Skocz do zawartości
Forum

Konkurs: "Idziemy do szkoły"


Redakcja

Rekomendowane odpowiedzi

Gdy było cieplutko w mojej podstawówce przerwy były na boisku szkolnym, które było jednocześnie pięknym parkiem. Pewnego razu na przerwie razem z koleżanką i kolegą stwierdziliśmy, że się schowamy nauczycielką i nie pójdziemy na lekcje.Weszliśmy na drzewo i tam oczekiwaliśmy końca przerwy. Gdy wszyscy uczniowie poszli już na lekcje, ja oraz moja koleżanka zeszłyśmy z drzewa, ale niestety nasz kolega nie zszedł bo się bał, że spadnie. W międzyczasie stwierdził, że ma lęk wysokości i on z tego drzewa nie zejdzie. Na początku było zabawnie, ale z czasem, stało się dramatycznie. Nasz kolega złapał się kurczowo gałęzi i zaczął płakać, że już tu zostanie na zawsze. Wystraszone pobiegłyśmy do szkoły po nauczycielki. Te widząc całą sytuacje zaczęły panikować jeszcze bardziej niż my i już miały dzwonić po straż pożarną, aby zciągła z drzewa naszego kolegę. Nagle zagrzmiało. Nasz bohater pędem zszedł z drzewa i pobiegł do szkoły. Jedno było pewne... bardziej niż wysokości bał się burzy. Po wszystkim dostałyśmy niezłe kazanie od nauczycielek i gdyby nie jedna Pani, która stanęła po naszej stronie, zapewne rodzice byliby wzywani do szkoły.

Odnośnik do komentarza

Tak więc i ja coś opowiem..Miałam wtedy 14 lat razem z koleżanką Angeliką postanowiłyśmy,że wybierzemy się na wagary..Zaczełyśmy od Kauflandu-supermarketu nieopodal szkoły w ,którym zamierzałyśmy kupić jakieś smakołyki,cały czas za Nami chodził jakiś facet z nadajnikiem..moja przyjaciółka powiedziała tak dosyć głośno "To jakiś pedofil"..nie kupiłyśmy smakołyków ,od razu zabrałyśmy się do wyjścia..naglę odwróciłam się a ten facet wyciągnął nadajnik i zaczął coś do Niego mówić jak się okazało był to tajniak ,który miał na oku cały sklep..zatrzymała nas ochrona, nic nie znaleźli ale strachu było co nie miara..chwilę później stwierdziłyśmy,że pojedziemy sobie do innego miasta gdzie mieszkał chłopak mojej koleżanki..Wsiadłyśmy spokojnie do autobusu po czym kilka przystanków dalej wsiedli kontrolerzy..Ja nie miałam podbitej legitymacji mimo że miałam bilet a koleżanka nie posiadała biletu wcale..Efekt: mandaty..Kontroler wyrzucił nas na totalnej wiosce..Postanowiłyśmy,że pójdziemy do szkoły piechotą a miałyśmy szmat drogi do przemierzenia..Idąc sobie spokojnie nagle wpadłyśmy na totalną minę :radiowóz,zaczęłyśmy uciekać w jakieś pola..Pamiętam jak jedna do drugiej wykrzykiwała ( jak razowe ślązaczki)"odgarniej te krzoki"...myśląc w pośpiechu jak uciec przed Policjantami,którzy czekali na nas na najbliższej stacji benzynowej..całe szczęście jakoś się udało..resztę dnia przepłakałyśmy w jakiejś kamienicy..Postanowienie: nigdy w życiu żadnych wagarów,które nie miało nic wspólnego z rzeczywistością

Byłam strasznym łobuzem już za czasów przedszkola..Biegałam z żarówką w buzi w trakcie leżakowania ,którą znalazłam na jakiejś szafce, oplułam Panią przedszkolankę,która nie dała mi herbatki tak jak sobie zażyczyłam, podczas przedszkolnych Mikołajek wykrzyczałam owemu Mikołajowi ,że jest oszust bo ma brązową brodę..

A w między czasie przypomniała mi się jeszcze jedna zabawna historia..czyli pierwszy dzień w szkole (pierwsza klasa szkoły podstawowej) kiedy to mój kolega z klasy , a właściwie sąsiad zestresowany tym ważnym dniem puścił sobie pawia w krzaki..Gdy Pani wyczytała jego nazwisko jak zawsze błyskotliwie rzuciłam stwierdzeniem "żyga w krzakach,pewnie zaraz przyjdzie" na co cała klasa włącznie z wychowawczynią wybuchnęła śmiechem B]



 

Odnośnik do komentarza

W jednej z początkowych klas podstawówki zamyśliłam się na lekcji wychowania fizycznego. Wszyscy robiliśmy wymachy nóg z pozycji leżącej. Tak się zaangażowałam, że gdy dotarły do mnie wołania w-f-istki spostrzegłam, że wszyscy rówieśnicy wiszą na drabinkach i wspólnie z nauczycielką przyglądają się mi z twarzami wstrzymującymi śmiech :)

Odnośnik do komentarza

A jeszcze jedna sytuacja mi się przypomniała.
Zakończenie roku, apel. Nie spodziewałam się żadnych wyróżnień, bo całą klasą opuściliśmy w trakcie roku jakąś lekcję, więc frekwencja wg mnie odpadła, żadnych innych też nie przewidywałam. Okazało się, że ucieczka nie przekreśliła przyznania nagrody. Zostałam wywołana, ale zorientowałam się dopiero gdy ktoś z mojej grupy usłyszał i mnie szturchnął już właściwie po kilku wywołaniach. W rękach miałam kwiatka dla wychowawczyni. W przypływie paniki, pośpiechu i w efekcie zamieszania i oszołomienia wyszłam po książkę z owym kwiatkiem. Obdarowująca nauczycielka spodziewała się, że to dla niej kwiatek, a ja odebrałam nagrodę i wróciłam z kwiatkiem jakby nigdy nic do szeregu. Ups!

Odnośnik do komentarza

A ja miałam zabawną przygodę pierwszego dnia w szkole, tylko w roli tej stojącej po drugiej stronie biurka... Młoda, świeżo upieczona pani profesor :) weszłam do klasy 6 d na pierwszą moją lekcję. Klasę przejęłam po pani, która poszła na urlop macierzyński. A, że klasa nie należała do najspokojniejszych w szkole, od razu zaczął się harmider! Widząc drewnianą wskazówkę leżącą na biurku - jak nie chwycę tej wskazówki, jak nie sieknę ją o biurko! CISZA... Nagle odzywa się niepewnym głosem Robert z 3 ławki "pani chciała mnie zabić" i przynosi mi pinezkę... Okazało się, że owa pinezka leżała na biurku, podczas mego uderzenia wyskoczyła i wylądowała na czole Roberta... oczywiście nie uderzyła go mocno - nie, nie pomyślcie, że się wbiła mu w czoło. On tak zażartował o tym zabijaniu i oczywiście się roześmiał - klasa jak się domyślacie też miała ubaw po pachy. I tak od pierwszego dnia pracy w szkole sieję pogrom do dziś... hehehe :)))

Odnośnik do komentarza

Ja to dopiero sprawiałem, że moi rodzice musieli zapadać się pod ziemię ze wstydu. Był wrzesień i pierwszy dzień szkoły. Tego dnia moi rodzice prowadzili mnie za ręce do pierwszej klasy w szkole podstawowej. Szedłem bardzo podekscytowany i zadowolony, bo zerówkę bardzo dobrze wspominałem, a rodzice powiedzieli mi, że w szkole jest 100 razy lepiej niż w zerówce i nie ma leżakowania. Idziemy tak chodnikiem a przed nami starsza pani zamiatała miotłą z liści właśnie ten chodnik przylegający do jej posesji. Starsza pani była bezpośrednio na trajektorii naszej wycieczki, ale zanim zdążyła usunąć się z miotłą, aby nas przepuścić, ja wypaliłem na cały głos: "Uciekaj stąd Babo Jago, bo tędy Niunio idzie !!!".
Rodzice nie wiedzieli, gdzie mają się schować ze wstydu...
.
.
.

www.DoradcyBiznesowi.honaro.pl - dowiedz się jak obniżyć koszty w firmie i jak pozyskać nowych klientów - oferta dla właścicieli i menedżerów firm.

Odnośnik do komentarza

Na koniec jakaś historia w solidnym, męskim wydaniu;). Mało tego, będzie to historia bardzo dramatyczna! Chodziłem wtedy do podstawówki. Był ciepły, wiosenny weekend. Do szkoły mieliśmy niedaleko, dlatego w wolne dni w jej okolicach spędzaliśmy wolny czas. Mieliśmy wiele ulubionych "zajęć". Jednym z nich było podpalanie słońcem przez lusterko różnych rzeczy. Tego dnia wymyśliliśmy z kolegą, że zobaczymy czy podpali się trawa przy szkole;). No i... się podpaliła. Tylko, że ona się zaczęła palić na coraz większym obszarze. Przestaliśmy kontrolować ten ogień! Zaczęliśmy po niej skakać jak opętani! Już nawet nie pamiętam czego jeszcze użyliśmy do gaszenia, ale po jakimś czasie udało się to opanować. Jednak po tej "zabawie" został jeden ślad, którego nie mieliśmy szans ukryć przed rodzicami - spalone podeszwy!;) Uwierzcie mi, nawet skarpety były popalone! Teraz się z tego śmiejemy, ale wtedy naprawdę bardzo się baliśmy!

Odnośnik do komentarza

Witam

Nigdy nie zapomnę afery z pierwszej klasy liceum. Organizowana była wycieczka integracyjna na początku roku. Chłopaki z klasy wymyślili, aby zorganizować jakiś alkohol. No więc w piękny, upalny, wrześniowy dzień umówiliśmy się, że spotykamy się za szkołą, aby sprawę obgadać. Po chwili uzgodniliśmy co i jak i wróciliśmy zadowoleni do szkoły. Niestety humory dopisywały nam tylko przez chwilę. Wpadła nasza wychowawczyni ... jak się okazało wybraliśmy niezbyt dobre miejsce na rozmowy. Ponieważ nad nami było okno pokoju nauczycielskiego i wszystko było słychać.Niestety z wyjazdu integracyjnego nic nie wyszło, wszystko skończyło się wielką aferą. Teraz wspominam to z uśmiechem no i może dzięki trudnym początkom, mieliśmy przynajmniej zgraną paczkę.

Odnośnik do komentarza

Jeszcze przypomniała mi się moja wycieczka integracyjna z liceum..Kiedy wszyscy zebrali się na apelu na zakończenie dnia..ja akurat brałam prysznic śpiewając "Jak się masz kochanie jak się masz"..nagle usłyszałam dyrektora,który mnie poszukiwał słowami piosenki "Dobrze się mam kochanie , dobrze się mam"..Zrobiłam się cała czerwona jak burak,myślałam ,że zawału dostanę..Cała sytuacja zakończyła się nieziemskim śmiechem moim,dyrektora i całej klasy :D



 

Odnośnik do komentarza

1 klasa szkoły podstawowej (siedziałam w pierwszej ławce tuż przy biurku nauczycielki)

Lekcja się toczy, Pani mówi, dzieci słuchają nagle dosyć ciekawą opowieść przerywa kichnięcie rozmówczyni...

Ja - na zdrówko stara krówko!

Pani - Wstań! i wyjdź za drzwi!

Wstałam ,wyszłam i zaczęłam beczeć bo za chiny ludowe nie wiedziałam dlaczego kazano mi wyjść z lekcji przecież tata zawsze tak mi odpowiada jak kicham :cheess: Uwaga wpisana do zeszytu , w domu tata tłumaczy zdezorientowanemu dziecku, że tak mówić nie wolno tylko w domu możemy :lup:

http://s6.suwaczek.com/200906061762.pnghttp://s6.suwaczek.com/201204141662.pnghttp://s2.pierwszezabki.pl/019/0191959d1.png?2723
:Aniołek:08.07.11

Odnośnik do komentarza

Jakoś 5 klasa szkoły podstawowej...

Godzina wychowawcza ,Pani jak zawsze spóźniona a klasa szaleje. Z kilkoma osobami zaczęliśmy bawić sie w berka, kolega zwiał na korytarz ja z koleżankami "czatujemy" przy drzwiach w sali... ja trzymam za klamkę i wyczekuję momentu pociągnięcia przez kolegę klamki, dziewczyny wiszą mi na plecach... Jest! ciągnie ,ja z całej siły otwieram drzwi i jakie nasze zdumienie kiedy za drzwiami ,za nos trzyma się Pani od języka polskiego, która miała sprawę do wychowawczyni:alajjj: bez pomocy higienistki i wacików się nie obeszło, a my uwagi za "nierozważne zabawy w czasie lekcji i naruszenie zdrowia nauczyciela" :whistle:

http://s6.suwaczek.com/200906061762.pnghttp://s6.suwaczek.com/201204141662.pnghttp://s2.pierwszezabki.pl/019/0191959d1.png?2723
:Aniołek:08.07.11

Odnośnik do komentarza

Moja historyjka jest jeszcze z czasów zerówki, ale to była szkolna zerówka więc się liczy ;-)
Działo się to w czasach słusznie minionych i na szczęście tego nie pamiętam, za to moja mama aż za dobrze ;-)
Była jakaś impreza czy bal i zgromadzone wszystkie dzieci i rodzice i dzieci się popisywały przed publicznością, a ja podobno weszłam na scenę i zaprezentowałam (nie wiem czy można posługiwać się tu nazwiskami więc je przemilczę?):
"Na cmentarzu .... leży, pokój jego duszy!
Metr na lewo, metr na prawo, leżą jego uszy!"

Mama musiała się nieźle tłumaczyć, a ta w ogóle to wierszyka nauczył mnie w tajemnicy przed rodzicami nasz sąsiad :-P

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...