Skocz do zawartości
Forum

Zrozpaczona mama Zuzi

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Piaseczno

Osiągnięcia Zrozpaczona mama Zuzi

0

Reputacja

  1. psycholog Kamila KroczTwój mały Aniołek patrzy na Ciebie z góry i chce z pewnością, żeby mamusia była szczęśliwa. Zrozpaczona mamo Zuzi, daj sobie czas na przeżycie żałoby. Nie udawaj twardej - nie musisz. Płacz, kiedy chcesz płakać, krzycz, kiedy czujesz, że tego potrzebujesz, rozmawiaj z mężem, przyjaciółką, jeśli rozmowa przynosi Ci ulgę. Strata dziecka boli bardzo długo i ma prawo boleć, bo to tak, jakby umarła część Ciebie. Życzę wytrwałości i zapalam świeczkę dla Twojego Aniołka... Dziękuję Pani Psycholog
  2. Właśnie dzisiaj mija długich 7 msc. od momentu kiedy straciłam swój skarb tak długo oczekiwany. Nie potrafię się otrząsnąć, udaję twardą w domu w pracy w śród znajomych, ale właśnie w takich momentach jak te, kiedy jest noc kiedy wszyscy śpią kiedy mnie nikt nie widzi- chce mi się wyć, a potok łez płynie po policzkach i tak jest co dziennie. Tak bardzo tęsknię za Zuzią tak bardzo chciałam mieć dziecko, marzyłam o tym ponad 7 lat, kiedy zobaczyłam 2 kreski - to był cud, kiedy ciąża przebiegała książkowo dziękowałam Bogu, kiedy szłam rodzić byłam najszczęśliwszą osobą na ziemi, kiedy po cc usłyszałam przykro nam.....mój świat się zawalił , zaczęłam szukać sensu w życiu, w śmierci i nie wiem co i czym sobie zasłużyłam Bogu, ale na pewno wiem że doświadczył mnie na całe życie, ale co to za życie..., bez planów na następny dzień( bo boję się planować), bez pomysłu na przyszłość, w ciągłym lęku o to co przyniesie przyszłość. Została mi tęsknota ból i wielka miłość do mojego Aniołka Zuzi, oraz nadzieja że kiedyś, w bliższej lub dalszej przyszłości,się spotkamy i będziemy mogły się mocno przytulić. Najjaśniejsze światełka dla Wszystkich Aniołków i dużo siły dla rodziców Aniołków ['][']['][']
  3. Właśnie dzisiaj mija długich 7 msc. od momentu kiedy straciłam swój skarb tak długo oczekiwany. Nie potrafię się otrząsnąć, udaję twardą w domu w pracy w śród znajomych, ale właśnie w takich momentach jak te, kiedy jest noc kiedy wszyscy śpią kiedy mnie nikt nie widzi- chce mi się wyć, a potok łez płynie po policzkach i tak jest co dziennie. Tak bardzo tęsknię za Zuzią tak bardzo chciałam mieć dziecko, marzyłam o tym ponad 7 lat, kiedy zobaczyłam 2 kreski - to był cud, kiedy ciąża przebiegała książkowo dziękowałam Bogu, kiedy szłam rodzić byłam najszczęśliwszą osobą na ziemi, kiedy po cc usłyszałam przykro nam.....mój świat się zawalił , zaczęłam szukać sensu w życiu, w śmierci i nie wiem co i czym sobie zasłużyłam Bogu, ale na pewno wiem że doświadczył mnie na całe życie, ale co to za życie..., bez planów na następny dzień( bo boję się planować), bez pomysłu na przyszłość, w ciągłym lęku o to co przyniesie przyszłość. Została mi tęsknota ból i wielka miłość do mojego Aniołka Zuzi, oraz nadzieja że kiedyś, w bliższej lub dalszej przyszłości,się spotkamy i będziemy mogły się mocno przytulić. Najjaśniejsze światełka dla Wszystkich Aniołków i dużo siły dla rodziców Aniołków [']['][']['] Sylwia mama Aniołka Zuzi 38tc. 12.10.2011 (*) Zuzia Borowska | Zapal świeczkę...
  4. Równo 4 miesiące temu, o tej godzinie badana byłam przez położną, wszystko było bardzo dobrze, nie mogłam usnąć bo nie mogłam doczekać się spotkania z Tobą Zuziu, za kilka godzin bo o 9 miałyśmy się spotkać. Bóg wybrał nam inny czas, zobaczyłam Cię o 6,32, zobaczyłam ale głosu nie usłyszałam. Niestety....Boże dlaczego . Zuziu tak bardzo Cię kocham
  5. Zrozpaczona mama ZuziZrozpaczona mama ZuziZrozpaczona mama ZuziDziękujęZuzia Borowska | Zapal świeczkę... to dla Ciebie kochanie i o Tobie. Tęsknię bardzo bardzo mocno Muszę Wam to opowiedzieć. Byliśmy dzisiaj jak codziennie u Zuzi, paliliśmy światełka rozmawialiśmy i w penym momencie oboje stanęliśmy jak wryci . Alejkę dalej ttj grób dalej na przeciwko nas stał lis, przygladał się nam bardzo uważnie, ja nawet się przestraszyłam bo od razu przyszła mi do głowy wścieklizna, ale kiedy wymieniliśmy się spojrzeniami on się spokojnie odwrócił i odszedł. śledziłam go wzrokiem a on jeszcze 2 razy stanął popatrzył i zniknął między pomnikami. Wiem że rozum mówi - jest zimno zwierzęta szukają pożywienia, ale jest to dla mnie ogromny szok bo cmentarz w Piasecnie jest prz szybkiej trasie i bardzo daleko od lasu. Wiecie, jako aniołkowe mamy o czym pomyślałam ....właśnie,,,,, o tym ,że to moja Zuzia w jakiś sposób daje nam znaki. Boże jak ja za Nią tęsknię. Boże daj nam siłę.'Kocham Cię Skarbie Sylwia mama Aniołka Zuzi 38tc. 12.10.2011 (*) Zuzia Borowska | Zapal świeczkę... Ja też wierzę. Moja Zuzia przed swoimi narodzinami wysyłała mi znaki ze zwierzętami. tydzień przed porodem wpadł do mnie na balkon biały mały gołąb a mieszkam na 2 piętrze, dałam mu pić posiedział trochę i odleciał. Natomiast dzień wcześniej przed tym pechowym zdarzeniem, siedziałam w pokoju i nagle jakiś duży ptak nie wiem czy kruk czy wrona uderzył w moje okno. myślałam że się zabił huk był straszny, jak wyjrzałam po ptaku nie było śladu. Wczoraj ten lis, a dzisiaj przyjechałam do swojego maleństwa i okazało się że jakaś menda społeczna ukradła wszystkie wkłady ze świeczek. Jak można ukraść cokolwiek a zwłaszcza z grobu dziecka. Nie jestem podła i jeśli wziął to jakiś bezdomny aby się ogrzć czy w jakimś celu niech mu na zdrowie pójdzie, ale jeśli ktoś je ukradł w celach zarobkowych aby przetopić itd.. to mam nadzieję ze mu łapy uschną i nic nie zarobi. A tak a pro po to czy macie sposób na to aby takie wkłady nie były użyteczne. Myślałam o tym aby je markerem wymazać Światełka dla Ciebie Zuziu ["]i wszystkich Aniołków. Sylwia mama Aniołka Zuzi 38tc. 12.10.2011 (*) Zuzia Borowska | Zapal świeczkę...
  6. Zrozpaczona mama ZuziZrozpaczona mama ZuziDziękujęZuzia Borowska | Zapal świeczkę... to dla Ciebie kochanie i o Tobie. Tęsknię bardzo bardzo mocno Muszę Wam to opowiedzieć. Byliśmy dzisiaj jak codziennie u Zuzi, paliliśmy światełka rozmawialiśmy i w penym momencie oboje stanęliśmy jak wryci . Alejkę dalej ttj grób dalej na przeciwko nas stał lis, przygladał się nam bardzo uważnie, ja nawet się przestraszyłam bo od razu przyszła mi do głowy wścieklizna, ale kiedy wymieniliśmy się spojrzeniami on się spokojnie odwrócił i odszedł. śledziłam go wzrokiem a on jeszcze 2 razy stanął popatrzył i zniknął między pomnikami. Wiem że rozum mówi - jest zimno zwierzęta szukają pożywienia, ale jest to dla mnie ogromny szok bo cmentarz w Piasecnie jest prz szybkiej trasie i bardzo daleko od lasu. Wiecie, jako aniołkowe mamy o czym pomyślałam ....właśnie,,,,, o tym ,że to moja Zuzia w jakiś sposób daje nam znaki. Boże jak ja za Nią tęsknię. Boże daj nam siłę.'Kocham Cię Skarbie Sylwia mama Aniołka Zuzi 38tc. 12.10.2011 (*) Zuzia Borowska | Zapal świeczkę...
  7. Zrozpaczona mama ZuziDziękuję Zuzia Borowska | Zapal świeczkę... to dla Ciebie kochanie i o Tobie. Tęsknię bardzo bardzo mocno
  8. Dzisiaj minął 3 miesiąc odkąd mój Aniołek mnie opuścił Przytulam Cię mocno Córciu i modlę się za Ciebie kochanie. Jak bardzo tęsknie to pewnie wiesz.
  9. 12 stycznia zbliża się wielkimi krokami i kolejny miesiąc w rozpaczy żalu i tęsknocie. Jakie to życie jest trudne. :(
  10. Dzisiaj mija mija miesiąc od od dnia kiedy poszłam do szpitala aby urodzić swoją kruszynkę a a godz 6.32 12 listopada minie miesiąc kiedy usłyszałam że Ona nie żyje. Opadły emocje a w naszym sercu pozostał ból i rozpacz a także ogromna tęsknota. Dopiero teraz po szoku dociera do nas o tak naprawdę się stało, codziennie jesteśmy na cmentarzu i zawsze wychodzimy zapłakani, tak to wszystko boli. Codziennie zastanawiam się jakby Zuzia teraz wyglądała, jakby się uśmiechała. Dopada mnie jakaś deprecha, bo nie chce mi się kłaść spać a rano wstawać. Ciągle zadaję sobie pytanie Boże dlaczego i czekam na wyniki badań. Jakie to wszystko jest ciężkie trudne i niezrozumiałe. Moje serce pękło na 1000 kawałków
  11. MoniQpierwsza ciąża 3 miesiące starań niestety poroniłam w 6 tyg miesiąc przerwy i kolejne starania i w 3 cyklu się udało Więc w sumie 7 miesiecy starań i czekamy na synka w lipcu Ale ja Wam zazdroszczę, ja starałam się o dzidzię ponad rok, a teraz w 9 miesiacu w dniu swoich urodzin zmarała a cała ciąża przebiegała ksiązkowo, nic nia to nie wskazywało miałam planowane cc aby moją małą Zuzie uchronić przed tą ciężką drogą. A teraz płaczę a ból rozerwał mi serce. Uważaj na siebie i jak cie coś zaniepokoi to nie lekceważ niczego. Ja żyłam przez te 9 miesięcy w przekonaniu ze dzisiejsza medycyna i aparaty stosowane w diagnostykach sa niezawodne, ale prawda jest taka że Bóg daje życie a lekarz leczy. Te słowa usłyszałam od swojej prowadzącej ciąże lekaez, a przyczyna smierci mojego Aniołka jeszcze nie jest znana i być może nigdy sie nie dowiemy. dzisiaj miną tydzień od śmierci
  12. 11 października. Od 2 dni jest u mnie mama, nie możemy się dogadać, czepiam się bezpodstawnie wszystkich o wszystko a mamie dokuczam najbardziej (dzisiaj 20.10.2011r, jest mi z tego powodu bardzo wstyd i ogarnia mnie żal). Wczesnym popołudniem godz. ok. 13-14 kończę ostatnie przygotowania, przed pójściem do szpitala, ponieważ jutro ma nadejść sądny dzień spotkam się ze swoją Córeczką, 9 miesięcy wyczekiwaną. Wydaje mi się, że wszystko jest przygotowane na ostatni guzik, zaplanowane cesarskie cięcie, wpis na oddział o godz 18. Uprane firanki spakowana wyprawka, tylko jakieś dziwne nerwy mną targają, mama na mnie wrzeszczy ja na mamę, Grzegorz przyjechał z pracy jakiś podenerwowany leży na łóżku i nic się nie odzywa, Agnieszka, siostra Grześka lata z aparatem i robi mi pamiątkowe zdjęcia w ostatnim dniu mojej ciąży, a ja mam serdecznie dosyć całej tej atmosfery, Jestem zmęczona i chcę iść do szpitala!!!!! Godz 17 pojechaliśmy na chwilę do rodziców Grzeska i zaraz później do szpitala. Trafiliśmy na nagranie odcina „na dobre i na złe”. Na miejscu czekała na mnie już moja lekarz pani Agnieszka, zrobiono mi KTG i zapisano na oddział. Z uśmiechniętą buzią zajełam pokój nr. 20 rodzinka siedziała ze mną do godz ok. 21. Ale atmosfera nadal była jakaś napięta, w końcu pojechali. Przyszedł do mnie anestezjolog, zrobił wywiad przekazał inf co mnie jutro czeka, następnie przyszła do mnie położna wysłuchała tętno dziecka podłączyła mnie pod KTG, pojawiły mi się jakieś dziwne skurcze jakby parcie na odbyt, zostałam przebadana przez położną nie było rozwarcia, wszystko było Oki. Dostałam jakąś tabletkę i syrop ( i to muszę wyjaśnić co to było) z komentarzem: „ aby pani dotrwała nam jutro do godz 9.15 do CC” – poszłam spać Czułam się jakoś nerwowo dziwnie słyszałam wszystko nie mogłam spać chrapałam, krepowałam się dziewcząt które spały razem ze mną, obok była sala porodowa i całą noc kobiety rodziły – nie dało się spać. 12 października Obudziłam się o 5.36, dziewczyna obok zaczęła rodzić, napisałam sms do mamy, że wszystko Oki, podłączono mnie do ktg, położna nie mogła znaleźć tętna dziecka, wstałam aby pochodzić, z myślą że moje maleństwo porostu śpi. Dochodziła godz 6.00 połóżna przyniosła kolejny aparat, a mnie niesamowicie bolał brzuch, był taki ciężki jakby miał mi pęknąć ciągnęło go do dołu, odrzucałam od siebie co najgorsze. Parę min p 6 podłączono mnie do następnego aparatu KTG, przybiegł lekarz dyżurny i zadzwoniono do mojej lekarz prowadzącej, w między czasie mnie zacewnikowano i przywieziono na sale operacyjną. Tętna nadal nie mogli znaleźć, szybko przygotowali mnie do operacji i ok. 6.20 zaczęli ciąć. O 6.32 sprawdził się najstraszliwszy scenariusz ułyszałam że moje dziecko, moja ZUZIA nie żyje, nie usłyszałam jej płaczu, pierwszego krzyku ani westchnienia. Przewieziono mnie na sale pooperacyjną, był przy mnie Grzesiek i zaraz później mama, nie było przy mnie tej jedynej najbardziej wyczekiwanej istotki. Koszmar nie mogłam w to uwierzyć, do tej pory liczę na to ze usłyszę jej płacz głosik zobaczę jej uśmiech. Zaczęły się długie godziny rozpaczy, przewieziono mnie na ginekologię dano osobną salę, przywieziono nam ZUZIĘ, nie mogłam jej nawet przytulić nie mogłam wstać i nawet usiąść, przyszedł ksiądz, pomodliliśmy się za spokój duszyczki, potem lekarz z zapytaniem o sekcje zgodziliśmy się. Za jakiś czas przyszły panie aby JĄ zabrać podały mi ją na chwilę mogłam jej przesłać buziaczka i dotknąć a moje serce pękło na pół. Kolejne dni były tylko wyczekiwaniem na powrót do domu. Bałam się tego bardzo, nie wiedziałam jak zareaguję na łóżeczko i całą resztę przygotowaną dla Zuzi, powinnam Ją wnieś do mieszkania a ja przyniosłam ogromną pustkę w sercu. 17 października Od rana zaczęliśmy załatwiać pochówek dla naszej KOCHANEJ CÓRECZKI. Pojechaliśmy do babci Zuzi i tam zostałam zaatakowana słowami „ jak nam pozwolisz pochować Swoje dziecko w naszym grobie”. Okazało się że próbowali załatwić pogrzeb Zuzi poza moimi plecami na cmentarzu gdzie mieli swój rodzinny grób. Wymyślili sobie że w ciągu tych kilku dni wymurują katakumbe i tam złożą ciałko mojego dziecka. W mokrym zimnym cemencie a później sami zostaną tam pochowani. Przeraziło mnie to wszystko! WYSZŁAM !!!!!!!!!! Zuzia już jako Aniołek tak nas prowadziła i nam pomagała że w jeden dzień udało nam się załatwić wszystko. Ale zbliżał się kolejny dzień. 18 października Kolejna nie przespana noc. Nie potrafię spać! Formalności w zakładzie pogrzebowym zajęły nam poranek a o godz 10.30 musieliśmy być w szpitalu, aby odebrać Zuzię, myślałam że nie dam rady, pomógł mi Pan Bóg i różaniec który ściskałam w ręku (mój od Św. Komunii, a teraz włożę Go do małej trumienki mojej córeczki). Pojechaliśmy do domu pogrzebowego przy kościele Św. Anny, pan który z nami był na oliwkował moją córeczkę, ja pomogłam, mu Ją ubrać, sprawiło mi to taka ulgę i przyjemność, trzymałam ja na rękach, a to było dla mnie takie ważne. Zuzia wyglądała ślicznie . Jak Aniołek, ubraliśmy ją w czapeczkę, kaftanik pół śpiochy, skarpetki, rękawiczki niedrapki i piękny kombinezonik specjalnie dla Niej uszyty. Do trumienki włożyłam jej różaniec, kaftanik, oliwkę, oraz świecę i monetę. I kawałek swojego serca. Po kilku minutach musieliśmy wyjść zmówiłam modlitwę i zostawiłam maleństwo samo z Bogiem. 19 października (dzień w którym wg badania usg. Zuzia miał się urodzić) i rocznica śmierci Księdza Popiełuszki Cały dzień u mnie w domu zamieszanie, mama naskoczyła na Grzeska że jest nie opiekuńczy nie odzywają się do siebie. 2 osoby które kocham robią mi to w tak ciężkim dniu (ja tak bardzo chciałam ten dzień przeżyć w spokoju i ciszy), w końcu ja nie wytrzymałam wygarnęłam co myślę zarówno Grześkowi jak i mamie, ale Oni w swojej zapalczywości nadal tkwią. A mnie pozostała tylko tęsknota za moim dzieckiem. Zastanawiam się czemu ma służyć śmierć mojej Zuzi (dochodzę do wniosku że Bóg chce mi pokazać jacy ludzie mnie otaczają, jacy zawzięci w swojej zapalczywości, jacy egoiści zarówno Grzesiek moja mama i jego rodzina) O godz 13 przyjechaliśmy pod kościół do domu pożegnań, była tam już moja Niunia, ból rozrywał mi serce stałam przed trumienką patrzyłam się na buzię mojego Dieciątka i chciałam zapamiętać jak najwięcej szczegółów, nie potrafiłam się modlić ani myśleć o niczym innym. Zuzia ma piękną kształtną okrągłą główkę mały nosek, okrągłą buzię pulchne policzki, mój kształt ust ciemne włoski jasne brwi i rzęsy, tylko nie wiem jaki miał kolor oczu bo miała zamknięte jakby spała. Miała 52 cm i długie nóżki, długie stopki i długie paluszki. Rodzina mówiła że jest bardzo podobna do mnie cała MOJA KOCHANA CÓRECZKA Nadeszła chwila pożegnania zamknięto trumienkę a w niej ostatnia część mojego serca. O 14.15 rozpoczęła się Msza Św. Rzadko odprawiana w takich sytuacjach, bo takie maleństwa przeważnie chowa się do grobu po wcześniejszym pokropku. Msza która została odprawiona była moim pragnieniem, moim jedynym prezentem jaki mogłam dać Własnemu dziecku, bo taki prezent jak Życie – nie udał się mi. Msza przebiegła w niesamowitym skupieniu i powadze było dużo naszych znajomych i rodzina (wszyscy ci którzy odwiedzili by Zuzię w domciu). Po Mszy Św. odprowadziliśmy Maleństwo na cmentarz i tam została już na wieki. W naszej pamięci moim sercu z Panem Bogiem. Kilka chwil później moje serce zostało złamane po raz kolejny, przez matkę Grześka „ siedząc na stypie po śmierci mojego i jej syna dziecka zaczęła deklarować wszystkim obecnym co ona zrobi swojej wnuczce, córce Grześka z pierwszego małżeństwa na weekend do jedzenia”. Pękłam i wyszłam z pokoju do drugiego nie usiadłam po raz kolejny do stołu dopóki oni nie wyszli. Późnym wieczorem moi bliscy wyjechali zostałam ja Grzesiek i mój ból. W nocy, jak nigdy do tej pory bardzo się spociłam śniła mi się Zuzia ja byłam zlana potem poczułam dotyk na policzku i poczułam chłód, taki jak od niej bił kiedy Ją dotykałam. Nie wiem co może to oznaczać, ale nadszedł następny dzień. 20 październik Nie chciało mi się wstawać, wiedziałam że muszę pojechać dokończyć swoje sprawy formalne, udało się ok. godz południowych wyszliśmy z domu. Załatwiłam później pojechałam do Córki. Grzesiek poprosił mnie abyśmy poźniej pojechali do jego rodziców zrobiłam to ale…… A teraz jest godz 23.29 siedzę Grzesiek śpi a ja ryczę i nie wiem co dalej. Szukam sensu śmierci mojego dziecka wiem że jest on gdzieś ukryty, zastanawiam się czy zachowanie które mnie dotknęło w ostatnich dniach ze strony rodzin to też ma związek z sensem śmierci Dziecka? Kontempluję co powinnam zrobić, odejść od Grześka, odsunąć się od rodziny, poszukać innego sensu życia, bo od wielu lat od kąt pamiętam to za moją osoba idzie pech i nieszczęścia. Zastanawiam się co ja takiego uczyniłam że Bóg mnie tak dotyka, chciałabym aby mi pokazał powiedział gdzie zawiniłam abym mogła coś zmienić naprawić swój błąd. Jutro kolejny ciężki dzień, teraz nie chce mi się kłaść spać, ani jutro wstawać, bo po co….. Przychodzą mi do głowy rożne straszne pomysły, myśli. Żyję tylko dla tego że wiem że jak mnie braknie to grób Zuzi zostanie zapomniany, będzie odwiedzany tylko przed świętem zmarłych. Boże tak JĄ kocham. Ty jesteś radością, ale zabrałeś mi radość mojego życia. DLACZEGO ?!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...