Witam serdecznie,
mam 31 lat, jestem mężatką, dzieci jeszcze nie mam.Moje małżeństwo układa się dobrze, mam kochającego i wspierającego mnie męża.Chciałam opowiedzieć, a robię to po raz pierwszy na jakimkolwiek forum swoją historię związaną z życiem w moim domu rodzinnym.W wieku młodzieńczym zaczęłam zauważać,że moje relacje z ojcem nie są poprawne.Nigdy nie byłam przez niego chwalona, zawsze tłamszona, poniżana, bita po głowie. Zawsze z jego strony były negatywne komentarze, byłam wyzywana od nie nomalnych, moja mama także była przez niego poniżana całe życie.Czułam i nadal czuję do jego osoby wielką niechęć.Z moją mamą, która zmarła w młodym wieku na nowotwór też mu się nie układało.Wiecznie był niezadowolony ze swojego życia, nie umiał docenić to co ma.W domu z tego co pamiętam zawsze były kłótnie, oczywiście przez ojca.Jak tatuś miał zły humor to trzeba było mu nie wchodzić w paradę.Ogólnie ma charakter wybuchowy i nigdy nie wiadomo było kiedy wybuchnie i o co mu tak naprawdę chodziło.Po śmierci mamy to ja jako starsza córka przejęłam obowiązki pani domu.Mam młodszą siostrę o 10 lat, więc przejęłam rolę matki dla niej.Wykonywałam wszystkie obowiązki domowe ale i tak zawsze było żle dla ojca.Wydaje mi się z tego co zauważyłam jemu nigdy nie można było dogodzić.Nigdy z jego ust nie usłyszałam słowa proszę, dziękuję, zrobiłaś to dobrze,jestem z ciebie dumny.Wielokrotnie podejmowałam chęć rozmowy na spokojnie ojcem ale zawsze te nasze rozmowy kończyły się nerwami. krzykami,moim płaczem, kłótnią.Teraz w życiu dorosłym nie chcę za często spotykać się z ojcem, mam do niego wielki żal dlaczego tak całe życie postępował i niszczył psychicznie swoją najbliższą rodzinę.Teraz odczuwam skutki takiego traktowania- jestem nerwowa, czasem wybuchowa, podnosi mi się ciśnienie, czerwienie się.Chciałabym z tym walczyć, ale nie wiem jak.Proszę o komentarz w mojej sprawie.