Skocz do zawartości
Forum

Sierpień 2009


Joan

Rekomendowane odpowiedzi

Też bym się na twoim miejscu wystraszyła tymbardziej, że takich akcji nie miewa. Wiesz, że ja też mam zawsze najgorsze sny kiedy się pokłócę z T i idziemy spać żli na siebie. Cos w tym może jest. Człowiek nawet sobie nie zdaje sprawy jak mocno naprawdę się przejmuje i przeżywa. A ta pogoda i ciężka praca napewno sprzyja takim akcjom nocnym.

Odnośnik do komentarza

tyle że mój chłop ogólnie sprawia wrażenie takiego co nic go nie rusza. No nic to może źle powiedziane. Ale nie jest taki strachliwy jak ja. Zdecydowanie psyche ma lepszą. Na stresy też wydaje mi się jest bardziej odporny. Jak zmarł nasz syn zapłakał dopiero jak przy trumience poprosiłam by zostawili nas na chwile samych. Później to ja płakałam przy każdej okazji i każdym wspomnieniu o nim a J był raczej oparciem i czasami mnie to denerwuje że on jakoś tego nie uzewnętrza. Rok później po śmierci małego rozkleił się w Boże Narodzenie kiedy składaliśmy sobie życzenia bardzo nam go brakowało i jemu pierwszemu poleciała łza, ja ją widziałam. A tak wydaje mi się że mało rzeczy go rusza.
Ja jestem inna i wszystko bardzo przeżywam biorę do siebie. Dlatego dziwi mnie że wczoraj aż tak przejąby się tym że go opierdzieliłam za to że zatłukł komara a truposza zostawił mi na dywanie.
Wiem jak to jest mieć koszmary senne miałam nie raz po śmierci małego budziłam się zapłakana roztrzesiona ale to był sen. jak później doczytałam miałam taką reakcje organizmu na to co się dzieje. W dzień dawałam sobie radę z emocjami ale w nocy wszystko wracało ze zdwojoną mocą i męczyło mnie strasznie.
Napewno to jakieś takie niesamowite. On już nie spał zobaczył. Pozatym próbowałam wypytać jak wyglądało bo czasem jest tak że widzimy coś w życiu nawet jakiś mały szczególik tak zapada nam w pamięć że nam się śni. Ale akurat o czymś podobnym nie myślał ani nie widział.

Odnośnik do komentarza

wyszedł z założenia że się odkurzy ;/
a ja sie wkurzyłam bo młody uwielbia bez kapci chodzić a ja nie wstane o 9 odkurzać nie.
wiesz trzasnęłam focha i poszłam spać on też. Ale jak sobie przypomne jego spojrzenie w nocy, i mówi Kasia ... i cisza ... pytam co co ? (i źle że zapytałam chyba) i się dowiedziałm że widział ducha w lustrze no to mówie noc mam z głowy. Do kibelka kazałam się odprowadzić. i pozapalać wszędzie światła. Na przeciwko tego lustra jest wieszak z kurtkami i mogłabym jeszcze sądzić że mu się wydawało tak ? bo widział postać czy coś a to kurtka on zaspany. Ale on mówi że to białe było i że w pierwszym momencie myślał że to moja biała kurtka się odbija. A moja kurtka owszem wisiała ale jej nie było widac bo pod czarnymi była :Szok: więc ta teoria odpada :Szok:
Zjawa podobno miała na sobie strój ala z ku klux klanu więc juz całkowity odwał. Jak sobie to wszystko wyjaśnić? Nie wspomnę że część rodziny obdzwoniliśmy o 1:30 z wrażenia

http://fairimmigration.files.wordpress.com/2007/09/0050_ku_klux_klan_03.jpg

Odnośnik do komentarza

No to niezła nocna akcja!! Ja to się Tobie nie dziwię, też bym była zdygana.
Kiedyś miałam taką akcję, że śniło mi się że si obudziłam a koło mojego łóżka w ciemności stał jakiś mężczyzna i jak zaczęłam krzyczec, tak naprawdę sie obudziłam. I później zasnąc nie mogłam i przez parę nocy ze światłem zapalonym spałam... Brrrrr

http://www.suwaczki.com/tickers/zpbncwa1vtor196m.pnghttp://www.suwaczki.com/tickers/ex2bio4ps0nz3443.png
http://www.suwaczki.com/tickers/bhywmg7ywdqvl030.png

Odnośnik do komentarza

Hejka ponownie, tak Roniu ja np wierze w duchy, moja mama zreszta jest medium, czyta karty tarota i takie tam, i widzi te zjawy cale, mowi iz sie nie boji poniewaz nie mozna sie bac zmarlego tylko zywego bo zywy ci krzywde zrobi zmarly nie.no chyba ze to te poltergaisty czy jakos tak, opowiadala mi ze kiedys jak spala obudzila sie kolo 4-podobno godzina kiedy najwiecej ludzi umiera i widziala duzo ludzi kolo jej lozka...masakra mowi iz odmowila wieczny odopoczynek i tyle,ja to sie boje spac u niej w mieszkaniu jak jade do polski bo czasami sama slysze kroki wiecie jak podloga skrzypi w nocy jakby ktos chodzil,albo krzeslo bujane czasami buja sie jakby ktos na nim siedzial, teraz moj dobry kolega zmarl co nawet pojecia nie mialam i wczoraj zobaczylam na NK echhhh i dzisiaj moj poszedl do pracy a ja sobie myslalam co bedzie jak on przyjdzie jak mowia pozegnac sie czy cos, w sumie dawno temu mialam romans z nimw sumie nic z tego nie wyszlo,ale zakochany byl...no nic o duchach to ja wiem duzo i boje sie ich jak piorun, jakis zjawisk albo jak cicho w domu i slyszy sie cos dziwnego....chcialabym czasami byc silna jak mama moja i nie bac sie ale trudno, ja do wc tez wstaje w nocy i zapalam lampke budze T mowiac ide do wc heeheheh zeby w razie w byl na czatach:)no nic...jak sie mowi boj sie zywych nie umarlych..

http://s2.pierwszezabki.pl/021/021441961.png?9649 http://dzidziusiowo.pl/php/img2-16082009005_1187485163_Bruce_3.jpg [url=http://dzidziusiowo.pl] http://dzidziusiowo.pl/php/img-05012013.jpg

Odnośnik do komentarza

ja tez sie boje ale szczerze chcialabym spedzic noc w nawiedzonym domu moze bym przestala sie bac...wiem iz zawsze jak ktos umrze jakas energia po tej osobie zostanie pozytywna albo i nie, w ogole wiem iz jak ktos umrze i widzi sie swierzy grob nigdy nie mozna zartowac np oo chodz ze mna do domu etc, poniewaz osoba ktora umarla stoi kolo grobu przez 40 cos godzin zanim dusza tam gdzies nie pojdzie, ta osoba nie wie co z nia sie stalo i blaka sie,moja mama nie cierpi dlatego swierzych grobow na cmentarzu mowi ze jak duzo ich jest duzo ludzi stoi kolo nich brrrrrrrrrr,a jak sie wie kto ciebie nawiedza idzie sie na tej osoby grob i stawia 7 swiec jak krzyz i odmawia sie modlitwe za ta osobe powinno pomoc, duzo od mamy sie dowiedzialam, tez mowila mi iz przyszla kobieta na karty do niej po nadzieje a moja mama jej dac nie mogla poniewaz widziala smierc kolo tej babki mowi jakby rozmawiala z nie zywa juz osoba, poniewaz ta pani ma raka i duzo jej do zycia nie zostalo tragedia...mam nadzieje iz ja nie odziedziczylam tego daru....balabym sie jak cholera

http://s2.pierwszezabki.pl/021/021441961.png?9649 http://dzidziusiowo.pl/php/img2-16082009005_1187485163_Bruce_3.jpg [url=http://dzidziusiowo.pl] http://dzidziusiowo.pl/php/img-05012013.jpg

Odnośnik do komentarza

...a mi było tak duszno a teraz mam gęsią skórkę przez Was!!!!! brrrrrr! ale historie! ja to cykor jestem,a do tego wierzę!!!! jak mój dziadzia miał raka i chyba już wiedział,że umrze, to poszedł ze mną do ogródka, posiedzieć na ławeczce i opowiedział mi prawie całe swoje życie a na koniec spytał,półżartem, czy jak umrze to chcę by mnie odwiedził!!!! (ja 15 lat miałam)..pow mu,że NIE UMRZE, a jak już koniecznie będzie musiał kiedyś umrzeć to niech mi nie przyłazi i mnie nie straszy...i się zaśmiał i pow, "dobrze, to będę ci się tylko śnił"...i tamtej nocy zmarł...śnił mi się przed maturą, że "będzie dobrze", przed ślubem, przed ciążą...ja wiem,że on jest tu blisko..."odwiedził" babcię, moją mamę, jej brata, siostrę...moją kuzynkę...mi się śni...zawsze jak siedzimy w tym ogródku :) jego się nie boję....ale ogólnie to bym zawału dostała!!!!
...a ja też miałam ciekawą nockę...pojechaliśmy wcz po te cholerne "cytryny"..wszystko cacy cacy buzi buzi, zajechaliśmy pod market (już byłam rozdrażniona bo tak zarzucał tym autem,że się za brzuch trzymałam, jakby worek kartofli wiózł normalnie,ale że humor miał dobry to już mu nic nie powiedziałam...nie chciałam się czepiać....)...wysiedliśmy i chciliśmy przejść przez ulicę (ja chodę 2 km na godz...dreptam...on ma wielkie giry i pociska) i łąpie mnie za rękę (nie świadomie) i mnie ciągnie "chodź! teraz!"...no już się kurna rzucam i przelatuję w luce między samochodami!!!!!stanęłam i zaruciłam focha! JESTEM W CIĄŻY!!!!WOZI SIE MNIE JAK JAJKO I TAK SIĘ TEŻ PRZECHODZI ZE MNA PRZEZ ULICE!!!!...stwierdził,że nie wie o co mi chodzi i że miałam odpoczyw w domu i że będzie robił sam zakupy itp...i to blublanie mnie tak wpieniło,że mi się napiął brzuch i do sklepu nie weszłam tylko usiadłam na murku..poszedł sam, za chwile dzoni, "ile chciałam tych brzoskwiń"...no kurna!!!! nie martwi się,że ja sama siedzię gdzieś na płocie tylko "ile brzoskwiń"...zjeb go ...wyszedła ze sklepu, zadzw,że czeka w aucie i "ostatni raz dzw do mnie"...polazłam do auta, wsiadłam a tem mi dalej blubla, że ma dość, że mam mu robić listę, no słowotoku dostał, ja żeby się zamknął bo mi ciśnienie się podnosi i czuję jak mi się brzuch napina i się drę..a on dalej jadaczka mu się nie zamyka!!! na środku ulicy kaz mu się zatrzym i wysiadłam i jeb drzwiami! (ale jazda!!!) i zaryczana idę...ten pojechal, wrócił i "wsiadasz czy nie"...no kurna! a co ja jestem? "NIE!" pojechał znowu runda na rądzie "wsadasz???!!!!!!"...po co? dalej się żreć w aucie? wolę iść!!!!(ledwo szłam!!!) pojechał...jakiś facet mi się zatrzymał po jakiś 10 min "iścia" i się pyta czy wszystko ok (była 23.00) a ja bebzol mam jak do porodu...10 razy się koleś pytał czy na bank ok i czy mnie nie podwieźć..podziękowałam i mi się jeszcze bardzije zachciało wyć, bo obcy facet bardziej się przejął niż mąż...potem idę ....patrzę jedzie B...zatrzymał się...kontem oka widzę,że tamten krąży na rondzie i obserwuje, czy wsz ok u mnie....B " wsiądź..."...tym razem spokojniej..."chce już mieć spokój a nie żebyś po nocy po ulicy łaziła"...no to mu pow, "że mam więcej spokoju na tej ulicy niż przy nim"...wsiadłam kurna bo mi głupio było bo tamten koleś się zatrzymał i widziałam,że patrzy...pojech w milczeniu do domu,pod chatą dalej zaczę liśmy się kłócić w aucie, ten,że "co ja robię temu dziecku"...ja,że "mam dośćobarczania mnie winą i odpowiedzialnością za zdrowie małej, bo on tak samo się do tego przyczynia,a to że jest w moim brzuchu to nie znaczy,że mam kontrolę nad wszystkim!!!!!i że miał nie palić bo mnie też ciągnie a on jak się pokłócimy to piwko/drineczek, fajeczka...a ja muszę kurna na melisie jechać i że nie wyrabiam fizycznie i psychicznie i blablabla"......w domu tak się poryczałam,że jak szłam sobie nalać soku to brzuch mi się tak napiął(mimo,że nie byłam aż tak zdenerwowana),że cały bolał, i po tych jego tekstach, typu "co ty robisz temu dziecku i jak coś będzie nie tak to twoja wina bedzie" dostałam takiego szlochu że usiadłam na podłodze i wyłam!!!!!! w głos!!!! a potem to aż normalnie spazmy jakieś i nie mogłam wziąć wdechu, B wstał laskawie z sofy i się pyta "co ma zrobić"...ja ryczę dalej...to ten zamiast w końcu mnie przytulić, to ZADZWONIŁ PO KARETKĘ by mi coś na uspokojenie dali "bo się o dziecko bał"....kobieta myślała,że rodzę i mu instrukcje czyta z kartki, jak ma odbierać poród!!!! wk się jeszcze barsziej i rzucił słuchawką, oddzw,ale im odbił (debil) i za 3 mmin była karetka!!!!!mi szloch minął ...pochlipywałam tylko, koleś mi ciśnienie zmierzył...puls 110, ciśnienie 140/ileś tam...i pow,że on nie podlega pod ten szpital co ja chodzę,ale był najbliżej i dlatego go wysłali,ale zadzw po karetkę z mojego szpit...za 4 min były dwie karetki pod moją chatą, 3 W MŁODYCH RATOWNIKÓW mierzyło mi sieśnienie i krew mi pobierali (nic dziwnego,że było wysokie) i mó B stał i patrzył...postanowili,że muszę do szpitala...pojechałam karetką,B autem za nami...z karetki na wózku mnie chcieli posadzić (no cyrk jak diabli, myslałam,że go utłukę!!!!)...na odziale siara,bo juz mnie znają!!!!...pdłączyli nie od ktg..na 20 min...brzuch mi się już rozluxnił...mała spała w najlepsze...nawet nie drgnęła!!! B się scykał,że się nie rusza wcale...dali mi lodowatej wody z lodem i kazali pić by ją obudzić...kolejne 30 in na ktg...wstała....zimno jej się zrobiło w pupsko bo wypięła...po ok 1,5 godz i załatw formalności,zbadaniu brzucha przez ginekologa zaproponowali mi bym została w szpitalu "co bym się nie musiała w domu z mężem stresować" ....(pow,że się pokłóciliśmy bo zapłakana byłam...a nie chciałam ściemniać,zę mi rybka zdechła itp bo wściekła na B byłam o tą karetkę)...ale miałam już dość i tych atrakcji i nawet szczoteczki do zębów i pow,że chce do domu...B myślę,że było głupio, bo jakoś jak wszycsy wyszli i nas zost w tym pokoju samych to się na siebie sojrzeliśmy i śmiać nam się chciało obojgu,ale zła jestem coągle...spaliśmy kuprami do siebie....

http://www.suwaczki.com/tickers/l22nroeqs0ymjd9h.png

Odnośnik do komentarza

echh dziewczyny ja bym plakala od wczoraj non stop smutno mi z powodow tych wiesci,zebym to ja chlopaka nie znala nie miala konatku echhhhhhh nie cierpie takiego czegos,plakac mi sie chce non stop...chodze i tak szlocham...ale coz takie zycie inni odchodza inni sie rodza trzeba byc silnym co nie? ide sie kapac lepiej..znowu goraco..moze jutro wyciagne swojego T nad morze...no nic milego popoludnia wam zycze kobitki:)

http://s2.pierwszezabki.pl/021/021441961.png?9649 http://dzidziusiowo.pl/php/img2-16082009005_1187485163_Bruce_3.jpg [url=http://dzidziusiowo.pl] http://dzidziusiowo.pl/php/img-05012013.jpg

Odnośnik do komentarza

kaja09
...a mi było tak duszno a teraz mam gęsią skórkę przez Was!!!!! brrrrrr! ale historie! ja to cykor jestem,a do tego wierzę!!!! jak mój dziadzia miał raka i chyba już wiedział,że umrze, to poszedł ze mną do ogródka, posiedzieć na ławeczce i opowiedział mi prawie całe swoje życie a na koniec spytał,półżartem, czy jak umrze to chcę by mnie odwiedził!!!! (ja 15 lat miałam)..pow mu,że NIE UMRZE, a jak już koniecznie będzie musiał kiedyś umrzeć to niech mi nie przyłazi i mnie nie straszy...i się zaśmiał i pow, "dobrze, to będę ci się tylko śnił"...i tamtej nocy zmarł...śnił mi się przed maturą, że "będzie dobrze", przed ślubem, przed ciążą...ja wiem,że on jest tu blisko..."odwiedził" babcię, moją mamę, jej brata, siostrę...moją kuzynkę...mi się śni...zawsze jak siedzimy w tym ogródku :) jego się nie boję....ale ogólnie to bym zawału dostała!!!!
...a ja też miałam ciekawą nockę...pojechaliśmy wcz po te cholerne "cytryny"..wszystko cacy cacy buzi buzi, zajechaliśmy pod market (już byłam rozdrażniona bo tak zarzucał tym autem,że się za brzuch trzymałam, jakby worek kartofli wiózł normalnie,ale że humor miał dobry to już mu nic nie powiedziałam...nie chciałam się czepiać....)...wysiedliśmy i chciliśmy przejść przez ulicę (ja chodę 2 km na godz...dreptam...on ma wielkie giry i pociska) i łąpie mnie za rękę (nie świadomie) i mnie ciągnie "chodź! teraz!"...no już się kurna rzucam i przelatuję w luce między samochodami!!!!!stanęłam i zaruciłam focha! JESTEM W CIĄŻY!!!!WOZI SIE MNIE JAK JAJKO I TAK SIĘ TEŻ PRZECHODZI ZE MNA PRZEZ ULICE!!!!...stwierdził,że nie wie o co mi chodzi i że miałam odpoczyw w domu i że będzie robił sam zakupy itp...i to blublanie mnie tak wpieniło,że mi się napiął brzuch i do sklepu nie weszłam tylko usiadłam na murku..poszedł sam, za chwile dzoni, "ile chciałam tych brzoskwiń"...no kurna!!!! nie martwi się,że ja sama siedzię gdzieś na płocie tylko "ile brzoskwiń"...zjeb go ...wyszedła ze sklepu, zadzw,że czeka w aucie i "ostatni raz dzw do mnie"...polazłam do auta, wsiadłam a tem mi dalej blubla, że ma dość, że mam mu robić listę, no słowotoku dostał, ja żeby się zamknął bo mi ciśnienie się podnosi i czuję jak mi się brzuch napina i się drę..a on dalej jadaczka mu się nie zamyka!!! na środku ulicy kaz mu się zatrzym i wysiadłam i jeb drzwiami! (ale jazda!!!) i zaryczana idę...ten pojechal, wrócił i "wsiadasz czy nie"...no kurna! a co ja jestem? "NIE!" pojechał znowu runda na rądzie "wsadasz???!!!!!!"...po co? dalej się żreć w aucie? wolę iść!!!!(ledwo szłam!!!) pojechał...jakiś facet mi się zatrzymał po jakiś 10 min "iścia" i się pyta czy wszystko ok (była 23.00) a ja bebzol mam jak do porodu...10 razy się koleś pytał czy na bank ok i czy mnie nie podwieźć..podziękowałam i mi się jeszcze bardzije zachciało wyć, bo obcy facet bardziej się przejął niż mąż...potem idę ....patrzę jedzie B...zatrzymał się...kontem oka widzę,że tamten krąży na rondzie i obserwuje, czy wsz ok u mnie....B " wsiądź..."...tym razem spokojniej..."chce już mieć spokój a nie żebyś po nocy po ulicy łaziła"...no to mu pow, "że mam więcej spokoju na tej ulicy niż przy nim"...wsiadłam kurna bo mi głupio było bo tamten koleś się zatrzymał i widziałam,że patrzy...pojech w milczeniu do domu,pod chatą dalej zaczę liśmy się kłócić w aucie, ten,że "co ja robię temu dziecku"...ja,że "mam dośćobarczania mnie winą i odpowiedzialnością za zdrowie małej, bo on tak samo się do tego przyczynia,a to że jest w moim brzuchu to nie znaczy,że mam kontrolę nad wszystkim!!!!!i że miał nie palić bo mnie też ciągnie a on jak się pokłócimy to piwko/drineczek, fajeczka...a ja muszę kurna na melisie jechać i że nie wyrabiam fizycznie i psychicznie i blablabla"......w domu tak się poryczałam,że jak szłam sobie nalać soku to brzuch mi się tak napiął(mimo,że nie byłam aż tak zdenerwowana),że cały bolał, i po tych jego tekstach, typu "co ty robisz temu dziecku i jak coś będzie nie tak to twoja wina bedzie" dostałam takiego szlochu że usiadłam na podłodze i wyłam!!!!!! w głos!!!! a potem to aż normalnie spazmy jakieś i nie mogłam wziąć wdechu, B wstał laskawie z sofy i się pyta "co ma zrobić"...ja ryczę dalej...to ten zamiast w końcu mnie przytulić, to ZADZWONIŁ PO KARETKĘ by mi coś na uspokojenie dali "bo się o dziecko bał"....kobieta myślała,że rodzę i mu instrukcje czyta z kartki, jak ma odbierać poród!!!! wk się jeszcze barsziej i rzucił słuchawką, oddzw,ale im odbił (debil) i za 3 mmin była karetka!!!!!mi szloch minął ...pochlipywałam tylko, koleś mi ciśnienie zmierzył...puls 110, ciśnienie 140/ileś tam...i pow,że on nie podlega pod ten szpital co ja chodzę,ale był najbliżej i dlatego go wysłali,ale zadzw po karetkę z mojego szpit...za 4 min były dwie karetki pod moją chatą, 3 W MŁODYCH RATOWNIKÓW mierzyło mi sieśnienie i krew mi pobierali (nic dziwnego,że było wysokie) i mó B stał i patrzył...postanowili,że muszę do szpitala...pojechałam karetką,B autem za nami...z karetki na wózku mnie chcieli posadzić (no cyrk jak diabli, myslałam,że go utłukę!!!!)...na odziale siara,bo juz mnie znają!!!!...pdłączyli nie od ktg..na 20 min...brzuch mi się już rozluxnił...mała spała w najlepsze...nawet nie drgnęła!!! B się scykał,że się nie rusza wcale...dali mi lodowatej wody z lodem i kazali pić by ją obudzić...kolejne 30 in na ktg...wstała....zimno jej się zrobiło w pupsko bo wypięła...po ok 1,5 godz i załatw formalności,zbadaniu brzucha przez ginekologa zaproponowali mi bym została w szpitalu "co bym się nie musiała w domu z mężem stresować" ....(pow,że się pokłóciliśmy bo zapłakana byłam...a nie chciałam ściemniać,zę mi rybka zdechła itp bo wściekła na B byłam o tą karetkę)...ale miałam już dość i tych atrakcji i nawet szczoteczki do zębów i pow,że chce do domu...B myślę,że było głupio, bo jakoś jak wszycsy wyszli i nas zost w tym pokoju samych to się na siebie sojrzeliśmy i śmiać nam się chciało obojgu,ale zła jestem coągle...spaliśmy kuprami do siebie....

:Szok: :Szok: Nawet nie wiem czym skomentować

Odnośnik do komentarza

Justynka, ja też ostatnio się dow,że moj sąsiad o dwa lata st ode mnie zginął w wyp samoch...straszne, znaliśmy się od dziecka,był jak starszy brat, bronił mnie itp,mój młodszy rodzony za mna się nigdy nie wstawił! nie mogłam uwierzyć...jednocześnie, też kilka tyg temu B przyjeciel się powiesił..normalnie szok! jedni zycie sobie odbierają a inni chca zyc a nie jest im dane... :(

http://www.suwaczki.com/tickers/l22nroeqs0ymjd9h.png

Odnośnik do komentarza

kaja niezłe jaja masz z facetem. Chociaż i u mnie różnie bywa i ryczę nie raz przez niego to takich jazd nie ma. Współczuje Ci strasznie tych awantur wiem jak one wykańczaji do tego myśl, że dziecka jeszcze nie ma na swiecie a już musi uczestniczyć w tym, zawsze mnie jeszcze bardziej dołuje i wyje wtedy jak bóbr ze złości i niemocy.

justynamularz Popłacz sobie to zawsze pomaga, a śmierć zawsze boli tym bardziej znajomej osoby.

Odnośnik do komentarza

no właśnie to mnie najb dobija,że mała ma takie cyrki, bo on nie rozumie kurna,ze jak mi cisnienie podniesie to malej tez! ale na szczescie nie była zbyt przejęta, bardziej my się zdołowaliśmy...no i była komedia jakby nie patrzeć...głupio mi było...chyba obojgu nam było głupio,że dupę zawracaliśmy....a B to na bank, bo się spytał "z czego się cieszę" jak wychodzililismy i się zaczął śmiać...spytałam go czy "już rozmawiał z psychiatrą o tych moich lekach na nerwice i zastrzyku uspok" (bo mi tym groził jak dzwonił w nerwach po tę karetkę, a jak przyjech to się słowem nie odezwał! na żadne ich pyt nie odp!!!)...pow,że tak, i lekarz kazał "MU DUZO ODPOCZYAC I UNIKAĆ STRESUJĄCYCH SYT"..świr...a jak już wyszłiśmy...była upalna i duszna noc...przech obok pokoju gdzie leżą mamusie z noworodkami...i były otw okna i jeden płakał...taki płacz noworodka jest zupełnie inny, nie? aż B mnie złapał za rękę i "choć popodsłuchujemy troszkę"...ale nie mogłam bo mi się ryczeć zachciało jak usłyszałam dzidzię i pojechaliśmy połozyć mnie spać...

http://www.suwaczki.com/tickers/l22nroeqs0ymjd9h.png

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...