Skocz do zawartości
Forum

Mamy, które nie pracują, zajmują się dziećmi i domem - zapraszam


Edzia

Rekomendowane odpowiedzi

Ula chodzi mi o to ze bez pokazania drugiej osobie ze ci na niej zależy nie zbuduje się porozumienia i nie jest tu ważne czy to kobieta czy mężczyzna wyjdzie z inicjatywą i kto bardziej zawinił a kto mniej, jak się chce być z kimś to nie ważna jest duma czy honor, a takie siedzenie w domu i obwinianie się na wzajem to najgorsze co może być

Odnośnik do komentarza

domi81
Kasiu wg. mnie Natka znalazła najfajniejsze rozwiązanie, taki wspólny wypad "resetuje" związek, i na obcym innym gruncie też inaczej się rozmawia dlatego to świetny pomysł

Jak my wychodzimy gdzieś czy na zakupy czy do znajomych zawsze z dziećmi i nie ma problemu kto zostanie tylko wychodzimy razem
Tak w sumie od początku robiliśmy i jest ok.

http://www.suwaczki.com/tickers/km5sdf9hqymi36e7.png
http://www.suwaczki.com/tickers/82do3e5ekt2ocja7.png

Odnośnik do komentarza

Kasiu, niepokojący jest Twój post. Jeśli chodzi o sytuację pomiędzy Tobą a Twoim mężem dziewczyny napisały już chyba wszystko. Natka ma rację, mądra z niej kobieta i wie o czym pisze. Wyjdźcie razem, spędzajcie razem więcej czasu i rozmawiajcie.
Natomiast jeśli chodzi o sytuację z Twoją córką i opiekowaniem się nią przez tatusia, to mam trochę takie wrażenie, że sama jesteś sobie winna. Piszesz, że mąż nie chce się córą zajmować, a gdy wykazuje nieco inicjatywy, to dostaje od Ciebie "zjebki", że wszystko nie tak robi jak trzeba. Większość facetów po takiej sytuacji nie będzie już miała chęci na kolejne próby. Pamiętaj, że to my mamusie mamy ten instynkt, którego facetom brakuje. Oni zwyczajnie potrzebują instrukcji postępowania. Po pierwsze spróbuj mu pokazać, że opieka nad córą to nie jest przykry obowiązek, ale fajna zabawa, że buduje więź. Pokaż mu, że to na prawdę może być ciekawe i że Wasza córa będzie dzięki temu szczęśliwa. Ponadto spróbuj może zrobić plan dnia dla córki, taki gdzie napiszesz, co i kiedy je, kiedy idzie spać itp. Dzięki temu następnym razem, gdy będzie chciał zająć się córą, będzie miał gotowca, a Ty nie będziesz musiała mieć pretensji, że coś zrobił nie tak. No i koniecznie doceniaj jego wysiłki w stosunku do córy. Pochwal go, że super się zajął małą. Faceci są jak dzieci, pochwały są im potrzebne, bo zachęcają ich do dalszego działania. Gdybanie, że Twój m nie dojrzał do bycia tatą nie ma tu sensu, bo już na to za późno. Jesteście razem, macie dziecko, trzeba się nim zająć i już.
Myślę, że z czasem dojdziecie do tego, że spokojnie będziesz mogła wyjść z domu nie martwiąc się o to, co się dzieje z córą.
Jeśli natomiast chodzi o Twoich rodziców, to niestety ale Ty musisz tu postawić twarde warunki. Ty jesteś mamą, to Twoje dziecko i Ty je wychowujesz. Więc czy to się rodzicom podoba czy nie, muszą stosować się do Twoich zasad. Wytłumacz im, że na dłuższą metę, robią Twojej córce krzywdę takim podejściem. Ale pamiętaj też, że dziadkowie są troszkę od rozpieszczania ;)

Przepraszam, że momentami napisałam tak dosadnie, ale naszym celem tutaj nie jest bezproduktywne słodzenie sobie, ale wsparcie i dzielenie się radami. Mam ogromną nadzieję, że w Twojej rodzinie będzie się działo coraz lepiej. Trzymam mocno za Ciebie kciuki i DZIAŁAJ :)

http://www.suwaczki.com/tickers/f2wlpx9irfiwi27s.png

http://www.suwaczki.com/tickers/km5shdgeaocg228v.png

Odnośnik do komentarza

Widzę, że mam podobne zdanie, jak Ula...najpierw rozmowa, współpraca, od tego trzeba by zacząć, moim zdaniem to początek do tego, by ratować Waszą rodzinkę...a wspólne wyjście to kolejny etap...co to za wypad, gdy towarzyszą mu negatywne emocje? Dla mnie żadna atrakcja...udawanie przed znajomymi, że jest w porządku, a w domu to samo? Moim zdaniem bez sensu, to takie zamiatanie problemu pod dywan.
Uważam, że każdy związek można uratować, tylko trzeba rozmawiać przede wszystkim, wyjaśniać, mówić o potrzebach, dochodzić do kompromisu....
Łatwo jest mówić komuś, byś stawiała swoje warunki, jak jest z daleka...
Znam wielu mężczyzn i wiem, że im trudniej przychodzi opiekowanie się dzieckiem, i nie traktują tego jako zabawę, a właśnie często jednak obowiązki...dla nich opieka nad dzieckiem jest czasami męcząca...
Mam jednak nadzieję, że jak porozmawiacie, sytuacja choć trochę się poprawi...nie wierzę, że od razu...na to trzeba trochę czasu. Ale życzę Ci tego z całego serca, by małymi kroczkami poprawiła się....powodzenia i trzymaj się cieplutko.
Znam przypadek, że kilka szczerych rozmów pomogło, oboje chcieli i teraz to świetne małżeństwo. W Was też wierzę...

Odnośnik do komentarza

JSmolarek
Łatwo jest mówić komuś, byś stawiała swoje warunki, jak jest z daleka...

Jakbym była z bliska, to bym to samo powiedziała. Stawianie warunków tyczy się rodziców Kasi. Kasia z mężem i córką tworzą rodzinę i oni córkę wychowują. Inne osoby nie powinny ich sposobów podważać, a tym bardziej działać odwrotnie niż sobie rodzice dziecka życzą. I tak, w takich sytuacjach to rodzic musi postawić warunki i ustalić zasady postępowania z dzieckiem. Nie może być tak, że rodzice uczą dziecko jednego, a gdy dziecko jest u dziadków robi co chce i często wbrew rodzicom.

http://www.suwaczki.com/tickers/f2wlpx9irfiwi27s.png

http://www.suwaczki.com/tickers/km5shdgeaocg228v.png

Odnośnik do komentarza

j_kaminska zgadzam sie z tobą a buntowanie dziewczyny i nastawianie jej przeciwko mężowi mówiąc że " nie dorósł do bycia ojcem" jest nie na miejscu i może w jakimś stopniu przyczynić sie do rozpadu małżeństwa a przecież coś musi być miedzy nimi wyjątkowego skoro się pobrali i mają dziecko trzeba starać sie to ratować takie jest moje zdanie

Odnośnik do komentarza

JSmolarek
Oj, nie zazdroszczę....mam wrażenie, przepraszam, że to napiszę, ale Twój mąż chyba jeszcze nie dojrzał do roli bycia tatą....mnie też by to denerwowało, rozumiem Cię doskonale i nie zazdroszczę, a bardzo współczuję takiej sytuacji....to źle, że dziadkowie na wszystko pozwalają, a jeszcze te komentarze....ja nie wiem, czy to niektórym tak trudno zrozumieć pewne oczywiste sprawy? Wygląda na to, że tak.....biedna jesteś, naprawdę....i mąż, i bliscy powinni być dla Ciebie wsparciem, a nie tylko, przepraszam, że tak napiszę, 'wymądrzać się'.
Jesteś w trudnej sytuacji...dla mnie, wybacz, ale to nie tata...dla dziecka, ani kochający mąż dla żony....może się mylę, ale tak wywnioskowałam z tego, co napisałaś...naprawdę mi przykro i szkoda, że tak to wygląda...
Ciekawe, co można zrobić, by się zmieniło.

No niestety ale te słowa powyżej to tylko mówią, jaki to mąż jest beznadziejny... Może jednak wina leży po obu stronach? Trzeba działać i szukać pozytywów. Może chłopak chce, ale nie wie jak? Może wystarczy go nakierować, a nie mówić mu, że jest niedojrzały? Kobiety emocjonalnie dojrzewają szybciej i to jest fakt. Ponadto mamy instynkt macierzyński, który nam mówi, co mamy robić. Faceci tego nie mają i często potrzeba im tylko jasnych wskazówek.

http://www.suwaczki.com/tickers/f2wlpx9irfiwi27s.png

http://www.suwaczki.com/tickers/km5shdgeaocg228v.png

Odnośnik do komentarza

j_kaminska mądrze napisałaś wina zwykle leży po obu stronach i to obie strony muszą sie starać naprawić związek wysiłek jednej ze stron na nic sie nie zda i myśle ze właśnie takie słowa powinna usłyszeć Katarzyna, takie które ją zmobilizują do walki o rodzinę a nie takie które uświadomią ją w tym że ona robi wszystko dobrze a jej mąż jest nic nie wart, jak można o kimś tak pisać nie znając go w ogóle???

Odnośnik do komentarza

No właśnie, a co ja wcześniej napisałam? Że potrzebna im rozmowa, szczera...gdyby nie było problemu, nie sugerowałabym chyba poważnej rozmowy...
Nigdzie nie napisałam, że jest beznadziejny...to już wniosek nie mój. Nigdy bym tak o kimś nie powiedziała...dla mnie ojciec, to kochający dziecko, zajmujący się nim, poświęcający choć trochę czasu ( tyle, ile może) na bycie z dzieckiem, a mąż wspierający i pomagający, na którego można liczyć. Tu tego brakuje.
Współczułam sytuacji, o której przeczytałam. A stawianie warunków, owszem, ale nie zawsze się da tak, jak by się chciało....,Kasia mieszka u rodziców i chciałaby być niezależna...i tak ma ciężko. Napisałam wcześniej o tym.
Ja tylko wierzę, że porozmawianie ze sobą by pomogło i to doradziłam.

Odnośnik do komentarza

JSmolarek nie musisz mnie przepraszać bo zupełnie się z tobą zgadzam.I pomyśleć że on jest ojcem 13letniej córki (którą ma z poprzedniego małżeństwa).A jedynym rozwiązaniem na to to chyba jest tylko rozwód albo separacja żeby sobie przemyślał to i dojrzał w końcu a przede wszystkim nie był taki pewny siebie że nigdy nie odejdę od niego...

NATKA08 on nawet do kościoła nie chce z nami chodzić a co do piero gdzieś wyjść...Jemu się po prostu nic się nie chce jak ma wolne od pracy najchętniej by leżał przed TV. Do znajomych razem nie chodzimy ale znajomi u nas byli i żałuję że w ogóle on tam był bo cały czas jeździł po mnie swoimi głupimi żartami tak jakby chciał mnie ośmieszyć przed znajomymi.Może ma taki styl bycia ale jak jesteśmy sam na sam to nie ma takich głupich żartów chyba że się kłócimy...

JSmolarek zrozumienie?On sam nie rozumie swojego postępowania a co dopiero ja mam go zrozumieć... Rozmowa?Mój mąż chyba nawet nie wie co to rozmowa. Rzadko się zdarza żebyśmy tak normalnie porozmawiali chyba że mój mąż ma jakiś interes do mnie bo tak to jak zawsze coś go zdenerwuje to klnie a jak się pytam co się stało to mówi że nic albo wyżywa się na mnie więc wolę się już nie odzywać.Tak jak wczoraj wszystko było ok żartowaliśmy do siebie i nagle ja powiedziałam: "miałeś zrobić zamek...”A on na to z mordą do mnie że niby kiedy no i zaczęła się kłótnia...A już wiele okazji miał tak jak zaczął robić szafkę i stoi i czeka nie wiadomo na co a u siory to w ciągu jednego dnia zrobił szafkę.I weź tu porozmawiaj normalnie... Może ja w ogóle nie powinnam nic się odzywać nie zadawać pytań tylko być na każde jego zawołanie sexualne...Szczerze powiedziawszy to mam już dosyć tego wszystkiego.Najważniejsza jest dla mnie córka i chcę dla niej jak najlepiej dlatego rozważam separację bo przerasta mnie to już wszystko za bardzo stałam się nerwowa a to odbija się na dziecku.Nawet już poszłam do psychologa ale co z tego skoro on będzie specjalnie mnie prowokował do wyprowadzenia z równowagi...Poza tym żeby z kimś porozmawiać to trzeba mieć do niego zaufanie a ja do niego już straciłam całkowite zaufanie więc nawet jak coś mi opowiada to ja się zastanawiam czy to prawda.A jemu to zwisa że ja nie mam do niego zaufania...Okłamał mnie w finansach więc raczej nie traktuje mnie poważnie...Wrócę jeszcze do tych wspólnych wyjść.W sobotę zaproponował że skoro mamy jechać w niedzielę na zakupy to zajedziemy do jego siostry (mimo tego że niedawno byliśmy) powiedział co będziemy siedzieć w domu.Byłam w szoku bo zawsze jak chcę gdzieś wspólnie jechać to a to mu się nie chce a to nie ma paliwa itp itd.Po chwili zrozumiałam jego niecny plan gdy powiedział że zabierze swoją córkę która jest u dziadków na ferii żeby nie siedziała przed laptopem wtedy zrozumiałam że to nie dla nas się poświęca tylko dla swojej córki no i na dodatek w trakcie okazało się że jeszcze zajechaliśmy do Mc bo dziadek dał mu kasę...Jest strasznym materialistą.Jego rodzice non stop mu dają kasę (oczywiście zatrzymuje to dla siebie) a ja zawszę muszę chodzić do mamy pożyczać bo nie mam na jedzenie czy też pieluchy...Już nie wspomnę o tym że jego rodzice są nam winni pieniądze za podłączenie do grzejników które mieliśmy my wykorzystać dla siebie ale skoro się wyprowadziliśmy na "gotowe" to zgodziłam im się odsprzedać w ratach i do tej pory ani złotówki na oczy nie zobaczyłam...I to się nazywa małżeństwo?Już bym wolała sama wychowywać dziecko...

Macie rację dziewczyny ale to ja zawsze zabiegałam o nasze małżeństwo broniłam go gdy jeszcze byliśmy parą a w tym momencie on jest w stanie uderzyć mnie okłamać mnie i nie liczyć się z moimi uczuciami więc co ja mogę...?

Jeśli chodzi o wychodzenia razem to był czas kiedy to ja zawsze wychodziłam z dzieckiem po męża na przystanek i razem wracaliśmy przez lasek (bo on chciał wypić piwo) do domu i rozmawialiśmy.Owszem czasami to pomagało ale gdy dochodziliśmy do domu to było to samo.Wczoraj nawet zaczęłam coś mówić mojemu mężowi o ojcu a on wyszedł z pokoju zakręcił się wrócił z powrotem i zmieniając temat zapytał kiedy chcę jechać na zakupy...I on się dziwi że ja chodzę do mamy się wyżalić?Normalnie poczułam się jakby miał mnie w dupie...

j_kaminska to nie tak że ja jestem sobie winna a on opierdaty dostaje bo on się zajmuje wtedy kiedy nie trzeba a był czas kiedy to ja go prosiłam żeby się zajął a on nie chciał a teraz łaskawie wyskakuje sam z siebie i na dodatek nie robi tego tak jak trzeba to ja już wolę sama zrobić żeby mieć zrobione tak jak ja chcę.A wystarczyło żeby zapytał mnie jak chciał się zająć małą.Tak jak zawsze mama mi powtarzała:"chcesz mieć zrobione to zrób to sama"...I dlatego już sama się zajmuję małą i nikogo nie proszę. Jak chcę iść na aerobik to prędzej siostra się zgodzi zostać z małą niż własny ojciec mimo tego że nie mam z siorą takiego siostrzeńczego kontaktu.Z tym planem dnia masz rację tak jak ostatnio mu nie wypaliło z zajęciem się małej więc następnego dnia zostawiłam ją u koleżanki a sama pojechałam do lekarza a gdy zobaczył że wieczorem mnie nie ma to dopiero zaczął się zastanawiać co się dzieje i pojechał po małą i po mnie a gdy wracaliśmy to powiedział że mogłam mu napisać rozpiskę ale to powiedział dopiero po fakcie a wystarczyło powiedzieć że on się zajmie małą tylko żebym mu napisała rozpiskę.Pisanie planu dnia jest zbędne bo mój mąż jak wcześniej pisałam gdy ma się zająć córką cały dzień jedzie do siory i ona się nią zajmuje a on sobie siedzi.Pochwały?Prędzej się na mnie obrazi niż zmotywuje się do kolejnego działania.Nawet jak mu mówię co czuję że nie mam zaufania do niego że mu nie wieżę to się obraża...
Tak wiem że dziadkowie są od rozpieszczania i im tego nie zabraniam ale z rozsądkiem a nie tak jak w sobotę mała dorwała mamie tel i gdzieś zadzwoniła więc mama zabrała jej tel więc mała się rozpłakała a ojciec wyszedł z pokoju i zaczął klnąć i zemścić i ani ja ani mama nie mieliśmy nic do powiedzenia...Masz rację że to ja jestem mamą i że to ja powinnam postawić warunki ale nie znasz mojego ojca.On ma to w dupie że to ja jestem matką bo to jego dom i on ma prawo tylko tu rządzić i stawiać warunki nam wszystkim i już nie raz usłyszałam że jak mi się nie podoba to wypier...albo że w tym domu krzyczeć może tylko on i pati...Nawet już zaczyna decydować o moim dziecku...Nawet nie wyobrażasz sobie jakie kłótnie były jak mała była na podwórku a ja chciałam żeby do domu wróciła czy też nie biegała na bosaka po dworzu...A jak nie chciałam żeby wchodziła do kurnika bo chodziła po "gównach" to usłyszałam od ojca że u niego w kurniku jest czyściej niż u mnie w pokoju...Nic nie mogłam mu zabronić a jak zaczęłam się stawiać to właśnie doszło do tego że mi wykrzyczał że nie przypomina sobie żebyśmy przechodzili na ty i do dziś omijamy się szerokim łukiem a jak spotkamy się u rodziców w kuchni to potrafi mnie nawet pchnąć czy pyrgnąć…

Masz świętą rację że musi być wsparcie i dzielenie się radami i tego brakuje u nas a szczególnie w moim małżeństwie bo z mężem tak nie pogadam jak z mamą...

Dziewczyny ja wiem że wina nie leży po jednej stronie ale tak jak wcześniej napisałam że wspomniałam o zamku a on wyskoczył z mordą do mnie dlatego czasami boję się o cokolwiek zapytać bo znowu dojdzie do kłótni i tak jak JSmolarek napisała że mój mąż faktycznie nie dojrzał do bycia ojcem a tym bardziej że jest nieodpowiedzialny bo ktoś kto wie że go nie stać na utrzymanie rodziny to nie powinien jej zakładać a tym bardziej planować drugie dziecko tylko po to żeby kasę za nie brać...

Już nie raz rozmawialiśmy i wraz jest to samo.Ja już od dłuższego czasu próbuję coś zrobić i na nic moje wisiłki skoro druga osoba nic z tym nie robi...Co to za ojciec który mówi że on nie chce dziecka bo przychodzi tylko wtedy jak coś chce...Nie wiem co ja mam zrobić.Z jednej str boję się że jak się rozwiodę to każdy się odwróci odemnie (mówiąc a nie mówiłam/-łem)i nie będę miała wsparcia a z drugiej str chciałabym wylać mu kubeł zimnej wody na głowę żeby się ocknął tylko najpierw muszę wiedzieć jakie ja mam prawa i co mi wolno przy separacji bo jak na razie to my mieszkamy razem i śpimy razem więc nie doszło by do separacji…

Odnośnik do komentarza

Katarzyna przeczytałam uważnie to co napisałaś i widzę ze masz w sobie dużo złości i bólu a takie emocje są niestety złe i na pewno twoja córka je czuje powinnaś o tym pamiętać dla niej, piszesz ze twój maż cały czas był taki nieodpowiedzialny to nie rozumiem po co z kimś takim sie związałaś? piszesz tez ze zrobił ci dziecko dla pieniędzy tego to juz w ogóle nie rozumiem, kolejna sprawa to myślę ze żadna z nas nie zna tak naprawdę całej sytuacji która dzieje sie u ciebie w domu i dlatego my nie powinnyśmy cię namawiać do tego byś sie rozwiodła czy zdecydowała sie na separacje to jest poważna decyzja i tylko ty ją możesz podjąć bo to właśnie ty będziesz zbierać tego żniwo w przyszłości, musisz pamiętać ze macie dziecko i twoja decyzja powinna być przemyślana i pokierowana właśnie dobrem tego dziecka, mam nadzieje ze decyzja jaką podejmiesz będzie najlepsza dla was wszystkich.

Odnośnik do komentarza

Widzisz Kasiu, ja znam parę, której było ciężko i rozmowy pomogły...miałam nadzieję, że może u Was też...
Nie myślałam o zrozumieniu, to akurat zdanie nie dotyczyło Ciebie.
Jednak czytając Twoją wypowiedź domyśliłam się, że jest ciężko...a jest ciężej, niż myślałam...
Bardzo Ci współczuję, bardzo naprawdę...ale pisać tu już więcej nie będę, bo choć piszę w dobrej wierze, by pomóc, to, co dziwne, nie od Ciebie, ale spotkałam się ze złą interpretacją moich słów, a nie chcę, by tak się działo.
Jeśli będziesz miała ochotę, jak inne osoby, zawsze możesz do mnie napisać...znam kilka różnych osób, którym też było ciężko, znalazły się w trudnych sytuacjach i potrafię je zrozumieć. Czasami słowo jakoś pomaga...mi w pewnym momencie też pomogły słowa..to, co napiszę, zabrzmi może zwyczajnie, ale naprawdę życzę Ci wszystkiego najlepszego, kochana....

Odnośnik do komentarza

NATKA08
Katarzyna przeczytałam uważnie to co napisałaś i widzę ze masz w sobie dużo złości i bólu a takie emocje są niestety złe i na pewno twoja córka je czuje powinnaś o tym pamiętać dla niej, piszesz ze twój maż cały czas był taki nieodpowiedzialny to nie rozumiem po co z kimś takim sie związałaś? piszesz tez ze zrobił ci dziecko dla pieniędzy tego to juz w ogóle nie rozumiem, kolejna sprawa to myślę ze żadna z nas nie zna tak naprawdę całej sytuacji która dzieje sie u ciebie w domu i dlatego my nie powinnyśmy cię namawiać do tego byś sie rozwiodła czy zdecydowała sie na separacje to jest poważna decyzja i tylko ty ją możesz podjąć bo to właśnie ty będziesz zbierać tego żniwo w przyszłości, musisz pamiętać ze macie dziecko i twoja decyzja powinna być przemyślana i pokierowana właśnie dobrem tego dziecka, mam nadzieje ze decyzja jaką podejmiesz będzie najlepsza dla was wszystkich.

ja również przeczytałam uważnie i zgadzam się z Natką, kieruj się przede wszystkim dobrem dziecka i pamiętaj, że negatywne emocje bardzo się odbijają na dziecku, mam nadzieje, że wszytko Ci się poukłada tak najlepiej dla Was

Odnośnik do komentarza

NATKA08 dlatego napisałam że to się odbija na małej a tego nie chcę i dlatego poszłam do psychologa...Nie napisałam że cały czas był taki nieodpowiedzialny tylko że teraz jest przecież jak się poznaliśmy to nie mieliśmy dziecka więc skąd ja miałam wiedzieć że jest taki nieodpowiedzialny?I nie napisałam że zrobił mi dziecko dla pieniędzy to była nasz wspólna decyzja więc nikt mi na przymus nie zrobił dziecka tylko napisałam że czerpie korzyści finansowe z dziecka i chce mieć kolejne dziecko tylko po to żeby tez czerpać korzyści finansowe...Oczywiście że to jest moja decyzja co do separacji czy rozwodu i nie mówię żeby ktoś mnie nakłonił do tego i na pewno jaką bym nie podjęła decyzję to będzie ona kierować dobrem dziecka a jeśli ma ona patrzeć i słuchać naszych kłótni lub tez mam się męczyć w toksycznym związku to tez nie jest dobre rozwiązanie dla niej...

Dziękuję dziewczyny za miłe słowa i ja mam nadzieję że w końcu zaznam spokoju i będę mogła cieszyć się w pełni wychowywaniem mojego dziecka...

Odnośnik do komentarza

masz zupełną rację mówiąc że dla dziecka życie w rodzinie w której są kłótnie nie jest fajne dlatego musisz to zmienić a droga jaką wybierzecie by ten cel osiągnąć zależy od was obojga, ale wciąż nie rozumiem jak można czerpać korzyści majątkowe z tytułu posiadania dziecka powiem ci ze mam dwoje dzieci i to co dostałam od państwa na nie to mała kropelka w morzu potrzeb nie wiem czy tylko u mnie tak jest ale ja wydaję na dzieci duuuuuuużo więcej niż otrzymałam np becikowego czy zasiłku rodzinnego przecież to są śmieszne kwoty

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...