Skocz do zawartości
Forum

psycholog Kamila Krocz

Ekspert
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez psycholog Kamila Krocz

  1. Zrozpaczona mamo Zuzi, przytulam Cię do serca, chociaż wiem, że pewnie nikt i nic nie zdoła złagodzić Twojego bólu. Cierpienie po stracie dziecka jest niewyobrażalne. Musisz być jednak silna, a Twój Aniołek pewnie Cię wspiera z góry. Nad Tobą jaśnieje mała gwiazdeczka, która świeci wyłącznie dla Ciebie...
  2. Witam serdecznie! Kłótnie pojawiają się w każdym, nawet najbardziej szczęśliwym związku. Nie ma w nich nic złego, kiedy prowadzą do wspólnego porozumienia i konsensusu, który satysfakcjonuje obie strony w związku. Gorzej, jeżeli kłótnia przybiera postać agresji słownej, wyzwisk, krzyków i rękoczynów, które nie są niczym konstruktywnym. Żaden człowiek nie ma prawa naruszać godności drugiego człowieka w postaci bicia go czy znęcania się nad nim, tak werbalnego, jak i cielesnego. To nadużycie. Pani nie jest własnością męża i nie musi godzić się na jego upokarzające Panią zachowanie. Nic dziwnego, że czuje się Pani nierozumiana i nieszczęśliwa. Tym bardziej, że nie znajduje Pani też wsparcia w najbliższym otoczeniu, np. u teściowej. Być może Państwa związek przeżywa kryzys "pierwszego dziecka". Po narodzinach pierwszego szkraba bardzo wiele małżeństw nie radzi sobie z nowymi rolami i obowiązkami. Do tej pory była tylko ona i on - para. Wraz z pojawieniem się córeczki na świecie podjęliście Państwo nowe role - mamy i taty. Przestaliście być wyłącznie dla siebie. Żyjecie też dla Waszej pociechy. Być może mężowi trudno zaakceptować ten fakt? Pani poczucie bycia nieszczęśliwą nie wynikają z kłótni z mężem. Kłótnie to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Zapewne przyczyna konfliktów tkwi znacznie głębiej. Może czuje się Pani nieszczęśliwa z powodu, że mąż Pani nie ufa? Może to wynik poczucia bycia zagnaną tylko do "kuchni", konieczności realizowania się w roli "Pani domu"? Może Pani potrzebuje realizować się też na gruncie zawodowym, ale obawia się trudności, np. tego, kto zostanie z dzieckiem itp.? Może mąż rzeczywiście czuje się przepracowany i zmęczony i dlatego łatwo go zirytować? A może to kwestia jego pobudliwego charakteru choleryka? Przyczyn może być wiele. Fakt, że zaczyna się Pani bać męża, jest niepokojący i może świadczyć, że wchodzi Pani w rolę ofiary, nad którą mąż czuje przewagę i się znęca. Taka sytuacja świadczy o patologii i jeżeli nie zaczniecie Państwo interweniować, koniec związku może być naprawdę przykry. Rzeczywiście w tej całej sytuacji najgorzej "obrywa po uszach" niczemu niewinne dziecko. Warto podjąć zmiany, chociażby ze względu na małego szkraba. Co może Pani zrobić w tej sytuacji? Po pierwsze, szczera i spokojna rozmowa z mężem o swoich potrzebach, uczuciach, o tym, jakie emocje wywołują w Pani jego konkretne zachowania. Niech Pani zapyta męża, czy on jest szczęśliwy w związku, czego oczekuje, czego pragnie, jaka ma wizję Waszego małżeństwa. Jeżeli mąż nie przejawi większego zainteresowania rozmową i chęcią zmiany czegokolwiek, proszę zastanowić się i próbować namówić męża do terapii małżeńskiej. Pod okiem psychologa będziecie mieli Państwo szansę przyjrzeć się Waszemu związkowi z nieco innej perspektywy, bliżej i dostrzec pewne rzeczy wyraźniej. Proszę nie bagatelizować swojego pogarszającego się samopoczucia. Proszę pamiętać, że szczęśliwa mama to też szczęśliwe dziecko. Zachęcam też z całego serca do przeczytania poniższych artykułów. Jest w nich wiele cennych uwag, które mogą służyć Pani pomocą. Jak stworzyć szczęśliwy związek? | parenting.pl Jak dbać o związek? | parenting.pl Pielęgnowanie związku | parenting.pl Kłótnia w związku | abcZdrowie.pl Jak się kłócić? | abcZdrowie.pl Pozdrawiam ciepło i życzę powodzenia
  3. Witam serdecznie! Kłótnie pojawiają się w każdym, nawet najbardziej szczęśliwym związku. Nie ma w nich nic złego, kiedy prowadzą do wspólnego porozumienia i konsensusu, który satysfakcjonuje obie strony w związku. Gorzej, jeżeli kłótnia przybiera postać agresji słownej, wyzwisk, krzyków i rękoczynów, które nie są niczym konstruktywnym. Żaden człowiek nie ma prawa naruszać godności drugiego człowieka w postaci bicia go czy znęcania się nad nim, tak werbalnego, jak i cielesnego. To nadużycie. Pani nie jest własnością męża i nie musi godzić się na jego upokarzające Panią zachowanie. Nic dziwnego, że czuje się Pani nierozumiana i nieszczęśliwa. Tym bardziej, że nie znajduje Pani też wsparcia w najbliższym otoczeniu, np. u teściowej. Być może Państwa związek przeżywa kryzys "pierwszego dziecka". Po narodzinach pierwszego szkraba bardzo wiele małżeństw nie radzi sobie z nowymi rolami i obowiązkami. Do tej pory była tylko ona i on - para. Wraz z pojawieniem się córeczki na świecie podjęliście Państwo nowe role - mamy i taty. Przestaliście być wyłącznie dla siebie. Żyjecie też dla Waszej pociechy. Być może mężowi trudno zaakceptować ten fakt? Pani poczucie bycia nieszczęśliwą nie wynikają z kłótni z mężem. Kłótnie to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Zapewne przyczyna konfliktów tkwi znacznie głębiej. Może czuje się Pani nieszczęśliwa z powodu, że mąż Pani nie ufa? Może to wynik poczucia bycia zagnaną tylko do "kuchni", konieczności realizowania się w roli "Pani domu"? Może Pani potrzebuje realizować się też na gruncie zawodowym, ale obawia się trudności, np. tego, kto zostanie z dzieckiem itp.? Może mąż rzeczywiście czuje się przepracowany i zmęczony i dlatego łatwo go zirytować? A może to kwestia jego pobudliwego charakteru choleryka? Przyczyn może być wiele. Fakt, że zaczyna się Pani bać męża, jest niepokojący i może świadczyć, że wchodzi Pani w rolę ofiary, nad którą mąż czuje przewagę i się znęca. Taka sytuacja świadczy o patologii i jeżeli nie zaczniecie Państwo interweniować, koniec związku może być naprawdę przykry. Rzeczywiście w tej całej sytuacji najgorzej "obrywa po uszach" niczemu niewinne dziecko. Warto podjąć zmiany, chociażby ze względu na małego szkraba. Co może Pani zrobić w tej sytuacji? Po pierwsze, szczera i spokojna rozmowa z mężem o swoich potrzebach, uczuciach, o tym, jakie emocje wywołują w Pani jego konkretne zachowania. Niech Pani zapyta męża, czy on jest szczęśliwy w związku, czego oczekuje, czego pragnie, jaka ma wizję Waszego małżeństwa. Jeżeli mąż nie przejawi większego zainteresowania rozmową i chęcią zmiany czegokolwiek, proszę zastanowić się i próbować namówić męża do terapii małżeńskiej. Pod okiem psychologa będziecie mieli Państwo szansę przyjrzeć się Waszemu związkowi z nieco innej perspektywy, bliżej i dostrzec pewne rzeczy wyraźniej. Proszę nie bagatelizować swojego pogarszającego się samopoczucia. Proszę pamiętać, że szczęśliwa mama to też szczęśliwe dziecko. Zachęcam też z całego serca do przeczytania poniższych artykułów. Jest w nich wiele cennych uwag, które mogą służyć Pani pomocą. Jak stworzyć szczęśliwy związek? | parenting.pl Jak dbać o związek? | parenting.pl Pielęgnowanie związku | parenting.pl Kłótnia w związku | abcZdrowie.pl Jak się kłócić? | abcZdrowie.pl Pozdrawiam ciepło i życzę powodzenia
  4. Życie po stracie dziecka jest bardzo trudne, niewyobrażalnie trudne. Każdy kolejny miesiąc przynosi ból, człowiek rozpamiętuje, co w tym czasie dziecko by robiło, co potrafiłoby już zrobić, gdyby żyło, gdyby było razem z nami... Takie myśli potęgują rozpacz, żal i poczucie niesprawiedliwości. "Dlaczego akurat nas to musiało spotkać? Czy to jakaś kara?" Nie można tak myśleć. Śmierć dziecka nie jest żadną karą, chociaż na pewno niejednej mamie i tacie tak się właśnie jawi. Osierocony rodzic ma wrażenie, że powoli sam obumiera i doznaje emocjonalnej rujnacji. Nic nie jest już takie samo. Z niczego nie potrafi się cieszyć. Zostało mu odebrane największe szczęście – jego własne dziecko. Śmierć dziecka jest jednakowo bolesna dla rodziców - niezależnie od wieku, w jakim umarła ich pociecha ani od przyczyny zgonu. Czy to jest wypadek samochodowy, czy poronienie, czy nieuleczalna choroba, AIDS czy nowotwór - nagłe przerwanie życia dziecka jawi się jako skrajne okrucieństwo, którego nie sposób objąć rozumem. Co by nie napisać o śmierci, smutku i cierpieniu ludzi po stracie bliskiej im osoby, i tak będzie to trywialne, płytkie i nie odda głębi tragedii. Jedno jest pewne – tego rodzaju bólu nie da się przeżyć w przyspieszonym tempie ani nie można go uniknąć.
  5. psycholog Kamila Krocz

    Depresja

    Witam serdecznie! Wydaje mi się, że sprawa jest bardziej zawiła, na jaką wygląda. Nie chcę, żeby wybrzmiało to, jak zarzut w jakimkolwiek kierunku, ale Państwa problem to nie jest wyłącznie trudna osobowość starszej siostry i jej depresja czy problemy w związku z jej nieradzeniem sobie z życiem. Owszem, depresja siostry wymaga leczenia psychiatrycznego - to jest fakt bezsporny. Ale główny problem to relacje rodzinne. Rozumiem, że ma Pani własną rodzinę, że dla Pani najważniejsze są teraz dzieci i ich dobro, ale unikanie kontaktu z siostrą nie pomaga ani jej, ani Pani. Wiem, że trudno zaakceptować Pani fakt, że Pani siostra nie akceptuje Pani młodszego synka, że ignorowała Pani ciążę. Zdaję sobie z tego sprawę. Mnie na Pani miejscu pewnie także byłoby z tego powodu smutno. Ale brak kontaktu z siostrą przez rok pogłębia tylko przepaść emocjonalną między Wami. Jestem po prostu zwolenniczką rozmów i wyjaśniania sobie wszelkich niejasności niż zacietrzewiania się w swoim bólu, gniewie i poczuciu krzywdy. Niech Pani też postara się zrozumieć położenie własnej siostry. Ona nawet z racji własnej choroby (depresji) nie jest w stanie do końca racjonalnie podejść do sytuacji i na trzeźwo przeanalizować tego, co się stało. Jej towarzyszy przygnębienie, smutek, pesymistyczne nastawianie do świata, żal, poczucie skrzywdzenia i niesprawiedliwości, poczucie beznadziei, bezsensu, samotności... Na pewno w zestawieniu z młodszą siostrą jej bilans wychodzi na minus. Chociaż to może nieprawda, bo jest młodą kobietą, przed którą życie stoi otworem. Ale ona z racji zaburzeń depresyjnych tego nie rozumie i nie potrafi na dzień dzisiejszy docenić. Zdaję sobie sprawę, że Wy jako rodzina na pewno wszyscy przeżywacie stan, w jakim znajduje się starsza siostra. Wydaje mi się, że między Paniami-siostrami pozostają pewne niewypowiedziane kwestie, jakieś wzajemnie chowane urazy, które chce się skryć, ale które i tak kiedyś wyjdą i które Paniom nie służą. I Pani czuje się wykończona całą tą sytuacją psychicznie i Pani siostra także, co dodatkowo niekorzystnie wpływa na jej stan. Nie chcę wpędzać Pani w jakieś poczucie winy - nie o to mi chodzi. Raczej zależy mi na tym, żeby Pani zrozumiała, że w Państwa rodzinie problem nie tylko tkwi w "trudnej starszej siostrze", z której może nawet nieświadomie reszta rodziny robi kozła ofiarnego, ale problem jest szerszy i generalnie dotyczy relacji rodzinnych. Obecnie chyba głównie obciążona chorobą siostry jest Pani mama. To ona dźwiga główny ciężar w związku z depresją Pani siostry. Ja wszystko rozumiem - smutek i zmartwienie matki, Pani argumenty, troskę o własną rodzinę i żal do siostry, ale też staram się zrozumieć Pani siostrę. Ja wiem, że może Pani ją trochę obwiniać za to, jak jest. Że zamiast pomóc Pani jako ciocia Pani maluchów, zamiast liczyć też na wsparcie babci (Pani mamy), Pani matka zajmuje się starszą siostrą, która ma jakieś "dziwne kaprysy". Może to tak wyglądać z Pani perspektywy - nawet jeżeli tak Pani to widzi i tak wygląda to z Pani perspektywy, to naturalna ludzka reakcja i złość. I nie ma co się wypierać. Najgorzej udawać przed samym sobą i innymi, że czuje się coś innego niż się w rzeczywistości czuje. Co ja bym mogła Państwu doradzić? Pomysł z psychologiem dla mamy jest dobry. Ja jednak nie sprowadzałbym kontaktów mamy z psychologiem do roli "łącznika" z siostrą. Raczej zachęcałabym do tego, by obie Panie - i Pani mama, i Pani siostra - razem skorzystały ze wsparcia psychologicznego. Może wówczas łatwiej byłoby Pani siostrze podjąć decyzję o kontynuowaniu leczenia. Wiem, że Pani siostra może być zła i obwiniać innych za swoje położenie, w tym psychologa, ale wydaje mi się, że źródłem jej problemów jest znajomość z nieodpowiednim mężczyzną. Zresztą sześciokrotne widzenie się z facetem w ciągu roku czy półtora roku jest kiepską rekomendacją dla trwałości relacji - przepraszam za taką uwagę, ale niestety to prawda. Oprócz konsultacji psychologicznej zachęcam Panią do rozmowy z siostrą. Wiem, że to dla Pani trudne, ale wydaje mi się, że szczera rozmowa między Wami, bez świadków, rodziców, tylko Panie, mogłaby być kluczowym momentem. Może Pani przekonałaby siostrę do skorzystania ze wsparcia psychologa? Miałyby Panie szansę wszystko sobie wyjaśnić, powiedzieć, co czują, o swoich złych i dobrych emocjach, co je w Paniach wywołało. Proszę to przemyśleć. Pozdrawiam ciepło
  6. psycholog Kamila Krocz

    Depresja

    Witam serdecznie! Sytuacja jest rzeczywiście poważna. Wydaje mi się, że Pani starsza siostra wymarzyła sobie w głowie związek, którego tak naprawdę nie było. Wymyśliła sobie w głowie scenariusz na życie, który niestety się nie ziścił, stąd taka, a nie inna reakcja. Być może Pani starsza siostra czuła się nawet trochę zazdrosna, patrząc na szczęście młodszej siostry, której się udało, która ma dwoje wspaniałych maluchów. Stąd np. niechęć do młodszego siostrzeńca. Rozumiem, że Pani siostra może ma trudną osobowość, może jej samej przed sobą trudno przyznać się do porażki. Szkoda, że przerwała spotkania z psychologiem. Myślę, że najlepszym rozwiązaniem byłoby radykalne ucięcie kontaktu z mężczyzną, z którym Pani siostra chciała ułożyć sobie życie. Nie znam szczegółów ich relacji, rozumiem, że ten mężczyzna jej niczego nie obiecywał, że być może to bardziej Pani siostrze zależy na tych kontaktach niż jemu. Zresztą widać wyraźnie, że on nie chce zaangażowania - nie dzwoni, nie przejawia zainteresowania relacją, związał się z inną kobietą, z jeszcze inną ma dziecko. Myślę, że ten związek byłby dla Pani siostry trudny, wymagający, a możliwe, że nawet toksyczny. Rozumiem, że sytuacja jest trudna. Pani siostra jest agresywna, pełna złości, gniewu, czuje się oszukana i zdradzona, a do tego ucieka w autoagresję. Rozumiem też motywację rodziny i determinację. Proszę jednak pamiętać, że to, co ludzie powiedzą i kariera zawodowa siostry jest mniej ważna niż jej zdrowie. Nie zmusicie jej Państwo do leczenia, jeżeli sama tego nie będzie chciała. Proszę jednak być dalekim od moralizowania, doradzania, wypominania błędów itp. Ona potrzebuje teraz tylko wsparcia, poczucia bycia kochaną bez względu na fakt, co robi, czy pracuje, czy nie, czy ma rodzinę i dzieci, czy nie ma. Nie chce porównań z młodszą siostrą. Być może tylko potrzebuje bliskości, wysłuchania, potrzymania za rękę, pomilczenia. Proszę spróbować towarzyszyć jej w cierpieniu. Na pewno to sytuacja ciężka dla całej rodziny. Ale jeżeli Pani siostra zobaczy wsparcie ze strony rodziców, mamy, siostry, może doceni, że Wy też chcecie jej dobra, że zależy Wam na jej szczęściu, bez względu na to, czy będzie z kimś, czy będzie sama. Zaburzenia nastroju, jakie są udziałem Pani siostry, na pewno wymagają konsultacji psychiatrycznej. Mogą Państwo delikatnie zasugerować jej skorzystanie z pomocy wcześniejszego psychologa, z pomocy którego korzystała. Proszę jednak pamiętać, by być delikatnym i nie naciskać zbytnio. Tutaj przyda się dużo empatii i rozwagi. Pozdrawiam i życzę powodzenia
  7. Nie ma Pani sobie nic do zarzucenia. Trudno, żeby z chorobą i z chorym dzieckiem, a do tego z mnóstwem obowiązków na głowie być dyspozycyjną i przesiadywać u mamy w szpitalu 24 godziny na dobę. Ja bardzo dobrze zdaję sobie sprawę z rangi argumentów obu stron - i Pani, i Pani mamy, ale musi Pani przede wszystkim dbać o własną rodzinę. Zdrowy egoizm nie zaszkodzi. Mam nadzieję, że Pani mama doceni Pani starania, Pani pomoc i że Wasze relacje się w końcu unormują. Pozdrawiam i życzę powrotu do zdrowia dla Pani i córeczki
  8. Witam serdecznie! Chciałam nawiązać do wcześniejszej wypowiedzi. Bardzo wiele ludzi myśli i wierzy w to niezbicie, że przyjmując leki psychotropowe pomoże sobie i szybko zapomni o wszystkich swoich problemach. Niestety, farmakoterapia, jak słusznie Pani zauważyła, blokuje, tj. zagłusza objawy chorobowe, ale ich nie niweluje. Farmakoterapia nie znosi przyczyn kłopotów, jakie ludzie prezentują! Dopiero psychoterapia pozwala dotrzeć do źródeł problemów, przepracować je i konstruktywniej radzić sobie w życiu. Dlatego najlepiej stosować połączenie psychoterapia + farmakoterapia. Obecnie, medycyna oferuje wiele środków (antydepresantów, neuroleptyków, leków przeciwlękowych), które mają mały potencjał uzależniający. Chodzi tylko o to, by dobrać indywidualnie do każdego pacjenta odpowiednie leki i dostosować ich dawki. Polacy zbyt mocno wierzą, że łykając kolejną tabletkę, rozwiążą wszystkie swoje problemy. Czasami trzeba dać sobie właśnie czas na wypłakanie, pomilczenie, wygadanie, przeżycie do końca różnych trudności życiowych typu: problemy zawodowe, kryzysy małżeńskie, traumy poronienia, kłótnie z przyjaciółką, nieporozumienia rodzinne, problemy wychowawcze itp. To żaden wstyd skorzystać z pomocy psychologicznej. Nie każdy od razu potrzebuje psychoterapii długoterminowej. Niekiedy wystarczy jednorazowa konsultacja i człowiek zaczyna lepiej rozumieć siebie, motywy sowich zachowań, własne emocje itp. Trzeba dać sobie szansę i umieć skorzystać z pomocy, którą oferują inni. Pozdrawiam
  9. Witam Panią serdecznie! Długie oczekiwanie z utęsknieniem na dziecko może wywoływać u kobiety paradoksalne zachowania. Wydawałoby się, że skoro w końcu udało się zajść w ciążę, kobieta powinna skakać pod sufit, a z jej twarzy nie powinien schodzić uśmiech. Czasem jest jednak zupełnie odwrotnie. Długo oczekiwana ciąża, zamiast cieszyć, staje się potencjalnym źródłem zmartwień. Większość emocji u kobiety można uzasadnić burzą hormonalną, jaką przeżywa w ciąży. Pojawiają się emocje, z którymi wcześniej kobieta nie musiała sobie radzić ani ich rozumieć, bo po prostu ich nie doświadczała. Od momentu poczęcia maluszka wszystko się powoli zmienia – hierarchia celów, priorytety, stosunek do partnera i siebie. Raz kobieta cieszy się z faktu, że jest w ciąży, tryska energią i entuzjazmem, by zaraz siąść i płakać bez powodu. Zachowuje się co najmniej dziwnie – nie posiada się z radości na wieść o zajściu w ciążę i jednocześnie boi się porodu albo ma pretensję do partnera o ciążę. To są zupełnie naturalne reakcje kobiet w ciąży, którymi nie warto się przejmować. Kobieta w ciąży jest rozdrażniona, niepewna, pełna sprzecznych myśli i ambiwalentnych emocji. Huśtawka nastrojów ciężarnej wynika przecież z osłabienia – organizm kobiety pracuje teraz za dwoje. W trzecim trymestrze nasila się lęk przed porodem i strach przed tym, czy dziecko urodzi się zdrowe. Nasilają się też takie dolegliwości, jak: trudności w oddychaniu i poruszaniu się, opuchnięte nogi, ból kręgosłupa, zgaga, kumulacja wody w organizmie, parcie na pęcherz. Z jednej strony, kobieta czuje się niekomfortowo i chciałaby już urodzić, ale z drugiej strony boi się i chciałaby oddalić wizję porodu. Kobieta może stać się jeszcze bardziej humorzasta, a nawet przejawiać stany depresyjne, stąd konieczne jest zrozumienie najbliższych dla ciążowych emocji oraz towarzyszenie jej w chwilach niepokoju i oczekiwaniu na narodziny maluszka. Pani obniżony nastrój może wynikać właśnie ze strachu przed porodem. Z każdym dniem, który przybliża ciężarną do tego niesamowitego wydarzenia, ma się coraz więcej pytań i obaw. Jak to będzie wyglądało? Czy dam radę? Czy wytrzymam? To zupełnie normalne. Kiedy jednak odczuwa Pani, że obniżenie nastroju znacznie destabilizuje Pani codzienne funkcjonowanie, nie potrafi się Pani z niczego cieszyć, nie chce się Pani wstać z łóżka, zaniedbuje Pani siebie, staje się bardziej poirytowana, a nawet towarzyszą Pani myśli samobójcze czy bezustanny pesymizm, wówczas warto byłoby skonsultować się z psychologiem albo przynajmniej powiedzieć o swoich dolegliwościach własnemu lekarzowi prowadzącemu ciążę. Rozumiem Pani obawy co do faktu, że po porodzie Pani złe samopoczucie może przedłużyć się w postaci depresji poporodowej. To jednak nie musi być przesądzone. Większość mam cierpi raczej na baby blues - to nie jest zaburzenie, a naturalny syndrom w związku z przemęczeniem porodem. Więcej na temat depresji poporodowej może przeczytać Pani pod poniższym linkiem: Objawy depresji poporodowej | parenting.pl. Mimo iż poród zalicza się do tzw. czynników astenizujących, które mogą wpływać na rozwój zaburzeń psychicznych (np. depresji) u kobiet, to jednak narodziny dziecka częściej stają się przełomowym wydarzeniem, które daje siły do walki i mnóstwo wszczęcia. Życzę szczęśliwego rozwiązania i dużo optymizmu
  10. Witam serdecznie! Zdaję sobie sprawę, jak bardzo jest Pani ciężko - praca, dom, opieka nad autystycznym dzieckiem, wymagające ciągłej uwagi niemowlę plus do tego wszystkiego problemy własnej matki. Sytuacja nie jest jednak beznadzieja, dopóki Pani mama przebywa w szpitalu. Tam ma zapewnioną opiekę i nawet kiedy chciałaby się targnąć na swoje życie, plan jest trudniejszy do realizacji. Zatem najważniejsze, by mama pozostała w szpitalu jak najdłużej. Rozumiem argumenty Pani mamy. Późna dorosłość to czas, kiedy człowiek dokonuje bilansów w swoim życiu, zastanawia się nad jego sensem. Często ludzie starsi mają poczucie nieprzydatności. Przykro im, że pozostali sami (szczególnie, kiedy partner umarł albo są po rozwodzie), że dzieci są daleko i że mimo ich telefonów czy odwiedzin i tak pozostaje się z uczuciem pustki w środku. Proszę się wczuć w jej sytuację i postarać się ją zrozumieć. Z drugiej strony, ma Pani rację, świętą rację. Nie można żyć życiem rodziców i rodzice nie mają prawa wystosowywać argumentów typu: "Starszymi rodzicami trzeba się zająć", gdyż jest to rodzaj szantażu emocjonalnego. Owszem, dzieci powinny (przynajmniej z ludzkiej przyzwoitości) zainteresować się stanem zdrowia rodziców, pomóc, kiedy potrzeba, ale ich troska i miłość nie może być nadużywana, bo dzieci nie wychowuje się dla siebie. Pani mama powinna to zrozumieć. Z racji jednak, że cierpi na "choroby duszy" pewnie trudniej zaakceptować jej fakt, że jest sama. Zaburzenia psychiczne podpowiadają jej najmniej konstruktywne rozwiązania, stąd nieprzemyślane decyzje, rozwód z mężem, unikanie przyjaciół. Musi Pani pamiętać, że przypinając mamę do swojego szczęścia, tego szczęścia może zabraknąć w całej tej "układance" dla każdego. Poza tym, nie może brać Pani odpowiedzialności za życie i decyzje matki. Może jej Pani towarzyszyć, doradzać, zapewnić o miłości, o tym, że mama jest dla Pani ważna, że jest świetną babcią dla wnuków itp. Ale nie może Pani dać się wpędzić w poczucie winy. To częsty mechanizm stosowany przez rodziców w kierunku własnych, nawet dorosłych dzieci. W języku psychologicznym nazywa się to "wiązaniem" albo "delegowaniem do pełnienia określonej roli". Pani mama chce Panią obsadzić w roli odpowiedzialnej za jej los. To są patologiczne mechanizmy, które nie służą ani Pani mamie, no i przede wszystkim psychicznie i fizycznie obciążają Panią. Dlatego proszę nie dać się złapać w pułapkę "zagrywek" mamy, zakomunikować mamie, że musi dorosnąć, że Panie nie mogą się zamieniać rolami - Pani nie może matkować własnej matce. Jeżeli mama będzie nalegała na wyjście ze szpitala, proszę może spróbować porozmawiać z personelem medycznym (odwołać się do ich autorytetu), by przekonali Pani mamę na kontynuację leczenia w szpitalu. Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia
  11. Strata kogoś bliskiego to traumatyczne przeżycie i niewyobrażalna tragedia. Człowiek zwykle nie jest przygotowany na wieczną rozłąkę, a już żałoba po dziecku zdaje się być pogwałceniem praw natury. Przecież to dzieci powinny żegnać się ze swoimi rodzicami, a nie odwrotnie. Osieroceni rodzice bezustannie pytają: „Dlaczego nas to spotkało?”. Czują się sparaliżowani, a bliscy często nie potrafią pomóc. Dlaczego śmierć dziecka tak bardzo boli? Dlatego że rodzice mają tendencje do identyfikowania się z własnymi dziećmi. Nie tylko własna pociecha jest podobna w zakresie aparycji czy repertuaru zachowań, ale jest osobą, za którą dorosły bierze odpowiedzialność, wychowuje, chroni, kształci, pielęgnuje. Zazwyczaj rodzice planują przyszłość dziecka, wyobrażają sobie, kim będzie, jaką stworzy rodzinę, mają aspiracje i ambicje względem własnego szkraba. Śmierć dziecka rujnuje wszystkie marzenia dotyczące przyszłości oraz ograbia z energii, radości i entuzjazmu, jakie maluch wnosiłby do domu rodzinnego. W większości przypadków par, które przeżyły śmierć dziecka, niestety pojawiają się problemy małżeńskie. Właśnie wtedy, kiedy członkowie rodziny najbardziej potrzebują wsparcia i wzajemnego zrozumienia, w ich życiu rodzinnym pojawia się najwięcej dysharmonii. Małżonkowie zaczynają się unikać. Sytuacja jest tym trudniejsza, gdyż w społecznej percepcji żałoba to rodzaj kary i piętna. Proszę dać sobie czas na wypłakanie łez. Żałoba po dziecku trwa bardzo długo, nie da się tego przyspieszyć. To smutek nie do opisania, z którego tylko Pani najlepiej sobie zdaje sprawę. Kiedy czuje Pani, że sama sobie nie poradzi, a najbliżsi nie potrafią Pani wesprzeć w trudnych chwilach, proszę pomyśleć o psychoterapii, która pomogłaby Pani przetrwać ten kryzys. Przesyłam ogromne wyrazy współczucia i życzę motywacji do życia... dla Zuzi i dla siebie...
  12. Witam Panią serdecznie! Proszę nie bagatelizować swojego obniżonego samopoczucia. Nie sądzę, żeby objawy, o których Pani wspomniała, sugerowały na schizofrenię. Brak radości życia, pesymizm, "ociężałość", brak zadowolenia z siebie, niskie poczucie własnej wartości, brak energii i woli działania, spadek motywacji i zainteresowań, poczucie zmęczenia - te wszystkie objawy wkomponowują się w obraz zaburzeń depresyjnych. Tym bardziej niepokoi mnie fakt, że obniżone samopoczucie trwa u Pani już około dwóch miesięcy. Do postawienia diagnozy epizodu depresyjnego wystarczy, by zły nastrój utrzymywał się nie krócej niż 2 tygodnie. W Pani przypadku trzeba byłoby się zastanowić, co mogło spowodować tak znaczne obniżenie samopoczucia - stresująca praca, nadmiar obowiązków, kryzysy w życiu prywatnym, a może faktycznie zaburzenia hormonalne? Może Pani problemy emocjonalne mają podłoże biologiczne, a nie psychologiczne? Oczywiście, dobrze by było, gdyby mogła porozmawiać Pani z kimś o swoich problemach, np. z przyjaciółką, mamą, partnerem... Jeżeli nie ma Pani takiej możliwości, zawsze może Pani pisać na forum - postaram się odpisać. Osobiście, radziłabym zastanowić się nad opcją skorzystania ze specjalistycznego wsparcia, np. udając się na wizytę do psychologa w najbliższej poradni zdrowia psychicznego. Autogiagnoza może być nietrafna, dlatego lepiej powierzyć się w kompetentne ręce. Nie zaszkodzi też, by profilaktycznie zrobiła sobie Pani podstawowe wyniki badań. Trzeba monitorować kondycję swojego zdrowia fizycznego, gdyż ciało bardzo mocno oddziałuje na psychikę. Pozdrawiam i życzę pogody ducha
×
×
  • Dodaj nową pozycję...