Skocz do zawartości
Forum

Rozpacz, jak mam sobie poradzić


Rekomendowane odpowiedzi

11 października.
Od 2 dni jest u mnie mama, nie możemy się dogadać, czepiam się bezpodstawnie wszystkich o wszystko a mamie dokuczam najbardziej (dzisiaj 20.10.2011r, jest mi z tego powodu bardzo wstyd i ogarnia mnie żal). Wczesnym popołudniem godz. ok. 13-14 kończę ostatnie przygotowania, przed pójściem do szpitala, ponieważ jutro ma nadejść sądny dzień spotkam się ze swoją Córeczką, 9 miesięcy wyczekiwaną.
Wydaje mi się, że wszystko jest przygotowane na ostatni guzik, zaplanowane cesarskie cięcie, wpis na oddział o godz 18. Uprane firanki spakowana wyprawka, tylko jakieś dziwne nerwy mną targają, mama na mnie wrzeszczy ja na mamę, Grzegorz przyjechał z pracy jakiś podenerwowany leży na łóżku i nic się nie odzywa, Agnieszka, siostra Grześka lata z aparatem i robi mi pamiątkowe zdjęcia w ostatnim dniu mojej ciąży, a ja mam serdecznie dosyć całej tej atmosfery, Jestem zmęczona i chcę iść do szpitala!!!!!
Godz 17 pojechaliśmy na chwilę do rodziców Grzeska i zaraz później do szpitala. Trafiliśmy na nagranie odcina „na dobre i na złe”. Na miejscu czekała na mnie już moja lekarz pani Agnieszka, zrobiono mi KTG i zapisano na oddział. Z uśmiechniętą buzią zajełam pokój nr. 20 rodzinka siedziała ze mną do godz ok. 21. Ale atmosfera nadal była jakaś napięta, w końcu pojechali.
Przyszedł do mnie anestezjolog, zrobił wywiad przekazał inf co mnie jutro czeka, następnie przyszła do mnie położna wysłuchała tętno dziecka podłączyła mnie pod KTG, pojawiły mi się jakieś dziwne skurcze jakby parcie na odbyt, zostałam przebadana przez położną nie było rozwarcia, wszystko było Oki.
Dostałam jakąś tabletkę i syrop ( i to muszę wyjaśnić co to było) z komentarzem: „ aby pani dotrwała nam jutro do godz 9.15 do CC” – poszłam spać
Czułam się jakoś nerwowo dziwnie słyszałam wszystko nie mogłam spać chrapałam, krepowałam się dziewcząt które spały razem ze mną, obok była sala porodowa i całą noc kobiety rodziły – nie dało się spać.

12 października
Obudziłam się o 5.36, dziewczyna obok zaczęła rodzić, napisałam sms do mamy, że wszystko Oki, podłączono mnie do ktg, położna nie mogła znaleźć tętna dziecka, wstałam aby pochodzić, z myślą że moje maleństwo porostu śpi. Dochodziła godz 6.00 połóżna przyniosła kolejny aparat, a mnie niesamowicie bolał brzuch, był taki ciężki jakby miał mi pęknąć ciągnęło go do dołu, odrzucałam od siebie co najgorsze.
Parę min p 6 podłączono mnie do następnego aparatu KTG, przybiegł lekarz dyżurny i zadzwoniono do mojej lekarz prowadzącej, w między czasie mnie zacewnikowano i przywieziono na sale operacyjną. Tętna nadal nie mogli znaleźć, szybko przygotowali mnie do operacji i ok. 6.20 zaczęli ciąć. O 6.32 sprawdził się najstraszliwszy scenariusz ułyszałam że moje dziecko, moja ZUZIA nie żyje, nie usłyszałam jej płaczu, pierwszego krzyku ani westchnienia.
Przewieziono mnie na sale pooperacyjną, był przy mnie Grzesiek i zaraz później mama, nie było przy mnie tej jedynej najbardziej wyczekiwanej istotki. Koszmar nie mogłam w to uwierzyć, do tej pory liczę na to ze usłyszę jej płacz głosik zobaczę jej uśmiech.
Zaczęły się długie godziny rozpaczy, przewieziono mnie na ginekologię dano osobną salę, przywieziono nam ZUZIĘ, nie mogłam jej nawet przytulić nie mogłam wstać i nawet usiąść, przyszedł ksiądz, pomodliliśmy się za spokój duszyczki, potem lekarz z zapytaniem o sekcje zgodziliśmy się. Za jakiś czas przyszły panie aby JĄ zabrać podały mi ją na chwilę mogłam jej przesłać buziaczka i dotknąć a moje serce pękło na pół.
Kolejne dni były tylko wyczekiwaniem na powrót do domu. Bałam się tego bardzo, nie wiedziałam jak zareaguję na łóżeczko i całą resztę przygotowaną dla Zuzi, powinnam Ją wnieś do mieszkania a ja przyniosłam ogromną pustkę w sercu.
17 października
Od rana zaczęliśmy załatwiać pochówek dla naszej KOCHANEJ CÓRECZKI. Pojechaliśmy do babci Zuzi i tam zostałam zaatakowana słowami „ jak nam pozwolisz pochować Swoje dziecko w naszym grobie”. Okazało się że próbowali załatwić pogrzeb Zuzi poza moimi plecami na cmentarzu gdzie mieli swój rodzinny grób. Wymyślili sobie że w ciągu tych kilku dni wymurują katakumbe i tam złożą ciałko mojego dziecka. W mokrym zimnym cemencie a później sami zostaną tam pochowani. Przeraziło mnie to wszystko! WYSZŁAM !!!!!!!!!!
Zuzia już jako Aniołek tak nas prowadziła i nam pomagała że w jeden dzień udało nam się załatwić wszystko. Ale zbliżał się kolejny dzień.
18 października
Kolejna nie przespana noc. Nie potrafię spać! Formalności w zakładzie pogrzebowym zajęły nam poranek a o godz 10.30 musieliśmy być w szpitalu, aby odebrać Zuzię, myślałam że nie dam rady, pomógł mi Pan Bóg i różaniec który ściskałam w ręku (mój od Św. Komunii, a teraz włożę Go do małej trumienki mojej córeczki). Pojechaliśmy do domu pogrzebowego przy kościele Św. Anny, pan który z nami był na oliwkował moją córeczkę, ja pomogłam, mu Ją ubrać, sprawiło mi to taka ulgę i przyjemność, trzymałam ja na rękach, a to było dla mnie takie ważne.
Zuzia wyglądała ślicznie . Jak Aniołek, ubraliśmy ją w czapeczkę, kaftanik pół śpiochy, skarpetki, rękawiczki niedrapki i piękny kombinezonik specjalnie dla Niej uszyty.
Do trumienki włożyłam jej różaniec, kaftanik, oliwkę, oraz świecę i monetę. I kawałek swojego serca. Po kilku minutach musieliśmy wyjść zmówiłam modlitwę i zostawiłam maleństwo samo z Bogiem.
19 października (dzień w którym wg badania usg. Zuzia miał się urodzić) i rocznica śmierci Księdza Popiełuszki
Cały dzień u mnie w domu zamieszanie, mama naskoczyła na Grzeska że jest nie opiekuńczy nie odzywają się do siebie. 2 osoby które kocham robią mi to w tak ciężkim dniu (ja tak bardzo chciałam ten dzień przeżyć w spokoju i ciszy), w końcu ja nie wytrzymałam wygarnęłam co myślę zarówno Grześkowi jak i mamie, ale Oni w swojej zapalczywości nadal tkwią. A mnie pozostała tylko tęsknota za moim dzieckiem.
Zastanawiam się czemu ma służyć śmierć mojej Zuzi (dochodzę do wniosku że Bóg chce mi pokazać jacy ludzie mnie otaczają, jacy zawzięci w swojej zapalczywości, jacy egoiści zarówno Grzesiek moja mama i jego rodzina)
O godz 13 przyjechaliśmy pod kościół do domu pożegnań, była tam już moja Niunia, ból rozrywał mi serce stałam przed trumienką patrzyłam się na buzię mojego Dieciątka i chciałam zapamiętać jak najwięcej szczegółów, nie potrafiłam się modlić ani myśleć o niczym innym.
Zuzia ma piękną kształtną okrągłą główkę mały nosek, okrągłą buzię pulchne policzki, mój kształt ust ciemne włoski jasne brwi i rzęsy, tylko nie wiem jaki miał kolor oczu bo miała zamknięte jakby spała. Miała 52 cm i długie nóżki, długie stopki i długie paluszki. Rodzina mówiła że jest bardzo podobna do mnie cała MOJA KOCHANA CÓRECZKA
Nadeszła chwila pożegnania zamknięto trumienkę a w niej ostatnia część mojego serca.
O 14.15 rozpoczęła się Msza Św. Rzadko odprawiana w takich sytuacjach, bo takie maleństwa przeważnie chowa się do grobu po wcześniejszym pokropku.
Msza która została odprawiona była moim pragnieniem, moim jedynym prezentem jaki mogłam dać Własnemu dziecku, bo taki prezent jak Życie – nie udał się mi.
Msza przebiegła w niesamowitym skupieniu i powadze było dużo naszych znajomych i rodzina (wszyscy ci którzy odwiedzili by Zuzię w domciu).
Po Mszy Św. odprowadziliśmy Maleństwo na cmentarz i tam została już na wieki. W naszej pamięci moim sercu z Panem Bogiem.
Kilka chwil później moje serce zostało złamane po raz kolejny, przez matkę Grześka „ siedząc na stypie po śmierci mojego i jej syna dziecka zaczęła deklarować wszystkim obecnym co ona zrobi swojej wnuczce, córce Grześka z pierwszego małżeństwa na weekend do jedzenia”.
Pękłam i wyszłam z pokoju do drugiego nie usiadłam po raz kolejny do stołu dopóki oni nie wyszli.
Późnym wieczorem moi bliscy wyjechali zostałam ja Grzesiek i mój ból.
W nocy, jak nigdy do tej pory bardzo się spociłam śniła mi się Zuzia ja byłam zlana potem poczułam dotyk na policzku i poczułam chłód, taki jak od niej bił kiedy Ją dotykałam. Nie wiem co może to oznaczać, ale nadszedł następny dzień.
20 październik
Nie chciało mi się wstawać, wiedziałam że muszę pojechać dokończyć swoje sprawy formalne, udało się ok. godz południowych wyszliśmy z domu. Załatwiłam później pojechałam do Córki. Grzesiek poprosił mnie abyśmy poźniej pojechali do jego rodziców zrobiłam to ale……
A teraz jest godz 23.29 siedzę Grzesiek śpi a ja ryczę i nie wiem co dalej.
Szukam sensu śmierci mojego dziecka wiem że jest on gdzieś ukryty, zastanawiam się czy zachowanie które mnie dotknęło w ostatnich dniach ze strony rodzin to też ma związek z sensem śmierci Dziecka? Kontempluję co powinnam zrobić, odejść od Grześka, odsunąć się od rodziny, poszukać innego sensu życia, bo od wielu lat od kąt pamiętam to za moją osoba idzie pech i nieszczęścia. Zastanawiam się co ja takiego uczyniłam że Bóg mnie tak dotyka, chciałabym aby mi pokazał powiedział gdzie zawiniłam abym mogła coś zmienić naprawić swój błąd.
Jutro kolejny ciężki dzień, teraz nie chce mi się kłaść spać, ani jutro wstawać, bo po co….. Przychodzą mi do głowy rożne straszne pomysły, myśli. Żyję tylko dla tego że wiem że jak mnie braknie to grób Zuzi zostanie zapomniany, będzie odwiedzany tylko przed świętem zmarłych.
Boże tak JĄ kocham. Ty jesteś radością, ale zabrałeś mi radość mojego życia.
DLACZEGO ?!

Sylwia:zlykomp:

Odnośnik do komentarza

Nic innego prócz litry łez w tej chwili nie jestem w stanie z siebie wydusić :36_2_58:
To tak strasznie niesprawiedliwe. Nigdy chyba nie znajdziemy odpowiedzi na nagłą śmierć czyjąkolwiek, zwłaszcza takiego dzieciątka :( Myślę ,że teraz z G potrzebujecie siebie nawzajem ,samej będzie Ci jeszcze gorzej chociaż wiem że w takich momentach nic nie cieszy, a wręcz przeciwnie :( I dobrze wiesz ,że MUSISZ żyć ,aby pielęgnować pamięć o malutkiej Zuzi [*] ,ona na pewno czuwa nad Wami i zobaczysz ,że od taj pory będzie Ciebie prowadziła ...

http://s6.suwaczek.com/200906061762.pnghttp://s6.suwaczek.com/201204141662.pnghttp://s2.pierwszezabki.pl/019/0191959d1.png?2723
:Aniołek:08.07.11

Odnośnik do komentarza

Nie ma takich slow pocieszenia, ktore moglyby zmniejszyc rozpacz, jaka odczuwa mama po smierci swojego dziecka. Trzeba chyba wylac morze łez... ale Zuzia na zawsze juz pozostanie w Pani sercu, zawsze bedzie Pani mala kochana coreczka. Oczekiwala Pani jej zapachu, ciepla i radosci z bycia mama, a pozostal wielki smutek i pustka po niej.
Bardzo, bardzo Pani wspolczuje, to bolesna strata, nie do opisania.

Odnośnik do komentarza

Dzisiaj mija mija miesiąc od od dnia kiedy poszłam do szpitala aby urodzić swoją kruszynkę a a godz 6.32 12 listopada minie miesiąc kiedy usłyszałam że Ona nie żyje.
Opadły emocje a w naszym sercu pozostał ból i rozpacz a także ogromna tęsknota. Dopiero teraz po szoku dociera do nas o tak naprawdę się stało, codziennie jesteśmy na cmentarzu i zawsze wychodzimy zapłakani, tak to wszystko boli. Codziennie zastanawiam się jakby Zuzia teraz wyglądała, jakby się uśmiechała.
Dopada mnie jakaś deprecha, bo nie chce mi się kłaść spać a rano wstawać. Ciągle zadaję sobie pytanie Boże dlaczego i czekam na wyniki badań.
Jakie to wszystko jest ciężkie trudne i niezrozumiałe. Moje serce pękło na 1000 kawałków :36_2_58:

Sylwia:zlykomp:

Odnośnik do komentarza

Strata kogoś bliskiego to traumatyczne przeżycie i niewyobrażalna tragedia. Człowiek zwykle nie jest przygotowany na wieczną rozłąkę, a już żałoba po dziecku zdaje się być pogwałceniem praw natury. Przecież to dzieci powinny żegnać się ze swoimi rodzicami, a nie odwrotnie. Osieroceni rodzice bezustannie pytają: „Dlaczego nas to spotkało?”. Czują się sparaliżowani, a bliscy często nie potrafią pomóc. Dlaczego śmierć dziecka tak bardzo boli? Dlatego że rodzice mają tendencje do identyfikowania się z własnymi dziećmi. Nie tylko własna pociecha jest podobna w zakresie aparycji czy repertuaru zachowań, ale jest osobą, za którą dorosły bierze odpowiedzialność, wychowuje, chroni, kształci, pielęgnuje. Zazwyczaj rodzice planują przyszłość dziecka, wyobrażają sobie, kim będzie, jaką stworzy rodzinę, mają aspiracje i ambicje względem własnego szkraba. Śmierć dziecka rujnuje wszystkie marzenia dotyczące przyszłości oraz ograbia z energii, radości i entuzjazmu, jakie maluch wnosiłby do domu rodzinnego. W większości przypadków par, które przeżyły śmierć dziecka, niestety pojawiają się problemy małżeńskie. Właśnie wtedy, kiedy członkowie rodziny najbardziej potrzebują wsparcia i wzajemnego zrozumienia, w ich życiu rodzinnym pojawia się najwięcej dysharmonii. Małżonkowie zaczynają się unikać. Sytuacja jest tym trudniejsza, gdyż w społecznej percepcji żałoba to rodzaj kary i piętna.

Proszę dać sobie czas na wypłakanie łez. Żałoba po dziecku trwa bardzo długo, nie da się tego przyspieszyć. To smutek nie do opisania, z którego tylko Pani najlepiej sobie zdaje sprawę. Kiedy czuje Pani, że sama sobie nie poradzi, a najbliżsi nie potrafią Pani wesprzeć w trudnych chwilach, proszę pomyśleć o psychoterapii, która pomogłaby Pani przetrwać ten kryzys.

Przesyłam ogromne wyrazy współczucia i życzę motywacji do życia... dla Zuzi i dla siebie...

Odnośnik do komentarza

Nie płacz kochana Mamo ja patrzę na Ciebie co rano. Jak ...
Nie płacz kochana Mamo

ja patrzę na Ciebie co rano.
Jak tylko oczka otworzę
i skrzydła anielskie rozłożę
to zaraz lecę do Ciebie
pomimo, że jestem tu- w Niebie

Lecę, by Ciebie utulić,
do serca mego przytulić
głaskać Twe włosy rozwiane
i skleić serce złamane.

I znajdziesz mnie w listku na drzewie
I wiatru ciepłym powiewie
I w jasnym słońca promieniu
I w ptaku co siadł na ramieniu.

W tatrach i szumie morza
W tęczy łuku, barwnym jak zorza
W tatusia czułym uścisku
Bo jestem tak bardzo blisko...

I śpiewam Ci liści szelestem
I kocham - przy Tobie jestem
W zachodzie i wschodzie słońca
Ja będę z Tobą do końca..."
Bardzo Ci kochana współczuję wiem co czujesz ja straciłam swoją księżniczkę w zeszłym roku.Musisz przejść swój okres żałoby,musisz być silna i dzielna dla swojego aniołeczka życzę Ci dużo wiary. Trzymaj się kochana jestem z Tobą

http://www.suwaczki.com/tickers/hotwkwk4yrxi1ifp.png//www.suwaczki.com/]http://www.suwaczki.com/tickers/klz98ribga8q0sgu.png[/url]

Odnośnik do komentarza

Przepiękny wiersz dla Nas
Mamuniu Zuzi życzę wytrwałości. Mój synuś jest już w niebie 15 miesięcy a ja 2-3 razy w tygodniu jestem u niego na cmentarzu. Czasem jeszcze płaczę. Tęsknota i jego brak będą mi towarzyszyć do końca moich dni. I tak jak Ty co miesiąc zastanawiam się jak by teraz wyglądał. Tulę Ciebie mocno.Mama Adrianka.

Szymonek jest już z nami.
Miłość matki to siła, która sprawia, że zwykły człowiek potrafi dokonać rzeczy niemożliwych.
http://www.suwaczki.com/tickers/82do3e5emigsm8f5.png
:Aniołek: Kochamy Cię Adrianku(34tc) . Na zawsze w naszych sercach

Odnośnik do komentarza

Życie po stracie dziecka jest bardzo trudne, niewyobrażalnie trudne. Każdy kolejny miesiąc przynosi ból, człowiek rozpamiętuje, co w tym czasie dziecko by robiło, co potrafiłoby już zrobić, gdyby żyło, gdyby było razem z nami... Takie myśli potęgują rozpacz, żal i poczucie niesprawiedliwości. "Dlaczego akurat nas to musiało spotkać? Czy to jakaś kara?" Nie można tak myśleć. Śmierć dziecka nie jest żadną karą, chociaż na pewno niejednej mamie i tacie tak się właśnie jawi. Osierocony rodzic ma wrażenie, że powoli sam obumiera i doznaje emocjonalnej rujnacji. Nic nie jest już takie samo. Z niczego nie potrafi się cieszyć. Zostało mu odebrane największe szczęście – jego własne dziecko. Śmierć dziecka jest jednakowo bolesna dla rodziców - niezależnie od wieku, w jakim umarła ich pociecha ani od przyczyny zgonu. Czy to jest wypadek samochodowy, czy poronienie, czy nieuleczalna choroba, AIDS czy nowotwór - nagłe przerwanie życia dziecka jawi się jako skrajne okrucieństwo, którego nie sposób objąć rozumem. Co by nie napisać o śmierci, smutku i cierpieniu ludzi po stracie bliskiej im osoby, i tak będzie to trywialne, płytkie i nie odda głębi tragedii. Jedno jest pewne – tego rodzaju bólu nie da się przeżyć w przyspieszonym tempie ani nie można go uniknąć.

Odnośnik do komentarza

Bardzo, bardzo Ci współczuję. Nawet nie wiem co napisać...Nie umiem sobie nawet wyobrazić tego, co musisz czuć...Pamiętaj, że już nigdy nie będziesz sama, bo tam, na górze, u Boga masz Swojego Anioła Stróża...Jestem z Tobą myślami i modlitwą..
Pozdrawiam
A.

http://szafka.pl/profil/asik28

http://allegro.pl/listing/user.php?us_id=1139416

http://www.suwaczek.pl/cache/b9eff79494.png

http://www.suwaczek.pl/cache/05ecdbee75.png

Odnośnik do komentarza

Zrozpaczona mama Zuzi Bardzo mi przykro ze tak sie stalo - lezki mi poplynely i przestraszylam sie troszke.

Trzymajac sie za brzuch tez sie wkradlo mi pytanie czy mnie to nie spotka : Mam duza nadzieje ze nie bo nie wiem jak bym przez to przeszla.

Badz silna kochana, nie poddawaj sie - ona nadal jest przy tobie ...
Ciezko powiedziec cos co naprawde ci da otuche, pocieszenie, bo podejrzewam ze nie pomoge. Pozdrawiam i zycze wszystkiego dobrego.

KOCHAM CIE KRUSZYNKO CALYM SERDUSZKIEM !!

http://www.suwaczki.com/tickers/wnidupjyy9cpdtcw.png

Odnośnik do komentarza

Zrozpaczona mama Zuzi
Zrozpaczona mama Zuzi
Dziękuję

Zuzia Borowska | Zapal świeczkę...
to dla Ciebie kochanie i o Tobie. Tęsknię bardzo bardzo mocno

Muszę Wam to opowiedzieć.
Byliśmy dzisiaj jak codziennie u Zuzi, paliliśmy światełka rozmawialiśmy i w penym momencie oboje stanęliśmy jak wryci . Alejkę dalej ttj grób dalej na przeciwko nas stał lis, przygladał się nam bardzo uważnie, ja nawet się przestraszyłam bo od razu przyszła mi do głowy wścieklizna, ale kiedy wymieniliśmy się spojrzeniami on się spokojnie odwrócił i odszedł. śledziłam go wzrokiem a on jeszcze 2 razy stanął popatrzył i zniknął między pomnikami.
Wiem że rozum mówi - jest zimno zwierzęta szukają pożywienia, ale jest to dla mnie ogromny szok bo cmentarz w Piasecnie jest prz szybkiej trasie i bardzo daleko od lasu.
Wiecie, jako aniołkowe mamy o czym pomyślałam ....właśnie,,,,, o tym ,że to moja Zuzia w jakiś sposób daje nam znaki.
Boże jak ja za Nią tęsknię. Boże daj nam siłę.'Kocham Cię Skarbie
Sylwia mama Aniołka Zuzi 38tc. 12.10.2011 (*)
Zuzia Borowska | Zapal świeczkę...

Sylwia:zlykomp:

Odnośnik do komentarza

Zrozpaczona mama Zuzi
Zrozpaczona mama Zuzi
Zrozpaczona mama Zuzi
Dziękuję

Zuzia Borowska | Zapal świeczkę...
to dla Ciebie kochanie i o Tobie. Tęsknię bardzo bardzo mocno

Muszę Wam to opowiedzieć.
Byliśmy dzisiaj jak codziennie u Zuzi, paliliśmy światełka rozmawialiśmy i w penym momencie oboje stanęliśmy jak wryci . Alejkę dalej ttj grób dalej na przeciwko nas stał lis, przygladał się nam bardzo uważnie, ja nawet się przestraszyłam bo od razu przyszła mi do głowy wścieklizna, ale kiedy wymieniliśmy się spojrzeniami on się spokojnie odwrócił i odszedł. śledziłam go wzrokiem a on jeszcze 2 razy stanął popatrzył i zniknął między pomnikami.
Wiem że rozum mówi - jest zimno zwierzęta szukają pożywienia, ale jest to dla mnie ogromny szok bo cmentarz w Piasecnie jest prz szybkiej trasie i bardzo daleko od lasu.
Wiecie, jako aniołkowe mamy o czym pomyślałam ....właśnie,,,,, o tym ,że to moja Zuzia w jakiś sposób daje nam znaki.
Boże jak ja za Nią tęsknię. Boże daj nam siłę.'Kocham Cię Skarbie
Sylwia mama Aniołka Zuzi 38tc. 12.10.2011 (*)
Zuzia Borowska | Zapal świeczkę...

Ja też wierzę.
Moja Zuzia przed swoimi narodzinami wysyłała mi znaki ze zwierzętami. tydzień przed porodem wpadł do mnie na balkon biały mały gołąb a mieszkam na 2 piętrze, dałam mu pić posiedział trochę i odleciał. Natomiast dzień wcześniej przed tym pechowym zdarzeniem, siedziałam w pokoju i nagle jakiś duży ptak nie wiem czy kruk czy wrona uderzył w moje okno. myślałam że się zabił huk był straszny, jak wyjrzałam po ptaku nie było śladu. Wczoraj ten lis, a dzisiaj przyjechałam do swojego maleństwa i okazało się że jakaś menda społeczna ukradła wszystkie wkłady ze świeczek. Jak można ukraść cokolwiek a zwłaszcza z grobu dziecka. Nie jestem podła i jeśli wziął to jakiś bezdomny aby się ogrzć czy w jakimś celu niech mu na zdrowie pójdzie, ale jeśli ktoś je ukradł w celach zarobkowych aby przetopić itd.. to mam nadzieję ze mu łapy uschną i nic nie zarobi.
A tak a pro po to czy macie sposób na to aby takie wkłady nie były użyteczne. Myślałam o tym aby je markerem wymazać
Światełka dla Ciebie Zuziu ["]i wszystkich Aniołków.
Sylwia mama Aniołka Zuzi 38tc. 12.10.2011 (*)
Zuzia Borowska | Zapal świeczkę...

Sylwia:zlykomp:

Odnośnik do komentarza

Osobiście nie wiem, czy są jakieś znaki i sygnały, jakie zza światów wysyłają nam zmarli, ale uważam, że jeżeli komuś taka wiara pomaga, to warto w to wierzyć. Czasami takie znaki, jak gołąbek czy lisek w alejce między grobami, pomagają stopniowo odzyskiwać równowagę psychiczną i wracać do normalnego życia, które nie jest takie samo jak przed śmiercią dziecka, ale umożliwia zaakceptowanie faktu przemijania. Bez wątpienia jest to czas bardzo trudny dla osieroconych rodziców, ale pewne znaki, które człowiek sam sobie próbuje zinterpretować na swój sposób, pozwalają skrystalizować śmierć dziecka w pewną ideę, np. że dziecko jako aniołek ciągle towarzyszy rodzicom i rodzeństwu tutaj na ziemi, że ich odwiedza, że jest ciągle przy nich. Taka wiara pozwala przekształcić cierpienie w źródło własnej mocy i rozwoju duchowego. Nierzadko śmierć dziecka jest przełomowym momentem w odnajdywaniu drogi do Boga, Opatrzności, siły wyższej, niezależnie jak to „coś” się nazwie oraz pozwala przewartościować całe swoje życie. W końcowej fazie żałoby zwiększa się zaufanie do siebie, poczucie własnej wartości i osobistej siły. Zrozpaczona mamo Zuzi, życzę Ci takiej wewnętrznej wiary, która pozwoli Ci odzyskać nadzieję na lepsze jutro. A w sprawie kradzieży dokonywanych na grobach nie wypowiem się. Chyba komentarz jest zbędny...

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...