-
Postów
421 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
2
Treść opublikowana przez monikae
-
Ehh przyznam się Qarolinka i Monmonka, że zaraz po napisaniu posta wczoraj wygooglowałam lidle. No i na szczęście mamy jeden po drodze na naszą wycieczkę. Więc tak, wybieram się do poznańskiego Lidla. Pieluchy też musimy kupić ale to już u nas, bo tym razem zrobię zapas 10 paczek. Nie wiadomo kiedy będzie znowu promocja :-P A z ciuszków poluję na bluzę polarową z uszkami, dres, skarpetki antypoślizgowe. Bardzo mi się podobają pościele, ale niestety jest to rozmiar dziecięcy łóżkowy, a my mamy łóżeczkowy. A planuję, że Maciek jeszcze może ze dwa lata będzie spać w łóżeczku więc niestety nie będę wszystkiego chomikować na później. Chociaż nie ukrywam, jakbym miała gdzie trzymać rzeczy na za ileś lat to bym kupiła haha :-P Monmonka to autko to nie był Mercedes, nie pamiętam nazwy, ale nigdy takiego nie widziałam. I tak,z tylu ma jedno koło...;-) Miłego dnia mamuśki!
-
-
Hej dziewczyny z Kościerzyny i chłopaki z Kentucky :-) (tak mówił kiedyś u nas pijaczek osiedlowy). Dziś mieliśmy dzień zwiedzania Poznania. Obeszliśmy trochę stary rynek i okolice. Żadnych większych czy mniejszych przygód jakoś nie było. Na obiad zjedliśmy steki na rynku. Tak nas jakoś zmuliło, że postanowiliśmy wrócić do mieszjanka na drzemkę. Wyciągamy dzika z wózka a tu suprise! Dzikus obesrany, plecy obesrane, wkładka w wózku też w kupie. Na szczęście mamy tu pralkę. Ale kurcze, młody miał na sobie pieluchomajtki z pampersa, które bierzemy jak idziemy w plener, żeby szybciej przebrać. No i nie wytrzymały. Mają mniejszą pojemność niż tużurki. Ehh. Zawsze coś. Dziś na festiwalu smaku kupiliśmy ze stoiska z gęsiną suchą kiełbaskę z gęsi i gęsie pipki hihi czy coś takiego. To jest skóra z szyji gęsi faszerowana podrobami, tak powiedział pan. Posmakujemy pewnie w domu dopiero, albo może jutro ;-)... No i ja musiałam jeszcze na koniec się dopchać trdelnikiem. Nie mogę przejść obojętnie koło tego stoiska. Na koniec poszliśmy na piwko do knajpy, gdzie mają 150 rodzajów piw. I tyle z dziś. Jeszcze jutro a pojutrze powrót do rzeczywistości... A i powiem Wam, co u mojej przyjaciółki i jej synka. Więc pojechali dziś do tego szpitala. Umieścili ich w pokoju na oddziale zakaźnym... pokój mikro, łóżko dla młodego i fotel. Warunki tragedia. Wypisali się na własne życzenie. Była z nimi teściowa P, była pielęgniarka, która jak to zobaczyła sama powiedziała do P, żeby wracała do domu. Przy okazji okazało się, że jednak jest odpowiednik tego leku - w postaci roztworu. Dostali receptę i mogą jednak podać go w domu strzykawką-doustnie. Aż brak mi słów na to wszystko... Dziewczyny pochwalcie się jutro zakupami z lidla! My raczej dopiero w środę pojedziemy jak już w domu będziemy. Dobrej nocy!
-
Hej dziewczyny! A więc jesteśmy w Poznaniu. Droga nie najgorzej, pół drogi Maciek przespał (a jak jechaliśmy w nocy z Gdańska do Złotna to nie mógł...), trochę się pobawił, przerwa na obiad. NO ale nie obyło się bez jęków i wrzasków znudzonego złośnika i wcruch poszedł tablet z nagranymi z Youtube piosenkami dla dzieci. Z kolei mi od nich już łeb pękał. No ale dojechaliśmy. Nasze małe lokum znajduje sie przy rynku, więc super. Muszę też powiedzieć że wygląda lepiej niż ma zdjęciach w necie. Jest na 3 piętrze bez windy, no ale wiedziałam to w momencie rezerwacji. Ale zależało nam najbardziej na studio/apartamencie z pralką, bo wiadomo, ciuchów tyle nie mamy, żeby na dwa tyg nabrać. Ale jak tu przyjechaliśmy to okazało się, że w Poznaniu, na rynku jest festiwal smaku ;-). Lubimy jeść, więc super. Poszliśmy obczaić, ale na chwilę, bo dojechaliśmy koło 17. Zjedliśmy pyszne empanadas z gęsiną, kupiliśmy piwo,wino polskie i ser koryciński, który uwielbiamy i wróciliśmy. I tak nam tu przypadło do gustu, że postanowiliśmy zostać dzień dłużej. Wracamy więc w środę. Jutro kolejna wyżera na festiwalu smaku :-) no i zwiedzanko. A i jeszcze opowiem Wam coś. Moja przyjaciółka ma synka, prawie 2 lata. Młody do chorowitych i alergików należy od początku (mimo karmienia piersią ponad pół roku), ale cóż, taka natura, w rodzinie alergie są. Od dość dawna młody nie chciał jeść, ogólnie dużo płakał, jakiś smutny był. Badania nic nie wykazały. Ostatnio w nocy dostał takiego napadu płaczu, że P mówi, że nie mógł się uspokoić i tak ponad godzinę. Nie wiedziała co zrobić i wezwała karetkę. Wzięli ich do szpitala. Zrobili wszystkie możliwe badania. Nic nie wyszło. Po dwóch dniach wypuścili ich do domu, mimo, że Jeszcze nie było jednego wyniku z posiewu kału na pasożyty lamblii. No i okazało się, że wynik wyszedł pozytywnie. Kazali leczyć. Pediatra przepisał leki w postaci tabletek, które należy pokruszyć do jedzenia. Niestety mały nie chciał zjeść z mlekiem, jogurtem, kanapką, deserkiem. A jak już zjadł to zwymiotował. W szpitalu powiedzieli, że to jest jedyny lek i w rakim raxie musi go przyjąć dożylnie, ale tylko w warunkach szpitala. Jednak tam nie podejmą się leczenia tak małego dziecka, bo się w tym nie specjalizują. No ico? Na szczęście P leczy młodego prywatnie u "ważnego" (znanego i drogiego) pediatry. A ten załatwił im miejsce w szpitalu dziecięcym miasto obok. I tam się udają jutro. Ale moje podsumowanie jest takie. Dziecko chpre, ma pasożyta, którego nie wyleczy się bez antybiotyków. Nie może ich przyjmować w domu a do szpitala nie przyjmą. Gdyby nie znajomości to co? Radzić sobie samemu? Jak? Zapisać się w kolejce i czekać miesiącami na miejsce w szpitalu? No nie mogę normalnie tego przeżyć!!! Mimo wszystko dobranoc :-* Ps. Uśmiałam się z twoich postów ;-) najpierw oczekiwanie na obesrane gacie córki a teraz menu syna ;-)
-
Kur.. dwa razy zjadło mi posta... Po krótce więc. Dziś u nas burze i deszcz więc dodupnie, przeszliśmy się po mieście tylko. Jutro rano ruszamy do Poznania, trzymajcie kciuki. Przeraża mnie ta droga, 6h plus przerwy... Dobranoc Mamunie!
-
No kurcze zjadło mi posta :-( Mam nadzieję, że tutejsze pustki spowodowane fantastycznie rozpoczętym przez Was weekendem co? U nas dziś prognoza pogody sprawdziła się. Burze i deszcze cały dzień. Nie powstrzymało nas to od wyjścia z domu. Nie mogliśmy jednak popływać promem :-(. Przeszliśmy się po mieście, zjedliśmy pyszny obiad w knajpce włoskiej kupiliśmy siatkę różnych piw dla przyjaciół. Maciek za to pobił rekord w spaniu w ciągu dnia. Miał dwie drzemki, każda po 2h, przy czym z każdej musieliśmy go budzić... pewnie ciśnienie czy pogoda. Teraz za to świruje... Jutro rano ruszamy do Poznania, gdzie spędzimy 2 noce. Przeraża mnie droga, będzie to koło 6h nie licząc przerw. Mam nadzieję, że mały trochę prześpi chociaż. Dobranoc Mamunie!
-
-
M mnie poprawił, Ale już wczoraj nie chciałabym pisać. Przeszliśmy 14,5km. Calineczka współczuję tego jeżdżenia pod oknami. Wiem jak to jest, a teraz szczególnie. Mamy tu lokum na parterze, okna od ulicy i tylko od ulicy. Jest mega duszno, na noc oczywiście zamykamy no i jak wychodzimy musimy zamknąć ze względu na parter. A od kiedy przyjechaliśmy to wiatrak chodzi non stop. Z kolei w Gdańsku mam też głośno pod blokiem. Mimo, że mieszkam na 2p. Wszystko się tak niesie, ze jak ktoś przechodzi w nocy i rozmawia, nawet normalnym tonem, słychać każde słowo. Juznie mówię o szczekaniu wyprowadzanych psów. To mnie najbardziej wku... bo dźwięk ten.budzi Maćka. No i gratki dla Wojtusia!
-
Dobry wieczór! Sevenka gratulacje! :-) przed Tobą samo szczęście :-D MilaMi no tragedia z tym brakiem empatii. Nie wyobrażam sobie szczerze mówiąc takiej sytuacji! Jak można? Jeszcze będąc proszonym o pomoc - nie pomóc? Imbir 100 lat dla Ninki! A co do znoszenia podróży przez Maćka to nie jest tak kolorowo. Nie jest danem długiej jazdy autem, staramy się utrafić w drzemkę. A jazda nocna z Gdańska do Złotna jak już pisałam, tragedia. Qarolina mam nadzieję że U Gosi zagoi się szybciutko! A co u nas. Rano, koło 8 wyruszyliśmy w Pragę. Było niewiele turystów jeszcze o tej godzinie, ciepło, ale akurat. Szybko jednak się zaludniało i robił wręcz ukrop. Koło 11 uliczki zatłoczone a temperatura przekroczyła 30st. Nasz spacer dzisiejszy, jak wymierzył tel M wyniósł 12km. Poszliśmy nad Wełtawę, minęliśmy ze 3 mosty i znaleźliśmy się przy moście Karola. Po drodze jakieś dzikie stado łabędzi na tyle zainteresowało Maćka, że zaczął panicznie ryczeć kiedy ruszyliśmy dalej... most Karola piękny, widoki super. Maciek przysnął więc usiedliśmy w kawiarence na kawkę. Potem trochę pobłądziliśmy małymi uliczkami, ja kupiłam sobie naszywkę pamiątkową, użądliła mnie osa i doszliśmy na Hradczany. Ogólnie wszystko pięknie, tylko wstępy piekielnie drogie. A kolejki po bilety jakby coś za darmo dawali. nie mieliśmy ani wystarczająco czasu ani zbyt wielkiej ochoty na stanie w kolejkach więc podziwialiśmy wszystko z zewnątrz. Z resztą młody nie jest zainteresowany zwiedzaniem muzeów. Zobaczyliśmy za to zmianę warty ;-). Potem zaczęliśmy szukać znowu toalety z możliwością przewinięcia Maćka, jednak po ponad pół godzinie zrezygnowaliśmy i zaczęliśmy wracać. Głupim pomysłem był powrót przez most Karola, bo tam tłumy i wszyscy oczywiście stawali co chwila gdzie popadnie robić zdjęcia. Miałam ochotę co chwilę krzyczeć rusz się! czy - z drogi! Mały też zaczął płakać, bo takich tłumów nie lubi. Przewinęliśmy go w parku. Potem poszliśmy na stare miasto szukać knajpy na obiad. Zajęło nam to kolejną godzinę, bo wszędzie pełno! Udało się znaleźć coś, gdzie podawali czeskie potrawy, a bardzo chciałbam czegoś spróbować. Zamówiłam coś na S, już nie pamiętam co. Ależ mi nie smakowało... zachciało mi się czeskiego żarcia. Moje danie wyglądało tak: 4-5 kawałków jakiegoś dziwnego pieczywa, 3-4 mm grubości plastry żylastej wołowiny, spieczonej ma wiór (okrągłe kawalki wielkości spodu od butelki np. Tommie Tippee). Na wołowinie kula bitej śmietany z kropelką jakiegoś sosu owocowego. A to wszystko pływało w sosie takim pieczeniowym. Ale przynajmniej dobre piwko mieli. Przeszliśmy się jeszcze starówką, poszliśmy pod zegar astronomiczny bo zbliżała się pełna godzina a chcieliśmy zobaczyć jak bije. Oczywiście staliśmy w tłumie. A najlepsze że na dwie minuty przed wybiciem pełnej godziny przez ten tłum pod zegarem przeciskała się...wielka śmieciara haha. Ależ śmieciarze zostali wygwizdani :-P. Poszliśmy też na poszukiwanie krecikowych pamiątek. Na wystawie jednego sklepu były pacynki, ruszające się na takiej karuzeli. Maciek oszalał! Pisk godny nietoperza i zwrócenie uwagi wszystkich na około i rozbawienie ich gwarantowane. Szczególnie że podczas pisku młody tak macha wszystkimi kończynami, jak wariat! A kupiłam Maćkowi koszulkę z krecikiem, zabawkę drewnianą z krecikiem a dla synka jednej przyjaciółki też koszulkę a dla jeszcze nienarodzonego dziecka drugiej przyjaciółki zawieszka do smoczka, oczywiście z krecikiem :-) majątek płaci się za te krecikowe pamiątki. Jednak chyba zakupię sobie również koszulkę z krecikiem. A ciekawostka: w każdym sklepie z pamiątkami sprzedają hmm jak to nazwać... produkty z konopiami indyjskimi. Np. Lizaki z ziołem, ciasteczka, miętówki, czekoladę, cukierki. Zdziwiliśmy się, bo nie zdawaliśmy sobie sprawy z poziomu legalizacji tutaj. Poza tym wiele jarmarkowych rzeczy, np. Rysowanie karykatur, panowie z żywymi wężami, pająki gumowe z taką pompką, żeby skakały (jak byłam mała to miałam) itp. Jestem już padnięta i mogę nie pamiętać wszystkiego. Jak mi się coś jutro przypomni to napiszę. Jutro chcemy m.in. popłynąć w godzinny rejs po Wełtawie, ale zobaczymy czy pogoda pozwoli. Zapowiadają deszcze, ale na dziś też zapowiadali... Dobranoc Mamunie!
-
Cześć dziewczyny! Tak Qarolina dotarliśmy. Ale mały dał nam tak w kość dziś że już w łóżku leżymy. Po drodze zwiedziliśmy troszkę Kutną Horę. Obowiązkowo Kostnice, czyli kaplica czaszek i troszkę rynek. Kaplica czad, jeśli można tak powiedzieć, choć klimat trochę zepsuł tłum turystów. Maciek był tam z nami, jednak jego zainteresowanie słabe. Przeszliśmy się po rynku, wszędzie bruk, a droga do kościoła św Barbary tragiczny bruk. Maciek nigdy nie był fanem trzęsienia w wózku więc byl ryk i przez ten fragment z tym dziwnym brukiem M niósł młodego a ja ciągnęłam wózek. Sama Kutna Hora hmm... spodziewałam się, że mi się bardziej spodoba. A w ogóle przy okazji wyczaiłam tam dwa lumpeksy, ale M mi zabronił chodzić na wakacjach po lumpach :-(. No i muszę powiedzieć, że czeskie drogi to jakaś pomyłka. Ja nie wiem, ale czasem zupełnie bez sensu rozwiązania. M jeździ po kilku krajach w Europie i do tej pory mówił, że polskie drogi najgorsze. Dziś zmienił zdanie. Ja byłam przerażona, szczególnie tu, w Pradze, jak kilka razy nas ktoś lub światła zmusiły do stanięcia na skrzyżowaniu lub torach tramwajowych i zablokowania ruchu... no i oczywiście w każdej miejscowości, przez którą przejechaliśmy dziś roboty drogowe i objazdy. Tragedia! Do naszego lokum dojechaliśmy po 17, więc zdążyliśmy zjeść obiad w knajpce po drugiej stronie ulicy i zrobić zakupy na śniadanie. A w ogóle prognozowali pogodę na dziś deszcz, burza i 24 st a tu upał 30 i słońce. Nadal jest gorąco. Wentylator mamy włączony cały czas. Kończę i idę spać co by mieć siły na jutro. Dobranoc Mamunie!
-
Hej dziewczyny, A tu znów cisza... Cóż, to może chociaż ja zanudzę Was kolejną opowieścią. Dziś mieliśmy lajtowy dzień, bo jutro wyjeżdżamy do Pragi na 3 noce a po drodze Kutna Hora. A więc jak się w końcu wygrzebaliśmy pojechaliśmy zrobić sobie spacer na Narożnik w Górach Stołowych. Weszliśmy na górę, nikogo nie było. W ogóle po drodze jakieś pojedyncze osoby widzieliśmy. W każdym razie na najwyższym poziomie na skale była tablica pamiątkowa z informacją, że tu zostali zamordowani (imiona i nazwiska dwójki studentów) dnia 17.08.1997r. Jak sobie uświadomiłam, że za kilka dni przypada 20. rocznica ich śmierci to aż mnie ciary przeszły. W ogole, rzadko tak mam, ale poczułam taki mocny wewnętrzny niepokój. Czuję go do tej pory, na szczęście mniej. Chciałam stamtąd iść jak najszybciej. Potem oczywiście ciekawość nie dała mi żyć i sprawdziłam o co chodzi z tym morderstwem. Okazuje się, że to była gruba historia. Dwójka zakochanych studentów, którzy byli na wycieczce, została zastrzelona. Mało tego, wyglądało to jak egzekucja, bo dziewczyna dostała kulkę dokładnie między oczy a chłopak dwa postrzały w głowę. Z dwóch różnych broni. Szybko okazało się, że egzekucja w grę nie wchodziła, bo byli to zwykli biedni studenci. Zero śladów, zero świadków. Podobno ludzie w okolicy bali się wychodzić z domu, panikowali. Przez lata nie znaleziono sprawcy. Po kilku latach policjant, który prowadził śledztwo wpadł na pewien trop. Okazało się, że w tym samym czasie, kiedy studenci zginęli w górach stołowych przebywali neofaszyści, którzy urządzali sobie tam tajne zloty. A data, w której zastrzelono młodych była rocznicą śmierci Rudolfa Hessa, prawej ręki Hitlera. Podejrzewano, że mógł być to jakiś hołd dla niego. W każdym razie żadnych dowodów, świadków na to mie było. Ostatecznie nie znaleźli sprawców. Ale policjant z wydziału kryminalnego, który prowadził tą sprawę napisał książkę na ten temat. Ściągnęłam sobie ją. Właśnie w czerwcu skończył pisać drugi tom. Chciał zdążyć na ta 20. rocznicę, która wypada za kilka dni... cieszę się, że już nas tu nie będzie. Interesują mnie takie zagadki, ale też potrafię sobie wkręcić... Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam. Później pojechaliśmy na pstrąga, na taką fermę, gdzie mają łowisko pstrąga, można złowić, kupić surową rybę lub wędzoną albo zjeść obiad. Trochę niepokoiło mnie, że oprócz nas nikogo tam nie było. Nawet pan z obsługi długo szedł i wyglądał jakbym go wyrwała od jakiejś innej roboty. Był jednak miły, zamówiłam dwa zestawy z frytkami i surówką. I powiem Wam, najlepszy obiad jaki jadłam poza domem od dawna. Wszystko super, świeżutki pstrąg z masłem czosnkowym, cienkie frytki (czuć, że nie na starym oleju) i pyszna surówka z kapusty. Wszystko ładnie pięknie, przyroda, stolik przy stawie, gdzie rzucają się pstrągi. Tylko Maciek w połowie naszego obiadu (sam zjadł wcześniej) zaczął cisnąć kupę... a że farma na wsi, prawdziwej wsi, to toalety jako takiej nie było, tylko budka wychodko-podobna. Więc poszłam z mlodym na łączkę i tam go przewinęłam. Poza tym obiad udany, a inni klienci zaczęli się zjeżdżać. No i to tyle dziś. Ale cały czas myślę o tych biednych studentach, którzy znaleźli się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. A tacy mordercy dalej sobie żyją i chodzą po świecie. Chociaż mam nadzieję, że już nie żyją. Wierzę w karmę. Kończę, dobranoc mamuśki!
-
Dzień dobry Mamunie! Alimak cieszę się że podróż jakoś minęła, oby nad morze też było spoko. Bordo fajnie że się odezwałaś :-*. Ale macie przeżycia. Kurcze, ja to bym spanikowała jak wariatka. Gratulacje nowych umiejętności Elizki! No i zdrówka!! Oby nocne akcje się nie powtórzyły. Sevenka ja również muszę pilnować w sklepie Maćka bo ciągnie i zwala wszystko co w zasięgu ręki. A ostatnio przyy kasie w biedronce wywalił z wózka paczkę ziaren jakichś. Gdzieś je chapnął i sobie przyspieszył a ja nie zauważyłam. Ale wstyd. Odłożyłam oczywiście. Natuśka tei się wydaje że będzie Ci ładnie w nowym, ciemnym blondzie ;-) i również się pytam, jak znajdujesz czas na porządki??? Mind no ja ci zazdroszczę, że Lila daje ci pospać. Chociaż kiedyś, w dzień wolny g.8 to był środek nocy dla mnie. Ale Maciuś teraz wstaje między 5.30 a 6 :-( nie wiem po kim on taki ranny ptaszek... A tu sprawozdanie z wczorajszej wycieczki. Pojechaliśmy pochodzić w chmurach ;-). Skywalk. Na początku okazało się że trzeba trochę podejść pod górę, bo parking zajęty a auta trzeba na samym dole zostawić. Poszliśmy, kupiliśmy bilety na wyciąg w obie strony i wejście na skywalk. 350koron czeskich za osobę (ok. 56zł) więc dość normalnie. Ale warto było! Pojechaliśmy w poniedziałek specjalnie, bo w weekend tłumy. Spodziewałam się jednak mniej ludzi. Szczególnie jak schodziliśmy to było tłoczno jak na monciaku. Do skywalku dolecieliśmy wyciągiem, więc młody zachwycony. Na budowlę idzie sie chwilę, kawałek drogi jest. Ale cała budowla ciekawa, super pomysł. Piekne widoki a.na samej górze tłok oczywiście. Ale niezapomniane wrażenia- taki spacer po drewianej kładce w powietrzu ;-) Potem pojechaliśmy do Bystrzycy kłodzkiej. M chciał zwiedzić. Szczerze, nie było czego zwiedzać. Malutka mieścina, pełno cyganów. Ale za to zjedliśmy super obiad we włoskiej knajpie :-) Miłego dnia ;-)
-
Monmonka byliśmy w Dusznikach przy fontannie oczywiście ;-) A i Maciek zaczepia spojrzeniem ale nie wszystkich. Ale jak już sobie upatrzy to się tak szczerzy, że ludzie śmieją się na głos do niego, co go jeszcze podkręca i on się śmieje ;-) Qarolina współczuję wypadków Gosi. Łobuziara z niej! MilaMi no kurcze laska z Ciebie!! Tak świrowałaś, że twarz do wymiany a tu taka laleczka! Igorek oczywiście również słodki ;-) Tak piszecie o aktorstwie dzieci naszych, u nas to samo. Może to taki etap? Mam nadzieję że przejdzie. Bo Maciej też daje popisy! Łzy jak grochy, pisk i wrzask na całe osiedle a jak osiągnie cel - momentalny uśmiech... To ja napiszę już, jakbam wczoraj minął dzień, żeby było tu więcej do czytania ;-) Wczoraj chcieliśmy pojechać na wyciąg, ale że pogoda średnio się plasowała postanowiliśmy, że pojedziemy do kopalni w nowej rudzie. Jakoś tak nie byliśmy przekonani, czy z Maćkiem da radę, bo żadne z nas wkopalni nie było. W drodze zadzwoniłam więc do tej kopalni zapytać, czy mają jakieś ograniczenia wiekowe jeśli chodzi o dzieci. Babeczka powiedziała że nie, ale...dziecko.nie może bać się ciemności, hałasów i...duszka. Hmm... stwierdziliśmy, że niestety nie wiemy jaka będzie reakcja Maćka, a z kopalni wydostać się nie łatwo. No a z kolei z ryczącym/przerażonym dzieckiem tam utknąć to tragedia. Zrezygnowaliśmy więc i pojechaliśmy zaryzykować wyciąg. Pogoda okazała się łaskawa, więc Luxtorpeda (tak się nazywa wyciąg w czarnej górze) była nasza. Maciek oczywiście zakochany w tym urządzeniu. Wyciąg dość ekstremalny jak dla mnie, podjazd wysoki i stromy. Ale ja to lubię, adrenalina jest :-). Dojeżdżamy na górę, Maciek wniebowzięty, patrzymy a tam przy końcu wyciągu wielki aparat. Szczerzę się więc na zapas. Zsiedliśmy no i tak jak podejrzewaliśmy jest mini budka ze zdjęciami i jedynym napisem na niej "10zł". Uchachana lecę, a Pan patrzy i mówi, przykro mi, akurat Państwu nie zrobiło zdjęcia...ja mówię WTF? A on, no tak, tak czasem się zdarza... no cóż, kolejny raz jestem tym 1%. Trudno. Poszliśmy na punkt widokowy, pocykaliśmy fotki, i zjazd. Tym razem w dół dopiero zobaczyłam jak wysoko jesteśmy... ale było super :-D no i w drodze powrotnej jak już pisałam w poprzednim poście pojechaliśmy na tą fetę. W domu M zrobił najlepsze domowe burgery z grilla. Mniam ;-) Dziś za to wybieramy się na skywalk po czeskiej granicy :-P Miłego dnia mamuśki!
-
Witam piękne Panie! Sevenka też uwielbiam to gadanie :-) już czasem oczywiście przypadkiem wychodzą słowa :-D. A najbardziej uwielbiam jak Maciek krzyczy tatatata. A robi to tak głośnym i piszczącym głosem, że ciężko opisać. Może tak: już od jakiegoś czasu M jest w girmie nazywany "tata nietoperza" a dźwięki, jakie mały wydaje są coraz głośniejsze. A i życzę, żeby wszystkie rany i siniole szybciutko się zagoiły młodej! MilaMi mam nadzieję że szybko pokonacie pleśniawki! I bezpiecznego powrotu do domu. Przykro mi, że urlop noe wyszedł taki, jski sobie wymarzyłaś :-( Ada ja widzę że twoja Jagódka dokładnie w wieku Gosi ;-) może to dlatego mają tą samą przypadłość :-). Nie powiem, Maciek też długo krążył na kocyku, zanim postanowił spróbować trawki. I nadal jak już zejdzie na trawkę to jest nastroszony jak kot i bardzo wolno się rusza. Śmiesznie to wygląda :-) Qarolina a widzisz, a my wczoraj zawitaliśmy na tą całą fetę do szczytnej. I bardzo się zawiedliśmy. O 9 mialy być eliminacje w zawodach drwali a o 10 pokazy militarne. Byliśmy chwilę przed 10 a tu dupa. Pusto, cisza... wszystko zamknięte... po południu w drodze z wyciągu pojechaliśmy jeszcze raz i już było tłumnie.ale cóż, zjedliśmy kołacza (uwielbiam) i do domu na grilla. Taka tu cisza, że mam wrażenie, że umiera to forum...
-
Jaaaa nie mogłam wczoraj załączyć posta... ale skopiowałam. Oto on: Siema dziewczyny, Cicho tu, więc opowiem Wam o naszym dniu, żeby było co poczytać dla chętnych. Odnośnie naszego urlopu dopiszę kilka szczegółów. Dokładnie zatrzymaliśmy się w Złotnie, chyba nawet na terenie Duszników Zdrój. W ogłoszeniu z którego wynajęliśmy domek nie było dokładnych informacji, a potem jakoś o tym nie wspomniałam. Jesteśmy w tym rejonie 3 czy 4 raz, więc wiele już widzieliśmy. Teraz jednak ze względu na Maćka skupiamy się na trochę innych atrakcjach. Monmonka w Kudowie zdroju byliśmy wczoraj. I w kaplicy czaszek byłam. Ja tam lubię takie mroczne klimaty i mi sie podobało. Do tej większej w Kutnej Horze wybieramy się w środę ;-) ja to jestem taka dziwna, lubię takie atrakcje. Mimo, że ateistka, to interesuje mnie to ze względów archeologicznych. A Zuzia na plaży wymiata ;-) Qarolina byliśmy na twierdzy Srebrna Góra i było super. Tylko nasz dzikus trochę się nudził na zwiedzaniu. Godzina to taki max maximum dla niego. Chcieliśmy się wybrać na złoty stok, szczególnie, że zwiedzanie jest kolejką, ale 1,5h i obawiamy się histerii z nudów u Maćka... Dziś pojechaliśmy do zieleńca na wyciąg. Wjechaliśmy gondolą a zjechaliśmy kanapą. Było super. A młody taki zainteresowany, że szczena jak mu opadła po wejściu tak nie podniosła się do zejścia. Oglądał, rozglądał się, wydawał śmieszne dźwięki ;-) mieliśmy pojechać na inny wyciąg, ale nie dojechaliśmy. Może jutro się uda. Po Zieleńcu mieliśmy zaplanowany wodospad Wilczki. A to dlatego, że Maciek uwielbia fontanny. Stwierdziliśmy, że wodospad może mu się też spodobać. Pojechaliśmy. Okazało się, że jest jakiś remont drogi i trzeba było iść trochę na około. M spojrzał na mapkę i pokazuje mi i mówi: to może pójdziemy tędy, zrobimy sobie spacer. Ja zerknęłam i mówię: jak chcesz, tylko obczaj drogę bo ja nie czaję tej mapki. A tak naprawdę to mi się po prostu nie chciało. I to był błąd! Nasz spacer okazał się ponad godzinną męczarnią na żółtym i czerwonym szlaku, po lesie, bez celu. Tak. Obeszliśmy kółko. Wyszliśmy tamtędy co weszliśmy. Do wodospadu nie dotarliśmy. Mały był cały czas w tuli jakbyście się zastanawiały. Ostatnie pół godziny jęczał i świrował,bo po prostu się nudził. Potem mega głodni nie mogliśmy znaleźć normalnej jadłodajni i usiedlismy w pierwszym z brzegu barze. Nakarmiliśmy młodego i zjedliśmy ohydny obiad. Po tym wszystkim powiedziałam że dziś już nigdzie nie jadę... A jeszcze w miejscowości obok, Szczytnej (kurcze, któraś pisała, że jej rodzice się wybierają ale nie mogę znaleźć) jest festiwal agroturystyki czy coś takiego i jutro rano jest jakiś zjazd militarny na który oczywiście się wybierzemy ;-) Narazie to tyle. Dobranoc!
-
Halo?? Co tu tak pusto?? Jak Wam minął dzień?? My pojechaliśmy na tą kolejkę linową, ale zaczęło padać :-( wróciliśmy i pojedziemy jutro lub pojutrze. A dziś zwiedziliśmy Kudowę. I wiecie, my mamy tak, że jak mamy zjeść na mieście, w nieznanym, to szukamy dobrej knajpy na tripadvisorze. I zawsze nam się sprawdziło. Ale dziś do dupy :-( byliśmy w najlepszym lojalu w mieście (wg tripa) i słabo :-(. Ale potem poszliśmy na kawę i jadłam najlepszą na świecie rurkę z bitą śmietaną :-) mały dał nam zjeść, bo jak tylko dostał obiadek to zasnął na prawie 2h. To była jedyna jego drzemka... ale wiecie co nas najbardziej wkurzyło? W całym mieście nie mogliśmy znaleźć toalety z przewijakiem. Obeszliśmy najlepiej wyglądające lokale a dopiero w informacji turystycznej! babeczka wskazała nam jeden lokal!! Na szczęście pozwolili nam bez problemu skorzystać... Alimak powodzenia w podróży! MilaMi no czadowo!! A buzię też bym chętnie zobaczyła w tej nowej fryzurce ;-) Dobranoc królowe Matki!
-
Siema laski! Kurczę to forum ostatnio mnie kilka razy wkurzyło... Sevenka biedna Olcia. Nie wiem czy pamiętasz, mieliśmy też taki przypadek. Sporo krwi się polało. Na następny dzień dopiero dojrzałam, że uderzył górnym dziąsełkiem, w miejscu, gdzie wyżynał się ząbek. Oby szybko się zagoiły szkody powstałe w wyniku uderzenia :-* Qarolina dobrze, że wyjazd się udał, szkoda że powrót taki słaby :-( no o współczuję przujazfu teściowej... Może znajdziesz jAkiś sposób, żeby ją pogonić :-P MilaMi myślę, że powiem w imieniu pozostałych dziewczyn też: chcemy zobaczyć fryzurę ;-) Mind słodka Lila, a jak urosła! Monmonka wypoczywaj ile się da!! No i brawo dla dzieciaków za postępy! U nas super. Poza dwoma rzeczami... Raz. Moj kręgosłup zaczyna odczuwać dłuższe wycieczki. Może nie tyle kilometry(bo.w domu z Maćkiem chodzimy sporo na spacerach), co inne podłoże. Góra/dół. A plecy bolą coraz bardziej... Dwa. Czytając wasze opowieści z wakacji mialam nadzieję, że Maciej również ładnie poŝpi. Niestety, ktoś musi być wyjątkiem od reguły. W dzień śpi mniej niż zwykle. W nocy standard. Po.kilka pobudek. Trochę marudzi, płacze wieczorem i w npcy, czasem w dzień, jednak z tym obstawiam ząbki. Jeszcze nigdy się tak nie ślinił i nie pakował tak nachalnie wszystkiego do buzi.ale cóż... dobrze że wzięłam całą apteczkę. My dziś uderzamy na kolejkę linową w zieleńcu. Miłego dnia mamuśki!
-
Siema laseczki! Dojechaliśmy cali i zdrowi. Wyjechaliśmy z Gdańska o 20, dojechaliśmy o 2:30 do Złotna (niedaleko kotliny kłodzkiej) ,więc czas super. Droga jednak nie łatwa. Okazuje się że Maciej nie jest fanem nocnej jazdy. Nie mógł spać, zasnął raz na godzinę i raz na pół. W międzyczasie płakał i marudził. Zasnął ok.40km przed celem i to tak mocno, że po przełożeniu do łóżeczka dalej spał. Standardowo o 6:30 pobudka. Jeszcze wyskoczył nam dzik, na szczęście M szybko zauważył i wyhamował bez problemu. Pogoda piękna, w sumie aż za ciepło bo 33 st w cieniu. Byliśmy na spacerze po pobliskiej miejscowości i Maciek trochę odespał. Zjadł obiadek i jak zwykle poszedł na drzemkę 2h więc super. Potem pluskał się w basenie poraz pierwszy. Podobało się. A my zjedliśmy moje upragnione kiełbaski z grilla ;-) Qarolina 100 lat Gosi! Roczek tuż tuż! Muszę kończyć, postaram się jeszcze później napisać. Buziaki :-*
-
Cześć dziewczyny, Za nami weekend pakowania i nie miałam czasu napisać. MilaMi wiesz z tą meliską, to przynajmniej u nas wyglądało tak, że efekty dopiero po kilku dniach stosowania były. Co do córki R strasznie Ci współczuję. No nie mogę uwierzyć, jaka wredna gówniara! I jak potrafi owinąć ojca wokół palca... mam nadzieję że wygrasz tę wojnę! Sama bym Ci pomogła jakbym mogła! A całowanie poduszki przez Igorka czad ;-) Qarolcia fajnie, że Gosia tak chętnie podróżuje i super, że zrobiliście miłą niespodziankę babci ;-) w Gdańsk też ukrop. W tej chwili na balkonie pogadanka pokazuje 32,8st. A wyjeżdżamy dziś wieczorem. Auto już załadowane po dach. Przeraża mnie ta jazda... Dobrze że mamy klimę, bo w tej temperaturze nie wyobrażam sobie jazdy. W sobotę byliśmy na tym koncercie. Wszystko super, tylko niepotrzebnie pojechaliśmy tam na 17- początek. Dopiero w sumie po 20 grał nasz docelowy zespół Lao Che no i końcowy koncert chcieliśmy zobaczyć, co niestety nie było nam dane. Po 22 już masakrycznie bolały mnie plecy i wróciliśmy. U mnie jest najgorzej jak stoję. A wycieczki do kibelka czy po piwko niewiele dają. Jeszcze zaczęło padać. Ogólnie nie chciałam się doprowadzić do takiego stanu, żeby na następny dzień nie wstać z łóżka. Zdarzało mi się to więc znam granicę i też wiem, że najczęściej moja rekonwalescencja to tydzień megamocnych leków i leżenia, więc nie ma co. Cóż, starość nie radość haha. Koncert super, atmosfera czadowa! Następnym razem jak będą w 3mieście to pewnie też się wybierzemy. Kari mam nadzieję, że terapeuta Wam jednak pomoże. Najważniejsze to znaleźć jakiś wspólny język, rozwiązanie. Co do zachowań facetów podczas jakichś dolegliwości zdrowotnych to zawsze jest to samo. Robią z przeziębienia gruźlicę. Chyba większość tak ma, stąd reklamy z "męskim przeziębieniem" w roli głównej. Monmonka super zdjęcia Zuzi! Też nie mogę się doczekać jak młody zasiądzie w piasku ;-) Udanego wypoczynku! Madzik fajnie że się odzywasz, daj jakieś zdjęcie Emi prosimy;-) co do strachu przed rzeczami to u nas Maciek panicznie bał się balona, takiego zwykłego okrągłego. I zawsze jak dostanie jakąś zabawkę, która sama się rusza i przy tym.wydaje dźwięki jeszcze to potrzebuje kilku dni na oswojenie, bo jest ryk!! Lenuuu witaj! :-) Kończę laski, bo jeszcze trochę roboty przed wyjazdem. Dam znać jak dojedziemy i się rozpakujemy. Mam nadzieję że nie będzie problemu z netem.
-
Dzień dobry Mamunie! Agnes, napiszę to co.na fb, pięknie wyglądasz! A co do baby w przychodni - tragedia! Napewno byłaś w szoku, ale aż mnie skręca jak pomyślę, że ktoś by mi tak zrobił. Dobrze, że Zosia zaczęła jeść z tatą, do Ciebie zaraz się też ponownie przekona :-) Mind super te ciuszki! W ogóle w lumpach można takie perełki znaleźć, no czad!! U nas gajnie, bo M przyjechał. Dziś idziemy na Męskie Granie. Mam nadzieję, że nie będzie lać. Wiecie, to nasze drugie wyjście bez Maćka, od czasu jego urodzin. Pierwsze było 1,5h wyjściem na obiad więc tym razem koncert, szaleństwo. No i moja mama będzie sama kładła małego spać. Mam nadzieję że wszystko pójdzie dobrze. W poniedziałek wyjeżdżamy juhuu!! A z dodupnych rzeczy. Ehh. Niestety problemy skórne wracają. Plamka wraca :-( zastanawiam się czy to prowokacja brzoskwiniowo-morelowa? 4 dni podawałam je, a po dwóch kolejnych dniach bez zaczęła plamka wracać. Myślicie, że to wychodzi alergia? Może Monmonka mogłabyś się wypowiedzieć proszę? Jejku martwię się tym... żeby go znowu nie swędziało... Np i wrzucam zdjęcie turkusu na włosach. Ciekawe jak to zobaczycie, bo zauważyłam że na roznych telefonach różnie widać. U mnie kolor mało widoczny, u M już bardziej. No cóż, rockowo ;-) mocniej niż się spodziewałam, ale co tam, wakacje są :-) Miłego weekendu kochane!
-
Hej laski, Ja,aktywny wieczór dziś mam. Młody mało spał w dzień, więc padł przed 20. W związku z tym postanowiłam pofarbować włosy colorista na turkus 2 tygodniowy. I wyszły bardziej wyraziste niż się spodziewałam :-P jutro postaram się zrobić jakieś zdjęcia bo w świetle łazienki na zdjęciu niewiele widać :-( potem pomalowałam paznokcie u stóp i długo zalegające prasowanie. Właśnie skończyłam i zaraz się kładę. U nas zalało Trójmiasto. Qarolina masz farta! Ogólnie tragedia, drogi pozamykane, na ulicach rzeczki. Mam tylko nadzieję że M jutro wróci do domu planowo! No i fajnie by było, jakby jutro, chociaz na 2h prZed południem nie padało, co bym mogła wyjść na spacer z Maćkiem. Bo już dwa dni siedzimy w domu. Trzeci to już tragedia... chyba nigdy tak nie było. Imbirku zazdroszczę prezentów! Ja zapytałam dziś M czy mi coś przywiezie, a on tak - ciasteczka... prosiłam go, żeby kupił i przywiózł takie coś, podobne do mini rogalików 7days, tylko takie waniliowe ślimaki. Ciężko wytłumaczyć, w każdym razie pycha. No ale mogłby czasem coś... a nie ciasteczka za 5zł- proszone. Co do charakterku Maćka mam to samo! Uparte, złośliwe, drze się i ryczy na zawołanie. Skąd mu się to bierze... a jak mu mówię "synu, no chyba sobie jaja robisz" to ten jeszcze większą tragedię robi... aktor!! Ja uwielbiam, uwielbiałam czytać. Zazdroszczę, że macie na to czas i siły. Ja zawsze kupowałam dużo książek, ktore czekały, czasem kilka dni a czasem tygodni w kolejce. A teraz...mam chyba z 5 książek, których nie mogę zacząć, bo nie mam kiedy. A jak przechodzę koło księgarni i widzę w nowościach coś Kinga, czy innego z moich ulubieńców to automatycznie idę obcziaić, ale szybko się otrząsam, bo przecież kilka tytułów czeka już ponad rok!!! Dżizas jak mi tego brakuje!!! Chyba na wyjazd wezmę jakąś książkę! Tak! A może mi się uda! Sevenka ja też nie umiem mieć lenia. Za dużo w domu do roboty, żeby sobie pozwolić na takie atrakcje... Natuśka wszystkiego naj, naj i jeszcze raz naj!! Ale wiecie co, ten odkurzacz to chyba daje radę. Po dwóch razach opróżniłam pojemnik a tam tyle kurzu, że aż wstyd... gdzie to było?!? Dobranoc Królowe Matki, pchły na noc, karaluchy pod poduchy a szczypawki do zabawki :-*
-
Dzień dobry Mamunie! Mały nakarmiony, jeszcze chwilę pobawi.się w łóżeczku mam nadzieję, jak zwykle wrzuciłam mu 5 kilo zabawek. A ja włączyłam odkurzacz i jeździ w salonie a ja leżę na łóżku;-) mam nadzieję, że dojedzie też na przedpokój i kuchnię, ale nie wiem, w sumie.instrukcji do końca nie ogarnęłam. Tylko Maciek się go boi strasznie. Jamie, u mnie dokładnie tak samo.jak u dziewczyn, octenisept na ranę w kroczu plus kikut na patyczku do uszu. I proponuję od razu kupić tą większą butelkę (chyba 200 czy 300mll) bo ta mała szybko się skończyła. A o linoseptic nawet nie słyszałam. Qarolina wypoczywaj, mam nadzieję, że J się ogarnie choć trochę. A ja myślałam, że macie może jakiś sposób na te ich teksty "nie wiem", "sama zdecyduj", ty się znasz"!?! Ja czasem mówię - ja też nie wiem, i nie znam się. To moje pierwsze dziecko i wieke decyzji podejmuję na czuja a on nie może się zaangażować... MilaMi no ja też mam nadzieje, że gówniara szybko zechce samodzielności. Podziwiam Twoją cierpliwość naprawdę! Imbirku minie, minie. Córka znajomych też miała etap.niechęci do jazdy autem i przeszło. Co do braku samodzielnego zajęcia się zabawą to niestety u nas tak samo. Maciek jest absorbujący od zawsze, potrzebuje zainteresowania. Sam pobawi się chwilkę. Najlepiej to cały czas siedzieć z nimna glebie q zabawkach i bawić się. Też mam nadzieję że i to minie. Ruda cp do ciemiączka sama nie wiem. Nawet nie pytałam przy ostatnim przeglądzie Maćka... dr nic nie mówiła. A jeśli chodzi o jogurty ja polecam bakoma bio naturalny. Ja kupuję w biedronce. A jeśli chodzi o zupy u nas tylko słoiczki. U nas znowu ulewa... kurcze kolejny dzień bez spaceru. Mam nadzieję że moje dziecko nie doprowadzi mnie do białej gorączki. Miłego dnia mamuśki!
-
Ehh godzina opóźnienia, szkoda gadać... i jak zwykle wielkie oburzenie dziadostwa (którzy oczywiście przyszli jak zwykle wcześniej)... Karii podziwiam Cię. Ja wiem, z zewnątrz łatwiej powiedzieć zostaw w cholerę. Ale jakbym postawiła się na twoim miejscu to jestem pewna na 100%, że zrobiłabym wszystko, i pewnie jeśli trzeba by było wielokrotnie, żeby uratować rodzinę. Także trzymam kciuki, powodzenia!!! Dobranoc!
-
Siemka laski, Właśnie czekam na rezonans. W końcu, wyczekiwany od października. Pełna poczekalnia. W ogóle leje u nas od rana, przez co na ulicach hardcore. Nie miałam tu jak dojechać, bo autobus co godzinkę jeździ i wezwałam taxi. Czekałam pół godziny... ledwo zdążyłam. Mam nadzieję że Ci ludzie tu - tak jak do lekarza przyszli sobie wcześniej, a ja nie będę musiała czekać nie wiadomo ile, bo teoretycznie za 5min moja kolej. Dobrze, że wywołują. Przez tą pogodę oczywiście nie byliśmy na spacerze, ale chociaż młody ładnie sie zdrzemnął. Za to marudzi dziś masakrycznie. Moja mama mówi, że ma opuchniętą buzię z jednej strony. Czyżby dalej szły zęby? M przyjeżdża pojutrze, jupiiii:-) MilaMi tak, ten odkurzacz co kupiliśmy to coś jak roomba, ale nie roomba ;-) Nie wiem co jeszcze chciałam napisać. Taka pogoda, że nic się nie chce. Miłego wieczoru i dobrej nocy od razu!
-
Co do ząbków nie pamiętam czy pisałam. Na dniach przebiły się dolne dwójki więc oficjalnie 8 zęboli jest. Qarolina jak podróż? Pogoda lepsza?