psycholog Kamila Krocz
Ekspert-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
1
Treść opublikowana przez psycholog Kamila Krocz
-
Witam serdecznie, rozumiem doskonale, że czuje się Pani zagubiona i trudno Pani zrozumieć niektóre kwestie. Niestety, drogą wirtualną diagnoza nie jest możliwa i nikt przez Internet nie napisze Pani na 100%, czy synek ma autyzm, czy cierpi na jakieś inne zaburzenia rozwojowe. Diagnoza autyzmu jest bardzo trudna, długotrwała, wymagająca, czasochłonna i zwykle podejmuje ją komisja składająca się z kilku osób (psychologa, pediatry, pedagoga, logopedy, neurologa itp.) na podstawie obserwacji dziecka, rozmowy z nim, rozmowy z rodzicami czy wychowawcami w przedszkolu. Bardzo dobrze, że podjęliście Państwo proces diagnostyczny – im szybsza diagnoza, tym możliwość szybszego podjęcia terapii, która wielu dzieciom bardzo pomaga i minimalizuje braki rozwojowe. To, że Pani synek przejawia tylko niektóre cechy charakterystyczne dla autyzmu (np. brak mowy, preferencja samotnej zabawy), a w innych sferach zachowuje się bez niepokojących objawów, jest dość typowe dla dzieci z autyzmem. Proszę pamiętać, że nie ma dwóch identycznych dzieci z autyzmem – jedno dziecko może nie posługiwać się językiem w sposób komunikatywny, przejawiać rytualne zachowania, być agresywne, inne natomiast będzie posługiwało się mową (np. może mówić o sobie w 3 os. l. poj.), lubić się przytulać i uśmiechać, ale źle reagować na jakiekolwiek zmiany w najbliższym otoczeniu. Diagnozowałam kiedyś chłopca cierpiącego na autyzm, który właściwie świetnie mówił, znał wiele słów, potrafił wypowiadać się adekwatnie do kontekstu sytuacji, ale w ogóle nie wchodził w interakcje z dziećmi, bawił się sam, w sposób stereotypowy (np. układał klocki w rządki), nie pozwalał się nikomu dotknąć (jedynie mamie), reagował płaczem i histerią, gdy ktoś do niego blisko podszedł. Podjął terapię i jest naprawdę znaczna poprawa. Chętnie chodzi do przedszkola, bawi się z dziećmi, pozwala się dotknąć i nie reaguje już agresją, gdy ktoś wejdzie w jego strefę osobistą. Pani synek nie musi przedstawiać całego arsenału zachowań charakterystycznych dla autyzmu, by móc postawić taką diagnozę. Niewykluczone też, że Mikołaj cierpi np. na autyzm atypowy. Mam nadzieję, że diagnoza zostanie szybko postawiona i że będziecie mogli Państwo wdrożyć odpowiednie leczenie, by pomóc synowi. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
-
Witam ponownie! Jestem daleka od myślenia, że w jakikolwiek sposób chciałaby Pani skrzywdzić swoje dziecko. Raczej jestem skłonna twierdzić, że intuicja mamy, jak ma postępować z własnym dzieckiem, jest często niezawodna. ;) Rozumiem Pani potrzebę czytania różnych poradników, artykułów, tekstów na temat wychowania/pielęgnowania dzieci, bo jest Pani mamą, ale wierzę jednocześnie, że Pani wiedza i doświadczenie w kwestii wychowania szkrabów nie są gorsze (a zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że może nawet lepsze) niż niejednego fachowca, eksperta, specjalisty w dziedzinie pedagogiki i wychowania ;) Zatem więcej zaufania do siebie jako mamy! Skoro coś się sprawdza w odniesieniu do Pani córeczki, co jest nawet niezgodne z „wytycznymi” zaczerpniętymi gdzieś z jakiegoś poradnika czy artykułu dotyczącego wychowania maluchów, to niekoniecznie trzeba to od razu zmieniać. Na podstawie tego, co Pani napisała, odnośnie podejścia do usypiania Pani córeczki, nie widzę, by robiła Pani jakieś „radykalne” błędy. To, że dziecko czasem obudzi się w nocy z płaczem, że wówczas bierze ją Pani na ręce, uspokaja, jest naturalną i prawidłową reakcją mamy. To, że czasem córka ładnie i szybko uśnie bez kwilenia, a czasem jeszcze hasa sobie przed zaśnięciem w łóżeczku dobre pół godziny to też nie jest nic nadzwyczajnego. Jeśli czuje Pani, że Pani podejście do usypiania dziecka jest w porządku, nie widzę potrzeby, by coś zmieniać, bo gdzieś w jakimś artykule albo książce wyczytała Pani, że zalecano coś innego albo polecano modyfikację swoich przyzwyczajeń wychowawczych. Jestem pewna, że chce Pani jak najlepiej dla swojej córeczki i że na pewno nie dzieje się jej żadna krzywda. ;) Pozdrawiam i życzę powodzenia!
-
Nagłe tygodniowe rozstanie z dzieckiem
psycholog Kamila Krocz odpowiedział(a) na natka-n temat w Psycholog
Witam ponownie! Cieszę się, że po Pani powrocie ze szpitala już wszystko się unormowało i synek znowu ładnie zasypia. To, że czasem się w nocy przebudzi i maszeruje do pokoju rodziców, to jest normalne. Dobrze jednak, że są Państwo (Pani i mąż) konsekwentni, jeśli chodzi o spanie i jeśli jest możliwość, odprowadzają Państwo synka do własnego pokoiku i łóżeczka. Bardzo fajnie, że pomyśleliście Państwo o tym niskim tapczaniku. Nie radzę jednak kłaść się z synem do jego łóżka. O ile łóżko rodziców można określić jako „łóżko rodzinne”, w którym dzieci mają prawo spać, o tyle raczej nie zaleca się, by rodzice kładli się do łóżka dziecka. Lepsza jest ta opcja, kiedy Państwo po prostu siadają na brzegu tapczanu, kiedy syna trzeba przytulić, wyciszyć czy przeczytać bajkę na dobranoc. Proszę na siebie uważać! Dużo zdrowia! Pozdrawiam! -
katarzyno1234, być może Pani mąż chce utrzymywać dobre, a przynajmniej poprawne relacje z teściem, nie dlatego, że chce zrobić Pani na złość, ale dlatego, że ma świadomość, że jednak nie płacąc rachunków, to jest duże udogodnienie dla Was jako rodziny, że coś tam teściowi zawdzięcza. W końcu z „hojności” Pani ojca korzysta nie tylko Pani jako córka, ale również on jako zięć. Nie znam Pani męża, nie wiem, jaki on jest, ale być może oni (tata i Pani mąż) wcale nie tworzą żadnej koalicji przeciwko Pani. Rozumiem, że boi się Pani swojego ojca, ale uważam, że akurat to, że Pani mąż stara się znaleźć wspólny język z teściami, Pani ojcem, jest jak najbardziej OK. Chyba lepiej, że Pani mąż ma poprawne relacje z Pani rodzicami niż gdyby miał się z nimi nieustannie kłócić? Jeżeli czuje się Pani źle w swoim domu rodzinnym, to powinna Pani też przedyskutować tę sytuację z mężem, co możecie zrobić, jak sobie poradzić. To nie tylko Pani problem, to Wasz problem, bo tworzycie rodzinę i powinniście się wspierać. Co do konieczności pytania o zgodę każdego z domowników, czy może Pani ponownie zamieszkać z rodzicami, myślę, że to nie było zachowanie nie na miejscu, które miałoby służyć poniżeniu Pani, że Pani ojciec nie zachował się tak dlatego, by Panią jakoś emocjonalnie pogrążyć. Chociaż pewna być nie mogę, bo nie znam kontekstu całej sytuacji, nie wiedziałam, w jaki sposób Pani ojciec się zachowywał w stosunku do Pani. Sądzę jednak, że jeżeli ja byłabym w podobnej sytuacji i też chciałabym zamieszkać w domu rodzinnym z mężem i dzieckiem, to moi rodzice również poprosiliby czy zasugerowali, by zapytać o zgodę wszystkich domowników (w tym moje rodzeństwo) – i to nie wynikałoby z tego, że chcieliby mnie w jakiś sposób poniżyć, tylko po prostu ze względu na szacunek do decyzji innych, którzy w tym domu mieszkają i mają prawo współdecydowania. W końcu moje rodzeństwo ma takie same prawo do domu rodzinnego jak ja. Chciałam zwrócić Pani uwagę, że czasami kierujemy się emocjami, złymi emocjami i nasza interpretacja sytuacji nie do końca jest słuszna. Myślę, że zarówno w Pani, jak i w Pani ojcu jest dużo żalu, niewypowiedzianych pretensji, gniewu, które kumulujecie, co pogarsza tylko relacje między Wami. Może przy odrobinie dobrej woli i życzliwości udałoby się Państwu zadbać o przynajmniej poprawne relacje? Może warto byłoby podjąć terapię rodzinną? Pozdrawiam!
-
Witam serdecznie! Najprawdopodobniej Pani ojciec wychodzi z założenia, że skoro Pani z mężem i córką mieszkacie w jego domu, to on ma prawo wtrącać się w Wasze, a przede wszystkim Pani życie i sprawy. Jest Pani też niejako uzależniona finansowo od ojca – nie płacąc rachunków, Pani ojciec być może uważa, że ma prawo wpływać na Pani decyzje i wybory. Przez Internet nie jestem w stanie rozsądzić, czy to, czego Pani doświadcza ze strony ojca nosi znamiona znęcania się. Na pewno podnoszenie na Panią ręki jest przemocą fizyczną, a wyszydzanie, ironizowanie, wyśmiewanie czy poniżanie jest przemocą emocjonalną i bardzo zaniża Pani samoocenę. Pewnie świetnie zdaje sobie Pani sprawę z tego, czytając książkę „Toksyczni rodzice”. Nikt nie zasługuje na takie traktowanie i ma Pani prawo walczyć o szacunek dla siebie. Wspomniała Pani, że na razie tylko mąż pracuje i nie macie pieniędzy, by wynająć dla siebie mieszkanie. Wcześniej jednak mieszkaliście u teściów (rodziców Pani męża) i było wszystko w porządku. Czy nie istniałaby możliwość ponownego zamieszkania z teściami? Napisała Pani również o tym, że w przyszłości chce Pani poszukać dla siebie pracy. Nie wiem, ile latek ma Pani córeczka, ale może teraz jest właśnie dobry czas, by się uniezależnić finansowo od ojca, nie zawdzięczać mu „tyle”, wytrącić mu „asa z rękawa”, by nie miał argumentów, by móc Panią szantażować czy poniżać. Poza tym, myślę, że praca zawodowa mogłaby być dla Pani dowodem na to, że wiele Pani potrafi, że dużo Pani umie, że nie musi Pani liczyć na „łaskę taty” czy na to, że utrzyma Panią mąż. Jeśli ktoś mógłby się zająć Pani córeczką, myślę, że podjęcie pracy przez Panią miałoby również taki terapeutyczny wpływ na Panią i podniosłoby Pani poczucie własnej wartości ;) Nie sądzę, by ucieczka z domu razem z dzieckiem była dobrym rozwiązaniem. A co z mężem? Oczywiście, pomocy dla siebie może Pani szukać w takich instytucjach i stowarzyszeniach, jak: Fundacja „Kobiety dla Kobiet”, Centrum Praw Kobiet czy Stowarzyszenie „Stop Przemocy w Rodzinie”. Proszę jednak pamiętać, że przemoc psychiczną/emocjonalną jest bardzo trudno udowodnić często ze względu na brak dowodów. Poza tym Pani jest dorosłą kobietą, ma dziecko i męża i nie ma przymusu mieszania z rodzicami. Jeśli nie może Pani dogadać się z ojcem albo ojciec znęca się nad Panią, to nie musi się Pani godzić na takie traktowanie i po prostu się wyprowadzić. Zdaję sobie sprawę, że w Pani sytuacji dużą rolę odgrywają czynniki finansowe, dlatego tym bardziej zachęcam Panią do poszukania pracy i finansowego uniezależnienia się od ojca. Być może Państwa rodzinna sytuacja finansowa poprawiłaby się na tyle, by móc pomyśleć o wynajmie mieszkania. Warto też się dowiadywać o wsparcie finansowe w MOPS-ie, czy może Pani liczyć np. na zasiłek rodzinny. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
-
Nieuzasadniony lęk przed wyjściem z domu/samochodem u 2,5 latki
psycholog Kamila Krocz odpowiedział(a) na temat w Psycholog
Witam serdecznie! Zdaję sobie sprawę, jak uciążliwa i kłopotliwa jest sytuacja, kiedy Pani córeczka protestuje na wieść o tym, że będziecie dokądś jechały samochodem. Napisała Pani, że córka nie doświadczyła żadnej nieprzyjemnej sytuacji związanej z autem, ale być może coś umknęło Pani uwadze. Może córka zobaczyła przez szybę samochodu podczas podróży jakiś wypadek, może wystraszyło ją gwałtowne hamowanie, zbyt szybka jazda albo dźwięk jadącego na sygnale pogotowia ratunkowego? Dziecko może przestraszyć się każdego nagłego bodźca, co może przełożyć się potem na niechęć do wsiadania do samochodu. Jak sobie poradzić z tym problemem? Na pewno nie może Pani lekceważyć tej sytuacji ani zmuszać córeczki do jazdy samochodem, bo to tylko umocni w niej przekonanie, że podróżowanie autem jest zagrażające. Pani córeczka najpewniej się czegoś boi, czegoś, co kojarzy się jej z samochodem i dlatego odmawia wszelkich wojaży. By córka przekonała się do tego, że jazda samochodem jest bezpieczna, najlepiej pracować metodą małych kroczków. Na początku może kupić Pani córce książeczkę, w której głównym bohaterem będzie przyjazne autko. Może też Pani spróbować kupić zabawkę samochodzik i wesoło wyjaśniać dziecku, gdzie jest silnik, gdzie klakson, gdzie pasy bezpieczeństwa, światła itd. Najlepiej dostosować język do możliwości poznawczych dziecka i mówić o samochodzie i podróżowaniu nim w sposób entuzjastyczny, wesoły tak jakby to była super, fajna zabawa. Chodzi o to, by córka zaczęła kojarzyć samochód z miłymi rzeczami. Z czasem może Pani zaproponować córce krótką przejażdżkę, na króciutki dystans. Niech cel podróży również będzie miły dla dziecka – pojedźcie na lody, do parku, do zoo. Aby umilić podróż autem, warto pozwolić córce zabierać do samochodu ulubione zabawki czy książeczki i puścić w tle jej ulubioną muzykę. Pozdrawiam i życzę powodzenia! -
Witam serdecznie! Jeżeli podęła Pani próbę usypiania córeczki w łóżeczku i są noce, kiedy mała mimo marudzenia, zasypia i przesypia do rana, to radziłabym być konsekwentną. Bardzo dobrze, że próbuje Pani głaskać, przytulać, tłumaczyć, czekać w pokoju zanim dziecko uśnie, ale nie wyjmuje jej Pani z łóżeczka. Proszę tak samo spróbować w nocy. Zdaję sobie sprawę, że wygodniej i fajniej, kiedy dziecko zasypia przy piersi, ale faktycznie Pani córeczka może być zdezorientowana, dlaczego jednej nocy może spać w łóżku z mamą i z tatą, a innym razem każe jej Pani spać samej w łóżeczku. Wówczas samotne spanie w swoim łóżeczku dziecko może potraktować jako „karę” i nie chcieć tam spać. Sama Pani zresztą zauważyła, że córka nie zawsze chce do piersi, bo jest głodna, bo prostu szuka okazji, by być przy Pani, by się powygłupiać. Wiem, że Pani być może nie przeszkadza teraz fakt, że dziecko z Panią zasypia we wspólnym łóżku, ale z czasem to się zmieni :) A im dziecko będzie starsze, tym trudniej je będzie nauczyć spania we własnym łóżeczku. Myślę, że teraz jest dobry czas, by córeczka zaczęła spać w swoim łóżeczku. Jest już dość duża, rozumna, jak sama Pani stwierdziła, a potrzebę bliskości może Pani zapewnić małej w inny sposób w ciągu dnia. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
-
Komentarz do artykułu 'Wychowanie bez ojca' mgr Kamila Krocz
psycholog Kamila Krocz odpowiedział(a) na temat w Psycholog
@16 lat, cieszę się, że szukasz literatury, która pozwala Ci lepiej zrozumieć swoją sytuację, swoją emocjonalność jako dziecka "wychowanego bez ojca". @ekhm, na pewno miło się krytykuje kogoś, ukrywając się za anonimowym nickiem w Internecie. Tylko ten się nie myli, kto nic nie robi. Owszem, powoływałam się na słowa autora książki "Ameryka bez ojców" Dawida Blankenhorne'a, bo to znawca tematu. Przyznaję się, że ja takim znawcą w temacie nie jestem, bo ten temat nie jest centrum moich zainteresowań. Jak większość pewnie, mam swoje tematy, które lubię bardziej, którymi bardziej się interesuję i którym poświęcam więcej czasu. Dziękuje za podesłanie linka do wywiadu z D. Blankenhornem. Myślę, że wiele osób skorzysta, kiedy przeczyta cały wywiad. Pozdrawiam! -
Nagłe tygodniowe rozstanie z dzieckiem
psycholog Kamila Krocz odpowiedział(a) na natka-n temat w Psycholog
Witam serdecznie! Gratuluję kolejnej ciąży. Proszę na siebie uważać, tym bardziej, że pojawiły się komplikacje. Jeśli chodzi o Pani pytanie odnośnie tego, czy synek przeżył traumę, kiedy miał pół roku, podczas wesela, kiedy przychodziła Pani co jakiś czas nakarmić synka, to odpowiedź brzmi: nie, Pani synek na pewno z tego powodu nie przeżył żadnej traumy. On nawet tego nie pamięta. Zdaję sobie sprawę, że tygodniowe rozstanie z synkiem, kiedy musiała Pani zostać w szpitalu z powodu krwawienia, było trudnym doświadczeniem i dla Pani jako matki, i dla synka, który spędzał dotychczas z Panią najwięcej czasu. Proszę jednak pamiętać, że Pani synek miał wokół bliskich – ciocię, babcię, tatę. Bez wątpienia odczuł brak mamy, stąd mógł być marudny. Dzieci zawsze reagują na zmiany w swoim życiu. Dotąd nie rozstawał się z Panią na tak długo. To dla niego było najpewniej duże przeżycie. Pewnie też z tego powodu pojawiły się trudności podczas usypiania po powrocie Pani ze szpitala. Dużo zmian w jednym czasie – mama zniknęła, usypia ciocia albo tata, a po powrocie znowu usypiać chce mama. Dziecko miało prawo być zagubione, miało prawo płakać, być niezadowolone, ale to nie oznacza, że gdziekolwiek popełniła Pani błąd. Skoro może go Pani usypiać, proszę nie rezygnować z tego „rytuału”. Fajnie jednak, gdyby dziecko było przyzwyczajone do tego, że nie tylko Pani usypia, ale też np. tata. Wówczas byłoby łatwiej przejść takie momenty, kiedy nie ma Pani w domu, kiedy musi Pani np. zostać dłużej w szpitalu. Myślę, że synek sam poczuje zmęczenie i nie trzeba go zmuszać do snu, stojąc nad nim z zegarkiem w ręku („No, synu, wybiła już 12.00, to pora na południową drzemkę”). Jeśli uśnie 15 minut czy pół godziny później, to żadna tragedia się nie stanie. A jak popłacze sobie czy trochę pokwili ze zmęczenia, to też nic strasznego się nie dzieje. Myślę, że synek nie przeżył szoku po Pani powrocie ze szpitala i nie musiał się z Panią specjalnie „oswajać”. Dobrze, że od razu po powrocie do domu zaczęła uczestniczyć Pani w życiu synka i opiekowała się nim na tyle, na ile Pani zdrowie i kondycja pozwalały. Może warto pomyśleć o tym, by synek zaczął spać samodzielnie, w oddzielnym łóżeczku, tym bardziej, że niedługo pojawi się konieczność spania z drugim malutkim dzieckiem, które jest w drodze? Z tego, co zrozumiałam, Pani synek w nocy śpi jeszcze z Państwem w Waszym łóżku. Myślę, że warto byłoby zacząć przyzwyczajać syna do spania w swoim własnym łóżeczku, zarówno w dzień, jak i w nocy. Pozdrawiam i życzę powodzenia! -
Depresja po stracie pierwszego dziecka
psycholog Kamila Krocz odpowiedział(a) na Amelia77 temat w Psycholog
Witaj Amelia77! Wydaje mi się, że od początku tragedii, jaka Cię spotkała, starałaś się „być silna” i nie dopuszczałaś do siebie wszystkich emocji. Nie pozwalałaś sobie na ich przeżycie. Niestety albo stety, emocje mają to do siebie, że nie da się ich oszukać, zagłuszyć, wyprzeć, bo z czasem wracają i to zazwyczaj w większym natężeniu. Urodziłaś martwą córeczkę, przeżyłaś ogromną stratę, swoistą traumę, którą zamiotłaś pod dywan, nie skorzystałaś ze wsparcia psychologa. Teraz to wraca w postaci obaw, wątpliwości, lęków o to, co może się zdarzyć, w postaci pesymizmu, czarnowidztwa, smutku, przygnębienia, braku radości. Drogą wirtualną nie da się postawić diagnozy, czy dolega Ci coś w sensie klinicznym, np. depresja albo nerwica. Jestem jednak pewna, że nie przeżywszy straty, żałoby po stracie córeczki, pojawił się teraz kryzys emocjonalny, z którym nie potrafisz sobie poradzić. Myślę, że najlepiej by było, gdybyś skorzystała z pomocy dobrego psychologa/psychoterapeuty, który pomógłby Ci zrozumieć Twoje emocje, pomógł uporządkować Twoje uczucia, pomógł nazwać po kolei, czego się boisz i w końcu dał Ci wiarę w lepsze jutro i odwagę do tego, byś mogła na nowo marzyć o dziecku, o szczęśliwym życiu, by lęki przestały Cię paraliżować. Z całego serca zachęcam Cię do konsultacji psychologicznej! Pamiętaj, że masz prawo nie być silna. Masz prawo do wsparcia i szukania pomocy. Pozwól sobie pomóc! Pozdrawiam i życzę powodzenia! -
Witam Panie Michale! Niestety, drogą wirtualną nie da się ustalić, co Panu dolega. Nikt, żaden specjalista, nawet najlepszy lekarz psychiatra nie zdiagnozuje Pana przez Internet. Po prostu jest to niemożliwe i co więcej, nieprofesjonalne. Oczywiście, na podstawie Pana objawów, które Pan opisał, można spekulować i snuć podejrzenia, ale są to tylko spekulacje, które należałoby zweryfikować podczas bezpośredniej wizyty u lekarza. Podejrzewam, że cierpi Pan na zaburzenia z grupy nerwic, a lęk ujawnia się u Pana w postaci somatycznej (np. drżenia rąk, kołatania serca). By jednak szukać przyczyn Pana dolegliwości w psychice, należałoby wykluczyć dolegliwości fizyczne, np. zaburzenia hormonalne. W pierwszej kolejności powinien się Pan udać do lekarza pierwszego kontaktu, powiedzieć o swoich dolegliwościach i zrobić badania, by sprawdzić, czy Pana objawy nie wynikają np. z zaburzeń funkcjonowania organizmu, z jakichś niedyspozycji narządowych itp. Jeśli badania wyjdą w porządku, wówczas można szukać przyczyn dolegliwości w psychice, sferze emocjonalnej, osobowości. Napięcie w sytuacji wystąpień publicznych, drżenie ciała, trudności z mówieniem i wypowiadaniem się, kołatanie serca, trudności w kontaktach interpersonalnych, obniżone samopoczucie mogą wskazywać na zaburzenia nerwicowe albo mieszane zaburzenia depresyjno-lękowe. Nie wydaje mi się, by była to fobia społeczna, skoro nie ma Pan problemów z wyjściem z domu, samotnym podróżowaniem, z załatwianiem spraw w urzędach czy pójściem do sklepu. Diagnozę nerwicy uprawdopodabnia również fakt, iż okresowo pomagają Panu leki uspokajające dostępne w aptekach bez recepty, jak Nerwosol, Tonisol czy Senospasmina. Są to jednak tylko suplementy diety, które pomagają doraźnie (na początku efekt terapeutyczny widać zapewne też ze względu na sugestię i wiarę, że leki pomogą). Na dłuższą metę mogą się jednak nie sprawdzać, gdy Pana problemy to nie tylko chwilowe stany napięcia i nadmierny stres, ale kliniczna postać zaburzeń nerwicowych, która być może wymaga leczenia lekami przepisanymi przez lekarza psychiatrę. Z tego też względu musi Pan koniecznie udać się do specjalisty. Proszę też pamiętać, że nerwica to obszerna grupa zaburzeń i przez Internet nikt nie napisze Panu, na który rodzaj nerwicy może Pan ewentualnie chorować, czy jest to zespół lęku uogólnionego, agorafobia, lęk napadowy, neurastenia czy zaburzenia występujące pod postacią somatyczną. Wspomniał Pan również o tym, że jest osobą wrażliwą, nieśmiałą, zamartwiającą się. Być może wykazuje Pan osobowościowe predyspozycje w kierunku niektórych zaburzeń natury emocjonalnej, dlatego warto też rozważyć wizytę u psychologa/psychoterapeuty. Nerwicę leczy się nie tylko za pomocą farmakoterapii, ale przede wszystkim za pomocą psychoterapii, która pozwala przepracować wewnętrzne problemy, popracować nad samooceną, sposobem patrzenia na siebie i otaczającą rzeczywistość, która pomaga radzić sobie ze stresem, uczy szukać wsparcia. Jeszcze raz zachęcam Pana do wizyty u specjalisty, który będzie miał szansę rzetelnie Pana zdiagnozować i zaproponuje optymalne dla Pana leczenie. Nie ma sensu, by próbował Pan sam się diagnozować i leczyć, bo może Pan sobie tylko zaszkodzić. Proszę pozwolić sobie pomóc i skorzystać z fachowej opieki. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
-
Witaj pegi! Rozumiem, że Pani z mężem potraficie się porozumieć, ale Pani rodzice wytykają „błędy” Pani męża i wzbudzają w Pani poczucie winy, że nie jest Pani wystarczająco dobrą matką. Mówiąc wprost, wtrącają się w Państwa prywatne życie, co rodzi Pani konflikty i nieporozumienia z mężem. Najprawdopodobniej Pani rodzice wychodzą z założenia, że skoro mieszkacie z nimi pod jednym dachem, mają prawo wtrącić swoje „pięć groszy”. Pani rodzice przypominają teściów/rodziców kontrolujących, gdyż próbują kierować Państwa życiem i wpływać na Państwa małżeńskie decyzje, uzasadniając to tym, że są starsi, bardziej doświadczeni. Są też krytykantami i wykorzystują każdą okazję, by wytknąć najdrobniejszy Pani czy męża błąd albo czynią uszczypliwe uwagi i aluzje pod Państwa adresem („Zięć niewystarczająco zajmuje się dzieckiem”, „Zięć powinien sam zrobić huśtawkę dla syna, a poszedł na łatwiznę i kupił gotową w sklepie”, „Córka zbyt długo przygotowuje jedzenie dla wnuka, on się zapłacze” itd.). Pani rodzice nie zauważają, że Pani mąż ma mniej czasu, bo wykańcza Państwa mieszkanie, że na swój sposób stara się zapewnić Wam byt i przyszłość. Zdają się ignorować fakt, że większość dzieci płacze, kiedy są głodne, a Pani synkowi na pewno nic złego się nie stanie, jeśli 2 czy 5 minut poczeka na butelkę z mlekiem. Być może Pani rodzice mają dobre intencje i chcieliby pomóc, np. wychować wnuka, ale robią to w taki sposób, że bardziej szkodzą niż pomagają. Pani mama jest nadopiekuńcza, ogranicza Pani samodzielność, wkracza w Waszą prywatność, bo musi poodkurzać czy przetrzeć okna. Szuka pretekstu, by wtrącić się w Wasze małżeńskie życie, co nic dziwnego, że irytuje Panią czy Pani męża. Powyższy katalog destrukcyjnych zachowań Pani rodziców niekorzystanie wpływa na Pani samopoczucie i relacje z mężem, co sama Pani zauważyła. Jak sobie radzić w tej sytuacji? Po pierwsze, niech nie pozwoli Pani wzbudzić w sobie poczucia winy, gdyż wówczas łatwiej będzie Pani matce Panią manipulować. Niech Pani nie daje sobie wmówić, że jest Pani złą matką i na pewno sobie nie poradzi, gdy zaczniecie z mężem żyć na własny rachunek, we własnym mieszkaniu. Wzbudzanie lęku i poczucia winy to najłatwiejszy sposób, jaki wykorzystują rodzice, by móc manipulować dziećmi i kontrolować ich życie. Pani z mężem i synkiem tworzycie odrębną rodzinę i przede wszystkim macie zadbać o swoje potrzeby, zaspokajać swoje oczekiwania, a nie oczekiwania teściów czy rodziców. Jako małżeństwo macie prawo stawiać granice, których rodzice nie mogą naruszać, mimo że mieszkacie Państwo z nimi w jednym domu. Nie musi Pani od razu zrywać kontaktów z rodzicami, buntować się czy kłócić, ale proszę pamiętać, że ma Pani prawo powiedzieć asertywnie „nie”, kiedy Pani mama czy ojciec próbują narzucić Wam swoje zdanie, dyktować Pani scenariusz, według którego powinniście żyć albo kiedy czynią jakieś sarkastyczne uwagi pod adresem Pani męża, choć zdaje sobie Pani sprawę, że są nieprawdziwe albo przejaskrawione. Proszę też pamiętać, że ma Pani prawo popełniać błędy i uczyć się na nich, chociaż Pani rodzicom może się to nie podobać. Przecież warto zadbać o przynajmniej poprawne relacje z rodzicami/teściami. Mam nadzieję, że dzięki asertywnym komunikatom uda się Pani postawić granice, by mama i tata nie mogli bezkarnie wtrącać się w Państwa życie, a przede wszystkim trzymam kciuki, żaby udało się Państwu przeprowadzić szybko do nowego mieszkania, w którym rodzice będą mieli już nieco ograniczone możliwości kontrolowania Państwa małżeńskiego i rodzinnego życia. Pozdrawiam!
-
Komentarz do artykułu 'Wychowanie bez ojca' mgr Kamila Krocz
psycholog Kamila Krocz odpowiedział(a) na temat w Psycholog
@Wiślanka, jeżeli interesuje Cię literatura dotycząca sytuacji dziecka wychowywanego tylko przez matkę, polecam m.in. takie książki i artykuły: - W. Eichelberger „Zdradzony przez ojca”, - J. Wójcik, G. Piechota (red.) „Listy do ojca”, - D. Blankenborn „Ameryka bez ojców”, - L.A. Arias „Synowie nieobecnych ojców” (artykuł w „Charakterach”), - E. Kazdrowicz „Sytuacja dziecka w rodzinie matki samotnej”, - K. Pospiszyl „Ojciec a rozwój dziecka”, - T. Doktór „Nieobecni ojcowie. Psychologiczne konsekwencje braku udziału ojca w wychowaniu” (artykuł w „Nowinach Psychologicznych”), - „Układanka bez ojca” (artykuł w „Charakterach”). Pozdrawiam! -
Witam serdecznie! Pozwolę sobie odpowiedzieć na pytanie, mimo że prośba o pomoc była adresowana do Pani Doroty Zawadzkiej. Sygnalizuje Pani problem, który jest stary jak świat, tzn. dziadkowie rozpieszczają wnuczkę, a potem rodzice mają problem, bo dziecko „pokazuje swoje humorki”. Wątpię, by Pani rodzice manipulowali Pani córeczką. Oni po prostu są dla niej pobłażliwi, na wiele jej pozwalają, zaspokajają każdą jej potrzebę, możliwe, że przymykają oko na złe zachowanie Pani córeczki, co oczywiście dziecku się podoba i potem buntuje się przeciwko zakazom i zasadom rodziców, którzy według rozumienia dziecka, chcą go ograniczać. Sama Pani napisała, że dziadkowie na wszystko pozwalają Patrycji od małego, co teraz skutkuje jej buntem, krzykiem, agresją, gdy Pani jako matka czegoś jej odmówi albo zabroni. Wkracza babcia albo dziadek, którzy dają wnuczce to, czego ona zapragnie i problem znika. Dziadkowie są super, a rodzice to „Ci źli”. Nie może tak być. Pragnę jednak zwrócić uwagę, że krzyk nie jest metodą wychowawczą. Napisała Pani: „Krzyknę, to zaraz zaczyna płakać”. Krzyczenie nie jest dobrym sposobem na perswazję ani komunikację z dzieckiem. Kiedy pragnie Pani coś wyegzekwować od córki, należy skierować do niej prostą, krótką prośbę, wypowiedzianą spokojnie, najlepiej też przykucnąć, by mieć twarz dziecka naprzeciwko swojej twarzy. Kiedy dziecko nie słucha, prośbę należy powtórzyć (dwa-trzy razy). Kiedy to nadal nie skutkuje, należy wówczas podejść do dziecka i wyciągnąć konsekwencje. Najlepiej, gdy dziecko wcześniej wie, co mu grozi za nieposłuchanie prośby mamy czy taty (np. że nie będzie mogło obejrzeć dodatkowej bajki w telewizji). Nie może być tak, że Patrycja gra w domu pierwsze skrzypce i rodzice muszą podporządkować się woli dziecka. Pojawił się kompletny chaos wychowawczy. Rozumiem, że teściowie/dziadkowie są nieocenioną pomocą w opiece nad dziećmi, ale to rodzice powinni decydować o zasadach wychowawczych. Kiedy oddaje Pani Patrycję pod opiekę dziadków, warto wcześniej z nimi ustalić, jakie reguły Pani wprowadziła w wychowanie córki i jakie chce, żeby również dziadkowie respektowali. W wychowaniu potrzebna jest konsekwencja. Nic dziwnego, że córeczka się buntuje, bije, krzyczy, złości, płacze, gryzie, kiedy w jednym momencie u dziadków jest przyzwolenie dla niektórych jej zachowań, a w obecności rodziców już takie zachowanie jest niedozwolone i dziecko spotyka się z dezaprobatą. W takich okolicznościach dziecko otrzymuje sprzeczne komunikaty i nie wie, jak ma się tak naprawdę zachować. Ta sytuacja jest nie tylko niewygodna dla Pani jako matki, ale również dla Patrycji, bo dzieci lubią pewną konsekwencję, niezmienność, stały rytm. Radzę porozmawiać Pani z teściami/dziadkami i ustalić zasady wychowawcze, które będą jednolite. To Pani jako mama decyduje o wychowaniu swojej córki, dlatego proszę być asertywną. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
-
Witam serdecznie! Podejrzewam, że problemy z przeżuwaniem u Pani synka nie wynikają z problemów z jedzeniem czy apetytem, co raczej są konsekwencją zaburzeń integracji sensorycznej (brak i/lub słaba praca żuchwy i języka). Bardzo dobrze, że chłopiec jest zdiagnozowany i uczęszcza na zajęcia logopedyczne, bo to na pewno z czasem przełoży się też na jego sprawniejsze działanie aparatu artykulacyjnego oraz umiejętności przeżuwania pokarmów stałych. Pani synek powinien nauczyć się przeżuwania w sposób progresywny, stopniowo. Niech spróbuje Pani podawać dziecku niezbyt rozdrobnione zupki, prowokując go w ten sposób do przeżuwania. Potem miąższ z chleba, wafle ryżowe, chrupki kukurydziane, które łatwo rozpływają się w ustach, rozgotowany makaron czy ryż. Warto przy tym stosować wzmocnienia pozytywne – przy każdej zjedzonej porcji, choćby najmniejszej, warto pochwalić chłopca, że ładnie je. Warto zachęcać malca, by jadł podobnie jak tata czy mama – tak jakby trochę podbudować jego ambicje, że jest już na tyle duży, że je tak jak tatuś czy mama albo starsze rodzeństwo. Proszę też uzbroić się w cierpliwość i starać się zrozumieć, że niechęć Pani synka do pokarmów stałych to nie jego fanaberia, ale skutek jego problemów z funkcjonowaniem układu nerwowego. Z całego serca zachęcam Panią również do tego, by zapisać dziecko na specjalną terapię dla dzieci z zaburzenia integracji sensorycznej. Odsyłam Panią do stron Polskiego Stowarzyszenia Terapeutów Integracji Sensorycznej SI (http://www.pstis.pl/pl/html/index.php?v2=block&str=podstrona_dla_rodzicow-start), Polskiego Towarzystwa Integracji Sensorycznej (http://www.integracjasensoryczna.org.pl/) i Centrum Integracji Sensorycznej (http://www.integracjasensoryczna.com.pl/). Znajdzie tam Pani podstawowe informacje na temat SI, diagnozy i terapii oraz podpowiedzi, jak pracować z dzieckiem w domu, by wyeliminować niektóre niepożądane reakcje czy zachowania. Przykładowe ćwiczenia, które może Pani wykonywać z synkiem w celu usprawniania pracy języka i żuchwy: wypinanie języka jak najdalej poza usta, przenoszenie języka w kąciki ust na zmianę, wypychanie językiem policzków, parskanie, klekotanie językiem, zakrywanie żuchwą górnych ust, tzw. całuski. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
-
Jak nauczyć dziecko spania w swoim pokoju?
psycholog Kamila Krocz odpowiedział(a) na awys9 temat w Psycholog
Witam serdecznie! Pytanie było kierowane do Pani Doroty Zawadzkiej, ale pozwolę sobie na nie odpowiedzieć. Zdaję sobie sprawę, że ze względów „logistycznych” wolałaby Pani razem z mężem, by starsza córeczka spała w swoim łóżeczku w oddzielnym pokoju, a maluszek, który wkrótce pojawi się/pojawił się na świecie, by był blisko rodziców – tak jak do tej pory była z Państwem Alicja. Obawiam się jednak, że może być to trudne zadanie. Sama Pani wyraziła takie wątpliwości, pytając: „Jak sprawić, aby nie czuła się odrzucona przez nas, by nie odczuła tego, że gdy pojawi się drugie dziecko, ona pójdzie w "odstawkę"?”. No właśnie – w tym cały problem. Pojawiają się dwa wyzwania jednocześnie. Pierwsze wyzwanie to sama próba nauczenia dziecka spania we własnym pokoju, a drugie wyzwanie to narodziny rodzeństwa Alicji. Oba zdarzenia zbiegają się w czasie i Alicja faktycznie może dojść do wniosku, że rodzice chcą się jej „pozbyć”, bo mają nowe dziecko do kochania. Jej już nie kochają, dlatego chcą ją zamknąć w innym pokoju. Teraz jej miejsce zajmie ktoś inny. Najlepiej by było, gdyby próba nauczenia córki spania w oddzielnym pokoju odbyła się wcześniej, na kilka miesięcy przed Pani rozwiązaniem, tak, by córka nie czuła się odtrącona. Czasu jednak się nie cofnie. Jeżeli planuje Pani, by córka spała w oddzielnym pokoju, może warto urządzić w pomieszczeniu specjalny kącik do spania dla córeczki, np. udekorować specjalnie jej łóżeczko (baldachim, kolorowe naklejki ze świecącymi gwiazdkami itp.), by Alicja czuła się wyróżniona, że będzie spała teraz jak księżniczka. Warto też podkreślać, że córka jest już duża, samodzielna i ze może spróbować spać już we własnym pokoju. Trzeba jednak zapewnić dziecko o swojej bliskości i miłości, że gdy w nocy cokolwiek będzie się działo, mama i/lub tata zawsze przyjdą z pomocą, przytulą. Pokoik dziewczynki powinien być na tyle blisko, by Państwo zawsze słyszeli, co się dzieje za ścianą. Nadal należy kontynuować rytuały związane ze spaniem, zatem kolacja, kąpiel, wyciszenie, czytanie bajeczki, kołysanie w wózku, a potem przełożenie dziecka do jego łóżeczka. Zachęcam też do wysłuchania wideo porady pani Doroty Zawadzkiej: http://parenting.pl/portal/jak-oduczyc-dziecko-od-spania-z-rodzicami. Pozdrawiam i życzę powodzenia! -
@Dorosle dziecko, nie ma za co ;) Trzymam za Ciebie kciuki i za Twoje odzyskiwanie wewnętrznego spokoju. Powodzenia!
-
Witam serdecznie! Na początku chciałabym zaznaczyć, że małe dzieci dość często mówią rodzicom „Nie kocham Cię, nienawidzę, mam Ciebie dość”, ale tak naprawdę nie myślą. Rodzi się w nich wiele sprzecznych emocji, które trudno im wytłumaczyć i zachowują się niezrozumiale dla siebie samych, jak i dla otoczenia. Pani dwuletnia córeczka znajduje się też w specyficznym okresie rozwojowym, w którym może pojawić się bunt. Dzieci, które do tej pory były spokojne, grzeczne, nagle mogą zacząć łobuzować, zachowywać się agresywnie. Jest to jednak okres przejściowy, który mija. Zdaję sobie sprawę, że jest Pani przykro, kiedy córeczka mówi Pani, żeby sobie Pani poszła, że ona kocha tylko babcię. Proszę jednak nie zwracać uwagi na te słowa i jak najwięcej wolnego czasu poświęcać córeczce, tym bardziej, że Pani pracuje i nie zawsze jest ten czas dla malutkiej. Radziłabym również, by ustaliła Pani pewne zasady z mamą, która pod Pani nieobecność pilnuje dziecka. Uważam, że Pani mama nie powinna mówić do Pani dziecka „córeczko”. Babcia może mówić do wnuczki równie pieszczotliwie, używając innych słów, np. „wnusiu” albo zdrabniać imię dziewczynki. Babcia, traktując wnuczkę, jak własną córkę i nazywając ją „córeczką”, może nieświadomie zrobić krzywdę dziecku, gdyż zostają zaburzone pewne relacje w rodzinie. Babcia to babcia, mama to mama i tak powinno zostać. Nie mieszajmy w głowie dziecku. Bardzo fajnie, że może Pani liczyć na wsparcie swojej mamy i pomoc w wychowaniu dziecka, ale to jednak Pani jest mamą i to Pani powinna ustać zasady wychowawcze, nawet jeśli nie podoba się to Pani mamie. Wydaje mi się, że być może przyczyną zachowania Pani córeczki jest też kwestia podejścia do dziecka. Zazwyczaj bacie i dziadkowie rozpieszczają wnuki i na więcej pozwalają niż rodzice, dlatego maluchy niejednokrotnie wolą spędzać czas z dziadkami niż z mamą i tatą. Być może stąd reakcje Pani córeczki i słowa, że babcia jest cudowna, a Pani jako mama to już niekoniecznie. Oczywiście, na kopanie i bicie powinna Pani stanowczo reagować, zatrzymując rączkę córki wymierzoną do ciosu i mówiąc: „Nie wolno bić”. Pani córka powinna znać określone zasady, których musi się trzymać. Te zasady powinna respektować i mama, i babcia. Bez taryfy ulgowej. Mam nadzieję, że okres „nielubienia mamy” szybko minie i Pani córeczka znowu będzie z wytęsknieniem oczekiwała Pani powrotu z pracy. Proszę nie zaniedbywać córeczki i każdą wolną chwilę starać się jej poświęcać. Z własną mamą proszę koniecznie ustalić zasady dotyczące wychowania dziecka. Pozdrawiam!
-
Witam serdecznie! Być może Pani 6-letnia córeczka wcale nie przeżywa „czasu małpiego rozumu”, jak to Pani określiła. Wspomniała Pani, że dziewczynka chodzi do zerówki, a Pani pracuje popołudniami. Domyślam się, że gdy córeczka wraca z przedszkola, Pani niedługo potem opuszcza dom. Być może właśnie w tym tkwi problem. Pani córeczka może przeszkadzać Pani w wybieraniu się do pracy, bo nie chce, by Pani ją opuszczała. Chciałaby spędzać popołudnia z mamą, by podzielić się tym, co robiła w szkole, z kim się bawiła, z kim pokłóciła, co jej sprawiło radość, a co przykrość w ciągu dnia. Próbuje dlatego udaremnić Pani wyjście do pracy, wygłupiając się, gasząc światło w łazience czy ciągnąc za pasek. Zdaję sobie sprawę, że jest to dla Pani uciążliwa sytuacja i że nie może zrezygnować Pani z pracy tylko dlatego, że córka nie chce wypuścić Pani z domu. Proszę jednak zrozumieć, że dla Pani córeczki to też jest być może trudny czas. Nowe wyzwania, zerówka, nowe obowiązki. Może czuje się niepewnie i potrzebuje większej uwagi z Pani strony. Myślę, że te zachowania z czasem powinny zniknąć, niemniej jednak warto, by porozmawiała Pani spokojnie z córeczką, np. po powrocie z pracy, po wspólnym podwieczorku czy kolacji i zapytała, dlaczego przeszkadza Pani, gdy szykuje się Pani do pracy. Sądzę, że nie jest to „zwyczajna głupawka”, ale pewnie jakiś rodzaj niewerbalnego komunikatu ze strony dziecka. Warto podpytać dziecko, co czuje, jak radzi sobie w zerówce, czy ma koleżanki, z którymi szczególnie lubi się bawić, czy jest coś, czego nie lubi albo co chciałaby zmienić, o czym marzy. Pani córeczka jest już dużą dziewczynką i na pewno wiele rozumie, np. to, że nie wolno przeszkadzać mamie, gdy ta wybiera się do pracy. Nie zmienia się jedno – Pani córeczka zawsze potrzebuje Pani ciepła, miłości, czasu i zrozumienia. Wierzę, że uda się Pani dotrzeć do córeczki i jej „złe” zachowania wkrótce wygasną. Proszę jak najwięcej czasu spędzać z dzieckiem, nie tylko wypełniając zaległe ćwiczenia z zerówki, ale także bawiąc się, rysując, wspólnie lepiąc plastelinę czy robiąc kanapki. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
-
Witaj @Dorosle dziecko! Przykład Pani rodziców to nie tylko przykład skrajnej toksyczności, ale również patologii rodzinnej. W Waszej rodzinie wszystko się pomieszało – zamiast rodzice dbać o dziecko, dziecko dbało o rodziców. Pani jako dziecko okazała się bardziej odpowiedzialna i dojrzała niż Pani rodzice. Co więcej, stała się Pani w pewnym momencie nadodpowiedzialna, co zaczęli wykorzystywać Pani rodzice, np. ojciec, który oczekiwał i oczekuje, że całe życie będzie mu Pani wysyłała pieniądze, utrzymywała go finansowo. Bardzo dobrze, że Pani mąż uświadomił Pani, jak Pani rodzice Panią manipulują, wykorzystują dla własnych celów i korzyści. Pani jako córka jest im potrzebna tylko wtedy, gdy im kończą się pieniądze. To przykre, ale niestety tak jest. Zapytała Pani, jak rozmawiać z ojcem, jak zadbać o relacje z nim. Proszę najpierw zapytać ojca, czy mu zależy na prawdziwych relacjach z Panią jako córką. Bo jeżeli to ma być tylko kontakt „dla pieniędzy”, to wątpię, by ta relacja była dla Pani satysfakcjonująca. Proszę zauważyć, że w tej sytuacji Pani również wykazuje się większą rozwagą i dojrzałością, że to Pani zastanawia się, jak naprawić nie najlepsze kontakty z ojcem. Czy zastanawiała się Pani, czy ojcu kiedykolwiek przyszła na myśl refleksja, jak naprawić relacje z Panią, że może to nie fair, że żyje z Pani pieniędzy, że może on wyszedłby z inicjatywą, by coś poprawić w Waszych rodzinnych relacjach? Pani poczucie winy to znamienny objaw występujący u osób z syndromem DDA (Dorosłe Dzieci Alkoholików) czy DDD (Dorosłe Dzieci z Rodzin Dysfunkcyjnych). Osoby z cechami DDA/DDD doświadczają w dorosłym życiu trudności, których korzenie tkwią w doświadczeniach wyniesionych z swojej rodziny dysfunkcyjnej. Wśród zachowań, symptomów DDA/DDD wymienia się m.in.: silne poczucie lęku, bardzo niskie poczucie wartości, bezustanne poszukiwanie potwierdzenia i uznania, poczucie inności od pozostałych ludzi, bezlitosną samokrytykę. Takie osoby czują się winne (podobnie jak Pani), stając w obronie własnych potrzeb/rodziny i często ustępują innym, mają trudności z doprowadzeniem swoich zamiarów od początku do końca, kłamią, gdy równie dobrze mogłyby powiedzieć prawdę, mają kłopoty z przeżywaniem radości i zabawą, traktują siebie bardzo poważnie, mają trudności z nawiązywaniem bliskich kontaktów, są albo nadmiernie odpowiedzialne albo całkowicie nieodpowiedzialne, przesadnie reagują na zmiany, boją się okazywać własne uczucia, obawiają się porzucenia i utraty, czują strach przed cudzym gniewem i awanturami, ulegają impulsom itp. Oczywiście, nie wszystkie zachowania muszą się pojawić u osoby z DDA/DDD. Osobiście, radziłabym Pani bardziej pomyśleć o sobie. Zdrowy egoizm nie jest zły, naprawdę. Uważam, że powinna Pani rozważyć uczestnictwo w psychoterapii, nakierowanej właśnie na DDA/DDD. W czasie terapii na pewno zrozumie Pani, czy chce kontaktu z rodzicami i na jakich zasadach ewentualnie ma być to kontakt. Sesje z psychoterapeutą pomogłyby Pan przepracować trudne doświadczenia z dzieciństwa. Poza tym, proszę pamiętać, że o relacje z ojcem nie zdoła Pani zadbać sama. Ważna jest też motywacja drugiej strony, czyli ojca. Jeżeli on niczego nie zechce zmienić, nic w Waszych relacjach nie ulegnie poprawie. Pani nadal będzie dla ojca jedynie „bankomatem”, z którego może brać pieniądze. Proszę rozważyć uczestnictwo w terapii. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
-
Witam serdecznie! Drogą wirtualną nie da się niestety stwierdzić, co dolega Pani córeczce. Dobrze, że wykonaliście Państwo badania dziecku. Przyczyn chrząkania córeczki może być wiele, niekoniecznie musi być to na tle emocjonalnym, np. tik nerwowy. Być może są to problemy z górnymi drogami oddechowymi, grzybica, problemy z gardłem lub krtanią, przerośnięte migdałki albo alergia, skoro laryngolodzy niczego niepokojącego nie dostrzegli. Czy córka miała robione testy alergiczne? Może pomogłyby inhalacje i zakup nebulizatora? Być może jest to astma oskrzelowa i warto byłoby odwiedzić pneumonologa, który zleciłby dokładniejsze badania diagnostyczne (spirometrię itp.)? Niestety, Internet uniemożliwia postawienie diagnozy, a tym bardziej leczenie małego człowieka, dlatego konieczna jest wizyta u specjalisty. Na pewno wizyta u logopedy czy psychologa nie zaszkodzi. Przynajmniej zyskają Państwo więcej informacji na temat własnego dziecka, co być może ułatwi dalszą diagnozę lekarzom. Jeżeli okaże się, że chrząkanie córeczki to tik nerwowy, trzeba będzie nauczyć się z tym żyć. Często takie tiki mijają, gdy się na nie nie zwraca uwagi i nie robi z nich centralnego problemu w domu. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
-
Witam serdecznie, cieszę się, że zdobyła się Pani na odwagę i opisała swoją historię. Ma Pani rację, twierdząc, że jest ofiarą toksycznego rodzicielstwa. Pani tata przejawiał wiele negatywnych wzorców wychowania – to rodzic władczy, despotyczny, lustrujący, tyranizujący, nękający, stosujący agresję słowną: przeklinanie, wyzywanie, poniżanie, wyśmiewanie, obelgi, obarczanie winą, nie dający prawa do błędu, delegujący do pełnienia różnych ról po śmierci matki, np. narzucający odpowiedzialność za młodszą siostrę i obowiązki domowe, manipulujący dla własnych korzyści. Nic dziwnego, że wychowując się w takich warunkach i okolicznościach, gdzie ojciec był wiecznie niezadowolony, kłócił się z mamą i wszystkimi wokół, poniżał Panią i wyzywał, nigdy nie pochwalił, czuje się teraz Pani nerwowa, spięta. Być może nieświadomie powiela Pani jego zachowania. Niby racjonalnie nie chce być Pani taka jak tata, ale na poziomie nieświadomym ma Pani silny wdruk z dzieciństwa i mimowolnie mogą pojawiać się negatywne schematy reagowania, np. w chwilach stresu czy frustracji. Podejrzewam też, że może mieć Pani zaniżoną samoocenę. Słysząc w dzieciństwie same negatywne komentarze pod swoim adresem, żadnych wzmocnień pozytywnych typu „Jestem z Ciebie dumny”, „Świetnie to zrobiłaś”, mogło utrwalić się u Pani przeświadczenie, że jest Pani do niczego, że nie jest Pani nikim wyjątkowym. Niska i nieadekwatna samoocena również skutecznie może odbierać Pani radość życia, a jest konsekwencją właśnie wadliwego wychowania. Jak sobie radzić? Na pewno nic nie zmieni się z dnia na dzień. Wychowanie to długi proces, który daje skutki na całe życie, więc aby zmienić to, z czego nie jesteśmy zadowoleni, potrzebujemy dużo czasu. Najlepiej, gdyby podjęła Pani psychoterapię, by przepracować własne problemy, spróbować zrozumieć ojca i wybaczyć mu. Obawiam się, że Pani ojciec sam jest bardzo nieszczęśliwym człowiekiem i zawsze takim był. Być może sam ma zaniżoną samoocenę (niewykluczone, że wskutek toksycznego wychowania przez swoich rodziców, a Pani dziadków). Nie lubiąc siebie, nie potrafił lubić/kochać/docenić najbliższych. Zachęcam Panią, by rozważyła Pani udział w psychoterapii. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
-
Witam Panią! Zdaję sobie sprawę, że kiedy rodzić słyszy słowo „autyzm”, często jest w szoku, rozbity, ale proszę pamiętać, że to są tylko podejrzenia, nic więcej. Ja Pani synka nigdy nie widziałam, nie wiem, jak się zachowuje na co dzień, jak bawi się z innymi dziećmi itd. Być może wszystko jest w porządku, ale na pewno lepiej to sprawdzić niż potem sobie zarzucać, że coś się zaniedbało, gdy jednak niektóre zachowania Szymona były niepokojące. Bardzo się cieszę, że tak szybko umówiła się Pani do psychologa. Mam nadzieję, że jest to psycholog orientujący się w tematyce zaburzeń autystycznych, gdyż tylko tacy specjaliści najlepiej sobie poradzą z ewentualną diagnozą. Lepiej dmuchać na zimne i interweniować wcześniej. Każdy dzień jest ważny, bo w przypadku ewentualnej choroby syna szybsza terapia oznaczać będzie szybsze efekty. Proszę pamiętać, że autyzm autyzmowi nie jest równy. Stereotypowo myślimy, że dziecko z autyzmem to dziecko zamknięte w sobie, wycofane, ciche, żyjące w swoim świecie, często nie mówiące, wykonujące dziwaczne, rytualne zachowania, jak np. kiwanie się czy kręcenie się w kółko. Nie zawsze autyzm objawia się w taki sposób. W swojej pracy diagnozowałam chłopca, u którego rozpoznałam autyzm i był naprawdę dzieckiem inteligentnym, mądrym, błyskotliwym. Bardzo dobrze mówił, nawet wyróżniał się komunikacją językową na tle rówieśników w przedszkolu, jednak wykazywał cechy autystyczne, jak samotna zabawa, nadwrażliwość na dotyk – nie pozwolił podejść do siebie obcym osobom, krzyczał, histeryzował, nie lubił zmian w swoim najbliższym otoczeniu. Bawił się zabawkami w stereotypowy sposób, np. układał klocki w rządki, ignorował dzieci, tzn. traktował je jak powietrze, nie potrzebował ich, by się z nimi bawić. Dzieci były obok, ale on robił swoje. Nie wykonywał prac w tym samym czasie, co pozostałe maluchy, np. dzieci wyklejały rysunki plasteliną, a on biegał na środku sali. Nawet nie przejawiał zainteresowania tym, co robiły inne dzieci. Uśmiechał się, przytulał, ale tylko do mamy, z którą miał świetny kontakt. Na podstawie relacji mama-dziecko nie było widać objawów autyzmu, a przynajmniej nie tak wyraźnie, jak w sytuacji kontaktu chłopca z innymi dziećmi. Wierzę, że Pani synek jest zdrowy i proszę się nie załamywać. Jeżeli jednak ma Pani nawet cień obaw i wątpliwości, czy rozwój Szymona przebiega prawidłowo, proszę to sprawdzić, by potem sobie nie zarzucać zaniedbania albo ignorancji. Trzymam za Szymona i Panią kciuki! Życzę powodzenia!
-
Witam serdecznie! Niestety, drogą wirtualną nie da się postawić żadnej diagnozy, nie widząc dziecka, nie obserwując, jak się zachowuje. Można gdybać, ale najlepiej by było, gdyby udali się Państwo z Szymonem do specjalisty, np. psychologa dziecięcego. Być może Pani synek ma jakieś problemy emocjonalne, które wyhamowują go w komunikacji. Może jest nieśmiały. Może reaguje w ten sposób na rodzeństwo, które wkrótce pojawi się w jego życiu. Możliwe jednak, że jego zachowania mogą wskazywać na zaburzenia ze spektrum autyzmu (autyzm dziecięcy, zespół Aspergera itp.). Niechęć do komunikowania się za pomocą języka, mówienie „po swojemu” w wieku 4 lat, nadaktywność ruchowa, powtarzanie całych książeczek czy usłyszanych wcześniej piosenek, co świadczy o bardzo dobrej pamięci mechanicznej, mogą być cechami autystycznymi. Są to tylko jednak hipotezy, nic pewnego, dlatego radziłabym umówić się na wizytę do specjalisty, by to zweryfikować. Warto przyjrzeć się dziecku, jak zachowuje się w przedszkolu, czy bawi się z innymi dziećmi, czy raczej obok nich, co mówią na temat zachowania Szymona w przedszkolu Panie przedszkolanki. Czy potrafi zamienić się z dziećmi zabawką, czeka na swoją kolej w zabawie, współpracuje z dziećmi w zabawie, posługuje się zabawkami w sposób zróżnicowany, udaje w zabawie sytuacje życiowe, np. bawi się w dom? Czy Szymon często się uśmiecha, przytula, zadaje pytania? Czy podtrzymuje kontakt wzrokowy? Czy reaguje na własne imię? Jeżeli niepokoją Panią zachowania synka, jego problemy z językiem/komunikacją, warto umówić się na wizytę w placówce, która podlega Fundacji SYNAPSIS (www.synapsis.waw.pl). Jest to fundacja, która pomaga dzieciom z autyzmem i rodzicom tych dzieci, zajmuje się diagnozą w kierunku autyzmu, terapią i rehabilitacją maluchów. Wykaz placówek w Polsce, które podlegają SYNAPSIS, znajdzie Pani tutaj: http://www.synapsis.waw.pl/index.php/more-about-joomla/autyzm-polska/organizacje-zrzeszone. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
-
Witam serdecznie! Pani 17-miesięczny synek znajduje się na etapie rozwoju języka, który nazywa się okresem wyrazu. Okres ten trwa od pierwszego do drugiego roku życia. Dziecko zaczyna posługiwać się większością samogłosek i wymawia wiele spółgłosek, a pod koniec tego etapu jego słownik zawiera już około 300 słów. Dziecko zwykle więcej rozumie, co do niego się mówi niż jest w stanie samo powiedzieć. Zazwyczaj upraszcza grupy spółgłoskowe, a głoski trudne zastępuje łatwiejszymi. Duże znaczenie w tym czasie mają wyrazy dźwiękonaśladowcze. Myślę zatem, że jeżeli Pani synek potrafi naśladować odgłosy zwierząt, wykonuje polecenia, a mówi „po swojemu”, to nie ma Pani powodów do obaw i niepokoju. Zwykle szybciej tworzy się funkcja rozumienia słów niż zdolność ich artykułowania i Pani synek nie jest tutaj wyjątkiem. Jeżeli jednak do drugiego roku życia synek nadal będzie miał trudności w wymawianiu prostych słów typu mama, tata, baba, warto skonsultować się ze specjalistą. Zachęcam Panią również do przeczytania poniższych artykułów: http://parenting.pl/portal/opozniony-rozwoj-mowy http://portal.abczdrowie.pl/opozniony-rozwoj-mowy Pozdrawiam i życzę powodzenia!