Skocz do zawartości
Forum

ola2710

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez ola2710

  1. Szwagier na szczęście mówił to w formie żartu,bo zna moje zdanie na ten temat-ale ja uświadomiłam mu,że akurat na czasie są takie kampanie nt karmienia w toalecie:) Ogólnie śmieszą mnie teksty,że powinnam się schować z dzieckiem itd (wczoraj:festyn pod chmurką,wszystkie miejsca pod parasolkami zajęte,za namiotami z jedzeniem młodzież pijąca piwsko i zachowująca się wiadomo,że mało kulturalnie; i czy w tej sytuacji mam się choćby zastanawiać,czy i gdzie nakarmić dziecko? Poza tym...nie wiem,jak to u innych wygląda,ale ja rozmiarem piersi nie grzeszę jakimś dużym,widziałam się jak karmię w lustrze nie raz-i nie widać,czy mały je,czy śpi,czy robi cokolwiek :) Kiecka-masz rację: obecnie epatowanie nagością jest ok,a kawałek piersi (kawałek!),ktora służy temu,do czego została stworzona,już nie ok...bez sensu
  2. Mamuśka,jak masz dobre mm,to lepiej nie zmieniaj i nie słuchaj teściowej - z doświadczenia wiem,że takie oszczędności przynoszą odwrotny skutek... (jeszcze potem się okaże,że po zwykłym są Np problemy z brzuszkiem i trzeba wydać kasę na leki itp). Kiecka w grochy-ja miałam nawet 2 laktatory w pewnym czasie,a i tak dawałam czasem mm;) mam "laktatorooporne" piersi:) tzn jak maly ssie,to jest mleko,ale jakiekolwiek inne próby ściągania mleka konczyly się na max 30-40 ml na raz (!). Oczywiście,że próbowałam ściągać po kilka razy i w ten sposób miałam na porcję jedzonka dla Stasia,ale czasem nie miałam czasu bądź siły na takie akcje-dostawał wiec mm. Co do karmienia na spacerach-Mamuśka pisze,że czasem nie ma jak wyjąć pierś i dać. Ja - jak twierdzi moja rodzina- odkąd urodziłam Stasia,jestem "bezwstydna"" hehe:) Malo mnie interesuje,czy ktos patrzy itp. -bo moje dziecko jest głodne i trzeba je po prostu nakarmić. Wczoraj karmiłam go przy ludziach z calej chyba parafii na festynie wiejskim; szwagier rzucił coś"idź z nim do toi toia"-ale zgasiłam go tekstem,by zabrał tam swoje jedzenie i stołował się w toi toiu sam :)
  3. Joanna, ja też nie do końca to rozumiem, ale u nas jest tak samo... nie wiem, czy to wynika z jakiegoś szoku, że trzeba się odnaleźć w niecodziennej sytuacji? Ja na pewno się denerwowalam, gdy M probowal robic przy malym czy w domu cos po swojemu podczas takich wspolnych dni-np pozwalal małemu na stawianie na swoim, bo wiedzialam, ze to ja bede z malym sama i ja bede to odkrecac... A tak w ogóle witam Was po długiej nieobecnosci:) podczytuje Was, ale nie mam zwykle sily odpisać, heh
  4. My mamy spacerowke graco citisport, mały jjeździ w niej od 6 miesiaca. Teraz się też zdarza, ale sporadycznie-woli chodzić sam (mieszkamy na wsi, więc wózek nie jest niezbedny). Nie psuje się, jest lekki, latwo się składa, ma pojemny koszyk. Minusy:wąski-w zimie mialam wrażenie, że Stasiowi tam niewygodnie, gdy opuszczalam go do pozycji pollezacej; trudno mi ogarnac rozkladanie czesci do wyprania. Cena-my dostalismy, siostra kupila go za 270zl.
  5. Cieszy mnie, że Staś ucxy się nowych słów w ekspresowym tempie :)
  6. Ja wrocilam do pracy, gdy Staś miał 15 miesięcy. On chodzi do żłobka; karmie go nadal piersią-rano, po powrocie ze żłobka i wieczorem. Czasem to nie jest karmienie, tylko prxytulenie się do piersi:) Ogólnie pracuję 8godz dziennie, często jednak mam nadgodziny; praca też jest stresujaca, pod koniec miesiaca zawsze jest masakra, ale dajemy rade;) Mamuska, ja nie jestem z Wroclawia, ale bywam tam raz na jakis czas (jestem z okolic Brzegu opolskiego).
  7. Osobiście gdybym mogła sobie na to pozwolić finansowo,zostałabym z dzieckiem w domu jeszcze trochę,może do ukończenia 2 roku życia (wtedy powoli posyłałabym synka do przedszkola w mojej miejscowości). Wróciłam do pracy,gdy Staś miał 16 miesięcy; z jednej strony szkoda mi tych chwil spędzanych razem,z drugiej - cieszę się,że nie siedzę cały czas w domu,tylko robię coś innego. Po dniu spędzonym w pracy tęsknię za synkiem i czas spędzony razem jest...lepszy pod względem jakości :) Ale,jak pisałam wcześniej,gdybym miała taką możliwość,zostałabym w domu jeszcze trochę.
  8. Potwierdzam-najlepiej kupić i samemu wypróbować,bo w tej kwestii jednym może coś pasować,innym niekoniecznie... My używamy różnych pieluszek,sama robiłam "testy" z synkiem; najbardziej pasują nam zielone pampersy i bella happy,nowe (cieńsze i ulepszone) dady też mogą być,ale na zmianę z innymi (dady muszę częściej zmieniać,bo pupka się zaczerwienia...). A po urodzeniu używaliśmy też białych pampersów,bo tylko po nich nie miał zaczerwienionej pupki...(to drogi interes,ale myśleliśmy tylko o zdrowej pupce synka). Z chusteczkami-pasują nam prawie wszystkie (choć i tak używamy od wielkiego dzwonu),poza Bambino... Testowanie to podstawa;)
  9. My jedliśmy kaszki z mm,nic małemu nie było po nich. Próbowałam na poczatku takich bezmlecznych,robiłam na swoim mleku,ale...sama bym tego nie zjadła,więc się dziecku nie dziwię;) a poważnie to po prostu takich na moim mleku nie chciał jeść,zresztą i tak nigdy nie zjadał tego jakoś dużo.. Jesli chodzi o dicoflor,to ja w apteczce mam zapas kropelek (po otwarciu można je podawać przez określony czas,a tanie to to nie jest...),bo jest rewelacyjny. Używaliśmy po biegunkach,ale można też profilaktycznie.
  10. U mnie w sumie teraz funkcjonują 3 żłobki,w tym 1 publiczny. Ten,do którego chodzi mój synek,jest jedynym,który nie ma żadnych "kłopotów"(typu sprawy sądowe,problemy z lokalnymi władzami itp). Rozumiem,że może się wydawać,że"prywatny=zero/mniej nadzoru nad działaniem instytucji",ale nie zawsze to się bezpośrednio przekłada na jakość. Też nie jadam na mieście; czasem jadam obiady w pracy na stołówce,czasem jednak mam swoje jedzenie (i tak gotuję synkowi do żłobka,wiec obiady mamy). Przed ciążą rzuciłam palenie,a to ogromna oszczędność:) Może to oczywiste,ale napiszę:pampersy kupuję tylko na promocjach,robię wtedy "zapasy" na jakiś czas. Staram się też układać menu na cały tydzień i takie robię zakupy (z listą,bo bez niej połowa koszyka jest niepotrzebna). Leki (bez recepty) kupuję w aptece internetowej,bo tam jest to o wiele tańsze (zdarzają się leki,które kupię w aptece stacjonarnej za cenę 1.5 razy wyższą niż w internetowej.
  11. Niezapominajka,właśnie mój synek chodzi do prywatnego żłobka :) myślę,że nie ma co generalizować - w naszym mieście bałabym się oddać dziecko do publicznego (tam jest jak...hmm ...w szpitalu połączonym z więzieniem - nie wejdziesz i nie zobaczysz,co dzieje się w środku; dziecko przyprowadzasz,pani zabiera je z szatni,a jak przychodzisz,to przeprowadzają już ubrane dziecko; panie w kitlach itp. ...).
  12. Chyba ten pan wydał książkę nt oszczędzania między innymi-http://lukaszpiechowiak.blogbank.pl/ Podobno super spojrzenie na ekonomiczną rzeczywistość Polaków :) Osobiście z miesiąca na miesiąc staram się oszczędzać,zwykle niestety nie wychodzi... Tzn moje oszczędzanie sprowadza się do zbierania jakiejś kwoty,którą muszę wydać za 2-3 miesiące (Np czeka nas oc obu aut-i to w jednym miesiącu,trzeba wpłacić zaliczkę na wakacje,naprawić coś w aucie,kupić coś"grubszego" do domu itp.). Za czasów "panieńskich" udawało mi się uzbierać dość spore kwoty na oszczędnościówce,teraz niestety nie:mieszkamy co prawda w domu jednorodzinnym,ale jest to poniemiecki dom i ciągle coś naprawiamy i remontujemy;wszystkie rachunki mamy na swojej głowie,jedzenie (też staramy się akurat na tym nie oszczędzać),żłobek Stasia (prywatny,na publiczny nie mamy szans),utrzymanie dwóch aut (pracujemy w dwóch różnych miastach,a mieszkamy na wsi i auta trzeba mieć,bo nigdzie się nie dostaniemy w inny sposób)... Jakbyśmy zarabiali dwa razy więcej,pewnie byloby inaczej;) Na czym można oszczędzać? Na prądzie,wodzie,innych rachunkach (telefony,Internet,ścieki),na utrzymaniu konta bankowego....
  13. Vanilla-ja dawałam słoiczki różnych firm (choć Np od koleżanki słyszałam,że Hipp najlepsze,a reszta to dno...?!)-patrzyłam tylko na skład (żeby nie były dosalane/dosładzane;pamiętam,że teściowa mi kiedyś przywiozła takie czeskie słoiczki,które dodatkowo dosolili i bałam się jakoś dać to małemu...). Mój synek jadł wszystkie w zasadzie,oprócz Hippa właśnie-wydaje mi się,że były dla niego za gęste. Sukcesów w rozszerzaniu diety:)
  14. Mamuśka,tesciowa jednak moze będzie porównywać mimo różnicy wieku ;) spotkałam się z tym nie raz,a najbardziej rozwalała mnie w tym moja własna babcia:mam kuzyna,mieszkającego 500m od nas,który ma o 1.5 mies starszego synka od mojego.Ile razy nie słyszałam,że"Jasiu to już taki mądry,on już mówi!"(jak miał z 3-4 mies i głużył po prostu...)-"a Staś to jeszcze nie mówi!"(moja odpowiedź:"a po jakiemu Jaś mówi?angielski już zna może?"-wiem,wredna jestem,ale po kilku/nastu tego typu tekstach ręce opadają).Jaś zaczął chodzić,jak miał 8 mies (mój wtedy ledwo 6.5mies) i babcia już szał-bo Staś nie chodzi jeszcze... Jaś jadł już"wszystko" w wieku 8-9mies,ja jednak unikałam(nadal unikam) dawania dziecku bigosu,ociekających tłuszczem mielonych itp-też non stop gadki,jak to ja źle robię,bo dziecko nie będzie chciało jeść niczego w przyszłości... Ty boisz się odpowiedzieć teściowej na jej docinki ze względu na partnera? Przepraszam,że to mówię,ale moim zdaniem to jest chore...stawiasz się sama w sytuacji,gdzie jesteś ofiarą,i boisz się cokolwiek powiedzieć,bo "co on pomyśli"-a czy Ty nie masz prawa żyć i wychowywać dziecka po swojemu? To Ty jesteś żoną/partnerką i matką,i dla mamusi/teściowej nie ma miejsca - no chyba,że sporadycznie oczywiście,w granicach zdrowego rozsądku :) może porozmawiajcie z partnerem,bo inaczej to Ty będziesz się bać,że on Was zostawi,do końca życia,i będziesz żyć pod dyktando mamusi...
  15. Cieszy mnie,że jesteśmy zdrowi,możemy korzystać z ładnej pogody,że Stasiowi coraz bardziej podoba się w żłobku i że mimo szaleńczego tempa w pracy dajemy radę :)
  16. ja jadłam truskawki - najpierw kilka sztuk dla sprawdzenia reakcji,a potem duuużo (w sezonie-takich z pola,ze sprawdzonego źródła).
  17. Szczerze? Będzie brutalnie... Facet jest nie potrafiącym samodzielnie myśleć maminsynkiem,dzieciakiem,które musisz wychowywać na nowo,a jest to tym trudniejsze,że przeszkadza szanowna mamusia i jej poplecznicy. Niestety,obawiam się,że to się nie zmieni... Dopóki facet nie dorośnie i nie zrozumie,kto powinien być dla niego najważniejszy-a skoro mamusia cały czas utwierdza go w przekonaniu,że ona jest najważniejsza... :( Wybór należy do Ciebie,ale odpowiedz sobie na pytanie:czy chcesz fundować swojemu maleństwu takie awantury?takich sfrustrowanych rodziców? Facet (powinnam pisać raczej "chłopiec"...) nie zabierze Ci dziecka-bo nie potrafi się nim zapewne zająć...alimenty będzie musiał płacić,więc jego czcze gadanie moze sobie włożyć miedzy bajki. A rodzinka...jesli Np wiedziałabym,że mamusia tak nastawia synka,to dokonalabym konfrontacji i wywaliła jej prosto w twarz,co myślę o jej zachowaniu,o poglądach na temat wychowania dziecka również - z podkreśleniem,że to totalne bzdury i wierzą w nie tylko osobniki pozbawione choć krzty rozumu... I tak,masz rację,uciekaj na koniec świata,ewentualnie jego eksmituj:) a nadzieja na życie z nim? Tylko gdy będziecie jak najdalej od mamusi i on nie będzie się z nią kontaktował w żaden sposób poza świętami dwa razy do roku,i to pod scisla kontrolą... ;)plus jakas terapia by się przydała...
  18. Mamuśka,my używamy prezerwatyw i drugiego nie ma;) ja właśnie bym się bała,że Np wezmę za późno tabletkę,a czujność będzie uśpiona "no bo przecież biorę tabletki"... Ale to Wasza decyzja:) Anna,żyję jeszcze:) Staś chory od połowy marca można powiedzieć (tzn ok tygodnia byl chory,potem postanowiłam zrobić mu urlop od żłobka,by wydobrzał - ma obniżoną odporność po chorobie plus idą zęby,a od niedzieli antybiotyk,bo ma zapalenie gardła i jamy ustnej). Ja tydzień byłam na zwolnieniu,w pozostałe dni Staś był (i jest) z moją rodzinką (a to z siostrą,jej mężem,swoim tatą,moim tatą albo mamą,nawet raz moja babcia i dziadek przyjechali spod Wrocławia,bo nie miał kto się nim zająć przez 3 godziny :) jakoś logistycznie to układamy,oby już mu się skończyły choroby... I czytam tu Was,ale nie zawsze mam czas/siłę,by napisać...;)
  19. Fakt,lepiej jednak uważać i przestrzegać diety... Po niektórych potrawach (z cukrami złożonymi,Np ziemniaki) cukier wzrasta po 2-3 godz i wtedy go należy mierzyć. Nie spotkałam się z cofnięciem cukrzycy w tak "wczesnej" ciąży; ja miałam tak,że im dalej,tym bardziej mi cukier wzrastał (i Np bułkę,którą jadłam na śniadanko całą od razu,pod koniec ciąży jadłam na kilka podejść przez 2-3 godziny...). A wydawało mi się,że cukrzyca "zniknęła" ok 1-1.5 tyg przed porodem...więc może tak jest,ale na koniec?
  20. 400g miesięcznie to chyba minimalnie-tak mi się wydaje... Ja słyszałam od położnej i lekarza o 150-250 g tygodniowo,ale z drugiej strony dzieci karmione piersią przybierają na wadze skokowo,więc nie popadałam w paranoję z ważeniem. Mae,ja nie znam z autopsji problemu azs;zgadzam się z pomysłem zapytania innego lekarza. Z drugiej strony jednak przyznam,że u nas rozszerzaliśmy dietę,gdy Staś miał 4.5 miesiąca... I cieszę się,że nie czekałam dłużej - zresztą do tej pory nie rozumiem tych wytycznych...a nawet gdybym rozumiała powody,dlaczego mm w 4(?),a kp w 6,to osobiście uważam,że nie ma co sztywno trzymać się ram-warto jednak obserwować dziecko i wsłuchać się w intuicję czy głos rozsądku :) Mamuśka,to pewnie niebawem weselisko będzie u Was:) u nas było tak,że nie czuliśmy potrzeby-M.oświadczył mi się 3 lata temu,ale odmówiłam mu,choć pierścionek przyjęłam :) przed ciążą nawet mieliśmy załatwić salę i wziąć ślub,ale teściowa za bardzo dyrygowała M.i w konsekwencji bylo mnóstwo kłótni itp.,wiec odpuściliśmy.A teraz mamy juz część rzeczy załatwioną :)
  21. Ja niw brałam,ale podobno można brac jednoskładnikowe-tylko trzeba je brać punktualnie,jak w szwajcarskim zegarku :)
  22. Ja nie mówię,żeby wchodzić w otwarty konflikt z teściową,tylko jasno wyznaczyć granice:) nie dajmy się zwariować-moim zdaniem jak facet uważa matkę niemalże za guru,to coś tu chyba jest nie tak...i ja bym się nie podporządkowywała takiej relacji na pewno. Mamuśka,my ze sobą jesteśmy prawie 5 lat,ślub dopiero przed nami,w sierpniu 2016. W sumie zastanawialiśmy się,czy go brać,bo oboje jesteśmy sceptycznie nastawieni,choć oboje z różnych powodów. A Twój partner czemu jest nie chce(?) ??
  23. U nas relacje się bardzo zmieniły,ale to raczej normalne... Nie jest to jakiś kryzys,raczej nowe wyzwanie,sprawdzian dla dojrzałości związku :) M.nie od razu odnalazł się w roli taty,jeśli chodzi o tę "praktyczną" stronę-bał się przewijać małego,ubierać go itp. Wkurzało mnie to,bo miałam wrażenie,że to wymówki - ale jak tylko Staś podwoił swoją wagę urodzeniową,zaczął to robić:) oczywiście nadal są rzeczy,których nie zrobi albo zrobi wg mnie nie tak,ale nie ma problemu,by panowie zostali sami czasem na kilka godzin (najwyżej uciekną do mojej mamy czy siostry w kryzysowej sytuacji;) No i Staś nadal głównie śpi z nami w łóżku,to też wpływa na związek-ale nie mam zamiaru tego zmieniać póki co (a i M.chyba też nie - jak chcemy trochę intymności,to mamy pozostałe 60 m kw mieszkania ;)
  24. Z kiszeniem w środku mam podobnie,ale w temacie mojego dziecka nie mogę tak robić. Mam swoje zdanie na pewne tematy i tego się trzymam-bo co mi po uległej postawie,słuchaniu dobrych rad (które doprowadzają do szału już czasami) czy robieniu na przekór moim przekonaniom (bo przecież babcia wie lepiej niż taka gówniara jak ja),skoro ja źle się czuję z tym,że ktoś robi z moim dzieckiem coś,czego ja absolutnie nie dopuszczam,a do tego to Np szkodzi mojemu dziecku?? Szczerze? Jak będziesz taka uległa,to za kilka miesięcy babcia będzie Np wciskała Twojemu dziecku słodycze i śmiała Ci się w twarz z Twojego sprzeciwu (ewentualnie nie będzie zwracała w ogóle uwagi na Twoje zdanie). Jeszcze gorzej,gdy Np dziecko będzie zostawało z babcią... Mam juz większe dziecko,wiec trochę podobnych sytuacji przerabiałam,nadal się zdarzają,ale tylko przez moją 82-letnią babcię,która nic już nie rozumie(wiec sama z moim synkiem nie zostaje). Jak na początku sobie nie "ustawisz" teściowej,to w ogóle nie będzie się liczyła z Twoim zdaniem... A jak się obrazi? Trudno! Ty też pewnie nie masz zbyt dobrego humoru po jej wtrącaniu się i komentarzach,a jednak nic nie mówisz... Ja byłam do czasu miła dla teściowej,nie komentowałam-aż pewnego dnia postanowiła nakarmić mojego niespełna 4-miesięcznego wtedy Stasia bananem (całym owocem,nie zblendowanym itp),i Staś się zaczął krztusić.Zrobiła to mimo mojego kilkukrotnego sprzeciwu-pytała,zabroniłam,więc zabrała go do kuchni-tak,bym tego nie widziała...a po chwili leciała do mnie z nim,bym go ratowała... Od tej pory z nią też dziecka nie zostawiam (to tylko przykład,pomysły miewa różne niestety,wiec dla dobra dziecka nie zostają sam na sam)...
  25. Mamuśka,a dlaczego jej wprost nie powiesz,co o tym myślisz? Boisz się,że się obrazi,poskarży? I tak zapewne gada o tym,jak to wg niej źle zajmujesz się dzieckiem itp. innym osobom... Ja się nie bawiłam w zbędne kurtuazje-wiele osób się obraziło,ale ja przynajmniej zajmowałam się dzieckiem w zgodzie ze sobą,ze swoimi przekonaniami i zasadami.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...