Skocz do zawartości
Forum

Czerwcowe fasolki 2015


Gość Gosia 1 czerwcowa

Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem, co czują dzieciaczki, ale mój Aleks bardzo się wtedy pręży i wydaje mi się, że niezbyt to dla niego miłe... Ale nie wiem jak mu pomóc, aby tak się nie denerwował :/ Mam nadzieję, że to jednak fizjologiczne.

A co do tamponów to ja też jestem ich zwolenniczką, ale cóż... Trzeba będzie się jakoś przemóc.

http://www.suwaczki.com/tickers/f2wlj44jpv60asct.png

Odnośnik do komentarza

Martyna, skoro twój partner jest tam na stałe zameldowany to ciotka nie może go stamtąd wyrzucić. Jeżeli będzie próbować możecie śmiało wezwać policję. Ale mimo wszystko bardzo Was namawiam do szukania własnego kąta. Nawet najmniejsze, najbardziej skromne mieszkanko będzie lepsze niż mieszkanie z taką osobą. Dym papierosowy jest dla maleństwa BARDZO niebezpieczny. Może to głupio zabrzmi, nie znam waszych planów na przyszłość ale... skoro partner pracował już za granicą to może warto wyjechać? Znacie język? Gdyby twoja mama cię przechowała z dzieckiem na chwilę to partner wyjechałby i stworzył wam tam warunki do życia a potem was sprowadził. Niestety w Polsce ciężko znaleźć dobrze płatną pracę. Wiem jak ciężko żyć z jednej pensji na wynajmowanym, aczkolwiek napewno też się da. Chyba, ze mieszkanie socjalne albo jakaś dopłata mieszkaniowa bo zasiłek rodzinny to jak strzał w pysk...

Ja zaczynam dziś 30 tydzień ciąży :D To dla mnie taka magiczna data. Ostatnia prosta. Odliczanie do porodu :) Czekam na teściową i dokańczamy zakupy dla Małego. W połowie kwietnia zamawiam wózek. A potem już tylko błogie oczekiwanie. Pamietam jak mi sie strasznie dłużyło w pierwszej ciąży... to było wręcz jak tortury... A teraz mam Maryśkę i czas mi leci jak szalony.
Pokój pomalowany na zieloniutko :) Okna wymyte, firanki wyprane :) Odkurzone za szafkami i regałami (Mąż miał ciężki weekend :)). Mąż sie ze mnie śmieje a jednocześnie denerwuje bo czyszczę czysty dom jak szalona w kółko. Już nie mam czego myć to zaczynam szaleć na balkonie. Kupiłam nowe donice. Wysłałam go dziś po ziemię i truskawki. Mam niewielki kącik a w nim sałatę, rzodkiewkę i mnóstwo ziół. Teraz dojdą truskawki i pomidory mi już wykiełkowały więc muszę się zaopatrzyć w wielką podłużną donicę pod ścianę... A wtedy znowu nie będę miała czym zająć myśli.

http://www.suwaczek.pl/cache/17b721e0e2.png
url=http://www.suwaczek.pl/]http://www.suwaczek.pl/cache/480727b525.png[/url]

Odnośnik do komentarza

Wiem dziewczyny, nie chce turaj mieszkać. Ale na razie chce sobie wszystko poukładać, zeby dzieciaczek miał wszystko co potrzeba, a pozniej pomyslec o wynajmie.. ehh..

A co do kąpieli malucha, to np. Jak sie do wody wleje jakas emulsję nawilżająca dla dziecka, to trzeba pozniej go jeszcze oliwkami smarować itd?

Odnośnik do komentarza

Surikatko podziwiam Cię za to, że masz jeszcze tyle sił w sobie:) Ja ostatnio częściej leniuchuję niż coś robię:)))) Pomysł z ogródkiem na balkonie jest świetny ale mój balkonik jest malutki i z drugiej strony nie wiem czy miałabym czas aby o to wszystko zadbać:) A o truskawkach od wczoraj też sobie myślałam:) Może spróbuję je zasadzić:) Zobaczymy co z tego wyjdzie:)

http://www.suwaczki.com/tickers/l22ngu1r27nochta.png

Odnośnik do komentarza

diana mi ból spojenia trochę przechodzi jak rozchodzę, najgorszy jest po dłuższym odpoczynku. Czekam na wizytę u lekarza, żeby to sprawdził, ale to dopiero po świętach.

madziunia ja pytałam męża, czy nie będzie mu przeszkadzało, że napatrzy się na taką brzydką mnie na porodówce, bo wolałabym, żeby później nie miał wstrętu. Wolałabym, żeby był przy mnie, ale od niego zależy. On chce i inaczej sobie nie wyobraża. Ale na pierwszych zajęciach w SR mieliśmy zwiedzanie porodówki - nikt nie rodził wtedy, ale jeden z mężów zemdlał zaraz po wejściu :) Więc takie nie chciałabym mieć przy sobie :)

http://www.suwaczki.com/tickers/tb73i09k760n1xx3.png

Odnośnik do komentarza

Ja będę miała mały ogródek i po świętach będę sadzić jakieś roślinki, ale powoli, zobaczę najpierw jak u mnie z regularnością dbania o to wszystko :) Zaczynam od krzaczków borówki :)

Martynka, jeśli macie prawo do meldunku i płacicie koszty utrzymania, to Twój partner musi zrobić porządek z ciotką i matką, żeby dały Ci spokój i nie nachodziły. Sama też musisz być bardziej asertywna i wyłączać się na ich wywody, jeśli Ci nie pasują. Przede wszystkim nie przejmuj się co wariatki wygadują - musisz znać swoje prawa, obowiązki i swoją wartość, to daje siłę i spokój, wtedy nie dasz sobie w kaszę dmuchać.

http://www.suwaczki.com/tickers/tb73i09k760n1xx3.png

Odnośnik do komentarza

Ja też myślę o ogródku na balkonie, ale mamy od strony południa i nie wypali. Muszę poszukać roślin, które lubią takie ustawienie.

Martyna, a nie możecie się "zalegalizować" w urzędzie stanu cywilnego? Może wtedy daliby Ci spokój?

W moim przypadku mąż chce być przy porodzie i muszę z nim walczyć o to, aby "tam" nie zaglądał. Bo on jest strasznie ciekawski i szczerze powiedziawszy mam miękkie kolana jak sobie pomyślę, że "tam" zajrzy. Powiedziałam, że jak to zrobi to go wyrzucę z porodówki a on się śmieje, że nie będę miała siły ani tym bardziej w głowie aby tak powiedzieć...

http://www.suwaczki.com/tickers/f2wlj44jpv60asct.png

Odnośnik do komentarza

Tak, planujemy ślub cywilny jak na razie... Tutaj chodzi o to, że jego mama, jest o mnie zazdrosna strasznie.. Wcześniej on ciagle do niej chodził, na obiadki itd. Jej pomagał finansowo itd. A jak poznał mnie, to juz z nia nie utrzymuje kontaktu, kłoci sie z nia ciagle, ze sie wtrąca itd. I ona jest o to zła, że już nie ma kim manipulować..

Wszystko jest takie głupie....
Z jednej strony jego trudna rodzina, z drugiej strony jak popatrzę na zachowanie mojej mamy, to jest mi strasznie przykro...
Wczoraj, tak sobie marzyłam, ze mamy wszystko poukładane, ze mamy własny kąt, że jest spokój, i żyjemy jak chcemy.. Że nie musze się denerwować... Że maluch bedzie żył w otoczeniu w ktorym bedzie czuł sie bezpiecznie, a nie w takim jak tutaj... Chciałabym dla niego wszystkiego tego czego ja nie miałam w życiu..
Wiem, że bedzie strasznie cieżko na poczatku, tym bardziej, że żadnej pomocy z nikad nie otrzymamy, ale chciałabym, żeby nasz maluch, był też Kochany nie tylko przez nas, ale przez naszą rodzine... Żeby nie był odepchnięty na bok... Ehh :-(

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny, moja siostra mówiła, ze teraz odradzają już używania oliwki dla niemowląt. Jej zalecali smarowanie dziecka wazeliną. Nie bójcie się, że zmoczycie kikut. Czasem może się zdarzyć i nie będzie jakiś strasznych konsekwencji. Na początku chyba będziecie kąpać dziecko razem z partnerem. To może uda się tego uniknąć. :)
Ja najbardziej boję się opieki nad dzieckiem, gdy jeszcze nie trzyma sztywno główki. Potem wydaje mi się to łatwiejsze. Mam 13 lat młodszego brata, więc trochę "liznęłam" opieki nad dzieckiem. Gorzej, że mój braciszek ma już 23 lata;( Muszę się uczyć od nowa...

Odnośnik do komentarza

Szczerze powiedziawszy to ja sama nie wiem... Jestem najmłodsza i zapewne najgorsza.. My nigdy ze soba nie rozmawialiśmy tak na spokojnie i fajnie, zawsze sie kłóciliśmy, czy z mama czy z siostra..
Mama zawsze była za siostra.. Ja przez 8lat miałam problemy w szkole i ogólnie, duzo osob sie nade mna znęcało i szykanowało. Ja nie miałam ojca, od małego byłam strasznie wrażliwa, nie umiałam sie nikomu przeciwstawić, wiec mna pomiatali..
Ja w rodzinie, czuje, że najlepiej by było gdyby mnie nie było... Gdyby byli tylko ona i brat... Nawet jak siostra zaczęła spotykać sie z moim Facetem, to Mama mowila, ze przeciez nic sie nie stało, ze młoda jestem, ze nic nie czuje itd.. Natomiast moja siostra była zazdrosna o mnie zawsze, gdy sie z kimkolwiek spotykała, to zawsze była zazdrosna, i gdybym ja jej takie cos zrobiła, to chyba by mnie zabiły...
Moja siostra jest straszna manipulantką, zachowuje sie jakby wszystko wiedziała najlepiej...
Np. Jak sie dowiedziała, ze moje dziecko w 24tyg. Ważyło 800g to powiediaała, mojej mamie, ze jest najchudsze z wszystkich dzieci, i moja mama słucha wszystko co ona mowi, a moje zdanie jest nie wazne...
Wiele razy przez to miałam już depresje, nawet mysli samobójcze..
Moja mama, pomaga im, nic nie płaca za mieszkanie tam, nawet sie nie dokładają do niczego, mama chce zeby sobie kupili samochód itd. Kupiła im nawet meble do pokoju.. Wszystko.. A mi nie chce pomoc.. A mi jest strasznie przykro z tego powodu.. To wszystko jest strasznie zagmatwane..
Teraz jak juz jestem w ciąży, to niby troche jest lepiej, miedzy nami, w kontaktach... Ale i tak mowi, ze sobie nie poradzimy, ze mam takiego głupiego Faceta itd... Tylko wszystko co moja siostra robi i ma, jest święte i najlepsze... Uwierzcie mi, ze ja jakbym tylko mogła, to wyprowadziłbym sie juz dzisiaj stad, i żyła z moim Partnerem na spokojnie, bez kłótni...
Ja od kad dowiedziałam sie, ze jestem w ciąży, to pokochałam mojego maluszka.. Moj Partner, nawet był smutny, jak za drugim razem na teście, pokazała sie taka blada kreseczka prawie nie widoczna, i myślał ze nie jestem w ciąży.. On chciał mniec dziecko.. Ja też...
Mama ciagle mi mowi, ze młoda jestem, ze zepsułem sobie zycie itd. W sumie, zaszłam w ciąże, prawdopodobnie w dniu w ktorym straciłam dziewictwo... Hehe :-)
Niestety, zawsze jestem ta najgorsza, moja siostra nigdy przed nikim mnie nie obroniła, a jeszcze nagabywała i śmiała ze mnie,, No taka czarna owca w rodzinie.. Duzo by opowiadać, bo to zagmatwane wszystko jest.

Odnośnik do komentarza

Przepraszam dziewczyny, że wam zawracam głowę.. Po prostu jestem już załamana tym wszystkim..
Jakby chociaż ktos z rodziny chciał mi pomoc z czymś, czy nawet kupił mały drobiazg dla malucha, jakies ubranko czy kosmetyk , czy cokolwiek, albo chociaz pokazał, ze wierzy we mnie, i w nas, ze wie, ze sobie poradzimy.. A tak, wiem, ze nie możemy na nikogo liczyć... Że jesteśmy sami... Napewno nie jesteśmy sami, ale jednak, jak widzę, albo jak czytam, też was, jak np. Mama wam pomaga kupić ubranka, albo teściowie wam cos kupią i pomogą itd, to żal mi serce ściska, że my tak nie mamy.. :-(

Odnośnik do komentarza

Martyna, dobrze jest czasami z siebie wyrzucić takie złe emocje. Bardzo dużo rozumiem z tego, co napisałaś, nawet więcej niż Ci się wydaje. Sama nigdy nie miałam dobrego kontaktu z mamą, poprawiło się, jak się wyprowadziłam z domu. Zeszłam jej z głowy- tak w skrócie.
Moja mama też nic nie kupiła dla maleństwa. Póki co nic mi nie pomaga w kompletowaniu wyprawki, robimy z mężem wszystko sami- od A do Z. Nawet nie zapytała, czy coś trzeba, nic kompletnie. Ale radzimy sobie sami. Nie pomogła mojej starszej siostrze więc nie łudzę się, że mi pomoże.
Czasami tak to bywa. Trzeba się wziąć w garść i mieć to wszystko w nosie. Skoro nie chce wam pomagać, to nawet się o to nie upominajcie. Unieś się honorem i nie wspomnij ani słowem, że coś chcesz. Najlepiej by było dać jej odczuć dystans i chłód. Wiem, że to może dziecinne, ale inaczej się nie da. Ogranicz z nią kontakty do minimum, nie dzwoń. Może sama wpadnie na pomysł, że coś jest nie tak, skoro córka nie chce z nią nawet przez telefon rozmawiać.

http://www.suwaczki.com/tickers/f2wlj44jpv60asct.png

Odnośnik do komentarza

Cześć! Ja też mam termin na czerwiec, dokładnie na 19-tego :) Jak czytam Waszą dyskusję, to widzę, że sporo z tego, co opisujecie, brzmi znajomo... Zawsze uważałam, że ciąża to nie choroba i nie rozumiałam, dlaczego ciężarne tak się nad sobą pieszczą, ale teraz aż wstyd się przyznać... im bardziej zaawansowana ciąża, tym czuję się bardziej "chora" i chyba udziela mi się ciążowe zapalenie mózgu ;) Widzę, że niektóre z Was zmagają się ze skurczami... Takimi, że macica staje się nagle taka mała, ściśnięta, twarda, jakby tężała na kilkanaście sekund? Też mam takie... Często tak macie w ciągu dnia? Bo dziecko chyba też się pręży, wtedy uczucie jest podobne, ale wtedy przynajmniej część brzucha jest miękka, hmm?? Pierwsze "twardnienia", czymkolwiek były, zaczęłam odczuwać mniej więcej z ruchami dziecka, może dlatego, że jestem drobnej budowy ciała i wsystko odczuwam nadmiernie? W każdym razie nie były częste i dokuczliwe, więc się nie przejmowałam, dopiero jakieś 3 tyg temu miałam dość, nachodziły mnie co chwilę, pojechaliśmy na izbę przyjęć, sczęsliwie z szyjką było wszystko ok, poszerzyłam swój zestaw leków o kolejne tabletki, póki biorę nospę, jest w miarę, ale prędzej czy później znowu wraca :/ W badaniu kontrolnym było w porządku, mimo to stresują mnie te skurcze, jak znowu się zaczyna, jestem strasznie przybita, bo oczywiście wyobrażam sobie najgorsze rzeczy, poza tym ciągle tą nospę łykać też nie bardzo... Mam nakaz odpoczynku, w domu nie robię właściwie nic, wszystkie obowiązki spadły na biednego męża, tym bardziej mi smutno, bo stałam się domowym leżakiem, no ale czego się nie zrobi dla dobra dziecka... A teraz jeszcze nowa przypadłość-wczoraj miałam taki bolesny ucisk na krocze, jakby rozpieranie, rozciąganie, bez skurczy, po jakiejś godzinie przeszło, ale w nocy jeszcze mnie ćmiło pod spojeniem... Być może Malutki tak cisnął, ale do tej pory tak nie robił, czy Wam też się przydarzyło coś takiego? Nie chcę wariować i co kilka dni zatruwać życia mojej lekarce, a to moja pierwsza ciąża i już się gubię, kiedy boli bo tak, a kiedy trzeba się martwić... Ehh, to się wyżaliłam :) Łączę się z Wami w trudach ciąży :)

Odnośnik do komentarza

Kati, wiem, że nie jestem jedyna, która ma taką sytuacje... Ale jednak to jest bardzo przykre, że od najbliższych nie możemy, liczyć na jakąś pomoc... Mam nadzieje, że zdążę z tym wszystkim.. Że dam radę...

Najbardziej czego nie mogę się doczekać to 30marca, w tedy będę miała wizytę i USG, zobaczę szkraba, i mam nadzieję, że wszystko bedzie dobrze :-) Jak każda wszystkim co sie dzieje w moim organizmie się martwię, a przedewszystkim chce sie dowiedzieć, jak moja krzywa cukrowa... Mam nadzieje, że dobrze... :-)

Odnośnik do komentarza

migotka84 ja mam takie wrażenie jakby brzuch miał mi się oderwać :) ale tylko jak kładę się na prawym boku. Całą ciąże leżałam na lewym boku więc może organizm się nie przyzwyczaił żeby dźwigać brzuch w innej pozycji

Tak się zastanawiam nad tymi skurczami o których piszecie. Ja nic takiego nie mam i zaczynam się zastanawiać czy to normalne. Położna mi mówiła że skurcze przygotowują nas do porodu i wniosek z tego taki że mój ogranizm w ogóle chyba się nie przygotowuje. Troche mnie pocieszylyście że nie tylko ja tak mam

Martyna677 jeżeli jest to potwierdzone notarialnie, że ma możliwość dożywotniego mieszkania to nie może Was ciocia wyrzucić. Ale dobrze że Twój Partner jest za Tobą z tego co piszesz :) Ważne że macie wsparcie w sobie - to jest najważnejsze w tak trudnej sytuacji dla Was
Jeżeli chodzi o kąpiel noworodka z pępuszkiem to podobno zmieniły się procedury postepowiania i można normalnie moczyć pępek w wodzie. Mało tego - jak przyjdzie położna na wizytę domową to nie można mówić że ma się spityrus do przemywania bo to już jest zakazane podobno. Ale położna mi mówiła żeby przemywać spirytusem 70% tylko się tym nie chwalić. Ja osobiście kupię w aptece octenisept i tym będę psikała. Bardzi ładnie się goją rany po tym :)

madziunia2407 rozmawiałąm w szkole rodzenia z psycholog odnośnie porodów rodzinnych. Powiedziała że napewno nie można zmuszać partnera do tego żeby był na sali porodowej. Partner sam musi pomyśleć czy chce w tym uczestniczyć. Jeżeli oboje macie dylemat to możesz mu powiedzieć że lepiej byś się czuła gdyby był obok Ciebie ale nie naciskaj na niego - niech sam zdecyduje. Zawsze może wyjść jeżeli uzna że nie jest w stanie wytrzymać. Mi powiedziała psycholog i położna że jak jest aktywna faza porodu to dobrze mieć wsparcie. W tym czasie można sobie wspólnie film obejrzeć (przynajmniej u mnie w szpitalu) żeby odciągnąć uwagę od porodu. A jak już są skurcze parte to nie musi być z Tobą, może wyjść. A jak da radę to najlepiej żeby stał przy Twojej głowie i nie patrzył co się dzieje "na dole" :) Faceci to wzrokowcy i mogą mieć później uraz tak jak pisałaś. Mój mąż powiedział że chce być ale jeżeli nie da rady to wyjdzie i ja się z tego cieszę :)

La mariposa witamy na forum :) mamy termin na ten sam dzień :)

http://www.suwaczki.com/tickers/f2w3dqk3qzk9fgf5.png]Tekst linka[/url]

Odnośnik do komentarza

Kati mój też jest ogółem bardzo ciekawski ale akurat w tym przypadku raczej go ta ciekawość nie kręci:) To raczej taka obawa przed tym co zobaczy... Wolałby mnie takiej cierpiącej nie oglądać:/

Martynko na wszystko potrzeba niestety czasu... Może spojrzą też na tą sprawę inaczej jak dzidzia się urodzi... Choć wiem, że do tego czasu będzie u Was bardzo ciężko:( Zamiast dać kobiecie spokój to ją jeszcze denerwują dobrze wiedząc, że to nie jest wskazane w Twoim stanie biedulko :* Czasami po prostu takie problemy rodzinne się zdarzają i nic tego nie zmieni... Wiem, że łatwo mi mówić ale może spróbuj z nią jakoś porozmawiać, czy mogłaby Ci pomóc a jeśli odmówi to po prostu udaj, że się nic nie stało i pokaż jej, że dasz sobie radę bez jej pomocy... To na pewno da jej do myślenia Kochana:) Uśmiech do złej gdy... Ja od rodziców i teściów jak na razie nic nie dostałam ale też nie oczekuję tego bo wiem, że mają swoje wydatki itp... Z rodzicami mam dobry kontakt i jakoś tak spięć nigdy nie mieliśmy, mojego partnera zaakceptowali na szczęście od samego początku... Poznaliśmy się jak miałam 17 lat i tak 9 lat zleciało razem:) Też jest u nas kiepsko finansowo, bo wydatków teraz jest mnóstwo... Remont w mieszkaniu, zakup wózka, łóżeczka, ciuszków, kosmetyków... To są setki... Rachunki trzeba popłacić, za coś też trzeba żyć... To nie takie proste niestety jak wygląda z zewnątrz... Ja sobie zawsze tłumacze, że jakoś to się musi ułożyć, bo nie ma innego wyjścia... Jako tako zawsze się udaje choć bywają trudne momenty i niepotrzebne kłótnie właśnie o pieniądze... Ale trzeba żyć dalej i sobie radzić... Najważniejsze jest aby razem z partnerem się wspierać :D

Agusia ja z jednej strony się boję ale z drugiej strony trzyma mnie myśl, że przecież nie mam innego wyjścia i wierzę, że dam sobie radę bez niczyjej pomocy (choć pewnie na początku będzie potrzebna) :D

http://www.suwaczki.com/tickers/l22ngu1r27nochta.png

Odnośnik do komentarza

Kurczę, ta herbata z pokrzywy naprawdę dobrze działa na obrzeki. Wypijam jedną na dwa dni a nawet czasem codziennie i z wagi ubyło 1,5 kg. To napewno nadmiar wody bo bym tyle nie schudła. Jem zdrowo i regularnie a nawet czasem ciasteczko sie zawinie pod łapkę :) I odkąd woda mi zeszła nie mam rwy :) Pragnienie mam normalne czyli nie przesadzam z pokrzywą. Cieszę się, bo ten ból był okropny.

http://www.suwaczek.pl/cache/17b721e0e2.png
url=http://www.suwaczek.pl/]http://www.suwaczek.pl/cache/480727b525.png[/url]

Odnośnik do komentarza

Martyna677 wiem o czym piszesz (niestety). Ja mam też trudno moją starszą siostrą, z tym, że moja mama nie żyje. Moja siostra nie akceptuje mojego męża na całej linii do tego stopnia że nie zgodziła się być moją świadkową na ślubie. Po ślubie pierwsza z awantur była już we wrześniu na początku dokładnie za to, że kuzynka mojego męża postanowiła nas odwiedzić w weekend (akurat zbiegło się z moimi imieninami i ich wizytą) a tata wyjechał - więc była awantura że tata musiał wyjechać, że zapraszam sobie gości akurat jak oni przyjeżdżają (to była druga awantura tego typu tylko wtedy były moje urodziny tata był, ale przyjechał jeszcze wtedy mój mąż jako chłopak i przyszły koleżanki na kawę urodzinową - że akurat musiałam zapraszać gości jak ONI przyjeżdżają). Potem jak w listopadzie powiedzieliśmy o Stasiu zaoferowali się, że dadzą nam łóżeczko ciuszki itp - do tego tekst " o nic się nie martw my mamy wszystko po naszych to wam damy". No a potem były tradycyjne święta u nas, akurat w wigilę szłam do pracy i miałam wrócić dopiero po 16 (umawialiśmy się na 16 bo wtedy nie wiedziałam że wcześniej będzie zmiana grafiku i będe miałą akurat tak że wypadnie mi do 16), jak tylko się dowiedziałam to zadzwoniłam do szwagra że "sorry batory" ale wigilę musimy przesunąć na 17 bo ja nie dam rady wszystkiego przygotować na 16 bo będę w pracy. Na to ONI że spoko o nic się nie martw przyjedziemy wcześniej i pomożemy. Dzień wcześneij przygotowałam tyle ile mogłam (i na ile miałam siły) był uszykowany stół, krzesła poustawiane, 80% dań (całkowicie lub przygotowane )do obróbki - mąż i tata mówili jak chciałam przygotować więcej - daj spokój my jesteśmy, przyjadą ONI to przygotujemy resztę- "o nic się nie martw, bo w twoim stanie nie możesz się denerwować", ale ja wiedziałam "że jest o co". Jak tylko weszłam do domu to już po minie siostry wiedziałam że "coś się wydarzyło", tata miał nie lepszą minę i spytał tylko gdzie obrus ( moja siostra nagle nabawiła się amnezji i nie wiedziała gdzie od ponad 10 lat chowane są obrusy no i była awantura że nic nie przygotowane, że nawet stół nie gotowy). Pomogłam skończyć i chwile później mieliśmy siadać w "radosnej atmosferze" do stołu no i skończyło się kolejną tym razem o to że mój mąż miał chęć (czytaj czelność) podzielić się z nią opłatkiem i złożyć jej życzenia. Potem była "cisza i spokój" do początku stycznia kiedy to wybuchła kolejna jaka ja to jestem zła i niedobra, że ona chce porozmawiać, a ja nie chce do niej przyjechać gdy ona chce ze mną porozmawiać. Potem były urodziny mojego taty, ale nie przyjechała tylko zdobyła się na telefon, choć tata czekał na wnuki. Najbardziej boli mnie to jak zresztą już kiedyś pisałam, że jak ona była w ciąży to ja prawie u nich zamieszkałam, szczególnie przy 2 dziecku byłam tam co 2 dzień a czasami nawet na cały weekend. Kupiłam dla dzieciaczków masę ubranek ( większość w sh ale szukałam w extra stanie i do tego jeszcze dużo było z metkami a to nie lada gratka), kupiłam w sklepie jej termosik z tomee pepe i śliniaczek silikonowy do kompletu, a potem niemal skakałam pod sufit, gdy w sh znalazłam za grosze ( i to dosłownie) komplet takich śliniaczków silikonowych z kieszonkami takich rolowanych. Czasami szukałam bardziej dla nich niż dla siebie w jednym nawet już na końcu miałam takie układy że dzień wcześniej pani pokazywała co na drugi dzień będzie jako nowy towar abym mogła sobie przejżeć. Jak chcieli na urodzinki rowerek - dostawali rowerek jednym słowem wszystko dla dzieciaczków (jakby to był moje i to dosłownie). Nawet przeryłam piwnicę w poszukiwaniu naszego dziecięcego namiotu, aby mieli trochę cienia latem (bo to był taki letni namiot) w piaskownicy. A teraz.... nie liczę już na nic, nawet nie chciałabym od nich tego odkupić (aby potem nie usłyszeć tak jak w styczniu że cena była z litości i że żałują że za tyle sprzedali - w styczniu usłyszałam od niej że szwagier żałuje że był świadkiem i że zrobił to z litości - to są moje własne siostry słowa).
(Warto przy tym zauważyć, iż świadków do niczego nie angażowaliśmy wszystko sami organizowaliśmy). Jak wchodzę do sh, albo do h&m i patrze na ciuszki dla dzieci to prawie ryczeć mi się chce jak zobaczę ciuszki podobne do tych co kupiłam dla NICH, a jak zobaczyłam namiot w gazecie podobny do tego co my miałyśmy to w tej samej chwili się rozryczałam jak bóbr. Mój mąż zagroził już że jeszcze trochę i zaprowadzi mnie do psychologa bo to nie jest normalne aby tak się rozczulać i rozpamiętywać, że robię sobie emocjonalne bagno tylko i muszę przejść na tym do porządku dziennego, ale to nie jest łatwe. Początkowo jak zaczęłam robić wstępną listę "POTRZEBNYCH RZECZY" twierdził że przesadzam, że za wcześnie, ale od czasu do czasu przymykał oczy gdy widział że coś mi sprawia przyjemność, gdy coś kupię a mnie przerażało ile tego trzeba. Najbardziej przerażało mnie kupno wózka, ale potem moi teściowie obiecali że nam kupią, więc trochę mi ulżyło, bo już szukałam takiego zestawu 3 w 1 do 700 lub zestawu używanego. Potem dowiedzieliśmy się że młoda mama z rodziny męża da nam trochę rzeczy dla małego ale różnica wynosi jakieś 3 miesiące (jak dobrze pójdzie i urodzę w terminie) więc nie chce liczyć za wiele aby się nie przeliczyć i też się rozglądam, aby nie zostać z "ręką w nocniku", więc jak wspomnę o kupnie ubranek, rożka lub otulacza jest awantura że mam poczekać na to co dostaniemy, a ja się boję że nie będzie tego wiele, że nasz szybko dogoni ich i potem będę szukać na "gwałt" ubranek bo mały szybko wyrośnie z tego co mamy. Jego argumenty są słuszne no bo faktycznie możemy się z tym nie pomieścić ale co będzie jeśli "mój scenariusz" się sprawdzi? Uspokoiło mnie trochę odkupienie krzesełka, pościeli i łóżeczka od kuzynki męża i zaoszczędzone na coś innego pieniążki ( ale jest mi przykro że nie kupię takich ślicznych nowych pościeli dla Stasia). Tym bardziej że dziś zadzwonili do mnei z pracy że z racji L4 przesuwają mi termin wypłaty na koniec miesiąca czyli można powiedzieć, że miesiąc będę bez wypłaty w sumie a czeka mnie wizyta u lekarza i dentysta (niestety muszę prywatnie bo na NFZ tego mi nie zrobią, wiem bo w tym m-cu byłam już 2 razy).
Co do twojej sytuacji może to strasznie zabrzmi, ale po części przesunęłabym termin ślubu, bo samotnie wychowującym matkom należy się więcej świadczeń na pewno ulga na dziecko jest większa dla rodzica samotnie wychowującego i o ile się nie mylę becikowe i inne świadczenia również są wyższe więc warto się zastanowić.

http://fajnamama.pl/suwaczki/1ow6m3e.png
http://fajnamama.pl/suwaczki/vfajssf.png

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...