Skocz do zawartości
Forum

Optymistycznie


monikouette

Rekomendowane odpowiedzi

moze nie jestem najtrudniejszym przypadkiem klinicznym, na pewno jest tutaj wiele mam, ktore przeszly gorsze rzeczy ode mnie,
ale nie chodzi o porownywanie, bo przeciez strata dzieciatka w czwartym czy osmym czy trzydziestym tygodniu to i tak ogromny bol, kiedykolwiek sie przydarza.

mam 32 lata, kochajacego partnera, mam dwoch wspanialych i zdrowych synkow, i w podpisie moglabym tez dorzucic......................... piec gwiazdek...:Aniołek: piec Aniolkow...

zanim urodzil sie Natanek moje zycie bylo bardzo trudna przeprawa... w poszukiwaniu szczescia, w poszukiwaniu odpowiedniego "tatusia", przeprawa w utrzymaniu ciazy...

i wiele razy stracilam nadzieje, i wiele razy zwatpilam w zycie i w sprawiedliwosc...
po drodze zwatpilam tez w Tego tam, na gorze, akurat tej wiary nie udalo mi sie odnalezc...

tak czy inaczej jestem teraz mama dwoch pieknych chlopcow, bola mnie rece od zaciskania kciukow zeby sie udalo, ale bylo warto.
chcialam przez ten nowy watek powiedziec Wam, tym, ktore przeszly przez to nieszczescie, ze jest tam gdzies swiatelko w tunelu,
w momencie gdy przydarza sie nam to nieszczescie mamy oczy pelne lez i dlatego nie widzimy, ze gdzies tam, jest jeszcze nadzieja...
ALE ONA ISTNIEJE NIE MOZE BYC INACZEJ.......................

nie mozna w to watpic nawet jesli wydaje nam sie, ze to koniec swiata. sama tak pisze a byly chwile, ze nie wierzylam juz w nic, udalo mi sie jednak podniesc i isc do przodu wierzac ze sie jednak uda...
tego samego zycze wszystkim tym, ktore zwatpily i nie maja juz sily na kolejne proby...

pamietajcie, ze tutaj jestesmy, aby podtrzymac na duchu, wesprzec w miare mozliwosci oraz porozmawiac... czasem, przed ekranem komputera latwiej jest wylac nasze smutki, latwiej niz komus kogo ma sie na przeciwko siebie...

Odnośnik do komentarza

zycie ma czasem dziwne sposoby na to aby czegos nas nauczyc.
od jakiegos czasu ja skonczylam te trudne lekcje i zycie toczy sie raczej spokojnie i szczesliwie, ale nie zawsze tak bylo.

to co bylo naprawde trudne to to, ze prawie wszystkie te nieszczescia przydarzyly mi sie tutaj we Francji, z dala od przyjaciol i rodziny, z dala od wszystkiego i wszystkich, ktorych znam....
bylo to w okresie gdzie bardzo brakowalo mi domu, Polski i czlowieczenstwa... mialam wtedy meza, ktory okazal sie byc kims zupelnie innym niz na poczatku naszego zwiazku...
ale chyba najtrudniejsze bylo to, ze z dala od bliskich (nawet jesli mialam tesciow) przezywalam to wszystko sama... i dopiero po fakcie informowalam o tym moja mame, przez telefon, zaczynajac zdanie od tego samego "nic sie nie martw, wszystko juz w porzadku ale....."
ta epoka jest juz za mna, rozwiodlam sie i myslalam ze koszmar sie skonczyl. zwiazalam sie z Krzyskiem kolejna ciaza i znowu......
ale tylko raz. a potem juz tylko szczescie... tego samaego zycze wszystkim...

Odnośnik do komentarza

sylwiaczek
Monikouette fajnie że poradziłas sobie , ale wiem że to nie kciuki Ci pomogły :Oczko: a własnie TEN na Górze :Oczko: wiedział co robi i dlatego musiałas przejść przez to żeby teraz miec cudownych synów i wspaniałego partnera!!
Pozdrawiam :Całus:

wiem, ze musi byc jakas rownowaga w tym swiecie i ktos musi wierzyc "za mnie" bo ja juz nie wierze... wiem, ze zawsze mi powtarzano ze On wystawia nas na proby... ale ilez tych prob, przez jak dlugi czas i do jakiego stopnia?? no wiem, ze to raczej bardzo trudna dyskusja i moze wywolac polemike, nie o to jednak chodzi, aby tu polemizowac... :Uśmiech:

najwazniejsze ze przebrnelam przez te smutne chwile i teraz moge sie cieszyc moimi chlopcami (trzema z tatusiem wlacznie):Oczko:

Odnośnik do komentarza

Moniko, bardzo dziękuej za ten wpis, i pozostałe też, przeszłaś wiele, 5 Aniołków to taaak dużó, ja straciłam "tylko" 1 małą Muszelke w 9 tc, ale bardzo to przeżyłam, i nie wiem do końca czy zrobione zostało wszystko by ją uratowac? czy miałam na to wpływ, lot samolotem, leki.... nie wie tego nikt, od tego czasu od marca sie staramy z przerwami i nadzieją że jednak zasługujemy na to by mieć kolejne dziecko, zwłaszcza że nasz Wito i tak przy porodzie ucierpiał i jest niepełnosprawny............ juz nawet obwiniałam siebie że nie mogę być normalną matką jeżeli jedno dziecko jest kaleką a drugie poroniłam............ teraz jednak pogodziłam się z tymi nieudanymi próbami, wiem że muszę dużo czasu poświęcać Witkowi a drugi maluch będzie jak Ten na górze zadecyduje, bo choć nei jestem zbyt religijna w to wierze

Monika,Wituś (25.04.2005 r.) i Pawełek (23.11.2008 r.)
www.witek.okama.pl -->1% podatku na operacje i rehabilitację Witusia !
www.dla-witka.blogspot.com
- kup i wesprzyj Witka
Profil Witka na FB - doł

Odnośnik do komentarza

MalaMoni
no wlasnie, zupelnie nieistotne jest kto ile przezyl, strata naszych fasoleczek jest i tak wielkim przezyciem.... czy raz czy dwa..
po pewnym czasie, przyznam szczerze, podchodzilam do tego bardzo "rzeczowo" (brakuje mi polskiego slowa), gdy zaszlam w ciaze po raz kolejny nie myslalam o tym jak to bedzie gdy dzidzia juz bedzie z nami, po prostu zupelnie bez wyrazu czekalam na kolej rzeczy...
ale potem wzielam sie w garsc i jakos udalo mi sie zmienic moje podejscie. ale to wszystko bardzo mnie uodpornilo na szczescie, przez dlugi czas bardzo trudno bylo mi wierzyc ze cos dobrego mi sie przytrafia ale teraz jest coraz lepiej...

wierze mocno, ze zycie wkrotce zadecyduje o wielkim Szczesciu i dla Was!!! Na pewno tak bedzie bo jakze mogloby byc inaczej... kazdy zasluguje na szczescie, na milosc, radosc i piekne chwile... tylko szkoda ze czasem droga do tego tak uslana cierniami...
Nie mozesz obwiniac sie za to co sie stalo. Mysle, ze nikt nie ma do tego prawa. Chyba najlepszym lekarstwem na bol po utracie dziecka jest wyzbycie sie poczucia winy, inaczej dazymy na sam dol... Jakos trzeba to przezwyciezyc i starac sie myslec pozytywnie. Wiem, wiem, ze to trudne.
Tak samo z Twoim synkiem, absolutnie nie wolno Ci myslec ze jestes zla mama! Wszystkie jestesmy najwspanialszymi mamami pod sloncem!!! Chcemy dla naszych maluszkow jak najlepiej a, ze nie zawsze sie nam udaje to nie nasza wina!!

ktos kiedys mi powiedzial ze Ten na Gorze wystawia nas tylko na te proby, ktore wie, ze potrafimyzniesc. Mam nadzieje ze tak jest bo optymizm jest teraz nieoddzielnym elementem mojego charakteru... :Uśmiech:
mocno Cie sciskam :Aniołek:

Odnośnik do komentarza

Monik, o ile sprawa z Witkiem jst oczywista zaniedbanie lekarzy przy porodzie to jednak gdzieś tam na dnie serca pozostało wrażenie że imam w tym udział, ze moze jakbym żądała cesarki, nie pozwolila na zostawinei mn w szpitalu wymogła usg itd że wtedy byłoby inaczej, ale nei było i jest jak jest dziecko zostanie kaleką do końca życia, to przy Muszelce obwiniałam tylko siebie, że za mało uważąłam na siebie, poleciałam samolotem, brałam nieświadomie leki, itd:Histeria: ............... teraz już się wszystko prawie unormowało, ale czasem najdą mnie myślenice ;) i wtedy ryczę jak bóbr ...........:Aniołek:

Monika,Wituś (25.04.2005 r.) i Pawełek (23.11.2008 r.)
www.witek.okama.pl -->1% podatku na operacje i rehabilitację Witusia !
www.dla-witka.blogspot.com
- kup i wesprzyj Witka
Profil Witka na FB - doł

Odnośnik do komentarza

MalaMoni
ja tez znam te momenty dy dopada mnie dolek, gdzy nachodza wspomnienia, wiem jakie silne sa te mysli...
dobrze, ze jest juz lepiej, trzeba zyc przyszloscia a nie wspomnieniami i cieniem przeszlosci...
wiesz, bylam na blogu Waszego Witusia, chyba juz kiedys tam zajrzalam, jeszcze na rodku... az sie poplakalam...
ale na jednym ze scrapikow widzialam ze Witus byl na czworaka, powiedz mi, jak On sie teraz czuje, jak wyglada sytuacja? czy wszystko dobrze sie rozwija, czy jeszcze jakies operacje??? sorki ze tak wypytuje ale czuje sie taka bezsilna, jakbym mogla to bym ten jeden procent podatku przekazala ale ja nie mieszkam w Polsce...
napisz mi tutaj albo na priva, dziekuje bardzo

Odnośnik do komentarza

w tej chwili Wito ogóelnie rozwija się super, jednak odrzucił chora ręke i nie chce jej używać, inna sprawa że nie rusza paluszkami wiec nie może w niej nic trzymać..............wiec pewnie myśli po co mu ona. dodatkowo nei chce wogóle ćwiczyć w domu, wyrywa się, płacze, a na siłe też nei można za bardzo, jeździmy na turnusy reh, ćwiczymy w ośrodku i liczymy na cud, niebawem czeka nas kolejna operacja we Francji w paryżu......... stronka ciut nieaktualna, ale nei bardzo moge pisać nowości, bo zaczynamy walkę o odzskodowanie................

Monika,Wituś (25.04.2005 r.) i Pawełek (23.11.2008 r.)
www.witek.okama.pl -->1% podatku na operacje i rehabilitację Witusia !
www.dla-witka.blogspot.com
- kup i wesprzyj Witka
Profil Witka na FB - doł

Odnośnik do komentarza

mionik, tam niby jest pan z polski robiący z dobrego serca ( pokrycie wydatków) tłumaczenia ale nei jest zawsze i zwykle nei wtedy kiedy jest najbardziej potrzebny, my jezyk tylko angilski a we francji to prawie obraza nie znac francuskiego ;)

Monika,Wituś (25.04.2005 r.) i Pawełek (23.11.2008 r.)
www.witek.okama.pl -->1% podatku na operacje i rehabilitację Witusia !
www.dla-witka.blogspot.com
- kup i wesprzyj Witka
Profil Witka na FB - doł

Odnośnik do komentarza

oj wiem Moni, mieszkam tu od prawie 10ciu lat i znam ten francuski szowinizm.
nie wiem kiedy bedziecie miec te operacje ale dam Ci wtedy namiary na mnie. moze nie bede mogla przyjechac (mimo iz Paryz nie az tak daleko) ale zawsze to dobrze miec kogos z jezykiem
byc moze nie bede mogla wiele pomoc ale jesli tylko bedzie to mozliwe to chetnie pomoge. nawet na odleglosc...

Odnośnik do komentarza

Dori czesc!!!!!!!!!!!! mam nadzieje że sie zadomowisz na forum, ;) ty też jesteś przykładem optymistycznego podejscia po poronieniu, co widac na suwaczku! a starania, na razie jakoś nei chce byc widać efektu. może w tym cyklu sie zmobilizujemy...........

Monika,Wituś (25.04.2005 r.) i Pawełek (23.11.2008 r.)
www.witek.okama.pl -->1% podatku na operacje i rehabilitację Witusia !
www.dla-witka.blogspot.com
- kup i wesprzyj Witka
Profil Witka na FB - doł

Odnośnik do komentarza

Witam!

Ja tez poronilam, w zasadzie to byl pusty pecherzyk, zabieg mialam 21 grudnia zeszlego roku, tuz przed swietami...:( Teraz sie staram i staram, a tu nic. Razem z Moni mialysmy rodzic w lipcu, los chcial inaczej :( Widze tez znajoma Dori i jej szczescie w brzuszku, ktore sie tam odnalazo tuz po poronieniu wiec jednak mozna!!:):):)
Tylko dlaczego mi i wielu innym sie nie udaje??:( Jak tu nie myslec o ciazy jak sie tak bardzo chce dziecka??Ech...Trudne to wszystko!!

Przytulam Was do serducha!!

Co slychac Dori, jak malenstwo??

Pozdrawiam!!

http://suwaczki.maluchy.pl/li-15408.png

21.XII.06r.

Wci
Odnośnik do komentarza

Lila, widzisz ile jest nas.........nie każda pisze o tym ale każda przeżywa w serduchu.......i wiesz co, poppatrz ilu dziewczynom się udaje ! to nas musi podnosic na duchu!

Monika,Wituś (25.04.2005 r.) i Pawełek (23.11.2008 r.)
www.witek.okama.pl -->1% podatku na operacje i rehabilitację Witusia !
www.dla-witka.blogspot.com
- kup i wesprzyj Witka
Profil Witka na FB - doł

Odnośnik do komentarza

No mi się udało zajśc w pierwszej owulacji po poronieniu i naprawdę bardzo się cieszę i wierzę że Wam też dziewczyny się uda gdy tylko będzie na to najlepsza pora.
Witaj Ola :) o które maleństwo pytasz, to w brzuchu czy to poza nim :Oczko: bo to w brzuchu rośnie i rozwija się dobrze, a Weronisia też ma sie świetnie tylko jest już strasznie zmęczona siedzeniem drugi tydzień w domu, bo jestem chora i nie mogę wychodzić.
Dziewczyny co mi poradzicie na ból pupy, biorę zastrzyki i poprostu ból po nich jest okropny i nie wiem jak się tego pozbyć. Siedzieć mogę ale o leżeniu nie ma mowy :/

http://image.lafemmebonita.com/c/bg632593.jpg
http://lilypie.com/pic/071113/8Pse.jpghttp://b3.lilypie.com/lzEIp1/.png

Odnośnik do komentarza

Witam
Ja poroniłam moją pierwszą ciążę w 9tc, strasznie to przeżyłam ... Widok ciężarnej kobiety wywoływał u mnie łzy, same bezwolnie płynęły... Jeszcze w szpitalu traktowali mnie jak gówniarę, mimo że 24 lata to nie wiek szczenięcy :Zły: Cały czas okłamywali mnie, że będzie dobrze, że kanal rodny mam zamknięty, ja nie mogłam chodzić, co pół godziny badania na fotelu, po których było coraz gorzej...aż poczułam się nagle dobrze, poszłam do ubikacji i ... :Płacz:
Po 9 miesiącach zaszłam w ciążę, teraz mam prawie 3-letniego rozbrykanego urwisa.
Marzy mi się jeszcze jedno dziecko, tylko, że do tego musi mieć chęć oboje rodziców, albo wpadka...ja liczę na planowaną wpadkę, bo inaczej męża nie zmobilizuję :Spoko:

Dumny zerówkowicz
http://lbym.lilypie.com/3iudp1.png

" Kobieta bardziej kocha dziecko niż męża. Bo dziecko jest na pewno jej, a m

Odnośnik do komentarza

no to asica, mobilizuj sie do "planowanej " wpadki, ja tam uwazam ze 3/4 lata roznicy miedzy dziecmi to super odstep wiec bralabym sie do roboty...

a co do Twoich smutnych przezyc... bardzo mi przykro...
ja tez pamietam moje pierwsze poronienie, to jeszcze w Polsce bylo, na 3 dni przed Bozym Narodzeniem... a moja przyjaciolka w tym samym prawie czasie urodzila coreczke. chyba przez pierwsze trzy miesiace nie poszlam zobaczyc malej...
ale bylo, minelo, trzeba optymistycznie spogladac w przyszlosc, a co to ten Twoj m, juz nie ma ochoty na braciszka czy siostrzyczke dla synka??

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...