Skocz do zawartości
Forum

Teściowa - wróg czy przyjaciel?


dziabdol

Rekomendowane odpowiedzi

no ja mogę :)

i mam pytanie do tych, które za teściowymi nie przepadają. Czy taki stosunek macie od początku, czy wynika z pewnych nieprzyjemnych sytuacji. Pytam bo o tesciowych mówi sie raczej źle, ale co ciekawe nikt nie mówi o synowych. A te często na wstępie stawiają mur, wyznaczają zbyt mocno granice.

Odnośnik do komentarza

Hm moja teściowa... Po pierwsze mieszka daleko ;) więc się rzadko widujemy. Po drugie podpadła mi na początku, bo próbowała mnie zmusić żebym jechała na wakacje tam gdzie ona chce i do kilku innych rzeczy. Po trzecie uwielbia moje dziecko :) więc mamy już 2 osoby, które wspólnie kochamy: mojego męża i małą.

Więc między nami nie ma spięć. Ale nie ma też fajerwerków. Ot dwie baby co czasem poplotkują. Ale nie czuję się przy niej swobodnie.

Odnośnik do komentarza

Ja mojej wrogiem nazwac nie mogę;) przyjaciel to tez za wielkie słowo:Oczko:
Między nami nigdy nie bylo spięć, co więcej z J mamy niepisaną zasadę, że o naszych mamach nie mówimy nic złego, tzn, ja o mojej moge, on o swojej tez, ale już o teściowych nie:Oczko: Ale chyba oboje nie najgorzej trafiliśmy :D

Hmm... Chyba klucz do sukcesu jest w tym, ze tesciowe są daleko :36_1_21:

http://lbdf.lilypie.com/zF4dp1.png

http://lb2m.lilypie.com/rqmhp1.png http://lb4m.lilypie.com/Qkwup1.png

Odnośnik do komentarza

przyjaciółka...nie...wróg.....coś pomiędzy jednym i drugim. za dużo się wtrąca, ale ona myśli że nam pomaga...tylko ja nie na widzę jak ktoś swoimi pomysłami włazi mi w moje życie.....na szczęście mój mąż jest po mojej stronie i ją często hamuje. ale ja mam tak samo- nie rozmawiamy negatywnie o żadnych rodzicach

Odnośnik do komentarza

:36_2_51:hej,witam,z tesciowymi to jest tak ,ze my sobie ich nie wybieramy,a jakie sa okazuje sie czasem zbyt pozno.super jesli sa po waszej stronie i staja sie waszymi drugimi mamami.gorzej jesli juz od poczatku patrza krzywo i robia wszystko by tymi tesciowymi wogole najlepiej nie zostac.ja tak mam.nie akceptuje mnie pani starsza od poczatku,mieszka z nami,co daje do myslenia,gdyz ma 5 zamoznych corek i zadna jej do siebie nie bierze.i drazy,bo ona nie jest z tych otwarcie atakujacych.o nie .dziala metoda zmiji,dziury nie zrobi a krew wypije,a jak juz cos powie to tak pojedzie,szkoda gadac.nie trawi mnie,trudno,ale mojej 3,5letniej corki tez nie.zero zabawy,przytulania o prezentach na gwiazdke ,urodziny nie wspomne.i moj maz tez juz z nia nie rozmawia,bo ciagle cos,wieczne dasy,odpuscilismy.razem mieszkamy,ale nie doklada do niczego,za to potrafi sie odezwac jak cos potrzebuje,nie sprzata,no zero pomocy.mam juz jej dosc,ale ma tzw sluzebnosc i bedzie z nami mieszkac,bo jak inaczej.zatem zazdroszcze tym,ktore maja fajne tesciowki,ja mame mam 500km od siebie i musze liczyc sama na siebie,bo tesciowa nawet mi dziecka 5mn nie popilnuje,masakra,kochane,masakra:kiepsko:

http://www.suwaczki.com/tickers/km5sgu1r4iwonw4w.png
http://www.suwaczki.com/tickers/bfarbtfa841ikfyh.png

Odnośnik do komentarza

Ja na swoją teściową dużo narzekać nie mogę...
Nie zawsze się dogadywałyśmy w sprawie dzieci,ale potrafiłyśmy uszanować zdanie innej osoby. Wiadomo w każdej rodzinie są spięcia,ale w granicach rozsądku:)

Mogę liczyć na jej pomoc,w sumie to zajmuje się moimi dziećmi jak jestem w pracy.
Za bardzo się nie wtrąca,bo ona z teściem mieszka na parterze a my z mężem mamy swoje poddasze i oddzielne wejście.Wiec mieszkamy w tym samym domu,ale każdy ma swoje terytorium:)

Czasem poplotkujemy,pożartujemy...

Myślę że mamy w miarę normalny kontakt:)

Współczuje tym z Was,które wcale nie dogadują się z teściowymi. Pół biedy jeśli mieszka się od niej daleko,ale jak jest się w pobliżu to już dobrze się nie dzieje...

http://www.suwaczek.pl/cache/6b95887841.png

http://www.suwaczek.pl/cache/9b7b482066.png

Odnośnik do komentarza

Dziabol to twoja teściowa to przeciwieństwo mojej. moja to ciągle by tylo sprzątała, gotowała piekła, prała....no i pomagała w życiu aż nadto
nie jest złą teściową....tylko czasami za bardzo chce swoje oklepane od lat przepisy, życiowe rady wprowadzać, a niestety czas idzie do przodu. a no i tak jaj u jej córki jest tak i powinno być u nas....a jak tak tego nie lubię- porównywania. bo córka do ślubu szła na piechotę do kościoła to my tez powinniśmy iść no bo jak:lup:
jak raz się się zaoferowałam że coś ugotuje to nie, bo teściu takich rzeczy nie jada...najlepiej rosół + schabowy i ziemniaki... coś czuje że jak juz wrócimy do pl to nei będzie często na obiady wpadać bo my to lubimy kombinować w kuchni- krewetki i takie inne:smile_move:
no i sprawa poronien przechyliła szalę goryczy na niekorzyść....ale cóż...

Odnośnik do komentarza

Ani wróg ani przyjaciel...

Nie wtrąca się do naszego życia, nigdy nie usłyszałam od niej słowa krytyki, stopuje teścia, kiedy ten za bardzo się w radach dotyczących Kuby rozkręca (taaaak, mój teść to prawdziwy specjalista od wychowywania dzieci :hahaha:).
Przyznam, że trochę mnie bolało kiedy po urodzeniu Kuby nie wykazywała za bardzo chęci do spędzania z nim czasu. Może mój błąd, że założyłam, że babcię zawsze do wnuczka będzie ciągnąć :whistle:
Ale widzę, że im Kuba starszy, tym bardziej się to zmienia na plus, więc ostatnio tutaj też nie miałabym nic do zarzucenia.

Przyjaciółką moją być nie może, bo za bardzo się różnimy i zbyt różne mamy spojrzenie na życie. Ale nasze stosunki od początku są jak najbardziej poprawne i bez zgrzytów.

Odnośnik do komentarza

u mnie ciężko stwierdzić - nie wróg, ale przyjaciel też nie..
generalnie czasem mam wrażenie, że Ona traktuje mnie jak "mniejsze zło". W sensie, że jej ukochany, wychuchany synuś kiedyś musiał się ożenić, no więc AŻ TAK tragicznie nie trafił.

Ale zdarza jej się nadawać do M. na mnie - a to, że jak ja mogę tak sobie z siostrą na tydzień na wakacje pojechać, a on biedny zostaje w domu (to nic, że on z racji swoich pasji też jeździ sam czasami). Albo, że ja jej nie poparłam w czymś tam, tylko stanęłam murem za M. i jej się tak przykro zrobiło.. i różne takie tam ;)

Generalnie nie mogę jej traktować jak mojej Mamy, której mogę prosto z mostu powiedzieć jak co mi nie pasuje. Zaraz by się skarżyła M., że jej tak strasznie przykro :36_11_1:
Ale wiem, że mogłam dużo gorzej trafić - także nie narzekam za bardzo :P

music is the healer.
No matter who you are.
http://lb1f.lilypie.com/I3QZp2.png
http://s2.pierwszezabki.pl/049/0494519c0.png?8463

Odnośnik do komentarza

moja uważna że żona to jest rodzaj służącej-przynieś, podaj,pozamiataj- no a u mnie to było równouprawnienie. pamiętam na początku mój m siadł przy stole no i ta do mnie żebym mu obiad przyniosła. jakie było jej zdziwienie jak powiedziałam że rączki ma to sobie może przynieść sam jak głodny :sofunny: to uwierzycie że wstała i sama poszła :lup:
jak by ona zobaczyła że mój mąż właśnie odkurza jak ja siędzę i piję kawkę to by za serce się złapała.
ale tillomama masz racje- mogłam zawsze trafić gorzej- jak moja sis- jej teściowa to uważa że ona nic nie umie nic nie potrafi....

Odnośnik do komentarza

U mnie jest tak, że wrogiem to może jej nie nazwę. Przyjacielem absolutnie nie. Znamy się z moim małżem od prawie 9 lat. Na początku naszej znajomości była fantastyczna. Potem, gdy zaczęliśmy razem mieszkać to zaczęła mnie traktować coraz gorzej - chciała przekabacić swojego synka na swoją stronę, jednak mój dzielny mężczyzna wybrał mnie (spróbowałby inaczej ;)) A gdy podjeliśmy decyzję o małżeństwie wtedy rozpoczęła się jazda bez trzymanki :D Za dużo się wtrącała do ślubu, nie słuchała w ogóle tego co my bysmy chcieli - w końcu to był nasz dzień no i po dzień dzisiejszy chciałaby nam narzucić swoje zdanie na każdy temat. I chciałaby byśmy robili zawsze wszystko tak jak ona chce... Teraz zaczyna nam przygadywać o dziecku... :( Tekst jak w niedziele wychodziłam z kościoła z wózkiem dziecka koleżanki - "do twarzy Ci z tym wózeczkiem" doprowadził mnie do szału :/
Nie daję sie jej i nadal trzymam się swojego zdania, coraz częściej może zaczyna je szanować. Może faktycznie gdyby pojawiło się dziecko to nasze relacje by się zmieniły - to napewno. Tylko niech się pojawi... może to będzie spełnienie naszych wspólnych pragnień i to nas połączy.

http://www.zapytajpolozna.pl/components/com_widgets/view.php?sid=44647
http://www.suwaczek.pl/cache/9c5237c786.png
http://ovufriend.pl/thumb/51b52775b73a1af59c1b061b8c585df1.png

Odnośnik do komentarza

Ulala1986
moja uważna że żona to jest rodzaj służącej-przynieś, podaj,pozamiataj- no a u mnie to było równouprawnienie. pamiętam na początku mój m siadł przy stole no i ta do mnie żebym mu obiad przyniosła. jakie było jej zdziwienie jak powiedziałam że rączki ma to sobie może przynieść sam jak głodny :sofunny: to uwierzycie że wstała i sama poszła :lup:

:glass:
Dużo czasu zabrało Ci doprowadzenie męża do ładu czy sam się przestawił wyrywając się spod mamusinych skrzydeł? :)

Odnośnik do komentarza

Ulala1986
moja uważna że żona to jest rodzaj służącej-przynieś, podaj,pozamiataj- no a u mnie to było równouprawnienie. pamiętam na początku mój m siadł przy stole no i ta do mnie żebym mu obiad przyniosła. jakie było jej zdziwienie jak powiedziałam że rączki ma to sobie może przynieść sam jak głodny :sofunny: to uwierzycie że wstała i sama poszła :lup:
jak by ona zobaczyła że mój mąż właśnie odkurza jak ja siędzę i piję kawkę to by za serce się złapała.
ale tillomama masz racje- mogłam zawsze trafić gorzej- jak moja sis- jej teściowa to uważa że ona nic nie umie nic nie potrafi....

chyba takie teściowe sa najgorsze....wychowują takich "księciuniów " i potem trzeba ich uczyc zachowania w rodzinie

Joasia
http://s7.suwaczek.com/200905264565.png
Emilka
http://s4.suwaczek.com/200405064765.png

Odnośnik do komentarza

Maryska
U mnie jest tak, że wrogiem to może jej nie nazwę. Przyjacielem absolutnie nie. Znamy się z moim małżem od prawie 9 lat. Na początku naszej znajomości była fantastyczna. Potem, gdy zaczęliśmy razem mieszkać to zaczęła mnie traktować coraz gorzej - chciała przekabacić swojego synka na swoją stronę, jednak mój dzielny mężczyzna wybrał mnie (spróbowałby inaczej ;)) A gdy podjeliśmy decyzję o małżeństwie wtedy rozpoczęła się jazda bez trzymanki :D Za dużo się wtrącała do ślubu, nie słuchała w ogóle tego co my bysmy chcieli - w końcu to był nasz dzień no i po dzień dzisiejszy chciałaby nam narzucić swoje zdanie na każdy temat. I chciałaby byśmy robili zawsze wszystko tak jak ona chce... Teraz zaczyna nam przygadywać o dziecku... :( Tekst jak w niedziele wychodziłam z kościoła z wózkiem dziecka koleżanki - "do twarzy Ci z tym wózeczkiem" doprowadził mnie do szału :/
Nie daję sie jej i nadal trzymam się swojego zdania, coraz częściej może zaczyna je szanować. Może faktycznie gdyby pojawiło się dziecko to nasze relacje by się zmieniły - to napewno. Tylko niech się pojawi... może to będzie spełnienie naszych wspólnych pragnień i to nas połączy.

Maryska przy jej charakterze, to podejrzewam, że do spraw związanych z dzieckiem będzie się wtrącać jeszcze bardziej :whistle:
Ale oby nie. Trzymam kciuki, żeby maluszek pojawił się jak najszybciej. Wtedy inne sprawy zejdą na dalszy plan :)

Odnośnik do komentarza

Maryska
U mnie jest tak, że wrogiem to może jej nie nazwę. Przyjacielem absolutnie nie. Znamy się z moim małżem od prawie 9 lat. Na początku naszej znajomości była fantastyczna. Potem, gdy zaczęliśmy razem mieszkać to zaczęła mnie traktować coraz gorzej - chciała przekabacić swojego synka na swoją stronę, jednak mój dzielny mężczyzna wybrał mnie (spróbowałby inaczej ;)) A gdy podjeliśmy decyzję o małżeństwie wtedy rozpoczęła się jazda bez trzymanki :D Za dużo się wtrącała do ślubu, nie słuchała w ogóle tego co my bysmy chcieli - w końcu to był nasz dzień no i po dzień dzisiejszy chciałaby nam narzucić swoje zdanie na każdy temat. I chciałaby byśmy robili zawsze wszystko tak jak ona chce... Teraz zaczyna nam przygadywać o dziecku... :( Tekst jak w niedziele wychodziłam z kościoła z wózkiem dziecka koleżanki - "do twarzy Ci z tym wózeczkiem" doprowadził mnie do szału :/
Nie daję sie jej i nadal trzymam się swojego zdania, coraz częściej może zaczyna je szanować. Może faktycznie gdyby pojawiło się dziecko to nasze relacje by się zmieniły - to napewno. Tylko niech się pojawi... może to będzie spełnienie naszych wspólnych pragnień i to nas połączy.

decyzji o dzieciątku gratuluje i trzymam kciuki za staranka
aby tylko teściowa nie miała w tym swojego celu-nie ma wpływu juz na syna,tpo chcieć może na wnuka
ale jakby co to i z tym sobie poradzicie,ważne,że mąż stoi za Toba murem

Joasia
http://s7.suwaczek.com/200905264565.png
Emilka
http://s4.suwaczek.com/200405064765.png

Odnośnik do komentarza

Daffodil
Maryska
U mnie jest tak, że wrogiem to może jej nie nazwę. Przyjacielem absolutnie nie. Znamy się z moim małżem od prawie 9 lat. Na początku naszej znajomości była fantastyczna. Potem, gdy zaczęliśmy razem mieszkać to zaczęła mnie traktować coraz gorzej - chciała przekabacić swojego synka na swoją stronę, jednak mój dzielny mężczyzna wybrał mnie (spróbowałby inaczej ;)) A gdy podjeliśmy decyzję o małżeństwie wtedy rozpoczęła się jazda bez trzymanki :D Za dużo się wtrącała do ślubu, nie słuchała w ogóle tego co my bysmy chcieli - w końcu to był nasz dzień no i po dzień dzisiejszy chciałaby nam narzucić swoje zdanie na każdy temat. I chciałaby byśmy robili zawsze wszystko tak jak ona chce... Teraz zaczyna nam przygadywać o dziecku... :( Tekst jak w niedziele wychodziłam z kościoła z wózkiem dziecka koleżanki - "do twarzy Ci z tym wózeczkiem" doprowadził mnie do szału :/
Nie daję sie jej i nadal trzymam się swojego zdania, coraz częściej może zaczyna je szanować. Może faktycznie gdyby pojawiło się dziecko to nasze relacje by się zmieniły - to napewno. Tylko niech się pojawi... może to będzie spełnienie naszych wspólnych pragnień i to nas połączy.

Maryska przy jej charakterze, to podejrzewam, że do spraw związanych z dzieckiem będzie się wtrącać jeszcze bardziej :whistle:
Ale oby nie. Trzymam kciuki, żeby maluszek pojawił się jak najszybciej. Wtedy inne sprawy zejdą na dalszy plan :)

Może masz i rację, ale tak jak piszesz to zejdzie na dalszy plan :)

Mój mąż też tak miał na początku, że sobie nawet kanapek nie chciał przygotować, sprzątać nie chciał... A teraz - sprząta bez proszenia, żeby mi tylko pomóc i odciążyć. Poza tym myślę, że ukształtowała go trochę moja rodzina - poznał zupełnie inny model tej rodziny, bardzo go ceni i chce stworzyć zupełnie inny dom i rodzinę niż ten który miał u swojej mamusi.

http://www.zapytajpolozna.pl/components/com_widgets/view.php?sid=44647
http://www.suwaczek.pl/cache/9c5237c786.png
http://ovufriend.pl/thumb/51b52775b73a1af59c1b061b8c585df1.png

Odnośnik do komentarza

agusia20112
Maryska
U mnie jest tak, że wrogiem to może jej nie nazwę. Przyjacielem absolutnie nie. Znamy się z moim małżem od prawie 9 lat. Na początku naszej znajomości była fantastyczna. Potem, gdy zaczęliśmy razem mieszkać to zaczęła mnie traktować coraz gorzej - chciała przekabacić swojego synka na swoją stronę, jednak mój dzielny mężczyzna wybrał mnie (spróbowałby inaczej ;)) A gdy podjeliśmy decyzję o małżeństwie wtedy rozpoczęła się jazda bez trzymanki :D Za dużo się wtrącała do ślubu, nie słuchała w ogóle tego co my bysmy chcieli - w końcu to był nasz dzień no i po dzień dzisiejszy chciałaby nam narzucić swoje zdanie na każdy temat. I chciałaby byśmy robili zawsze wszystko tak jak ona chce... Teraz zaczyna nam przygadywać o dziecku... :( Tekst jak w niedziele wychodziłam z kościoła z wózkiem dziecka koleżanki - "do twarzy Ci z tym wózeczkiem" doprowadził mnie do szału :/
Nie daję sie jej i nadal trzymam się swojego zdania, coraz częściej może zaczyna je szanować. Może faktycznie gdyby pojawiło się dziecko to nasze relacje by się zmieniły - to napewno. Tylko niech się pojawi... może to będzie spełnienie naszych wspólnych pragnień i to nas połączy.

decyzji o dzieciątku gratuluje i trzymam kciuki za staranka
aby tylko teściowa nie miała w tym swojego celu-nie ma wpływu juz na syna,tpo chcieć może na wnuka
ale jakby co to i z tym sobie poradzicie,ważne,że mąż stoi za Toba murem

z tego co zawsze mówiła to niezbyt chciałaby się zajmować dzieckiem, bo nie chciałaby być "uwiązana" (choć wychowała 4 i jest typowa kurą domową). A wiem że i mąż i ja nie będziemy chcieli dziecka z nią i teściem zostawiać zbyt często i na zbyt długo.

Właśnie a jak u Was z teściem? Mój mnie wyjątkowo nie cierpi :D Oj ile ja łez przez niego wylałam. Teściowa przy nim to pikuś.

http://www.zapytajpolozna.pl/components/com_widgets/view.php?sid=44647
http://www.suwaczek.pl/cache/9c5237c786.png
http://ovufriend.pl/thumb/51b52775b73a1af59c1b061b8c585df1.png

Odnośnik do komentarza

Maryska
Daffodil
Maryska
U mnie jest tak, że wrogiem to może jej nie nazwę. Przyjacielem absolutnie nie. Znamy się z moim małżem od prawie 9 lat. Na początku naszej znajomości była fantastyczna. Potem, gdy zaczęliśmy razem mieszkać to zaczęła mnie traktować coraz gorzej - chciała przekabacić swojego synka na swoją stronę, jednak mój dzielny mężczyzna wybrał mnie (spróbowałby inaczej ;)) A gdy podjeliśmy decyzję o małżeństwie wtedy rozpoczęła się jazda bez trzymanki :D Za dużo się wtrącała do ślubu, nie słuchała w ogóle tego co my bysmy chcieli - w końcu to był nasz dzień no i po dzień dzisiejszy chciałaby nam narzucić swoje zdanie na każdy temat. I chciałaby byśmy robili zawsze wszystko tak jak ona chce... Teraz zaczyna nam przygadywać o dziecku... :( Tekst jak w niedziele wychodziłam z kościoła z wózkiem dziecka koleżanki - "do twarzy Ci z tym wózeczkiem" doprowadził mnie do szału :/
Nie daję sie jej i nadal trzymam się swojego zdania, coraz częściej może zaczyna je szanować. Może faktycznie gdyby pojawiło się dziecko to nasze relacje by się zmieniły - to napewno. Tylko niech się pojawi... może to będzie spełnienie naszych wspólnych pragnień i to nas połączy.

Maryska przy jej charakterze, to podejrzewam, że do spraw związanych z dzieckiem będzie się wtrącać jeszcze bardziej :whistle:
Ale oby nie. Trzymam kciuki, żeby maluszek pojawił się jak najszybciej. Wtedy inne sprawy zejdą na dalszy plan :)

Może masz i rację, ale tak jak piszesz to zejdzie na dalszy plan :)

Mój mąż też tak miał na początku, że sobie nawet kanapek nie chciał przygotować, sprzątać nie chciał... A teraz - sprząta bez proszenia, żeby mi tylko pomóc i odciążyć. Poza tym myślę, że ukształtowała go trochę moja rodzina - poznał zupełnie inny model tej rodziny, bardzo go ceni i chce stworzyć zupełnie inny dom i rodzinę niż ten który miał u swojej mamusi.

to dobrze,ze mężuś sie zmienił i docenił rodzinę i zaczął się włączać w domowe obowiązki

Joasia
http://s7.suwaczek.com/200905264565.png
Emilka
http://s4.suwaczek.com/200405064765.png

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...