nikawa
Użytkownik-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez nikawa
-
Komoda do salonu
nikawa odpowiedział(a) na Margeritka temat w Nasz dom, nasza przestrzeń i nasze zwierzęta
A mnie nie przeszkadza powtarzalność. Dzięki temu wszędzie można się czuć jak u siebie :p -
Widziałam takie cudo u kuzynki. Jej córa jest zachwycona. Moja 20m. wówczas córa jej tego nie zepsuła. Bawiła się magiczną różdżką w otwieranie i zamykanie lustra. Można pomyśleć nad stworzeniem czegoś takiego z kartonów i z wybranego lustra z IKEA (choć wtedy nie będzie się otwierało na magiczne zaklęcie ;) U nas zdecydowanie brak miejsca na takie wynalazki. Kuchnia cieszy się zdecydowanie większym powodzeniem. U nas jest faza na KOTKI. Skarpetki mogą mieć różny kolor, ale muszą mieć kotka
-
A ja usłyszałam: "Tatuś wybrał fajną mamę dla nas". :)
-
Choroba x 3... Znowu areszt domowy... Ale widzę, że nie jestem sama ;)
-
Zgadza się anaaa. Ale także po to, żeby zerknąć na podniebienie twarde i miękkie. Uzębienie też może coś podpowiedzieć/wyjaśnić... Nauzyka masz prive wiadomość od Pani Piórko ;) Powodzenia :)
-
Jak wywoła K, to G powinno się pojawić, bo te głoski są podobnie artykuowane. Różnią się dźwięcznością. Sz, Ż, R... Na te głoski Twój syn ma jeszcze czas. Z K i G powinno szybko pójść. Mojej córce pokazywałam w 18m. ż. jak ma wymawiać. Wciąż brata i tatę wołała tak samo. A teraz jest TATA i KAKA :)
-
Nie musisz się w żaden sposób przygotowywać. A z jakiego powodu się udajecie do specjalisty?
-
Kamień z serca! Byłam zdumiona, że chciałaś tyle czekać :P Różnica podobna do tej, którą ja miałam na drugim badaniu :) Wierzę, że wszystko dobrze się rozwiąże. TRZYMAJ SIĘ MOCNO!
-
Moje dzieci postanowiły uposażyć w odpowiedni ekwipunek detektywistyczny Kubusia Puchatka. Wykonali dla niego: - legitymację detektywa nr 1 (kawałek bloku technicznego, wycięte zdjęcie Kubusia, pieczątka łapy) - lupę (z różowego wyciorka); - lornetkę (do jej wykonania użyli 2 pojemniki po jogurcie, ruchome oczy, taśmę dwustronną, tasiemki). Stworzona lornetka może być dla jednego detektywa, lub w razie potrzeby można ją rozdzielić i jednocześnie używają jej dwaj odkrywcy; - czapkę dla kamuflażu (bibułka) - plecak na najpotrzebniejsze gadżety ( plastikowa butelka po wodzie, taśma papierowa, ozdobne materiały piankowe, tasiemki ). W plecaku są też cukierki (zamiast popularnej wśród detektywów fajki, która pomaga "myśleć". Gdyż syn stwierdził, że Kubuś Puchatek nie pali fajek, on na pewno wolałby miód, dlatego dla kompromisu wyposażono go w dwa czekoladowe cukierki. Tygrysek oraz Prosiaczek wciąż obmyślają miksturę na miodowy tytoń. Detektyw powinien być doskonałym tropicielem, mistrzem łamigłówek, wybitnym strategiem i powinien posiadać sokole oko, oraz niezawodną intuicję. Postanowiłam przetestować moich domowych detektywów. Używając świeczki zostawiłam dla nich informację. Wykazali się dobrą intuicją i sokolim okiem. Widząc na stole białą kartkę, detektywi sięgnęli po lupę. Coś odkryli. Ale co to? Obok leżała farba. Domyślili się, że została pozostawiona celowo. Użyli jej. Wiadomość została odczytana prawidłowo. (Karol, 5lat; Hania 22.; Kubus Puchatek i Mama)
-
Wczoraj z ciekawości zapytałam mojego 5.letnigo syna, jak wygląda jego ulubiony poranek. Bez zastanowienia poprosił, żebym zamknęła oczy. Zamknęłam. A on się rzucił na mnie. Mocno przytulił i krzyknął: TAK! Kocham Cię mamo!
-
Właśnie dlatego nie poleciłam tutaj "Pędzących...", bo myślę, że warto z nimi poczekać do 5.urodzin. Podobnie z "Jeżykami".
-
Nie przeczę, poranek po narodzinach mojej córy był szczególny. Po pierwsze mogłam się wreszcie wyspać leżąc na brzuchu, do czego tęskniłam..., a mój przez 9 miesięcy skrywany Skarb był tuż obok. Moja Córeczka. Nasłuchiwałam jej cichego oddechu, obserwowałam słabo poruszające się powieki. Jeszcze mnie nie widziała, ale już mnie czuła. Byłam dla niej całym światem, a ona stała się moim maleńkim światem... Miałam jednak świadomość, że teraz mam dwa takie niezwykłe małe światy, które muszę zjednoczyć. Dlatego przez wiele miesięcy tłumaczyłam starszemu synkowi, jaką ważną rolę ma do odegrania. Jest starszym bratem. Dobrze, gdyby zamiast dusić siostrę, to zechciał ją przytulić, zamiast pokazywać, jak uderzać misia patykiem, to może lepiej nakarmić go „na niby” używając ów patyka, zamiast drzeć kartkę, to narysować na niej słoneczko, zamiast krzyków od rana cichutko niech poobserwuje, jak siostra śpi, zamiast wkładać siostrze palce w oczy, to powiedzieć jej coś miłego... itp. Czekałam cierpliwie. Po kilku latach bycia mamą miałam również pragnienie, żeby się obudzić, któregoś ranka PRZED dziećmi. Taka mrzonka. Może prozaiczna sprawa, ale to dałoby mi poczucie, że się wyspałam, że nikt mnie nie obudził... I na początku tego roku spotkało mnie coś wyjątkowego. Co prawda nie obudziłam się pierwsza, ale nie mogę powiedzieć, że byłam w jakiś „bestialski” sposób obudzona. Zwykle dzieci stosują skuteczne „tortury”, by szybko postawić na nogi swą rodzicielkę, a tym razem żadnego skakania po mamie, deptania po jej włosach, wkładania palców w oko/ucho/nos, żadnych krzyków do ucha, przyduszania nosa poduchą.... Takie pobudki mają swój urok, owszem, ale gdy zdarzają się codziennie, to marzenie o odmienności chyba nie jest grzechem (?) Moje dzieci siedziały obok siebie na dywanie. Starszy - syn SZEPTAŁ (jednak potrafi!) do siostry, prosił by była cichutko, bo mama śpi. Ona powiedziała: Mama. - i przyłożyła rękę do policzka, jakby chciała powtórzyć to samo zdanie po bracie. Przytaknął: - Tak. Mama śpi, a twój braciszek przeczyta tobie bajkę. - Kaka czyta Ni (co znaczy Karol przeczyta Hani)- pokazała na siebie paluszkiem. Oni nie zauważyli, że już nie śpię. Chwilę obserwowałam, jak synek cierpliwie pokazuje siostrze wiejskie gospodarstwo i słuchałam, jak naśladuje dla niej odgłosy zwierząt. Ona cichutko przy nim siedziała, wpatrzona, jak w obrazek. Czasem coś powtórzyła. Wskazała coś paluszkiem... Gdy spostrzegli, że nie śpię, to przybiegli uśmiechnięci do mnie. Synek się zmartwił... Zapytał: -Mamo, dlaczego płaczesz? A ja...cóż... Odpowiedziałam, że nie płaczę, tylko moje oczy się spociły... I mocno go przytuliłam. A potem ich oboje. Były też łaskotki, wspólna lektura...jednak, to, co było zaraz po przebudzeniu było dla mnie najcenniejsze. Tak, oczy miałam „spocone” ze wzruszenia. Jestem mamą, mam cudowne dzieci, których dwie planety odnalazły się i potrafią się kręcić po jednej Orbicie. To był cudowny poranek! Załączam zdjęcie, a na nim moje dziecko: Pogodne Anielskie Miłe Promienne Entuzjastyczne Rozkoszne Sympatyczne Mój mały Pampersik :)
-
WOW! Jesteś mocniejsza ode mnie :P Wobec tego trzymaj się dzielnie. Śpiewaj, kołysz biodrami, czytaj książki na głos... "pobaw się" z Maleństwem dając poznać swój głos ;)
-
Odezwij się, jak będziesz po drugim badaniu. Bądź dobrej myśli!
-
Czy da się przyspieszyć dni okresu jeśli już trwa ?
nikawa odpowiedział(a) na temat w Dziś pytanie - dziś odpowiedź
Nie da się. -
Kochana, wiem, jak się denerwujesz, bo spotkało mnie coś podobnego w 37 t.c. Kość udowa była na 33t.c. Do tego jeszcze miałam zbyt dużo wód płodowych i zbyt wysokie tętno Płodu. Jednak lekarz poprosił, żebym poszła skonsultować to z innym lekarzem, w innym gabinecie na innym sprzęcie. Powiedział, że milimetr różnicy na ekranie może zakłamać wynik. Wydawał się być dobry specjalistą. Wiedział, co mówił. Wyszłam zdruzgotana. Poczułam na sobie zimny prysznic, a z oczu same mi łzy leciały... Znasz to, prawda? Następnego dnia z rana byłam w szpitalu, żeby mnie przebadano. Wyśmiano mnie. Patrzono, jak na wariatkę, bo jak to? Przyjść z ulicy na badanie? Na konsultację? Bez skierowania? 37t.c.? To śmieszne! Wyszłam bezradna. Nieprzebadana. Byłam sama. Taksówek nie było. Do najbliższego tramwaju 3km. Szłam na pieszo w adidasach mimo śniegu... Zadzwoniłam do lekarza prowadzącego, który dał mi namiar na swojego kolegę, który jest specjalistą od USG. Przyjął mnie wieczorem. Pojechałam z mężem. Badanie trwało godzinę. To był prywatny gabinet. Sprzęt zdecydowanie nowocześniejszy i zdaje się dokładniejszy. Lekarz przede wszystkim przestudiował moje poprzednie wyniki. Gdy tylko przyłożył sprzęt do mojego brzucha, to powiedział, że jego doświadczone oko nie widzi, żeby wód było za dużo. Było górna granica normy, ale wciąż norma. Tętno było ok. A co do uda. Było mniejsze w stosunku do reszty, ale już tylko o tydzień, może dwa. Ten lekarz uspokoił mnie mówiąc, że różnica do 3 tygodni, to NORMA. Może nie często tak jest, ale się zdarza i dzieci rodzą się proporcjonalne. Gabinet opuściłam spokojna. Starałam się nie myśleć... Urodziłam w 41t.c. Pierwsze, co powiedział mój mąż : DŁUGONOGA BLONDYNKA, jest śliczna! Znowu się wzruszyłam. Przed Tobą jeszcze kilka tygodni. Żeby były spokojniejsze, to może zdecyduj się na wizytę u innego lekarza? Żeby skonsultować wynik? Mam nadzieję, że u Ciebie też popłyną łzy szczęścia, zwłaszcza, że tyle przeszłaś do tej pory... A czy przewidywalna data porodu zgadza się z obliczeniami z kalendarzem,względem ostatniej miesiączki? U mnie od początku płód był mniejszy prawie o 2tygodnie (najprawdopodobniej miałam przesuniętą owulację), ale różnica w udzie w stosunku do reszty pojawiła się pod koniec ciąży).
-
marzen@, ja już kiedyś robiłam listę gier, które polecam. Ale nie mogę znaleźć, więc na szybko napiszę, że teraz w Biedronce są gry. Polecam te firmy Ravensberger. Przede wszystkim KIKI-RIKI. Ponadto Lotti Karotti. Mamy też Nino Delfini o Ośmiornicę. Ale najczęściej w użyciu jest Kiki-riki i wcześniej Lotti Karotti. W ośmiornicy jest trochę za dużo składania, to trochę zniechęca, zwłaszcza, gdy się ma małe dziecko ;) Polecam również grę z LEGO : KOKORIKO. Na pudełko jest napisane, że od 6 lat. Ale mój syn miał ok. 4lat, jak gra znalazła się u nas w domu i bardzo dobrze się przyjęła. Ja również polecam Grzybobranie (koniecznie GRANNA, bo z drugiej strony planszy jest druga gra, bardziej ruchowa). Ponadto: -Miś, pszczoły i miód (Granna). -Tik, tak bum (Piatnik) -Spadające małpki. -Chińczyk.
-
aagnieszkaa1, mi stomatolog powiedział, że skoro pasta jest przeznaczona dla dzieci, tzn. , że jest "jadalna". Tak jak napisała nauzyka, ilość nakładana dzieciom powinna być wielkości ziarnka grochu. Ja daje mniej. Córa wszystko ładnie wygryza ze szczoteczki i połyka :P Czasem, gdy ja jej szoruję, to wtedy proszę o wyplucie i się udaje. Ale ona woli "ama" :) A stosować można od pojawienia się pierwszego ząbka. Choć ja poczekałam na 4 zęby ;) Nauzyka, rozmowa o pastach została poruszona na zebraniu, gdy panie zaczęły informować, że każdy przyniesie swoją, ale one w zwyczaju mają tak, że biorą jedną tubkę pasty i aż do wykorzystania podają wszystkim tę samą. I wówczas pojawił się głos z ludu. Panie przyznały, że nie pomyślały o tym, że na szyjce tubki odkładają się bakterie. Przemówiło to zarówno, do wyobraźni pań, jak i rodziców. Panie przyznały racje i się teraz tego trzymają. U mojego syna w przedszkolu dzieciaki w ramach nauki samodzielności muszą mieć swoją pastę, żeby samemu ją nakładać...dość szybko się kończy, ale cóż, kiedyś się nauczy oszczędności ;)
-
Nauzyka, mamy w pierwszy przedszkolu fajnie wymyśliły, jak zrobić, żeby dzieci nie próbowały tych wszystkich past... Otóż, jedna z mam, która jest z rodziny lekarskiej zrobiła krotki wykład o tym ile bakterii przenosi się ze szczoteczki na tubkę, następnie z tubki na kolejna szczoteczkę...mutowanie tego wszystkiego itp. Od tamtej pory każdy ma swoją, podpisaną pastę i nie ma "próbowania" innych :P Choć na początku się uśmiechnęłam do tego tematu, to jednak stwierdzam, że to ma sens. Mój syn też chciał słodkie pasty. Raz tata mu kupił, jak byli razem na zakupach. Później mu wyjaśniłam dlaczego ta, której używał wcześniej jest właściwsza dla jego ząbków. Zrozumiał. Temat zamknięty. Czasem ma ochotę podebrać pastę mamie i tacie (miętową), ale wie, że ma poczekać. Cieszy się, że już może używać pasty dla starszych dzieci.
-
Nauzyka, nie jestem pewna, ale podobny temat już chyba kiedyś powstał. Większość polecała Elmex. Stomatolog naszej rodziny również ;) Córa ma pastę od pierwszego ząbka do 6 lat. A syn używa tej i czasem już Elmex 6-12 przez stały ząb, który już się pojawił (wg zaleceń stomatologa). Ja nie mogę używać elmexu...Używam Lacalut z Blan'da'mend na zmianę. Dzieciaki wyłącznie Elmex. Polecam ;)
-
Takie godziny otwarcia są dobre/akceptowalne dla rodzin, które planują powiększanie rodziny, lub właśnie powiększyli i obecnie jeden rodzic jest w domu i zajmuje się odprowadzaniem i odbieraniem dziecka punktualnie (u nas były kary za spóżnieinie już nawet 5min...) Ewentualnie 5h wspiera babcie, które pomagają w opiece nad dzieckiem. Z opiekunką już trudniej jest się dogadać, bo zwykle chce kwotę za cały dzień, bo mimo, iż dziecko jest w przedszkolu, to ona nie podejmuje pracy w tych godzinach u nikogo, bo musi być dyspozycyjna dla dziecka, gdyby się rozchorowało... Ja byłam z tej powiększającej się rodziny ;)
-
Na "dwa", to tak jak pisze anaaa, po zwykłym zawiązaniu należy kokardki (uszy) związać raz jeszcze. Później wystarczy pociągnąć za odpowiednią sznurówkę i samo się rozplącze ;) Albo delikatnie podważyć wiązanie na środku i ...też nie widzę problemu :P Mój syn również czasem marudzi, bo chce, by mu się but rozwiązał, żeby móc podejść do Trenera, żeby poprosić o zasznurowanie;)
-
Nauzyka - bo jest jej dużo i mądrze.
-
Pau_mama, myślę, że mamy tu się udzielające, raczej nie wyręczają we wszystkim swoich dzieci ;) Jeżeli chodzi o buty, to jednak jestem za tymi do szybkiej obsługi. Motorykę zarówno małą, jak i dużą dzieci ćwiczą na milion innych sposobów. Nie ma co dramatyzować. Jeżeli widać zainteresowanie dziecka sznurowaniem, to rzeczywiście warto to wykorzystać. Jestem pewna, że w końcu będą chcieli zakładać jakieś szałowe adidasy z kolorowymi sznurowadłami. To ich z pewnością zmotywuje do nauki wiązania. Ja również znam dwa sposoby sznurowania. A najfajniejsze czego mnie nauczyła mama koleżanki w zerówce, to wiązanie na "dwa". Po kolejnym przystanku podczas powrotu do domu, bo musiałam sznurować buty, pokazała mi, co zrobić, żeby się nie rozwiązały. Od tamtej pory zawsze tak sznuruję. I synowi nie rozwiązują się na treningu :) Ważna umiejętność
-
Betty, korzystacie z Przedszkola jakiejś Fundacji? Mój syn kiedyś miał taki wymiar godzin od 8:00 do 13:00. Na prośbę rodziców otwierano o 7:45, ale wówczas trzeba było dziecko odebrać do 12:45 :/ U nas to syn jest Budzikiem. Nie nastawiamy budzika od lat. I tylko raz zdarzyło nam się zaspać. Jego budzik biologiczny (5:30 - 6:00) rzadko zawodzi...niestety nawet w te czerwone dni w kalendarzu. Mąż go zawozi do przedszkola i zwykle jest w nim ok. 7:00. Gdy ja muszę go odprowadzić ogarniając przy tym jego siostrę, to jesteśmy punkt 8:00 ;) Zwykle odbieram syna po 14:00. Umowę mamy podpisaną do 15:00. Ale przedszkole jest czynne do 17:00. Jestem na wychowawczym, więc godziny otwarcia przedszkola mi nie przeszkadzają. Gdybyśmy musieli zaczynać pracę o 6:00, to rzeczywiście potrzebowałabym "pani od logistyki" ;)