Skocz do zawartości
Forum

Królik

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Królik

  1. Ja mam waśnie 150cm i mówiła mi doktorka że przez to mam "wszystko krótsze"...i dlatego na 85% cc będzie jedynym wyjściem... Ja się trzymam tych pozostałych 15%! Co do nacinania, to też się naczytałam, ze w większości przypadków to rozwiązanie jest ze względu na wygodę dla lekarza, a nie rodzącego się dziecka i matki - chcą zaoszczędzić na czasie... A o znieczulenie pytam dlatego, że (jeśli wszystko będzie tak, jak bym chciała, czyli bez cc na dzień dobry to) wolę bez znieczulenia spróbować, a dopiero jeśli będzie już źle (tfu, tfu) to dopiero wtedy dać się ukłuć...
  2. My nie tracimy do końca nadziei na taki "bonus", bo niedawno nawet był przypadek że jedno dzieckjo do końca chowało się za drugimi i dopiero przy porodzie się okazało, że jest ich 2 Może na kolejnym usg się okaże coś innego ^^ Ale podkreślam - najważniejsze, ab było zdrowe - nieważne czy jedno, czy pięcioro, chłopiec czy dziewczynka...
  3. A po jakim czasie takie znieczulenie zaczyna działać? Chodzi po prostu o to, że lekarka postraszyła mnie cc ze względu na niski wzrost, ale ja nie biorę tego pod uwagę, bo moja mama ma 2cm więcej niż ja i siłami natury rodziła 3 dzieci ^^ Chciałabym uniknąć cesarki, nacinania krocza i znieczulenia (wiem, wiem - chcieć a móc...) i dlatego nie wiem, jak to wszystko rozegrać... W ogóle gdybym mogła, to chciałabym rodzić w wodzie, ale nie wiem, czy to nie będzie przeszkodą, jeśli się okaże, że konieczna będzie cesarka... Ktoś coś więcej wie na ten temat?
  4. A ja się zastanawiam, czy u mnie to już to.... Jestem w 16 tc i w zeszłym tygodniu zaobserwowałam coś dziwnego - mianowicie czuję taki jakby ucisk od środka na jakąś część brzucha - przykładowo z prawej strony i kiedy dotknę tego miejsca, jest ono twardsze... Nie wiem, jak to interpretować, ponieważ dodam, że mam "sporo za dużo" ^^
  5. OleńkaEwcia większa szanse na bliźnięta będą mieć Twoje dzieciaki w przyszłości...podobno co drugie pokolenie jest większa szansa,ale nie zawsze:) hmm...to ja się właśnie zastanawiałam, jak to może być u mnie... - moja babcia jest bliźniakiem, mój mąż to bliźniak i z tego co wiem, to w linii jego rodziców też był ktoś bliźniakiem ^^ Do tego wszystkiego słyszałam, ze leczenie hormonalne wspomaga zajście w ciążę bliźniaczą zaraz po odstawieniu tabletek ( a ja takowe bardzo długo brałam, nie ze względu na zabezpieczanie się, tylko z powodów zdrowotnych). Szczerze to bardzo liczyliśmy na mnogość ciąży - dzidzia jest jedna, ale i tak się bardzo cieszymy, a kiedy na usg lekarz stwierdził "ciążą pojedyncza", a mama spytała "jak to, przecież miały być bliźniaki?", to pan doktor stwierdził, ze następnym razem na pewno.....- trzymamy go za słowo, hehe ^^ Być może predyspozycje do ciąży mnogiej też da się "zbadać", jak w przypadku nasienia ilość plemników męskich i żeńskich? - gdybam sobie tylko i ciekawie by było z taką możliwością, ale może jest takie coś, nie słyszał ktoś??:P Co do in vitro to uważam, ze każdy ma prawo do decyzji o tym, jak chce począć dziecko. Argumenty, że takie dzieci umierają są żadnymi argumentami, bo przecież doskonale wszyscy wiemy, że przy "naturalnym zapłodnieniu" też są poronienia i obumarcia płodu, więc to nie ma znaczenia. Na taką metodę decydują się np pary, gdzie kobieta wytwarza "przeciwciała" dla nasienia, czyli jakby jej organizm broni się przed plemnikami, uznając je za jakiegoś "intruza" (jak normalnie nasz organizm broni się przy np panującej wokół grypie) i dlatego plemniki nie przeżywają w kobiecym środowisku, co nie mówiąc już o dotarciu do celu... I szczerze wątpię, żeby taka sytuacja miała jakikolwiek wpływ na poronienie w przyszłości dziecka z in vitro... I przyznam szczerze, ze nie wiem, co my byśmy zrobili, gdyby okazało się, że u nas wystąpił by problem z zajściem (tfu, tfu!!). Adopcja tez nie jest, droga Ewciu, taka prosta - ja wiem, ze my już nie spełnialibyśmy warunków do niej - po 1 zarobki (2 najniższe krajowe to za mało żeby wychowywać dziecko), po 2 mieszkanie (musisz mieć swoje własne, o ile dobrze pamiętam nawet metraż musi być jakiś odpowiedni), po 3 musisz być z mężem przeszło 5 lat. Tak więc na chłopski rozum dla nas jedyną szansą na dziecko było by wziąć pożyczkę na sztuczne zapłodnienie, bo wymogi, jak widzisz są "śmieszne" - o tyle śmieszne, że i bez sytuacji adopcyjnej chciałabym zarabiać z mężem ze 3x tyle i mieć swoje własne mieszkanie...
  6. pl_aishaChore ja mam kartę ciąży założona od 11 tyg i co teraz to znaczy ze nie dostanę becikowego ? a do lekarza chodziłam od 6 tyg. Ci ludzie nie wiedzą co maja już wymyślać, słyszałam o tym w telewizji, ale pomyślałam sobie ze to żart. widzisz, to tak, jak ja - poszłam do lekarki, a ta mi powiedziała tylko, że macica powiększona i kazała przyjść za 4 tygodnie i u pielęgniarki założyć kartę ciąży. Kiedy po 4 tygodniach przyszłam to byłam już w 12 tc :/ (i tak mam pierwszy wpis na karcie ciąży)...Paranoja!! Na szczęście obowiązuje to od 1 listopada, a do tego czasu mam zamiar już potomka pokazać światu, bo termin na 17 października ^^
  7. limonkaWitam wszystkie kobietki chciałam zapytać was o zdanie skoro poruszany jest taki temat. Jestem w 10 tyg ciąży to moja pierwsza ciąża. Mieszkam za granicą mam pracę stojącą czasem 8 , 9, 10, 12, 14 h w ciągu dnia 5 dni w tyg. czasem 6(soboty) nigdy nie wiem o ktorej skonczę pracę bo w kazdej chwili mogą przyjść nowe zamówienia i musisz zostać. Dodam jeszcze, ze praca czasem jest naprawde ciężka i trzeba niekiedy troche sie nadzwigac. Moj lekarz powiedzial ze moge tylko pracowac 8 h dziennie,ale wiem, ze jesli powiem szefowi on od razu podziekuje mi, bo po co mu taki pracownik na pol wydajny. Bardzo boję sie o ciąze i chce zeby bylo wszystko w porzadku dlatego nie wiem do ktorego momentu pracowac? a jak bylo w waszym przypadku? do ktorego miesiąca pracowałyscie? to wszystko zależy od tego, gdzie pracujesz i na jakich warunkach - tzn jaki kraj (bo wiadomo, że w każdym prawo jest inne) i czy zatrudnia Cię bezpośrednio pracodawca, czy jakaś agentura (pośrednik). Moja szwagierka siedzi w Czechach - tam zaszła w ciążę, ale niestety pracowała pod agencją. Tak się jej udało, ze kiedy była już chyba w 4 miesiącu przenieśli ich bezpośrednio pod zakład i normalnie pracowała, z tym że tak, jak w Polsce - przenieśli ja na mniej obciążające stanowisko. Przysługiwały jej prawa ciężarnej - zakład za granicą nie ma prawa zwolnić pracownika nawet z innego kraju (ale dokładne warunki - min czasu zatrudnienia, miesiąc "ochronny", itp to już wszystko od danego państwa zależy). Później poszła na l4, urodziła i teraz jest na macierzyńskim (tu dodam tylko tyle, ze jest to tam "bardziej opłacalne", jak w Polsce). Dla Ciebie chyba najlepiej będzie, jak pojedziesz do polskiej ambasady w swoim kraju i tam dowiesz się o warunkach, jakie obowiązują w tym państwie.
  8. Daffodil bardzo dziękuję za wyjaśnienie sprawy. A przy okazji - ginekolodzy są poinformowani o stronie prawnej zwolnień l4 w czasie ciąży? Właśnie, wydaje mi się, że rodzaj wykonywanej pracy i samopoczucie ciężarnej mają największy wpływ na to, kiedy decydujemy się iść na l4. Daffodil Jeśli nie masz zamiaru iść na L4, to szefostwo będzie na pewno w siódmym niebie :) tu bym się nie zgodziła. Nie każdy zakład "cieszy się", że ciężarna chce pracować jak najdłużej. Jest to spowodowane tym, ze niejednokrotnie ciężarne gorzej się czują, zwalniają się z pracy, czy częściej biorą wolny dzień, że są "usprawiedliwione", że być może nie mogą do końca wywiązywać się z obowiązków na swoim stanowisku (np dźwigać). wtedy taki pracownik jest gorszy niż jego brak - bo jeśli pójdzie na l4 "na dobre", to będzie można na jego miejsce przyjąć kogoś innego, na kom można polegać bardziej, niż na ciężarnej, która dziś pracuje, a może jutro już nie przyjdzie do pracy. AnnaWF jeśli masz prace "miłą, łatwą i przyjemną", która tylko pozwala Ci tak długo zostać w zakładzie, to gratuluję ;) Ja niestety na mam w swoim zakładzie warunków, żeby tak długo pracować, a szczerze powiedziawszy boję się już teraz, bo "niepisane szkodliwe" w zakładzie są, więc jeśli załatwili by mi pracę siedzącą, to nie polepszyło by to moich warunków, a jedynie skazało na wdychanie szkodliwych oparów...
  9. Daffodil, po pierwsze dziękuję za odpowiedź. Po przeczytaniu Twojego postu zaczęłam szukać czegoś na ten temat i w Gazecie Prawnej był taki artykuł: "Kobiety w ciążyW projekcie jest zawarta propozycja wydłużenia maksymalnego okresu otrzymywania świadczenia chorobowego dla kobiet w ciąży ze 182 dni do 270 dni. Kobiety będą miały zapewnione środki finansowe przez cały okres ciąży. W przypadku ciąż zagrożonych, limit 182 dni jest zbyt krótki. Po upływie 182 dni kobieta, żeby zapewnić sobie środki finansowe w okresie ostatnich trzech miesięcy ciąży, musi się ubiegać w ZUS o świadczenie rehabilitacyjne i osobiście zgłosić się do organu rentowego. Obecne rozwiązanie jest niepraktyczne i ryzykowne dla zdrowia kobiety w zaawansowanej ciąży z powikłaniami." na jego podstawie można rozumieć to dwuznacznie - czy oby okres 270 dni nie dotyczy tylko ciąży zagrożonej? Wybacz niedowierzanie, ale boję się że np w 7miesiącu przyjdzie mi wrócić do pracy... A może sama przebywasz tak długo na zwolnieniu?
  10. Korzystając, ze istnieje podobny temat nie będę zakładać nowego. Chodzi o pójście na l4. U mnie jest 12 tc, a od 4 tygodni jestem na l4 - dokuczały mi bardzo dolegliwości pierwszej fazy ciąży - nudności, senność, do tego doszedł uciążliwy ból okolicy lędźwi, który dawał się odczuć już po godzinie stania (praca 8h - "stojąca z rękami w górze"). Ostatnio byłam zanieść kolejne l4 i rozmawiałam z kierowniczką. Ona (jak z resztą reszta koleżanek) radzą, abym nie wracała już do pracy, bo i nawet nie będzie możliwości przenieść mnie na inne stanowisko z lżejszą pracą - albo stojące, jak dotychczas, albo siedzące, ale niestety przy szkodliwych oparach. Nie ukrywam, że najchętniej nie wracała bym już do pracy zarówno ze względu na warunki pracy, jak i na to, ze po 8 godzinach w zakładzie nie jestem potem w stanie nic zrobić w domu... Ból w plecach jest na tyle nie do zniesienia, że po godzinie na mszy wlokę się do domu, jak kaleka,a co dopiero stać 8 godzin. Dolegliwości pewnie przejdą, ale szkodliwość w zakładzie pozostanie... Co robić? Słyszałam niepokojące wieści, że na l4 ciążowym można być jak na zwykłym - do pół roku, czyli po upływie tego czasu albo będę musiała wrócić do pracy na co najmniej 31 dni, albo mają prawo mnie zwolnić. Chyba, ze lekarz stwierdzi zagrożenie ciąży, bądź przedstawi się l4 szpitalne, gdzie spędziło się powyżej 7dni w trakcie trwania ciąży (nie przekraczającego pierwszych 6 miesięcy). Czy któraś z Was ma potwierdzone wieści na ten temat i może mi pomóc? Nie znalazłam w internecie żadnej wzmianki na ten temat (poza kodeksem pracy, do którego dostęp do odpowiedzi jest odpłatny, a i tak nie wiadomo, czy znajdzie się tam konkretna odpowiedź na moje pytanie). Pozdrawiam
  11. agusikA bierz tez pod uwage to że teraz jestes wrażliwsza niz przed ciąza (mi zdarzalo sie wyolbrzymiac słowa i czyny) Moze szczera rozmowa z M wystarczy? właśnie wczoraj starałam się z nim porozmawiać, ale on też jest bardzo nerwowy. Nie wiem już do jakich rzeczy mam się uciekać, bo on bardzo wielu rzeczy nie rozumie. Różne dolegliwości z początkowej fazy ciąży bardzo bagatelizował... Nudności, senność i ostatnio spory ból w okolicy lędźwi, promieniujący na prawy pośladek (kiedy stoję lub chodzę nasila się) - prawdopodobnie rozrastająca się macica. Teraz tylko on już pracuje i potrafi mieć pretensje, że skoro siedzę w domu, to dlaczego nie wyjdę po zakupy, tylko czekam na niego... To dobry człowiek, ale tak jak i ja pierwszy raz będzie rodzicem i chyba sytuacja też go przerasta... Dziękuję za słowa otuchy, liczę na to, że faktycznie się dogadamy...
  12. Bardzo Ci dziękuję!! Dobrze wiedzieć, że nie jest aż tak tragicznie... Też mam nadzieję, że znajdziemy w końcu rozwiązanie z tej nieprzyjemnej sytuacji.. Dzięki jeszcze raz, pozdrawiam ;)
  13. Witajcie! Chciałam się zapytać, czy któraś z Was wie o szkodliwości nerwów na nienarodzone dziecko? Wiadomo, że to nie jest zdrowe ani dla dziecka, anie dla matki, ale czy ktoś wie dokładnie co znaczy "niezdrowe"? Pytam dlatego, że niestety jestem bardzo rozdrażniona ostatnimi czasy, a mąż zamiast mnie rozumieć i wspierać dodatkowo mnie denerwuje i drażni (oczywiście wiadomo - każdy z nas twierdzi, że to nie on zaczął). Ja, choć często krzyczę, nie umiejąc znaleźć już słów, to staram się opanować, choć w środku wszystko aż wrze, ale po jakimś czasie już nie mogę i wybucham jak wulkan, zanosząc się płaczem ponad godzinę... Czy takie stresy są naprawdę niebezpieczne, czy nie powinnam się tak obawiać, bo popadam już w taką paranoję, że zastanawiam się nad.....(wiem jak to zabrzmi komicznie...) "powrotem do mamusi" do czasu rozwiązania... Nie chcę, aby dziecku coś się stało, ale czasami nie umiem już opanować nerwów na jakieś "szczeniackie odzywki" czy prośby powtarzane po 20 razy i nie spełniane wcale... Proszę o pomoc i szczerość
  14. Marcelina Nie dajmy się zwariować z infekcjami, możemy je złapać wszędzie, jak nie na basenie, to w ubikacji w pracy, To najlepszy argument, jaik mogłam usłyszeć/przeczytać - to jest cała prawda, zgadzam się z tym całkowicie i dziękuję za wygłoszenie tego ^^ Dziś byłam na basenie i na razie czuję się dobrze. Czuję się troszkę zmęczona, bo basen mam spory kawałek od domu a tam i spowrotem szłam na piechote ^^ offtopując...: pl_aishaChodzisz prywatnie czy państwowo ? Jak dla mnie warto wydać raz na miesiąc te 50-100zł chodzę państwowo. Wizyta i owszem kosztuje 50-100 zł, ale z tego co słyszałam, to prywatni ginekolodzy bardzo chętnie robią wtedy usg (dodatkowe 70-150 zł), a ja jakoś nie mam zaufania do tego, ze skoro płacę, to mam lepszą opiekę. Byłam parę razy prywatnie i nie byłam zadowolona z tego - u kobiety - robiła mi zabieg "fiksującą maszyną", która odmawiała posłuszeństwa - skasowała za zabieg, za wizytę, a moja "przypadłość" zamiast zniknąć tylko się rozprzestrzeniła, że przy wizycie u kolejnego lekarza musiałam zapłacić za ten zabieg 4 razy tyle (na szczęście tam już pomogło). U mężczyzny (prywatnie) też byłam i poza tym, ze wyleczył ta przypadłość, to mam złe wrażenia (choć to z opinii kobiet chyba najlepszy lekarz w tym regionie). Uważam, ze niejako naruszył moją prywatność, komentując rzeczy, które go interesować nie powinny - moja mama, jako pielęgniarka i osoba która przez pół roku walczyła z moim problemem w domu lekami ( musiała mnie smarować miejscowo w intymnym miejscu, czego nie byłam w stanie sama robić) była przy zabiegu. Pan doktor nie umiejąc dostrzec mojego ogólnego skrępowania (trzy osoby zerkające między moje rozłożone nogi - w tym obca kobieta i mężczyzna) musiał grubiańsko skomentować, ze te młode dziewczyny, to teraz się nie szanują, po co golą owłosienie, kiedyś tego nie było, a teraz wydziwiają...itp. W ogóle sposób w jaki odnosił się do mnie... - jako 22 letnia dziewczyna (ba! - kobieta) czułam się u niego jak mała dziewczynka, besztana za to, że nie umyła się za uszami... Zwracał się do mojej mamy, nie do mnie (pomimo iż była tam tylko, aby zobaczyć zabieg i mieć na przyszłość pojęcie jak walczyć w razie "W" z tym świństwem). Brałam hormony, więc poprosiłam również o przepisanie kolejnych tabletek, bo kończyło mi się opakowania, a on na to, ze co, gumek nie lubię?? Nawet moja mama się oburzyła (co ja już nie wspomnę, jakie zażenowanie przy mamie), że one leczą mnie, a nie zabezpieczają... Szkoda słów... Co do szukania lekarza, to też ciężko - ilu mam po kolei "zaliczyć"?? Opinie dziewczyn i kobiet co do poszczególnych specjalistów też są różne - każdy ma swoje zdanie - jednemu lekarz się spodobał, drugiemu podpadł - wszystkie wiemy, ze to normalne... Teraz moja "druga pani doktor" daje mi l4, dlatego to też by było krępujące zmienić teraz lekarza...
  15. pl_aisha możesz zajrzeć nawet tutaj opinie kobiet ;) http ://wwvv.byckobieta.pl/33,3709,0,basen-w-ciazy.html] Tą stronkę właśnie przeglądałam ;) Chciałam jednak sama zapytać i dowiedzieć się więcej, ponieważ mam obawy... Lubię łapać różne rzeczy i wiadomo - mam stracha, że mogą być problemy... Co do jednoznacznej opinii lekarza, to też bym polemizowała... Dziś byłam na wizycie u lekarki, która mnie dotychczas prowadziła (do dziś, gdyż już przeniosłam się do innej, ze względu na "bardziej kobiece podejście do ciąży") i pytałam jej. Powiedziała, ze jak najbardziej, ale sama nic nie zaleciła zapobiegawczo - dopiero jak spytałam, czy się czymś smarować po, czy coś używać, to powiedziała, ze jak najbardziej Tantum Rosa (czy jakoś tak) go irygacji dopochwowej. Powiedziała również, że dopóki brzuch mi nie przeszkadza, to mogę jeździć na rowerze ... - co Wy o tym sądzicie? Mojej "nowej" pani doktor zapytam się dopiero 9 kwietnia. W ogóle czuję się traktowana bardzo ogólnikowo, a uważam, że każdy pacjent jest inny i ma różna wskazania i przeciwwskazania... Ona jednak traktuje mnie tak "książkowo" (tak to odczuwam), bo czy nie powinna się upewnić, czy wszystko jest mi wskazane tak jak innym? Czy nie powinna zrobić usg żeby potwierdzić, ze jest wszystko ok, zanim zacznie mówić, ze wszystko "mi wolno"?? Czy nie może się okazać, ze okurat ja nie powinnam chodzić na basen, czy jeździć na rowerze? U Was też było takie podejście do pacjenta?? Moze po prostu wszystko za bardzo ubarwiam??
  16. Hmm, wiele czasu minęło od tych postów i pewnie mała szansa, że ktoś tu zaglądnie, ale chętnie bym poczytała Wasze rady - gdzie w końcu rodziłyście, jaki lekarz był obecny, jakie wrażenia i ocena (oczywiście nie samego porodu, ale opieki medycznej ^^)?? (mam nadzieję, ze jakaś dąbrowianka tu zajrzy...)
  17. Królik

    Dżem dobry ^^

    Bardzo mi miło być przywitanym tak gościnnie ^^ Bardzo dziękuje... Pozwolę sobie jednak poprosić o coś w tym wątku, gdyż nie mogę doczekać się odpowiedzi w innym dziale... Chodzi o tego posta: (niestety linku nie mogę podać jeszcze, więc podaję takie coś, gdzie należy odpowiednio dodać jeszcze jedno "T" w "http"... htp://parenting.pl/w-oczekiwaniu-na-bociana/6405-basen-chlorowany-ozonowany-w-ciazy.html czy ktoś z "dłuższym stażem" mógł by w moim imieniu zadać to pytanie specjaliście? Bardzo mi zależy na odpowiedzi, szczerze, to nie wiem, co powie moja pani doktor, a chętnie bym będąc już na wizycie posłużyła się podkładką innego specjalisty... Z góry bardzo dziękuję chętnej osobie ...
  18. Przeczytałam uważnie Wasze posty i sama nie wiem, co napisać. W moim przypadku stosowałam przez ponad 6 lat tabletki anty, ale ze względów zdrowotnych (mam zaburzenia hormonalne) - antykoncepcja była "po drodze". Jednak nie dość, ze moja waga zawsze była "ponad przeciętną", to te lata dały się we znaki jeszcze bardziej... Wcześniej z moim chłopakiem używaliśmy prezerwatyw - do czasu, jak się okazało, ze mój dyskomfort polega na uczuleniu na lateks. Przyznam więc szczerze, ze stosowaliśmy sp jako środek antykoncepcyjny i nigdy nic się nie stało, ale podkreślę tu jedno - my podchodziliśmy do tego nie nerwowo - gdybym zaszła w ciążę, to cieszylibyśmy się z tego. Dlatego nie polecam komuś kto NIE CHCE ZAJŚĆ takiego "zabezpieczenia". Teraz spodziewamy się maleństwa, ale przyznam szczerze, że po porodzie nie mam zamiaru brać znowu tabletek, bo jeszcze trochę, a będę wyglądać jak purchawka(chyba, ze koleżanka dejanira5, która traciła na wadze po tabletkach poda ich nazwę, to chętnie zapytam o nie lekarza ^^)... Prezerwatywy też nie wchodzę w grę, naturalne metody również ze względu na baaardzo nieregularne cykle (jak już wspomniałam - hormony). Nie wiem, czy dam się również przekonać do innych środków - plastrów, czy zastrzyków... I pozostaniemy chyba nadal przy sp... Ale jak już ktoś mądrze stwierdził - każdy ma prawo decydować o tym, jaką metodę będzie stosował, aby nie zajść w ciążę. Ktoś, kto liczy się z możliwością "zaciążenia" podczas sp, zdaje sobie z tego sprawę i nie będzie to niechciana ciąża, to myślę, że może uważać to za antykoncepcję. Jednak jeśli ktoś nie chce dziecka, to nie jest to metoda dla niego... To moje zdanie na ten temat Pozdrawiam
  19. Witam wszystkich Na wstępie zaznaczam, że nie umiałam znaleźć odpowiedniego działu na forum, aby umieścić ten temat i uznałam, że ten będzie najodpowiedniejszy - jeśli się mylę, to proszę o przyklejenie. Otóż szukałam już na internecie jednoznacznych opinii na temat korzystania z basenu w trakcie ciąży, ale konkretów nie znalazłam. Chciałam się poradzić eksperta, ale do tego potrzeba mi ponad 100 postów :( Chodzi o basen w trakcie ciąży. Czytałam, że jeśli już, to tylko basen ozonowany. Jednak nie ma żadnego w pobliżu mojego miejsca zamieszkania. Czytałam również jeden post od dziewczyny, która twierdzi, ze lekarz polecił zwykły basen, a następnie po dokładnym podmyciu się stosowanie Clotrimazolu zapobiegawczo. Chciałam Was zapytać właśnie o tą drugą ewentualność - czy któraś z Was chodziła w ciąży do chlorowanego basenu? Jak się uchronić przed infekcjami? Zależy mi na tym, ponieważ bardzo przybywam na wadze, a to dopiero 9 tydzień... Ja i bez tego wyglądam jak bombka choinkowa i myślę, ze jakiś ruch by mi się przydał (a to chyba jedyny "sport", jaki można uprawiać w ciąży, prawda?) Liczę że podzielicie się ze mną swoim doświadczaniem i ewentualnymi opiniami... Pozdrawiam serdecznie ;)
  20. Czytam te wszystkie porady, ale niestety suwaczka nie udało mi się wstawić... :( Wstawiam odpowiedni link, na podglądzie suwaczki są super, ale pod postem się nie wyświetlają... Czy jest gdzieś jakaś opcja "zezwól na podpis", czy coś w tym stylu, czy ja coś robię nie tak??? ps. dobra, znaleziono, tematu nie było - pod odpowiedzą jest do zaznaczenia, czy dodać podpis ^^ Przy pierwszym poście po prostu tego nie zobaczyłam, a wiadomo - każde forum inaczej wygląda i funkcjonuje :) Pozdrawiam ;)
  21. Królik

    Dżem dobry ^^

    Witam wszystkich serdecznie. Mam na imię Ewa, mam 24 lata i czekam z mężem na upragnione potomstwo, które planowo ma przyjść na świat 17 października 2009 roku. Bardzo się cieszę, że istnieje takie forum, które odpowiedziało na wiele moich wątpliwości i pozwoliło podjąć różne decyzje. Pozdrawiam wszystkie mamy, przyszłe mamy, planujące i wyczekujące mamy, jak i ludzi, którzy poświęcają nam czas i odpowiadają na nasze pytania i wątpliwości ;)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...