Skocz do zawartości
Forum

mikola

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta

Osiągnięcia mikola

0

Reputacja

  1. Witam ponownie. W tej kwestii nic się u nas nie zmieniło. Mam tak złe wspomnienia, co do tamtej ciąży, że nie potrafię się przełamać i pójść zrobić badania. Najgorsze dla mnie jest jak widzę znajome, które w tym samym czasie, co ja byłam w szpitalu urodziły dzieci. Od razu sobie wyobrażam, że moje dziecko też byłoby takie duże.:(
  2. Ginekologom chodziło o HSG. Ma Pani zupełną rację. Mam jednak wrażenie, że z moim mężem rozmawia mnie się na ten temat trudno, tzn. kwituje to jednym słowem, najczęściej "zobaczymy". (W pracy mówią na mojego męża Sfinks, bo nikt nie może przewidzieć, co on może myśleć i jest małomówny.) Wiem jednak, że to znaczy nie mniej, nie więcej jak tylko to, że zrobię tak jak uważają moi rodzice. Kiedy zaproponowałam mu adopcję, ponieważ wcześniej o tym już mówiłam, a on nic przeciw temu nie powiedział to pomyślałam, że się zgadza. Po tej operacji zasugerowałam, że może byśmy "tak na wszelki wypadek" spróbowali z tą adopcją. Mamy 30 lat - niby dużo, ale też nie tak mało jak na takie sprawy. Stwierdził, że powinniśmy o tym poinformować jego rodziców. Zirytowało mnie to, bo to tak, jakbym spała z nimi w jednym łóżku. Telefon do teściów - proszę rodziców teraz zaczynamy starać się o Waszego wnuka. ;) Z komunikacją mamy rzeczywiście problem. Po tej operacji ponieważ nie mogliśmy się porozumieć. W to wmieszani byli także teściowie- przykład: chociaż lekarze zastrzegli, że mam być 3 miesiące na zwolnieniu, w tym 2 w domu, ewentualnie mogę 1 miesiąc z tego pracować w biurze/jakaś lżejsza praca to teściowa stwierdziła, że to znaczna przesada i powinnam wrócić, bo ona w moim wieku... (byłam wtedy zatrudniona na stanowisku, gdzie 80% prac to była praca fizyczna). Dodam, że fizycznie 2 miesiące po operacji nie czułam się dobrze na siłach. W pierwszym miesiącu miałam problem z samym chodzeniem nawet do sklepu - nie miałam siły. Czułam się jakbym miała 80 lat, bo musiałam często odpoczywać na przydrożnych ławkach. W związku z tymi problemami komunikacyjnymi byliśmy u psychologa małżeńskiego. Większość wizyty tonęłam w łzach. Kobieta jedynie stwierdziła, że to trochę tak, jakbyśmy byli małżeństwem na zasadzie kontraktu. Też mam wrażenie czasem, że jest między nami ściana. Zmieniło się tylko tyle, że mąż zrozumiał, że to nie było nic łatwego dla mnie i nie powracał do tematu ciąży.
  3. Dziękuję za tak szybką odpowiedź. Znalazłam literaturę na temat adopcji także zagłębię się w ten temat. Z ginekologiem już rozmawialiśmy. Powiedział, że jest 50% szans, że ciąża pozamaciczna może się powtórzyć albo, że może jej nie być. Odbieram to na zasadzie takiej, że szklanka jest w połowie pusta. Częściowo wykluczyć może to badanie na drożność jajowodów, o którym już pisałam, ale jak wspominałam panicznie się go boję z uwagi na zalecenia ginekologów, co do przeprowadzenia go w znieczuleniu ogólnym... Myślę, że wiedzą, o czym mówią ponieważ powiedziało to dwóch, jednych z najlepszych ginekologów w naszym mieście. Mam kompletny mętlik w głowie w pomieszaniu z panicznym strachem. Do tego dochodzą skrajne "sugestie" rodziny - moich rodziców, że nie powinnam mieć dzieci i teściów, zupełnie ignorujących powagę sytuacji i prawie wyśmiewających "mój problem", gdyż "kobieta przecież jest zaprogramowana do rodzenia". Teściowie, co jest częściowo zrozumiałe, wywierają ogromny wpływ na męża, a on się im nie przeciwstawi. Chciałabym wszystkich pogodzić i mam wrażenie, że tak bardzo chcę to zrobić, że sama nie wiem, które rozwiązanie jest lepsze. Mam jeszcze ok. "roku czasu", bo mamy teraz inne sprawy do ułożenia, więc kiedy powróci temat, chciałabym po prostu być pewna swojej decyzji i przygotować się do tego.
  4. Witam wszystkich. Jestem tu nowa. Czytam różne wątki i nie dostrzegłam, żeby ktoś miał analogiczny problem. W skrócie rok temu miałam ciążę pozamaciczną, leżałam 1 miesiąc w szpitalu, bo najpierw nie wiedzieli, gdzie dokładnie jest ta ciąża, tzn. czy jest prawidłowa, czy jednak nie. To była moja pierwsza ciąża. Nie zgadzałam się na operację póki się to nie wyjaśni, więc wszystko się przeciągało, aż w końcu doszło do poronienia, prawdopodobnie trąbkowego. Ponieważ wszystko nie zostało usunięte, beta nie spadała jak powinna położono mnie na stole i zoperowano przez rozcięcie brzucha - nie laparoskopię, o którą lekarzy prosiłam. Do ok. 4 miesięcy po tym wszystkim byłam zmotywowana, że chcę i koniec, że będę próbować. Jednak im więcej czasu mija tym jest gorzej. Dosłownie panicznie się boję - że sytuacja się powtórzy, tj. z ciążą pozamaciczną, że znowu wyniknie jakaś niejasna sytuacja i będę przedmiotem "eksperymentów" lekarzy.. Powinnam zrobić badania na drożność jajowodów -lekarz, który mnie operował zalecił, aby to było w znieczuleniu ogólnym i tu oczywiście mój umysł zaczyna pracować... Dlaczego aż tak, przewiduje jakieś zrosty.. Dodam, że jajowodu mi nie usunięto, ale zszyto. Inny lekarz stwierdził, że podadzą mi jakieś tam leki przeciwbólowe dożylnie i będzie ok - to też mnie nie uspokoiło. Bo przecież on też przewiduje, że może mnie to dosyć mocno boleć.. Ehh Z tego wszystkiego najchętniej adoptowałabym dziecko, ale mąż się nie zgadza, chciałby "swoje". O takim sposobie poszerzenia rodziny myślałam już wcześniej, ale wszyscy, tj. rodzice, mąż, znajomi prawie mnie zakrzyczeli, że jestem zdrowa itd. to powinnam sama urodzić.. Mój pogląd wtedy opierał się na tym, że nie widzę różnicy między adopcją a urodzeniem dziecka. Jeśli tylko mogłabym jakiemuś dziecku pomóc, wychować je, opiekować się nim, aby dorosło u mnie w domu, a nie w domu dziecka byłabym szczęśliwa. Teraz w związku z tą ciążą pozamaciczną jeszcze bardziej skłaniam się ku temu i mam wrażenie, że moja intuicja mnie nie myliła. Proszę o poradę. Może powinnam pójść na jakąś psychoterapię, do psychologa, ale nie wiem, czy szukać jakiegoś specjalnego, np. pourazowego, czy "zwykłego".
  5. mikola

    Mamy z Łodzi

    Witam wszystkie Łodzianki Jestem historykiem sztuki i rękodzielnikiem. Szyję zabawki i dekoracje świąteczne. Jeśli macie jakieś pomysły na zabawki dla swoich dzieci, a nie możecie czegoś znaleźć to zapraszam do mnie. Ostatnio otrzymałam zamówienie na uszycie Plastusie dla bliźniaków, ale takie, żeby można było się do nich przytulić. :) Spójrzcie na mojego bloga na blogspocie Pracownia Manulina. Za wszelkie sugestie, komentarze będę wdzięczna.
  6. Witam wszystkich. Jestem tu nowa. Czytam różne wątki i nie dostrzegłam, żeby ktoś miał analogiczny problem. Jak będę miała więcej czasu napiszę dokładnie. W skrócie rok temu miałam ciążę pozamaciczną, leżałam 1 miesiąc w szpitalu, bo najpierw nie wiedzieli, gdzie dokładnie jest ta ciąża, tzn. czy jest prawidłowa, czy jednak nie. To była moja pierwsza ciąża. Nie zgadzałam się na operację póki się to nie wyjaśni, więc wszystko się przeciągało, aż w końcu doszło do poronienia, prawdopodobnie trąbkowego. Ponieważ wszystko nie zostało usunięte, beta nie spadała jak powinna położono mnie na stole i zoperowano przez rozcięcie brzucha - nie laparoskopię, o którą lekarzy prosiłam. Do ok. 4 miesięcy po tym wszystkim byłam zmotywowana, że chcę i koniec, że będę próbować. Jednak im więcej czasu mija tym jest gorzej. Dosłownie panicznie się boję - że sytuacja się powtórzy, tj. z ciążą pozamaciczną, że znowu wyniknie jakaś niejasna sytuacja i będę przedmiotem "eksperymentów" lekarzy.. Powinnam zrobić badania na drożność jajowodów -lekarz, który mnie operował zalecił, aby to było w znieczuleniu ogólnym i tu oczywiście mój umysł zaczyna pracować... Dlaczego aż tak, przewiduje jakieś zrosty.. Dodam, że jajowodu mi nie usunięto, ale zszyto. Inny lekarz stwierdził, że podadzą mi jakieś tam leki przeciwbólowe dożylnie i będzie ok - to też mnie nie uspokoiło. Bo przecież on też przewiduje, że może mnie to dosyć mocno boleć.. Ehh Z tego wszystkiego najchętniej adoptowałabym dziecko, ale mąż się nie zgadza, chciałby "swoje". O takim sposobie poszerzenia rodziny myślałam już wcześniej, ale wszyscy, tj. rodzice, mąż, znajomi prawie mnie zakrzyczeli, że jestem zdrowa itd. to powinnam sama urodzić.. Mój pogląd wtedy opierał się na tym, że nie widzę różnicy między adopcją a urodzeniem dziecka. Jeśli tylko mogłabym jakiemuś dziecku pomóc, wychować je, opiekować się nim, aby dorosło u mnie w domu, a nie w domu dziecka byłabym szczęśliwa. Teraz w związku z tą ciążą pozamaciczną jeszcze bardziej skłaniam się ku temu i mam wrażenie, że moja intuicja mnie nie myliła. Jak widzicie mam "kocioł w głowie". Jeśli ma ktoś podobne doświadczenia to proszę o poradę. Przede wszystkim to chyba zacznę od psychologa Tylko nie wiem, czy szukać jakiegoś specjalnego, np. pourazowego, czy "zwykłego".
×
×
  • Dodaj nową pozycję...