Skocz do zawartości
Forum

Depresja po porodzie


Bettyy

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Mamcia1985

Ja też przeszłam potężne załamanie nerwowe, zwłaszcza przy pierwszym dziecku i pomimo że starsze ma w tej chwili 2 lata i 9 miesięcy to bywają dni że gdybym miała broń w domu to bym sobie w łeb strzeliła

Odnośnik do komentarza

...Pomaranczka ja prowadzilam bardzo aktywny tryb zycia...mało spedzalam czasu w domu...zawsze w biegu poza nim...teraz nie umiem odnalezc sie w obowiazkach domowych...nudza mnie...ta monotonia mnie przerasta...no i leki jak mnie lapia to ucieklabym gdziekolwiek i zostawila to wszystko za soba...przeraza mnie wychowanie Jego i to ze on juz jest i bedzie zawsze...i ta mega odpowiedzialnosc...kiedy bylam w ciazy to bylam przekonana nadal bede prowadzic taki tryb zycia tylko z Malcem...ale jednak to niestety tak sie nie da...przeroslo mnie to wszystko...

Odnośnik do komentarza
Gość Mamcia 1985

Pierwszy porod trudny. Zakończony krwotokiem a co za tym idzie potem ciągnęła się za mną okropna anemia, która potęgowała zmęczenie. Dziecko 4kg przy urodzeniu, siły nie miałam żeby go nosić. Ciągle wiszące przy piersi, nieodkładalne, kiepsko śpiące w dzień (15minut), bezustannie budzące się w nocy, na spacerze w wózku 30 minut z zegarkiem w ręku. Mąż całe dnie w pracy, poza tym żadnej rodziny ani znajomych w pobliżu.
Pierwszy kryzys w szpitalu. Drugi dwa dni po powrocie ze szpitala. Też słyszałam, że dziecko będzie starsze to bedzie lepiej, łatwiej. I tak czekałam kiedy owe lepiej nastąpi. Mały późno siedział, raczkował, wstawał, chodził. Typ jęczący. Z nikim nie było ani do tej pory nie mam zostawić więc wszędzie trzeba brax ze sobą a nowe miejsca dzialaja na niego jak płchta na byka wiec jak najmniej z nim wychodzimy i koło sie zamyka. Od czasu porodu do chwili obecnej jestem w ciągłym dole. Raz lepiej raz gorzej ale w dół, nie w górę. Nic mi się nie chce. Zapuścilam się totalnie. Codziennie tylko czekam końca dnia.

Odnośnik do komentarza

Monk, ja siedzę w domu 24 h na dobę. Też nie mam pomocy bo mąż pracuję a po pracy jeździ na budowę naszego domu i wykańcza wnętrze. Rodziców ma bardzo daleko, siostrę za granicą a koleżanki mają dzieci które ze względu na sezon też chorują. Jesteś po prostu osobą bardzo aktywną dlatego ciężko Ci jest przystosować się do nowej sytuacji ale MUSISZ się z tym pogodzić bo inaczej nie będzie dobrze. Nie będziesz wiecznie siedziała w domu z dzieckiem. Ja jestem raczej domatorem, a teraz kiedy mam dwójkę nawet nie chcę nigdzie wychodzić bo wole sobie sama dzieci przypilnować :) ale mam koleżankę, która też ma dwójkę i z mężem się wymieniają. Ona w sobotę wychodzi z kumpelami na miasto on w tym czasie pilnuje dzieci a za tydzień on ma wolne a ona zostaje w domu z dzieciakami. Nikt nie każe Ci zaszyć się w domu a jedynie może trochę ograniczyć aktywność :)
Mamcia, też miałam pierwszego syna prawie 4 kg, poród traumatyczny, ciężki i z racji braku postępu zakończony nieplanowaną cesarką. Ja natomiast nie mogłam narzekać bo syn był aniołem :) nie spał w dzień długo i budził się skoro świt ale był grzeczny. Sam się bawił, nie potrzebował żebym go nosiła więc nie mogę narzekać. Od początku wszędzie go ze sobą zabieraliśmy ale on wszystkie nowe miejsca poznawał ze spokojem. Obserwował, śmiał się. To nie zmienia faktu że byłam trochę jak kangurzyca, w moim małym nie w torbie a w nosidle. Bardzo dużo jeździłam z nim samochodem, więc nie miałam problemu kiedy podrósł, nie urządzał mi histerii jak dzieci koleżanek podczas podróży.

Odnośnik do komentarza
Gość Mamcia 1985

Pomaranczko w tej chwili mały już spokojnie jeździ samochodEm, nawet się nie może doczekać samej jazdy. Gorzej z małą. W tej chwili ma okres że jak nie uśnie to z otwartymi oczami skręca ją. Małý za to nie lubi nowych miejsc. On wchodzi do danego miejsca, 5 sekund popatrzy, obraca się na pięcie i mówi wychodzimy. A jak trzeba zostać to wtedy zaczyna się jeczęnie. Nic w tym momencie nie jest w stanie go zainteresować albo odwrócić uwagę. Nie lubi też nowych zabawek. Muszą odstać swoje żeby zaczął ich używać. Temat morze...

Ogólnie to żyję w jakimś dziwnym przekonaniu, że to wszystko zaraz się skończy. Że jeszcze kilka miesięcy i ktoś przyjdzie po te dzieci, zabierze je a ja wrócę do takiego stanu jak był zanim dzieci się urodziły.
Jestem zmęczona fizycznie i psychicznie. Czuję się jak jakiś za przeproszeniem stary dziad.
Przeglądając się w lusterku widzę że twarz bardzo mi się postarzała.
Dzieci rosną, czas mija a ja nie czuję żeby mi było łatwiej, lżej.

Odnośnik do komentarza

Mamcia, ja tak miałam po pierwszym porodzie. Przez kilka tygodni nawet nie chciało mi się uczesać :( żyłam jak w transie, zero pozytywów, ciągłe zmęczenie, chęć ucieczki. Jak pisałam wcześniej przeszło po mniej więcej pół roku, tzn zaczęło być lepiej. Bardzo bałam się, że przy drugim dziecku będzie tak samo a nie mogłam sobie na to pozwolić bo nie chciałam, żeby starszy syn czuł się zaniedbany, odsunięty. Początkowo miałam takie stany lękowe, chęć ucieczki ale szybko minęło i funkcjonuje normalnie. Wychodzę na zakupy, do fryzjera nawet codziennie się maluję jak zaprowadzam starszego do przedszkola :) Bardzo Ci współczuję, zdaje sobie sprawę przez co przechodzisz ale rozmawiałaś o tym ze swoim partnerem? Może pomogłaby Ci wizyta u psychologa? Taki stan jaki opisujesz nie jest ok :( a Ty coraz bardziej się męczysz...

Odnośnik do komentarza
Gość Depresja aga

Ja juz miałam ogromny kryzys i wybralam się do szpitala ale jak szybko tam trafiłam tak dosłownie ucieklam szarpiac męża, ze tu nie zostanę. ... koszmarne przeżycie :(( obecnie jest juz trochę lepiej .

Odnośnik do komentarza
Gość Depresja aga

Niestety za szybko się ucieszyłam. .. wszystko powróciło te ataki paniki. Jestem kompletnie załamana. To była tylko chwilowa poprawa... widać potrzeba jeszcze dużo czasu zanim będzie lepiej. Ale ta świadomość mnie dobija ,ze znowu to utraciłam.

Odnośnik do komentarza

Przepraszam nie czytałam wczesniejszych postow, ale je nadrobie.

Jestem juz dlugo po porodzie a stan emocjonalny, ktory mi towarzyszy martwi mnie coraz bardziej.
Moje dziecko ma 1,5 roku. Jestem z nim w domu. Glownie jestesmy sami.
Wczesniej bylam bardzo aktywna w wielu dziedzinach. Teraz czuje sie uwiazana, uwieziona.
Codziennie te same czynnosci doprowadzaja mnie do szalu.
Dziecko nalezy do dosc wymagajacych, wiec poswicam mu praktycznie kazda chwile.
Przewaznie dobrze sie bawimy, spiewamy, spacerujemy. Ostatnio cale dnie spaedzamy na dworze.
Ale przychodza takie momenty, ze przestaje panowac nad swoimi emocjami. Zlosc narasta w sposob gwaltowny. Zdarza mi sie ja wyladowac na dziecku poprzez krzyk. Od razu mam wyrzuty sumienia ale w danej chwili nie jestem w stanie nad tym zapanowac.
Wystarczy iskierka, zebym splonela zywym ogniem. Np. Dziecko odmowi zjedzenia kolacji. To jest nic. To jest pierdola. Ale sa dni, ze taka pierdola wyprowadza mnie z rownowagi.
Boje sie sama siebie. Nie wierze, ze rak sie zachowuje. Nigdy wczesniej tak nie mialam. To ja zawsze wspieralam i uspokajalam innych, dodawalam mocy. A teraz czuje, ze momentami tone.
Jak to ogarnac? Jak zlapac rownowage?

https://www.suwaczki.com/tickers/oar8jqivleyevi34.png

Odnośnik do komentarza

Monk/ Depresja aga
Czy mozna sie z wami jakos skontaktowac poza tym forum - whats app, viber, kom? Czytalam od poczatku wasze wpisy i mam wrazenie jakbym pisala o sobie. Moj synek ma 2mce i bardzo chcialabym z kims porozmawiac jak sobie poradzic z tym strachem, ktory siedzi w srodku... Odezwijcie sie prosze...

Odnośnik do komentarza
Gość Depresja aga

Pewnie,ze mozna. To chyba najlepiej przez kom. lub mailem?ja mam ten problem ze nie mogę uruchomić w sobie tych uczuć do dziecka..... miałam już takie przebłyski 5 min może z 4. Coś niesamowitego ale nie potrafię tego jeszcze przwrócić na stałe... i to mnie dobija. Bo wcześniej nie wiedziałam co to za wspaniale czucie.... nie wiem po jakim czasie się to może uruchronić a jeszcze przyjmuje leki. Jestem zrozpaczona :(

Odnośnik do komentarza

To u mnie chyba nie jest jeszcze az tak kiepsko. Jestem na etapie bania sie wlasnego dziecka i o wlasne dziecko. Przeraza mnie caly dzien sam na sam z nim, mimo ze placze wtedy kiedy jest zmeczony lub spiacy. Nie przeszkadza mi opieka nad nim, wrecz wydaje mi sie ze tylko ja umiem zrobic wszystko najlepiej. Ale brakuje mi bliskosci innych osob, najlepiej jak ktos jest w poblizu, maz jest w domu, wtedy wszystko jest ok. Jak tylko mam zostac sama to wraca taki paniczny lek co bedzie jesli... jesli sie rozplacze, jesli nie bedzie chcial spac, jesli nie bede umiala go uspokoic... Przeraza mnie bycie caly dzien samemu bo nie ma z kim nawet slowa zamienic. Nie moge sie skupic na normalnych czynnosciach, wszystko robie w pospiechu zeby zdazyc zanim sie obudzi... (wiecej pisalam o tym na form ogolnym w zalozonym watku). I mimo ze czasami chcialabym zeby bylo "po staremu", zeby moc normalnie zaczac oddychac i zrzucic z piersi ten ciezar to kocham go i wiem ze mnie potrzebuje... I nie jest niczemu winien. Tylko matka-wariatka nie umie uporac sie ze swoimi emocjami...:( Jak sie mozemy wymienic namiarami? Oczywiscie o ile chcialabys z kims pogadac bardziej prywatnie...

Odnośnik do komentarza
Gość Depresja aga

Ja się zajmuje mała najlepiej jak potrafię w tym stanie mimo tego że nie mam tych uczuć.... ale jestem strasznie tym załamana. Mam tak samo ze jak jest mąż to czuje się dużo lepiej. boję się zostać sama. Mąż już musiał wrócić do pracy jest ze mną babcia ale to nie to samo.

Odnośnik do komentarza

Ja tez mam obawy ze cos sie stanie i nie bede wiedziala jak mam zareagowac. Moze bierze sie to stad ze moj maly ma refluks i bardzo czesto ulewa i mu sie odbija nawet tak, ze noskiem mu pojdzie i nawet godzine, dwie po jedzeniu. Wystarczy, ze zacznie sie napinac i wiercic. Wiec sie obawiam, zeby sie nie zakrztusil, nie zachlysnal... Stad tez moj czuwajacy sen w nocy, kiedy zaczyna sie krecic... Zreszta caly czas sie zastanawiam czy nic mu nie dolega, mimo ze poodbnie jak twoja coreczka, jest zdrowy i ladnie przybiera na wadze. Sama nie wiem skad biora sie te wszystkie obawy i leki... Podeslij maila to wysle Ci moj numer tel. Moze tak bedzie latwiej pogadac jak dopadnie nas kryzys...

Odnośnik do komentarza

Ja karmie piersia, maly ladnie przybiera wiec nam na razie tego nie zaproponowano. Poza tym jak to stwierdzil lekarz, refluks i tak nie jest taki straszny. Choc dla mnie to i tak katorga bo z kazdym odbiciem jest paniczny strach zeby maly sie nie zakrztusil. A juz pare razy tak bylo. Rece i nogi jak z waty... Dzis kolejny samotny dzien. Juz mysle kiedy bedzie 17 zeby maz juz wrocil z pracy... Ps. Odezwalam sie na maila z namiarem do siebie :)

Odnośnik do komentarza
Gość Depresja aga

Ja tak samo juz dzwoniłam do męża żeby chociaż na chwilę porozmawiać. Tez pracuje do 17. Babcia dopiero kolo 10 przyjeżdża i ta samotność i strach. Dzisiaj miałam atak paniki ze nic nie czuje do małej i ze tak zostanie. Tak mi jej żal niesamowicie ze aż płakać mi się chce.... ok to spr :)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...