Skocz do zawartości
Forum

Zachowanie dziecka, koszmary nocne


ronia

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Serdecznie pani dr
Tym razem ja uśmiecham się do Pani o poradę i pomoc. Piszę do Pani pierwszy raz więc mniej więcej może nakreślę swoją sytuacje. Jestem mamą 7 latka i małego Aniołka w niebie kórego pochowaliśmy 7 miesięcy temu. Maciuś (starszy syn) bardzo czekał na rodzeństwo.Drugą ciąże znosiłam bardzo dobrze, wszystkie wyniki badań były zawsze wzorowe. Urodziłam syna w terminie po wywoływanym porodzie, okazało się jednak że synek ma problemy, zmarł w ok. godzinę po porodzie. Sekcja zwłok wykazała wadę serca wrodzoną stenoze aortalną. Był to dla mnie szok gdyż w ciąży bardzo o siebie dobałam, lekarz prowadzący do końca ciąży utwierdzał mnie w przekonaniu że dziecko jest zdrowe i tylko czekać aż będzie z nami. Stało się inaczej. Wojtusia nie ma a mnie w sercu pozostała wielka pusta i nieograniczony niczym żal. Maćkowi chociaż chyba dziecku w takim wieku trudno to zrozumieć powiedzieliśmy że Wojtuś jest w niebie. Był z nami na pogrzebie braciszka.

Pierwsze moje pytanie jest zwiazane z starszym synem. Bardzo często chodzimy razem na cmentarz do Wojtusia i on widzi jak ja reaguje. Praktycznie za każdym razem kiedy stoje i modle się Maćkowi zbiera się na przytulanie ściskanie itp czasem aż tak że nie da mi się pomodlić bądź postać w ciszy. Mówię mu że możemy się przytulić jak wyjdziemy z cmentarza,czy w domku,mówię że ja go kocham ale Wojtusia też bardzo kocham i że go bardzo mi brakuje. Nie wiem czy to jest jakiś przejaw zazdrości, czy może on chce w ten sposób jakoś zmniejszyć mój ból. Jak reagować dać się wyściskać czy tłumaczyć. Chciałabym postępować właściwie.

Drugie pytanie dotyczy już bezpośrednio mnie. Mianowicie po porodzie, mimo iż pani dr proponowała nie otrzymywałam żadnych środków antydepresyjnych, uznałam że muszę to jakoś przeżyć i przecierpieć a co gorsza pogodzić się z tym. Nie umawiałam się też z żadnych psychologiem. Pierwsze dwa miesiace - nie wiem czy znalazłby się chociaż dzień bez płaczu, nie mogłam patrzeć na kobiety w ciąży. Dzisiaj jest o tyle lepiej że nie płacze codziennie, co nie oznacza że nie płacze w ogóle. Staram się trzymać chociaż są takie dni że czuje się jak w depresji. Wszystko przypomina mi moje dziecko. Są i bardzo dobre dni w których staram się nie myśleć intensywnie o tym co nas spotkało i żyje tym co jest teraz. Od 4 miesiecy staramy się z mężem o ziemskie rodzeństwo dla Macia ale jakoś nie wychodzi. Być może jakaś blokada psychiczna - nie wiem, chociaz ciąży się nie boje, chyba że podświadomie że skończy się to tak jak ostatnio. Nie powiem że brak efektów w staraniach działa na mnie pozytywnie wręcz przeciwnie. Czuje że cały czas coś mi nie wychodzi ::(:. Od 2 tygodni zaczęłam mieć koszmary tzn dla mnie to są koszmary. W zeszłym tygodniu śniło mi się że mąż powiedział że mnie nie kocha ::(: obudziłam się i przez godzinę wyłam i nie mogłam zasnąć. Tej nocy śnił mi się zmarły 11 miesiecy temu dziadek, nie będę opisywać w całości ale też nie śnił mi się jakoś bardzo przyjemnie. Pamiętam że zapytałam go o Wojtusia czy jest tam z nimi w niebie a on sprawdził jakąś księge i powiedział smutno że go tam nie ma. Później sen zmienił się w coś co przypomina opętam ktoś mnie do czegoś ciągnie a ja nie chce i się boję. Obudziłam się 1:23 i nie mogłam zasnąć dobrych kilkadziesiąt minut. Oczywiscie znowu płacz albo brak u mnie snu a jak już jest to wyjątkowo realny. Zawsze apropo snu przypomina mi się że w ostatniej ciąży 2 razy śniło mi się że syn miał chore serduszko. I to się niestety sprawdziło chodź rodzina mówiła mi nie przesadzaj, sny czyta się odwrotnie itd. W tym przypadku sny były prorocze. Teraz koszmary rujnują mi spokój i równowagę którą staram się jakoś odbudować. Nie wiem czy to lęki czy jakieś problemy psychiczne. Może jednak moja dość silna osobowość (tak mi się wydaje) nie wystarczy żeby się z tym uporać? Może jednak powinnam się udać do specjalisty żeby nie "zatruwać" innym życia i cały czas przeżywać te największą porażkę w moim życiu. Co poradziłaby Pani osobie w mojej sytuacji ?
Pozdrawiam serdecznie i z góry dziękuje za odpowiedz na mojego "krótkiego" posta
Kasia

Odnośnik do komentarza

Kochana Mamo Kasiu!
Dzielna z Pani Mama! Rzeczywiście ma Pani silną osobowość i świetnie próbuje sobie Pani radzić z całą okrutną sytuacją... Postaram się choć w kilku najistotniejszych wg mnie kwestiach opowiedzieć na Pani "krótki post" :)
Po pierwsze Maciuś. Nie dziwi mnie taka jego reakcja na Cmentarzu. To bardzo silne i niezrozumiałe ciągle dla siedmiolatka przeżycie. Zastanawiam się dlaczego zabiera pani synka z sobą? Proszę zaoszczędzić mu tego... Dojrzeje emocjonalnie, zrozumie, emocje wyciszą się, przyjdzie czas na wspólne wizyty. Wiem, to okrutne co piszę, ale chyba chce mieć Pani zdrowe, emocjonalnie zrównoważone dziecko? To zbyt wiele emocji jak na małą głowę... nawet czasami zbyt wiele jak na naszą. Wyobrażam sobie, że moje słowa "emocje wyciszą się" mogą Panią zaboleć i teraz nie wyobraża sobie Pani takiego stanu, ale zapewniam, że tak będzie.
Jeśli Maciuś nie zadaje pytań dotyczących braciszka - nie prowokowałabym rozmów na ten temat. Może być już naprawdę zmęczony tematem. Jeszcze raz zapewniam, że nadejdzie odpowiedni moment, a sam o to wszystko zapyta. Przytulać, gdy sie tego domaga. Nawet na cmentarzu. To objaw braku poczucia bezpieczeństwa, nie rozumie tego co się wkoło dzieje. Przypuszczam, że zaczyna pierwszą klasę, to wystarczający stres na teraz.
Po drugie Pani... bardzo mnie cieszy, że zawalczyła Pani bez wsparcia farmakologicznego, jednak pojawienie się snów (o czym już gdzieś pisałam) świadczy o tym, iż o ile radzi sobie pozornie Pani z tą sytuacją w życiu codziennym, to ból który ciągle jest trawiony ujawinia się w projekcjach sennych. Moim zdaniem jest Pani na tyle silna aby poradzić sobie, ale napewno szybciej i skuteczniej przejdzie Pani przez to cieprienie z pomocą specjalisty!
Mam trochę wrażenie, że z powodu tak bardzo nagromadzonych w Pani emocji, sama sobie Pani rozdrapuje rany..., a one mają się przecież zagoić!
Silnym kobietom trudno szukać i prosić o pomoc innych, jednak czasami trzeba się przełamać i wesprzeć na silniejszym od naszego ramieniu :) Proszę przemyśleć poradę u psychologa?
Po trzecie... Odejścia Pani synka, absolutnie nie rozpatrywałabym (jak Pani napisała!) w kategoriach porażki życiowej!!! Był chorym Maleństwem, któremu nie można było pomóc... Pozostał nieograniczony ból, ale Pani jako Mama dała mu wszystko! Dbałość od pierwszych chwil poczęcia, Miłość, Życie... Krótkie, ale znaczące i zmieniające życiorys całej Waszej Rodziny.
To jest porażka?
Po czwarte... Bardzo proszę jeszcze raz przemyśleć decyzję o poczęciu dzieciątka. Wg mnie to jednak trochę za wcześnie. Nie da się określić konkretnej daty, ale proponowałabym, aby Pani choć odrobine uporała się z bólem, który mam wrażenie ciągle jest świeży... Uważam, że niepotrzebnie zafunduje sobie Pani ogromny stres i lęk, który będzie miał swoje uzasadnienie nawet wówczas gdy nie będzie ku niemu podstaw medycznych.

Pozostaję z Nadzieją na Szczęśliwą dla Pani Gwiazdę!
Spokojnych Snów i Ciepłych Dni dla Całej Rodziny!

A.Żurakowska

Odnośnik do komentarza

Dziękuje za odpowiedź Pani Agnieszko !

Co do Maciusia chciałabym tutaj wyjaśnić. Maciek nie jest zabierany na cmentarz notorycznie, raczej powiedziałabym sporadycznie wtedy kiedy chcielibyśmy podejść z mężem a Maćka nie mam z kim zostawić. On chodzi chętnie tzn nie opiera się itd bardzo lubi zapalać znicz (w zasadzie domaga się koniecznie aby dać mu zapalniczkę i eby to właśnie on zapalił nie kto inny), zawsze chętnie pójdzie po wodę do kwiatków itd. Nie płacze, nie ma koszmarów. W domu nie nawiązujemy do tematu, w sumie nawet między sobą rozmawiamy na ten temat bardzo rzadko. Ja nie poruszam tematu, Maciek nie pyta. Zdarza się jednak, że sam wspomni tak jak ostatnio był u niego kolega (ktory ma 2 starszych braci), Maciek pokazał mu zdjęcie Wojtusia stojące wysoko u nas na regale i powiedział że to jego malutki braciszek i że miał chore seruszko i jest w niebie. Po czym przeszedł do dalszych zabaw z kolegą. Na codzień w domku temat w zasadzie nie jest poruszany. Prócz tego tulenia na cmentarzu nie zauważyłam na chwilkę obecną nie zauważyłam innych niepokojących objawów. Dziękuje za rade odnośnie cmentarza i nie będę go tam absolutnie ciągała chyba że sam zapyta czy się upomni o wizytę (mam nadzieję że to będzie prawidłowa reakcja nic jednak na siłe i wszystko z umiarem). Ja zdaje sobie sprawę z tego że on niewiele z tej sytuacji rozumie. Kiedyś czytałam nawet że dzieci w jego wieku żyją głównie tym co jest teraz, tym co jest obecne, a to co było kiedyś albo co będzie za jakiś czas u nich nie funkcjonuje. Daje Mackowi tyle samo miłości albo nawet i wiecej niż wcześniej, nie zaniedbuje i staram się z nim dużo rozmawiać na tematy szkolne także, choć często sama musze z niego informacje wyciągać :Śmiech: jak narazie wiem że w szkole lepiej niż w przedszkolu, bo tu tylko siedzą :Śmiech:

Co do mnie, jeśli chodzi o pomoc, święta racja jakoś nie do końca jestem przekonana czy ktokolwiek jest mi w stanie to jakoś ułożyć i uporządkować. Czytałam forum i pani komentarz po podobnym postem odnosnie snów i tak własnie myślalam że będzie wyglądała odpowiedź. Staram się z tym radzić i jakoś wyznaczać pewne priorytety, powiedziałam sobie jednak że jeśli koszmary się jeszcze powtórzą to wybiore się do specjalisty, szkoda mojego zdrowia (no i mąż nie może spać bo płaczę :mdr:)
W chwilach wolnych od zajecia staram się nie rozmyślać zbyt intensywnie co by było gdyby. Jednak co fakt to fakt lubie rozgrzebywać jakieś zaszłości, mam taką naturę staram się z tym jakoś walczyć w sensie pozytywnym. Sprawę powiekszenia rodziny przemyślałam wspólnie z mężem. Nie wiem dlaczego ale mam w sobie (być może dziwne) przekonanie że to dodałby mi sił, być może wiary. W sumie na chwilę obecną dla tej kolejnej ciąży staram, się podnieść fizycznie i psychicznie. Czy doszukiwałabym się jakis wad, nieprawidłowości które powodowałby stres czy lęk. Tego nie wiem. Nie jestem z natury panikarą która dostała by fisia, ale napewno zrobiłabym to samo co wcześniej dbałabym o ciąże, o siebie, to co bym zmieniła to usg u specjalisty + echo serca z wiadomych przyczyn. I chyba byłabym szczęśliwa mimo wszystko. Nie wiem dlaczego ale w głebi siebie czuje że dałabym radę i podbudowało by mnie to. Mam nadzieję że to nie jest jakiś przejaw samolubności, czy czegoś innego niedobrego.

Znowu nasmarowałam posta jak trzeba...:Śmiech: .... ale ja taka rozgadana właśnie jestem i rozpisana, że jak zacznę to ciężko skończyć.

Odnośnik do komentarza

Kochana Mamusiu!
Bardzo dziękuję za obszerny post i wyjaśnienia :)
Przepraszam za nadinterpretacje niektórych zachowań, ale pomimo wnikliwego czytania przeze mnie pisanych przez Mamy postów, czasami mimo wszystko odbieram je dosłownie :)
Bardzo mądrze Pani postępuje w relacjach z synkiem!
Naprawdę ogromnie cieszę się, że tak pięknie radzi sobie Pani w tej niełatwej sytuacji...
Dzielna z Pani Kobietka :)
Co do Pani następnej ciąży... to była tylko moja sugestia. Jeżeli czuje Pani w sobie tę siłę, to wspaniale! Moim obowiązkiem jest jedynie przypomnieć, iż stan ten niesie ze sobą (w normalnym układzie) ogromne zmiany emocjonalne, a Pani jest jeszcze w trakcie przechodzenia przez duże, ciężkie przeżycia. Myślę, jednak, że do tego czasu nim zawita u Państwa małe Słoneczko, będzie miała Pani więcej sił i spokoju w sobie :)
Pani wie najlepiej co dla niej najlepsze... i jeśli wysłuchała Pani w sobie potrzebę poczęcia maleństwa, to pozostaje mi tylko pogratulowac decyzji i Życzyć Pani oraz Mężowi Spełnienia tego Pragnienia!

Wszystkiego co Najlepsze dla Was!
Uściski!

A.Żurakowska

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...