Skocz do zawartości
Forum

Czerwcowe fasolki 2015


Gość Gosia 1 czerwcowa

Rekomendowane odpowiedzi

Jasiuniu, przeczytałam właśnie Twojego posta i na nowo zaczęłam się stresować tym co mnie czeka od września. Co prawda my od 16.08 zaczynamy godziny adaptacyjne i będzie to kilka "cioc" a nie jedna, ale i tak się boję okrutnie tego wszystkiego. A mam wrażenie, że Ty bardzo dzielnie przez to wszystko przechodzisz, tym bardziej, że oboje z Jasiem mieliście niewiele czasu na adaptację. No i fajnie, że tak szybko zaakceptował nianię. Mam nadzieję, że kobieta nie będzie oporna i Twoje prośby będzie wprowadzała w życie nie tylko jak jesteś w domu. Swoją drogą jestem bardzo ciekawa jak minął Ci pierwszy dzień bez synka (ja swojego przez ostatnie 13m-cy zostawiłam najdłużej na 3h i to może ze 3 razy w ciągu tego okresu, więc pierwszego dnia to chyba jajko zniose zanim wrócę do domu..) a z tym niedojadaniem to myślę, że będzie podobnie. Zjemy śniadanie albo obiad i Niusiek marudny, ale to tak ze wiem ze ma ochotę na cyca-podje i od razu uśmiech i siły witalne wracają. A on jak głodny to jest rozdrazniony, nie ma cierpliwości do zabawek i wszystko go irytuje, więc jesli będzie niedojadal to Panie w zlobku mogą nie miec lekko..

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny , to ja już po pierwszym dniu w pracy i muszę Wam powiedzieć , że nie było najgorzej. Przyznam sie bez bicia , że popłakałam sie przy wychodzeniu z domu, zapomniałam telefonu i okularów. Telefon przywiózł mi potem mąż , razem ze śniadaniem pani T. -opiekunki, które zostawiła sobie u nas w lodowce a mąż myślał, że to moje kanapki tylko tez zapomniałam zabrać ;)
Jasiu złoty chłopak nie płakał , pani T. należy do tych osób które duzo mówią a Synkowi to akurat nie przeszkadza i w dodatku skutecznie odwraca jego uwagę .
Mi duzo dało to, że wiedziałam że mąż jest w domu i gdzieś tam na wszystko ma oko, no i jednak ta godzina krócej dużo daje. Jakbym miała zostać w pracy na całe 8 godz. to ciężej by było. Bo ja podobnie jak matka_galganka nie zostawiałam Jasia dłużej niż 1,5 godz. i to tez tylko kilka razy jak jechałam na wieksze zakupy.

Teraz już widzę, ze u nas bedzie problem z karmieniem. O ile śniadanie bedzie jedzone przy piosenkach z małego koncertu życzeń to obiadu Jasiu nie bardzo chce jeść. Opiekunka podobnie jak mój maż wychodzi z założenia , ze jak dziecko nie je to znaczy że nie jest głodne a ja to jednak karmiłam czy chciał jeść czy nie.
No i bedzie problem ze spaniem w dzień, bo nawet o ile Jasiu uśnie w wózku to za szybko sie wybudza. Ta godzina-półtorej drzemki w środku dnia to zdecydowanie za mało a jak ja wracam z pracy to dziecko jest takie "zakręcone" że nie bardzo chce iść na kolejną drzemkę . Ale mam nadzieje, że to sie jakos wszystko ułoży . Jasiu nauczy sie, że nie tylko mamusia go karmi i bedzie ładnie jadł. I tak samo z drzemką, zasypia sam, bez cyca, mamusia nie przytula jak sie zaczyna wybudzać i usypia z powrotem - dużo rzeczy sie małemu zmieniło. Powoli mam nadzieje sie wszystko unormuje.
Chociaż dziś jak zaczęłam usypiać synka w południe , usnęłam razem z nim i jak sie ocknęłam półtorej godziny pózniej to spał wtulony we mnie, cały czas z cycem w buzi :)

Dziewczyny i tak sobie myśle, że może ja Was niepotrzebnie nastraszylam z tym żłobkiem. U nas faktycznie nie wyszło, za duzo rzeczy sie poskładalo. Może jakby Jasiu pewnie chodził , "starszaki " go nie sprzewracały i on sie wtedy nie przestraszył. No i przede wszystkim przy minimalnych chęciach ze strony personelu żłobka wszystko wyglądało by troche inaczej . Mam nadzieje, że wasze Maluszki trafią na fajne ciocie i do bezpiecznego i wesołego miejsca. Trzymam za to kciuki z całych sił :)

Dobrej nocy :)

http://www.suwaczki.com/tickers/dqpri09ks0cawm9n.png

Odnośnik do komentarza

Obsmialam się czytając o tym cycu w vuzi po 1.5h-skąd ja to znam! Nie raz mi się zdarzylo jak przysnelam z Niuskiem w ciągu dnia a cyc ciągle w ruchu. Ehh, czuję ze i u nas będzie bardzo podobnie z tym jedzeniem i spaniem. Maksio jest taki, ze przy jedzeniu w krzeselku (co do zasady karmimy się blw) zje trochę a potem mu w głowie zabawa i chce wychodzić z krzesełka. A wiem, że mało zjadł i raczej nie jest to tyle ile potrzebuje zgodnie z zasadą blw, i za chwilę domagał by się cyca, to dokarmiam go jeszcze podczas zabawy i ładnie otwiera buzię. Więc jeśli nic się nie zmieni przez kolejne 3tygodnie, to przypuszczam, że będzie niedojadal w zlobku i będzie marudny..liczę, ze szybko się jednak przestawi na nowy "tryb" i bedzie dobrze. A jesli chodzi o sam zlobek, to ja podpytalam dwie mamy-jedną pod zlobkiem, druga przypadkiem na placu zabaw czy są zadowolone z tgo zlobka i obie z uśmiechem na ustach, ze tak, i ze widzą jakie dzieci sa zadowolone, jak sie rozwijaja i jak bez problemu zostaja w zlobku-takze mam nadzieje, ze i u nas tak bedzie. Maksio też raczej chodzić nie będzie jak pójdzie do żłobka, więc zobaczymy czy pozostałe chodzące dzieci go nie "przytlocza"-tym bardziej, ze jest to jedna grupa 16dzieci w wieku od 6m-cy do 3 lat). A co do samej pracy, to tez się trochę boje, bo niby to samo stanowisko, ale mamy zmieniony i wiekszy zespół, nowe obowiązki i sporo się pozmienialo przez ostatnie 1.5roku jak mnie nie bylo, wiec będzie na pewno sporo nauki i stresu..ale i tak ciagle sobie powtarzam, ze bedzie dobrze i damy rade.

Odnośnik do komentarza

Jasiuniu, z tymi kanapkami opiekunki, to Twój mąż bardzo mnie rozbawił :)
Wszystko pomału się u nas wszystkich poukłada. Wiadomo, ze nikt nas nie zastąpi w pełni (i dobrze), ale musimy to przejść.
Co do zostawania w żłobku, to na razie jestem dobrej myśli, bo Julka zaczepia obce panie na placu zabaw. Pozwala się brać na kolana i przytulać. Trochę nas to przeraża, ale w obecnej sytuacji też pociesza, że może nie będzie płakać za nami w żłobku.
Zamówiliśmy już dla Julki ręczniki z haftem, naszywki i naprasowanki z imieniem i nazwiskiem. (Jeszcze raz dzięki za linki :)
Julka dziś szybko zasnęła (ok. 20.30), ale praktycznie nie spała w dzień, byliśmy z nią na długim spacerze, a potem jeszcze na placu zabaw. Dzisiaj też ją wymęczyły ataki histerii. Bunt dwulatka w pełnej krasie :( Ja już nie daję sobie z tym rady, a co będzie dalej?
Wieczorem z kolei dokuczały ząbki...
Póki co najbardziej uspokaja ją kąpiel w wannie ( do momentu wyjmowania :)
Piersi mam powyciągane... Od dawna nie miałam tyle pokarmu i pór karmienia, a przecież próbuję ją odstawić. Mam nadzieję, że jednak u Was to sprawniej idzie.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Ile nas na forum, ile się dzieje:-) Ah jak się cieszę, bo już się bałam...
Jutro znowu do lekarza, bo ola niby zdrowa z nosa nie cieknie, ale wieczorem budzi się z kaszlem i muszę ją pionowo usypiać bo tak jej to spływa...tylko jak sie tego pozbyć, inhalacje nie pomagają itd. Eh eh...
Z odstawianiem od piersi może lepiej pójdzie jak maluchy nie będą was widzieć. Ja zaczynałam na 45 h i jak wracałam to olka koszulkę chciał mi zdjąć:-) czyli najpierw rano była pierś póżniej kaszka, a później zamiast piersi był objadek...tylko , że ola załapała butelkę i teraz rano jest mleko i wieczorek kaszka z mlekiem.
Dziewczyny polecam placuszki z kaszy manny z aalankowe blw, a później napisze wam jak robię placuszki z maki i mleka dla Oli. później tylko daje jej same lub z serem białym lub z owocami i się zajada.
Jasiuniu mam nadzieję, że w pracy dobrze i jasiu się szybko przyzwyczai...ale się pędzi do domu prawda?:-) ja już nawet nie myślę o nadgodzinach, a wczesniej do 19 potrafiłam siedzeć w pracy..
Agusiu u mnie ola strasznie się wyginai wrzeszczy jak biorę ją na ręce a nie chce ze mną iść bo np. grzebie w ziemi.
Wczoraj byliśmy w smyku i mała dostała"szału" biegała wszędzie, wchodziła na samchodziki, mąż prosił mnie żebym jak najszybciej kupiła prezenty bo ola prawie ugryzła go w nogę :-) I prawie kupiłam olce odkurzacz dla dzieci:-)
Bawią się czymś wasze dzieci? Bo u nas książeczki i wieża z takich wkładanych kubeczków codziennie musza być
http://allegro.pl/kubeczki-edukacyjna-wieza-piramida-cyfry-kolory-i5297135218.html:
Uciekam spać i postaram się częściej odzywać.
matka_galganka cieszę się, że do nas dołączyłaś!

Odnośnik do komentarza

Agnieszka, oj pędzi sie do domu. Dobrze, że straż miejska nie może już ustawiać fotoradarów bo krucho by ze mną było ;)
U nas Jasiu pasjami ogląda książeczki - tylko trzeba mu przy tym duzo opowiadać i pokazywać palcem o czym sie mówi, bo jak nie to bierze za rękę i każe pokazywać :). W domu bawi sie tez duzo w suchym basenie - muszę powiedzieć że to był udany zakup. 100 kulek i dziecko jest przeszczęśliwe. Na podwórku troche gorzej bo grzebie w ziemi albo misce psa - miskę chowam już do garażu , ale cwaniak mały już wie , że tam jest i od czasu jak stał sie mobilny to nie ma siły zeby go zatrzymać .
U nas na szczęście nie ma takich ostrych napadów złości - czasami płacze jak mu sie czegoś zabrania ale wystarczy połaskotać albo szybko czymś innym zainteresować i jest dobrze. Oby jak najdłużej ;)
Agnieszka jak będziesz mieć czas to napisz te przepisy na ciasteczka albo podeslij linka, bo u nas z przegryzek dalej królują paluszki i chrupki kukurydziane. A podawałaś Oli platki owsiane ? Jak robiłaś ?

Agusia , które ząbki teraz Julce idą ? A z tym powrotem do pracy tak źle nie jest, damy radę, " bo jak nie my to kto "....

A jeszcze Wam napisze co mnie dziś spotkało. Byliśmy z Jasiem nad rzeka i przedstawiciel miejscowej "elity" jak nas zobaczył krzyczał z drugiego brzegu " babka do wody". Wiec ja mu grzecznie odkrztknelam , że nie babka tylko mamusia. Facet sie przypatrzył i mówi "sorry ale zaopmnialem okularów ". Normalnie mnie osłabiło , jak człowiek miał jeszcze jakieś złudzenia że sie trzyma i nieźle wyglada to został sprowadzony na ziemie przez faceta który moczy w rzece nogi w skarpetkach ;)

Dobrej nocy :)

http://www.suwaczki.com/tickers/dqpri09ks0cawm9n.png

Odnośnik do komentarza

Julka teraz najchętniej bawi się spinaczami do bielizny :) Uwielbia też je wyrzucać przez balkon. Pierwszego dnia jak się skapowaliśmy, to bylo ich 16 na ziemi :)
A poza tym uwielbia wciskać co i gdzie się tylko da. Ma zabawkę, do ktorej dopasowuje się ksztalty (ale spinacz też tam wejdzie :). Ostatnio też jej kupiliśmy w ikei kubeczki, ktore można wkladać jeden w drugi, albo robić z nich wieżę i bardzo lubi tę zabawkę. Bawi tez się taką zabawką z drewnianymi klockami nadzianymi na druty, co to się je przesuwa (nie wiem jak to nazwać). A poza tym uwielbia wchodzić do pudla z zabawkami, bo nie ma basenu z kulkami :), różne takie zabawki grające i tarmoszenie pluszaków. Książeczki lubi, ale najbardziej jeść. Czasem uda mi się skupić jej uwagę na oglądaniu i czytaniu, więc się nie poddaję:)

Julce wyszła czworka u gory i następne są w kolejce, bo one niestety wychodzą całą serią jednoczesnie. Zobaczymy jak to będzie z trójkami...
Agnieszko, u nas od prawie 3 tygodni mala ma katar. To chyba od klimatyzacji, bo się nie rozwija, ale też nie można go zwalczyć. Przez niego w nocy córcia przy ssaniu strasznie furkocze i śpi z otwartą buzią.
Za przepisy też będę bardzo wdzięczna. Muszę się w końcu zmobilizować i urozmaicić jej dietę :)

Odnośnik do komentarza

dziewczyny tak na szybko;-) podaje przepisy :
placuszki z kaszy manny wzięłam z:
http://alaantkoweblw.pl/puszyste-placki-z-kaszki-manny/
nie dodawałam tylko rodzynek i daktyla
ale te placuszki ola lubi bardziej , najlepiej z owocami:
1,5 szkl.mąki; 1 jajko, 1 szkl.maślanki; 0,5 szkl. mleka; 0,25szkl. cukru; 0,25 szkl.oleju; 1łyżeczka sody(ja daję troszkę mnej) i 1łyżeczka proszu do pieczenia. wszystko mieszamy i smażymy ale na rozgrzanej patelni bez oleju. Ostatnio wziełam do pracy , podrzalismy dodaliśmy borówki +bita śmietana i pycha:-)
Udanej nocy

Odnośnik do komentarza

Agnieszka , dzięki za przepis :)

My powoli ogarniamy nową rzeczywistość. Jest raczej dobrze. Jasiu lubi nową ciocie , nie płacze jak wychodzimy do pracy. Dość ładnie je i zaczyna normalnie spać, nawet 3 godz.w dzień , więc opiekunka nie może narzekać ;). Jak wracam z pracy do zazwyczaj dostaje cyca i wtedy kładę go jeszcze na krótką drzemkę. Cześciej zdarzają mu sie złe humory, jak mamusia wraca z pracy to musi zajmować sie tylko synkiem. Wiecej teraz wisi mi na rękach , a wieczorem po kąpieli jak tylko ubierzemy mu piżamkę robi pa pa i sam wygania męża z pokoju. No i tu jest ten minus , że jak sie wtuli we mnie to i przez godzinę nie moge mu wyciągnąć cyca z buzi. To chyba taki skutek uboczny tego, że mniej ma mamy w dzień. Jeśli chodzi o noce to jest rożnie, zdarzają sie noce niespokojne, gdzie popłakuje przes sen i trzeba go tulić cały czas. Ale są i noce, gdy zasypia i sama koło 6 rano podaje pierś na śpiocha bo wiem, że za chwile muszę wstać.
Ja ogarniam dom faktycznie w nocy jak Jasiu śpi, albo rano bo szkoda mi czasu jak jesteśmy razem.
No i mam troche problem z piersiami przez to, że mniej karmie w dzień. W pracy czasami mam wrażenie że mi piersi zaraz eksplodują , wczoraj nawet wróciłam z takim bólem że troche się przestraszyłam . Mam nadzieje, że to sie w ciagu tygodnia/dwóch unormuje.

Agusia , u nas zęby trójki poszły zaraz po dwójkach - tak chyba troche nietypowo - i poszły raczej bezbolesnie. Mam nadzieje, że u Julki tez tak bedzie i nie bedą jej dokuczać. A czwórki faktycznie troche Jasia umęczyły

Matka galganka , Wy zaczynacie teraz godziny adaptacyjne w żłobku ? Daj znać jak Wam idzie.

Dziewczyny , powiem Wam że chyba najtrudniejsze w tym powrocie do pracy jest sama praca . U mnie były duże zmiany, mam nową kierowniczkę , była reorganizacja działu, koleżanki z którymi dlugo pracowałam odeszły , przeszli nowi ludzie. W dodatku dostałam nie swoją "działkę " i jest kilka rzeczy które muszę sie nauczyć od nowa. Jak raczej nie jestem z tych panikujących to czasami czuje sie jakbym po cienkim lodzie chodziła. Mam nadzieje, że to szybko minie ;(

Spokojniej nocy.

http://www.suwaczki.com/tickers/dqpri09ks0cawm9n.png

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny, i ja polecam przepisy z alaantkowego blw-mybrazem z nimi rozszerzalismy diete, przetestowaliśmy mnóstwo przepisów i do większości cały czas wracamy. Mają swietne przepisy na naleśniki, placki, kasze, obiady, makarony, etc., a placuszki z kaszy manny sa naprawde super, tak samo jak i nalesniki. Co prawda moj maz mocno narzeka a ja czasem mam do ogarniecia dwa obiady, ale i tak uwazam, ze warto.
Jesli chodzi o godziny adaptacyjne, to zaczynamy dopiero od wtorku, wiec na pewnomsie podziele zaraz po i zdam relacje z pierwszego dnia-mam nadzieje, ze bedzie pozytywna.
Ciesze sie Jasiuniu, ze Twoj Jasiu tak szybko zaakaceptowal zmiany i tak fajnie sobie radzi. Jakby nie patrzeć to tez na pewno duza zasluga opiekunki, wiec wyglada na to, ze dobrze trafiliscie. Ja ostatnio uslyszalam, ze jestem wyrodna matka, bo oddaje synka do zlobka, a jeszcze wczesniej komentarz "ja bym w zyciu nie oddala dziecka do zlobka"-komentarz sasiadki, ktora z dwojka dzieci od dobrych 5lat jest w domu i nie pracuje. Ja tez bym nie oddawala, gdybym mogla sobie na to pozwolic albo zostwic Maksia z babcia, a skoro nie moge, to wole zlobek i obym zdania nie musiala zmieniac.
Uroki mieszkania w domu. U nas w blokowych warunkach mamy podstawiony wiklinowy stolik pod scianke balkonu i jak tylko cos sie dzieje, jedzie samochod, motor, leci samolot (niedaleko mamy lotnisko), szczeka pies,to jest szybka akcja i juz Maksio stoi na stoliku i inwigilujemy otoczenie.
A co do zabawek, to u nas kroluja samochody, traktory, koparki i rysoraki, no i pilki, za tymi Maly szaleje okrutnie, zwlaszcza jak zobaczy taka na placu zabaw. I fajnie, bo juz w swoich ksiazeczkach tez potrafi je wylapac i pokazuje palcem trzesac sie z radosci.

Odnośnik do komentarza

Ja też się przymierzam do zrobienia placuszków. W zeszłym tygodniu Julka miała jakąś biegunkę. Myślałam, ze to po jajecznicy na śmietance, więc się wstrzymałam. Dziś już myślałam, że nic mnie nie powstrzyma, a tu skończyło się mleko i nawet nie miałam do kawy :(
A co do przepisów, to robię szpinak z makaronem podobnie jak na stronie ww. i się z Julką obżeramy :)
Agnieszko, postaram się wypróbować Twój przepis w tygodniu :)
Jasiuniu, super, ze synek już zaakceptował opiekunkę i możesz być spokojna. A co do zwiększonego ssania, to u nas też teraz jest bardziej wzmożone. Dziś już obiadu Julka więcej nie chciała i ledwo patrząc na oczy dopominała się piersi z takim smutnym kwileniem, że nie moglam jej odmówić.
Trochę miałam zabiegany weekend. W sobotę byli u nas teściowie, więc musiałam ogarnąć mieszkanie bardziej niż zwykle :). W niedzielę mieliśmy rocznicę ślubu i spędziliśmy cały dzień poza domem. Przy okazji mąż uszkodził samochód. Podczas pakowania Julki do samochodu wziął kamień z jej ręki i położył na dachu (chcial jej go potem oddać) i gdy pakowaliśmy wózek do bagażnika kamień wpadł pomiędzy drzwi, a dach. Nie wiedząc o tym zatrzasnęłam bagażnik. Przy zamykaniu uslyszałam zgrzytanie, ale nic nie było widać. Potem skoczyliśmy jeszcze na zakupy do biedronki i jak mąż zatrzasnął bagażnik, to od góry zrobilo się wygięcie. Jestem wkurzona, bo facet ponoć inteligentny zachowuje kamień dla dziecka i to na dachu... W każdym razie romantyzm szlag trafił, bo mąż się wziął za czytanie polisy, a przecież w niedzielę wieczorem i tak nic nie załatwi...

Odnośnik do komentarza

Ehh, miałam napisać jak było po pierwszym dniu, a tu już prawie cały tydzień zleciał..a to dlatego, że jakoś dużo się działo, a że rozglądamy się za nowym lokum i przy okazji będziemy sprzedawali stare, to jakoś wieczory na ustaleniach i rozjazdach spędzone i już nie było czasu i sił na resztę.
To tak-pierwszy dzień jak tylko przyszliśmy to okazało się, że akurat wychodzi grupa na taras (olbrzymi taras pełniący funkcję placu zabaw), więc właściwie na sali spędziliśmy tylko chwilę. Mały wbijał się we mnie, bo w mgnieniu oka obstąpiła nas grupka dzieci, które zaczęły znosić różne zabawki, pokazywać, zagadywać, etc. Niusiek był trochę wystraszony, ale podołał. Chwilę potem wyszliśmy "na dwór" no i tak klapa. Okazało się, że taras był mokry po nocy (9:30) i z racji tego, że Niusiek jeszcze nie chodzi po chwili miał całe kolana i pupę mokrą. Zła byłam, że żadna z Pań (a były ich trzy na ok 12dzieci) nie wyszła wcześniej i nie wzięła mopa, żeby ten taras wytrzeć do sucha i przemyć-nawet gdyby był suchy, to maluchy nie chodzące wyfroterowałyby go całkowicie i wszystko byłoby brudne. A tak, tylko jedna Pani pokwapiła się po ścierkę i wytarła widoczną kałużę co i tak nie zmieniło faktu, że cała reszta była mokra i chodzące dzieci mogły się pośliznąć i zaliczyć wywrotkę. Może to tylko moje widzimisię, ale sama w domu mam duży balkon i codziennie go zamiatam i przecieram (zwłaszcza, że mamy w pobliżu brzozę, której nasionka są wszędzie), bo wiem, że jak Mały tam zajdzie, a zachodzi zawsze, kilka razy dziennie przy dobrej pogodzie, to wyczyści pupą i kolanami całą posadzkę. Dodatkowo sporo zabawek było uszkodzonych, co jestem w stanie zaakceptować bo zdaję sobie sprawę, że ciężko jest czegoś nie zepsuć i zastępować to zaraz nowym; ale np.była piaskownica plastikowa do której dzieci lgnęły a się okazało, że nie była domknięta i wszystko w niej w środku pływało, więc dzieci były skutecznie przeganiane. No i płytki, w wielu miejsca uszkodzone, z dużymi brakami, pozasłaniane kawałkami "dywaników", które i tak ciągle się przemieszały gdzieś "poza". No i generalnie brudno, więc jak od września wymieni się ekipa i chodzące 3latki pójdą do przedszkola, a wszystkie nowe w wieku Maksiunia lub młodsze będą pełcały po "placu zabaw", to wesoło nie będzie..Mówiąc szczerze, to bałam się czy Mały po tym przemoczeniu nie złapie jakiegoś choróbska, ale całe szczęście nic się nie przypałętało...to jedno. Druga kwestia to Panie-jak już pisałam były trzy, z czego dwie naprawdę wysoko punkowane, ale trzecia to tragedia: modnisia z wymalowanymi paznokciami, ubrana jak lala (te dwie poprzednie w luźnych spodniach i bluzkach, klapkach, etc.tak, żeby było wygodnie i praktycznie), stała ciągle z założonymi rękoma i tylko wydawała komendy, a jak jakieś dziecko nie słuchało, to oczywiście burcząc pod nosem podchodziła. Teraz się zastanawiam czy nie była to przypadkiem praktykantka, bo jak wczoraj byliśmy, to już była inna i okazało się, że docelowo są dwie panie na ok.10dzieci, a jak przychodzi "sezon" to trzy z szefową. A ta co była wczoraj, to praktykantka. Także mam nadzieję, że faktycznie tak jest, bo tamta nie wiem co w ogóle robiła wśród dzieci-od razu było widać, że ani powołania, ani drygu do nich nie ma niestety. A po trzecie, to pomijając powyższe Maksio szybko wypatrzył ulubione pojazdy i "biegał" z nimi po tarasie przez prawie całą godzinę.
Drugi dzień już był lepszy, na początku tylko trzymał się mnie, a potem bawił w najlepsze zabawkami. Najbardziej zaskoczyło mnie podejście dzieciaków, które bardzo szybko traktują cię jak nową ciocię, podchodzą, siadają na kolanach, pokazują różne rzeczy, domagają się uwagi, etc., a Niusiek tylko patrzył i dalej zajmował się sobą.

Odnośnik do komentarza

A wczoraj już jakiś spadek formy był i u mnie i u obu Pań, bo siedziałyśmy trochę oklapnięte przez tą godzinę, i widać było gołym okiem, że brakowało wigoru do ogarnięcia maluchów. Zwłaszcza, że okazało się, że miały wychodzić na taras, buty założone, a tu przyszedł Pan od zajęć z angielskiego i trzeba było zawracać. Rozpacz okrutna i trochę to potrwało zanim się uspokoiły i usiadły (a właściwie tylko część z nich) w kółeczku i słuchały gry na klarnecie i śpiewającego "old macdonald had a farm" pana. Niusiek trochę się bał, bo cały czas kuperkiem napierał na mnie, a jak go odsuwałam, to znowu i tak cały czas, aż po 15minutach się znudził całkowicie i miał ochotę się bawić, a próby zawracania kończyły się awanturowaniem. Ale generalnie "lekcja" bardzo mi się podobała i Pan naprawdę miał pomysł na naukę, a akcent i wymowę też super, więc nie narzekam.
Dzisiaj mamy za to przerwę, bo wczoraj Niuśka szczepiłam na ospę, więc żeby nie kusić losu odpuściliśmy sobie żłobek i wizyty na placu zabaw.
Wracamy w poniedziałek i umówiłam się z Paniami, że jak zobaczą, że Maksio jest coraz bardziej śmielszy i nie ucieka do mnie jak one do niego podchodzą i coś mówią, to dadzą mi znać i będę go na tą godzinę zostawiała samego, tak żeby i on i JA (tu chyba przede wszystkim) oswajali się z nową rzeczywistością.
To tyle jeśli chodzi o żłobek. Z całą resztą chyba bez zmian i powoli odliczamy dni do września, dlatego jak synek chce się pokokosić przy cycu z rana pół godziny albo godzinę, to po prostu mu na to pozwalam mając świadomość, że to już ostatnie takie nasze chwile.
Agnieszka30 nie przejmuj się tym kamieniem, to tylko bagażnik.
Mój mąż za to ostatnio jak wyszłam na chwilę z domu, a Mały zrobił kupę na nocnik, to go podmył i co zrobił, pupę wytarł malutkim ręczniczkiem Maska do rączek. Przyszłam i pytam dlaczego tak zrobił, przecież to jest ręcznik do rąk, a Niuśka duży wisi na suszarce, to skwitował co to za różnica i że jak zwykle się czepiam-skończyło się prawie awanturą. Jego ignorancja czasami przerasta moją cierpliwość i zrozumienie.

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny, na początek dołączam sie do narzekań na mężów ;(
My dziś robiliśmy grilla, mój małżonek rozsiadł sie wygodnie z piwem w ręku i patrzył czy kiełbaski równo sie przypalają a ja zasuwałam cały czas przy Jasiu, potem pora konsumowania, mój mąż dalej spokojnie siedzi, tylko zmienił miejsce na przy stole i uśmiechnięty od ucha do ucha mówi "a ty czemu nie jesz?". Myślałam , że mnie trafi bo ja oczywiście biegałam za Jasiem, któremu nie wiedzieć czemu nie miał ochoty usiąść spokojnie i patrzeć jak rodzice zajadają kiełbaski ;(. Doszło do spięcia bo mi już nerwy zaczęły puszczać a mąż mówi obrażony, że no przecież trzeba było powiedzieć , że chce zjeść, cholera jasna ....
Agusia, a autem sie nie przejmuj, wiem że to nic przyjemnego zwłaszcza jak samochód jest nowy i nie zniszczony ale takie rzeczy sie zdarzają i nic na to nie poradzimy. Ja dla odmiany ostatnio, zwłaszcza przy upałach , jeżdzę autem obrudzonym przez ptaki. U mnie w pracy jest duży, nasłoneczniony parking. Miejsc w cieniu jest raptem tak na pięć samochodów , oczywiście kto pierwszy ten lepszy. Jedyny minus tych miejsc w cieniu to ptaki które przesiadują na tych nielicznych drzewach i brudzą auta na potegę. Kiedyś jak wyjeżdżałam z parkingu to myślałam że sie ze wstydu spalę, bo przechodziło właśnie dwóch młodzieńców i jeden mówi do drugiego , cytuje " o k...., widziałeś jakie auto obsrane " ;).
Matko galganka , fajnie że Maksiu nie płacze w żłobku , oby tak dalej i bedzie dobrze. U nas pamietam tez był problem z tarasem, bo te zabawki które tam były oprócz tego że poniszczone to tez były brudne jak diabli az mi sie to rzuciło w oczy i dalej uważam, że jakby raz na jakiś czas ktoś je wymył poządnie to by nie zaszkodziło, wiec chyba nie jesteś przewrażliwiona tylko tak faktycznie jest. I ja tez słuchałam komentarzy, że "dziecko zmarnuje" jak pójdzie do żłobka. Strasznie mnie to denerwowało i dalej mam nadzieje, że od wiosny uda mi sie Jasia umieścić nie w żłobku tylko w przedszkolu. Zaczęłam sie rozglądać za przedszkolem które przyjmuje takie maluszki i moge złożyć podanie, na razie będziemy na liście rezerwowej, tylko Jasiu musi mieć minimum półtora roku. Z opiekunką niby fajnie bo w domu i Jasiu czuje sie bezpieczniej ale wydaje mi się, że miedzy dziećmi Synek lepiej by sie rozwijał. A druga sprawa to finanse, u nas rozmowy zaczynają się od 8-9 zł za godzinę co dla mnie jest troche śmieszne bo Podkarpacie to jednak nie Warszawa i taka opiekunka jak dla mnie jest już na granicy opłacalności. Tylko że z drugiej strony wiem , że jak poszłabym na wychowawczy to raczej nie miałabym do czego wracać a o prace i do dobrą w naszej okolicy jest cieżko , więc mam taką zagwozdkę.
A co u nas ? Jasiu dalej dzielnie sobie radzi, nie płacze , trzyma fason, ale jak tylko pojawię sie na choryzoncie nie schodzi mi z rąk, muszę być cały czas obok, nawet z mężem za bardzo nie chce sie bawić. Mieliśmy kilka ciężkich nocy bo wybudza sie i jak mnie nie ma to płacze tak że maż nie jest w stanie go uspokoić , potem całą noc trzyma mnie za rękę , głaszcze po twarzy i sprawdza czy jestem. Jak tylko wchodzę do domu, natychmiast domaga sie piersi, nawet próbuje jak najszybciej pozbyć sie opiekunki, zamyka za nią drzwi, denerwuje sie jak ona za długo sie zbiera i robi jej pa pa.
No i popsuł sie z jedzeniem - opiekunka nie jest w stanie go nakarmić , zje śniadanie , czasem jakaś parówkę przed południem a obiadu już nie tknie. Jak przyjeżdżam do go karmię. Troche mnie to martwi bo na razie pracuje 7 godzin, ale jak wrócę na pełen etat to Synek nie bedzie przecież cały dzień jechał tylko na porannej porcji kaszki. Mam nadzieje, że to chwilowy kryzys i "dogadają " sie z opiekunką.
Poza tym jakos leci, jeszcze nie do końca złapałam rytm, zwłaszcza po tych nieprzespanych nocach czasem ledwo stoję na nogach ale nie ma co narzekać. Podpisuje sie pod tym co napisała kiedyś Migotka, że po powrocie do pracy jest strasznie mało czasu dla dziecka. Mi brakuje teraz tego wspólnego czasu, w sumie w tygodniu tego czasu z Jasiem to jest raptem kilka godzin dziennie. Staramy sie je spędzić jak najlepiej i nadrabiamy zabawy w weekendy. A gdzie tu czas na naukę jakiś nowych rzeczy, wymyślanie ciekawych zabaw ?
Miałam szczerą ochotę wypróbować nowe przepisy o których pisaliście Dziewczyny ale nie moge sie zebrać - podaje Jasiowi to co lubi i wiem, że zje i na razie nie wprowadzam żadnych nowości .
Trzymajcie sie i serdecznie pozdrawiamy :)

http://www.suwaczki.com/tickers/dqpri09ks0cawm9n.png

Odnośnik do komentarza

Matko_galganka z opisu wnioskuję, że wizyta w żłobku jakoś bardzo Cię nie rozczarowała. Wiem, ze tak naprawdę wszystko wyjdzie dopiero gdy nasze maluchy będą już chodzić do żłobka. Z mężem uznaliśmy, ze jak nam się nie będzie podobał, to zabieramy małą albo do innego, albo do niani.
Na razie dwukrotnie robiłam Julce placuszki z kaszą manną i faktycznie się zajadała. Wkrotce wyprobuję drugi przepis i racuchy, ktore też zazwyczaj robię z bananem i jablkami, albo rodzynkami.
W tym tygodniu byłyśmy w zoo ze znajomymi. Strasznie się umęczylam ganiając za małą. Jestem jednak szczęśliwa, ze w obie strony jazdy samochodem Julka po prostu spała, a jechalyśmy same. Może dojazdy z nią do żłobka nie będą takie złe :)
Aha, ubezpieczyciel uznał naprawę w ramach AC. Stracę samochód na tydzień, ale na szczęście nie stracimy 5000 zł.
Mąż skończyl artykul do czasopisma hobbistycznego, który pisal od wielu miesięcy, ale jakoś nie mógł się na tym skupić. Jest pełen euforii, więc może teraz dokończy zabawkę dla Julii, ktorą zaczął robić w lutym. Strasznie mi jej szkoda, bo niektore elementy już działają, a w związku z tym, że jest przestawiana z kąta w kąt zamiast wisieć na ścianie, to ciągle muszę uważać, żeby się na nią nie przewrociła. Jak skończy, to go oficjalnie pochwalę :)

Odnośnik do komentarza

Jasiuniu, widzę, ze znowu się zgralyśmy z pisaniem, bo publikacja rozni się o 8 minut :)
U mnie Julka też mniej je. Do tego wstaje o róznych porach, więc drzemki też wypadają róznie. Obiecuję sobie, ze zacznę ją budzić, ale jakoś nie mam serca :)
Ja mam nerwy na męża, gdy gdzies wychodzimy. Ja muszę ubrać siebie, Julkę i wszystko zapakować, a do tego myśleć gdzie zaparkujemy, a on tylko sam siebie ubierze i się dziwi, ze jestem poddenerwowana...
Co do samochodu, to też przerabialam problemy z ptakami. Moja koleżanka ma teorię, ze wybierają szare samochody :)
Nasze chyba nie są tak wybredne i wszystkich rowno traktują co zaparkują pod drzewami przed blokiem :)

Odnośnik do komentarza

Witajcie Kobietki! Jak dawno mnie tu nie było :-( ale nadrobiłam zaległe posty i zamierzam się poprawić! Przede wszystkim gratuluję wszystkich sukcesów - ząbków, chodzenia, pięknych imprez roczkowych! Kiedy ta nasze fasolki tak urosły?
Co do nas- może pamiętacie, że ja w pracy od lutego więc moje maleństwo już przyzwyczaiło się, że jest z babcią. Zresztą cudowną więc nie było żadnego kłopotu z zostawianiem Oli. Ja też już jestem z tym pogodzona, że sporo mi umyka ale takie życie. Trzeba pracować...

Odnośnik do komentarza

Nasza impreza roczkowa też była udana. W kościele Ola przez całą mszę się rozglądała i czasami coś opowiadała:-) Byliśmy nad morzem i to były piękne dwa tygodnie. Ola zachwycona piaskiem i wodą. Trudno było ją zabrać z plaży. Teraz czas pokazać dziecku góry:-) Na wczasach też zaczęła sama chodzić. Ząbki mamy tylko 3. Bardzo powoli to u nas idzie. Tak poza tym uwielbiam tego uśmiechniętego tuptusia. Uśmiech dziecka najlepszy na wszelkie troski i zmęczenie pracą. Co do karmienia przed pracą i popołudniu oraz w nocy jest cycuś. W nocy wstaję nadal ok. 1, 4, 6. Ostatnio w jedną noc Ola spała 7,5 godz. Za to wczoraj i dziś od drugiej mialam to co opisywała któraś z Was... zmieniałam piersi i tak spałam z małym mleczusiem. Tak poza tym od ok. 3 miesięcy u nas tylko jedno spanie w ciągu dnia- od ok. 11 ale ok. 1.5-2 godz. Tak po krótce to chyba wszystko. Pędzę się szykować do pracy. Milego dnia

Odnośnik do komentarza

I kwestia jedzenia. U nas śniadanie to chlebek z wędlinką lub serkiem albo kaszka (wróciła do łask po dłuższej przerwie). Obiad - na ogół słoiczek. Wiem, że nie powinna już dostawać gotowców ale ciężko mi się zmobilizować do gotowania dzień wcześniej. Jedynie w weekendy jak jestem w domu nie ma problemu. W tygodniu jak wracam z pracy zawsze Ola podjada też z naszego talerza. Przekąski - chrupki i lubisie się znudziły. Lubi mleczną kanapkę. Banan też się przejadł i teraz króluje arbuz lub młode jabłuszko. Ale wydaje mi się, że je mało owoców. Kolacja tak jak śniadanie - wędliny serki lub kaszka. Picie- najchętniej herbata z soczkiem. Muszę spróbować z wodą mineralną. Waga ok. 9.8 kg wzrost ok. 86 cm.

Odnośnik do komentarza

No właśnie u nas tez z jedzeniem owoców jest kłopot. Kiedyś jeszcze Jasiu lubił banana a teraz je tylko słoiczkowe owoce przemycane do kaszki. Teraz mamy duzo jeżyn, owszem podchodzi do krzewu ale nie je, tylko karmi wszystkich naokoło. Innych owoców nie toleruje.
W ogóle mamy coraz większy problem z jedzeniem. Opiekunka serwuje Jasiowi na śniadanie 180 ml kaszki z owocem i w zasadzie tyle. Czasami zje parówkę na drugie śniadanie, czasem danomka ale obiadu od niej już nie zje. Ja wracam koło 15.30 od razu idzie w ruch pierś i potem dopiero zjada obiadek. Martwię się, że za mało je w ciagu dnia. Jak jestem w domu to nie ma problemu bo i zje drugie śniadanie i podwieczorek. A tak to obiad zjada późno i potem jest problem z kolacją. Ustaliłam z opiekunka że nie będzie Jasiowi dawać przegryzek typu chrupki czy paluszki, że może wtedy zje obiad ale to tez nie działa, zawzięło sie dziecko i koniec. Kupilam książkę z alaantkowymi przepisami ( po roku proszenia męża o zakup tuszu do drukarki) i spróbuje przygotować dla Jasia jakieś zdrowe przekąski, które mógłby jeść na drugie śniadanie, bo przerwa miedzy obiadem a śniadaniem wg mnie jest za długa.
Dziewczyny a może Wy mi podpowiecie co jedzą Wasze dzieci na podwieczorek i drugie śniadanie ?
A i u nas placki z kaszy manny sie nie sprawdziły, w ogóle przekąski na słodko to nie jest to co moje dziecko lubi.
Muszę znaleźć sposób na tego mojego niejadka ;(
A tak przy okazji podajecie dzieciom jakieś dodatkowe witaminy ?
Poza tym wszystko powoli sie układa, zdarzają nam sie jeszcze niespokojne noce . Z karmieniem w nocy dalej mniej wiecej tak jak pisała Migotka. Ale za to w dzień , przy opiekunce zdarza sie Jasiowi spać nawet 3 godz. wiec nie może kobieta narzekać ;).
Jak wracamy do domu to tak z pół godziny Synek szaleje - z tej radości że jesteśmy już w domu nie wie co ma ze sobą zrobić . Potem sie uspokaja i można sie bawić. Chociaż zauważyłam że nerwus sie z niego robi, próbuje krzykiem wymuszać rzeczy i zabawy. Wrzeszczy i obserwuje jaka jest reakcja. Dalej niestety ulubioną zabawą jest karmienie psa - wpycha mu na siłe suchą karmę do pyska tak ze pies zaczyna już przed Jasiem uciekać ;). Ale na szczęście widzę , że obaj żyć bez siebie nie mogą.
U nas w okolicy w ostatni weekend sierpnia jest impreza tzw. Pożegnanie lata z konikiem huculskim - wybieramy sie z Jasiem, myśle ze mu sie spodoba bo bardzo lubi zwierzęta. A ostatnio byliśmy z nim w muzeum - skansenie przemysłu naftowego - wyszliśmy ostatni. Jasiu piszczał z radości jak widział te wszystkie maszyny i zabytkowe auta i lokomotywy. Musieliśmy sie zatrzymywać prawie przy każdym , próbować otwierać drzwi i wykręcać śrubki :).
Taki mały chuligan sie z niego robi. Ostatnio mąż sie śmiał , że jak zacznie mowić to bedzie niezłe pyskował ;). Ale kochany jest przy tym.

Migotko , fajnie że znalazłaś czas zeby cos napisać. A z gór polecam Bieszczady, my mamy tak godzinę drogi od domu i zawsze jeździliśmy kilka razy do roku na takie jednodniowe wypady. Od 2 lat już nie byłam i czasami strasznie mi tych naszych górek brakuje. Myśleliśmy żeby Jasia w tym roku zabrać na Tarnice ale chyba damy mu spokój i skończymy gdzieś na Magurze. A Wy planujecie wieksze wyjście z Olą ?
Agnieszka , a twojej Oli przeszedł katarek ?
Agusia, zaintrygowałaś mnie tą zabawką dla Julki, napisz cos więcej o niej.
Matka galganka jak tam godziny adaptacyjne, Synek przekonał sie do żłobka ?
Magda a co u Was słychać ?

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny, u mnie też Julka nie chce banana. Może to faktycznie nie jest na nie sezon, albo się dzieciaki przejadły. Saszetki z owocami też je rzadziej. U mnie Julka wcina jabłko, nektarynkę (oba obrane ze skorki tnę na paski i daję po jednym) i maliny. Bardzo też lubi koktajle z kefiru i owoców (maliny, truskawki, porzeczki). Oczywiście z cukrem.
Ogólnie mała też mi nie chce jeść. Obiad zjada dopiero po drzemce, a przed woli mleko. Ostatnio lubi wodę do picia. Co prawda w niewielkich ilościach, ale cieszę się, ze pije coś poza mlekiem. Czasem Julka zje kawałek chałki drożdżowej, albo biszkopty, danonka, czy też jogurt naturalny. Bułki i chleb ostatnio jej teżnie podchodzą. Lubi za to wedlinę z piersi kurczaka, ser zółty (najlepiej mierzwiony z biedronki) i parówki. Na razie przerwałam podawanie jajek, bo po ostatniej jajecznicy miała biegunkę. Może w weekend ugotuję na twardo.
A co do zabawki Jasiuniu, to mój mąż robi tablicę manipulacyjną. Jak wrzucisz do googla, to jest ich sporo. Tylko jego, a w zasadzie Julki ma mieć jeszcze bajery elektroniczne. Kiedy kręci tarczą telefoniczną, to wyświetla się numer. Zamek bajkowy (wydrukowany, laminowany i przyklejony) ma podświetlane okna i jak wciśnie się przycisk, to podświetlają się tak jakby ktoś chodził, a na inny przycisk po prostu podświetlają się na różne kolory. Mają tam też być drzwiczki, po otwarciu ktorych będzie straszył duch..., dzwonek z melodyjkami, końcówka do wtykania do małych gniazdek podświetlająca diodę na rózne kolory ( w zależności w którą się wetknie) itp. W każdym bądź razie część już działa i trudno Julkę od tego odgonić, a tablica stoi niebezpiecznie oparta o biurko.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...