-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Królik
-
poród na urlopie wychowawczym - kilka pytań
Królik odpowiedział(a) na Królik temat w Dziś pytanie - dziś odpowiedź
Witam. Chciałam zapytać o kilka rzeczy związanych z urodzeniem drugiego dziecka podczas przebywania na urlopie wychowawczym. Pytałam juz ginekolog o to, czy jest możliwość przejść powiedzmy w 7 miesiącu ciąży na l4 przebywając w tym czasie na urlopie wychowawczym. Sama nie wiedziała dokładnie, dzwoniła do kogoś tam i się pytała i podobno musiała bym wrócić do pracy na jeden dzień i dopiero po tym iść na l4. Mówiła też, ze mogę wystąpić z prośbą o zakończenie urlopu wychowawczego i na ten jeden dzień wziąć normalny wypoczynkowy, ale jestem na wychowawczym 1,5 roku, więc chyba żaden wypoczynkowy mi się nie naliczył. Czy zatem mogę wziąć ten jeden dzień urlopu bezpłatnego? Wiadomo, chodzi o kasę. Nie mamy zasiłku wychowawczego, dodatkowe pieniądze przed porodem się przydadzą. Druga sprawa, to już mi mama trochę namieszała w głowie... Czy przy drugim dziecku normalnie dostaje się becikowe i płatny macierzyńskii? Proszę doświadczone mamy o informacje Pozdrawiam ;) -
Cieżarówki w rozmiarze XXL - Wsparcie potrzebne :)
Królik odpowiedział(a) na MadziulkaPM temat w 9 miesięcy, ciąża
Dobre, dobre Nasza historia tez zakręcona - ja wyjechałam do pracy do Cz będąc zaręczona (6 lat związku, choć to śmieszna sprawa - oświadczył mi się, bo chciałam odejść - ja chciałam iść naprzód - założyć rodzinę, wyprowadzić się od rodziców, a jemu było w domu świetnie - jedynak, miał zamiar odwlekać skończenie szkoły, bo nie chciał iść do wojska. Miłośnik gier komputerowych i..niestety innej kobiety. Mnie kochał, choć jednocześnie ciągle słyszałam "Tobie tylko jedno w głowie", kiedy chciałam wykorzystywać samotne sytuacje. W rezultacie ja byłam do kochania, a inna do piep...nia. Dwa razy dowiodłam, że mnie z nią zdradzał.). Ustaliliśmy, ze ja wyjadę do pracy do Czech, a no odbębni wojsko (bo w końcu pod "presją" rzucił bezsensowną szkołę (o nie, nie chodził się tam edukować, tylko odwlekać to wojsko - jedynie po to, bo to uczeń ledwo mierny - leń i tyle). Tak jakoś wyszło, że mieszkałam na pokoju z siostrami (no i kilkoma innymi osobami, ale to nieistotne). Po nowym roku miały sprowadzić do pracy kilku swoich "ziomków" ze wsi i swojego brata (bliźniaka jednej z nich). O Boże, co to był za szok! Łysy, wielki facet - masakra, jak my skakaliśmy sobie do gardeł...(ja zawsze byłam "brudasem" - słuchałam zawsze mocniejszej muzyki, a czując "wolność" w obcym kraju(gdzie mama nie wywali mi już ciuchów i gadżetów :P) pozwoliłam sobie na bardziej kontrowersyjny wygląd On z kolei miłośnik techno...fuuu (nikogo nie obrażając :P) Oj co się działo czasem. A ja pyskata strasznie jestem i choć mam 150 cm wzrostu potrafię skakać nawet do dwa razy większego faceta nie myśląc o tym, ze w końcu któryś mi może odwinąć w zęby za to "podskakiwanie". Była "mocno zakrapiana" impreza (jakieś urodziny, czy coś - większa sprawa, bo nie ukrywam, ze zakrapianki to bywały co jakiś czas). Skończyła się wódka i wkręcili nas, ze we dwoje mamy iść do sklepu. I poszliśmy. Trochę już zakręceni. Z początku cienko było, ale w sklepie zaczęliśmy się wydurniać...i fajnie się bawiliśmy :P Po imprezie zaczął coś szaleć(rozstał się w dziwnych okolicznościach z dziewczyną podczas jazdy do Czech). Ja poszłam spać, obudziła mnie starsza siostra, żebym pomogła go zatrzymać w mieszkaniu, bo chce na miasto po nocy wychodzić i pewnie narobi sobie problemów. I zaciągnęliśmy go do mojego łóżka. "Jakoś tak wyszło" że prawie do czegoś doszło (a nie było tego w planie :P), ale za dużo alkoholu w naszych organizmach...Za to w kolejną noc byliśmy trzeźwi ^^ To był szalony romans, wspaniały...nie chciałam wracać do Polski. Szczególnie, ze Łukasz się starał i był dla mnie kimś więcej niż kochankiem...dawał mi wszystko to, o czym zawsze marzyłam (nie mówię o materialnych rzeczach). Ale bałam się, bo lubił też wypić...Zastanawiałam się, co wybrać. Mój były wiedział, ze kogoś poznałam, ale mimo to stwierdził, że zrobi wszystko, żebym do niego wróciła, ze się zmieni i w ogóle. Powiedziałam, że jadę do Polski z nim pogadać i że jak wrócę, to pogadam też z Łukaszem. to było bardzo trudne. Bałam się, ze wybierając nowy związek mogę trafić z deszczu pod rynnę, że pomimo wad tamtego jesteśmy razem 6 lat i wiem czego się spodziewać, że teoretycznie łatwiej jest mi zaufać jemu... Ale nie podjęłam decyzji. Pogadałam z nim i wróciłam do cz na rozmowę z Łukaszem. niestety on zrobił mi najgorszą niespodziankę, jaką mógł. Było rano. Spodziewałam sie, ze wyjdzie na dworzec po mnie. Nie wyszedł, nie odbierał telefonów. W mieszkaniu okazało się, że jest niesamowicie nawalony - dookoła naszego łóżka bałagan jak po burzy... Wtedy podjęłam decyzję... Choć Łukasz przepraszał, prosił, itp, tłumaczył, że zrozumiał, ze wracam do Adama na dobre, ale jeśli to nieprawda, to wszystko będzie inaczej... Ale ryzyko było za duże. Wróciłam do Polski na stałe. Z Adamem wytrzymałam 10 miesięcy, ale to było jedne wielkie oszustwo. Czułam, że to nie jest ta sama miłość, co kiedyś, czułam też, że kocham Łukasza i tęsknię za nim. Oczekiwałam od Adama, ze zmieni się tak, jak obiecywał, że teraz on będzie dawał mi wszystko to, co dawał mi Łukasz, ze poczuję się kobietą jego życia. Niestety tak nie było. Zaczęłam też podejrzewać, że znowu coś go łączy z tamtą laską... znalazłam kolejne dowody na to i w styczniu zerwałam definitywnie. W lutym poprzez starszą siostrę Łukasza odezwaliśmy się do siebie. Dowiedział się, ze nie jestem już z Adamem. Ja w najśmielszych marzeniach nie sądziłam, że będzie jeszcze chciał być ze mną, ale okazało się, ze on mnie też nadal kocha. Dowiedziałam się, jak cierpiał po moim wyjeździe, ludzie mówili mi o nim dużo dobrego, że on faktycznie dla miłości zrobi wszystko i żebym go tylko nie zraniła znowu... Tak też w kwietniu był już w Polsce. Zamieszkaliśmy razem, a w październiku już byliśmy po ślubie To rozstanie było nam potrzebne...Łukasz naprawdę się zmienił (nie tyle ja to mogę ocenić, ale jego rodzina i znajomi). Teściowa w ocenie jego była bardzo surowa...stwierdziła wprost, ze był już na dnie, ze wiedziała, ze jest skończony, że już chyba nic go nie wyciągnie z tego dołka, pijaństwa, złego towarzystwa. A tu taka zmiana, ze nigdy w życiu by syna nie poznała...że nigdy nie spodziewała się, że będzie tak dobrze... Urosłam po tych słowach normalnie jak wieża Eiffela( czy jak to tam się pisze) Jestem szczęśliwa :) Jak zwykle pół książki napisałam xD Ale to jak by się komuś nudziło wieczorem, to sobie moze romansidło w streszczeniu poczytać, hahaha xD -
No i witaj wśród marcówek ^^ Gratuluję zafasolkowania i życzę spokojnej ciąży beż zbędnych komplikacji (już zakaz "przytulania" jest wystarczająco kłopotliwy - no przynajmniej ja tak uważam, bo moje libido z Markiem wcale nie spadło, jak zapewniają niektóre poradniki :P Wręcz przeciwnie i teraz powoli też przychodzi ten sam stan i mąż czasem ma mnie dość :P) Czekam na Wasze PW w sprawie suwaczków i się zastanawiam, czemu nikt nie pisze. Dziś wyjątkowo "przeleciałam" temat i wyłapałam (chyba) wszystkie marcówki i kilka konkretnych terminów. Ale to w drodze wyjątku. Napisanie jednej osobie kilku cyfr i wysłanie do mnie prywatnej wiadomości zajmuje mniej czasu, niż mnie wyszukiwanie terminów z wpisów...
-
Cieżarówki w rozmiarze XXL - Wsparcie potrzebne :)
Królik odpowiedział(a) na MadziulkaPM temat w 9 miesięcy, ciąża
Ale wiesz, nawet jeśli Ty nie dasz rady sama się niem zająć, to pomysl, ze byćmoże jakiś człowiek da mu godne życie - oby jak najdalej od nich. Nie masz się jak dowiedzieć o jego stanie zdrowia? jacyś znajomi w tamtej okolicy, rodzina? A z innej paki...Czechy powiadasz?;> Zadam może trochę osobiste pytanie - praca czy inne powody Cię tam wywiały? Bo ja w Czechach poznałam męża - pracowaliśmy razem w Panasonicu. On pochodzi z Mazur ja ze Śląska. I teraz żyjemy sobie na śląsku ^^ W sprawie szczura - moja powiedziała, ze mnie z moim z domu wywali xD A właśnie z Czech wracając przywiozłam Misię (szczurzycę) i w niedługim czasie mama polubiła, kiedy wdrapywała jej się po nogach na ramię, albo do ręki na pieszczoty (kiedy się siedziało). Mówiła, ze ogon ją najbardziej obrzydza, ale ona sama w sobie jest fajna -
Witam wśród nas kolejną październiczkę 2009 Jest nas już 3 - może jeszcze jakaś zrobi niespodziankę? ;> Życzę spokojnej resztki ciąży ;)
-
Qlesha, gratuluję podwójnego szczęścia Jeśli stresujesz się sytuacją, ze już jest mała dzidzia w domu, a tu przybędzie kolejne dwie, to "pocieszę" Cię, że moja teściowa miała dwójkę małych dzieci (po roku różnicy) kiedy urodziła bliźniaki - i ten płci męskiej jest moim mężem xD Dała radę, apotem urodziła jszcze jedno dziecko ;) asiorek352, poprosiłam mamę (pielęgniarka), żeby wpadła do mnie w drodze do pracy na rano (ma prawie po drodze, jak jeździ rowerem - tylko troszkę nadrobi drogi) żeby mi pobrała i zawiozła do nich (o ile się zgodzą). Głowa to mnie boli codziennie wieczorem - przez to właśnie mam nerwy, bo wszelkie dolegliwości dopadają mnie wieczorem właśnie i jak już chłopcy pójdą spać, ja mam czas dla siebie, to nie mam na nic ochoty...:/ tinka_20, z tego co piszesz, to miałaś skierowanie, bo było wskazanie do wykonania tych badań, wiec było na NFZ, prawda? Więc Ci się "udało".
-
Cieżarówki w rozmiarze XXL - Wsparcie potrzebne :)
Królik odpowiedział(a) na MadziulkaPM temat w 9 miesięcy, ciąża
A no trzymam się jakoś, trzymam, dziękuję... A co do Twojego Dino - nie za bardzo zrozumiałam. On nadal tam żyje - w tych warunkach? Wiem, ze teraz możesz nie mieć czasu i środków do utrzymania go (jeśli by Ci się udało go zaadoptować), ale pies może mieć okazję dokończyć żywot w lepszych warunkach, którymi jest nawet schronisko, albo dom zastępczy. Zgłoś sprawę do Towarzystwa Opieki Nad zwierzętami w swoim mieście (albo do najbliższego). Zrób to dla niego... W jaki mieście mieszkasz - poszukam Ci tego towarzystwa? ps. odradzam fretki - śmierdzą :P (i nie chodzi tylko o smród z niedbania o kuwetę). Z doświadczenia mogę najbardziej polecić (co niektórych niestety obrzydza) szczura - dobrze dobranego, nie ze względu na wygląd ale zachowanie. Najlepiej dwa (z jednej płci!), bo jeśli dziecku się znudzi zabawa z nim, to zwierzak będzie miał z kim "pogadać" i się pobawić, bo to strasznie towarzyskie stworzenia. Niestety krótko żyję... Ale są bardzo oddane. Obecnie nie mamy warunków na ciury (jestem zwolennikiem puszczania "wolno" ich po domu). Choć pies już im nie zagraża, to boję się, ze Marek mógł by je skrzywdzić (niechcący nawet). Wstrzymamy się do czasu aż druga dzidzia dorośnie do etapu, na którym zrozumie, jak można skrzywdzić takie zwierzę i będzie świadomie w stanie unikać takich sytuacji. -
Witajcie dziewczyny ;) Witam również nowe marcówki i gratuluję Trzeba się w końcu odezwać, choć generalnie nie dzieje się u mnie nic ciekawego. Zaczęłam ostatnio wymiotować - śmieję się, ze "poranne mdłości" odzywają się u mnie po 22...:/ Ale przestawiłam przyjmowanie tych witamin ze śniadania na obiad i jest lepiej :) (przedtem brałam przy śniadaniu i ok 21-22 zaczynałam się źle czuć - kładłam Marka spać i nie mogłam nic posiedzieć przy kompie na dobre albo przed telewizorem) Smutną sytuację z Mańkiem staramy się łagodzić dobrymi wspomnieniami - śmiejemy się (choć to czasem taki czarny humor) - przykładowo wchodzę ostatnio do mieszkania i patrząc na skupiska sierści pod ścianą mówię, że też ten Maniek nie ma co robić, tylko chodzić i gubić sierść(ciężko jest jej się pozbyć nawet teraz, kiedy nie przybywa nowych kudłów). Albo jak mąż coś je i mu wypadnie na podłogę, to patrzy na mnie i mówi, ze to znowu Maniek patrzy i liczy mu kęsy (przeważnie tak było - choć przy jedzeniu wyganialiśmy go, żeby nie "sępił", to jak już gdzieś się zakamuflował i zerkał jednym okiem, to zaraz mężowi coś wypadało i spadało na podłogę...). Brak mi go ... Mamy nauczkę, żeby nie lekceważyć żadnych objawów niepokojących u naszych zwierząt... Szkoda tylko że zapłaciliśmy za to najwyższą zapłatę... Wizyta u gina 13 września. Przed tym muszę zrobić badania i się zastanawiam, czy jeśli mam w domu glukometr (chyba tak się to nazywa), to czy muszę robić badanie cukru w przychodni? Chodzi o to, ze będę szła badania robić prywatnie, niedaleko nas, a nie do szpitala, bo to kawałek drogi i nie mam z kim Marka zostawić(a tu mogę z nim wjechać na pobranie wózkiem bez problemów personalnych ani technicznych, czego nie można powiedzieć o szpitalnym laboratorium). A nie chcę płacić niepotrzebnie. A co do pieniędzy - proponował Wam lekarz badania prenatalne? W poprzedniej ciąży miałam prenatalne tylko połówkowe...zdziwiłam się więc, a ta lekarka mi mówi, ze 3 razy się to wykonuje w czasie ciąży, choć nie jest to absolutnie obowiązkowe. Dzwoniłam pod wskazany przez nią numer...250zł, plus 30 za płytę... Dzwoniłam w kilka innych miejsc - najtańsze to za 180zł (i też 30 za płytę - nieobowiązkowo). Dla tych, co chodzą i tak prywatnie pewnie nic nadzwyczajnego, ale mnie szczęka opadła... Poza tym z Markiem nawet nie wiedziałam o takich badaniach. Na połówkowe jak najbardziej pójdziemy, ale teraz sobie darowaliśmy... Trzymajcie się dziołszki i miłego weekendu życzę ;)
-
Śmieszne sytuacje/powiedzenia
Królik odpowiedział(a) na Małgosia temat w Humor i hobby oraz gry i zabawy
Sytuacja, kiedy miałam ok 6-7 lat. Byliśmy z rodzicami u rodziców mojej koleżanki z ławki. Dorośli siedzą przy stole, my z koleżanką przed nimi na podłodze - oglądamy tv. Nagle "prrryt!' - puściłam bąka. Mama mnie upomina: - Chyba trzeba powiedzieć "przepraszam"... A ja, że poczułam się urażona uwagą odparłam: - Zaraz, jeszcze nie skończyłam -
Śmieszne sytuacje/powiedzenia
Królik odpowiedział(a) na Małgosia temat w Humor i hobby oraz gry i zabawy
Ostatnio siedzimy u rodziców na dworze. Marek z moją mamą bawili się piłka, a mąż z tatą robili coś przy rowerze - akurat napompowali oponę i wyciągając pompkę powstał odgłos "pssyt!". Marek oderwał się od zabawy i woła "Pio, dziadzia pio!" (skojarzył, ze dziadek otwiera piwo xD) Syna ma już prawie dwa lata. Dużo już mówi (trochę po swojemu, ale też dużo papuguje nieproszony). Jakiś czas temu chodził po domu i wołał "cipa!". Strasznie to denerwowało, bo ja się go prosiło, żeby tak nie mówił, bo to nieładnie, to się śmiał i jeszcze głośniej wołał. Nie wiedzieliśmy od czego mu się to wzięło (nie mówimy tak w domu!). I dopiero niedawno "podsłuchałam" jego wyimaginowaną rozmowę telefoniczną: "Ajo? Cio tam? Ta...ta, ta, ta! No, bujai, cipa " (halo? Co tam słychać? Tak...tak, tak, tak. No to buziaki, to ci pa ) Dopiero po tym sobie uświadomiłam, ze często jak rozmawiam z mamą, to na koniec mówimy sobie "tocipa" - to ci pa, ale tak szybko, ze tak mu utkwiło xDNa piłkę i pizzę mówi "pipa" Kiedy królik kicha, to biegnie do niego i mówi "za dowie" albo "tówa!" (za zdrowie, stówa) -
Śmieszne sytuacje/powiedzenia
Królik odpowiedział(a) na Małgosia temat w Humor i hobby oraz gry i zabawy
Normalnie sikać mi się chce na te historie, a daleko mi jeszcze do końca stron Ale przypomniała mi się pewna historia - dotyczy w prawdzie mojej siostry nie syna (o synu napiszę, jak dotrę do końca Waszych opowieści). Siostra jest 13 lat młodsza ode mnie. Kiedy miała ok 3-4 lata podchodzi do drzwi kibelka (gdzie robiłam "drugie danie") i woła: - Ewuś, co robisz? - Dumam... - odpowiedziałam delikatnie (od "świątyni dumania", jak nazywa ubikację nasza mama, gdyby ktoś nie wiedział o co chodzi) - Coo? - pyta zdziwiona - Dumie! - poirytowała mnie rozmowa o robieniu kupy... - Cooooo?? - ciągnie dalej - A SRAM!! - krzyknęłam - A o czym? Do tej pory mamy ubaw z tego dialogu -
Cieżarówki w rozmiarze XXL - Wsparcie potrzebne :)
Królik odpowiedział(a) na MadziulkaPM temat w 9 miesięcy, ciąża
Dzięki dziewczyny za ciepłe słowa...są bardzo pomocne, kiedy słyszy się od bliskiej osoby, ze to był tylko pies, a nie człowiek i że nie powinnam tak po nim płakać...:( Jest mi ciężko, choć staram się tego nie okazywać i nie myśleć. Ale kiedy jestem w domu popadam czasem w paranoje...Znałam na wylot jego "myśli", wiedziałam, kiedy się pojawi w drzwiach, kiedy szczeknie, itp. Kiedy idę siku patrzę na koniec drzwi, kiedy się pojawi jego nos i oko, kiedy zacznie na mnie zaczepnie szczekać... Rano po wyjściu męża do pracy nie przychodzi już do sypialni, żeby sprawdzić czy śpię...nie wybiega szczęśliwy ze swojego kosza, kiedy zadzwonią mi w ręku klucze...wszystko mi go przypomina i to jest straszne... Nie mam siły na nic...strasznie mi go brakuje...i boli to, że z wyników moczu okazało sie, iż był chory (w piątek pobraliśmy mocz do badania - sikał często "pod siebie", co dawało w końcu do myślenia, że coś jest nie tak, bo tego nie kontrolował) - wyniki miały być w poniedziałek. Jeszcze w sobotę o 22 było wszystko ok, o 1 pies już był "nieobecny" - nie widział, nie słyszał, wpadał na przedmioty...lekarz nie pomógł...po 3 zastrzykach kazano nam przyjść w poniedziałek jak najszybciej - będzie usg i będą go dalej diagnozować...też nie zdążyli, bo odszedł w niedzielę popołudniu...Po prostu nie zdążyliśmy zareagować, czy ta choroba nie mogła poczekać raptem 24 h????? Moze wtedy dało by się go uratować... Przepraszam, ze Wam to opowiadam... -
Hej dziewczyny...tu nadal pusto - co to nikt nie zagląda? Ja czasem wpadam zobaczyć, czy coś nowego, ale jakoś nie mam ostatnio ochoty pisać... Odszedł nasz piesek i strasznie to przeżywam, a na domiar złego irytuje mnie brak zrozumienia szczególnie ze strony mojej babci: "Za człowiekiem się tak nie rozpacza, a ty za jakimś psem. Jak ja umrę, to tyle przeżywać nie będziesz!" A mnie jest strasznie ciężko, Maniek był członkiem rodziny, a nie tylko "jakimś psem" - wzięliśmy go, jak byłam w 3 miesiącu z Markiem w ciąży, straciłam go jak jestem w trzecim miesiącu z drugim dzieckiem...to strasznie smutny zbieg okoliczności...:( W kwestii nudności poradziłam sobie - zastanawiało mnie, dlaczego nie czułam się aż tak źle z Markiem. Wiem, każda ciąża jest inna, ale jakoś tak nie dawało mi to spokoju. Zakupiłam herbatę imbirową, ale nie pomagała. Wpadłam na to, ze w poprzedniej ciąży przyjmowałam na początku witaminy "PRENATAL COMPLEX", które zawierają 600mg imbiru w kapsułce. Stwierdziłam, ze zainwestuje w opakowanie na miesiąc (30 tabletek w mojej aptece to koszt 22,34), a potem wrócę do swoich - bo prawdopodobnie za miesiąc nudności ustąpią. Mnie te tabletki naprawdę pomagają!
-
Witam. Mam może trochę nietypową sprawę - dla niektórych wyda się ona może idiotyczna, śmieszna, ale dla mnie jest śmiertelnie poważna... 21 sierpnia zmarł niespodziewanie nasz pies (nie chorował, nie miał wypadku - nie wiadomo co się stało - w sobotę było wszystko ok, w niedzielę rano był już wrakiem - weterynarz nie zdążył mu pomóc - była niedziela, ostry dyżur dla zwierząt - dostał tylko jakieś zastrzyki i kazano przyjść z nim w poniedziałek - niestety nie zdążył, bo odszedł popołudniu). Byłam do niego strasznie przywiązana, był częścią rodziny - wzięliśmy go jako starszego szczeniaka ze schroniska w marcu 2009roku (kiedy byłam w pierwszej ciąży z synem). W niedzielę czuwałam przy nim cały czas - pomagałam mu, kiedy miał ataki (drgawki), kiedy wymiotował, podawałam mu strzykawką wodę (której i tak nie przyjmował) - siedziałam przy nim, kiedy złapał ostatni oddech, kiedy klatka piersiowa przestała się poruszać, kiedy znikł puls... Stało się to u rodziców. Tam się jakoś trzymałam (byliśmy u nich kilka dni), ale wczoraj wróciliśmy. nie mogę się pozbierać. Wiem, ze początek jest najgorszy. Wszystko mi go przypomina - wszędzie go "wyczekuję" (przykładowo wiem, że kiedy brałam do ręki klucze zaraz przybiegał uradowany, rano zaraz jak mąż wracał z nim z dworu i wychodził do pracy, to Maniek przychodził do sypialni i sprawdzał, czy jestem.) Słyszę jego kroki (pazury po panelach). Bardzo się boję nie popaść w jakąś depresję, ponieważ jestem w 11 tygodniu ciąży... Pogłębia to mój ból o tyle, że jak wspomniałam - wzięliśmy go jak byłam w pierwszej ciąży i mniej więcej na tym samym jej etapie dołączył do naszej rodziny, co i teraz odszedł... Dręczą mnie wyrzuty sumienia, bo mięliśmy podejrzenia co do pewnej jego przypadłości (sikał w nocy na posłanie i zdarzało mi się niekontrolowanie zesikać na dywan, nawet podczas zabawy). Przez to był często wyganiany z pokoju (w obawie przed kolejnym obsikaniem dywanu) - kiedy szukał naszej bliskości - my go wyganialiśmy....W piątek pobraliśmy mocz do badania i nie zdarzyliśmy odebrać nawet wyników, nie dowiedzieliśmy się już co mogło być powodem tego sikania, nie wyleczyliśmy tego i nie pozwoliliśmy mu cieszyć się życiem u nas w pełnej krasie... Staram się myśleć o życiu, które ja teraz w sobie noszę, ale nie potrafię siebie przekonać, nie potrafię na siebie wpłynąć. Rodzina też mnie upomina cały czas, ale ja po prostu wybucham niekontrolowanym płaczem, nie mogę się opanować. Nie chcę zaszkodzić dziecku, ale nie potrafię z tym walczyć... Czy powinnam się udać do lekarza? A może jakieś leki na uspokojenie (czy coś takiego można w ogóle w ciąży stosować?) A może po prostu poczekać, aż emocje opadną same? Tylko, czy nie szkodzę tym dziecku? I jeszcze obawiam się, że to może tak szybko nie minąć, bo naprawdę kochałam tego psa, jak członka rodziny... Wspomnienia psa z dzieciństwa wywołuje u mnie czasem ścisk gardła i łzy w oczach, a to był MÓJ pies (był bardzo za mną - aż do przesady, czasem mnie to nawet denerwowało, bo wchodził między mnie i męża czy syna, kiedy się przytulaliśmy, podbiegał kiedy tylko ktoś się do mnie zbliżał). Co może mi pomóc, co powinnam zrobić? Nie chcę opłakiwać kolejnej osoby - tym bardziej ze świadomością, ze ja do tego doprowadziłam swoim stanem... Proszę, niech Pani mi pomoże...
-
Anka, pocieszajmy się tym, ze im gorzej się czujemy, tym mamy większą pewność że wszystko jest ok ;D Mam pewną propozycję. Może na pierwszej stronie podamy swoje urodziny/imieniny - w zależności jakie święto która obchodzi? To może trochę "wieśniackie", ale z drugiej strony pewnie będzie nam milej, jeśli ktoś w tym dniu będzie pamiętał (a przynajmniej będzie miał możliwość to zauważyć :P). Co o tym myślicie?
-
O matko, zobaczcie to zdjęcie :O Dobrze, że siedziałam, jak to otworzyłam...Nasze brzuszki - Twoje galerie zdjÄÄ - Ciekawostki - mĂłj brzuch w 39tygodniu , Dodano 19-11-2010, 21:10 to się nazywa duży brzuch xD dla porównania - tu znalazłam 21 tydzień :O WRZUTA - Synek, 21 tydzieĹ ciÄ Ĺźy. te zdjęcia to chyba skrajności...wow
-
Cieżarówki w rozmiarze XXL - Wsparcie potrzebne :)
Królik odpowiedział(a) na MadziulkaPM temat w 9 miesięcy, ciąża
Wow, napisałam ostatnio odpowiedź i jej tu nie ma :O Nie zapisała sie..... Więc propos farb do włosów bez amoniaków - jest coś do rozjaśniania takiego?:O Bo chyba się nie spotkałam i nie ominie mnie to, kiedy zacznę już wyglądać jak....jak przez okno :/ A co polecasz zatem na trwałą? -
Ezelka, a próbowałaś wycisnąć troszkę mleczka na usta? Ja Marka karmiłam w nocy zawsze przez sen, bo sam się nie budził Jak go pomiziałam brodawką po ustach, albo kapnęłam właśnie mlekiem, to buźka się otwierała i "namierzała"
-
karolineczka84, to zazdroszczę rodzinnego, udanego porodu Wiesz, dużo też zależy od psychiki faceta - tak, jak mówię, mój od zawsze był wrażliwy na widok krwi. Nie uważam, ze jest przez to mniej męski, czy coś w tym stylu...Rozumiem to. Ja przykładowo panicznie boję się pająków, a dla większości ludzi to niedorzeczne - bo jak można bać się takiego maleństwa? Wiem, ze mąż nie odważył by się spojrzeć między moje nogi, nawet gdyby już znalazł się na sali - kiedy on miał rozwaloną rękę (dość poważnie, dwa razy) i zmieniałam mu opatrunek, to odwracał głowę, albo robił się blady, jak ściana. Ja już pocieszam sie tym, ze niedługo kończy się pierwszy trymestr xD Że skończą się te nudności... wykańczają mnie... Poza tym jest ok. A no co u Was? Straszne pustki tu znowu....
-
Przywitam się jako kolejna cycusiowa W prawdzie już i jeszcze nie karmię, ale to kwestia czasu ^^ Synka karmiłam do lutego tego roku (czyli do 16 miesięcy), ale decyzja o odstawianiu należała bardziej do niego. W dzień nie miał nigdy czasu przyjść na kolana do mamy, albo robił to tak krótko, ze nawet chyba nie zdążyło nic polecieć... Jedyna porą w jakiej był chętny, to była 4-5 rano - wtedy przychodził sam do naszego łóżka i zasypiał na cycu. Tak więc pewnego razu mama powiedziała, że nie ma już cycusia i poszedł spać Obeszło się bez szopek na szczęście. A z karmieniem samym to ja przechodziłam trzy światy...długa i męcząca historia, na szczęście dobrze zakończona, kiedy to dzięki pomocy Pani Doroty (doradcy laktacyjnego z naszego portalu) 3 miesiące od porodu zaczęłam karmić jak należy. Teraz bogata w doświadczenia i wiedzę w tym zakresie mam zamiar drugą pociechę również karmić tak, jak będzie tego chciała Też przechodziłam przez "dobre rady" rodziny: mama widząc, że nie wykarmiam Marka piersią (w czasie tych 3 pierwszych miesięcy) za wszelką cenę nalegała na butlę, po której Marek wymiotował, a potem wcale nie chciał jeść. Mama sama nie karmiła (pewnie z tych samych powodów, co i ja, czyli po prostu złego przystawiania do piersi, co skutkowało pogłębiającym się zanikiem pokarmu), więc pewnie z własnego doświadczenia wiedziała, że jedynym wyjściem jest mleko sztuczne - inaczej nie umiała pomóc. Kolejna była babcia: "Pij bawarkę! To jest dobre na mleko, a ty pijesz samą wodę, to co z tego ma być pokarm?!", a nie dość, że przecież bawarka nic nie zmienia (wbrew starym przesądom), to do tego Marek był cały wysypany krostami, co dało podejrzenia skazy białkowej i musiałam odstawić wszystkie pokarmy mleczne. Trzy miesiące ciągnęły się jak wieczność, Marek miał bardzo małą wagę... to były straszne miesiące... Jeszcze babcia ciągle dogadywała "A, byś dała mu butelkę, to by wyglądał konkretnie i by spał jak trzeba". Kiedy w końcu jednak nauczyłam się podawać pierś jak należy i wyleczyłam chorobę piersi tak skoczył na wadze, że wyglądał prawie jak pączek mieścił się w normie, ale do górnej granicy było niedaleko... kiedy sam zaczął odwykać od cycusia zaczęłam mu podawać mleko modyfikowane, ale nie z butelki na zasadzie dodatkowego posiłku, ale jako napój do śniadania i kolacji - w nocy nie dokarmiałam wcale (od samych narodzin Marek sam przesypiał by całe noce - to ja musiałam na budzik wstawać, żeby dać cycusia). Teraz stoję przed kolejnym wyzwaniem - karmienia drugiego malucha :) Jestem dobrej mysli, bo już wiem jak sobie radzić ;) Myślę, że nie zanudziłam Was za bardzo Pozdrawiam cycusiowe mamusie i życzę wielu wspaniałych chwil podczas karmienia (i nie tylko)
-
Cieżarówki w rozmiarze XXL - Wsparcie potrzebne :)
Królik odpowiedział(a) na MadziulkaPM temat w 9 miesięcy, ciąża
MadziulkaPM, ja aż tak mocno nie uważam na chemikalia, jak Ty (znaczy paznokci w sumie raczej taż nie maluję, ale to ze względu na zapach, który mi przeszkadzał w poprzedniej ciąży i również drażni teraz.) Włosy? Z Markiem miałam jeszcze długie włosy i farbowałam na czerwonawy kolor. W ciąży chyba raz farbowałam, bo jakaś farba mi się mocno trzymała i były paskudne odrosty (mam ciemne swoje włosy) + siwe (tak, tak, mam już ich trochę - tendencja od strony mojego taty, który w wieku 30 paru lat był już siwiusieńki). Teraz mam krótkie i bardzo przerzedzone (dużo wyleciało, choć na nadmiar nigdy nie narzekałam :/), dlatego rozjaśniam, bo to sprawia, ze nie widać mi tak bardzo "łysiny" (przy ciemnych włosach za bardzo rzuca się w oczy biała skóra głowy i wygląda to strasznie...). Mam już odrosty dość widoczne, ale jeszcze się wstrzymam trochę z ich rozjaśnianiem. Marzyła mi się też trwała na krótkich (bo, co widać na zdjęciach, mam grzywkę i długie "pejsy" od czubka głowy - tylko tył jest krótki), bardziej przed pójściem do szpitala, żeby było je łatwiej utrzymać w ładzie po porodzie, kiedy nie myśli się raczej o staniu przed lustrem i układaniem włosów na lakierach... (po wstaniu z łóżka układa mi się z tyłu głowy "gniazdo", które właśnie w połączeniu z moją małą ilością włosów sprawia, że wyglądam jak potwór z Loch Ness(czy jakoś tak) ). Ale dowiedziałam się, że trwała to nie taka prosta sprawa przy ciąży, ze hormony mogą sprawić, ze zamierzany efekt będzie zupełnie inny... -
delfina5 2. Jeśli mąż oczekuje od żony zawsze pięknego wyglądu i starannej fryzury oraz ślicznego, różowego, pachnącego bobaska to nie dorósł do bycia ani mężem (w dobrobycie i w chorobie) ani też ojcem.Ani z niego mąż ani ojciec. właśnie w tym rzecz! Faktem jest również to, że są kobiety, których mąż pewnie nigdy nie widział bez makijażu i w rozczochranych włosach (a są takie kobiety, które bez tego codziennego upiększania ciężko poznać - miałam w szkole taką koleżankę, której ludzie nie poznali jak byli na wycieczce i zobaczyli ja rano xD). Są też takie typy mężczyzn, którzy uważają, ze ich żona ma być zawsze piękna. Oczekują i wymagają wiele. Ja przyznam szczerze, ze nigdy się nie starałam pokazywać jaka to ja jestem piękna i urocza - owszem, stosownie do sytuacji, ale mąż jeszcze na długo przed ślubem wiedział jak wygląda moje nieogolone ciało(no co - zimą się golić? Strata czasu :P), rozczochrane rano włosy (niejednokrotnie przetłuszczone, bo mam takie paskudne włosy), po domu nie chodzę odstawiona jak stróż w Boże Ciało. Nigdy nie byłam sztuczna dla męża, więc myślę że z tej perspektywy nie był by zdziwiony przy porodzie Nie wiem, czy to dobrze, czy nie, że się nie staram "domowo" dla męża, ale on nie narzeka z tego powodu, a wiem, ze jesteśmy szczerzy ze sobą, jeśli chodzi o takie rozmowy.
-
A miałam się pochwalić zbiorami z grzybobrania z mamą :)
-
Cieżarówki w rozmiarze XXL - Wsparcie potrzebne :)
Królik odpowiedział(a) na MadziulkaPM temat w 9 miesięcy, ciąża
Madzia, z tą wyprawkową suszarką - dobre oby Laura, nie wiem, jak to jest dokładnie z tymi balsamami - nikt pewnie nie udzieli Ci jednoznacznej odpowiedzi - tak samo, jak do farbowania włosów, czy do zażywania niektórych leków - brak badań w tym zakresie. Ja akurat w takich wypadkach wolałam dmuchać na zimne. Smarowałam się i w ciąży i po oliwką albo Niweą i byłam spokojna. Oczywiście zrobisz, jak uważasz, nie chcę się wymądrzać :| Na bebzolu widziałam to :P -
Delfinia, najpierw odnośnie bloga. Ja bardzo chciałam, aby mąż był przy narodzinach dziecka. W moim odczuciu to mężczyzny zasrany obowiązek - przy poczęciu było miło (prawdopodobnie obojgu), dlaczego zatem kobieta sama ma się zmagać z trudem narodzin? Wiadomo, każdy mężczyzna jest inny - jeden bardziej, drugi mniej wrażliwy. Po 1 mąż nie stoi na wprost żony - nikt nie każe mu sprawdzać rozwarcia - wręcz przeciwnie - jest za nią (obok) i nie ma bezpośrednio wglądu w to, co dzieje się za zasłaniającym całe przedstawienie brzuchem (chyba że sam chce i lekarz pozwoli, ale to chyba nie w każdym szpitalu). Uważam, ze właśnie jeśli mężczyzna jest w pełni dojrzały, to jest w stanie udźwignąć taki ciężar, a wręcz powinien, bo niejako czuję, że tak naprawdę tylko w ten sposób może choć w jakimś stopniu doświadczyć tego, co czuje żona - to, ze ona mu opowie, jak cierpiała, jak bolało, itp to nie to samo, jak miał by zobaczyć to na własne oczy i prawidłową reakcją nie powinno być obrzydzenie, ale szacunek dla trudu i bólu, jaki jemu nigdy nie będzie dany przeżyć. Mój mąż bardzo nie chciał być przy porodzie, do ostatnich tygodnie się wypierał, aż uległ. Jest typem osoby, która słabnie podczas pobierania krwi (miał wtedy chyba koło 15 lat, z opowieści teściowej). Wiem, ze jest bardzo wrażliwy na widok krwi, ale przecież uspokajaliśmy się tym, że nie będzie musiał tego wszystkiego oglądać, ze może nie patrzeć wcale w tamtą stronę - ja czułam, ze potrzebuję wtedy jego oparcia, bliskości i ze choć nie będzie mnie w stanie pocieszyć, ukoić bólu (i sądzę, że nawet bym nie chciała, żeby się odzywał w jakikolwiek sposób), to ważne, żebym wiedziała, że jest ze mną w tej chwili, a nie czyta gazetę, czy ogląda telewizję w ciepłych kapciach i szlafroku, żeby nie stresować się myślą o tym, co ja przeżywam. W rezultacie jednak mu się upiekło, bo miałam zaplanowaną cesarkę, a on w tym czasie był w pracy (wolałam, żeby urlop przeznaczył na czas, kiedy będzie mi naprawdę potrzebny, czyli na czas powrotu do domu). Teraz nie wiem, jak to będzie, boję się, ze znowu czeka mnie cesarka. Ale jeśli uda mi się siłami natury, to zastanawiam się nad opcją zapytania mamy o ten "zaszczyt". Zobaczymy, jeszcze bardzo dużo czasu. Co do tematu lekarza. Ja wiem, jaka jest różnica w podejściu tego samego lekarza na nfz a prywatnie. Właśnie dlatego nie chcę do niego chodzić, bo to jest szopka, a nie pomoc lekarska. Lekarz powinien leczyć, a nie liczyć pieniądze - nie chcę płacić za samą uprzejmość. O to mi chodzi. Jaką gwarancję mam, że lekarz prywatnie zbada mnie lepiej niż państwowo? Żadną, za to mam większe szanse na bycie jedynie lepiej potraktowaną, a to nie jest warte 200zł miesięcznie, które mogę odłożyć i przeznaczyć dla dziecka, kiedy przyjdzie na świat. Co do kwestii chodzenia do lekarza ze szpitala, w którym chcę rodzic to właśnie też pojęcie względne. Jeśli czeka mnie znowu cesarka, to wszystko mi jedno gdzie będę leżeć - po pierwszym porodzie miałam depresję, nie miałam pomocy jakiej oczekiwałam w szpitalu, ale teraz już sama wiem co i jak, więc równie dobrze mogę leżeć tu, gdzie z Markiem, w Dąbrowie. Jeśli natomiast uda mi się podejść do porodu siłami natury, to chyba wolę szpital w Katowicach, bo ze marzę o porodzie do wody to juz inna bajka, ale generalnie patrząc tam na sale będę się czuła bardziej dyskretnie niż na środkowym łóżku w pokoju trzyosobowym, do łazienki do przejścia cały korytarz, a dreptałam tam kilka minut...Żadnej intymności - koleś zaglądał sobie do mnie (mąż sąsiadki z drugiego łóżka) i cieszył mordę, że karmię dziecko piersią, ze to taki wspaniały widok...No cóż - ja akurat nie jestem typem "wstydliwej cnotki" - karmienie piersią to nie parada nudystów - nie wstydziłam się nigdy publicznie tego robić (starałam się to robić dyskretnie nie ze względu na siebie, tylko ze względu na spojrzenia zniesmaczonych ludzi i jakieś szepty pod nosem - starałam się być tolerancyjna, ze nie każdy może lubić taki widok). Wracając do sedna - przeboleję raz jeszcze te niedogodności w postaci personelu i niedyskretnych sal po cesarce, ale jeśli mam rodzić sama, to nie oddam się w ręce tamtejszego personelu. Zaufam opinii, że w szpitalu którym chcę rodzić sn personel idzie na rękę rodzącej, a nie swojej wygodzie. Uff, rozpisałam się...