Skocz do zawartości
Forum

Natalia2512

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Poznań

Osiągnięcia Natalia2512

0

Reputacja

  1. Hej dziewczyny!! Nietoperek84- ja miałam zakaz kąpieli przez 3 tygodnie także już po mału możesz do wanny wskakiwać. Pozdrawiam
  2. Vanill_a Przykro mi z powodu Twojego cierpienia i bólu. Poroniłam 11 stycznia podobnie jak u Ciebie serce przestało bić, rozwój zatrzymał się na 7 tygodniu. Dowiedziałam się o tym na rutynowej wizycie u mojej lekari. Potem szpital, wywołanie skurczy i krwawienia-nie chcieli czekać na samoistne krwawienie. Okropne uczucie niesprawiedliwości i cierpienie po stracie. Najgorsze chwile jakie przeżyłam. Po wyjściu ze szpitala nic nie miało sensu nie chciało mi się żyć. Teraz mineły 3 tygodnie, po mału ale doszłam do siebie. Trzeba mieć nadzieje bo tylko o na daje nam siłe na następny dzień. Trzymam za Ciebie kciuki i wiem że wszystko się ułoży. Pamiętaj że nie jesteś sama. Gdy masz ochote to płacz , krzycz masz do tego prawo! Gdy będzie Ci źle to pisz-tak po prostu co czujesz. Ściskam Cie mocno !!!!
  3. Anya,bardzo mi przykro z powodu Twojej tragedii!! Porozmawiaj z psychologiem jeżeli Tobie położna to zaoferowała. na pewno Ci nie zaszkodzi a być może bardzo pomoże. Co do męża to mój też zachowywał się po moim poronieniu jakby się nic nie stało..nawet gorzej niż źle bym powiedziała. Ale ja tylko płakałam i miałam do niego o wszystko pretensję. Dopiero teraz po paru dniach dotarło do niego co ja czuje. Musiałam wyjechać do mamy i rozstać się z nim na jakis czas żeby zrozumiał. Ty jednak nie czekaj na to tylko powiedz mu szczerze wprost co czujesz i czego oczekujesz. Płacz ile masz sił przecież masz do tego prawo, czas leczy rany podobno ale musi go troche upłynąć. Wiem co czujesz i sciskam Cię mocno!!!!!
  4. Koliberek, ja w szpitalu starałam się nie płakać i nie okazywać tego co czuję. Byłam tak zestresowana całą sytuacją że chyba działał mój system obronny czy cos. Dopiero w nocy mogłam sobie popłakac do poduszki. Co nie zmienia faktu że ktos powinien z nami rozmawiać o tym. Na szpitalnym korytarzu spotkałam dziewczyne która poroniła i tak bardzo płakała ze byłam przerażona że nikt jej nie pomógł. Taka pomoc powinna być dostępna 24 h na dobę. Mi pielęgniarki pytały się czy czegos mi nie trzeba ale to bardziej ze względów fizycznych niż psychicznych. Takie dziewczyny nie powinny być zostawiane same sobie!!!
  5. Witam!! Bardzo dziękuje za odpowiedź. Postanowiłam iść do specjalisty a razem ze mna mój partner. To może znaczy że trochę mu na mnie jednak zależy i może po czasie cos do niego dotarło. Wiem że nie mówienie wprost o tym co się czuje doprowadza nie raz do skomplikowanych sytuacji. Powiedział mi że nie wiedział ze aż tak bardzo to przeżywam. Chce w to wierzyć ,ale czy można aż tak być nie świadomym??
  6. Hej kochana!! Dokładnie wiem co przeżywasz bo sama pare dni temu wyszłam ze szpitala po poronieniu. Też sobie nie radze do tego wszystkiego problemy z facetem który zupełnie mnie nie rozumiał. Też mi się nic nie chce, jem na siłę, usmiecham się czasem żeby wszyscy mysleli że nie jest tak zle. Lecz w sercu ogromny ból nie do pokonania. Jestesmy jedne z tysiąca lecz to nasza osobista tragedia i takie argumenty nie docieraja do nas. Ja postanowiłam pójsć do specialisy, psychologa. mój partner powiedział że pójdzie razem ze mną - czyli może w końcu cos zrozumiał. Wypłacz się masz prawo do tego , do tego żeby czuć się smutną i nieszczęsliwą. Do tego dziewczyny chciałam poruszyć jeszcze wątek opieki psychologa w szpitalu. Po mimo to że ja miałam bardzo dobrą opiekę pielęgniarek i lekarzy to żaden psycholog do mnie nie przyszedł. A wiem że pracują tam tacy ponieważ Pani psycholog przyszła do babki która miała robiony zabieg usuwania mięsniaków i zaproponowała jej rozmowę!! A do żadnej z nas która była na oddziale z poronieniem nikt nie przyszedł.
  7. Witam!! Mam ogromny problem i potrzebuję fachowej porady. Mianowice tydzień temu poroniłam ciążę w 7 tygodniu. Na początku wielka rozpacz i szok. Nie mogłam przestać płakać. Potem 3 dni w szpitalu które upłyneły o wiele przyjemniej niż pobyt w domu. Jednak gdy wróciłam do domu w którym mieszkam z moim partnerem od 6 lat,wszystko wróciło. Ból i rozpacz oraz wsciekłosć na mojego partnera. Nie okazuje mi za grosz wsparcia i współczucia. Powiedział że nie zmuszę go do płakania bo dla niego żadna tragedia się nie stała a ja jestem problematyczna i męcząca. Kiedy wrócił do domu z pracy powiedziałam mu że krwawie to on na to czy krew mi leci z nosa..to miał być taki żart. Nie chę nikogo zmuszać do rozpaczy ale troche empatii i zrozumienia chyba by wystarczyło. Nasz związek jest na skraju rozpadnięcia się a ja nie wiem od czego mam zacząc w układaniu wszystkiego od nowa.
  8. Dziękuje. Dobrze że chociaż tutaj mogę otwarcie powiedzieć komuś to co czuję. że nikt tego nie będzie negował. Dziękuje dziewczyny. To dużo dla mnie znaczy!!
  9. Koliberek - dziękuje Ci bardzo i Wam wszystkim dziewczyny. Dzisiaj jade do mamy bo wiem że przy nim moja rozpacz się tylko pogłębia. A on w tym czasie szuka po znajomych sanek- bo organizują sobie kulig a dla niego to bardzo ważne bo przecież musi w tym uczestniczyć. Wczoraj w nocy dostałam silnych bóli i krwawienia. Wiedział o tym nie zapytał nawet jak się czuję. Przykre to ale prawdziwe. Na razie muszę dojść do siebie, nie mam siły jeszcze się z nim szarpać.
  10. Wiem nikt mu przecież nie każe wyć do poduszki. Boże ja jestem taka naiwna myśląc że jemu choć trochę zależy na mnie. jak wychodziłam ze szpitala dzwonił i pytał czy mogę zejść sama czy musi po mnie wjeżdżac do góry. Jak ja nie miałam siły prawie chodzić...
  11. Nie wiem co mam zrobić ze sobą...jestem sama w pustym domu ... czasami zastanawiam się czy to wszystko nie było po to żeby otworzyły mi się oczy po prostu...
  12. Ja straciłam ciąże w 7 tyg. Własnie wrociłam ze szpitala i kompletnie nie mogę sobie z tym poradzić. Nie wiem jak mam normalnie zacząć życ. Mój partner powiedział mi dzisiaj że on tego nie przeżywa i nie zmuszę go do płakania razem ze mną. Ze męczące jest moje płakanie i ciągła rozpacz... po czym wyszedł z domu zostawiając mnie samą. W szpitalu był raz na godzinę sądząc ze żadna krzywda mi się tam nie stanie i jestem pod dobrą opieką. Brak mi słów na to wszystko a może po prostu popadam w paranoję??? Może nie powinnam innych obarczać moją osobą i dać mu normalnie żyć?? Tylko jak mam udawać że nic się nie stało. Ciagle jestem sama i nawet nie mam z kim porozmawiać bo najbliższa mi osoba nie czuje tego co ja?? Dziewczyny pomóżcie bo nie mam już sił...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...