Skocz do zawartości
Forum

Nosidełko


Rekomendowane odpowiedzi

Ulla wszystko zależy od rodziców, a na to nie masz wpływu :) Znam ludzi co do rodziców na obiad 400 metrów podjeżdżają samochodem, od takich trudno wymagać, żeby dziecko nauczyli chodzić, skoro im samym się nie chce :)

olaa-lo gratuluję wyboru, chusta świetna rzecz, u nas chusta też się bardzo sprawdziła :smile_move:

Odnośnik do komentarza

ja juz mam swoje nosidełko:) jestem bardzo zadowolona i Ola też:) sprawdza się naprawdę, super rozkłada ciężar ciała, Ola czuje się w nim dobrze, bo jest do mnie przytulona, jestem teraz u mamy i jak chodzimy na kurki czy na bocioany to się bardzo przydaje:)

olaa-lo nosidełka mei tai można szyć z chusty i w ogóle są takie chustopodobne, więc moze coś takiego dla taty?

Odnośnik do komentarza

Ja miałam nosidełko z Chicco, odziedziczone po dzieciach kuzynki, takie do noszenia dziecka z przodu.
Ale przyznam szczerze, że średnio wygodne było, bo ekstremalnie obciążało ramiona. Brakowało mi jakiegoś wzmacniającego paska z tyłu na plecy, żeby ramiona odciążyć. Wyszliśmy w nim chyba ze 3 razy, w tym dwa razy Kubie się ulało na mnie, więc już w ogóle mi się odechciało he he :)
Chusty nie miałam, więc na ten temat się nie wypowiem. Dużo osób chwali bardzo. Ja wyszłam z założenia, że nie chcę Kuby do noszenia przyzwyczajać. Wózek mieliśmy prawie terenowy he he, więc i Dolinę Chochołowską z nim przeszliśmy :) W sumie nie mieliśmy potrzeby, że nosideł czu chust używać.

Odnośnik do komentarza

mei tai są dla dzieci już siedzących, wcześniej można popróbować z ergonomikiem (Tuli, Bondolino, Manduca itp)

Jak Zu była mała to chusta była u nas nie do przebicia. Zu była niemowlęciem zupełnie niewózkowym przez pierwsze pół roku. Nawet zastanawiałam się po co ja wózek kupiłam i przeliczałam ile szmat mogłam za te pieniądze mieć :wink: Choć przydawał się czasem żeby cięższe zakupy przewieźć he he. Teraz używamy MT od czasu do czasu, szczególnie na krótkie wypady po bułki jak pada deszcz, bo Zu ciężka już, a i bardzo wózkowa nagle się zrobiła, czasem nawet w domu każe się do wóza włożyć :D

Odnośnik do komentarza

marzen@
mei tai są dla dzieci już siedzących, wcześniej można popróbować z ergonomikiem (Tuli, Bondolino, Manduca itp)

Jak Zu była mała to chusta była u nas nie do przebicia. Zu była niemowlęciem zupełnie niewózkowym przez pierwsze pół roku. Nawet zastanawiałam się po co ja wózek kupiłam i przeliczałam ile szmat mogłam za te pieniądze mieć :wink: Choć przydawał się czasem żeby cięższe zakupy przewieźć he he. Teraz używamy MT od czasu do czasu, szczególnie na krótkie wypady po bułki jak pada deszcz, bo Zu ciężka już, a i bardzo wózkowa nagle się zrobiła, czasem nawet w domu każe się do wóza włożyć :D

Może to że wózka nie tolerowała, to kwestia tego, że do chusty była przyzwyczajona?
W sumie każdy by wybrał tą opcję, gdyby tylko miał wybór :)

Odnośnik do komentarza

Daffodil to nie tak, wózek znała wcześniej. Właściwie noszenie jeszcze wcześniej bo w łonie matki :). Mogłabym sporo napisać nt przewagi noszenia nad nienoszeniem, ale jak się rozkręcę to wyjdzie mi ze dwie strony i nikt tego nie będzie chciał czytać :)
tutaj ciekawy wywiad z Dr. Evelin Kirkilonis, sporo przykładów i wniosków z badań naukowych :)

Odnośnik do komentarza

przeczytałam ten artykul i jest naprawdę bardzo wartosciowy, mnie tez jest bliżej do rodzicielstwa bliskości niż do zimnego chowu, noszenie dzieci moim zdaniem bardzo wpływa na prawidłowe kształtowanie emocjonalne dzieci, zwłaszcza najmniejszych, oczywiśnie nie chodzi o to, zeby nosić dziecko cały czas czy mimo bólu pleców, bo robienie czegoś na siłę nikomu nie służy.

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny artykuł bardzo sensowny.
Autorka pisze o dotyku, o przytulaniu i tu wszystko jest jasne. Ale nie widzę żadnego uzasadnienia dla podróżowania dziecka u rodzica na rękach.
To, że dziecko jest przyzwyczajone do jazdy w wózku wcale nie musi oznaczać, że zostawiane jest samo sobie, nikt na jego płacz nie reaguje i ogranicza mu się czułości i przytulanie. A mam wrażenie, że od jazdy w wózku przeszłyście do zimnego chowu jakby to było jednoznaczne...
Jak to mówią ilu rodziców, tyle sposobów na wychowanie. Wy nie przekonacie mnie do noszenia dziecka na rękach podczas spaceru, ja wcale nie chcę przekonywać Was do moich racji.
Ale błagam, nie uogólniajcie tak bardzo, bo nie wszystko musi być czarne lub białe.

Odnośnik do komentarza

Daffodil
Dziewczyny artykuł bardzo sensowny.
Autorka pisze o dotyku, o przytulaniu i tu wszystko jest jasne. Ale nie widzę żadnego uzasadnienia dla podróżowania dziecka u rodzica na rękach.
To, że dziecko jest przyzwyczajone do jazdy w wózku wcale nie musi oznaczać, że zostawiane jest samo sobie, nikt na jego płacz nie reaguje i ogranicza mu się czułości i przytulanie. A mam wrażenie, że od jazdy w wózku przeszłyście do zimnego chowu jakby to było jednoznaczne...
Jak to mówią ilu rodziców, tyle sposobów na wychowanie. Wy nie przekonacie mnie do noszenia dziecka na rękach podczas spaceru, ja wcale nie chcę przekonywać Was do moich racji.
Ale błagam, nie uogólniajcie tak bardzo, bo nie wszystko musi być czarne lub białe.

moja wypowiedź odnosiła się do artykułu, zwlaszcza jęsli chodzi o zimny chów, wiec nie bierz niczego do siebie:):):) nie staram się też namawiać Cię do noszenia dziecka, jeśli moja wypowiedź zabrzmiała jako jakiś skrót myślowy i to błędny, to przepraszam, ze napisałam to w taki spoósb, ze moglaś tak odebrać. wedlug mnie wszystko zależy od dzieci, bo są takie, ktore sobie poleżą, czy to w łozeczku czy w wózku, popatrzą na jaką skolorową zabawę czy karuzelę i nie wymagają brania na ręce, ale są tez dzieci, które mają slniejszą potrzebę noszenia na rękach i nie lubią wózka, moja właśnie taka była.

Odnośnik do komentarza

Margeritka
wedlug mnie wszystko zależy od dzieci, bo są takie, ktore sobie poleżą, czy to w łozeczku czy w wózku, popatrzą na jaką skolorową zabawę czy karuzelę i nie wymagają brania na ręce, ale są tez dzieci, które mają slniejszą potrzebę noszenia na rękach i nie lubią wózka, moja właśnie taka była.

Dokładnie tak jest, tylko noszone nie płaczą i widać, że są szczęśliwe, u nas bywały takie dni, że brzuszek nie bolał i jakoś nie było powodów do płaczu, a jednak jak nie była kolo mamy, to płakała i chusta była wybawieniem, bo ręce miałam wolne ::): I znam takie dzieci, które rodziców mogą oglądać z odległości, jak mam np zmywa naczynia i cierpliwie poczeka kiedy będzie miała czas na przytulanki ::):

Odnośnik do komentarza

my nosimy w mt i używałam go kilka razy. za pierwszym zawiazalam za nisko, bo Oli wstawała tylko oczy i wyraźnie nie była zadowolona :P za drugim razem postarałam się i zawiązałam wyzej i miała większy komfort, choć też nie wiedziała w czym jest i poszłam z nią do sklepu, spodobało jej się i teraz już lubi, ale nie zakładam go za czesto, bo Ola lubi chodzić za ręce, ale jak jesteśmy u mnie w rodzinnym domu, to ubieram mt jak idziemy na łakę, bo aktualnie trawa tam nie skoszona, z wózkiem nie dam rady, a ona tam nie pochodzi (mamy tam bociany i inne ptaki, bociany są trzy i uczą się latać, więc jest na co patrzeć) dodam jeszcze, że nie miałam chusty, bo mieszkam blisko teściów, więc miał kto nosić na rękach, ale mimo wszystko przy następnym dzieku kupimy, jeśli tez będzie takie jak Ola:D

Odnośnik do komentarza

Daff nikt nie próbuje cię przekonać do noszenia, każdy po prostu przedstawia swoje spojrzenie na sprawę. Oczywiście, że można dać dziecku bliskość w inny sposób niż nosząc go w chuście. Ale też w świetle dzisiejszej wiedzy, szczególnie z psychologii małego dziecka, twierdzenie, że dziecko się przyzwyczai do noszenia można między bajki włożyć. Nie wyobrażam sobie też jak można małe niemowlę nauczyć jeżdżenia w wózku. Dzieci są różne, jedne akceptują wózek, inne nie.
Moja miała różne okresy. W wieku ok 5 m-cy miała bunt chustowy (!) i nie dała się zamotać. Problem pojawiał się wtedy, gdy po 20 minutach spaceru wózek też był be. Jednak dość szybko zaczęła samodzielnie siadać i spacery wózku zaczęły jej się podobać. Na dzień dzisiejszy jest prawdziwą wózkomaniaczką. Na placu zabaw chciałaby wypróbować wszystkie wózki tam zaparkowane :)
Dzieci są różne i tyle. Na dodatek każde z nich zmienia się w miarę rozwoju. Dla mnie chusta była wybawieniem, bo przynajmniej miałam ręce wolne i na spacer łatwiej można było wyjść. Znam sporo dzieci, których rodzice nie nosili, a też nie chciały jeździć w wózkach, więc kwestia przyzwyczajenia nie ma tu nic do rzeczy. Raczej różnych potrzeb dzieci :)

Odnośnik do komentarza

Margeritka- a nosisz z przodu czy z tyłu? Ja miałam w planach uszyć sama sobie MT, żeby móc na wycieczkach w góry nosić z tyłu, żeby było wygodniej, bo z mężem nie umieliśmy dobrze zamotać chusty z tyłu... Ale jeszcze się nie zebrałam, tylko materiały czekają, ale w końcu się wezmę, bo drugie dzidzi w drodze ::):

Marzena- moja też miała chustowy bunt, jak stała się bardziej mobilna, tzn przewracała się na boki. Teraz chce biegać, a nie siedzieć w wózku ::):

Odnośnik do komentarza

marzen@
Ale też w świetle dzisiejszej wiedzy, szczególnie z psychologii małego dziecka, twierdzenie, że dziecko się przyzwyczai do noszenia można między bajki włożyć.

W takim razie mój Kuba jest wyjątkowy, bo on się do noszenia przyzwyczajał :)
Wystarczyły mu dwie godziny na spacerze z teściem (który z założenia nie stosuje się do naszych zaleceń, ale to już inna bajka :lup:) i przez kolejny tydzień spacery kosztowały nas sporo nerwów. Po paru dniach wszystko wracało do normy i wózek znowu stawał się atrakcyjny.

To samo jest teraz, kiedy Kuba ma już ponad trzy lata i chodzenie samo w sobie nie jest już taką atrakcją :) Wystarczy raz przez chwilę go ponieść i przez parę kolejnych spacerów 5 minut po wyjściu z domu, słyszę, że bardzo bolą go nóżki...
Tak więc moje dziecko się przyzwyczaja :) Być może inne nie, nie będę się sprzeczać :)

Odnośnik do komentarza

Moim skromnym zdaniem, z obserwacji własnych i znajomych, dzieci jednak przyzwyczajają się do noszenia, tak samo, jak do zasypiania przy cycu, przyzwyczajają się do słodkości, do ogólnie dobrych rzeczy, a noszenie dla dziecka jest rzeczą bardzo przyjemną, dla rodzica również. Ale to też dużo od dziecka zależy, dzieci są różne. Moje dziecko było noszone przez mnie na rękach często do 3 miesiąca, ale dlatego, że miał stan zapalny ciemieniuchy i bardzo cierpiał, płakał, marudził. Teściowa straszyła, że się przyzwyczai, ale tak się nie stało. Jak mu przeszło, nie miał jeszcze 3 miesięcy, odłożyłam. Nosiłam tylko, żeby ponosić dla swojej własnej wygody, tam mieszkanie mu pokazać, albo gdy wózkiem nie chciałam iść. Zdecydowaną większość czasu spędzał poza chustą (mam, użyta z 5 razy może, nie lubił jej, wolał dużą przestrzeń, wolał nosidełko tak naprawdę, miał więcej przestrzeni dla siebie. No i teraz ma 8 miesięcy, noszony w sytuacjach awaryjnych, jest bardzo radosny, piszczący, od 3 miesiąca sam pije, od długiego czasu sam je, raczkuje, wstaje, chodzi, na rękach już nie zawsze nawet lubi siedzieć, woli latać.Pozostawiony sobie, nie jestwcale nieszczęśliwy, wręcz odwrotnie, bardzo samodzielny.
Natomiast dziecko koleżanki, o 2 tygodni młodsze, typowy chuściak, sam może pobawić się GÓRA godzina, i to raczej wyjątek, zwykle bez mamy sam się bawi 30-40 minut. Woli ręce, płacze, jak go nie noszą.Jego mama teraz jest już załamana. Więc to naprawdę zależy.

http://www.suwaczki.com/tickers/1usatgf6jqu4bdls.png

Odnośnik do komentarza

Olinka
Też myślałam o kupnie takiego nosidełka, ale nie wiem, czy warto, bo one jednak poro kosztują...

Olinka jeśli wiesz, że będziesz z niego korzystać, to na pewno warto zainwestować trochę więcej i kupić porządne.
Ja miałam jakiś podstawowy model z Chicco, który założyłam parę razy idąc do biblioteki dwa osiedla dalej i potem przez kolejne dwa dni czułam plecy i ramiona...
A Kuba jeszcze mały wtedy był, więc nie ważył specjalnie dużo.

Odnośnik do komentarza

Daffodil
Olinka
Też myślałam o kupnie takiego nosidełka, ale nie wiem, czy warto, bo one jednak poro kosztują...

Olinka jeśli wiesz, że będziesz z niego korzystać, to na pewno warto zainwestować trochę więcej i kupić porządne.
Ja miałam jakiś podstawowy model z Chicco, który założyłam parę razy idąc do biblioteki dwa osiedla dalej i potem przez kolejne dwa dni czułam plecy i ramiona...
A Kuba jeszcze mały wtedy był, więc nie ważył specjalnie dużo.

No własnie. Może warto by było kupić używane? jak myślicie?

http://www.suwaczki.com/tickers/iv09i09kkce8ytrb.png

http://www.suwaczki.com/tickers/zem3io4pu01i4j1c.png

Odnośnik do komentarza

Olinka używane też może być. Tyle, że twoje dzieciątko jeszcze malutkie jest więc w zasadzie nie widzę dla niego odpowiedniego nosidła - może ergonomiczne (choć ja osobiście nie włożyłabym do ergo dziecka nie trzymającego jeszcze dobrze główki), na MT na pewno jest za małe. A tych wszystkich nosideł-wisiadeł typu babybjorn nie polecam - dziecko wisi w nich na kroczu, kręgosłup ma nienaturalnie wyprostowany i obciążony.
Z ergonomików jest np. manduca, bondolino, tuli, są jeszcze z womaru (ale tylko seria eco, reszta nie).

Odnośnik do komentarza

przy tak maleńskim dziecku chuta bedzie lepsza. nosidełka są raczej dla dzieci już siedzacych, czyli mniej więcej od 6 miesiąca, ja osobiście widziałam takie malutkie dzieci w nosidełkach i naprawdę nie wygląda to dobrze, bo dziecko po prstu wisi i nie jest mu wygodnie, rodzice podtrzymują głowkę dziecka rekami...z nosidelkiem lepiej poczekać.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...