rodzice nie dostrzegają tego, że niszczą Panią i Pani szczęście, to nie wiem, czy jest możliwość porozumienia. Może im brakuje dobrej woli, by pogodzić się z Panią? Mam nadzieję, że Pani rodzice zmienią swoje podejście do Pani, docenią, że jest Pani dobrą matką i żoną, że mimo jakichś błędów, które przecież popełnia każde dziecko w czasie swojego rozwoju, jest Pani dojrzałą, stateczną, rozsądną kobietą, która potrafi zadbać o własną rodzinę i nie warto wracać do przeszłych błędów. Jeżeli jednak Pani rodzice nie zmienią swojego podejścia, to nie wiem, czy jest sens narażać się na spotkania z nimi, pełne stresu, napięcia, nieprzyjemnych emocji, oskarżeń i wzajemnych pretensji. Wybór należy do Pani. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
-
Komentarz do artykułu 'Wychowanie bez ojca' mgr Kamila Krocz
psycholog Kamila Krocz odpowiedział(a) na temat w Psycholog
Witaj Mike! Cieszę się, że napisałeś tak obszerny komentarz do mojego artykułu dotyczącego wychowywania dzieci bez ojca. Oczywiście masz prawo nie zgadzać się z niektórymi hipotezami zawartymi w tekście, bo wiadome jest, że to, co napisałam, jest w pewnym sensie subiektywne, moje, przefiltrowane przez moje postrzeżenia, doświadczenia, refleksje. Ty możesz mieć trochę inny pogląd na sprawę i masz do tego jak najbardziej prawo, tym bardziej, że sam wiesz z autopsji, co to znaczy dorastać bez ojca przy boku. Fajnie, że mogę poznać Twoje zdanie. Myślę, że Twoje opinie na temat wychowania bez ojca w pewnym sensie determinuje też wiek, w jakim straciłeś tatę. Napisałeś, że nie musiałeś godzić się ze stratą taty albo że działo się to w jakiś automatyczny sposób. Duże znaczenie ma tutaj wiek. Inaczej śmierć ojca przeżywają przedszkolaki, inaczej dzieci w wieku szkolnym, a jeszcze inaczej dorastająca młodzież. Słusznie zauważyłeś – dla Ciebie jest to mglista przeszłość, bo byłeś zbyt mały, by pamiętać szczegóły. Być może też z tego względu pogodzenie się z utratą taty działo się, jak napisałeś, „z automatu”, jakoś tak dziwnie niedostrzegalnie. Niemniej jednak poczucie, że jesteś sam, ciągle Ci towarzyszyło, nawet mimo obecności siostry, mamy czy kochającej babci. Tak, to jest ta utrata tożsamości, o której wspominałam. To poczucie, że nie ma męskiej, silnej, tatusiowej ręki obok, której można się chwycić, gdy będzie się „spadało z rodzinnego gniazda”. Z psychologicznego punktu widzenia jednak, tak jak pisałam w artykule, śmierć ojca jest łatwiejsza do akceptacji przez dziecko niż jego utrata wskutek rozstania rodziców. Wiadomo, że każde dziecko na swój indywidualny sposób przeżyje śmierć taty, żałobę po ojcu. Niektóre dzieci zaakceptują przykrą rzeczywistość po roku, inne po dwóch latach, jeszcze inne będą potrzebowały więcej czasu, ale mają zawsze konkretne uzasadnienie: „Mój tata mnie nie zostawił, dlatego, że nie mnie kochał. On umarł, ale nadal mnie kocha”. Dzieci, które przeżywają traumę rozstania rodziców, bardzo często obwiniają się za to, że rodzice nie są razem („Może to moja wina? Może gdybym był lepszy albo gdyby mnie nie było, to tata by został z mamą? Dlaczego tata od nas odchodzi?”). W takich okolicznościach najprostszym uzasadnieniem dla dziecka jest brak miłości ze strony ojca („No tak, odszedł od nas, bo nas nie kochał”). To jest arcytrudne dla dziecka doświadczenie, które wiąże się z mnóstwem negatywnych emocji – żalem, bólem, rozczarowaniem, odrzuceniem, poczuciem samotności, poczuciem zdrady itd. Czy powinieneś pytać o ojca, mimo tego, że odpowiedź nie jest prosta ani dla Twojej mamy rozmowa o zmarłym mężu nie jest łatwa? Nie wiem, czy powinieneś, ale masz takie prawo. Tutaj zależy wszystko od Twojej wrażliwości i empatii na uczucia mamy, dla której wspomnienia mogą być bolesne. Jeśli jednak gdzieś tam w środku czujesz, że masz potrzebę rozmowy o tacie, że chcesz się o nim więcej dowiedzieć, to pytaj. Jeśli mama nie zechce o tym rozmawiać, to może jedna babcia (jak pamięta zięcia), albo druga babcia (mama taty – chociaż nie wiem, czy masz kontakt z dziadkami ze strony ojca) zechcą porozmawiać z Tobą o Twoim zmarłym tacie. Pamiętaj, że człowiek nie zamyka się w kategoriach 0-1, nikt z nas nie jest biały albo czarny pod względem charakterologicznym. Każdy z nas, i Ty, i ja, i Twój zmarły tata ma/miał zalety, wady, ciemne i jasne strony. Mamy za sobą porażki i sukcesy, dobre i błędne decyzje. To wszystko buduje naszą tożsamość. To wszystko też budowało tożsamość Twojego ojca, dlatego myślę, że warto, byś poznał, jaki był Twój ojciec, choć wiąże się to z ryzykiem, że z niektórych zachowań taty nie będziesz dumny albo będziesz miał ambiwalentne uczucia. Masz rację, że ojciec nie jest niezbędny do tego, by zrozumieć, co to znaczy być mężczyzną, prawdziwym mężczyzną, ale chyba zgodzisz się ze mną, że z ojcem przy boku jednak jest łatwiej, bo dorastające dziecko nie musi sięgać po wzorce od rówieśników czy innego mężczyzny (wujka, sąsiada, dziadka), ale ma blisko tatę, którego w naturalny sposób obserwuje, słucha, uczy się od niego, modeluje jego zachowania. Cieszę się, że mimo braku ojca, a może właśnie dlatego, że straciłeś ojca, wyrosłeś na inteligentnego i wrażliwego mężczyznę, jak sam twierdzisz. Gratuluję Ci, że się nie pogubiłeś. Sądzę, że niemały wpływ na Twoją osobowość miało jednak wychowanie ze strony babci czy mamy, które troszczyły się o Ciebie. Ale to tylko moje domysły :) Być może w niektórych fragmentach mojego artykułu daje się odczytać nutkę feministycznego tonu, chociaż to nie było moim celem. Po prostu to, co nazywasz, „feminizmem”, wynika z tego, że artykuł pisała kobieta, i na pewno na kwestie wychowania, rodziny patrzymy z trochę odmiennych perspektyw, społecznie odmiennych perspektyw. Zgadzam się z Tobą, że wzorce męskości, stereotypy męskości ciągle ewaluują, zmieniają się. Chyba samo pojęcie „męskość” staje się bardziej pojemne, a przy tym rozmywa się, przez co pojawiaj się trudności, co uznać za typowo męskie, a co już jednak odstaje od standardu męskości. Zapraszam do dyskusji i pozdrawiam! -
Witam serdecznie! Napisała Pani, że Pani rodzice ciągle mają do Pani o coś pretensje i co więcej – dyskredytują Panią w oczach Pani teściów czy męża. Mam pytanie, jak układa się Pani z mężem, z teściami? Czy macie ze sobą dobry kontakt? Czy zarzuty rodziców, że jeśli się Pani nie zmieni, to mąż Panią zostawi, są słuszne, czy wyssane przez nich z palca? Dlaczego Pani rodzicom zależy, żeby się Pani rozwiodła z mężem? Nie akceptują go? Nie wiem, o co się Pani pokłóciła kilka lat temu z rodzicami, ale z Pani opisu wyjawia się obraz rodziców dość chłodnych, a przy tym chcących bardzo kontrolować Pani życie. Czy jest Pani jedynaczką? Ma Pani rodzeństwo? Jeśli tak, to jak rodzice traktują Pani rodzeństwo? Z tego, co Pani napisała, wynika, że ma Pani raczej dobre relacje z mężem i z rodziną męża. Macie synka, budujecie dom, Pani pracuje, teściowa opiekuje się wnukiem, czyli generalnie potraficie się porozumieć, dogadać między sobą. Zdaję sobie sprawę, że niezapowiedziane wizyty Pani rodziców w domu teściów, w którym aktualnie Państwo mieszkacie, są dla Pani niezręczne, dlatego proszę jasno dać do zrozumienia rodzicom, że nie życzy sobie Pani niezapowiedzianych wizyt, bo nie mieszka sama i musi to wcześniej konsultować. Poza tym, proszę pamiętać, że to Pani życie i ma Pani prawo stawiać granice. Owszem, rodzice mogą chcieć spotkać się z Panią czy wnukiem, ale nie mają prawa mówić, co Pani powinna zrobić ze swoim życiem, a już komentarze do Pani teściów, że powinna się Pani rozwieść z mężem, są co najmniej niesmaczne. Czy Pani rodzicom zależy na rozbiciu Pani małżeństwa? Jak oni w ogóle odnoszą się do Pani męża? Zachęcam też Panią do przeczytania artykułu: http://portal.abczdrowie.pl/toksyczni-rodzice. Proszę pamiętać, że jest Pani dorosła, samodzielna, niezależna i jeżeli coś nie odpowiada Pani w zachowaniu rodziców, ma Pani prawo mówić stanowcze „nie”. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
-
fewa, domyślam się, że porozumienie się z byłym mężem nie jest łatwą sprawą, bo każda próba rozmowy z Twojej strony kończy się kłótnią i atakiem Twojego byłego męża. Pamiętaj jednak, że nie możesz zmuszać do czegokolwiek swoje dzieci. Jeśli nie chcą iść na spotkanie z tatą albo do przedszkola, to trzeba ustalić powody, dla których nie chcą tam iść, a nie ich zmuszać. Mam nadzieję, że Twój mąż zrozumie, że najważniejsze jest dobro dzieci i dla ich dobra właśnie zdołacie się porozumieć, czy to w kwestii widzeń, czy to w kwestii odbioru z przedszkola, czy w kwestii wspólnych spacerów, w których mogłabyś również uczestniczyć. Trzymam kciuki i życzę powodzenia!
-
Witam! Przykro czytać takie rzeczy, gdy ofiarą rozwodu są dzieci. Maks i Maja są mali, ale bardzo wiele rozumieją. Myślę, że jeżeli dzieci same nie chcą odwiedzać taty, w wyznaczone przez sąd terminy, to nie można ich do tego zmuszać. Być może faktycznie w domu byłego męża dzieje się coś, co sprawia, że maluchy czują się tam po prostu źle. Może nie lubią nowej partnerki taty. Nie wiem, co jest powodem, ale nie ma sensu zmuszać dziecka, by wracało z przedszkola z ojcem, kiedy ono wyraźnie tego nie chce, płacze, awanturuje się. Pani dzieci widzą, że mama nie mieszka z tatą, że tata jest z Justyną – nową dziewczyną, że jest to „weekendowy” tata, który nie angażuje się na bieżąco w ich dziecięce sprawy, że Pani nie lubi taty, bo na Panią krzyczy itp. Kontakty ojca z dziećmi można „renegocjować” w sądzie. Być może Pani dzieci potrzebują czasu, by oswoić się z nową sytuacją, kiedy to tata odbiera je z przedszkola i zabiera co drugi weekend do siebie. Na pewno nie warto ograniczać ojcu i maluchom prawa do spotkań. Tata to tata. Nie zastąpi go Pani, chociaż mogłaby być najlepszą mamą pod słońcem. Osobiście myślę, że tu nie chodzi tyle o dzieci, co o konflikt między Panią a byłym mężem. Możliwe, że mąż wykorzystuje dzieci w walce z Panią, mówi o Pani nieprzyjemne rzeczy, wypowiada się o Pani w ironiczny sposób w obecności maluchów, chce zdyskredytować Panią w oczach dzieci. Tego czynić nie wolno. Ani Pani nie powinna mówić źle o ojcu dzieciom, ani Pani mężowi nie wolno mówić źle o Pani jako matce. Pani i były mąż przestaliście być dla siebie ważni, nie jesteście małżeństwem, ale na zawsze łączy Was to, że jesteście rodzicami Mai i Maksa i to o nich powinniście pamiętać. Uważam, że powinna Pani porozmawiać spokojnie z byłym mężem, bez obecności dzieci, by powiedzieć mu o tym, by nie naciskał na spotkania. Może uda Wam się dla dobra maluchów odbyć kilka spotkań, w których będzie mogła Pani również uczestniczyć. To, że ojciec ma „widzenie” z dziećmi nie oznacza, że Pani w tych spotkaniach nie może uczestniczyć. Może wówczas maluchy chętniej szłyby na spotkania z tatą? Proszę pamiętać, że sąd zasądził możliwość spotkań, ale nie jest to jakiś sztywny harmonogram, który musicie wypełniać. Wiadomo, że życie toczy się różnie, dziecko może zachorować, co miało miejsce ostatnio, coś się wydarzy nieprzewidzianego i ojciec dzieci nie będzie mógł ich zabrać do siebie. Jesteście rodzicami i powinniście potrafić dogadać się między sobą dla dobra maluchów. Skoro jakieś spotkanie z dziećmi wypadło, ojciec może zabrać maluchy w inny dzień, ale one muszą tego chcieć. Nie można szarpać dzieckiem, ciągnąć go za rękaw i krzyczeć: „Chodź do taty, bo dziś mamy dzień na spotkanie”. Tak nie można. Dziecko to nie przedmiot, to podmiot. Maks i Maja mają uczucia, emocje, przeżywają to wszystko bardzo mocno, chociaż mogą tego nie pokazywać. Nie można być ignorantem i lekceważyć ich reakcji emocjonalnych, płaczu, słów, komentarzy. Ich zdanie powinno liczyć się przede wszystkim. Może warto, by z taką opinią zapoznał się Pani były mąż. Niech ojciec nie rezygnuje ze spotkań z maluchami, stara się być obecny w ich życiu, przychodzi na przedszkolne akademie, uczestniczy w ich zabawach urodzinowych, ale nic na siłę. Myślę, że dzieci potrzebują czasu i może z czasem właśnie same będą zabiegać o kontakt z tatą. Powoli, nic na siłę. Pozdrawiam i życzę owocnej rozmowy z byłym mężem!
-
mlodzik, rozumiem Twój żal, smutek, rozgoryczenie, pretensje do męża. Naprawdę nie dziwę się Twoim reakcjom i negatywnym emocjom. Każda żona oczekuje wsparcia od męża i tego, że po ślubie będzie dla niego najważniejszą kobietą, z którą razem będzie tworzyć rodzinę. Szczerze powiedziawszy, nie rozumiem zachowania Twojego męża. Dlaczego całe dnie spędza u matki, wracając do Waszego domu tylko na nocleg? Nie dogadujecie się? To jest jego sposób na ucieczkę przed problemami? Czy rzeczywiście woli spędzać czas z matką, zamiast z własną żoną, z którą spodziewa się dziecka? Dlaczego wydaje pieniądze z Waszego budżetu domowego na remont dla matki? Według mnie, takie decyzje powinno podejmować się wspólnie. Zrozumiałabym wydatek na remont dla matki, gdybyście w przyszłości chcieli zamieszkać w jej domu, gdyby to była tylko pożyczka, którą teściowa z czasem spłaci. Ty jednak twierdzisz, że mąż wie, że nigdy nie zamieszkasz z teściową. Powinnaś stanowczo powiedzieć mężowi, że jest Ci przykro z powodu jego zachowania i że oczekujesz, że zacznie brać pod uwagę Twoje zdanie, bo teraz najważniejsza w jego życiu jest matka. To Ty i Wasze wspólne dziecko powinniście być teraz najważniejszymi osobami dla Twojego męża, a nie jego matka. Postaraj się spokojnie porozmawiać z mężem, bez pretensji i oskarżycielskiego tonu. Napisałaś, że nie widzisz dla Was szans. Nie poddawaj się tak łatwo! Masz dla kogo walczyć, dla maluszka, którego nosisz pod sercem. Nie pozwól, by teściowa rozbiła Twoje małżeństwo. Postaraj się zachęcić męża do rozmowy i do terapii małżeńskiej. Życzę powodzenia!
-
Pomocy - utrzymywanie przez męża
psycholog Kamila Krocz odpowiedział(a) na katarzyna1234 temat w Psycholog
Na początku powiem tak - w zdrowym związku w ogóle nie powinno być przemocy. Ani żona nie powinna bić/gryźć/szczypać itd. męża, ani mąż nie powinien podnosić ręki na żonę. Agresja rodzi agresję - proszę o tym pamiętać. Nie usprawiedliwiam Pani męża, bo nie ma prawa Pani bić, a alkohol (piwo) nie jest żadnym alibi. Skoro nie panuje nad sobą po alkoholu, niech nie pije. Uważam, że problemy w związku powinno się rozwiązywać za pomocą rozmowy, a nie za pomocą rękoczynów, dlatego nie pochwalam, że rzuciła się Pani z zębami na męża. Tym zachowaniem narobiła sobie Pani tylko kłopotów, bo mąż zrobił zdjęcia ran i ma dowód w ewentualnej sprawie. Nie wiem, na ile sąd potraktuje te zdjęcia jako wiarygodny dowód, bo chyba bardziej rzetelnym dowodem byłaby obdukcja lekarska niż takie zdjęcia zrobione samemu sobie. Mam nadzieję, że terapia małżeńska, na którą zgodził się Pani mąż, pomoże Wam w porozumieniu się i zamiast Was poróżnić, bardziej przypomni Wam te chwile, które zdecydowały, że jesteście ze sobą razem. Jeśli chodzi o sprawy formalne i prawne dotyczące separacji, to niestety nie pomogę Pani, bo w kwestiach prawnych się nie orientuję. W tej sprawie nie jestem kompetentna. Najlepiej doradzić się prawnika, bo w Internecie też nie zawsze internauci piszą prawdę. Dużo w tym przekłamań. Na pewno separacji sąd nie udzieli za darmo. Z tego, co mi się obiło o uszy, to koszta wynoszą 600 zł, ale trzeba to by było zweryfikować. W sprawach alimentów, kosztów, potrzebnych dokumentów do separacji musiałaby się Pani doradzić prawnika. Pozdrawiam i życzę powodzenia! -
mlodzik, a próbowałaś rozmawiać z mężem o swoich potrzebach i oczekiwaniach? Skoro nie pasuje Ci, jak jest w Waszym małżeństwie, powiedz to otwarcie mężowi. Skoro wziął z Tobą ślub, to teraz tworzy z Tobą rodzinę, a nie z mamusią. Jego mamusia może Wam udzielać rad, wspierać Was, sugerować jakieś rozwiązania, ale to Ty z mężem tworzycie związek i razem powinniście podejmować decyzje dotyczącego Waszego związku. Napisałaś, że mąż z mamusią remontuje, rozmawia, mamusi słucha. Jak wygląda Wasze życie? Mieszkacie z teściową, czy osobno? Być może Twój mąż emocjonalnie nie odciął się od matki i przedkłada relacje z nią nad relacje z Tobą - żoną? Myśleliście z mężem o psychoterapii małżeńskiej?
-
jak nie zwariowac z dzieckiem, ktore mówi bez przerwy?
psycholog Kamila Krocz odpowiedział(a) na temat w Psycholog
Witaj ida! Zdaję sobie sprawę, że mieszkanie pod jednym dachem z małym gadułą może być bardzo męczące. Niemniej jednak sześcioletni Tomek może być po prostu typem gaduły, który ma dużą potrzebę rozmawiania, mówienia. Może wyrażać siebie za pomocą słów, dlatego trudno mu się powstrzymać od ekspresji werbalnej. Jak sobie radzić w potokiem słów syna? Może jakichś pomysłów dostarczą Pani lekcje ciszy wg Marii Montessori? Wiele przykładów na zabawy w ciszę znajdzie Pani w Internecie. Pozdrawiam! -
Pomocy - utrzymywanie przez męża
psycholog Kamila Krocz odpowiedział(a) na katarzyna1234 temat w Psycholog
Witam serdecznie! Nie wiedziałam, że Pani mąż był uzależniony od alkoholu i ma za sobą leczenie odwykowe. Nie dziwię się zatem, że ma Pani ograniczone zaufanie do męża, skoro składa obietnice bez pokrycia. Mówi, że nie będzie pił, po czym się upija itp. Trudno w takim związku o poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. Teraz rozumiem, dlaczego mu Pani nie ufa w sprawie finansów i ma wrażenie, że mąż Panią oszukuje. Nie twierdzę, że w Państwa związku dochodzi do sabotażu seksualnego z Pani strony. Zwykle jest tak, że coś psuje się w związku (konflikty, brak szacunku, ignorowanie swoich potrzeb itp.), a brak seksu jest konsekwencją rodzącego się kryzysu małżeńskiego. Proszę pamiętać, że Pani należy się szacunek. Pani mąż nie ma prawa Pani bić. Skoro Pani mąż nie potrafi zrezygnować z alkoholu, pije, awanturuje się, a potem znęca się nad Panią, to może Pani założyć mężowi Niebieską Kartę. Jeżeli nie mieszka Pani z mężem, nie kontaktujecie się, trudno się Wam ze sobą porozumieć, to jak najbardziej może Pani złożyć (nawet dzisiaj) wniosek o separację. Separacja jest w pewnym sensie okresem przejściowym – małżonkowie mogą do siebie wrócić lub definitywnie rozstać się w późniejszym czasie. Wiele osób myśli, że wystarczy zamieszkać osobno, by można było mówić o separacji. To błąd. Aby separacja miała skutki prawne, musi ją orzec sąd, który stwierdza, że między żoną a mężem istnieje zupełny (ale nie trwały jak przy rozwodzie) rozkład pożycia, czyli zanikły wszelkie łączące więzi – duchowe, fizyczne oraz gospodarcze. O separację może wystąpić każdy z małżonków. Łatwiej ją uzyskać niż rozwód. Jeśli składacie zgodny wniosek o separację, sąd nie rozstrzyga, kto ponosi winę za zaistniałą sytuację. Robi to tylko, gdy jedna ze stron się takiego orzeczenia domaga. Ustalenie winy ma znaczenie w przypadku, gdyby Pani chciała domagać się od męża alimentów. Pozew o separację (lub wspólny wniosek o separację) powinno się złożyć w sądzie okręgowym (wydział cywilny), w którego okręgu małżonkowie mieli ostatnie wspólne miejsce zamieszkania. Więcej informacji w sprawie separacji/rozwodu najlepiej szukać u prawnika. Nie mam pojęcia, czy w Twoich okolicach istnieje dużo NZOZ'ów, gdzie w ramach kontraktu z NFZ można otrzymać bezpłatną pomoc psychologiczną. Obawiam się, że niezbyt wiele ma zakontraktowanych terapię małżeńską. W takim wypadku trzeba byłoby szukać prywatnie, a to oznacza konieczność płacenia. Terapię małżeńską prowadzi psycholog/psychoterapeuta, najczęściej ze specjalistycznej poradni rodzinnej. Może warto byłoby pomyśleć o mediacjach rodzinnych? Często pomoc bezpłatną można dostać przy różnego rodzaju fundacjach, stowarzyszeniach, w punktach informacyjno-konsultacyjnych. Pozdrawiam!