Skocz do zawartości
Forum

psycholog Kamila Krocz

Ekspert
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez psycholog Kamila Krocz

  1. mikola, nie mam zamiaru Cię przekonywać, która decyzja jest lepsza - czy ta o adopcji, czy ta o posiadaniu własnego dziecka. To są zbyt osobiste tematy, które przede wszystkim powinnaś przedyskutować z mężem. Zanim jednak podejmiecie ostateczną decyzję, musicie mieć świadomość, z czym wiąże się każda z decyzji. Czy jeżeli zdecydujecie się na własne dziecko, to czy jesteście w stanie udźwignąć 50% prawdopodobieństwo, że ciąża może być pozamaciczna? Czy jeśli zdecydujecie się na adopcję, jesteście gotowi na konsekwencje związane z tym wyborem (czy mówić dziecku o adopcji, kiedy o tym powiedzieć, jakie dziecko adoptować itp.)? Zachęcam Cię do przeczytania literatury związanej z adopcją i ewentualnie do wizyty w ośrodku adopcyjnym, gdzie mogłabyś porozmawiać ze specjalistą, który powiedziałby Ci dokładnie, co ewentualnie by Was czekało jako rodziców adopcyjnych czy kandydatów na takich rodziców. Zdaję sobie sprawę, że bardzo się boisz badania na drożność jajowodów, ale uważam, że powinnaś je zrobić, by wiedzieć, jaki jest stan Twojego zdrowia. Ginekolog stwierdził, że szansa na urodzenie dziecka to 50%. Ty twierdzisz, że szklanka jest do połowy pusta. Ale z drugiej strony - szklanka jest do połowy pełna :) Myślę, że lekarze wiedzieliby więcej, gdybyś zdecydowała się na to badanie. Nie wiem, jakie badanie mają na myśli lekarze i dlaczego zalecają znieczulenie ogólne. Niektóre badania wykonuje się standardowo w znieczuleniu ogólnym, bo są po prostu bolesne. Jednym z badań na drożność jajowodów jest persuflacja, o której możesz przeczytać więcej tutaj: Persuflacja | abcZdrowie.pl. Badaniem pozwalającym określić płodność kobiety jest także histerosalpingografia (Histerosalpingografia | parenting.pl). Nie wiem, jakie badanie Tobie zalecono, ale warto byś poczytała więcej na ten temat, by wiedzieć, co Cię czeka i by przełamać strach. Rozmawiajcie na ten temat dużo z mężem, mów mu o swoich uczuciach, o tym, że czujesz presję ze strony rodziny, by urodzić dziecko albo czujesz się nierozumiana, a Wasz problem jako małżeństwa - marginalizowany. To Wasz wspólny problem, dlatego warto byście razem z mężem się wspierali. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  2. Witaj mikola! Zdaję sobie sprawę, jak bardzo przeżyłaś fakt utraty ciąży i dodatkowo wszystkie stresy związane z tym, co spotkało Cię w szpitalu, gdy okazało się, że jest to ciąża pozamaciczna i konieczna jest interwencja chirurgiczna. Bardzo mi przykro z tego powodu. Nie dziwię się, że boisz się, żeby sytuacja się nie powtórzyła, żeby znowu nie musieć przechodzić przez traumę, jakiej doświadczyłaś. Myślę jednak, że jeżeli nie ma przeciwwskazań medycznych do tego, byś zaszła w ciążę, to warto starać się z mężem o dziecko. Nie jestem lekarzem, więc w tej materii się nie chcę wypowiadać. Najlepiej, gdybyś razem z mężem udała się do ginekologa i porozmawiała na temat tego, jakie jest prawdopodobieństwo, że ciąża pozamaciczna może się powtórzyć, jakie macie szanse na kolejne dzieci itp. Na ten temat najlepiej, byś porozmawiała ze swoim lekarzem ginekologiem, który Cię zna, zrobi Ci specjalistyczne badania itp. Rozumiem Twoje stanowisko, ale też staram się zrozumieć argumenty Twojego męża, któremu zależy, by mieć z Tobą „Wasze” dziecko. Zapewne chce się czuć 100% tatą – tatą również w sensie biologicznym. Postaraj się wczuć w jego sytuację. W sprawach decydowania o rodzicielstwie trudno cokolwiek radzić, bo to nie powinna być moja decyzja, czy decyzja innego psychologa, ale tylko decyzja Twoja i męża. Szanuję Twoje stanowisko i podziwiam, że chcesz adoptować dziecko. Uważam, że bliższa czy dalsza rodzina nie powinna wywierać na Tobie ani na mężu żadnej presji w sprawie rodzicielstwa. W sprawie tego, czy chcecie dalej starć się o „swoje” dziecko, czy zdecydujecie się na adopcję, musisz spokojnie porozmawiać z mężem. Myślę, że jeżeli jesteście płodni i nie ma przeciwwskazań medycznych, by mieć dziecko, to warto się o nie postarać. Jeżeli jednak będziecie mieli problem z poczęciem dziecka albo są jakieś przeciwwskazania, to wtedy warto rozważyć decyzję o adopcji. Chyba że myślisz o adoptowaniu dziecka, mimo iż sami też będziecie mogli mieć własne dzieci – ta sprawa tym bardziej wymaga rozmowy z mężem. Czy potrzebujesz psychologa, psychoterapii? Myślę, że Twoje problemy bardziej wymagają spokojnej i rzeczowej rozmowy z mężem – w końcu chodzi tutaj o Waszą rodzinę. Jeżeli jednak czujesz, że potrzebujesz porozmawiać o swoim życiu, o swoich problemach, o ewentualnej adopcji i nie możesz poradzić sobie z traumą utraty pierwszej ciąży, to warto rozważyć wizytę u psychologa. Psycholog „pourazowy” najprawdopodobniej koncentrowałby się na przepracowaniu Twoich emocji po traumie utraty ciąży. Myślę, że „zwykły” psycholog mógłby być równie pomocny jak ten „pourazowy” – nie tylko koncentrowałby się na ewentualnym PTSD (zespole stresu pourazowego), ale też na Twoich dylematach, wątpliwościach co do tego, co dalej robić. Poza tym mógłby przybliżyć Ci tematykę adopcji – czego mogłabyś oczekiwać, co Cię czeka, jakie problemy wiążą się z wychowaniem dziecka adoptowanego. Polecam artykuł: Psychologiczne aspekty adopcji | parenting.pl. Pozdrawiam!
  3. obi, nie wiem, dlaczego Twoja mama miałaby nie mówić prawdy o swojej diagnozie. Skoro twierdzi, że lekarz w Polsce zdiagnozował depresję i nerwicę lękową, to pewnie tak jest. Ja po prostu nie jestem w stanie zweryfikować tej diagnozy. Poza tym, nie wiem, ile czasu minęło od ostatniej wizyty, kiedy Twoja mama była u lekarza. Może jedna z chorób się cofnęła. W końcu Twoja mama chyba się leczyła i brała jakieś leki. Nie warto ciągle mamy usprawiedliwiać i szukać alibi w chorobach. Choroby nie zwalniają z odpowiedzialności za swoje życie. Cieszę się, że mogłam w jakiś sposób pomóc. Pozdrawiam i życzę powodzenia! Proszę dbać o siebie!
  4. Cieszę się paczanga, że teksty, które Ci podesłałam, zwróciły Ci uwagę na ważne kwestie. To prawda, że często oskarżamy innych o to, co sami czujemy, a za własne stany emocjonalne jesteśmy odpowiedzialni sami, co nie oznacza oczywiście, że nie możemy asertywnie zwracać uwagi innym, że z czymś się nie zgadzamy albo coś nam w zachowaniu innych nie pasuje. Bardzo dobrze, że starasz się rozmawiać z mężem o swoich uczuciach i że widzisz już pierwsze pozytywne efekty tych rozmów. Fajnie, by było, gdyby Twój mąż też zaczął mówić o swoich emocjach, o tym, co czuje, chociaż może wydawać się to mu mało „męskie”. Nie znam Pani męża, ale wydaje mi się, że policzkowanie czy rzucanie rzeczami w kierunku męża przy kolegach pokazuje tylko, że nie panuje Pani nad gniewem i agresją. Agresja za agresję? To chyba niezbyt dobry kierunek. Na temat przedszkola musicie ze sobą poważnie porozmawiać, przedstawić wszystkie plusy i minusy. Super, że córka bawi się ładnie sama, ale chodzi właśnie o to, by zintegrować ją z różnymi dziećmi i by zaczęła się też bawić z innymi. Tę decyzję jednak poddaję Wam do rodzinnej dyskusji, bo w końcu chodzi o przyszłość Waszego dziecka. Pani mąż wydaje się być wybuchowy i przyjmuje postawę, że wszystko wie najlepiej. Super, że jest pewny siebie, ale musi pamiętać, że swoją postawą może czasem Panią ranić. Poza tym, nikt nie jest nieomylny. Pani mąż także może się mylić. Ma Pani prawo do własnego zdania, które może bronić. Nie musi Pani być żoną ciągle proszącą i przepraszająca za wszystko. Warto, by pamiętała Pani, że należy się Pani szacunek. Trochę więcej asertywności. Pozdrawiam!
  5. Witaj paczanga! Cieszę się, że postanowiłaś napisać na forum o swoim problemie. Przeczytałam Twój wpis i wydaje mi się, że przeżywacie z mężem kryzys. Niekoniecznie od razu musicie biec z tym do psychologa czy terapeuty, ale niewykluczone, że jeśli sytuacja się nie poprawi, a Wasze próby porozumienia się okażą się nieskuteczne, będziecie musieli pomyśleć o wsparciu specjalisty. Problem niewątpliwie jest. Po pierwsze, jesteście od siebie daleko nawet pod względem „usytuowania” w domu. Ty na górze z dzieckiem, Twój mąż – w swoim pokoju w piwnicy. W ciągu dnia Ty zostajesz w domu, opiekując się córeczką i dbając o dom, a Twój mąż poza domem w pracy. Spędzacie ze sobą bardzo mało czasu, za mało. Po drugie, wiele do życzenia pozostawia jakość Waszych rozmów. Ty podejmujesz nieśmiałe próby rozmowy, ale wycofujesz się, gdy mąż zaczyna się irytować albo przebąkiwać coś pod nosem. Rozumiem, że Twój mąż ma prawo być zmęczony po pracy i potrzebować czasu na regenerację sił, ale z tego, co piszesz, wynika, że Twój mąż praktycznie większość czasu albo pracuje, albo zamyka się w swoim pokoju i oddaje się swojemu hobby. Czas dla rodziny praktycznie nie istnieje. Pani mąż jest rodzicem i podobnie jak Pani ma obowiązki względem dziecka. Pani nie zastąpi córce taty, podobnie jak babcia. Pani mąż nie może swojej aktywności w domu ograniczać tylko do zarabiania pieniędzy. Jesteście ze sobą, a jakby obok siebie. Fajnie, że wychodzi Pani z inicjatywą – propozycja wspólnego spaceru, prośba o odprowadzenie córki przez męża do przedszkola, zamiar zakupu zestawu konstruktorskiego dla dziecka, który być może zainteresuje też Pani męża. Myślę, że powinniście razem porozmawiać o wyborze przedszkola dla córeczki. Nie zgadzam z Pani mężem, że przedszkole „zepsuje” Pani córeczkę. Myślę, że w przedszkolu dziecko mogłoby się nie tylko przygotować do nauki w szkole, ale też nauczyć, jak współpracować i bawić się z innymi dziećmi. Nie może Pani ograniczać się tylko do wychowywania dzieci i życia według zasad, jakie narzuca Pani mąż. Ma Pani prawo do wolnego czasu, odpoczynku, chwili spokoju – podobnie, jak Pani mąż. Niepokoją mnie zachowania Pani męża – to, że jest wybuchowy, że rzuca przedmiotami, że krzyczy nawet na Panią przy kolegach. Jak powinna Pani zareagować? Jeśli nie chce Pani „scen”, może Pani wyjść. Jednak kiedy koledzy pójdą i zostanie Pani sam na sam z mężem, najlepiej wrócić do rozmowy. Musi Pani powiedzieć, co Pani wówczas czuła. Proszę nie oskarżać męża, nie moralizować, nie robić mu wyrzutów, bo to tylko doprowadzi do kłótni. Może Pani powiedzieć coś w tym stylu: „Bardzo mi przykro, kiedy mówisz mi takie słowa przy swoich kolegach. Czuję się upokorzona”. Jeżeli nawet na zachowanie męża zwracali uwagę jego koledzy, że zachowuje się niestosownie, to coś jest na rzeczy. Myślę, że musi Pani starać się jasno określać swoje oczekiwania. Kiedy mąż irytuje się, że w domu jest brudno, proszę powiedzieć: „Posłuchaj, zajmuję się cały dzień małą i też jestem zmęczona. Nie zauważyłam skarpetek, dlatego ich nie wrzuciłam do kosza na brudną bieliznę. Skoro je zauważyłeś, sam możesz je wrzucić”. Pani mąż powinien też zrozumieć, że jest Pani w ciąży i może emocjonalnie reagować na różne sytuacje. Proszę nie rezygnować z kontaktu z mężem, prowokować sytuacje, w których możecie pobyć sami, porozmawiać spokojnie, nie tylko na ważne problemy w Waszej rodzinie, ale też na tematy niezobowiązujące, codzienne. Wierzę, że przy zaangażowaniu i dobrej woli z obu stron uda się Państwu zażegać kryzys w małżeństwie. Zachęcam Panią do przeczytania tych artykułów: Jak się kłócić? | abcZdrowie.pl Porozumienie bez przemocy | abcZdrowie.pl Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  6. Witaj obi! Zdaję sobie sprawę, że czasem trudno odciąć się od rodziców i przestać żyć ich życiem. Naturalnie obawiasz się o swoją mamę, chciałabyś dla niej jak najlepiej. Myślę jednak, że ona świetnie zdaje sobie z tego sprawę i wykorzystuje Cię. Dlatego musisz być bardziej asertywna i bronić swoich granic. Nie musisz wyrzucać mamy, wyrzekać się jej, odmawiać jej pomocy. Jak najbardziej możesz jej pomagać, ale w rozsądnych proporcjach. Przez Internet nikt nie postawi diagnozy. Niewykluczone, że Twoja mama może cierpieć na borderline (Borderline | abcZdrowie.pl) czy osobowość chwiejną emocjonalnie (Osobowość chwiejna emocjonalnie | abcZdrowie.pl). Jej zachowania jednak mogą równie dobrze świadczyć o innych zaburzeniach. Myślę, że wprawny lekarz, nawet gdyby Twoja mama coś przed nim zataiła, potrafiłby postawić trafną diagnozę. Najlepiej, by było, gdyby Twoja mama przestała się sama diagnozować i udała się do psychiatry. Może cierpieć na nerwicę lękową, ale to rozpoznanie nie wyklucza problemów osobowościowych albo zaburzeń nastroju. Ja drogą wirtualną nie jestem w stanie stwierdzić, co Twojej mamie dolega i czy w ogóle jej zachowania da się rozpoznać jako zaburzenia w sensie klinicznym. Wiem, że czujesz się przemęczona fizycznie i psychicznie, dlatego nie dziwię się, że cieszysz się, że masz mamę „z głowy” przynajmniej na kilka dni. Osobiście myślę, że Twoja mama jest toksycznym człowiekiem, który zatruwa życie wszystkim wokół – Tobie, Twojemu partnerowi, wcześniej Twojemu ojcu, z którym się rozstała, którego biła. Ciągle koncentruje się na tym, co złe, wypomina Twoje najdrobniejsze przewinienia, we wszystkich lokuje winę za swoje niepowodzenia, nie potrafi stworzyć dłuższej, satysfakcjonującej relacji z kimkolwiek. Myślę, że te fakty mówią bardzo wiele. Jak radzić sobie z toksycznymi ludźmi? Najlepiej nie utrzymywać z nimi kontaktu albo starać się ten kontakt ograniczać. Tutaj sprawa jest utrudniona, bo to przecież Twoja mama. Zatem staraj się minimalizować spotkania z mamą, a przede wszystkim zachęć do leczenia. Przecież to niemożliwe, że wszyscy wokół są odpowiedzialni za jej los i porażki. Twoja mama musi zacząć brać odpowiedzialność za siebie, swoje decyzje, swoje życie. Może trochę zbyt późno, ale lepiej późno niż wcale. Ty, obi, wspieraj ją jak tylko potrafisz, ale nie pozwól się wykorzystywać. Przy tym pamiętaj, by być konsekwentną i by nie zaniedbywać swojego związku. Pozdrawiam!
  7. Witaj obi! Z mojej perspektywy, która może być subiektywna, trochę wygląda to tak, że Twoja matka chce obarczyć Ciebie odpowiedzialnością za swoje życie. Kiedy była w Polsce, zadłużyła mieszkanie, które Ty jako córka starałaś się spłacać. Potem sprzedała mieszkanie, a pieniądze podzieliła między Ciebie a brata. Możliwe, że w ten sposób chciała, byś poczuła, że masz wobec niej jakieś zobowiązania, a że ona nie ma wobec Ciebie żadnego długu, bo przecież oddała Ci wszystkie pieniądze, które zainwestowałaś w zadłużone mieszkanie. Myślę, że ściągnięcie mamy za granicę do siebie nie było do końca przemyślanym krokiem. Jeżeli wiedziałaś, że mama od zawsze była upierdliwa, egoistyczna, martwiła się tylko o swoje potrzeby, że zostawiła ojca i Was jako małe dzieci, a wolała „uganiać się” za innymi mężczyznami, to może lepiej, gdyby została w Polsce. Będąc sama i mogąc liczyć tylko na Twoje „doraźne” wsparcie, musiałaby się zmobilizować do działania, np. poszukania pracy, a w Polsce byłoby jej łatwiej, chociażby ze względu na znajomość języka. Za granicą nie zna języka, a do tego nie wykazuje żadnej chęci, by się czegokolwiek nauczyć. Jej aktywność ogranicza się jedynie do prób skłócenia Cię z partnerem i narzekania, jak jej źle. Niestety, jest jak jest. Stało się – mama jest w kraju, w którym mieszkasz i Ty, zatem ma większe możliwości manipulowania Tobą. Jak się przed tym bronić? Przede wszystkim jasno stawiać granice i bronić ich. Rozumiem, że Twoja matka cierpi na nerwicę lękową, ale myślę, że jeżeli się leczy, to objawy można załagodzić. Powinna pójść do lekarza, który przepisze jej odpowiednie leki. Poza tym, jeżeli ma odwagę chodzić na dyskoteki i spotykać się z mężczyznami, to nie widzę przeszkód, by powysyłała CV, poszła na rozmowę kwalifikacyjną i podjęła pracę. Myślę, że Twoja mama zachowuje się w sposób samolubny i liczy, że Ty wszystkim się zajmiesz za nią. Znalazłaś jej pracę, była na nic. Mieszkała z Tobą, narzekała na Twojego partnera. Skarży się na przemęczenie, Ty wozisz ją samochodem, by tylko nie osłabła. Zdaję sobie, że martwisz się o matkę, ale nie możesz przeżyć za nią życia. Dobrze, że matka choć trochę „odseparowała się” od Was, wynajmując sobie pokój. Przez Internet nie stwierdzę, czy Twoja mama faktycznie cierpi na jakieś zaburzenia, którymi w pewnym sensie dałoby się uzasadnić jej zachowania, czy po prostu jest skrajną egoistką. Co zrobić? Przede wszystkim wysłać mamę do lekarza, skoro narzeka na złe samopoczucie, a po drugie, nauczyć bronić się swoich interesów. Kiedy mama nie chce podjąć pracy związanej ze sprzątaniem, bo zasłania się zmęczeniem, proszę jej powiedzieć, żeby nie liczyła, że jej Pani pomoże, że przykro Pani, że ma energię na dyskoteki, a stroni od pracy. Proszę podkreślać, że nie da się Pani wykorzystywać, że Pani również jest ciężko, a jednak musi sobie Pani radzić. Pani matka nie może całe życie „wozić się” na czyichś plecach. Być może faktycznie przyzwyczaiła się, że zawsze ktoś o nią dbał, ktoś ją utrzymywał, jak nie faceci, z którymi była, to teraz Pani. Jeżeli się Pani na to nie godzi, musi jej to Pani powiedzieć wprost („Słuchaj mamo, ja też muszę ciężko pracować, nie spada mi z nieba. Jeżeli przyjechałaś tutaj, to musisz sama o siebie zadbać. Ja mogę Ci pomóc, na ile potrafię, np. pomogę szukać pracy, zawiozę Cię, gdzie trzeba, ale nie możesz tylko siedzieć w pokoju, surfować po Internecie i narzekać, jak Ci źle. W ten sposób nic się nie zmieni”). Proszę być asertywnym i dbać o siebie. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  8. buujalka, bardzo dobrze, że wyszłaś z cienia i zaczęłaś szukać dla siebie wsparcia i pomocy. Przez Internet nie da się postawić diagnozy, ale niepokoją mnie objawy, o których wspominasz, np. brak radości, przygnębienie, smutek, stany lękowe, brak energii, polegiwanie w łóżku. Takie symptomy mogą świadczyć m.in. o depresji, zaburzeniach lękowych czy mieszanych zaburzeniach depresyjno-lękowych. Najlepiej, by zdiagnozował Cię lekarz psychiatra. Nie bez znaczenia dla Twojego samopoczucia jest to, co zdarzyło się w Twoim życiu, a więc utrata pierwszej ciąży i przemoc domowa. Po poronieniu bałaś się stracić drugą ciążę, stąd lęk i cotygodniowa kontrola w szpitalu, czy wszystko jest w porządku. Takie zachowanie można jeszcze w jakiś sposób uzasadnić – obawą, żeby nie stracić kolejnego dziecka. Napisałaś coś o depresji po porodzie – nie wiem, czy sama „nazwałaś” w ten sposób swój nastrój po porodzie, czy lekarz zdiagnozował u Ciebie depresję poporodową. Napisałaś też, że mąż po narodzinach Antka nagle się zmienił. Czy to znaczy, że wcześniej Wasze relacje wyglądały inaczej? Że mąż był bardziej czuły i wrażliwy? Że nie pił wcześniej i zaczął dopiero po tym, jak na świcie pojawiło się dziecko? Czy on w ogóle chciał mieć dziecko? Rozmawialiście na ten temat ze sobą wcześniej? Napisałaś, że Ty chciałaś za wszelką cenę mieć dziecko. A Twój mąż? Z tego, co rozumiem, w wyniku awantur, kłótni, wyzwisk i przemocy fizycznej wyprowadziłaś się z dzieckiem do domu swoich rodziców. Myślę, że słusznie postąpiłaś. Twój mąż jest alkoholikiem, nie panuje nad emocjami i wyżywa się na rodzinie. Jeżeli chcecie stworzyć dla Antka zdrową rodzinę, mąż musi podjąć terapię. Wszywka nie rozwiązuje problemów z alkoholem. To tylko „straszak”, który działa na chwilę. Nie możesz uzależniać swojej decyzji, czy być z mężem, od tego, co na ten temat sądzą Twoi rodzice i teściowie. Oni nie mają do końca świadomości, co przeżywasz i jak traktuje Cię mąż – zresztą sama napisałaś, że nie o wszystkim powiedziałaś bliskim. Zachowania Twojego męża wkomponowują się w klasyczny cykl przemocy – agresja, eskalacja złości, przemoc, a potem przepraszanie i obietnice, że się zmieni, że będzie się kontrolował. Jeżeli Twój mąż nie podejmie leczenia i terapii, obawiam się, że sam sobie nie poradzi i wszystko skończy się tylko na czczych deklaracjach. Rozumiem, że obawiasz się przyszłości, przede wszystkim z tego względu, że jesteś uzależniona finansowo od męża. Boisz się, że sama sobie nie poradzisz, bo nie masz pracy i pieniędzy i dodatkowo nie możesz liczyć na wsparcie rodziców. Wszystko to doskonale rozumiem. Myślę, że najlepiej by było, gdybyś uczciwie porozmawiała z rodzicami, przedstawiła im swoją sytuację, jak naprawdę wyglądało życie z mężem i poprosiła ich o przynajmniej czasową pomoc. Mężowi natomiast musisz postawić ultimatum i zażądać, żeby rozpoczął leczenie. Alkoholizm + przemoc domowa to nie są warunki, w których chciałby zapewne wychowywać swojego syna. Jeżeli mąż nie podejmie terapii, a incydenty upajania się alkoholem, awantury, wyzwiska i bicie się powtórzą, odpowiedź jest chyba prosta. Tkwiąc w związku przemocowym, staniesz się tylko ofiarą, a najbardziej będzie cierpieć dziecko. Gdzie możesz szukać wsparcia i fachowej pomocy prawnej czy psychologicznej? W takich placówkach, jak: ośrodek pomocy społecznej, ośrodki interwencji kryzysowej, ośrodki wsparcia dla ofiar przemocy w rodzinie, gminne komisje rozwiązywania problemów alkoholowych. Odsyłam Cię także na stronę Niebieskiej Linii: NiebieskaLinia – tutaj znajdziesz wykaz placówek (podział według województw) pomagających w sytuacji przemocy w rodzinie. Ponadto możesz zadzwonić pod numer Niebieskiej Linii: 801 12 00 02. Pod tym numerem telefonu możesz opisać swoją historię i porozmawiać ze specjalistami, którzy krok po kroku podpowiedzą Ci, co możesz zrobić, czego możesz domagać się od męża, jakie są rozwiązania prawne w takiej sytuacji, w jakiej się znajdujesz. Polecam Ci zajrzeć także pod poniższe linki: Przeciwdziałanie przemocy w rodzinie | abcZdrowie.pl Przemoc domowa | abcZdrowie.pl Alkoholizm w rodzinie | abcZdrowie.pl UzaleĹźnienie od alkoholu | abcZdrowie.pl Leczenie alkoholizmu | abcZdrowie.pl Ośrodki leczenia alkoholizmu | abcZdrowie.pl Jak pomĂłc alkoholikowi? | abcZdrowie.pl WspółuzaleĹźnienie | abcZdrowie.pl Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  9. Yulia, Amity, podziwiam Was bardzo za to, jakimi silnymi kobietami jesteście. Wierzę, że choroba nowotworowa nie wróci i trzymam mocno kciuki za to. Wasze głosy w tym wątku są bardzo ważne, bo dodają siły innym mamom, które również chorują na raka. Pozdrawiam ciepło!
  10. Amity, trzymam kciuki, żeby konsultacja okazała się pomyślna. W szpitalu powinien być psychoonkolog, więc warto byś z nim porozmawiała. Rozmowy naprawdę pomagają. Moja mama choruje na raka i wiem, jak bardzo pomagały jej rozmowy z psychologiem - czuła się wysłuchana, że ktoś rzeczywiście ją aktywnie słucha i stara się zrozumieć, a przy tym umie rozsądnie wesprzeć na duchu i wlewa nadzieję w serce. Takie rozmowy pomagają też członkom rodziny. Pozdrawiam ciepło i życzę powodzenia!
  11. Witaj Amity! Na początku chcę napisać, że jesteś świetną mamą i nie wolno Ci w to wątpić! Zdaję sobie sprawę, że choroba nowotworowa jest ciężkim doświadczeniem. Każdy rak sprawia, że człowiek nie jest pewny jutra, żyje jakby z bombą zegarową. Dobrze jednak jest czasem nie myśleć o chorobie. Z tego, co się orientuję, rak brodawki Vatera to nowotwór dolnego odcinka dróg żółciowych, a operacja jest jedynym sposobem leczenia tego nowotworu, który daje szansę na całkowite wyleczenie. Dlatego jeżeli zaawansowanie choroby pozwala na przeprowadzenie radykalnej operacji chirurgicznej, by wyciąć miejsca zmienione nowotworowo, to najlepiej poddać się takiej operacji. Dobra wiadomością jest też fakt, że nie stwierdzono u Ciebie przerzutów. Jesteś 100% mamą – mimo że było Ci strasznie ciężko po operacji i podczas chemioterapii, nie poddałaś się i cały czas zajmowałaś się Julką. Mam świadomość, że trudno cieszyć się życiem, kiedy ciągle towarzyszy lęk. Najważniejsze jednak, że masz motywację, by każdego dnia wstawać z łóżka – masz męża i wspaniałą córeczkę, na którą możesz patrzeć, jak się rozwija. Może warto pomyśleć o wizycie u psychoonkologa? Miałaś w szpitalu w czasie operacji nowotworu spotkania z kimś takim? Był u Ciebie psycholog, z którym mogłabyś porozmawiać o swoich niepokojach i lękach? Wierzę, że choroba nie wróci i pamiętaj, że musisz myśleć pozytywnie, bo psychika w chorobie nowotworowej pełni niezmiernie ważną rolę. Pozdrawiam, życzę wytrwałości i powodzenia!
  12. Witaj isztar! Bardzo Ci współczuję straty dwójki dzieci. Pewnie nie jestem w stanie sobie do końca wyobrazić, co możesz czuć i jaki ból przeszywa Twoje serce, ale pamiętaj, że Twoje dzieci zawsze będą z Tobą, a Ty zawsze będziesz miała je w swoim sercu. Zdaję sobie sprawę, że teraz zadajesz sobie setki pytań, na które nie znasz odpowiedzi. Dlaczego to się stało? Czy dobrze zrobiłaś, idąc do prywatnego szpitala? Czy maluszki by żyły, gdybyś wykonała cesarskie cięcie? Dlaczego doszło do krwawienia? Dlaczego lekarze nie ratowali macicy, byś w przyszłości mogła mieć dzieci? Nie potrafię odpowiedzieć Ci na te pytania. Bardzo fajnie, że myślisz o adopcji dziecka, ale myślę, że jest na to jeszcze zbyt wcześnie. Musisz dać sobie czas na przeżycie żałoby po stracie swoich dzieci. Myślę, że warto, byś zastanowiła się nad psychoterapią. Pod okiem terapeuty być może łatwiej byłoby przejść Ci proces żałoby i zrozumieć emocje, które się w Tobie kłębią. Zachęcam Cię, byś zajrzała pod link: Ĺťałoba po dziecku | abcZdrowie.pl. Pozdrawiam serdecznie!
  13. Witam serdecznie! Zachowanie Pani córki może wynikać z wielu różnych czynników. Jej bunt, kłamstwa, robienie na złość może wynikać z faktu, iż jest adoptowana. W ten niekonstruktywny sposób rozładowuje swoje negatywne emocje, frustracje i złość, że nie ma kontaktu z biologicznymi rodzicami. Być może jest to manifestacja cierpienia i żalu, jaki skrywa Pani córka do biologicznych rodziców. Niewykluczone też, że Pani córka może przejawiać jakieś zaburzenia zachowania, ale niestety drogą wirtualną nie da się postawić żadnej diagnozy. Pani córka przejawia zachowania buntownicze, dyssocjalne i agresywne. Przekracza normy społeczne i oczekiwania dla swojego wieku. Kiedy można zdiagnozować zaburzenia zachowania u dziecka? Kiedy pojawiają się takie symptomy, jak: kradzieże, powtarzające się kłamstwa, nadmiernie częste i gwałtowne napady złości, zachowania buntownicze i prowokacyjne, poważne nieposłuszeństwo, wdawanie się w bójki, podpalenia, wagarowanie itp. Zaburzenia zachowania mogą zapowiadać w przyszłości osobowość dyssocjalną. W celu postawienia trafnego rozpoznania musiałaby się Pani udać z córką do dobrego psychologa dziecięcego. Nieposłuszeństwo dziewczynki może brać swoje źródło także z przeszłości – negatywne doświadczenia z domu rodzinnego, pobyt w domu dziecka. Inna możliwość nieprawidłowego zachowania dziecka to fakt, że brakuje jej jasnych zasad i norm, jakie Państwo jako rodzice adopcyjni powinniście ustanowić. Dzieci potrzebują jasnych drogowskazów, by się nie pogubić i nie żyć w chaosie. Rozumiem, że Państwa sytuacja jest troszkę inna niż rodziców biologicznych – nie chcą Państwo stracić córki, obawiają się, jak może zareagować itp. Ale Państwo są rodzicami i córka powinna szanować Wasz autorytet. Nie chodzi mi o stawianie wymagań i bezwzględną karność za nieposłuszeństwo. Proszę jednak pamiętać, że dziecko powinno mieć w rodzicach oparcie – wiedzieć, co mu wolno, a co nie, jakie grożą konsekwencje za niewypełnienie poleceń, że może liczyć na rozmowę... Mam wrażenie, że w Państwa rodzinie zostały zachwiane trochę „proporcje wychowawcze”. Córka, mając świadomość, że jest adoptowana, może chcieć wykorzystywać ten fakt, by coś dla siebie ugrać, by Państwem poniekąd manipulować. Owszem, jako rodzina i partnerzy możecie negocjować zasady panujące w domu, ale ostatnie zdanie powinno należeć do rodziców, a nie dziecka. Nie wiem, czy wyjawienie psychologowi, że córka jest adoptowana cokolwiek zmieni. To nie jest problem natury, czy dziecko jest biologiczne, czy adoptowane. Tutaj problem dotyczy nieprawidłowego zachowania dziecka, jej nieposłuszeństwa, ignorowania zasad społecznych, braku poczucia wstydu… Obawiam się, że w przypadku, gdyby Pani powiedziała, że dziecko jest adoptowane, łatwiej byłoby zamieść sprawę pod dywan – no bo przecież dziecko jest z domu dziecka, to wszystko uzasadnia jej niesubordynację i złe zachowanie. Wygodne tłumaczenie. Nie można całej odpowiedzialności za nieposłuszeństwo córki zwalać na jej przeszłość. To żadne usprawiedliwienie! Trzeba zastanowić się, dlaczego córka tak się zachowuje, porozmawiać z nią, wypracować metody pracy z dzieckiem, a nie szukać alibi dla niekompetencji wychowawców, psychologów, pedagogów. Adopcja nie powinna być także usprawiedliwieniem dla braku konsekwencji rodzicielskiej. Pozdrawiam!
  14. Witam serdecznie! Bez wątpienia Pani sposób reagowania na sytuacje stresowe, kiedy nie jest podług Pani myśli, wynika z syndromu DDA i tego, co Pani sama przeżyła w dzieciństwie. Mimo iż pragnie Pani unikać schematów, jaki miały miejsce w Pani domu rodzinnym, gdzie panował alkohol, to jednak trudno pozbyć się Pani tych „naleciałości”. Chcąc nie chcąc, one się pojawiają. Bardzo dobrze, że ma Pani świadomość tego, że nie radzi sobie Pani z negatywnymi emocjami, np. złością, gniewem, frustracją i chce w jakiś sposób przeciwdziałać swojemu brakowi cierpliwości czy agresji werbalnej. Wyżywanie się na rodzinie nie jest dobrą strategią radzenia sobie z wewnętrznym napięciem – w ten sposób powstają nowe problemy i niszczą się więzi, które udało Wam się wspólnymi siłami zbudować. Polecam Pani artykuł: Dorosłe Dzieci AlkoholikĂłw | abcZdrowie.pl, dzięki któremu będzie mogła Pani lepiej zrozumieć niektóre mechanizmy swojego postępowania. Zdaję sobie sprawę, że chciałaby pozostać Pani anonimowa i trudno Pani znaleźć fachową pomoc, szczególnie gdy mieszka Pani w mniejszej miejscowości. Uważam jednak, że terapia DDA jest Pani potrzebna. Dobra wola i motywacja, żeby nie powtarzać błędów z domu pochodzenia, nie wystarczą – sama Pani dostrzega, że emocje biorą górę i wybucha Pani na dzieci/męża, mimo że wcześniej obiecywała sobie Pani, że nie będzie reagowała krzykiem i wyzwiskami. Nawet będąc podczas terapii, będzie Pani ciężko opanować swoje reakcje – to jest długa i mozolna praca. Ale dzięki wysiłkowi i systematyczności na pewno osiągnęłaby Pani lepsze efekty, co na pewno dostrzegłaby i doceniła rodzina. Nie wiem, z jakiego miejsca (województwa) Pani pochodzi, dlatego trudno mi cokolwiek doradzić, ale zachęcam Panią, by zajrzała Pani na nieoficjalną stronę Dorosłych Dzieci Alkoholików (nieoficjalna STRONA DDA) – szczególnie zakładki: Baza spotkań DDA i Literatura. Może Pani również szukać pomocy w poradniach terapii uzależniania i współuzależnienia oraz poradniach zdrowia psychicznego, dlatego odsyłam Panią na stronę Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych PARPA (PARPA - Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych - Start) – zakładka: Placówki lecznictwa (placówki podzielono według województw, więc będzie Pani wygodnie szukać). Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  15. Witaj Paula0001! Rozumiem zdanie Oopsy Daisy i jej oburzenie związane z faktem, jak Twój partner Cię traktuje. Oopsy Daisy ma rację, że każda kobieta zasługuje na szacunek, ale nie szafowałabym stwierdzeniami: „Odejdź od niego, on nie da Ci szczęścia, z czasem będzie jeszcze gorzej”. Jak będzie wyglądał w przyszłości Wasz związek, tego nikt wiedzieć nie może. Myślę, że tylko Ty możesz najlepiej znać odpowiedź na pytanie, co robić dalej – czy zostawić partnera, czy walczyć o tę relację – bo tylko Ty najlepiej znasz swojego mężczyznę i jakość Waszej relacji. Chorobliwa zazdrość u Twojego partnera może wynikać z bardzo wielu powodów, np. z przeszłości, o której napisałaś w poście. Twój partner był wcześniej w związku, na którym się zawiódł. Był z kobietą, która go rzuciła dla innego faceta. Twój partner obawia się, że historia może się powtórzyć, że się zaangażuje, a Ty go zostawisz, dlatego tak impulsywnie reaguje na jakąkolwiek oznakę zagrożenia. Chorobliwa zazdrość podpowiada mu nonsensowne scenariusze, stąd awantury, groźby, wyzwiska, upokarzanie Cię. Oczywiście nie możesz pozwolić partnerowi na takie traktowanie, bo to nosi znamiona przemocy psychicznej. Jeżeli jesteś w porządku wobec swojego partnera i nie masz sobie nic do zarzucenia, to jak najbardziej musisz stanowczo powiedzieć, że nie życzysz sobie takiego traktowania. Patologiczna zazdrość często bierze swoje źródło z braku zaufania i niskiej samooceny. Być może Twój facet nie czuje się zbyt męski, ma poczucie, że nie zasługuje na Ciebie, dlatego boi się, że poszukasz sobie kogoś innego, a z lęku przed utratą Ciebie reaguje agresją i złością? Przez Internet nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie, skąd przejawy zazdrości u Twojego faceta. Bardzo dobrym sygnałem jest jednak fakt, że Twój partner zdaje sobie sprawę ze swojej zazdrości i jak emocje opadają po kłótni, chce nad tym zapanować. Twój partner dostrzega, że traci kontrolę nad irracjonalnymi myślami zazdrości, które prowokują go do wybuchów złości, dlatego myślę, że jeżeli jemu i Tobie zależy na Waszym związku, to warto o niego powalczyć, np. na terapii dla par. Nikt nie da Ci Paula gwarancji, jak w przyszłości będzie wyglądał Wasz związek – nawet najbardziej zgrane małżeństwa i związki się rozpadają. Myślę jednak, że spotkania u psychologa mogłyby Wam pomóc i zapobiec temu, by związek nie przekształcił się w toksyczną relację, która będzie Was niszczyć. Chyba lepiej na początku powalczyć o tę miłość niż od razu rezygnować, nie sprawdzając, czy mielibyście szansę. Chorobliwą zazdrość daje się leczyć. Odsyłam Cię do artykułów poniżej: Chorobliwa zazdrość | parenting.pl Zazdrość w związku | parenting.pl Zazdrość w związku | abcZdrowie.pl Zaufanie w związku | abcZdrowie.pl Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  16. Cieszę się, że udało Ci się dostać na terapię w ramach NFZ i że spotkania z Panią psycholog są pomocne. Szkoda tylko, że ze względu na obowiązki zawodowe na spotkania nie może chodzić mąż. Na pewno rozmowy z psychologiem są męczące i często bolesne, ale potrzebne, by przepracować traumę straty dziecka. Ufam, że uda Wam się zażegnać kryzys i sytuacja w rodzinie zacznie się powoli stabilizować. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  17. Witam serdecznie! Niestety, drogą wirtualną nie da się postawić żadnej diagnozy ani stwierdzić, skąd wynika Pani aktualne kiepskie samopoczucie. Trafne rozpoznanie mógłby postawić lekarz bądź psycholog podczas bezpośredniej wizyty i rozmowy z Panią. Bez wątpienia ma Pani problem z niską samooceną. Przywdziewa Pani „maski”, udając przed rodziną i znajomymi, że wszystko jest w porządku, a od środka coś w Pani wyje, dusi się, krzyczy, że jest źle. Brakuje Pani pewności siebie, przebojowości, wiary we własne możliwości. Opisane przez Panią zachowania potwierdzają to, że ma Pani niskie poczucie własnej wartości, nieadekwatne do rzeczywistości. Jest Pani młodą kobietą, studiuje i pracuje, ma kochającego męża i rodziców. Niestety, Pani niska samoocena uniemożliwia Pani radość z tego, co Pani ma. Ciągle uważa Pani, że jest niedostatecznie dobra, obawia się porażek, interpretuje neutralne sytuacje jako zagrażające czy nieprzyjemne dla siebie. Łatwo Panią urazić i wprawić w zły nastrój. Bardzo Pani przeżywa nawet drobne niepowodzenia, które urastają od razu do rangi mega porażek i są generalizowane na inne sytuacje. Nie potrafi przyjmować Pani komplementów, nawet tych szczerych. Powątpiewa Pani w możliwość odniesienia sukcesu w pracy czy na studiach. Nie wierzy Pani w dobre intencje innych, domyślając się, jakie motywy leżą u podstaw ich zachowań. Żyje Pani w ciągłym lęku, napięciu i nieuzasadnionym poczuciu zagrożenia, co odbija się negatywnie na Pani relacjach z ludźmi, w tym w relacjach z mężem. Stała się Pani płaczliwa, lękliwa, wstydzi się Pani prosić o pomoc. Straciła Pani radość życia, brakuje Pani energii i motywacji do działania, nie interesują Panią tak, jak dawniej Pani pasje i zainteresowania. Unika Pani towarzystwa i przejawia problemy ze snem. Analizując Pani reakcje, można mieć wrażenie, że wkomponowują się one w obraz kliniczny depresji. Oczywiście, przez Internet mogę tylko „gdybać”, bo nie da się orzec, czy to „tylko” obniżony nastrój, czy już kliniczna postać depresji. Niemniej jednak warto byłoby się udać do lekarza psychiatry i zadbać o swoje zdrowie psychiczne. Pani niska samoocena sprawia, że jest Pani wyczulona na najmniejsze przykrości, dlatego tak bardzo bolą Panią kiepskie relacje z teściami. Stara się Pani, kupuje prezenty, a czuje się ignorowana i niezauważana. Towarzyszy Pani pesymistyczny sposób myślenia, np. zastanawia się Pani, czy nadaje się na matkę. Pani kiepskie samopoczucie niekorzystnie oddziałuje na sferę seksualną w małżeństwie – stała się Pani niedostępna, chłodna, trudno Pani spontanicznie odpowiadać na pieszczoty męża. Myślę, że najlepiej, gdyby porozmawiała Pani z mężem o swoim humorze i by rozważyli Państwo wspólnie konsultację psychiatryczną. Być może to tylko chwilowy kryzys, przeciążenie, ale warto to skonsultować wcześniej, zanim rozwinie się coś poważniejszego. Zachęcam Panią do przeczytania artykułów pod poniższymi linkami: Samoocena | abcZdrowie.pl Niska samoocena | abcZdrowie.pl Jak pozbyć się kompleksĂłw? | abcZdrowie.pl Objawy depresji | abcZdrowie.pl Diagnozowanie depresji | abcZdrowie.pl Samoodtrącenie | abcZdrowie.pl Pozdrawiam!
  18. Faktycznie, niska samoocena to nie tylko motor napędzający zazdrość w związku, ale też przyczyna wielu innych problemów natury psychicznej. Zwykle osoby z niską i nieadekwatną samooceną wychodzą z założenia, że są zbyt kiepskie dla partnera (zbyt grube, zbyt niskie, ze zbyt wydatnym nosem albo zbyt szerokimi barkami itd.), co każe im powątpiewać w jakość związku - A jak znajdzie sobie inną, ładniejszą, mądrzejszą, seksowniejszą, zgrabniejszą? Niskie poczucie własnej wartości podpowiada najgorsze scenariusze, dlatego chcąc się przed nimi zabezpieczyć, sprawdza się i kontroluje partnera. Na początku próby kontrolowania są subtelne tak, by partner niczego nie zauważył, niczego się nie domyślił. Później człowiek przestaje się już hamować i jawnie sprawdza partnera (np. jego maile, SMS-y), co oczywiście u drugiej strony powoduje bunt i nierzadko wściekłość, a stąd niedaleko niestety do konfliktów.
  19. Wielu ludzi nie potrafi zrozumieć, dlaczego kobiety czują rozczarowanie na wieść, że urodzi się chłopiec, kiedy miała być dziewczynka albo odwrotnie. Każdy pociesza: "Aby urodziło się zdrowe". Na zdrowy rozsądek trudno zrozumieć emocje ciężarnej kobiety. :) Niewykluczone, że wiele przyszłych mam jest rozstrojonych emocjonalnie pod wpływem burzy hormonalnej w czasie ciąży. Myślę, że rady doświadczonych mam z forum mogą się przydać. Warto porozmawiać o swoim samopoczuciu z kimś bliskim - mamą, przyjaciółką, siostrą, teściową, mężem. Przełomowym momentem jest na pewno chwila, kiedy kobieta przytula do siebie urodzone dzieciątko - najczęściej wtedy nie ma znaczenia, jakiej płci jest maluszek. Wraz z narodzinami szkraba u kobiety rodzi się instynkt macierzyński i pragnienie ochrony własnego dziecka. Jeżeli rozmowy z bliskimi nie pomogą, a niechęć do mającego się narodzić dziecka nadal będzie rosnąć, wtedy warto zastanowić się nad konsultacją psychologiczną. Pozdrawiam!
  20. gaataa, bardzo się cieszę, że spotkania z psychologiem pomagają Twojemu mężowi uporać się z traumą po śmierci synka. Ufam, że po urlopie Pani psycholog będzie można szybko powrócić do tych wizyt. Bardzo dobrze, że Ty także już niedługo skorzystasz ze wsparcia psychologicznego. Nie chodzi o to, by zapomnieć o tym, co się stało, by zapomnieć o synku, którego już nie ma wśród Was, ale by nauczyć się zaakceptować śmierć dziecka i nadać jej sens. Strata dziecka boli bardzo i boleć będzie. Z czasem jednak łatwiej zaakceptować myśl, że dzieciątka już nie ma, ale że trzeba żyć dalej. Dlaczego śmierć dziecka boli tak bardzo? Bo synek był częścią Ciebie i męża. Bo identyfikowaliście się z nim, mieliście wobec niego określone plany. Zapomnieć się nie da, a nawet nie jest to wskazane. Proces żałoby jest po to, by zaakceptować śmierć dziecka i przekształcić ją w myśl, która będzie mniej bolesna, która pozwoli na nowo zaadaptować się do życia. Wasz synek patrzy na Was z góry i towarzyszy Wam na co dzień, chociaż go nie widzicie. Kibicuję Wam z całego serca i życzę powodzenia na spotkaniach z psychologiem! Pozdrawiam!
  21. Witam serdecznie! Znaczna większość par spodziewających się dziecka zgodnie twierdzi, że płeć maleństwa jest nieistotna, a najważniejsze jest jego zdrowie. W głębi duszy wiele osób ma jednak nadzieję, że dziecko będzie tej płci, jaką sobie wymarzyli. Tak naprawdę o płci dziecka decyduje mężczyzna i to, czy komórkę jajową zapłodni plemnik z chromosomem X (dziewczynka), czy z chromosomem Y (chłopiec). Wiele par chce jednak przechytrzyć naturę i począć dziecko wymarzonej płci. Powstają coraz to nowe teorie i metody, które mają gwarantować poczęcie chłopca bądź dziewczynki. Tak naprawdę jednak wszystkie te „teorie” i „metody” to tylko przesądy. :) Więcej o planowaniu płci dziecka może Pani przeczytać tutaj: Planowanie płci dziecka | parenting.pl Od czego zaleĹźy płeć dziecka? | parenting.pl Dieta a płeć dziecka | parenting.pl Jeżeli ma Pani problem z akceptacją płci dziecka, które nosi pod swoim sercem, to problem jest ewidentnie natury psychologicznej i wymaga konsultacji u psychologa. Muszą być jakieś przyczyny, dla których nie potrafi Pani zaakceptować faktu, że urodzi się dziewczynka i przez to nienawidzi Pani dziecko. To może negatywie odbić się na relacjach na linii matka-dziecko już po narodzinach szkraba. Jak zareagował Pani mąż na wieść o tym, że będzie ojcem dziewczynki? Czy on również chciał mieć syna? Myślę, że powinna porozmawiać Pani z mężem na temat swojego samopoczucia w ciąży i powiedzieć o swoich emocjach do dziecka. Proszę wspólnie rozważyć wizytę u psychologa, np. w najbliższej poradni zdrowia psychicznego. Pozdrawiam ciepło!
  22. gaataa, bardzo dobrze, że Twój mąż zdecydował się na spotkania z psychologiem. Dla niego śmierć syna na pewno była potężnym ciosem. Może nie chciał manifestować otoczeniu swoich łez i smutku, ale na pewno głęboko i mocno to przeżywał i pewnie ciągle przeżywa. Negatywne emocje, które kumulują się w człowieku, wcześniej czy później muszą dać o sobie znać, np. w formie kryzysu, jaki dotknął Twojego męża. Cieszę się, że mąż zdecydował się na wsparcie psychologiczne i ufam, że szybko nie zrezygnuje z tych spotkań. Bardzo dobrze, że Ty również zdecydowałaś się na psychologa. Nie wiem, czy łatwiej się przeżywa śmierć dziecka, które umarło w wyniku choroby. Myślę, że okoliczności śmierci są mało ważne - czy to choroba, czy to wypadek. Dla rodziców śmierć dziecka zawsze jawi się jako niesprawiedliwość i niemiłosierny ból. Niejednokrotnie trauma jest tak wielka, że rodzice przeżywają coś na kształt stresu pourazowego PTSD albo depresji reaktywnej. W takich okolicznościach tym bardziej warto skonsultować się z psychologiem lub/i psychiatrą.
  23. mertana, ufam, że to nie tylko chwilowa poprawa relacji z partnerem. Mam nadzieję, że będziesz mogła liczyć na jego wsparcie i że zrozumiał, że swoimi awanturami i agresją słowną mocno Cię krzywdzi. Trzymam kciuki, by Wam się udało! Nie masz za co dziękować! Gratuluję asertywności! Tak trzymaj! Życzę powodzenia! Pozdrawiam!
  24. mertana, nie jestem w stanie ocenić jakości Waszego związku przez Internet, dlatego być może w czymś się minęłam z prawdą. Mocno jednak obawiam się o Twoją kondycję psychiczną po tym, co przeczytałam w Twoim poprzednim poście. Bardzo przypomina to klasyczny cykl przemocy. Mam nadzieję, że po rozmowie, jaką odbyłaś z partnerem i postawieniu ultimatum, coś się uda pchnąć w dobrym kierunku. Z drugiej strony, mam świadomość, że być może to tylko chwilowa „poprawa”, coś w rodzaju fazy miesiąca miodowego – kilka dni „normalnie”, by potem znowu zacząć pić, bić i krzyczeć. Ufam, że czarny scenariusz się nie sprawdzi i że nie popadniesz we współuzależnienie, tkwiąc w toksycznym związku. Ja mogę tylko wyczulić Cię na pewne kwestie, ale ze swoim życiem zrobisz, co uważasz za słuszne. Trzymam kciuki, by było lepiej! Pozdrawiam!
  25. mertana, mimo iż z partnerem nie tworzycie zalegalizowanego związku, tylko związek nieformalny, Twój partner nie ma prawa traktować Cię w taki sposób, jak opisałaś to w swoim poście. Wykrzykuje, że wszedł w TAKĄ rodzinę. Chyba spotykając się z Tobą, zanim jeszcze zdecydowaliście się na dziecko, znał Cię, wiedział, jaką masz przeszłość, że jesteś po rozwodzie, masz nastoletniego syna, chorą na cukrzycę matkę, która wymaga opieki. Nie sądzę, by były to dla niego nowości. Rozumiem, że ma prawo być przemęczony, że teraz, kiedy Ty zajmujesz się córeczką, to on głównie zarabia na dom i spłaca długi, w jakie popadliście. Jednak to nie daje mu prawa, by Cię poniżać, krzyczeć na Ciebie czy wyzywać. To jest agresja słowna i psychiczne znęcanie się, które nosi znamiona przestępstwa. Rozumiem, że w Waszej relacji Twój partner jest osobą dominującą, który hołduje tradycyjnej wizji rodziny – kobieta ma siedzieć w domu, zajmować się dziećmi, gotować obiady i dbać o dom, a rola mężczyzny ogranicza się do pracy zawodowej, a potem obiadek postawiony pod nos, pilot od telewizora, piwo i spać. Bez względu na to, jakiej wizji rodziny się hołduje, Twój partner nie ma prawa na Ciebie wrzeszczeć, bo nie zdążyłaś ugotować obiadu, a już nie do pomyślenia jest, by wyrzucał resztki jedzenia z miski psa na Ciebie. Brak obiadu czy propozycja zjedzenie od czasu do czasu obiadu przyrządzonego z półproduktów nie jest powodem do poniżania, obrażania, braku szacunku i wyzywania od najgorszych. Zresztą Ty też masz prawo być zmęczona po całym dniu zajmowania się małym dzieckiem i dbania o porządek w domu. Niestety, muszę stwierdzić, że tkwisz w toksycznym związku, który Cię wyniszcza. Zdaję sobie sprawę, że jesteś z partnerem, chociażby z tego względu, że czujesz się od niego zależna finansowo. On zdaje sobie z tego sprawę, że ma Cię w szachu i dlatego tak Cię poniża. Chcę, żebyś wiedziała, że przemoc psychiczna też jest karalna. Więcej na ten temat możesz przeczytać tutaj: Toksyczne związki | abcZdrowie.pl, Przemoc psychiczna w małżeństwie | abcZdrowie.pl, Przemoc psychiczna w rodzinie | abcZdrowie.pl. Pamiętaj, że w każdym momencie możesz zadzwonić na Niebieską Linię (Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia"): (22) 668 70 00. Pamiętaj, że Ty i Twoje dzieci zasługują na szacunek! Życzę powodzenia i siły!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...