Skocz do zawartości
Forum

psycholog Kamila Krocz

Ekspert
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez psycholog Kamila Krocz

  1. katarzyna1234, fajnie, że udało się Wam znaleźć z mężem nić porozumienia i że przydały się choć trochę artykuły, które Ci zaproponowałam ;) Ach, Ci faceci Z wiadomych względów Twój mąż zwrócił uwagę na punkt związany z seksowną bielizną, ale mam nadzieję, że przy okazji czytania tego punku przeczytał cały artykuł i pozostałe uwagi również wziął do siebie. W końcu dbanie o związek nie ogranicza się tylko do zakładania seksownej bielizny i sfery łóżkowej ;) Bardzo dobrze, że udało Ci się złapać kontakt z córką męża z pierwszego małżeństwa. Pewnie dla niej sytuacja, kiedy ojciec ma nową partnerkę i drugie dziecko, też nie jest łatwa, dlatego potrzebuje wsparcia. Pewnie miło jej się zrobiło, kiedy z nią szczerze porozmawiałaś i zapewniłaś, że może na Tobie polegać. Niewątpliwie dostrzega to także Twój mąż i widząc, że dogadujesz się z jego córką, czuje się pewniej, bezpieczniej, jest za to wdzięczny i pewnie mniej zestresowany, co automatycznie przekłada się też na lepszą jakość Waszych relacji. Wszystko jest do poukładania - mocno w to wierzę. Chodzi o to, by na dobrej atmosferze w rodzinie zależało wszystkim - Tobie, mężowi, jego córce. Trzymam za Was kciuki!
  2. Chyba nie ma lepszej rekomendacji dla terapii małżeńskiej, kiedy poleca ją osoba, która sama z niej wcześniej korzystała i jest zadowolona. Zatem wielkie dzięki Mauelith za głos zabrany w dyskusji. Mam nadzieję, że katarzyna1234 weźmie niektóre uwagi do siebie. :) Więcej na temat psychoterapii można przeczytać tutaj: Terapia rodzinna | abcZdrowie.pl - akurat artykuł traktuje bardziej o terapii rodzinnej, ale jest tam wiele elementów wspólnych dla terapii małżeńskiej. Pozdrawiam!
  3. Życzę powodzenia i trzymam kciuki! ;)
  4. katarzyna1234, faktycznie, by móc realizować model PBP potrzeba do tego dobrej woli z obu stron. Zresztą tak samo ma się w odniesieniu do ratowania związku. Jeżeli tylko Tobie będzie zależało na naprawie małżeństwa, a Twój mąż nie wykaże inicjatywy, to nie jesteś w stanie kochać za dwoje. W tym cały ambaras, żeby dwoje chciało naraz. Martwię się Twoim pogarszającym się samopoczuciem, agresywnością, gorszym kontaktem z córeczką, smutkiem, pesymizmem, poczuciem zagubienia i bezwartościowości. Nie wiem, co Twój mąż powiedział na Twój temat własnej matce, ale może rozmowa z teściową nie jest złym pomysłem. Myślę, że jeżeli oboje chcecie porozumienia, może warto zrobić pierwszy krok i przestać się na siebie obrażać i manifestować niezadowolenie w postaci milczenia. Musicie ze sobą szczerze i SPOKOJNIE porozmawiać i przedyskutować opcję terapii małżeńskiej. Myślę, że to byłoby w Waszym przypadku skuteczne rozwiązanie – przynajmniej dowiedzielibyście się, czy warto dalej pielęgnować ten związek, czy już nie ma sensu dalej w tym tkwić. Jeśli chciałabyś z kimś porozmawiać, może pomyśl o telefonach zaufania. Kilka numerów podaję niżej: - problemy rodzinne i osobiste (Bemowski Telefon Zaufania) – tel. 22 664 15 58 - Centrum Praw Kobiet – tel. 22 652 01 17 - Wsparcie Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny – tel. 22 635 93 92 Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  5. Zrozpaczona mama ZuziDziękuję Pani Psycholog Nie ma za co...
  6. Witaj katarzyna1234! Pytasz, czy Twoje małżeństwo ma jeszcze sens i czy warto go ratować. Na pewno nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie, tym bardziej przez Internet. Nie znam Ciebie, nie znam Twojego męża, a Twoja relacja nie jest wystarczająca, by decydować o tak ważnych kwestiach w życiu. Zresztą to Ty sama musisz odpowiedzieć sobie sama na zadane przez Ciebie pytania, nie ja. Ja mogę jedynie podpowiedzieć, jak ratować Wasz związek. Zdaję sobie sprawę, że jako rodzina zrekonstruowana (Twój mąż ma córkę z poprzedniego małżeństwa) jest trochę trudniej. Mąż musi dzielić swoją uwagę miedzy dwie córeczki. Liczyłaś na jego pomoc i wsparcie w wychowaniu małej, a okazało się, że motywacja męża do pomagania wygasała. Jesteś przemęczona opieką nad niemowlęciem. Być może na Twoje samopoczucie mają wpływ ciągle hormony ciążowe. Może to baby blues? Coraz częściej dochodzi między Wami do kłótni, nawet przy rodzicach. Ze strony Twojego męża padają wyzwiska i przykre słowa, co można uznać za przejaw agresji słownej. Waszego sposobu „rozmawiania ze sobą” nie usprawiedliwiają porywcze charaktery ani impulsywne temperamenty. Zamiast się dogadywać, Wy jedynie eskalujecie kolejne przyczyny do kłótni – wypominacie sobie, padają obelgi, wyzwiska, przykre słowa. Robicie podstawowe błędy, które nakręcają tylko spiralę kłótni i nienawiści. O tym, jak się konstruktywnie sprzeczać, przeczytasz między innymi pod tymi linkami: Jak się kłócić? | abcZdrowie.pl Porozumienie bez przemocy | abcZdrowie.pl Przez Internet nie jestem w stanie stwierdzić, kto jest inicjatorem kłótni i kto je prowokuje. Zresztą nie chodzi o to, by szukać „winnego”, ale byście nauczyli się rzeczowo ze sobą rozmawiać i dochodzić do konsensusu. Mam bowiem wrażenie, że każde z Was w związku chce postawić na swoim i zamanifestować swoją pozycję, a małżeństwo to sztuka kompromisu. Nie chcę usprawiedliwiać Twojego męża, tym bardziej, że ucieka w alkohol i pije, by zrobić Ci na złość, co w jego przypadku może być o tyle niebezpieczne, iż jego ojciec jest alkoholikiem. Obawiam się, że sami nie dacie rady uratować swojej relacji. Do porozumienia trzeba dobrej woli obu stron, a nie zacietrzewienia. Teraz każde z Was obrało swój front i zaszyło się w swoich okopach – u własnych rodziców, Ty u swoich, mąż u swoich. Jeżeli chcecie powalczyć o swój związek, potrzeba szczerej rozmowy, bez oskarżycielskiego tonu. Jeżeli samodzielnie dialog Wam nie wychodzi, potrzebujecie mediatora w postaci psychologa. Warto zatem pomyśleć o terapii małżeńskiej. Tym bardziej, że Twój stan się pogarsza – nie bagatelizuj swojego pogarszającego się samopoczucia. Być może faktycznie jest to depresja. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  7. gaataa, mam nadzieję, że uda Ci się przekonać męża do spotkań z psychologiem. Rozumiem jednak jego motywację. Mężczyźni i kobiety inaczej przeżywają śmierć dziecka. Kobiety mają niejako przyzwolenie społeczne na płacz, łzy, smutek, bo są kobietami, matkami i bezpośrednio przeżywają stratę dzieciątka, które nosiły pod sercem. Od mężczyzn z kolei wymaga się, by byli twardzi i nie okazywali uczyć na zewnątrz, mimo iż cierpią, a ich serce krwawi. Być może Twojemu mężowi trudno zdecydować się na wsparcie psychologa, bo sam przed sobą nie chce przyznać się, jak bardzo cierpi, nie chce swoim cierpieniem Ciebie bardziej zasmucić. Może wychodzi z założenia, że sam musi uporać się ze swoją traumą, że żaden psycholog, którego to bezpośrednio nie dotyka, mu nie pomoże. Staraj się go zrozumieć. Próbuj jednak go zachęcić do tych spotkań. Powiedz, że Tobie to pomaga. Może, kiedy zauważy, że Tobie spotkania z psychologiem pomagają, sam też chętniej z nich skorzysta. Pozdrawiam!
  8. gaataa, chyba nikt nie potrafi odpowiedzieć na zadane przez Ciebie pytania: Dlaczego życie jest takie ciężkie? Dlaczego spotykają nas nieszczęścia? Dlaczego umierają małe, niczemu niewinne maleństwa? Bez względu na okoliczności śmierci i wiek, w jakim umiera mały człowiek, śmierć dziecka jest bez wątpienia bolesnym ciosem, jednym z najbardziej bolesnych. Nie da się tego opisać słowami. Od śmierci Twojego synka minęło tak naprawdę niewiele czasu, dlatego ciągle masz w sobie przykre emocje. One będą jeszcze niejednokrotnie wracały. Pomyśl może o skorzystaniu ze wsparcia psychologa. To dla Ciebie, jak i dla Twojego męża, niezmiernie trudny czas. Być może łatwiej byłoby go Wam przetrwać, korzystając ze wsparcia psychologa. Współczuję Wam straty, modlę się za Waszego Aniołka i pozdrawiam ciepło!
  9. Twój mały Aniołek patrzy na Ciebie z góry i chce z pewnością, żeby mamusia była szczęśliwa. Zrozpaczona mamo Zuzi, daj sobie czas na przeżycie żałoby. Nie udawaj twardej - nie musisz. Płacz, kiedy chcesz płakać, krzycz, kiedy czujesz, że tego potrzebujesz, rozmawiaj z mężem, przyjaciółką, jeśli rozmowa przynosi Ci ulgę. Strata dziecka boli bardzo długo i ma prawo boleć, bo to tak, jakby umarła część Ciebie. Życzę wytrwałości i zapalam świeczkę dla Twojego Aniołka...
  10. Witam serdecznie! Każdy z nas intuicyjnie wie, czym jest nieśmiałość. Słysząc to słowo, przywołujemy w pamięci obraz skrępowanych nastolatków stojących pod ścianą na szkolnej dyskotece i bojących się poprosić którąkolwiek z koleżanek do tańca, wizerunek doskonale przygotowanego studenta, który paraliżowany obawą kompromitacji przed innymi, nie ma odwagi podnieść ręki i odpowiedzieć na proste pytanie profesora, na które zna odpowiedź, postać młodej kobiety oblewającej się rumieńcem i drżącej ze zdenerwowania w obliczu konieczności wystąpienia z odczytem przed licznym gremium. Nieśmiałość to inaczej wstydliwość, zażenowanie, onieśmielenie. Pyta Pani, dlaczego niektórzy są nieśmiali i tak, jak Pani czerwienią się albo krępują zgłosić się do odpowiedzi, mimo iż świetnie są przygotowani do zajęć, a inni są pewni siebie i nawet nie mając nic błyskotliwego do powiedzenia, będą nad wyraz aktywni. Nad fenomenem nieśmiałości zastanawiało się wielu badaczy. Bardzo często nieśmiałość łączono faktycznie z niską samooceną. Jest wiele różnych definicji nieśmiałości, np. nieśmiałość to skłonność do odczuwania niepokoju w obecności innych ludzi, osoba nieśmiała to osoba łatwa do przestraszenia, bojaźliwa, ostrożna, nieufna. Tak naprawdę żadna z tych definicji nie jest poprawna, bo nieśmiałość to szerokie kontinuum psychologiczne, obejmujące lekkie okazjonalne uczucie skrepowania, ale też nieuzasadniony lęk przed ludźmi czy też skrajne przeżycia nerwicowe. Nieśmiałość manifestuje się też w sposób fizjologiczny. Do somatycznych oznak nieśmiałości zalicza się: przyspieszone tętno, czerwienienie się, suchość w ustach, drżenie, pocenie się, ściskanie w żołądku itp. Najczęściej przyczyną nieśmiałości jest brak umiejętności społecznych, by relacje interpersonalne przebiegały sprawnie albo brak wiary w samych siebie (niska samoocena). Nieśmiałość wynika z zaburzonej percepcji natury relacji między ludźmi – człowiek nieśmiały boi się, że wypadnie kiepsko w oczach innych, więc na wszelki wypadek woli nie wybijać się przed szereg, woli pozostać w cieniu i milczeć, bo wtedy czuje się bezpieczniej. Osoba nieśmiała jest też bardzo samoświadoma, tzn. że bezustannie analizuje swoje reakcje, zachowania, słowa i poddaje to wszystko ostrej krytyce. Według Marii Tyszkowej, nieśmiałość to określona struktura osobowości, na którą składają się wysokie standardy „Ja idealnego” (jaki chciałbym być), rozbieżność między „Ja idealnym” a „Ja realnym” (jaki jestem), niska samoocena, poczucie nieadekwatności do własnych ideałów osobowych, poczucie zagrożenia społecznego. Jest wiele różnych przyczyn nieśmiałości, podobnie jak istnieje wiele typów samej nieśmiałości (jest nieśmiałość chroniczna, przejściowa, sytuacyjna itp.). Niektórzy twierdzą, że za nieśmiałość odpowiadają geny i wrodzony temperament – niektórzy z nas są śmiałymi ekstrawertykami, inni z kolei asekuranckimi introwertykami. Inni uważają, że o poziomie nieśmiałości przesądza typ układu nerwowego i nie mamy za bardzo na to wpływu. Behawioryści uważają, że człowiek uczy się być nieśmiałym w toku życia, że w nieśmiałość mogą nas wyposażyć nasi rodzice, którzy stosują wadliwe metody wychowawcze. Psychoanalitycy powiedzą, że nieśmiałość to konsekwencja nieuświadomionych konfliktów wewnątrzpsychicznych. Nie ma jednej przyczyny nieśmiałości. Nieśmiałość tak naprawdę jest wypadkową reaktywności, substancji chemicznych w mózgu, surowego traktowania przez rodziców i nauczycieli, nieakceptacji swojego wyglądu, docinków ze strony rówieśników, a nawet oczekiwań kulturowych. O tym, jak radzić sobie, chociażby doraźnie, z nieśmiałością, może Pani przeczytać pod poniższym linkiem: Jak sobie radzić z nieśmiałością? | abcZdrowie.pl. Polecam też Pani książkę Zimbardo „Nieśmiałość – co to jest? Jak sobie z nią radzić?”. Jest świetna i napisana przystępnym językiem. W książce zamieszczony jest kwestionariusz, na podstawie którego może Pani u siebie zbadać poziom nieśmiałości. Pozdrawiam serdecznie i zachęcam do rozmowy! :)
  11. Witam serdecznie! Rozumiem Pani obawy związane z psychoterapią – brak czasu z powodu pracy i dojazdów, wcześniejsze nie najlepsze doświadczenia po psychoterapii w związku z DDA i brak możliwości kontaktu z psycholog, której Pani zaufała, która Pani pomogła, a która obecnie jest na urlopie macierzyńskim. Do tego dochodzą obawy, że inny terapeuta może Panią zawieść. Wydaje się Pani podkreślać, że ciągle zwraca uwagę, by to innym było dobrze – mniej myśli Pani o sobie i swoim samopoczuciu. Myślę, że jest to związane z nadodpowiedzialnością, jaką Pani wdrukowano już w domu rodzinnym – to Pani musiała opiekować się mamą po wypadku, zajmować się domem, pamiętać o wszystkim, nie mając wsparcia w bliskich, np. ojcu czy bracie. Ten wzorzec nadodpowiedzialności powiela Pani również w swoim małżeństwie, ciesząc się niejako, że mąż nie będzie musiał obwiniać się za brak potomstwa, gdyż Pani współdzieli z nim „winę” (to złe słowo) z powodu andenomiozy. Twierdzi Pani, że na dzień dzisiejszy najbardziej doskwiera Pani smutek, żal w związku z faktem braku dziecka i zazdrość matkom, które potomstwo posiadają. Małżeństwa bezdzietne bardzo mocno przeżywają dramat braku potomstwa. Małżeństwa, które spotyka niepłodność, przeżywają cierpienie, którym nie zawsze chętnie chcą się dzielić z innymi, a które bardzo często spotyka się z powierzchowną, a nawet krzywdzącą oceną. Do tego dochodzą wzajemne pretensje, niezrozumienie, ból, a nierzadko nawet dochodzi do rozpadu związku. Jak można pomóc małżeństwom nie mogącym mieć dzieci? Zachęcam Panią, by zajrzała Pani pod adresy internetowe takich placówek, jak: Fundacja „Pomoc Rodzinie”, Instytut Leczenia Niepłodności Małżeńskiej im. Jana Pawła II w Lublinie, Duszpasterstwo Niepłodnych Małżeństw w Warszawie, Krajowy Ośrodek Duszpasterstwa Rodzin. Wymienione przeze mnie instytucje bardzo często oferują parom bezdzietnym różnego rodzaju wsparcie, konferencje, pomoc psychologiczną. Być może znajdzie Pani coś dla siebie, znajdzie Pani ludzi, którzy mają podobne doświadczenia, którzy sami borykają się z traumą niepłodności i wiedzą, co to znaczy. Trzymam za Panią kciuki, ufając, że może jeszcze uda się Państwu począć upragnione dziecko, że jeszcze nie wszystko stracone! Wiara czyni cuda!
  12. Witaj Mauelith! Rzeczywiście Twoja sytuacja rodzinna jest trudna i skomplikowana. Ciężko drogą internetową szafować "złotymi receptami" na życie, bo takich nie ma. Bez wątpienia potrzebujesz wsparcia i zrozumienia, którego Ci brakuje, a które mogłaby dać psychoterapia i to długoterminowa psychoterapia. Rozmowy z terapeutą stwarzałyby okazję, by ktoś Cię aktywnie wysłuchał, pobył z Tobą, towarzyszył Ci w trudnych momentach. Pomoc psychologiczna w Twoim przypadku jest o tyle wskazana, że borykasz się z wieloma problemami, na bazie których zdążyły narosnąć już inne trudności. Na podstawie Twojego listu udało mi się wyliczyć już przynajmniej kilka problemów: - frustracja związana z nieudanymi próbami zajścia w ciążę, - zły stan zdrowotny męża, - adenomioza, - zazdrość kobietom, które mogą cieszyć się własnymi dziećmi, - wahania hormonalne z powodu przyjmowania progesteronu, - syndrom DDA, - problem alkoholowy w rodzinie, - żal do brata i zazdrość o to, że mu lepiej powodzi się w życiu, - przemoc psychiczna w domu ze strony ojca, - kompleksy na tle swojego wyglądu, - niskie poczucie własnej wartości, - stany depresyjne, - problemy w relacjach z mężem. W perspektywie tak obszernego katalogu problemów nie ma jednej, słusznej porady. Twoja sytuacja jest skomplikowana, dlatego wymagasz specjalistycznej pomocy psychologicznej. By móc odzyskać radość z życia, potrzebujesz psychoterapii. Zdaję sobie sprawę, że jesteś nieufna wobec personelu medycznego i po tych ciągłych wizytach u lekarzy różnej specjalności (ginekolodzy, neurolodzy, ortopedzi itp.) boisz się, jak zostaniesz potraktowana, ale obawiam się, że samej będzie Ci trudno odzyskać entuzjazm i optymizm. Osobiście radziłabym Ci udać się do najbliższej poradni zdrowia psychicznego. Twoje problemy, Mauelith, to scheda po traumatycznym dzieciństwie (alkoholizm w rodzinie) plus nowe problemy życia dorosłego (kłopoty małżeńskie, nieudane starania o dziecko itp.). Z całego serca zachęcam, byś umówiła się na spotkanie z psychologiem. Pozdrawiam!
  13. Witaj smerfetka! Jeżeli rozmowy z partnerem nie przynoszą żadnego rezultatu, on nie widzi żadnego problemu i wciąż obstaje przy twierdzeniu, że to Pani ma jakieś dziwne pretensje, a ponadto nie chce podjąć terapii dla par, to chyba repertuar działań związanych z walką o ten związek jest mocno ograniczony. Trochę wygląda to tak, że Pani partner próbuje wymusić na Pani pewne zachowania w myśl zasady: „Jak mnie kochasz, to zaakceptujesz wszystko”. Pani partner chyba zapomniał, że rodzina to mężczyzna, kobieta i dzieci – jego nastoletnia córka z pierwszego małżeństwa plus ewentualnie w przyszłości Wasze wspólne dziecko. Jego matka może Was wspierać, doradzać, ale nie może we wszystko bezustannie się wtrącać. Bardzo mnie cieszy, że ma Pani taki dobry kontakt z córką partnera. Obawiam się jednak, że Pani partner jest zbyt mało samodzielny i zbyt zależny, by zacząć myśleć o wspólnym mieszkaniu z Panią i o uniezależnieniu się od rodziców. Faktycznie, to wygląda trochę tak, jakby nie chciał dorosnąć, bo życie według scenariusza i na warunkach rodziców wydaje się być dla niego lepsze, bezpieczniejsze. Nie bierze pod uwagę Pani potrzeb. Zachęcam do przeczytania artykułu: Teściowa a synowa | abcZdrowie.pl. Nie powiem Pani, czy warto wchodzić w związek małżeński z tym mężczyzną. Ślub to poważna decyzja życiowa. Jeżeli ma Pani jakiekolwiek wątpliwości, proszę się jeszcze raz gruntownie nad tym zastanowić, by później nie żałować. Pozdrawiam!
  14. Witaj smerfetka! Zachowanie Twojego partnera jest bardzo niepokojące. Drogą wirtualną nie jestem w stanie postawić diagnozy, ale raczej wykluczam syndrom Piotrusia Pana, o którym możesz przeczytać pod poniższym linkiem: Syndrom Piotrusia Pana | abcZdrowie.pl. Bardziej skłaniałabym się w kierunku zaburzeń osobowości, które stanowią konsekwencję wadliwego wychowania przez rodziców. Jako 36-latek Twój mężczyzna jest mało samodzielny, mało stanowczy, bardzo zależy od rodziców, niezmiernie wpływowy – łatwo ulega presji matki. Mieszka do tej pory z rodzicami. Wydaje mi się, że powiela niekorzystne schematy wychowawcze po swoich rodzicach i w ten sam sposób wychowuje własną córkę – nastolatka jest traktowana jak małe dziecko, które nie może zostać samo w domu, które nie zrobi sobie samo obiadu albo śniadania. Bez wątpienia nie są to zdrowe zachowania. Częstotliwość Waszych spotkań (średnio raz w tygodniu) też pozostawia wiele do życzenia. Mam wrażenie, że Twój mężczyzna traktuje Cię w taki sposób, jakby mu w ogóle na Tobie nie zależało. Rzadko inicjuje spotkania (chyba, że zrobisz mu awanturę). Jeżeli nawet dojdzie do jakiegoś spotkania, to przebiega ono w „scenerii rodzinnej” razem z rodzicami Twojego partnera albo/i jego nastoletnią córką. Nie macie własnej przestrzeni, w której mógłby się rozwijać Wasz związek. Mam wrażenie, że jesteś bezustannie na „cenzurowanym”, że dla Twojego partnera bardziej liczy się zdanie matki albo ojca niż Twoje. Nie oceniam Twojego mężczyzny – być może ma mało czasu na spotkania i randki ze względu na pracę, konieczność opieki nad dzieckiem z pierwszego małżeństwa. Może jego podejście do Waszego związku wynika też z negatywnych doświadczeń z pierwszego małżeństwa? Nie wiem... Musiałabym znać zdanie Twojego partnera w tej kwestii. Mogę jedynie dywagować. Niemniej jednak uważam, że atmosfera, jaka panuje w domu Twojego partnera, niezbyt dobrze wróży Waszemu związkowi na przyszłość. Faktycznie jego matka jawi się jako osoba bardzo toksyczna i zazdrosna o uwagę syna. Upatruje chyba w Tobie potencjalnej rywalki, z którą trzeba konkurować o uczucia syna (Twojego partnera), o prezenty, czas itp. Niepokojące są również te intrygi, plotki, chore pomówienia, rywalizacja ojca i matki o syna, mieszanie się w sprawy rodzinne ciotek i osób postronnych. Sama chyba dostrzegłaś, że pod wpływem tej rodziny, nie tylko swojego partnera, stałaś się bardziej nerwowa. Rodzina Twojego partnera próbuje przekonać Cię, że nie masz racji, że się mylisz, że jesteś „czarną owcą”, „tą złą”. Nie powiem Ci, czy warto dalej brnąć w ten związek, bo Ty sama musisz rozważyć w sercu i umyśle, czy kochasz swojego partnera i czy chcesz walczyć o ten związek. Pamiętaj jednak, że nie da się kochać „za dwoje”. Jeżeli spokojna rozmowa z partnerem na temat perspektyw Waszego związku nie daje żadnego odzewu z jego strony, porozmawiaj z nim na temat opcji terapii dla par. Myślę, że w Waszym przypadku mogłoby być to naprawdę dobre rozwiązanie. Jeżeli chcecie myśleć o założeniu własnej rodziny, niezależnej od rodziców Twojego partnera, radziłabym pomyśleć o własnym lokum. Na neutralnym gruncie łatwiej byłoby się Wam docierać. W przeciwnym razie bezustannie będzie dochodziło do jakichś nieporozumień. Zachęcam do przeczytania także artykułów pod poniższymi linkami: Toksyczni rodzice | abcZdrowie.pl Toksyczni teściowie | abcZdrowie.pl Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  15. Witaj megimey! Opieka nad małymi dziećmi jest naprawdę męczącym i trudnym zadaniem. Pani wybuchy złości na starszą córkę nie muszą być wcale kwestią "uderzania hormonów" po odstawieniu dziecka od piersi, jak to Pani określiła. Po prostu, może czuć się Pani przeciążona obowiązkami. Powrót do pracy, obowiązki w domu, opiekowanie się dwójką małych dzieci, które są mega absorbujące. Starsza córeczka w wieku trzech lat wchodzi akurat w okres poznawania świata, wszystko ją ciekawi, zachwyca, interesuje, biega, wszędzie jej pełno, zadaje mnóstwo pytań, do tego dochodzi chęć podkreślenia swojej indywidualności i bunt trzylatka. Stąd pewnie również Pani brak cierpliwości i przemęczenie, która odbija się na maluszku w postaci klapsów czy krzyków. Z drugiej strony, młodsza 5-miesięczna córeczka też potrzebuje ciągle matczynej troski, nie tylko męczącego noszenia na rękach. Chwile słabości, krzyki itp. zdarzają się każdemu rodzicowi. Nie da się wychować maluchów, nie popełniając błędów, dlatego nie warto wpędzać się w chore poczucie winy. Proszę jednak pamiętać, że bicie nie jest dobrą metodą wychowawczą. Przemoc uczy dzieci agresji, wpędza w niskie poczucie własnej wartości i przekazuje komunikat, że wygrywa ten, kto jest silniejszy. Drogą internetową nie zdiagnozuję, czy cierpi Pani na jakieś zaburzenia psychiczne typu depresja czy nerwica. Z tego, co Pani napisała, bardziej wynika, że jest to rodzaj kryzysu sytuacyjnego i przeciążenia psychicznego niż kliniczna postać depresji/nerwicy. Myślę, że próbą rozwiązania Pani kłopotów byłoby ustalenie razem z partnerem/mężem podziału obowiązków nad dziećmi, by ktoś Panią odciążył w niektórych obowiązkach. Może warto udać się też na rozmowę ze specjalistą do poradni rodzinnej albo najbliższej poradni zdrowia psychicznego. Zachęcam też, by zajrzała Pani pod poniższe linki: Cierpliwość do dziecka | parenting.pl Problemy w wychowaniu dziecka | parenting.pl Krzyczenie na dzieci | parenting.pl Jak mĂłwić „nie” dziecku? | parenting.pl Jak nauczyć dziecko dyscypliny? | parenting.pl Pozdrawiam i życzę powodzenia
  16. Pani Martyno, proszę odebrać wiadomość prywatną. Pozdrawiam ciepło ;)
  17. zaraz Pani odpowiem na prywatną wiadomość...
  18. Witaj martyna30! W przypadku zagrożonej ciąży zamartwianie się i obawy dotyczące zdrowia dziecka są jak najbardziej uzasadnione. W tym przypadku nie różnisz się od innych kobiet, które oczekują porodu. Trzeba jednak zastanowić się, czy Twoje zamartwianie nie dotyczy tylko i wyłącznie kwestii zagrożonej ciąży, czy przypadkiem nie rozlewa się na inne sytuacje życiowe. Jeżeli byłaś zamartwiającą się wszystkim pesymistką także przed ciążą, być może Twój gorszy nastrój w czasie ciąży nie można uzasadnić samą ciążą. Być może cierpisz na zaburzenia nastroju, np. depresję albo dystymię albo na zaburzenia osobowościowe, np. osobowość lękliwą (unikającą), a ciąża jedynie uwypukliła Twoje problemy natury psychologicznej (płaczliwość, zamartwianie się, smutek, pesymizm itp.). Drogą wirtualną niestety nie jestem w stanie postawić jakiejkolwiek diagnozy. Tutaj potrzeba bezpośredniej konsultacji u specjalisty. Więcej na temat depresji, dystymii i osobowości unikającej możesz przeczytać pod poniższymi linkami: Osobowość unikająca | abcZdrowie.pl Dystymia | abcZdrowie.pl Pierwsze objawy depresji | abcZdrowie.pl Pozdrawiam ciepło
  19. Dziękuję gogi2704 za wsparcie dla martyny30. Twój przypadek, ale też wiele innych przypadków kobiet, potwierdza, że każda ciąża jest inna. Nie ma tutaj jakichś standardów i prawidłowości. To, że pierwsza ciąża przebiegała bez żadnych powikłań i komplikacji nie oznacza, że druga będzie taka sama. Ciąża to na pewno piękny okres w życiu kobiety, szczególnie, jeśli maleństwo jest chciane, wyczekiwane, planowane, ale jednocześnie to czas pełen niepewności i obaw. To, co nowe i nieznane, szczególnie w przypadku pierwszej ciąży, na pewno mocno niepokoi i to nie tylko kobiety z zagrożoną ciążą. Wszystkie przyszłe mamy przeżywają fakt, że będą mami i że stają się odpowiedzialne za maleństwo rozwijające się pod ich sercem. Każdej przyszłej mamie życzę optymizmu, którym będzie zarażała maluszka w łonie. Szczęśliwa mama to przecież szczęśliwe dziecko
  20. Witam serdecznie! Obawy i niepokój w przypadku zagrożonej ciąży są jak najbardziej uzasadnione. Kobieta boi się czy dzieciątko rozwija się prawidłowo, czy nic mu nie zagraża, czy leki, które bierze na podtrzymanie ciąży, nie zagrożą maleństwu... Obaw jest mnóstwo. Kobieta czuje się nie tylko przeciążona fizycznie - przecież organizm kobiety w czasie ciąży pracuje teraz za dwoje - to dochodzi też przeciążenie psychiczne, ciągłe zamartwianie się, wątpliwości, niepokój, niezdolność do całkowitego szczęścia z oczekiwania na maluszka. martyna30, Twoje niepokoje są naturalne i uwierz mi, że pojawiają się u wielu kobiet, które znajdują się w podobnej sytuacji. Radość oczekiwania na dziecko miesza się z lękiem o nie i o jego rozwój. Takie ambiwalentne uczucia mają również często matki, które nie borykają się z problemem zagrożonej ciąży. W okolicach trzeciego trymestru zaczyna rysować się wizja życia z noworodkiem i wówczas w głowie młodej mamy zaczynają się piętrzyć różne lęki: A co, jeśli urodzi się chore? Jak podołamy obowiązkom? Jak to wszystko zorganizować? Pamiętaj jednak, że Twoja ciąża jest prowadzona przez lekarzy ginekologów, którzy są fachowcami i wiedzą, jakie leki dobrać, by podtrzymać ciążę i jednocześnie minimalizować ryzyko powikłań dla płodu. Lekarze podają leki, które są konieczne, byś mogła donosić ciążę, ale też, by maluszek był zdrowy. Zaufaj im. Poza tym, pamiętaj, że Twój nastrój wpływa na dzieciątko, które nosisz w łonie. Staraj się myśleć pozytywnie i jak najwięcej rozpieszczać siebie Jeżeli czujesz, że sama z partnerem nie podołacie tej trudnej dla Was sytuacji, zachęcam do szczerej rozmowy z lekarzem prowadzącym ciążę i do konsultacji w poradni zdrowia psychicznego. Więcej na temat nastrojów w ciąży możesz przeczytać pod poniższymi linkami: Lek w ciąży | parenting.pl Nastrój w ciąży | parenting.pl Strach w ciąży | parenting.pl Pozdrawiam i życzę dużej dawki optymizmu :)
  21. Witaj marcia66! Czytałam Twój post w innym wątku i wydaje mi się, że Twoja zazdrość o partnera może wynikać z niskiej samooceny i nieuzasadnionych kompleksów, które zrodziły się we wcześniejszych, nieudanych związkach. Oskarżenia, manipulacje, kłamstwa spowodowały, że podupadało Twoje poczucie wartości, czujesz się niepewnie i obawiasz, że partner może zacząć szukać sobie alternatywnych kandydatek na partnerkę. Stąd też Twoje chore myśli, że partner pragnie innej kobiety, którą widzi w telewizji, że fantazjuje na temat atrakcyjnej kobiety, z którą przed chwilą minął się na ulicy. Niewykluczone, że Twój partner ma takie myśli i fantazje, ale póki pozostają one w sferze marzeń i fantazji, jest wszystko w porządku. Gorzej byłoby, gdyby rzeczywiście dążył do kontaktu z innymi kobietami i zaczął realizować swoje fantazje z innymi kobietami. Twój partner może sobie nawet myśleć w ten sposób (to nic złego), a potem i tak chcieć realizować z Tobą własne pragnienia i fantazje. Każdy mężczyzna fantazjuje, ale nie oznacza to od razu, że nie kocha czy nie pragnie swojej partnerki, z którą tworzy związek. Jeżeli Twój mężczyzna nie daje Ci obiektywnych i realnych powodów do zazdrości, to raczej problem tkwi w Tobie, w Twoim poczuciu niepewności i niskiej samoocenie. Osobiście, zachęcam do konsultacji u psychologa. Odsyłam też do artykułów, w których można zaczerpnąć trochę inspiracji: Jak pozbyć się kompleksĂłw? | abcZdrowie.pl. Pozdrawiam serdecznie
  22. Osobiście nie wiem, czy są jakieś znaki i sygnały, jakie zza światów wysyłają nam zmarli, ale uważam, że jeżeli komuś taka wiara pomaga, to warto w to wierzyć. Czasami takie znaki, jak gołąbek czy lisek w alejce między grobami, pomagają stopniowo odzyskiwać równowagę psychiczną i wracać do normalnego życia, które nie jest takie samo jak przed śmiercią dziecka, ale umożliwia zaakceptowanie faktu przemijania. Bez wątpienia jest to czas bardzo trudny dla osieroconych rodziców, ale pewne znaki, które człowiek sam sobie próbuje zinterpretować na swój sposób, pozwalają skrystalizować śmierć dziecka w pewną ideę, np. że dziecko jako aniołek ciągle towarzyszy rodzicom i rodzeństwu tutaj na ziemi, że ich odwiedza, że jest ciągle przy nich. Taka wiara pozwala przekształcić cierpienie w źródło własnej mocy i rozwoju duchowego. Nierzadko śmierć dziecka jest przełomowym momentem w odnajdywaniu drogi do Boga, Opatrzności, siły wyższej, niezależnie jak to „coś” się nazwie oraz pozwala przewartościować całe swoje życie. W końcowej fazie żałoby zwiększa się zaufanie do siebie, poczucie własnej wartości i osobistej siły. Zrozpaczona mamo Zuzi, życzę Ci takiej wewnętrznej wiary, która pozwoli Ci odzyskać nadzieję na lepsze jutro. A w sprawie kradzieży dokonywanych na grobach nie wypowiem się. Chyba komentarz jest zbędny... Pozdrawiam
  23. Witaj marcia66! Myślę, że każda zakochana kobieta jest w pewnym sensie zazdrosna o swojego mężczyznę. Chyba nie da się prawdziwie kochać i nie być zazdrosną. Zdrowy odcień zazdrości pozwala podsycać namiętność i temperaturę w związku. I wtedy zazdrość jest OK. Kiedy jednak posądzamy partnera o nielojalność i nieuczciwość na każdym kroku, nie mając ku temu żadnych podstaw, wówczas pojawia się chorobliwa zazdrość, która może popsuć nawet największą miłość. I taka zazdrość przestaje być OK. Taka zazdrość jest niszczycielska, destrukcyjna i wnosi wiele cierpienia w związek dwojga bliskich sobie osób. Bardzo często związki damsko-męskie rozpadają się właśnie z powodu chorobliwej zazdrości o partnera. Dlatego też, zanim zaczniemy się obrzucać wzajemnie bezpodstawnymi zarzutami i niemiłymi aluzjami, warto zastanowić się, ile pozytywnych rzeczy wyniknie z tego dla naszego związku. Czy przyczynimy się do poprawy relacji, czy raczej ryzykujemy rozpad związku z partnerem? Zaufanie w związku to podstawa, to fundament, na którym buduje się całą resztę. Więcej o zaufaniu w związku można przeczytać pod poniższym linkiem: Zaufanie w związku | abcZdrowie.pl. Pozdrawiam
  24. Witam serdecznie! W każdym związku jest obecna zazdrość. Mówi się często, że bez zazdrości nie ma miłości. Chodzi o to, by jednak zazdrość o partnera była "optymalna" i nie przeradzała się w chorobliwą zazdrość, która może zabić nawet największe uczucie. Nutka zazdrości o partnera podnosi temperaturę w związku, dodaje pikanterii, namiętności i podsyca napięcie. Nie zawsze jednak zazdrość niesie ze sobą pozytywne emocje. Częściej niestety dzieje się tak, że jesteśmy zazdrośni, nie mając żadnych powodów, i w ten sposób mocno krzywdzimy partnera. Chorobliwa zazdrość może popsuć relacje między partnerami, gdyż rodzi nieufność, niechęć, niesmak i wycofuje zaangażowanie. Jak walczyć z niezdrowym brakiem zaufania do partnera? To zależy od przyczyn, jakie wywołują u nas poczucie zazdrości. Mówiąc o przyczynach zazdrości, wymienia się przyczyny zewnętrzne, czyli niezależne od nas samych - lekceważenie naszej osoby przez partnera, niepoświęcanie czasu przez partnera, chłód i obojętność partnera, jawne zainteresowanie partnera innymi partnerkami itp. Drugi rodzaj przyczyn zazdrości to czynniki wewnętrzne, które tkwią w nas samych i mają charakter psychologiczny, np.: niska samoocena, kompleksy, poczucie niższości, uzależnienie własnej samooceny od opinii partnera, przekonanie o tym, że na miłość trzeba sobie zasłużyć (np. zgrabną sylwetką), negatywne wzorce związków wyniesione z dzieciństwa (np. rozwód własnych rodziców z powodu zdrady którejś ze stron), własne nieudane związki. W przypadku czynników zewnętrznych, czyli tych, które dotyczą zachowania naszego partnera, można spróbować wyjaśnić całą sprawę i najzwyczajniej w świecie porozmawiać z partnerem o swoich emocjach. Powiedzieć po prostu: "Słuchaj, bardzo mi przykro i czuję się zazdrosna, kiedy zachowujesz się tak i tak". Pozwólmy wypowiedzieć się drugiej stronie, co ona czuje i wyjaśnić, dlaczego tak się zachowuje. Może nawet nie była świadoma, że takim zachowaniem prowokuje u nas zazdrość? Jeżeli przyczyny zazdrości mają charakter wewnętrzny i dotyczą nas samych, rozmowa z partnerem na pewno nie zaszkodzi, ale też nie pomoże. Tutaj rzeczywiście trzeba odnaleźć konkretny powód zazdrości i najlepiej przepracować go samodzielnie przy pomocy psychoterapeuty. marcia66, przecież to naturalne, że mężczyźni uwielbiają oglądać nagie kobiety i wcale to nie musi oznaczać od razu, że są niezadowoleni ze swojej partnerki czy mniej jej pragną. Mężczyźni to po prostu wzrokowcy :) W Twoim przypadku rzeczywiście przyczyna chorobliwej i wydaje mi się, że bezpodstawnej zazdrości, wynika z negatywnych doświadczeń z poprzedniego związku, w którym byłaś manipulowana, krzywdzona, upokarzana i oszukiwana. Obawiasz się, że schemat może się powtórzyć i Twój umysł kreuje straszne scenariusze, którym mogłabyś "profilaktycznie" zaradzić, zabezpieczyć się, przeciwdziałać. Niewykluczone też, że w wyniku nieudanego związku podupadła też Twoja samoocena, dlatego wątpisz w to, że Twój partner Cię kocha, że jesteś dla niego atrakcyjna i podejrzewasz, że może poszukać sobie kogoś innego. Zazdrość to uczucie niezadowolenia, które objawia się lękiem przed utratą partnera. Często utożsamia się ją także z rzeczywistym lub wyobrażonym doświadczeniem „osoby trzeciej”. Jak pozbyć się zazdrości? Tak, jak pisałam wcześniej - najlepiej zacząć od refleksji nad sobą, a potem porozmawiać z partnerem. Nad czym warto się zastanowić? Jakie są przyczyny mojej zazdrości, czy są to racjonalne powody, czy efekt pewnych wyimaginowanych zjawisk? Jaka jest moja samoocena, czy uzależniam ją od opinii partnera? Czy warto skupiać całą swoją uwagę na partnerze, może warto przelać część swojej energii na realizowanie własnych pasji? Jakie są moje uczucia i potrzeby, a jakie uczucia i potrzeby ma mój partner? Pozdrawiam ciepło i trzymam kciuki, by niezdrowa zazdrość poszła sobie w dal :)
  25. Zrozpaczona mamo Zuzi, przytulam Cię do serca, chociaż wiem, że pewnie nikt i nic nie zdoła złagodzić Twojego bólu. Cierpienie po stracie dziecka jest niewyobrażalne. Musisz być jednak silna, a Twój Aniołek pewnie Cię wspiera z góry. Nad Tobą jaśnieje mała gwiazdeczka, która świeci wyłącznie dla Ciebie...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...