Skocz do zawartości
Forum

Konkurs "Pokonujemy przeszkody z pomocą Pieska Bali"


Redakcja

Rekomendowane odpowiedzi

Poskromienie złośnika

O ile histerie towarzyszące obcinaniu paznokci, myciu głowy czy wizycie u lekarza pojawiają się tylko od czasu do czasu, z jednym problemem zmagam się na co dzień. Moja przeciwniczka potrafi zaatakować w najmniej spodziewanym momencie: w sklepie, po obiedzie, w czasie zabawy, przy zasypianiu. Zimą, latem, w towarzystwie, na osobności. Nie ma względu na nic i na nikogo. Przeważnie nie daje sygnałów ostrzegawczych i od razu przybiera kulminacyjną formę. Złość dziecka. Znamy się już ładnych kilka miesięcy, ale dopiero niedawno nauczyłam się ją obezwładniać.

Moja trzyletnia córka jest osobą niezwykle wrażliwą. Cieszy mnie to i martwi jednocześnie, bo z jednej strony ma w sobie olbrzymie pokłady empatii, doskonale potrafi się zatroszczyć o młodszą siostrę i inne dzieci, ale z drugiej strony każde niepowodzenie, krytyczna uwaga czy prośba, która akurat nie jest po jej myśli potrafi skończyć się atakiem złości. I to nie byle jakiej złości! Jest zacięta mina, są łzy wielkie jak ziarna grochu, jest tupanie i rzucanie się na podłogę, są krzyki... Pełen repertuar na zawołanie. Bardzo trudno jest jej się uspokoić i odzyskać jasność myślenia. Próby tłumaczenia, przytulania, rozśmieszania do tej pory nie przyniosły efektów. Dopiero zostawiona samej sobie, żeby "się wypłakała" po jakimś czasie córka "wracała do siebie". Ale zawsze było mi jej bardzo szkoda, bo napady złości wyczerpywały emocjonalnie nie tylko nas - rodziców, ale również i ją. Wiem, że jest to coś, co ją przerasta i z czym nie potrafi sobie sama poradzić w satysfakcjonujący sposób.

Któregoś razu zaproponowałam jej, żeby brała głębokie oddechy i po każdym oddechu liczyła od jednego wzwyż. Nie spróbowała. Zachęciłam ją więc, żeby liczyła groźne krokodyle. Mój pomysł zaintrygował ją na tyle, że spróbowała. Żeby wypowiedzieć tych parę słów musiała przestać płakać. Powolutku wyrównywał jej się oddech, a przy dwunastym groźnym krokodylu zaczęła się nawet lekko uśmiechać i powiedziała, że teraz chce liczyć różowe papugi. Policzyłyśmy je razem, ciągle głęboko oddychając. Przy kolejnym napadzie złości znowu przypomniałam jej o oddechach i liczeniu złych trolli. Magicznych różdżek. Misek zupy z szyszek. Za każdym razem działało błyskawicznie. Nie jestem specjalistką od psychologii rozwojowej dzieci, ale mam przeczucie, że skierowanie myśli na abstrakcyjne tory pozwala łatwiej oderwać się dziecku od problemu, z którym się aktualnie zmaga. Wcześniejsze próby i zachęty do opisywania własnych emocji na niewiele się zdały a liczenie niezwykłych obiektów naprawdę się sprawdziło!

W międzyczasie przeczytałam staruteńką książkę dla dzieci pod tytułem "Nasza mama czarodziejka" Joanny Papuzińskiej (którą nota bene bardzo polecam! Mało kto pisze obecnie tak piękną polszczyzną i w dodatku w tak magiczno-realistyczny sposób). W jednym z opowiadań mowa jest o matczynej zapobiegliwości. Otóż mama, chcąc uchronić swoje dziecko przed nadmiernym nadymaniem się, miała zawsze w zanadrzu miseczkę z mydlinami. Kiedy zauważała pierwsze objawy wywyższania się u syna, dawała mu słomkę i mówiła: "Masz, popuszczaj sobie trochę baniek mydlanych. To ci dobrze zrobi, wydmuchasz z siebie całą zarozumiałość. Bo zdaje mi się, że jesteś za bardzo nadęty!" Pomysł na wydmuchiwanie z siebie złych emocji wydał mi się tak genialny w swojej prostocie, że skorzystałam z niego przy pierwszej nadarzającej się okazji. Córka bardzo chętnie zamieniła siłę złości w siłę podmuchu i uspokoiła się w okamgnieniu, dobrze się przy tym bawiąc. Od tamtej pory zawsze mam w pogotowiu buteleczkę z płynem do puszczania baniek. To naprawdę bardzo niska cena za spacyfikowanie złośnika.

Cieszę się, że udało mi się wypracować te dwa sposoby na uspokajanie zezłoszczonego dziecka, bo właśnie z tym problemem zmagam się najczęściej i to on najbardziej mnie irytował. Niestety nie jestem w stanie usunąć przyczyn problemu, ale na razie wystarcza mi sama umiejętność zwalczania jego skutków.

Odnośnik do komentarza

Strach przed zmianami i znajdowanie się w nowej dla nas sytuacji wiąże się zawsze z jakimiś obawami, bo boimy się tego, co jest nam obce, nieznane. Jest to naturalna reakcja dla każdego człowieka a przybiera najsilniejszą formę właśnie w okresie dzieciństwa. Dzieci, jako że cały okres ich dzieciństwa wiąże się właśnie z poznawaniem, co chwilę muszą zmagać się właśnie z własnymi obawami i przezwyciężać je.
Kiedy dziecko boi się pójść do fryzjera, dobrze jest wizytę w salonie fryzjerskim poprzedzić odpowiednimi przygotowaniami w domu. Naszemu dziecku możemy dać szczotkę, grzebień, gumki, spinki, klamry do włosów i zrobić z nim „domowy salon fryzjerski”. Wówczas nawzajem z dzieckiem możemy robić sobie różne fryzury, czesać się, spryskiwać wodą włosy, które później wspólnie suszymy. Możemy zrobić pelerynę z jakiegoś materiału w domu lub np. rozdartego worka.
Fajnym pomysłem jest też kupienie najtańszych lalek z długimi włosami i wspólne szczyżenie ich mówiąc dziecku, że nasze włosy też muszą być tak obcinane co jakiś czas, żeby były zdrowe i zadbane. Taka zabawa jest dobrą okazją do rozmowy z dzieckiem o tym, że dzięki wizycie w salonie fryzjerskim możemy tak ładnie wyglądać, że tak jak się bawimy w domu, pan/pani fryzjerka będzie dbała o nasze włosy, żebyśmy ładnie wyglądali.
Jeżeli chodzi o np. pożegnanie się z ukochanymi, zdartymi trampkami, warto również podejść dziecko psychologicznie. Czy nie jest tak, że nam, dorosłym też jest często trudno rozstać się z naszymi wychodzonymi już ale jakże to ulubionymi rzeczami??? Oczywiście, że tak :)
Można to wszystko wypośrodkować. W takich trampkach dziecko nie wyjdzie już do szkoły czy do miasta ale możemy dziecku zaproponować coś innego. Pozwólmy dziecku uwolnić jego wyobraźnię i zaproponujmy, żeby dziecko w dowolny sposób przerobiło takie trampki, na buty do zabawy (w obrębie podwórka). Takie buty dziecko mogłoby w dowolny sposób pomalować, poprzyklejać do nich różne aplikacje tak, aby powstały jego oryginalne, przerobione buty. Umówmy się wtedy z dzieckiem, że będzie mogło chodzić w nich po podwórku np. do momentu, aż nie odpadnie w nich podeszwa. My nie będziemy wstydzili się wyjść gdzieś z dzieckiem w obdartych butach a dziecko nie dość, że będzie mogło stworzyć coś kreatywnego, to jeszcze będzie miało okazję nacieszyć się swoimi butami i oswoić się z upływem czasu, że buty niszcząc się coraz bardziej, przestaną w końcu nadawać się już do użytku.
Takich sytuacji i sposobów radzenia sobie jest mnóstwo. Nie chcąc jednak wypełnić swoją wypowiedzią wielu stron na forum, poprzestanę na opisaniu tych dwóch sytuacji :)

Odnośnik do komentarza

Kochani, aby uprzyjemnić Wam długi weekend, już dziś ogłaszamy wyniki konkursu!

Wspaniałe historie lęków Waszych dzieci i sposoby radzenia sobie z nimi, z przyjemnością nagradzamy:
I i II miejsce:
PaulinaD-a
Patrycja1234

III miejsce:
dariolka195
IV i V miejsce:
hadriewyn
justyna1983p

Serdecznie gratulujemy! Prosimy o przesłanie danych do wysyłki na maila: konkursy@parenting.pl, a w temacie wiadomości wpisanie swojego nicku z forum oraz nazwy konkursu.

Czekamy i zapraszamy do polubienia naszego profilu na Facebooku.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...