Skocz do zawartości
Forum

zaczęło się........poród...........


Rekomendowane odpowiedzi

ja obejrzałam program kuby wojewódzkiego - akurat był bardzo dobry odcinek, strasznie mocno się uśmiałam......i coś poczułam, coś mokro mi się zrobiło, znowu zaczęłam się śmiać, a mąż panikował....
okazało się w szpitalu, że to czop....kolejny cały dzień spędziłam w szpitalu i nic...a na nadstępny spacer po schodach i korytarzach zrobił swoje..........:)

kasik kasik:36_21_5:
http://suwaczki.maluchy.pl/li-32720.png

http://www.bejbej.nazwa.pl/zasuwaczki/34843.png

Odnośnik do komentarza
Gość agula7777

Mój pierwszy poród był 3 tyg przed terminem-ciąża zagrożona i złapało mnie jak robiłam pranie:)-urodziłam w godzinke::):
Drugi-miałam skurcze ale nie aż tak bolesne,2 dni przed terminem pojechałam na KTG i już mnie zostawili na porodówce-godzine pozniej miałam maluszka:yipi:

Odnośnik do komentarza

Dzien przed planowanym terminem,wieczorkiem koło 19-20 zaczął mi odchodzić czop....
Byłam bardzo spokojna-wykapałam się ,ogoliłam :lol: ,sprwdziłam czy wszystko mam spakowane i położyłam się spać.Koło 2 w nocy obudziły mnie skurcze ,nie były bardzo bolesne -chodziłam po mieszkanku,koło 3 30 obudziłam męża i jak skurcze były już co 3-4 minuty :whistle: to pojechaliśmy do szpitala.
Byliśmy tam koło 4 30,przebrałam sie ,potem wzięłam prysznic,dużo chodziłam po korytarzu,potem położna posadziła mnie na piłkę i z piłki szybko na łóżko i o 10 40 urodziła się Wiktoria:love:

http://lb4f.lilypie.com/JRG2p1.png
http://s4.suwaczek.com/20080920310114.png

Odnośnik do komentarza

tydzien przed terminem o 4 rano obudzil mnie mocny skorcz, 15 min pozniej kolejny i tak do 9 rano kiedy to bole przeszly, al ezaczal mi sie stawiac brzuch w miare regularnie. o 21 mocne skorcze powrocily. byly co 10-7 min. o polnocy poszlam pod prysznic, przyszla mama i zagonila mnie do szpitala, do ktorego dotarlysmy o 1. tam po badaniu okazalo sie ze czynnosc skorczowa jest mala a rozwarcie na 2 cm, kazano mi isc spac, nabrac sil przed kolejnym dniem. niestety nie pospalam bo skorcze znow byly silne. chodzilam po korytarzu do 4 rano. na kolejnym badaniu bylo juz 6 cm. o 8 dotarl moj maz. o 9 zaczely sie skurcze rozrywajace mi kosci miednicy. przez 1,5 h darlam sie w nieboglosy. urodzilam o 10:40. jak wspominam porod?
jak koszmar, z zalem ze byl taki okropny. niestety u mnie nie ma szans 'rodzic po ludzku'

Odnośnik do komentarza

U mnie bez większych sensacji, więc historia będzie krótka :)
Praktycznie od początku było wiadomo, że będzie to cesarka - ze względów zdrowotnych. Do szpitala trafiłam na tydzień przed terminem z 1 cm rozwarciem, które generalnie nie miało znaczenia dla całego porodu. Po dwóch dniach smęcenia lekarzom, żeby w końcu mnie pokroili spełnili koniec końców moje zachcianki i w środę o godz. 10:20 przyszedł na świat najcudowniejszy bąbel :D
He! Wiecie gdy się przebudziłam to nawet się nie zapytałam czy zdrowa tylko czy ładna :D:D:D Ale ze mnie matka... :)

http://s3.suwaczek.com/200812175365.png

http://s2.suwaczek.com/201211075565.png

Odnośnik do komentarza

A u mnie przed nie było żadnych oobjawów...... natomiast w dniu terminu porodu o 16:00 się zdrzemnęłam o 16:50 wstałam zrobic mężowi jesc i wody chlustnęły wtedy na porodówke tam zero skurczy tzn zero bolesnych (bo ja tam nic nie czułam). W szpitalu bylismy chyba o 18:30 dali kroplówke o 19:30 o 20:40 wzięli mnie na sale operacyjną bo mały byl owinięty pępowina i o 21:00 syn był na świecie. Porod zakonczony cc.

Odnośnik do komentarza

u mnie było tam że 2 dni po terminie jakos popołudniu dostałam letkich skurczy,dopiero koło 22 zaczeły sie nasilać,koło 1 były juz co 3 minuty także dopiero wtedy poszłam obudzic rodziców zeby mnie do szpitala zawiezli byłam tak koło 2,zbadali mnie i kazali isc na porodówke,tam kazali połozyc sie na łózko,dali jeden zastrzyk ,podłączyli ktg i tak raz na jakis tam czas połozna zajrzała,po jakiś 8 godzinach silnych skurczy o godzinie 9:40 urodził sie Kamilek,ból okropny,przezycie straszne,może tez dlatego że na porodówke nikogo bliskiego ze mna nie było,ale widok synka wszystko mi wynagrodził.

Odnośnik do komentarza

Mój pierwszy zaczoł się w 38 tyg. Położyłam się spać i nie mogłam zasnąc przez lekkie skurcze wytrzymałam do 5 rano i już tak miałam silne skurcze,że obudziłam męża i poszliśmy na nogach do szpitala bo nie chciałam jechać autem bo by mnie wytrząsło :) w szpitalu dostałam kropl.ówkę i po 3 godzinach kamilek był na świecie:) . Przy drugim zero skurczy i bólu tylko śluz na bieliznie , gdy już było więcej śluzu pojechałam do szpitala i okazało się ,że mam 7-8 cm rozwarcia lewatywa, wywiad ,ktg i 3 parcia i emi już była z nami:)

http://s2.suwaczek.com/200506164670.png
http://s3.suwaczek.com/200807055472.png
http://kobietaintymnie.pl/suwaczek/cache/d7fddd7b.gif

Odnośnik do komentarza

u mnie było już 10 dni po terminie. Był piątkowy wieczór. Wykąpałam się i poczułam dośc ostry skurcz. Następnego już nie było ale zaczęłam krwawic. O godzinie 21 bylismy z mężem w szpitalu. Około godziny 24 okazało sie ze łożysko mi pękło delikatnie i sączyły mi się po trochę wody. Skurcze już były mocne. O 3 rano lewatywa i zero rozwarcia, bóle okropne. O 4 zero rozwarcia i czopki. O 6 rozwarcie na 1 cm, i takie bóle, że nie mogłam na łózko wejśc zeby mi ktg zrobili. Zaprowadzili mnie na porodówke, która była w remoncie i rodziłam w sali ,, przechodniej,, gdzie każdy mógł wejsc. Podłączyli mnie do kroplówki. Około 10 dostałam znieczulenie, które tylko spowolniło poród. :36_2_21: Następnie była oksytocyna, i około godziny decyzja o cc, ponieważ co się okazało to oderwał mi się jakiś miesien, i zasłaniał kanal rodny i niunio nie mogł wyjsc, także przy każdym skurczu lekarz musiał wkładac rękę i go odsłaniac....... Koło godziny 13 przyjechał ordynator na cc, ale jak sie okazało to głowka małego już była widoczna i przy współpracy z ordynatorem udało mi się urodzic synka naturalnie. ( tzn. został wypchnięty) Oczywiście wody były zielone, i co sie po porodzi dowiedziałam to tętno małego już zanikało, także musiałam urodzic naturalnie, bo nie było czasu na cc. Męzunio był cały czas ze mną i dzielnie pomagał. Dzisiaj synek ma 7 miesięcy i jest cudowny...Ufff ale sie rozpisałam...... Pozdrawiam!!!!

http://www.suwaczek.pl/cache/d6f3579dec.png http://s2.pierwszezabki.pl/023/023253980.png?8442
http://straznik.dieta.pl/zobacz/straznik/?pokaz=5155514d62e137f5a.png

Odnośnik do komentarza

Na poród czekałam już w szpitalu, moja ciąża był zagrożona i zostawili mnie już do rozwiązania.3 dni przed, kiedy poszłam do ubikacji zauważyłam na bieliźnie "dziwne coś" co okazało się czopem;) poród rozpoczął się 6 dni przed terminem. Leżałam jak codzień, czekająć na obchód, a tu nagle coś zakuło.. za 8 minut zaś.. i tak do godziny 9, z tym, że skurcze nasilały się i były coraz częściej. K przyjechał do szpitala, mimo, że jeszcze nie byłam pewna, że to to.. poszłam do zabiegowego, przebadał mnie lekarz, a była już 5 rozwarcia za mną.. o 13.10 ujrzeliśmy mojego szkrabka:)

http://wiktorek2406.aguagu.pl/suwaczek/suwak3/a.png
http://s1.suwaczek.com/200611173438.png
http://s6.suwaczek.com/201012241032.png

"Dzieci bardziej niż inni potrzebuj

Odnośnik do komentarza

U mnie jak sie zaczelo to skonczyc sie nie chcialo:white_flag::white_flag:
Bylam trzy dni po terminie, strasznie juz zmeczona ciaza, od tygodnia mialam czeste bole przepowiadajace i jako ze nic sie nie dzialo po 2 mieisacach abstynencji seksualnej wymusilam na swoim cziki cziki(wcale sie nie bronil), po fakcie on zasnal(jak to facet) a ja po jakis 30min dostalam skurcz i tak co kilka minut(czesto ale slabe), bylo to o 23ciej o 2giej obudzilam swojego i pojechalismy do szpitala, skurcze byly coraz mocniejsze, w szpitalu wyslali nas na porodowke, na ktg skurcze pojawialy sie co 2min i trwaly 30s, gin powiedziala ze to oszukane skurcze:( nie takie jak to porodu trzeba ale ze juz sie zaczelo, okolo 6stej skurcze nadal takie same ale odszedl czop i krwawilam, rozwarcie bylo na 2cm o 15stej stwierdzili ze ze stresu nie urodze i odeslali mnie na patologie(wciaz mialam skurcze, co 5min i dlugie!) o 24tej zaczely mi odchodzic wody i znow na porodowke, o 8smej podali mi okse, o 12stej dostalam partych ale mala miala glowke zamiast w miednicy gdzies z boku, polozna powiedziala ze urodze w ciagu godziny a po chwili przyszedl gin i mowi ze juz bardzo krwawie i zeby sie szykowac na cc, ja juz wtedy czulam ze niedlugo finisz i chcialam sprobowac sn bo cc po tylu godzinach meki to bylaby dla mnie kara a nie wybawienie, o 12 poczulam ze mala schodzi do kanalu rodnego a 13stej byla juz ze mna:D

cieszylam sie ze nie skonczylo sie cc bo nie peklam i po obserwacji moglam zajmowac sie mala:)

Przy nastepnym porpdzie pojade do szpitala dopiero kiedy bede miala ze 4cm rozwracia bo tylko sie tam stresowalam.

http://www.suwaczek.pl/cache/c367ad7e73.png

Odnośnik do komentarza

A u mnie było tak, że pewnej pięknej nocy 8 dni przed terminem poczułam, że odchodzą mi wody, wstałam więc, wykąpałam, ogoliłam, obudziłam męża zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy do szpitala. Skurczy nie miałam najmniejszych. Tam podłączyli mnie do oxy, czego efektem było 14 godzin skurczy takich, że świadomość w końcu traciłam z bólu. Rozwarcie za to ledwie na opuszek. Skończyło się cesarką.
Drugi poród to cesarka na która byłam umówiona w szpitalu bo odstęp między jednym a drugim porodem mały a moje blizna była cienka dosyć i bardzo mi w ciąży dokuczała. Więc ze względu na ryzyko rozejścia się blizny cc było bez próby porodu sn.

Pliszka z Kornelem (16.10.2007) i Hank

Odnośnik do komentarza

U mnie wyglądało to tak, że termin porodu miałam na 30 grudnia i tegoż dnia tez urodziłam :) Jak w szwajcarskim zegarku ;)
Rano, o 7:40 obudziły mnie odchodzące wody. Poczułam, że coś ciepłego zaczyna ze mnie wylatywać. Pierwsza myśl: okres dostałam? W następnej sekundzie myśl: nie, to niemożliwe i szybko wyskoczyłam z łóżka, żeby nie zalać materaca hyhyhy ... chlustało ze mnie, że hohohooo...tak jak na filmach, normalnie wiadra wody hyhyhy... szybko pobiegłam do łazienki, po drodze o mało nie wywinęłam orła na tych wodach.
Zadzwoniłam po męża, bo ledwo do pracy dojechał i już musiał wracać hyhyhyhy...
Skurczy jako takich nie miałam, pojechaliśmy na porodówkę, lekarka mnie zbadała, stwierdziła, że do porodu jeszcze daleko, ale oczywiście mnie odrazu już na sale porodową wzieli.
I tak jak powiedziała, trwało to i trwało ... laski które po mnie przychodziły wychodziły z dzidziusiami a ja tam "wrosłam" ... skurcze i bóle porodowe dawały się we znaki ... w końcu o 15:30 zażyczyłam sobie (płatne) znieczulenie ... anastezjolog nie przychodził i nie przychodził, w końcu zjawił się koło 17:00 ... drugiej dawki mi nie zdążył wstrzyknąć, bo o 18:30 w ramionach tuliłam Amelkę

Potem miałam inne jazdy, ale to już inna historia ;) W rezultacie w szpitalu byłysmy 8-9 dni (juz nie pamietam :D )

Dziękuję za uwagę ;)

http://www.suwaczki.com/tickers/f2w343r84udf5lrs.png
http://www.suwaczki.com/tickers/km5suay3honre8ze.png

Odnośnik do komentarza

Ja miałam termin między 13 a 19.04.2009.
17.04 zaczęło bardzo skakać mi ciśnienie więc pojechałam do szpitala, położyli mnie na KTG i dostałam leki obniżające ciśnienie. Poniewaz w szpitalu było bardzo mało wolnych miejsc a mi nic się nie działo, jeździliśmy z mężem codziennie rano do szpitala na KTG aż w końcu 23.04 lekarz zadecydował że powinnam zostać, położyli mnie na patologii podłączyli znowu KTG i zaczęli podawać środek na wywołanie porodu (dostałam jedną strzykawe) lecz efektu żadnego. Mąż o 19.00 poszedł do domu a ja zostałam, pamiętam że tej nocy nie mogłam zasnąć kręciłam się na łóżku co złapałam snu to sie budziłam, słyszałam z końca korytarza krzyki dziewczyn które rodziły, o 2:00 zasnęłam i o 3:40 obudziło mnie dziwne uczucie, dziecko bardzo się wiercilo, podniosłam się z łóżka iiiii chluuuup wody mi odeszły, zawołałam położną, przenieśli mnie do osobnego pokoju podłączyli pod KTG na godzinę, potem prysznic i zadzwoniłam po męża. Skurcze po mału zaczęłu się nasilać mąż pomagał jak mógł kołysał mnie na piłce oddychał razem ze mną. O 12:00 skurcze były już tak silne że dostałam znieczulenie i ufffff na 3 godziny miałam ulgę nic nie czułam. O 16:35 zabrali mnie i męża do pokoju położnych i o 16:45 trzymaliśmy już w ramionach nasza córeńke

http://suwaczki.maluchy.pl/li-58579.png
http://suwaczki.maluchy.pl/li-72525.png
http://s9.suwaczek.com/20070526560114.png
http://s6.suwaczek.com/200411132441.png

Odnośnik do komentarza

anitajas
U mnie wyglądało to tak, że termin porodu miałam na 30 grudnia i tegoż dnia tez urodziłam :) Jak w szwajcarskim zegarku ;)
Rano, o 7:40 obudziły mnie odchodzące wody. Poczułam, że coś ciepłego zaczyna ze mnie wylatywać. Pierwsza myśl: okres dostałam? W następnej sekundzie myśl: nie, to niemożliwe i szybko wyskoczyłam z łóżka, żeby nie zalać materaca hyhyhy ... chlustało ze mnie, że hohohooo...tak jak na filmach, normalnie wiadra wody hyhyhy... szybko pobiegłam do łazienki, po drodze o mało nie wywinęłam orła na tych wodach.
Zadzwoniłam po męża, bo ledwo do pracy dojechał i już musiał wracać hyhyhyhy...
Skurczy jako takich nie miałam, pojechaliśmy na porodówkę, lekarka mnie zbadała, stwierdziła, że do porodu jeszcze daleko, ale oczywiście mnie odrazu już na sale porodową wzieli.
I tak jak powiedziała, trwało to i trwało ... laski które po mnie przychodziły wychodziły z dzidziusiami a ja tam "wrosłam" ... skurcze i bóle porodowe dawały się we znaki ... w końcu o 15:30 zażyczyłam sobie (płatne) znieczulenie ... anastezjolog nie przychodził i nie przychodził, w końcu zjawił się koło 17:00 ... drugiej dawki mi nie zdążył wstrzyknąć, bo o 18:30 w ramionach tuliłam Amelkę

Potem miałam inne jazdy, ale to już inna historia ;) W rezultacie w szpitalu byłysmy 8-9 dni (juz nie pamietam :D )

Dziękuję za uwagę ;)

hehee to przynajmniej starali się dac ci znieczulenie, bo u nas chociaż że mój mąż ich prosił i już nawet groził, dawał wszystkie pieniądze, to nie chcieli mi dac znieczulenia. Takie mendy :) Pozdrawiam

http://www.suwaczek.pl/cache/d6f3579dec.png http://s2.pierwszezabki.pl/023/023253980.png?8442
http://straznik.dieta.pl/zobacz/straznik/?pokaz=5155514d62e137f5a.png

Odnośnik do komentarza

niektorych porodow to naprawde pozazdroscic:) u mnie bylo tak, po wizycie kontrolnej u gina umowilismy sie na 14 czerwca ze przyjade do szpitala i bedziemy wywoływac bo mała sie na swiat nie spieszyła, a juz bylam 2 tygodnie po polanowanym terminie,wiec pojechalam rano o 8 wyczekalam sie na poczekalni do 15stej az mnie przyjeli w koncu:) czekalam az sie miejsce zwolni tzn, az ktoras urodzi i tak pod ta porodowka słuchałam jak sie drą i stresowalam strasznie:) w koncu mnie przyjeli podłączyli kroplówke zrobili lewatywe i lezalam do 22 nic:( połozna mnie maltretowala(koszmar) najgorzej to wspominam jak wchodzila i sprawdzala jakie mam rozwarcie straszny ból
potem mialam koszmarne skurcze , męczylam sie z 5 godzin to tak ze do łazienki nie moglam dojsc a ciagle mi sie wydawalo ze musze siku, potem ok 2 w 2 dostalam partych czego juz niewiele pamiatam taka bylam wykonczona, choc to jak sie darłam pamietam hee i o 3 nad ranem urodzila sie jaga:) mąz spał w aucie pod szpitalem:) a ja rodzilam z ciotką położną ale nie tą co sprawdzała rozwarcie:) a potem zawiezli mnie na łuzku półprzytomna na sale i poszlam spac:) wyszlismy po 3 dniach i juz nie pamietałam:)

http://s3.suwaczek.com/200706154865.png
http://s9.suwaczek.com/20080802310117.png
http://s10.suwaczek.com/201211211562.png

http://www.suwaczki.com/tickers/dlohg7pwm4su1tha.png

Odnośnik do komentarza

mój poród się zaczął od tego ,że w nocy nie mogłam spać, budziłam się co 10 minut i twardniał mi brzuch...
jak przetrwałam tą nocke (nie wyspałam się totalnie) w dzień przeszło mi to...
i wszystko było normalnie, leżakowałam sobie i była już jakoś 18 popołudniu i znowu zaczęło mi się, to już byłam pewna , że początkowe skurcze co 10 minut...
no i później o 20 jakoś odpadł mi czop śluzowy i się utrzymywały skurcze co 10-7 min.
i pojechaliśmy do szpitala jakoś chyba po 20stej
zbadali mnie , miałam rozwarcie na 2 cm tylko i skurcze ciągle tak samo
odesłali mnie do domku i kazali przyjechać jak będą 4 skurcze na 10 minut ... a więc w domu jęczałam, krzyczałam :D
chodziłam w tą i z powrotem - Marek mojej mamy mierzył co ile skurcze występują... było już po 1 w nocy jakoś chyba
i miałam 3-4 skurcze na 10 minut jakoś co 3 minuty albo 2,5 minuty i w końcu M. mojej mamy zadzwonił do szpitala
bo kazali jak coś poinformować - a oni chcieli wysyłać po mnie karetkę :lol: ale pojechaliśmy autem
z powrotem do szpitala...
jęczałam w samochodzie ciągle myślałam, że nie wytrzymam... skurcze to najgorsza rzecz jaka może być ;/
weszliśmy do szpitala szłam na porodówkę jęcząc i krzycząc w niebogłosy:) no i w końcu dali mi ten gaz i sobie wciągałam
ale to na krótko pomagało i mnie otumaniało tylko... myślałam, że nie wyrobię z bólu, na początku miałam rozwarcie na
4-5 cm , skurcze się nasilały ciągle a ja krzyczałam, przyszła polska położna :) bardzo miła - Kasia , wszyscy mieli
dość moich krzyków i ta Kasia położna się śmiała ze mnie, że polki są twarde i tutaj bez znieczuleń rodzą ,a tu przyjeżdża
taka Kinga i krzyczy i jęczy :P i że cały szpital zaraz obudzę i że jak mnie boli to żebym gaz wciągała, ale on pomagał
tylko na chwilkę i mówię do Kasi, że "BOLI" a ona "co ty myślałaś, że poród nie boli ? ;) " i krzyczałam dalej
a ona powiedziała, że zaraz mi buźke taśmą zaklei... i w końcu się spytali czy chcę epidural , ja się zgodziłam , bo
na prawdę wyjścia już nie miałam tak bolało ... no i zaczęły się schody , przyszła anestezjolog i kazali mi się nie ruszać
nachylić się w pozycji siedzącej i żeby mi strzykawke wbiła w kręgosłup, a ja się wierciłam z bólu i nie mogła mi wbić
i Kasia mówi do mnie, żebym się nie ruszała, bo mi wbije anestezjolog źle w jakieś nerwy i będę kaleką do końca życia
więc wzięłam się w garść, Kasia mi dała poduszkę, żebym sobie gryzła :D i zacisnęłam zęby i się nie ruszałam...
podali mi epidural i w końcu ulga ... mówię Wam jak ręką odjął, żadnych skurczy nie czułam - odetchnęłam momentalnie
no i w końcu czekaliśmy do 13 po południu następnego dnia aż się rozwarcie zrobi, ale zrobiło mi się tylko na 7 cm
i w dodatku mała była główką w dół, ale zadartą głowę miała, zamiast bródką do szyi... no i w końcu spytali się mnie
czy chcę cesarkę czy jeszcze poczekać z 2 godzinki , bo nawet kroplówka z oksytocyną mi nie pomagała - czułam jakby mała
zamiast w dół to mi wpychała się w żebra po tej kroplówce...
no i podpisałam w końcu zgodę na cesarskę i pojechaliśmy na salę operacyjną, tam już dali mi znieczulenie, żebym nie czuła
bólu , tylko uprzedzali, że będę czuć,że coś się dzieje i że mi wyjmują małą, ale ja po prostu nie wyrabiałam i jakoś
mi te znieczulenie nie podchodziło dobrze to mi nałożyli maskę z narkozą ,żebym zasnęła...
no i w końcu wyjęli małą, rozdarła się i mi ją pokazali , a później nie pamiętam, bo zasnęłam znowu...
był przy mnie cały czas Marek mojej mamy , gdyby nie on to nie wiem jakbym sobie dała radę... przeciął pępowine i wszystko widział
i fotografował z czego jestem bardzo wdzięczna :) i szczęśliwa, bo mam niezłą pamiątkę...
no i zszyli mnie, przewieźli na salę pooperacyjną (nic z tego nie pamiętam) i zaczęli mnie wybudzać(też nie pamiętam)
ponoć na wszystkie strony odganiałam rękoma i nogami wszystkich biłam :hahaha: nie chciałam się wybudzić :D
no i w końcu wybudziłam się, położna przystawiła mi małą do piersi... cudowne uczucie;)

ogólnie tak jakby z tymi skurczami początkowymi 2 dni trwał mój poród :lol:
od 10 marca w nocy , a 11 marca o 15:14 urodziłam Kornelcie

dodam jeszcze,że miałam niby termin z USG na 1 marca (a z OM w ogóle na 27 lutego)

http://www.suwaczki.com/tickers/dqprroeqtjy1ztqb.png

http://www.suwaczki.com/tickers/dhi43e3k4u27zg55.png

Odnośnik do komentarza

U mnie bylo tak ze termin porodu mialam na 11.08.2007r. ale rano 5sierpnia zobaczylam ze krew mi leci no i mama kazala sie pakowac i jechac do szpitala. Na porodowce podlaczona bylam o godzinie 12.00 a o 18.20 coreczka byla juz na swiecie. A drugi porod byl przez CC czekali z nia dwa tyg po terminie. Termin mialam na 14lutego i cale dwa tyg lezalam w szpitalu bo caly czas mowili ze szyjka sie skraca rozwarcie postepuje i pewnie zaraz pani urodzi.. No i nie urodzilam. W piatek 26lutego mialam niby miec CC ale byly skurcze i mysleli ze sie zacznie samo, ale jednak nie. W sobote 27 o godz. 12.35 byla juz druga corcia:)

Kacperek:love: 02.10.2012 godz.23:35 3200g, 56cm:love:
19.10.2012 3900g, 58cm
04.12.2012 5600g, 62cm
15.01.2013 6300g, 65cm

http://www.suwaczki.com/tickers/zrz6e6yd4anvaqre.png
http://www.suwaczki.com/tickers/l22nuay32jj38nva.png
http://www.suwaczki.com/tickers/wnidio4p5btv58no.png
http://s8.suwaczek.com/20100619580114.png

Odnośnik do komentarza

z córka miałam termin na 13.07.1999...
ale w nocy z 07.07 na 08.07 dostałam delikatnych skurczów mówię mężowi chyba się zaczeło bo coś mnie ciśnie w dół w plecach a na dodatek plamię,mąż tak spanikował że zamiast mnie pocieszać to ja go musiałam pocieszać i przekonywać że wszystko bedzie ok, zanim się spakowałam do szitala to do szpitala pojechaliśmy ok 12.30 wtedy miałam rozwarcie na 5cm dostałam kroplówkę bóle były krzyrzowe nie do wytrzymania,córka urodziła sie o 16.10
z synem miałam termin na 17.02.2009
ale w nocy z 08.02 na 09.02 dostałam mocne skurcze które trzymały mnie chyba przez 1 min nic nie mówiłam mężowi poczekałam do rana nie chciałam rodzić w nocy,ale rano skurcze przeszły,więc po południu z mężem pojechałam do mojego gin a w poczekalni wzięły mnie takie skurcze myślałam że umrę,podczas wizyty okazało się że mam rozwarcie na 4cm,więc pojechalismy do domu spakowaliśmy się i w szpitalu byliśmy o 19.00 a syna urodziłam o 21.45 w tym czasie byłam dumna z męża że był taki dzielny....

pozdrawiam..

http://www.zapytajpolozna.pl/cache/e6aa096305b7624dc3b68f45ce103010-d733213fe59a899ac5eeacaaddc07678.png http://www.zapytajpolozna.pl/cache/cf0d91c44419eab6362b1192c26ecbf6-812eb8a8ba00c774d724228cc92c5191.png http://s2.pierwszezabki.pl/018/0182789d3.png?9461

Odnośnik do komentarza

Temin mialam na 10 sierpnia 09
W piekne niedzielne poludnie 19 lipca wybralismy sie na dlluuuugi spacerek (do tej pory ciaza wzorowa, nic nie bolalo, brzuszek nieduzy wiec ciezko nie bylo, bardzo czestochodzilismy na takie spacerki) po spacerku ok 17 poszlismy na moment do znajomych i tam sie zaczelo, nagle w 1 sekundzie. Strasznie bolal mnie brzuch na gorze, ciezko mi sie oddychalo i plecy tragedia. Bol nie do opisania, nie wiedzialam co ze soba zrobic. Nie byly to zadne skurcze ani nic podobnego, stwierdzilam ze chyba sie przeciazylam i musze odpoczac. Poechalismy do domu, polozylam sie, na chwile zrobilo sie lepiej, wstalam i znow to samo, a nawet gorzej(walilo mi serce, bylo mi niedobrze, krecilo sie w glowie). Kazalam mojemu Ł dzwonic do szpitala, kazali od razu przyjechac. Okazalo sie, ze to stan przedrzucawkowy... Cisnienie 170/120, bilkomocz, obrzek watroby, niewydolnosc nerek..... Cala noc cierpialam. Nie moglam dostac nic przeciwbolowego bo musieli pierw zbic cisnienie. Dopiero ranomogli cos dac. Nie bylo innej mozliwosci, stan byl powazny, dostalam kroplowke na wywolanie, nie pomogla wiec decyzja o cc, czekalismy tylko na krew, bo przy moim cisnieniu konieczna byla transfuzja. Jak tylko przyjechala krew (czekalismy 2,5 godz) poszlam na stol..... Straszne, nie zycze nikomu takich komplikacji...

http://www.suwaczki.com/tickers/zrz6e6ydimiqwypp.png

http://www.suwaczki.com/tickers/abnzlnkp1dcxwr9b.png

http://www.mamacafe.pl/suwak/12395.png

Odnośnik do komentarza

alisss
Temin mialam na 10 sierpnia 09
W piekne niedzielne poludnie 19 lipca wybralismy sie na dlluuuugi spacerek (do tej pory ciaza wzorowa, nic nie bolalo, brzuszek nieduzy wiec ciezko nie bylo, bardzo czestochodzilismy na takie spacerki) po spacerku ok 17 poszlismy na moment do znajomych i tam sie zaczelo, nagle w 1 sekundzie. Strasznie bolal mnie brzuch na gorze, ciezko mi sie oddychalo i plecy tragedia. Bol nie do opisania, nie wiedzialam co ze soba zrobic. Nie byly to zadne skurcze ani nic podobnego, stwierdzilam ze chyba sie przeciazylam i musze odpoczac. Poechalismy do domu, polozylam sie, na chwile zrobilo sie lepiej, wstalam i znow to samo, a nawet gorzej(walilo mi serce, bylo mi niedobrze, krecilo sie w glowie). Kazalam mojemu Ł dzwonic do szpitala, kazali od razu przyjechac. Okazalo sie, ze to stan przedrzucawkowy... Cisnienie 170/120, bilkomocz, obrzek watroby, niewydolnosc nerek..... Cala noc cierpialam. Nie moglam dostac nic przeciwbolowego bo musieli pierw zbic cisnienie. Dopiero ranomogli cos dac. Nie bylo innej mozliwosci, stan byl powazny, dostalam kroplowke na wywolanie, nie pomogla wiec decyzja o cc, czekalismy tylko na krew, bo przy moim cisnieniu konieczna byla transfuzja. Jak tylko przyjechala krew (czekalismy 2,5 godz) poszlam na stol..... Straszne, nie zycze nikomu takich komplikacji...

Az mnie ciary przeszły jak przeczytałam :alajjj: Szczescie, że wszystko dobrze się skończyło. :uff: Pozdrawiam

http://www.suwaczek.pl/cache/d6f3579dec.png http://s2.pierwszezabki.pl/023/023253980.png?8442
http://straznik.dieta.pl/zobacz/straznik/?pokaz=5155514d62e137f5a.png

Odnośnik do komentarza

oj jakos ciarki przechodza ja sie czyta niektore historie. ktos mial dobry pomysl na temat - dobrze ze nie czytalam tego przed porodem - bo jeszcze by zawla doszedl ze strachu .
Powodzenia wszystki przyszle mamusie - nie jest tak zle - ale polecam cesarke:36_2_25:

cyt: To, że twoja wrażliwość uczuciowa mieści się w łyżeczce do herbaty nie świadczy o tym, że wszyscy s

Odnośnik do komentarza

zana27
alisss
Temin mialam na 10 sierpnia 09
W piekne niedzielne poludnie 19 lipca wybralismy sie na dlluuuugi spacerek (do tej pory ciaza wzorowa, nic nie bolalo, brzuszek nieduzy wiec ciezko nie bylo, bardzo czestochodzilismy na takie spacerki) po spacerku ok 17 poszlismy na moment do znajomych i tam sie zaczelo, nagle w 1 sekundzie. Strasznie bolal mnie brzuch na gorze, ciezko mi sie oddychalo i plecy tragedia. Bol nie do opisania, nie wiedzialam co ze soba zrobic. Nie byly to zadne skurcze ani nic podobnego, stwierdzilam ze chyba sie przeciazylam i musze odpoczac. Poechalismy do domu, polozylam sie, na chwile zrobilo sie lepiej, wstalam i znow to samo, a nawet gorzej(walilo mi serce, bylo mi niedobrze, krecilo sie w glowie). Kazalam mojemu Ł dzwonic do szpitala, kazali od razu przyjechac. Okazalo sie, ze to stan przedrzucawkowy... Cisnienie 170/120, bilkomocz, obrzek watroby, niewydolnosc nerek..... Cala noc cierpialam. Nie moglam dostac nic przeciwbolowego bo musieli pierw zbic cisnienie. Dopiero ranomogli cos dac. Nie bylo innej mozliwosci, stan byl powazny, dostalam kroplowke na wywolanie, nie pomogla wiec decyzja o cc, czekalismy tylko na krew, bo przy moim cisnieniu konieczna byla transfuzja. Jak tylko przyjechala krew (czekalismy 2,5 godz) poszlam na stol..... Straszne, nie zycze nikomu takich komplikacji...

Az mnie ciary przeszły jak przeczytałam :alajjj: Szczescie, że wszystko dobrze się skończyło. :uff: Pozdrawiam

No my tez sie cieszymy, bylo troszke problemow tez po porodzie, przez jakis czas jeszcze dostawalam tabl na zbicie cissnienia, a i z malym, niska waga, brak odruchu ssania(karmiony sonda), ostra zoltaczka... no i ja nie moglam sie z lozka ruszuyc przez 4 dni bo cisnienie jeszcze nie takie bylo... ale na szczescie wyszlismy z tego oboje cali i zdrowi :) Lekarze mowili ze nie chcieliby wiedziec co by bylo jakbysmy nie przyjechali od razu do szpitala, ja tez bym nie chciala....
Ale spoko dziewczyny, nie bojcie sie, to nie zdarza sie czesto, poprostu pecha mialam...

http://www.suwaczki.com/tickers/zrz6e6ydimiqwypp.png

http://www.suwaczki.com/tickers/abnzlnkp1dcxwr9b.png

http://www.mamacafe.pl/suwak/12395.png

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...