Skocz do zawartości
Forum

Mamusie luty 2019


Gość Tubulinka

Rekomendowane odpowiedzi

Liath u mnie od 7 do 20 min z jednej piersi, zależy czy dużo jest pokarmu i jak głodny jest Synek. Potrafi szybko i łapczywie opróżnić pierś, ale - jak zauważyłam - wtedy częściej ulewa. Może Twój też zbyt szybko je i stąd cofanie pokarmu?

Jerba ja tym razem klasycznego baby bluesa nie mam, ale chwile zwątpienia i załamania owszem. Zwłaszcza, jak wszyscy trzej synowie mnie potrzebują, a mąż - zamiast załagodzić sytuacje - dolewa oliwy do ognia. To nie wstyd, daj spokój - hormony robią swoje, nie mamy do końca na nie wpływu. Daj sobie czas na dojście do siebie (nie mam na myśli sprawności fizycznej, tylko psychicznie) i nie staraj się ogarniać wszystkiego sama i od razu. Liath ma rację - działaj po kolei i bez pośpiechu. Pamiętam, jak płakałam pod prysznicem z powodu karmienia najstarszego Syna. Zbawieniem okazał się doradca laktacyjny. Może Wam też by pomogła konsultacja. Jak możesz, proś innych o pomoc, nawet niewielką.
I pisz tutaj, może nie pomożemy sensownie,ale chociaż Ci się lżej zrobi ;)

Odnośnik do komentarza

Julia, trzymam kciuki, bo nie wiem co mogę więcej zrobić. Porady z mojej strony byłyby niekompetentne, bo sama przenosiłam dziecko ponad tydzień :P
Jerba, mnie jeszcze nie zdążył dopaść baby blues, ale poprzednio nie raz miałam ochotę wystawić syna na balkon i się wyspać chociazby i nie słyszeć jego płaczu. Mnie też dobijało karmienie, nie czułam tego, zaczęłam odciągać laktatora i przez jakiś czas było lepiej, ale potem czułam frustrację, że muszę siedzieć cały dzień praktycznie na laktatora i nic nie mogę zrobić innego. Tak przeszłam na mm i ani przez sek nie żałuję tej decyzji, bo przygotowanie pokarmu trwało chwilkę, a syn najedzony, szczęśliwy i mniej płaczący. Ale jeśli zamierzasz kp, to może całkiem niegłupim pomysłem jest wizyta u doradcy laktacyjnego właśnie. Z innych porad polecam zostawienie całego Majdanu pod okiem np ojca i wyjście na choćby godzinę z domu, chociaż żeby posiedzieć na ławce pod domem i nie robić nic. To oczyszcza umysł i dodaje energii niesamowicie ;)

Odnośnik do komentarza

Haha, też pamiętam jak przy pierwszym miałam myśli o wyrzuceniu płaczącego dziecka przez balkon :) Brzmi drastycznie ale takie są myśli, jak człowiek przemęczony, niewyspany, z poczuciem braku wsparcia od najbliższych, herbata zimna, śniadanie nie zjedzone od 3 godzin, w domu pierdolnik, a dziecko bez powodu płacze już godzinę... Ale wszystkie to przechodzimy, więc nie martw się, nie jesteś sama. Trzeba rzeczywiście czasami wyluzować. Przyjmuj każdą pomoc, nie wstydź się tego. I nie przejmuj się jak dziecko musi czasami trochę popłakać bo ty musisz iść do toalety/pod prysznic/zjeść coś. Od płaczu jeszcze żadne dziecko nie zginęło ;)

https://www.suwaczki.com/tickers/17u96iyerr760asd.png
http://www.suwaczki.com/tickers/qb3c20mmhtsnfha6.png

Odnośnik do komentarza

Okinawa - no u mnie najczęściej jest to ok. 10-15 minut. Czasami dłużej ale rzadko i już jest to najczęściej ciumkanie niż jedzenie. I tak się zastanawiałam czy nie za krótko bo jakoś tak mi się wydaje że starszy wisiał dłużej. Ale też może już nie pamiętam dobrze. Je w sumie 7 razy w ciągu doby, ale z jednej piersi. Nie krzyczy głodny więc uważam że się najada. Włączyłam mu te leki, zobaczymy za tydzień co będzie. Najwyżej zacznę próbować go przekarmiać :)

https://www.suwaczki.com/tickers/17u96iyerr760asd.png
http://www.suwaczki.com/tickers/qb3c20mmhtsnfha6.png

Odnośnik do komentarza

Cześć tu rozchwiana matka.
Dzięki, że można na Was liczyć. Jestem pod opieką doradcy laktacyjnego, problemów moc bo mam krótkie sutki (używam kapturków), niezyt dużo pokarmu, Mała ma wędzidełko (zabieg 13 dopiero), zaburzony odruch ssania i cofnietą bródkę. Więc 8 razy na dobę ściągam lsktatorem po pół godziny i na pół godziny przystawiam do piersi. Zazwyczaj jeszcze z pół godziny tulenia - bo Zuźka płacze tylko jak je. No i zostaje po 1,5 godziny na resztę świata.
Do tego jak wróciłam ze szpitala już początkami bluesa to teściowa, która miała pomagać obraziła się na mnie bo płakałam i krzyczałam na przenian, według niej bez powodu, bo przecież ona pomaga. Tyle tylko, że robiła tylko podstawowe rzeczy, dziecka nie wzięła i panikowała jak zapłakało. Przestała się odzywac i na 2 dzień pojechała. Teraz mój m ma pretensje, że za ostro ja potraktowałam.
No i zostałam sama z cyckami na wierzchu i cholerną presją, żeby karmić mimo wszystko. Przecież dla wszystkich innych matek to sama przyjemność. :/

Odnośnik do komentarza

Oj Jerba, to się dzieje u Ciebie. Pomyśl o tym, że "małe dzieci - mały kłopot, duże dzieci - duży kłopot" i spróbuj sobie wyobrazić z jakimi kłopotami przyjdzie Ci się zmierzyć w przyszłości i to całe karmienie to będzie nawet fajne wspomnienie ;) ważne, że znalazłaś jakiś sposób ( odciąganie) a teściowa teraz się obraziła, niebawem się odbrazi, a M niech trochę zrozumienia okaże... Musi stać po Twojej stronie, wytłumacz mu dobitnie, co Cię wkurzało w zachowaniu jego mamy i istnieje szansa, że chociaż trochę zrozumie.
Ja też mam problem z karmieniem. Póki co jestem w szpitalu, więc mam czas na to, ale np dzisiejsza noc cała nieprzespana. Mała od północy do godziny 6 wisiała na cycu, cyce już odpadają, a ta wyje, jak jej zabiorę. O 6 zabrałam i już nie dałam. Byłam wykończona. Pediatra powiedziała, że skoro tak, to mam najpierw cycka dać, a później dokarmić mm i po tym powinna zasnąć. Dałam cyca... I zasnęła już nawet bez tego mm. Po całej tej "pięknej" nocy teściowa napisała z pytaniem, jak mi idzie karmienie.... Ona wie doskonale, że i tak zamierzam karmić mm, a mnie tu wkurza takimi pytaniami i wpędza w swój laktoterroryzm.
Jak to mówią " mądry Polak po szkodzie" więc zadzwoniłam do M z samego rana, żeby mi przyniósł kilka buteleczek mleka i jeśli sytuacja się powtórzy, że mała będzie miała zamiar wisieć cała noc, to po prostu ją na nakarmię mm i nie będę się niczym i nikim przejmować. Mam tylko nadzieję, że będzie chciała jeść z butelki.
Julia, co taka cisza? Czuję, że się coś dzieje u Ciebie dobrego właśnie :)

Odnośnik do komentarza

Jerba na krótkie sutki znam 2 sposoby jeden to strzykawka tylko trzeba obciąć cześć na igłę i sobie wyciagasz tlokiem albo 2-gi można kupić osłonki https://www.medela.pl/dla-mam-karmiacych-piersia/produkty/pielegnacja-piersi/oslony-formujace
Dziwnie to wygląda ale pomaga.
Na wędzidełko to poszukaj stomatologa, oni też podcinaja nie tylko laryngolog.

U nas okazuje się, że operacja małej może być dużo szybciej z terminu za 6 miesięcy zeszło na 3-4 tygodnie.

Odnośnik do komentarza

Magda J mam osłonki/ kapturki, za strzykawkę robi laktator czasami aż boli. Na pobudzenie piję Femaltiker 2 razy dziennie i melisę - bo podobno spokojna mama ma lepszą laktację. Podobno najlepszym stymulatorem jest dziecko, ale u nas tu Zuźka też sobie nie radzi. Jak macie jeszcze jakieś sposoby to chętnie skorzystam z rad.
Magda te kilka tygodni przetrwacie, szybko minie. U nas stomatolog Zuzi w przyszłym tygodniu. Też musimy wytrwać

Odnośnik do komentarza

Fakt z dzieckiem jest najlepiej rozbudzic laktacje. Niestety wędzidełko potrafi to uniemożliwić skutecznie:-/ Jest jeszcze lactosan coś jak femaltiker ale w składzie ma melise. Na mnie działa chyba lepiej akurat ten drugi.
A do odciagania laktatorem przyciskasz lejek czy trzymasz swobodnie? Jak za mocno się przycisk mozna zatykac kanliki. I najlepiej się pochylić do przodu żeby grawitacja pomogła.
Sama walczę z laktacją więc ekspertem nie jestem ale tym razem widzę jakieś postępy.

Odnośnik do komentarza

Jerba ja też mam problem z karmieniem, niby była u mnie położna i mówiła że wszystko jest dobrze i żeby koniecznie karmić piersią ale od samego początku mamy z tym problem bo mały ciagle płacze przy cycu, i też już czasami mam dosyć i płakać mi się chce, tym bardziej że on bardzo malo śpi, w nocy też, i jestem już czasami wykończona psychicznie i fizycznie...ale pocieszam się że to wiecznie nie będzie trwało. Twoja teściowa przynajmiej pojechała i masz ją z głowy a ja niestety z moją teściowa muszę mieszkać i musze ciągle znosić jej humory, pretensje itd, czasem jest bardzo ciężko z nią wytrzymac

Odnośnik do komentarza

Jerba to faktycznie nawarstwiło się u Ciebie kłopotów z karmieniem :( Dzielna jesteś w takim razie, że się nie poddajesz i walczysz i szukasz sposobów na poprawę.
Przy okazji uświadomiłaś mi, że mój maluch też ma cofniętą szczękę i że to może być powodem naszych kłopotów z karmieniem.
Teściowa się nie przejmuj, minie Jej w końcu, a mężowi spokojnie powiedz o swoich emocjach i uczuciach. Może wtedy zrozumie i przestanie mieć pretensje.
Moja teściowa też szumnie zapowiadała wielką pomoc itp., a ostatecznie spędziła u nas 1,5 dnia i pojechała do domu.
Jijana współczuję nieprzespanej nocy, dobry pomysł z tymi buteleczkami. Zaraz będziesz w domu i sobie wszystko poukładasz po swojemu. A póki co Mała dostała coś tam z siary, więc super.
Kryska89 współczuję kłopotów z karmieniem. U mnie też nie ma lekko, początek był książkowy, a teraz mam wrażenie, że coraz gorzej. Czekam do przyszłej środy i kontrolnego ważenia, jak się okaże, że nie przybiera, to pójdzie w ruch mm.

Odnośnik do komentarza

Julia, jutro już 6, jeśli Cię nie zostawią na oddziale, to ja już nie wiem. Zapytaj ich w takim razie, kiedy łaskawie Cię przyjmą na wywołanie, bo jak nie to zaraz 10 miesięcy się z tej ciąży zrobi, jak Ci nie pomogą. Wkurza mnie takie olewactwo, bo ostatecznie nie przychodzisz tam dla przyjemności :(
Zastanawiam się czy nie napisać jakieś skargi/zażalenia na tę położną na patologii ciąży, bo jak teraz o tym myślę, to przez jej olewactwo mogłam urodzić na schodach i ciekawe co by wtedy zrobiła, jakby dziecko wyleciało na schodach (a naprawdę to było prawdopodobne w moim przypadku) to by przecież zginęło. Mimo moich zgłoszeń, że mam bardzo silne skurcze, to na podstawie ktg, które nic nie pokazało, stwierdziła, że "nic mi nie jest, to jeszcze nie to" - powinna przynajmniej zmierzyć rozwarcie, a nie zrobiła nic. Po drugie czemu nie zawiozła mnie na porodówkę windą na wózku, tylko kazała dygać na piętro wyżej po schodach? No końcu po trzecie mam/miałam tego gbsa. Do szpitala zgłosiłam się 8 godzin przed porodem, antybiotyk podaje się 4 h wcześniej. W ogóle nie wzięła pod uwagę, że trzeba mi zrobić zastrzyk/wkłucie, gdyby się okazało (na szczęście tak nie jest), że zaraziłam dziecko paciorkowcem, to naraziłaby moje dziecko, musiałoby dostawać antybiotyk, a my bylibyśmy odgórnie skazani na dłuższy pobyt w szpitalu. Jak teraz o tym myślę, to aż się we mnie gotuje. Równie dobrze jak dla mnie to mogła być przypadkowa osoba z ulicy, a nie położna... Poradziłaby sobie co najmniej tak samo kiepsko z rodzącą.
I nie chodzi mi o to, żeby została zwolniona, czy żeby wyciągnęli konsekwencje, ale należy się jej ostry opier*** od przełożonego/kierownika/ordynatora i może dzięki temu nie popełniłaby tego błędu już więcej, a tak to nie wiem, czy czegoś ją nauczyła ta sytuacja.
Dziewczyny, jak długo po porodzie odczuwacie obkurczanie się macicy? Zwłaszcza przy karmieniu piersią. Ja wytrzymać nie mogę, boli jak najgorsze bóle miesiączkowe. I chyba nie ma sensu brać przeciwbólowych, bo to takie skurcze tej macicy nieregularne. Czasami mnie boli 5 razy na godzinę po 3-4 minuty, a czasami przez godzinę nic się nie dzieje. Kiedy to minie??

Odnośnik do komentarza

Ja skurcze poporodowe czułam jakoś chyba 3 dni. I powiem ci ze spokojnie weź sobie cos przeciwbólowego. Zniweluje trochę bóle które pojawiają się przy karmieniu. U mnie to bolały jak skurcze porodowe, az palce podwijalam z bólu. Ale to normalne ze przy każdym kolejnym porodzie boli bardziej.

https://www.suwaczki.com/tickers/17u96iyerr760asd.png
http://www.suwaczki.com/tickers/qb3c20mmhtsnfha6.png

Odnośnik do komentarza

Czesc Mamusie! Jak zwykle jestescie niezawodne. Ja wlasnie karmie Malego piersia i potwierdzam, ze u mnie takze jakas mala deprecha. Karmienie cholernie boli - dzis byla polozna i ponoc za plytko Maly lapal - stad bol. Przy niej udawalo mi sie ladnie go dostawic, samej juz trudniej. A cycki mnie bola jak jasny gwint. Chce mi sie wyc do ksiezyca i jak widze, ze Maly sie wierci w lozeczku i zaraz bedzie chcial jesc to na sama mysl juz mnie boli. Podczas karmienia jestem strasznie spieta, ze az mnie pozniej plecy bola z tego wszystkiego. Maly caly czas na cycku praktycznie, ledwo zdaze sie umyc czy zjesc cos bo zaraz ryk i trzeba znow karmic. Kocham tego Szkraba nad zycie ale ten czas jest dla mnie bardzo, bardzo trudny...

Odnośnik do komentarza

Jijana miałam Ci już wcześniej napisać, że ja bym chyba z kimś o tej położnej porozmawiała, żeby z kolei ten ktoś solidnie ją opierniczył. A teraz to już w ogóle ręce mi opadły :( Najważniejsze, że teraz dzieci narażone na gbs monitoruje się odrazu i jak coś to błyskawicznie się reaguje, więc musisz być dobrej myśli. W najgorszym wypadku faktycznie Was będą dłużej trzymać, co jest okropne, ale lepsze niż wykrycie bakterii jak już będziecie w domu. Dasz radę, tyle już wytrzymałaś, to i to pokonasz. A może jeszcze się okaże, że to nie gbs.

Julia nie pytam jak tam, żeby Cię nie irytować, ale kciuki trzymam niezmienne, żebyś w końcu dołączyła do grona mam marudzących o jedzeniu i kupach ;)

U mnie dziś dzień doła, Mały wstał z zaropiałym okiem, płacze i nie śpi: chyba z powodu brzuszka, ale nie wykluczam też głodu, mam wrażenie, że nie dojada i nie przybiera :( Do tego mąż mnie doprowadza do szału, bo ciągle wrzeszczy na starszych, musztruje ich jakby byli w wojsku, a mnie krew zalewa :/

Dobrego dnia!

Odnośnik do komentarza
Gość Magda23lena

Dziewczymy nie zaglądałam od paru dni.
Gratulacje tym ktore juz urodzily.
U nas minął juz miesiac. Z karmieniem tez mialam problem w szpitalu ,.nie umialam przystawiac , mala nie chciała piersi i dawalam wiekszosc mm. Na ostatni dzien pobytu bylo lepiej. W domu sie unormowalo. Mala ma krótkie wedzidelko i stad moze problemy z karmieniem. W nastepnym tygodniu wybieram sie do lekarza ktory ma ocenic czy podciac trzeba bo w przychodni powiedziala zeby poczekac do pol roku. A co do jedzenia to u nas calkiem krotko bo srednio ok 5 minut i koniec jedzenia. Jak podaje piers zeby jeszcze troche to sie denerwuje. Czasami sporo zwraca ze mam wrażenie ze co zje to i zwroci a czasami jest dobrze.

Odnośnik do komentarza

Jijana współczuję Ci bardzo, ja też bym była wściekła na tego babsztyla, a jak wyniki, już są?
U mnie była taka dziwna sytuacja z tym gbs, badanie robiłam i w szpitalu dałam wyniki i mimo że wynik był ujemny to przed samym porodem położna musiała mi dać ten zastrzyk bo badanie było źle opisane... Ze nie powinno być,, wymaz z szyjki macicy,, tylko jakoś inaczej

Odnośnik do komentarza

Melduję Wam, iż jestem w domu. Z małą oczywiście przy boku ;)
Całe szczęście skończyło się dobrze, ale to co się ze psychicznie działo w tamtym momencie... Plus hormony... No nie mogłam opanować płaczu. Oczyma wyobraźni pisałam skargę na tę położną. Teraz kilka godzin po przyjściu do domu, jak teraz o tym myślę, to nadal jestem zbulwersowana tym wszystkim, ale z drugiej strony, daliby małej antybiotyk i by było po sprawie, a no matki, które czekają ze swoimi pociechami w szpitalu, bo coś im dolega, lekarze mają jakieś podejrzenia, czekają na konsultacje różnych specjalistów.... Nie potrafię sobie wyobrazić, co one czują i ta moja sytuacja to "nic" w porównaniu do nich.
Przy tych wszystkich emocjach zapomniałam napisać, że bardzo się cieszę, MagdaJ, że termin operacji jest bliższy niż dalszy. Mimo, że operację nie są przyjemne ani dla maluszka ani dla rodziców, to mam nadzieję, że po niej, wszystko już z małą Alą będzie w porządku ;)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...