Skocz do zawartości
Forum

Mamy, które nie pracują, zajmują się dziećmi i domem - zapraszam


Edzia

Rekomendowane odpowiedzi

Hehehe...dobre:)

Też mam nadzieję że wszystko się ustabilizuje...

Niestety ale dziś nie idę na spotkanie bo wczoraj z mężem przeglądaliśmy ogłoszenia do wynajęcia i dziś mamy 3mieszkania obejrzeć ale wątpię żebyśmy się zdecydowali na któreś... Poza tym cały czas mam w głowie tamto mieszkanie z którym zostaliśmy wyrolowani i żadne mi już nie pasuje...

No i jutro do pracy aż mnie ciarki przechodzą bo zostałam już sama na kuchni i nie jest tak łatwo...Aaaa... bo nie wspomniałam że w niedzielę na samo przywitanie dostałam "opierdaty" że nie zliczyłam towaru w poprzedni dzień ale nie wzięli pod uwagę tego że ja jestem nowa i że nie wiem o wszystkich rzeczach i że powinien ktos mnie pilnować i sprawdzać no i później spaliłam frytki.Oczywiście awantura była ale przecież każdemu może się zdarzyć nawet tym co pracują kilka lat.I co najśmieszniejsze że dziewczyna która mną nadzorowała poszła sobie gadać i prawdopodobnie zapomniała o zamówieniu no i na kogo miała złożyć jak nie na nową pracownicę...?Najgorsze że ta dziewczyna jest młodsza ode mnie i jak mnie "pouczała" to poczułam się jak szara myszka i nie potrafiłam się odgryźć...Nadal czuję stres idąc do pracy...:(

Odnośnik do komentarza

Witam.. Jestem tu nowa i jestem młodą osobą (26 lat) i oczywiście jestem szczęśliwa mama 6 letniej corki. I tak jak wy mam bądź miałam takie problemy. Wiele z was ma kogoś kto pomoże w tich cdzwilach ale ja mogę liczyć tylko na siebie. Ojciec dziecka ma je gzieś nawet zlotowki nie placi, ja sama niepracuję i gdy by nie fundusz alimentacyjny bie miałam bul nawet

Odnośnik do komentarza

Ja tylko na chwilkę bo zaraz szykuję się do pracy:(

Otóż chciałam napisać że wczoraj jeździłam z mężem za mieszkaniami no i impulsywnie wzięliśmy już jedno z nich a teraz siedzę i tak trochę żałuję tej decyzji...Kurde chyba ja za bardzo myślę o tamtym mieszkaniu...

W wolnej chwili jeszcze dopiszę o tym mieszkaniu ale na razie muszę zmykać...Jak to się mówi do pracy rodacy ale mam stresa...:(

Odnośnik do komentarza

witaj katar891010
Rzeczywiście masz trudną sytuację. Ja mam czworo dzieci ale męża i mamę pomagającą przynajmniej finansowo bo mieszka 100 km od nas.
Oby udało mi się znależć robotę do konca tego roku albo jakis staz czy szkolenia bo od wrzesnia sama w domu zostaję czwarte do przedszkola. Najgorzej będzie jak zachoruje bo ja wolnego nie wezmę a mąż tez ciągle nie będzie mógł. córka najstarsza jest przerażona tym że jak znajde cos przed wrzesniem to będzie za nianke. Ale tłumacze jej e jak chce mieć to i to i tamto niestety tez niech sie poświęci troche

Odnośnik do komentarza

katarzyna - widzę że pracę znalazłaś z czasem przywykniesz do tego
katar981010- witaj serdecznie Szkoda że taką masz sytuację :/ Współczuję ci Mam nadzieję że szybko ta sytuacja się zmieni na lepsze
joanna - najgorszy początek roku szkolnego Jak dzieci przywykną już to można spokojnie iść do pracy Chociaż życzę ci powodzenia już teraz w szukaniu

http://www.suwaczki.com/tickers/km5sdf9hqymi36e7.png
http://www.suwaczki.com/tickers/82do3e5ekt2ocja7.png

Odnośnik do komentarza

katar891010 współczuję:) i witam na portalu.W ogóle to gdzie ty mieszkasz skoro mama cię wygoniła z domu i jak sobie radzisz?Dziwie się twojej mamie bo to jednak twoja mama nie wiem czy to było planowane dziecko czy nie i co się stało że zostałaś sama z dzieckiem ale stało się i twoja mama powinna cię wspierać w takich sytuacjach...

anaa może i masz rację co do tego mieszkania.Nigdy się nie znajdzie idealnego a jeśli byśmy nie wzięli to bym później żałowała jakby nie było ciekawych ofert...A więc już streszczam mieszkanie.Otóż mieszkanie składa się z pokoju z aneksem kuchennym z balkonem z pokoju łazienki i małego korytarza a i jeszcze do tego w bloku jest wózkownia i do tego mieszkania przynależy piwnica...Co prawda nie duże mieszkanie ale dla nas troje w sam raz no i nie dzielimy z nikim łazienki cieplutko.No ale jest i haczyk (jak zwykle bo było by za pięknie) otóż duża kaucja jest ale w sumie teście nam pożyczyli żeby połowę wpłacić i zaklepać druga połowę ma moja matula pożyczyć no i w sumie problem rozwiązany ale się zadłużymy i będziemy całkowicie spłukaniu no i drugi największy haczyk to to że meble które są w tym mieszkaniu należą do tych osób którzy tam teraz wynajmują więc mieszkanie częściowo jest puste...Co prawda powiedzieli (bo to z nimi rozmawialiśmy bo właścicielki nie było) że chcą się pozbyć kilku mebli więc mogliby nam odsprzedać czyli kolejny koszt.No powiem że za regał w pokoju biurko komodę stolik do kuchni i szafkę do łazienki chcą 1200zł więc cena nie jest zagórowana ale skąd wziąść taką gotówkę od ręki?No i jeszcze zaoferowali do tego gratis rolety...więc naprawdę się opłaca ale...Oni sami powiedzieli że gdyby nie musieli się wyprowadzać to by zostali tu no i powiedzieli że właścicielka jest w porządku że można się z nią dogadać...No ale cały czas mnie gnębi sprawa finansowa że będziemy głodować bo wszystko wwalimy w to mieszkanie...Mój mąż już poznał właścicielkę która dowiedziawszy się że jest pracownikiem ogólnobudowlanym poprosiła go o zrobienie tarasu u niej w domu...Także może by było już na meble ale mój mąż się jeszcze zastanawia bo stwierdziła że za dużo mój mąż jej krzyknął...Tak naprawdę to jak trzeba będzie to można by było uzbierać kasę na meble ale wtedy to naprawdę zostaniemy goli i weseli nie będziemy mieli żadnych oszczędności i tak dumam czy zaryzykować czy warto poświęcić te oszczędności...?Trochę chyba za szybko się zdecydowaliśmy na to mieszkanie ale czasami sytuacja tego wymaga bo w tym przypadku jak w czwartek oglądaliśmy to mieszkanie to zaraz przyszła kolejna pani z córką oglądać i jak wyszliśmy z bloku mąż odrazu zadzwonił do właścicielki zaklepać a później jak z nią rozmawiał przez tel to się okazało że zaraz po jego tel ta pani dzwoniła bo tez chciała wziąść to mieszkanie więc chwila moment i już by było nie aktualne... W takich przypadkach nawet sekunda się liczy...
No i jeszcze jedna sprawa mnie gnębi bo nie wiem czy to nie był mój ostatni weekend w pracy...Dlaczego?Otóż jest pewna dziewczyna która mi zalazła za skórę tzn można powiedzieć że wyżywa się nade mną.W piątek chciałam żeby mi wytłumaczyła jak policzyć na koniec stan produktów które się zapisuje a ona powiedziała że mi pokaże jak się liczy ale pokaże mi to raz i że mam to zapamiętać.I tak wytłumaczyła że nic nie zrozumiałam.W sobotę na szczęście jej nie było i akurat miała zmianę dziewczyna którą polubiłam więc jej powiedziałam że dziewczyny mi pomagają ale robią za mnie a ja stoję i się patrzę no i wspomniałam o tym liczeniu stanu i nie wiem czy ta dziewczyna coś mówiła tym dziewczynom ale wczoraj właśnie ta dziewczyna co miała mi wytłumaczyć jak się liczy zobaczyła że poprzedniego dnia dziewczyna z którą byłam na zmianie w kuchni źle policzyła ten stan i do mnie że ona mi tłumaczyła jak to się robi więc ja jej mówię że ja nie zapamiętam po jednym razie szczególnie że to jest skomplikowane a że przy tej rozmowie była dziewczyna ta co ją polubiłam (ona chyba jest jakąś menadżerką bo wczoraj zajmowała się tylko papierami i siedziała za biurkiem szefa) i co się jej pożaliłam na inne dziewczyny to tamta nic nie powiedziała ale później jak już nie było tej dziewczyny co polubiłam to zaczęła się tamta czepiać że sera za mało i do mnie z tekstem że pojechałam po całości z tym serem.Potem zapytałam czy nie wytłumaczyłaby mi jeszcze raz jak się liczy ten stan to ja bym sobie zapisała i ona powiedziała że dobra żebym przygotowała to ona przyjdzie i mi powie więc jak już przygotowałam poszłam do niej ale ona powiedziała że nie ma czasu bo jeszcze sprząta swoje stanowisko więc powiedziałam że poczekam i potem przyszła i się przebierała i mówiła mi co mam robić a ja liczyłam na głos i jak powiedziałam do siebie liczbę zmielonego sera wczoraj to ona na cały głos: "ile zmieliłaś sera"?3kg?Ja pier...ale pojechałaś"Takim szyderczym wyśmiewającym tonem żeby wszyscy słyszeli po czym przyszła wyrwała mi segregator z ręki i powiedziała że ona nie ma całego dnia żeby tu ślęczyć...I w jaki sposób ja mam poznać zwyczaje i inne rzeczy skoro ktoś podchodzi w ten sposób do tego...?A jeszcze na dodatek wracałam z nią i innymi osobami samochedem do domu. Przyjechałam do domu i się spłakałam...Mąż mnie zaczął pocieszać mówiąc że skoro mam przyjeżdżać w takim stanie to żebym zrezygnowała jakoś sobie poradzimy.Już nawet chciał jechać tam dziś i ją opier...Ale czy to coś by dało?Nie sądzę...No i nie wiem czy jest sens chodzenia na spodkania z psychologiem skoro ja będę przyjeżdżać w takim stanie do domu...A jeszcze była sytuacja że zapodziała się karteczka z pojemnika z szynką i oczywiście na mnie zwaliła a jak jej powiedziałam że może wypadła jak brała szynkę na kanapki to już nie chciała się przyznać.Z drugiej str może właśnie nie powinnam rezygnować z takiego powodu może powinnam nie dać się bo może ona do tego dąży żebym zrezygnowała i będzie miała satysfakcję...Ale obawiam się że to tylko by pogorszyło sytuację i już na pewno nie powiedziałaby mi jak się liczy stan i ja bym po tyłku dostała...No i właśnie że teraz jest nam potrzebna kasa co prawda nie wielkie pieniądze zarabiam ale zawsze coś...Sama już nie wiem...Płakać mi się chce...

Odnośnik do komentarza

To jest właśnie najgorsze w tym wszystkim wejść do grona które już się zna i zna się na danych rzeczach... Ale niestety tak to bywa że przez całe życie człowiek się uczy i los podrzuca takie właśnie sytuację żebyśmy mogli je przeżyć...

Wczoraj podpisaliśmy umowę i pojechaliśmy z mężem i córką na pizzę tam gdzie pracuję i zadzwoniłam po koleżankę która pracowała tam przede mną i wiecie co ona mnie utwierdziła tylko w przekonaniu że ta dziewczyna (o której wspominałam ostatnio że mnie wyśmiała) podpuszcza mnie i dogryza i dowiedziałam się że ja nie jestem pierwsza...Tylko że poprzednia dziewczyna zrezygnowała właśnie przez to i podobno ta dziewczyna już dostała opierdaty od szefowej.No ale czy w takim razie ja powinnam zgłosić to do szefowej skoro ona nadal podskakuje?Z jednej str korci mnie żeby to zgłosić do szefowej ale z drugiej str nie chcę być kablem i boje się że szefowa powie żebym się pracom zajęła a nie kłótniami z pracownikami czy też że ona się takimi rzeczami nie zajmuje żebyśmy to załatwiły między sobą...I stwierdziłam że to nie jest powód do rezygnacji ale szczerze powiedziawszy strach mnie ogarnia idąc tam...Nie wiem jak ja teraz będę funkcjonować w pracy...

Odnośnik do komentarza

joanna19 mnie też to czeka i aż się boję co to będzie.Tak naprawdę to już mam dosyć chodzenia do pracy (bo przychodzę wypompowana) a z drugiej str szkoda mi będzie rezygnować z tej co teraz mam i tak se pomyślałam że mogłabym zostać i dorabiać tylko zależy jaką stałą pracę znajdę bo jeśli na zmiany to już dupa...

anaaa u nas leci pomału już nie mogę się doczekać wyprowadzki a z drugiej str przeraża mnie to pakowanie przewożenie i rozpakowywanie...Jeszcze dziś nawet to powiedziałam jak jechałam z mężem i teściową do salonu orange i wspomniałam że przydałoby się coś zrobić z małą na ten czas żeby nam nie przeszkadzała a teściowa na to że oni (teściowa i teścio) przecież przyjadą do nas...Tylko ciekawe po co?Żeby się chyba plątać pod nogami...Albo teściową ciekawość zżera co do mieszkania...Nie dość że chcę się małej pozbyć to jeszcze oni mi na głowę wchodzą...Już wcześniej mi ciśnienie podnieśli bo jak się tu wprowadziliśmy to mąż wywiózł do teściów kartony bo u nas nie było gdzie tego trzymać i teraz chciałam je wziąść szczególnie jeden po naszych garkach bo akurat się mieściły a teścio do mnie że ich nie ma tam gdzie mąż położył i że widocznie zostały spalone bo on porządek robił...No myślałam że mnie szlak trafi...Teraz przynajmniej wiem żeby nic nie wywozić do nich...No a co do pracy to już się wprawiam w sobotę zrobiłam sama dwa zamówienia i w niedzielę sama zrobiłam zamówienie na sałatkę i dziewczyna która ze mną pracuje (kelnerka) powiedziała że już widzi postępy bo zaczynam wierzyć w siebie:)Nawet ta "gnębiąca dziewczyna" jakaś miła była dla mnie nie pomijając faktu że w sobotę na przywitanie zapytała się mnie:"po co ci ta skarpeta na głowie" chodziło o czapkę...Co prawda ona ma specyficzny sposób bycia i żartów ale to to chyba specjalnie było powiedziane po chamsku...Pozatym to jej dziwne nawrócenie się w stosunku do mnie i to że w niedzielę sama nawet przyszła mi pomóc obliczyć stan produktów to nie wiem czy to nie było spowodowane obecnością szefa...Dziś rozmawiałam z szefową przez tel bo odebrałam wyniki do książeczki sanepidowskiej i szefowa zapytała czy mogę przyjść też w piątek więc nie zastanawiając się powiedziałam że tak a potem jak pytałam teściowej czy posiedzi z małą póki mąż nie wróci to miałam wrażenie jakby zgodziła się z przymusu i jeszcze dodała do męża żeby szybko wrócił...Mam już dosyć proszenia żeby ktoś mi został z dzieckiem...Gdybym wiedziała że tak będzie to bym się nie decydowała na ta prace...Także w piątek idę już do pracy i jak sobie pomyślę że będę zmuszona znowu prosić tą "osobę" o pomoc w obliczeniu stanu to aż mnie ciarki przechodzą i nie wiem co z tym fantem zrobić.Chyba muszę sama siąść i dojść do tego bo bardziej przeżywam to proszenie jej niż całą pracę...No i już w następny poniedziałek się przeprowadzamy więc niedzielę muszę wziąść wolna...Wogóle to w niedzielę dostałam pierwszą wypłatę z której jestem zadowolona:)Aż szkoda mi teraz rezygnować...No i jeszcze chciałam wspomnieć że w końcu z mężem mamy swój internet i nie jesteśmy od nikogo uzależnieni.I to przypadkowo bo pojechaliśmy z mężem do orange zapytać o szczegóły esa którego dostaliśmy no i zapytaliśmy co musielibyśmy zrobic żeby mieć swój bezprzewodowy net (bo mam popsute jedno wejście usb) no i pytali się czy mamy jakieś usługi u nich więc mąż im wymienił i zaproponowali nam router za 9zl i net oczywiście dobrali odpowiedni do naszych możliwości.I w taki o to sposób mamy swojego neta.Ale problem miałam z podłączeniem go i dobrze że kolega poświęcił mi swój czas i mówił mi przez tel co mam robić...Bez niego nie dałabym rady...No a dziś mąż z teściową musieli jechać żeby zrezygnować ze starego netu który zostawiliśmy u teściów a był na mojego męża no i żeby teściowa wzięła na siebie i też przy okazji wzięła sobie nowy tel...:) Śmiesznie to trochę wyszło bo nie planowaliśmy nic kupywać... No zobaczymy jak będzie się sprawował.Dziś u nas była burza i to niezła i ze 3razy wyłanczałam router bo się bałam że coś się stanie...Jutro czeka mnie znowu zapracowany dzień bo musze posprzątać bo teraz przez tą prace w weekendy nie mogę się ogarnąć...Aaaaa....jeszcze chciałam wspomnieć że wkońcu poinformowalismy właścicielkę że się wyprowadzamy i z łaski przyjechała do nas porozmawiać. Co prawda nic złego nie mówiła bo powiedziała że nam przepada kaucja i że skoro się zgadzamy z tym to ok ale potem jeszcze dodała że jej mąż wraca za tydzień w środę i że będzie z nami rozmawiał...O czym niby?To ona przezież zawirała umowę a teraz się zasłania mężem?Sama powiedziała że nas rozumie że się wyprowadzamy ale tez żebyśmy zrozumieli ich.Sama już nie wiem o co jej chodzi.Może o to że tak późno im powiedzieliśmy?A może wogóle o to że chcemy się wyprowadzić miesiąc przed końcem umowy...?No ale nie znajdziemy mieszkania w jeden dzień a tym bardziej że nie wiem czy znajdziemy taką okazję bo takie mieszkania są rozchwytywane a jesli nie znaleźlibysmy to gdzie byśmy się podziali 2lipca jakby nam się umowa skonczyla?Sama nie wiem już co o tym mysleć....?

Odnośnik do komentarza

no to z przechowywaniem u nich masz nauczkę ..może w sklepie jakimś mają na zbyciu jakieś kartony.
A gnębiąca dziewczyna może burę kolejną dostała a nawet nie wiesz ;) .. Możesz i sama spróbować do tego jak to się oblicza tylko na spokojnie- wtedy większe szanse powodzenia myślę będą .. a może ta milsza by Ci mogła pomóc?
a mąż właścicielki może sobie z wami rozmawiać .. ale mocy sprawczej nie ma skoro umowa z nią podpisana... duża ta kaucja?

Odnośnik do komentarza

anaaa dokładnie mam nauczkę a kartony kupiliśmy już w castoramie takie specjalne do przeprowadzek i mąż ma jeszcze jutro wziąść ze sklepu...Niestety ale żadna inna dziewczyna nie zna się na tym także niestety jestem zdana albo na siebie albo na nią.chyba że dziewczyna która jest na kuchni w tygodniu by mi wytłumaczyła bo ostatnio jak z nią byłam na kuchni to mówiła że jej szef tłumaczył i jakoś tam policzyła ale następnego dnia ta "gburowata" dziewczyna coś zaczęła klnąć że źle policzyła i ostatnio jak mi tłumaczyła w sobotę to powiedziała że mi wytłumaczy tak jak tłumaczyła karolinie więc ona jest jeszcze jedną moją szansą tylko nie wiem czy się nam zmiany styknąć...:(A jeśli chodzi o kaucję to 700zł tyle co czynsz ale zdążyliśmy wpłacić 500zł bo nam na raty rozłożył. Trudno się mówi.Tak jak moja matula powiedziała że skoro nam nie chcą oddać kaucji to że rachunki które przyjdą za ten czas który jeszcze teraz mieszkamy od ostatnich opłat do 1czerwca to żeby sobie wzięli z kaucji bo nic nie jest uszkodzone a mąż jeszcze naprawiał a oni chcą wyjść na czysto i jeszcze żebyśmy im zapłacili za rachunki...

Odnośnik do komentarza

No i znowu wczoraj wróciłam z płaczem...Znowu ta dziewczyna wyśmiała mnie przed wszystkimi. Nie rozumiem takich ludzi najpierw mili dla ciebie a potem jeżdżą po tobie. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to że gdy ją poprosiłam o pomoc ona zaczęła się śmiać i powiedziała że będzie się przebierać i mi mówić ale ja się pogubiłam poza tym ona se gadała z dziewczynami zamiast mi mówić więc zostawiłam to i kończyłam sprzątać bo zostałam na ostatku a ona się pyta czy policzyłam ja mówię że nie a ona na to że jak się ubierze to ona wychodzi więc ja na to że to sobie wychudź łaski mi nie robisz i ona później przyszła wzięła segregator i jeszcze dodała złośliwy komentarz "ale tu brudno" i poszła do drugiego pomieszczenia liczyć i przyszła do mnie z karteczką na której zważyłam rzeczy które się liczy i nie umiała prostego działania zajarzyć a ze mnie się wyśmiewa...A potem zaczęła gadać że zacznie pobierać 500zł za korepetycje...Nie mam już siły na to.Nie wiem co ja mam zrobić. Wczoraj próbowałam dojść do tego jak to się liczy i nie mogłam załapać...Dziś (i chyba jutro) akurat nie ma tej dziewczyny więc nie wiem jak ja to policzę. Najchętniej to bym więcej już tam nie poszła...:(

Odnośnik do komentarza

No i kolejny weekend za nami...:)
W sobotę miałam rozmowę z szefową bo przed pracą rozmawiałam z koleżanką o pracy i o tej dziewczynie o której wspominałam (bo w piątek znowu zaczęła się wywyższać i to przy szefowej) i koleżanka obiecała przyjechać do mnie do pracy i mi wytłumaczy jak się liczy stan no i faktycznie przyjechała i zapytałam ją czy nie mogła by przyjść w niedzielę przyszłą za mnie do pracy bo mamy przeprowadzkę a szefowa nie miała kogo wstawić za mnie no i się zgodziła więc powiedziałam szefowej i szefowa odrazu zadzwoniła do mnie i właśnie potem przyszła i mnie się pyta czemu ja się stresuję tak tym serem więc jej powiedziałam wszystko co mnie gnębi i o tej dziewczynie jak się odzywa do mnie a szefowa powiedziała żebym się nie przejmowała tym co ona mówi i robiła swoje i żeby chłopaki albo ona liczyła ser skoro ja nie umiem...Także trochę się uspokoiłam ale wczoraj znowu doszło do spięcia pomiędzy mną a tą dziewczyną bo zdziwiłam się że jest w pracy bo miało jej nie być a ona z sarkazmem że przyszła do pomocy na kuchnie a ja na to "żartujesz" a ona powiedziała "nie przecież grzesiek (pizzermen) sobie sam poradzi"...Potem znowu się spiełyśmy bo się pomyliłam i polałam sałatkę (dla klienta) sosem zamiast nalać sos do socjerki i mówię że tak to jest jak każdy inaczej robi a ona na to że nigdy nikt nie polewa sałatki sosem tylko wlewa w socjerkę więc ja mówię że na początku dziewczyna która odeszła ze mną robiła i polewała sałatkę a ona wraz swoje i przyszła dziewczyna która była na kasie i powiedziała że może mi się pomyliło z daniem bo jak się robi danie to tak to wtedy się polewa sałatkę więc ja mówię że możliwe że mi się pomyliło i że każdy może się pomylić a one wielką aferę zrobiły.I jeszcze później miałam z tą dziewczyną spięcie bo zajrzała do zamrażalki i zobaczyła że jest 1pudełko sera mozzarella zmielonego i do mnie z pretensją że czemu nie powiedziałam że sera nie ma że trzeba zmielić a ja na to że jak to nie ma że dzień wcześniej zmieliłam 4pudełka a ona na to żebym niekrzyczała na nią bo ona się mnie boi.No walnięta jakaś...A chodziło o to że ona już maszynkę umyła i jakby trzeba było zmielić to musiałaby drugi raz maszynkę myć.Tak jak w piątek na koniec dnia szefowa kazała mi jeszcze skroić ser więc wzięłam jeszcze 3 paczki i kroiłam patrze a tu ta dziewczyna przychodzi do mnie i kroi ser więc ja skroiłam trochę sera i wzięłam się za sprzątkanie bo to już była końcówka dnia i ona wyszła z kuchni bez słowa zostawiając brudną deskę więc wzięłam i umyłam ją a ona przyszła z pretensją gdzie jej deska dlaczego ja jej deske zabrałam i jak ona teraz będzie kroiła jak deska jest mokra będzie się jej ślizgać i rączki sobie pokaleczy...Wczoraj jeszcze po tym jak zrobiły aferę że się pomyliłam była sytuacja że ta kasjerka przyszła mi pomóc zrobić sałatkę i też się pomyliła z sosem (bo chciała wziąść nie ten co trzeba) i co nikt z tego nie zrobił afery...Tak jak z mamą dziś rozmawiałam to to jest wszystko prowokacja i szukanie zaczepki. Poza tym jeszcze wczoraj się wkurzyłam bo one oczekują ode mnie że jak jestem tam już 5weekend to że już powinnam wszystko wiedzieć umieć i robić ekspresowo...Na to też trzeba czasu a one chyba nie pamiętają że one też się uczyły...Całe życie człowiek się uczy...

Wiecie co mam dylemat bo chce sprzedać wózek po małej 3w1 i on ma popsute hamulce ale jako tako działają i wstawiłam go na olx i podałam cene 50 zł i tyle chętnych do mnie napisałao że nawet chcieli od ręki wziąść i tak samo z rowerkiem biegowym i tak się zastanawiam czy nie za niską cenę podałam.Byłam dziś w komisie i pani powiedziała że może przyjąć ten wózek ale ja właśnie nie wiem jaką cenę jej podać za ten wózek i rowerek.Rowerek taki patrzyłam na necie to kosztuje 200zł a nie jest wcale zniszczony a wózek nówka sztuka 1400zł więc chyba trochę przesadziłam z tą ceną bo jak patrzyłam po necie to nie ma najtańszego wózka niż 250zł... Sama nie wiem doradźcie coś...

Odnośnik do komentarza

katarzyna to tak jak szefowa powiedziała ignoruj te zaczepki :) .. nudzi im się chyba i sobie zaczepki szukają albo swoje stresy na Tobie wyładowują .. mam nadzieję, że im to przejdzie.
a co do wózka to nie wiem..ja zawsze jak coś sprzedawałam to patrzyłam wpierw jak chodzą ceny takich używanych rzeczy.

Odnośnik do komentarza

No właśnie patrzyłam w necie że 3częściowe wózki używane kosztują najmniej 250zł ale ten wózek co ja sprzedaje ma popsute hamulce co prawda jako tako działają ale to jednak jest duża wada...To co że fotelik jest nowy gondola jest nowa spacerówka jest nowa jak w stelażu są popsute hamulce...W każdym bądź razie oddałam do komisu i podałam cenę 200zł i umówiłam się z panią że w razie czego to spuścimy z ceny...

No i zaczęłam etap pakowania.Aż przeraża mnie to wszystko... Wczoraj była już jedna dziewczyna z chłopakiem i dwóch chłopaków z dziewczyną oglądać mieszkanie i ja zastępowałam właściciela bo musiałam im pokazać co i jak...A jeszcze okazało się że ta pralka co jest w tym mieszkaniu do którego się przeprowadzamy należy nie do właścicielki tylko do tej pary co mieszkali do tej pory...Także zostaliśmy bez pralki i czeka nas kolejny wydatek tylko za co...?No i jeszcze dzwonił do mojego męża ten chłopak że musi zrezygnować z kablówki i netu i czy my nie chcielibyśmy żeby przepisać na nas..No kuźwa jak my już swój net kupiliśmy nie mógł wcześniej zadzwonić...No i nie wiadomo czy nie będziemy musieli kupić anteny swojej...Ech...Czułam że będę żałowała tej spontanicznej decyzji...

Dziś i jutro idę do pracy i czuję znowu stres...Na szczęście niedziele mam wolną ale muszę najpierw przeżyć dziś i jutro.Aż brak mi motywacji do tej pracy...

Odnośnik do komentarza

Witam!Jesteśmy już w nowym mieszkaniu:)Ogólnie jesteśmy zadowoleni z mieszkania ale mamy małe problemy finansowe z których mam nadzieję że wyjdziemy i że one są tymczasowe...Jeszcze wszystko mamy w proszku i nie wiem tak naprawdę gdzie to wszystko upchać bo trochę mało miejsca jest...No i jeszcze się okazało się że brakuje trochę rzeczy ale to są drobnostki.Najgorsze to że okazało się (przez nasze niedogadanie) że tutaj nie ma pralki (możliwe że wspominałam) i właśnie przez to się zadłużyliśmy...No i jak na razie jesteśmy bez tv bo nie mamy anteny...:(Uroki bloku...Po tej przeprowadzce mam niesamowite zakwasy...No i jeszcze jak na złość w sobotę jak byłam w pracy rozcięłam sobie rękę nożem ale na szczęście już się goi tylko że boli i muszę uważać...I teraz czeka mnie pracujący cały weekend pt sob i nd ale niestety kasa potrzebna.Mam tylko nadzieję że nie będę się tak nudzić jak w poprzedni weekend to szybciej zleci...:)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...