Skocz do zawartości
Forum

Jak radzić sobie po śmierci dziecka?


dysiak

Rekomendowane odpowiedzi

mysha119
Witam:(tak mi przykro ze nawet nie wiem co mam napisac:(:(Ja niestety wiem o czym mowa tez straciałam swoja córeczke:(jak pojechałam do szpitala rodzic to okazało sie ze Nadusi juz nie bije serduszko od 4dni:(była zdrowa dziewczynka wazyła 4300g i 57cm ja tez jestem załamana jak to usłyszałam to serce mi staneło i chciałam zeby mnie zabrała ze soba:(niestety jak ja urodziłam to jej nie widziałam nie byłam w stanie i bałam sie niewiem jak jeszce moge to okreslic:(wiem jaki ból was siedzi i wiem jak ciezko jest dalej zyc:(:(wczoraj Nadusia miała by 2 miesiace:(:(

witam Was wszystkie dziewczyny :( Pisze tutaj, bo miałam podobnie jak ty Mysha 119, Straciłam swoją córeczkę, równiez jak pojechałam rodzić 2 marca 2010, był to 39tydzień i 4 dni ciąży. w szpitalu okazało się, ze serduszko mojej Wiktorii nie bije. nie wiadomo do tej pory co sie stalo. Lekarze mówią że wyglądała zdrowo, czekam na wyniki sekcji. wszystko było wcześniej w porzadku.świat sie zawalił i nie chce mi się żyć, błagałam aby umrzec i być razem z nią. była też dużą dziewczynka ważyła 4210g i 59 cm. tak jest mi ciężko i nie wiem jak tu dalej ułożyc swoje życie, tak bardzo ją kochałam. Mysha119? a znasz przyczynę, bo ja myśle cały czas co się mogło stać. Jechalam taka szczęśliwa, że już się zaczeło a tu taki szok. życie jest teraz koszmarem z którego nie mogę się obudzić :(

Odnośnik do komentarza
Gość panterka

Dziewczyny bardzo mi przykro co się wam przytrafiło Naprawdę wam współczuję :36_1_4::36_1_4::36_1_4:

Mojemu synkowi też przestało bić serduszko ale w 24tc wiem co czujecie i że żadne słowa nic nie pomoga Bardzo moco was tulam :zwyrazami_milosci:

Odnośnik do komentarza

AgaK28
mysha119
Witam:(tak mi przykro ze nawet nie wiem co mam napisac:(:(Ja niestety wiem o czym mowa tez straciałam swoja córeczke:(jak pojechałam do szpitala rodzic to okazało sie ze Nadusi juz nie bije serduszko od 4dni:(była zdrowa dziewczynka wazyła 4300g i 57cm ja tez jestem załamana jak to usłyszałam to serce mi staneło i chciałam zeby mnie zabrała ze soba:(niestety jak ja urodziłam to jej nie widziałam nie byłam w stanie i bałam sie niewiem jak jeszce moge to okreslic:(wiem jaki ból was siedzi i wiem jak ciezko jest dalej zyc:(:(wczoraj Nadusia miała by 2 miesiace:(:(

witam Was wszystkie dziewczyny :( Pisze tutaj, bo miałam podobnie jak ty Mysha 119, Straciłam swoją córeczkę, równiez jak pojechałam rodzić 2 marca 2010, był to 39tydzień i 4 dni ciąży. w szpitalu okazało się, ze serduszko mojej Wiktorii nie bije. nie wiadomo do tej pory co sie stalo. Lekarze mówią że wyglądała zdrowo, czekam na wyniki sekcji. wszystko było wcześniej w porzadku.świat sie zawalił i nie chce mi się żyć, błagałam aby umrzec i być razem z nią. była też dużą dziewczynka ważyła 4210g i 59 cm. tak jest mi ciężko i nie wiem jak tu dalej ułożyc swoje życie, tak bardzo ją kochałam. Mysha119? a znasz przyczynę, bo ja myśle cały czas co się mogło stać. Jechalam taka szczęśliwa, że już się zaczeło a tu taki szok. życie jest teraz koszmarem z którego nie mogę się obudzić :(

Bardzo mi przykro. Zdaje sobie sprawę, jak musisz się czuć.
Niestety każda z nas musi przeżyć to na swój sposób.
Bardzo, bardzo współczuję.

http://fajnamama.pl/suwaczki/w7e0oow.png

http://www.suwaczki.com/tickers/bfaregz2mib36tc2.png

Odnośnik do komentarza

Dzisiaj mijają dokładnie dwa tygodnie jak urodziłam moją córeczkę. Pojechałam 4 maja na poród do szpitala o 17:00 godz. przyszła na świat moja córeczka oczekiwana od tak wielu lat. Urodziła się w 38 tc, ważyła 3270g i miała 56 cm. Niestety podczas porodu doszło do niedotlenienia. Nasza Lenka zmarła następnego dnia. Razem z mężem nie możemy się z tym pogodzić. Ciągle myślę dlaczego tak musiało się stać? Tak pragnęliśmy tego Maleństwa. Bardzo chciałabym jeszcze kiedyś być w ciąży i urodzić zdrowe dziecko, ale nie wiem czy nam się to uda bo przez wiele lat staraliśmy się o ciążę, a na dodatek nie wiem czy starczy nam odwagi. Nawet nie widziałam mojej córeczki po porodzie, dopiero w trumience ją zobaczyłam. Piękny był ten nasz Aniołek, miał długie rude włoski. Współczuję bardzo wszystkim rodzicom, którzy stracili swoje dzieci, nie ma na świecie chyba większego bólu niż ból po stracie dziecka.

Odnośnik do komentarza

iwona31
Dzisiaj mijają dokładnie dwa tygodnie jak urodziłam moją córeczkę. Pojechałam 4 maja na poród do szpitala o 17:00 godz. przyszła na świat moja córeczka oczekiwana od tak wielu lat. Urodziła się w 38 tc, ważyła 3270g i miała 56 cm. Niestety podczas porodu doszło do niedotlenienia. Nasza Lenka zmarła następnego dnia. Razem z mężem nie możemy się z tym pogodzić. Ciągle myślę dlaczego tak musiało się stać? Tak pragnęliśmy tego Maleństwa. Bardzo chciałabym jeszcze kiedyś być w ciąży i urodzić zdrowe dziecko, ale nie wiem czy nam się to uda bo przez wiele lat staraliśmy się o ciążę, a na dodatek nie wiem czy starczy nam odwagi. Nawet nie widziałam mojej córeczki po porodzie, dopiero w trumience ją zobaczyłam. Piękny był ten nasz Aniołek, miał długie rude włoski. Współczuję bardzo wszystkim rodzicom, którzy stracili swoje dzieci, nie ma na świecie chyba większego bólu niż ból po stracie dziecka.

Iwona strasznie Ci wspolczuje i tulam mocno, jesli masz ochote i potrzebe pisania zapraszam Cie na bardziej aktywne forum
http://parenting.pl/w-oczekiwaniu-na-bociana/9331-starania-po-poronieniach-co-zrobic-donosic-kolejna-ciaze-141.html

http://olaf--gabriel.aguagu.pl/suwaczek/suwak1/a.png
http://suwaczki.maluchy.pl/li-50993.png
Urodzilem sie SN o 1:38 wazylem 3590 i mierzylem 53cm

Odnośnik do komentarza

iwona31
Dzisiaj mijają dokładnie dwa tygodnie jak urodziłam moją córeczkę. Pojechałam 4 maja na poród do szpitala o 17:00 godz. przyszła na świat moja córeczka oczekiwana od tak wielu lat. Urodziła się w 38 tc, ważyła 3270g i miała 56 cm. Niestety podczas porodu doszło do niedotlenienia. Nasza Lenka zmarła następnego dnia. Razem z mężem nie możemy się z tym pogodzić. Ciągle myślę dlaczego tak musiało się stać? Tak pragnęliśmy tego Maleństwa. Bardzo chciałabym jeszcze kiedyś być w ciąży i urodzić zdrowe dziecko, ale nie wiem czy nam się to uda bo przez wiele lat staraliśmy się o ciążę, a na dodatek nie wiem czy starczy nam odwagi. Nawet nie widziałam mojej córeczki po porodzie, dopiero w trumience ją zobaczyłam. Piękny był ten nasz Aniołek, miał długie rude włoski. Współczuję bardzo wszystkim rodzicom, którzy stracili swoje dzieci, nie ma na świecie chyba większego bólu niż ból po stracie dziecka.

Współczuje .... dla Twojego Aniołka [*][*][*]

Odnośnik do komentarza

iwona31
Dzisiaj mijają dokładnie dwa tygodnie jak urodziłam moją córeczkę. Pojechałam 4 maja na poród do szpitala o 17:00 godz. przyszła na świat moja córeczka oczekiwana od tak wielu lat. Urodziła się w 38 tc, ważyła 3270g i miała 56 cm. Niestety podczas porodu doszło do niedotlenienia. Nasza Lenka zmarła następnego dnia. Razem z mężem nie możemy się z tym pogodzić. Ciągle myślę dlaczego tak musiało się stać? Tak pragnęliśmy tego Maleństwa. Bardzo chciałabym jeszcze kiedyś być w ciąży i urodzić zdrowe dziecko, ale nie wiem czy nam się to uda bo przez wiele lat staraliśmy się o ciążę, a na dodatek nie wiem czy starczy nam odwagi. Nawet nie widziałam mojej córeczki po porodzie, dopiero w trumience ją zobaczyłam. Piękny był ten nasz Aniołek, miał długie rude włoski. Współczuję bardzo wszystkim rodzicom, którzy stracili swoje dzieci, nie ma na świecie chyba większego bólu niż ból po stracie dziecka.

Witam,
ja moją pierwszą ciążę straciłam w 13tc było to 6.09.2008, wówczas ginekolog stwierdził obumarcie płodu w ok. 6tc starania o kolejnego dzidziusia musieliśmy przełożyć z powodu mojej innej choroby we wrześniu 2009 potwierdziło się że jestem w ciąży od początku byłam na L4 gdyż w związku z wcześniejszym poronieniem byłam na podtrzymaniu ciąży, cała ciąża przebiegała bezproblemowo, żadnych krwawień, plamień, wszystkie wyniki w normie, wg lekarzy dzidziuś zdrowy....w 31tc dostałam malutkie plamienia mój ginekolog kazał zażywać spowrotem duphaston, luteinę dopochwową i spokój był przez 3 dni, kolejnego dnia miałam skurcze bardzo często co 15-20 min po 0,40-1,30min lekarz nakazał jechać do szpitala zaczęło się chamowanie akcji porodowej i udało się na 4 dni wychamować, wg usg synek miał wówczas 1630g podano mi celeston na przyspieszenie rozwoju płuc u syneczka po 24 godzinach akcji porodowej urodził się ksaweruś miał 1650g 46cm i 9 punktów był śliczny i taki kochany......przez 12 dni było wszystko w porządku, wyniki miał dobre, odychał czasem wspomagany CEPAP-em, ale rzadko, żółtaczkę miał malutką i było ok, nagle zaczął łapać bezdechy najpier CPAP potem respirator, wzdechy coraz czestsze ..... to byl koszmar w 16 dniu od urodzenia nasza kruszynka zmarla na moich rekach........i tez te wyrzuty, dlaczego ja dlaczego skoro tak bardzo pragnelismy dziecka..........nadal nie wiemy co bylo przyczyna........ i co dalej robic.....

mama dwoch Aniolkow

Odnośnik do komentarza

ally79
iwona31
Dzisiaj mijają dokładnie dwa tygodnie jak urodziłam moją córeczkę. Pojechałam 4 maja na poród do szpitala o 17:00 godz. przyszła na świat moja córeczka oczekiwana od tak wielu lat. Urodziła się w 38 tc, ważyła 3270g i miała 56 cm. Niestety podczas porodu doszło do niedotlenienia. Nasza Lenka zmarła następnego dnia. Razem z mężem nie możemy się z tym pogodzić. Ciągle myślę dlaczego tak musiało się stać? Tak pragnęliśmy tego Maleństwa. Bardzo chciałabym jeszcze kiedyś być w ciąży i urodzić zdrowe dziecko, ale nie wiem czy nam się to uda bo przez wiele lat staraliśmy się o ciążę, a na dodatek nie wiem czy starczy nam odwagi. Nawet nie widziałam mojej córeczki po porodzie, dopiero w trumience ją zobaczyłam. Piękny był ten nasz Aniołek, miał długie rude włoski. Współczuję bardzo wszystkim rodzicom, którzy stracili swoje dzieci, nie ma na świecie chyba większego bólu niż ból po stracie dziecka.

Witam,
ja moją pierwszą ciążę straciłam w 13tc było to 6.09.2008, wówczas ginekolog stwierdził obumarcie płodu w ok. 6tc starania o kolejnego dzidziusia musieliśmy przełożyć z powodu mojej innej choroby we wrześniu 2009 potwierdziło się że jestem w ciąży od początku byłam na L4 gdyż w związku z wcześniejszym poronieniem byłam na podtrzymaniu ciąży, cała ciąża przebiegała bezproblemowo, żadnych krwawień, plamień, wszystkie wyniki w normie, wg lekarzy dzidziuś zdrowy....w 31tc dostałam malutkie plamienia mój ginekolog kazał zażywać spowrotem duphaston, luteinę dopochwową i spokój był przez 3 dni, kolejnego dnia miałam skurcze bardzo często co 15-20 min po 0,40-1,30min lekarz nakazał jechać do szpitala zaczęło się chamowanie akcji porodowej i udało się na 4 dni wychamować, wg usg synek miał wówczas 1630g podano mi celeston na przyspieszenie rozwoju płuc u syneczka po 24 godzinach akcji porodowej urodził się ksaweruś miał 1650g 46cm i 9 punktów był śliczny i taki kochany......przez 12 dni było wszystko w porządku, wyniki miał dobre, odychał czasem wspomagany CEPAP-em, ale rzadko, żółtaczkę miał malutką i było ok, nagle zaczął łapać bezdechy najpier CPAP potem respirator, wzdechy coraz czestsze ..... to byl koszmar w 16 dniu od urodzenia nasza kruszynka zmarla na moich rekach........i tez te wyrzuty, dlaczego ja dlaczego skoro tak bardzo pragnelismy dziecka..........nadal nie wiemy co bylo przyczyna........ i co dalej robic.....

mama dwoch Aniolkow

Witaj

Nie ma nic gorszego niz strata dziecka, niestety bardzo wiele z nas musiało "to" przeżyć.
Ja również straciłam synka , w 40 t c , kiedy wszysko było gotowe i pozostało tylko czekanie na wspaniałe maleństwo, też nie znam przyczyny... Wiem jak Ci ciężko. Jak byś miała ochotę pogadać pisz...

Pamiętaj, ze synuś jest zawsze przy Tobie i czuwa
Przytulam,a dla wszystkich Aniołkow (*)(*)(*)

http://lagm.lilypie.com/MiF3p1.png http://www.zapytajpolozna.pl/components/com_widgets/view.php?sid=52006
(*)(*)(*) 25. 12.2008 40 tc

Odnośnik do komentarza

ally79
moni27, czy u ciebie robiono np. sekcje zwlok aby stwierdzic przyczyne smierci twojego dzidziusia? czy wiesz co moglo spowodowac jego smierc?

tak, ale sekcja nic nie wykazała - Kubuś był zdrowy, tylko nie wiadomo dlaczego w 36 tc przestał się rozwijać... a ja trafiłam na lekarzy debili ( w Irlandii) , którzy twierdzili, że wszystko jest ok i nie zrobili nic, co mogłoby pomóc mojemu dziecku. Kiedy dowiedzialam sie ze mojemu Kubusiowi serduszko nie bije przyleciałam do PL, gdzie urodziłam i tu robili sekcję

http://lagm.lilypie.com/MiF3p1.png http://www.zapytajpolozna.pl/components/com_widgets/view.php?sid=52006
(*)(*)(*) 25. 12.2008 40 tc

Odnośnik do komentarza

a czy od tego czasu starałaś się jeszcze o dziecko? jeżeli tak to czy robiłaś jakieś badania, np. genetyczne.... nie wyobrażam sobie życia bez dziecka, włącznie z tym, iż gdybyśmy z mężem nie mogli jednak mieć to chcemy adoptować, ale chcemy się nadal starać....jestem jeszcze przed wizytą u swojego gina a w środę odbieram wyniki z sekcji...ale z tego co mój mąż rozmawiał z ordynatorem intensywnej opieki neonatologicznej to wyniki sekcji nie wskazały nic innego niż to co oni wczesniej wiedzieli, a jako przyczynę zgonu mojego Ksawerusia podano SIRS.... i teraz z mężem zastanawiamy się co możemy zrobić aby i poronienie ani kolejna śmierć naszego dziecka już się nie zdarzyła.....Tak bardzo progniemy mieć swojego szkraba i tak bardzo się boimy jaką podjąć decyzję aby już takie nieszczęście nas nie spotkało.
Nie wiemy czy starać się odrazu czy też czekać, robić badania i czekać.......to są najtrudniejsze chwile i decyzje mojego życia.....

Odnośnik do komentarza

ally79
a czy od tego czasu starałaś się jeszcze o dziecko? jeżeli tak to czy robiłaś jakieś badania, np. genetyczne.... nie wyobrażam sobie życia bez dziecka, włącznie z tym, iż gdybyśmy z mężem nie mogli jednak mieć to chcemy adoptować, ale chcemy się nadal starać....jestem jeszcze przed wizytą u swojego gina a w środę odbieram wyniki z sekcji...ale z tego co mój mąż rozmawiał z ordynatorem intensywnej opieki neonatologicznej to wyniki sekcji nie wskazały nic innego niż to co oni wczesniej wiedzieli, a jako przyczynę zgonu mojego Ksawerusia podano SIRS.... i teraz z mężem zastanawiamy się co możemy zrobić aby i poronienie ani kolejna śmierć naszego dziecka już się nie zdarzyła.....Tak bardzo progniemy mieć swojego szkraba i tak bardzo się boimy jaką podjąć decyzję aby już takie nieszczęście nas nie spotkało.
Nie wiemy czy starać się odrazu czy też czekać, robić badania i czekać.......to są najtrudniejsze chwile i decyzje mojego życia.....

Starałam sie, chociaż trochę t trudne, bo najpierw lekarz powiedział, ze 6 miesiecy musimy poczekać, bo poprostu nie donoszę ciąży, ja nosięłam martwego Kubusia przez około 2 tyg), później czekałam na początek pracy, a teraz od prawie roku jestem w PL a mój mąż w Irlandii, więc nie wiele mamy okazji do starań.... ale juz niedługo, bo tylko do końca roku, bo mąż wraca, no chyba ze sie do nas uśmiechnie los wcześniej...

A co do badań, najpierw było podejrzenie zakarzenia organizmu - ze względu na długo noszone martwe dziecko - na szczęście bolało mnie ucho i już wcześniej brałam antybiotyki, więc wszystko ok. po porodzie okazało sle karz skierował mnie na badania na choroby, które mogły byc przyczyną śmierci Kubusia i nic nie wyszło tylko tyle, ze jestem zdrowa... lekarz przypuszczał, że mały poprostu barkiem przycisnął sobie pępowinę i mogło dojść do niedotlenienia i w związku z tym przestał sie rozwijać...

Wiesz u mnie minęło już 18 miesięcy, ciężkich, trudnych miesięcy. Za każdym razem jak patrze na maluszki (szczególnie te w wieku Kubusia ) wyobrażam sobie jak wyglądał, jaki by był, że by juz chodził, zaczynał mówić.... ja tego nigdy nie zobacze , nie usłysze... ale wiem jedno ON jest przy mnie....

http://lagm.lilypie.com/MiF3p1.png http://www.zapytajpolozna.pl/components/com_widgets/view.php?sid=52006
(*)(*)(*) 25. 12.2008 40 tc

Odnośnik do komentarza

Tak sobie myślę, że w całym bólu miałaś duzo szczęścia, mieć swoje dziecko na rękach, zapamiętać Go takiego jakim był, słodkim maleństwem.
Ja mojego Kubusia nie widziałam ,lekarka, wstretna baba nie chciała mi go pokaać, bo to nieprzyjemny widok... ja nie mialam siły się kłócić. Moj poród przebiegał bardzo szybko, moj maz nie zdarzyl dojechac do szpitala i ta baba nie chciala go wpuścic do mnie.

Jedyna możliwością pożegnania się z synkiem było prosektorium, ale nie odwazyłam się zobaczyć Jego buźli, bo była zawinięta po sekcji , a kiedy zaczęłam odwijać zobaczylam na ligninie krew i poprostu nie byłam w stanie Go zobaczyć, ale dotykałam rączki, buźkę, nóżki. Od pana z prosektorium wiemy, ze miał duzo czarnych włosków i tylko tyle... pozostały po Nim tylko zdięcia usg , ciuszki i grobek.

Przepraszam, ze tak pisze, ale pomimo upływu czasu i jako takiego życia, w sumie dobrago, jest we mnie mnostwo bólu i złych wspomnień, ale też nadzieji na szczęście i kolejne maleństwo

http://lagm.lilypie.com/MiF3p1.png http://www.zapytajpolozna.pl/components/com_widgets/view.php?sid=52006
(*)(*)(*) 25. 12.2008 40 tc

Odnośnik do komentarza

nie przepraszam, ja odczuwam dwie sprzeczności moglam widzieć mojego synka, przytulać po porodzie, rozmawiać, patrzeć na niego i widzieć jak on patrzy na nas, mogłam widzieć jego uśmichy i przeroźne minki, mogłam go przez 5 dni kangurować czyli przytulać do piersi uczucia towrzyszące mi przy tym zostaną mi do końca życia jako najszczęśliwe momenty mojego życia....codziennie doceniam to że to wszystko mogłam czuć......mam jednak ogromny żal do Boga, że to się wydarzyło........
Mi a raczej nam (ja i mąż) przez ostatnie najgorsze 4 dni mogliśmy siedzieć przy Kaswerusiu prawie 24h a w tym szpitalu rodzice mogą być przy dziecku w pojedynkę na zmianę między 12-15, tylko i wyłącznie, nam już pozwalali na siedzenie - i tylko wychodziliśmy jeżeli musili przewijać albo też wykonać zabiegi innym dzieciom i naszemu synkowi też. A gdy wiedzieliśmy, że jest już stan agonalny to było w czwartek o 19 lekarka powiedziała abyśmy jechali do domu odpocząć i jak będzie się coś działo to zadzwonią, cytuję "dzieci jak umierają umierają kilka godzin więc zdążymy dojechać" z tym, że powiedziała to grzecznie ja się uparłam, że nie jadę nigdzie wówczas (czego nie robią) zapytała czy chcę wziąć go na ręcę - oczywiście, że chciałam i gdy tylko miałam go w swoich ramionach tak naprawdę od kilku godzin on już umierał wiedzieliśmy to od rana i nagle w moich ramionach (zaznaczę, że serdudzko biło przez te 16 dni cały czas rowno 140 uderzeń) u mnie na rękach w sekundzie było 200 a każda kolejna sekunda było mniej - ordynatorka przyszła i powiedziała "niewiarygodne" powiedziała, że Ksaweruś tylko czekał aż go przytulę i na moich rękach odchodził pomału - trwało to godzinę od momentu kiedy go wzięłam na ręce, tylko go przytulałam i patrzymał jak przestaje mu bić serduszko minuta po minucie....to była niewiarygodna rozpacz a zarazem miłość, że mogłam z nim być, że czekał na moje przytulenie..........

wyniki sekcji mam w tę środę ale już wiem wstępnie od ordynatorki, że sekcja nie wykazała nic co lekarze by nie wiedzieli - nic nowego nie wnioska, zasugerowała abyśmy z mężem zrobili badania....bo oni nie wiedzą jaka była przyczyna, co się stało, oprócz tego że złapał bakterie z którymi powinien był sobie poradzić a nie poradził sobie i wszystko to pociągnęło kolejne niewydolności..........ale zobaczymy co nam jeszcze w środę powiedzą..... :(

ps mój mąż jak przywiózł Ksawerusia z prosektorium musiałam zobaczyć jeszcze raz mojego synka.......i okazało się, że usnął z prześlicznym uśmiechem na buzi

ps ból po stracie ukochanego dziecka jest straszny, ból przeszywający, krwawienie z serca nie dające się zatamować.... najgorsza to ta niesprawiedliwość, żal i rozgoryczenie........ tak bardzo każda z nas pragnęła być szczęśliwą ze swoim dzieckiem.........tylko tyle i aż tyle :'(

Odnośnik do komentarza

Ally teraz przed Wami najtrudniejszy czas, będzie bolało i to bardzo, na to sie musicz przygotować... Też mam żal do Boga, że nam Go zabrał, ale ratuje mnie myśl - co jeśli by był chory. Wtedy całe życie by cierpiał, męczył się - wtedy byśmy mogli cierpieć podwójnie. Być może tak miało być... wiem jedno ja się bardzo zmieniłam - do tego pracuje z dziećmi, więc nie jest łatwo... ale minęło już 18 miesięcy bólu i wiem , ze będzie bolało do końca, ale z czasem jest troszeczkę łatwiej, wiem , że Kubuś jest przy mnie i czuwa... po pierwszym dniu pracy (zajęcia z dziećmi) byłam w jakiejś restauracji i zastanawiałam się skąd u mnie spokój, brak jakiegokolwiek stresu spojrzałam wtedy na ścianę, była na niej półka i 2 figurki ślicznych Aniołków - wtedy uświadomiłam sobie, skad ten spokój - mały jest i czuwa....

W grudniu kiedy mój maluszek odszedł widziałam się z kuzynką, która miała wtedy 7-mio miesięczną córeczkę - mała wtedy chciała, żebym ja wzieła na ręce i przytulała się do mnie tak jak nigdy wcześniej i później - ja wierzę w to, że tam był mój synek - podobno dzieci widzą Anioły...

Mam jeszcze pare takich sytuacji, o których mogę Ci opowiedzieć, ale najważniejsze, żebys ich szukała - to moze złagodzić ból

Ja własnie wybrałam pomniczek dla małego, więc za mną znow ciężki czas, ciagle chodziłam i ryczałam, a w momencie, kiedy juz ten pomniczek został wybrany, znów wrócił humor i radość, że choć tyle mu mogę dać...

http://lagm.lilypie.com/MiF3p1.png http://www.zapytajpolozna.pl/components/com_widgets/view.php?sid=52006
(*)(*)(*) 25. 12.2008 40 tc

Odnośnik do komentarza

nie umiem jeszcze dodawać podziękowań...ale dziękuję Moni27 za otuchę :(

Jesteśmy po sekcji zwłok Ksawerusia nie wykazały nic oprócz tego, że anatomicznie był zdrowym dzieckiem. Nadal szukamy przyczyn....... niestety po omacku szykuję się na wizyty u lekarzy zobaczymy co powiedzą.

Też szukam znaków od mojego Aniołka, czekam na sny, czekam na promyki od niego...........

Odnośnik do komentarza

Witaj Ally

Jak się czujesz? U nas sekcja tez nie wykazała nic... Niestety:(

Synuś jest przy Tobie, napewno tylko musisz pozwolić na to, żeby te znaki dostrzec...

Pisz jak najczęściej, to pomaga...

Życzę Ci duzo siły i nadzieji, że wszystko sie ułoży...

P.S. Dziękować mozesz po 20-tym poście

http://lagm.lilypie.com/MiF3p1.png http://www.zapytajpolozna.pl/components/com_widgets/view.php?sid=52006
(*)(*)(*) 25. 12.2008 40 tc

Odnośnik do komentarza

ciągle staram się pozbierać, moim ulubionym miejscem jest cmentarz, możę to wyda się dziwne ale tam pomimo że płaczę to czuję się bliżej mojego synka, mogę tam siedzieć i nawet nie wiem kiedy czas tam tak szybko leci..... zawsze jednak kiedy widzę mojego synka to umiem się do niego uśmiechnąć, umiem i chcę, zaraz po tym mam doła i płaczę, że jego nie ma przy mnie, ale cieszę się że wogóle był, że JEST.

Niestety najwększy jest ból, że pomimo że z mężem tak bardzo się staraliśmy o dzidziusia, tak bardzo pragnęliśmy, tak bardzo każdego dnia baliśmy się i tak bardzo byliśmy szczęśliwi .... to okazało się, że Ksaweruś zaraził się bakterię klebsiella pneumoniae w szpitalu....... i u niego to ona spowodowała niewydolności a następnie śmierć mojego synka i to jest niewybaczalne, że szpitale są tak bardzo nieostrożni przy dezynfekowaniu oddziałów neonatologicznych i że dochodzi do tak strasznych rzeczy.........
Pierwszą wizytę u lekarza mam 24.06 bardzo się boję ale zniecierpliwością czekam co mi lekarze na wszystkie badania, moje wyniki, Ksawerusia wypis, sekcję zwłok co oni no to wszystko powiedzą, co mi zalecą.........

Chciałabym aby minął już chociaż rok, strata po dziecku zawsze jest i będzie ogromna i nigdy tego nie można zapomnieć, chwil ze swoim dzieckie mnie chce się zapomnieć, chociaż powodują płacz, rozgoryczenie to jednak każdą minutę po minucie chce się pamiętać....... nasze dzieci zawsze nimi już będą i ja wiem, że z każdym dniem, pomimo że jest w niebie, bardziej GO kocham, bardziej tęsknię............i bardziej uświadamia mi że chcę mieć dzieci, pomimo strachu, bólu, łez...nadal chcę czuć jak we mnie rośnie, kopie, rodzi się i mieć Go przy sobie, a Ksaweruś i jego wcześniejsza siostra bądź brat (niestety nie znamy płci naszej pierwszej pociechy) będą mieć rodzeństwo, bo to będą wszystkie moje ukochane dzieci, NA ZAWSZE ...........

Odnośnik do komentarza

Ally kochana ja doskonale pamiętam jak moj synus odszedł chciałam byc ciągle przy Nim, kiedy tylko mogłam byłam na cmentarzu i tak jak Ty marzyłam , żeby był przy mnie i zeby tak bardzo nie bolało, żeby czas plynął szybciej, ból by troszkę zmalał... I tak minęło 18 miesięcy bólu, tęsknoty... Dziś ze względu na upływ czasu jest łatwiej, usmiecham się, mogę powiedzieć ze jestem szczęśliwa, bo trzeba żyć dalej, ale mam w sercu wielką ranę i myślę, że jedyną szansą na to, aby zaczęła się goić jest dzieciątko, nowe, które nigdy nie zastapi mi Kubusia, ale będzie naszym dzieckiem, które kocham nad zycie... Ale czas pokarze... Dziś w sumie nie mam wielkich marzeń, przyjmuje życie takim , jakie jest...

http://lagm.lilypie.com/MiF3p1.png http://www.zapytajpolozna.pl/components/com_widgets/view.php?sid=52006
(*)(*)(*) 25. 12.2008 40 tc

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...