
Nulka
Użytkownik-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Nulka
-
Hej, hej Dziewuszki :) ja wczoraj przeleżałam/przespałam cały dzień z przerwą na wannę i pierogi (prezencik od teściowej) i jest mi duuużo lepiej :) Co do opuchniętych dłoni i stóp miałam tak w szpitalu, teraz mam trochę grubsze palce u rąk ale wyglądają bardziej na 'utyte' niż spuchnięte. Ja brzuchem nie trzęsę, bo moje dziecko jest na to jakoś dziwnie odporne. Kilka razy próbowałam i efekt był żaden. Jak Mały ma na nas wywalone to się nie ruszy. Tak samo zadziwiające jest dla mnie to, że w nocy mam spokój i ciszę w brzuchu. Czasami jakieś rozciąganie, ale to rzadko. I oby tak zostało. Przejrzałam mój wypis ze szpitala dokładnie i co tam znalazłam? Że niby po wyjściu miałam brać znowu luteinę. A dopiero mój gin tłumaczył mi na wizycie,że jak tyle miesięcy leciałam na hormonach to czas odstawić i dać szansę przyrodzie. Bo co miały zdziałać to już zdziałały, cudów nie ma. A tu proszę. Tak czy siak nie brałam, niech się dzieje co chce. Asiunia, trzymam kciuki!
-
Didanko! Serdeczne gratulacje! :)) Muszę się Wam przyznać, że ostatnio coś dziwnie się czuję. Wczoraj wieczorem zaczęłam sobie składać wszystko do kupy i doszłam do wniosku, że zaczepiście mi się to nie podoba. Otóż: mam mdłości, zawroty głowy, do kibelka biegam parę razy dziennie i drugą noc z rzędu mam jakieś skurcze. Już nie takie twardnienie jak do tej pory, bo do tego przywykłam, ale coś, co raczej przypomina skurcz. No i tak się zaczynam o te moje resztki szyjki obawiać... A tu jak Mafinka słusznie zauważyła STYCZEŃ! Do tego antybiotyk i gin na urlopie... Grrr! Byle do wtorku, do wizyty. Karolina, po suwaczku widzę, że jesteśmy na podobnym etapie i nam to się naprawdę nie wypada wyłamywać, bo jeszcze czas!
-
Madziu :)) Serdeczne gratulacje!!! I duuużo zdrówka dla Ciebie i Wiktorii! :) Monik, fajnie z tym wózkiem :) My też zastanawialiśmy się nad X-Landerem, ale ostatecznie zamówiliśmy TakoJumperX, bo można montować spacerówkę w dwie strony, a mojemu mężowi bardzo na tym zależało. Historia koleżanki straszna. Brrr! Aż mnie ciary przeszły! Asiunia, myślę, że nie puszczą Cię do domku przed porodem. Jeśli rozważali trzymanie mnie od 33tc do porodu, to na Twoim etapie raczej nie ma o czym mówić. A kawałek masz, więc raczej nie ma opcji, że dojedziesz, jak się zacznie. Ja raczej karetki nie będę próbowała wzywać. Myślę, że zanim się doczekam, to bym sama dojechała. Chociaż cała zabawa polega na tym, że mój mąż pracuje 30km od naszej miejscowości, do szpitala mamy następne 12, więc w razie czego będzie się trzeba pospieszyć. Ja się już zastanawiam, jak minę te baby na IP. Ja rozumiem, że papierki i że muszą to powypełniać ale trwa to długo a z tego co wiem, to rodzące nie są z tych pierdół zwolnione...
-
Czyli po Agrafce Justyna :) Mam nadzieję, że już żadna z nas się nie wetnie w kolejkę przed lutym. Ciekawa jestem jak się ma Didanka. Zdjęcie robione trochę z dołu, więc może zaokrąglać. Ale ja naprawdę dość kuliście wyglądam. Śmiesznie, bo ramiona zostały mi szczupłe, biustem też się nie pochwalę za to do pokoju najpierw dłuuugo wchodzi brzuch a potem dopiero ja ;)
-
Ależ tu cisza od rana :) pod wpływem Karim i Amelki zagoniłam wczoraj męża do aparatu, bo jak tak dalej pójdzie, to nie będę miała żadnego zdjęcia z dużym brzuszkiem. Efekt taki, że dzisiaj będzie powtórka, bo jak nie ciemne, to rozmazane :( Jedno udało mi się wybrać, chociaż też żadna rewelka. Dziewczyny, takiego niechcieja mam dzisiaj, że szkoda gadać! Najchętniej bym naciągnęła kołdrę na głowę została tak do wieczora!
-
U mnie z kłakami póki co spokojnie. Tylko brzuch mi zarósł tak, że szkoda gadać. Reszta można powiedzieć, że w normie.
-
Ja też dostałam jakieś parę dni temu speeda i ciągle coś sprzątam, prasuję, poprawiam. Odebrałam mój wypis ze szpitala dzisiaj i był tam opis usg, które miałam robione przy przyjęciu. Waga Małego 2602 (to był 33w4d), czyli nie tak źle jak mnie straszyli. Porównałam z tym co kiedyś wrzuciła Jomira i wychodzi w okolicach 70 centyla.
-
Monik, u mnie też ma być ponad 4kg (zakładając, że Mały zaczeka przynajmniej do okolic terminu) więc w pełni rozumiem Twoje obawy. W 34tc miał mieć w okolicach 3kg... Damy jakoś radę, wyjścia nie ma.
-
A u mnie jak nie urok to... zapalenie oskrzeli tym razem. Na szczęście bez gorączki, chociaż w szpitalu miałam. Ale miałam nadzieję, że się uda bez antybiotyku a wyszła dupa. Tatiana, też jestem zdziwiona, bo mi po skończonym 34tc nawet magnezu już nie podawali.
-
Co do szczepień, to ja na razie myślę tylko o tych obowiązkowych. Czy nas ktoś szczepił na te wszystkie pneumo- i meningokoki, ospę i nie wiadomo co jeszcze? Chyba organizm dziecka też się musi sam na coś uodpornić. A ja coś zaczynam pokasływać i idę dzisiaj do lekarza, zanim pójdzie w oskrzela, bo tego to mi już do szczęścia nie trzeba. Jestem spakowana na nowo razem z drobiazgami dla Małego. Wczorajsze sprzątanie jakoś mi szczególnie w kość nie dało, wręcz przeciwnie :) Wczoraj sobie tak pomyślałam, że skoro mój lekarz tak marudzi, że niewiele mnie omija w tej ciąży to kto wie, czy nie dokulam się do marca i nie skończy się wywoływaniem ;) A jeszcze Wam napiszę, że ze szpitala wróciłam z takimi rozstępami, że aż straszne :( Jak po powrocie stanęłam przed lustrem to aż mną zatrzęsło! A taki brzuszek miałam ładny... Ech :( Didanko, cierpliwości. Ale widzę, że zwodzenie z terminem cesarki to u nas jakiś ogólnokrajowy standard.
-
A ja jestem z tych co to mogą spać na zawołanie, wystarczy widok poduszki. Ale dzisiaj jak się rozejrzałam po pokoju, to doszłam do wniosku, że nie zniesę ;) najpierw miało być tylko ogarnięte z wierzchu, ale zapędziłam się w jedyną chyba szafę, której do tej pory nie tknęłam a później to już poszło lawinowo. Efekt taki, że pół pokoju zawalone gratami. Ale nie spocznę, póki nie skończę. W międzyczasie ogarnęłam kuchnię i ugotowałam obiad. Właśnie po małej drzemce wracam na front :) Mąż co prawda z tych raczej bardziej rozgarniętych, jeśli o porządki chodzi, ale wiecie jak to jest. Póki co organizm nie zgłasza protestów, więc działam, póki mogę. Co do wymazu z pochwy to już miałam pobierany, tak jak pisała Monik i o dziwo nic tam nie uhodowałam. Ale jak dobrze zrozumiałam mojego lekarza, to chyba raczej obowiązkowe badanie. Wiem, że w szpitalu przy przyjęciu o nie pytali, na wypadek, gdybym zaczęła rodzić.
-
Didanko kochana, ja też przeryczałam w szpitalu cały jeden dzień, mimo, że odwiedziny były (choć to akurat biorąc pod uwagę szalejącą grypę zaskakujące), więc w zupełności rozumiem. Trzymaj się dzielnie! Ty przynajmniej wiesz, co Cię czeka, bo ja leżałam w ogólniej niewiedzy. A za kilka dni już Joasia będzie z Tobą :)) Ja dzisiaj co się lekko schylę to czuję okrutne kłucie gdzieś w szyjce, więc ogłosiłam lenia na maksa. Cóż, uroki. Za to przespałam cały dzień, opiłam się syropu z cebuli i przeziębienie odpuszcza. Chociaż tyle ;)
-
Ja na szczęście bd rodzić w szpitalu, gdzie sale na oddziale roomingowym są max. dwuosobowe, ale raczej wtedy leży się np po cesarce. Jak z dzieckiem to najczęściej pojedynczo a odwiedziny to najwyżej 2-3osoby, chociaż jak dla mnie 3 to już tłok. A ja oczywiście już się zamartwiam, co to będzie, jak będzie pełne oblężenie i brak miejsc? Chyba zacisnę nogi, nie dam się nigdzie indziej wygnać! Pod tym względem nie ma jednak jak zaplanowana cesarka. Monik, spokojnie, raczej nie udało nam się dotuczyć Maluchów do 6kg ;)
-
solange63A jesli chodzi o wielkosc naszych pociech to nie mamy sie czym martwic. wczoraj w faktach byl reportaz o "malych sloniatkach"- dzieci przychodzac na swiat oscylowaly w granicach 6 kg- to jest dopiero kawal czlowieka, one byly olbrzymie- okropnosc. wszystkie mamuski mialy cc bo wiadomo, ze nie sposob urodzic takiego kloca sn. zapamietalam, ze jedno dziecko mialo 36 cm w obwodzie glowy. Solange, błagam, nie strasz nawet! Jak mnie w tym szpitalu co chwilę ktoś pytał o bliźniaki to zaczęłam się na prawdę zastanawiać co mi tam urosło!
-
Monik, smutne :( i dylemat nie do pozazdroszczenia, bo na naszym etapie 300km zdecydowanie nie wskazane. Dziewczyny, nie piszcie nawet o marudzeniu! Ja już sama siebie nie mogę słuchać! A mąż to chyba medal dostanie. Wczoraj miał zdecydowanie ciężką próbę: Najpierw ryczałam pół wieczora, później wymusiłam pedicure a jak próbowałam się zczołgać z kanapy coś mnie potwornie zabolało w dole brzucha, więc padłam na podłogę. Zapewne Mały gdzieś ucisnął, ale musiałam długo tłumaczyć, że nie rodzę i może spokojnie iść pod prysznic. Jak tylko wlazł do łazienki zakrztusiłam się wodą przy łykaniu tabletek. Jakim cudem ten facet chce mieć jeszcze jedno dziecko, to ja na prawdę nie wiem! A dzisiaj wstałam z katarem i bólem gardła.
-
O tych wodach to do tej pory nie pomyślałam. Ale sprać to się pewnie da. Gorzej właśnie ze stanem materaca później...
-
Jomira, zobaczymy jak daleko dojadę. W każdym razie teraz już się naprawdę nie stresuję - bezsenne noce zaliczałam w listopadzie i grudniu bo wtedy w razie czego nie dałoby się zrobić nic. A z samej krótkiej szyjki bez skurczów i rozwarcia to jeszcze się żadne dziecko nie urodziło, z tego co wiem :) Poza tym doceniłam co mam. W szpitalu leżały dziewczyny na różnych etapach ciąży, najczęściej b. wczesnych, przyjeżdżały z krwawieniami, jedna na początku tego tyg. poroniła. A ja mogłam spokojnie połaskotać stópkę pod moimi żebrami, bo wiedziałam, że najgorsze co mnie czeka to przedwczesny (ale już nie tak okrutnie) poród. Mąż właśnie zadzwonił i obiecał popołudniową wycieczkę do sklepu z wózkami, żeby w końcu zamówić Radkowi pojazd :)
-
Hehe, a u mnie w zamrażalniku paluszki rybne i warzywa na patelnie ;P
-
Hej, hej :) ja już w domciu :)) Didanko dużo sił i zdrówka dla Ciebie i Joasi! Asiunia troszkę z opóźnieniem - ale serdeczne życzenia :) Co do wagi maluszków, to w zeszłym tygodniu moja koleżanka urodziła córeczkę o wadze 2700. Zupełnie zdrową i co do dnia w terminie :) Co prawda w śr. wieczorem położne uprzedziły, że lekarze się boją mnie wypisać, bo nikt nie chciał brać odpowiedzialności, że z tą moją kiepścizną zamiast szyjki nie zdążę z powrotem, więc pewnie poleżę. A wczoraj ordynator stwierdził, że jak nie ma skurczów, nie ma rozwarcia to nie ma po co leżeć w szpitalu. Domyślacie się na pewno, jak byłam mu za to wdzięczna :) Druga sprawa, że podobno najbardziej niebezpieczny jest przełom 33/34tc a tu już za nami więc co by nie było bd dobrze. Ogólnie wracam z zaskakująco dobrymi wieściami: posiew moczu JAŁOWY (zanim oddałam do badania znowu zrobiłam dwudniowe płukanie organizmu wodą z sokiem z cytryny i coś w tym chyba jest) a paciorkowców brak. Co do bóli podbrzusza, to jak dość mocno mnie bolało podłączyli mi ktg - skurcze doszły w najwyższym punkcie do 15, więc tak sobie myślę, że to może raczej nasze Maluszki troszkę uciskają i dlatego czasami boli? Jak Wam już pisałam na patologi nie znaleźli dla mnie łóżka więc leżałam na ginekologi (gdzie ze względu na pacjentki po różnych zabiegach ciężarnych niby być nie powinno). Ze względu na dużą ilość zabiegów w czwartek, w środę mnie i jeszcze jedną dziewczynę położne postanowiły przeprowadzić... na gin. SEPTYCZNĄ. Co prawda fajnie, bo pokoik dwuosobowy z własną łazienką (wcześniej byłyśmy w '3') ale za dodatkowymi drzwiami, na szarym koniuszku korytarza i z pomieszczeniem z napisem "Pro Morte" vis a vis wejścia :) Ech... Nie ma to jak pisać do Was z własnego łóżka! Zazdroszczę Wam sił na "wicie gniazda". Ja mam dzisiaj wielką ochotę poprać, poprasować i wyszorować dosłownie wszystko (a po rozpakowaniu torby jest co robić, zwłaszcza, że muszę ją szybko spakować na nowo, na szczęście mój mąż sam się 'oprał' po powrocie ze szkolenia) ale od początku ciąży ruch mi nie sprzyja. Zwyczajnie wiem jakby się to skończyło, więc nawet nie próbuję. Miłego dnia Wam życzę :)
-
Rany, Dziewczyny! Ile Wy przez te dwa dni naskrobałyście! Ledwo nadrobiłam :) Witaminko, bardzo się cieszę, że z Filipkiem lepiej! Asiunia, zgrabniutko u Ciebie :) Karim,Pretka fajnie, że w wynikach dobrze! Joasiu mam nadzieję, że jednak dasz radę i dotrzymasz do lutego! Mafinko, sala 15-osobowa??? Toż to jakiś dramat! Powinno być karalne! Didanko, trzymam kciuki za Ciebie i Joasię. Musi być dobrze My dalej w szpitalu. Napuściłam mojego męża na lekarza wczoraj, bo mi się nie udało żadnych inf. z niego wyciągnąć. Potrzymają nas do piątku o ile na ktg nie będzie skurczy albo Mały czegoś nie zwojuje - bo coraz większy i coraz niżej. Sama kiepska szyjka nie jest raczej na tym etapie szczególnie niebezpieczna. Oprócz soboty ktg wychodzi bez zastrzeżeń, więc jestem dobrej myśli. Wczoraj miałam dość silne bóle brzucha, ale ze względu na brak skurczy dostałam zastrzyk z nospy i przeszło. Czyli jest szansa na weekend w domciu :) Co do ruchów, to moje dziecko ma chyba dużo miejsca jeszcze - spod ktg ucieka regularnie ;) i wierci się nieziemsko. A od kiedy jesteśmy w szpitalu ma strasznie częste czkawki. Tak się zastanawiam, czy to nie przez te zastrzyki na płucka? Bo jednak ta czkawka to niby gimnastyka. Poza tym wydaje mi się, że jakoś do tego lutego damy radę, wbrew zapowiedziom lekarza.
-
Jomira, też coś mi się wydaje, że w tym duńskim szaleństwie jest jakaś metoda... A co magnezów i innych takich - mój gin mówi, że powinno się podawać tylko do końca 34tc. Bo tak podobno często jest, że jak później hamuje się skurcze macicy to można w 41tc wylądować na wywoływaniu porodu. I z jednej strony zgadzam się, że jakbym poleżała teraz w domu to wyszło by na to samo. Ale też nie dziwię się, że lekarz nie chce wziąć odpowiedzialności w sytuacji kiedy na poród za wcześnie a nie do końca wszystko jest ok. A ja nie będę się upierać, bo tu nie o mnie chodzi. W razie czego stąd na porodówkę bliżej niż z domu ;) Mam laptopa, pracę mgr do dokończenia i książki - więc ogólnie mam co robić. Jak się uda i skończę 36tc to będę przeszczęśliwa i już całkiem spokojna :)
-
Hej Dziewuszki Mafinko, trzymam kciuki, żeby było dobrze! Witaminko, dużo zdrówka dla Ciebie i Twoich chłopaków! No i dla Maluszka w brzuszku cierpliwości! Kathi, też myślę, że odpoczynek lepiej by Ci zrobił! Chyba trafiłam na dobrego lekarza, bo nie jest zwolennikiem nospy. Ja dalej w szpitalu, chociaż liczyłam, że już dziś mnie wypuszczą. Niestety - nie zanosi się. Chwilowo nawet leżę sama w sali, bo dziewczyny, które leżały tu na weekend wyszły (jedna do domciu a druga na porodówkę ;) ) I tak się zastanawiam, kogo mi tu dorzucą i czy nie jakąś babcię :/ Leżę na normalnej ginekologi, bo na patologii ciąży tłok. Póki co jestem na obserwacji, bo w sobotę ktg wykazało skurcze, które dodatkowo były dość bolesne a szyjka jest jaka jest. Dzisiaj rano ostatnia kroplówka i zobaczymy jak zapis wieczorem. Jedyna osoba która mi to powiedziała wprost, to mój lekarz (od piątku na urlopie, cholera jasna!!!) ale myślę, że mogą mnie potrzymać aż do porodu, ewentualnie czasu kiedy ciążę można uznać za donoszoną.... Na obchodzie usłyszałam, że ile poleżę to się rozstrzygnie w najbliższych dniach - cokolwiek to ma oznaczać. Trzymajcie się cieplutko!
-
Didanko, trzymaj się kochana, zaciskam kciuki! Będzie dobrze!!! Karim, cudny brzusio :)) Na szczęście dalej leżę na ogólnej ginekologii (są odwiedziny i nie trzeba kombinować!) bo na patologii oblężenie. My trzymamy się dzielnie w dwupaku. W poniedziałek wychodzę prawdopodobnie do domku, bo po skończonym 34tc nie będą powstrzymywać już skurczy a Mały dostanie już do tego czasu serię zastrzyków na rozwój płucek. Jedyne co mi może te cudne plany pokrzyżować, to leukocyty w cholernej ilości ok. 20, które mi wyszły w moczu. Czekam na wynik posiewu, ale raczej antybiotyk i domu. Ogólnie to zrealizowałam to na czym mi bardzo zależało w szkole rodzenia - pozwiedzałam porodówkę, bo chodzimy tam na zapis ktg. Postarali się w ostatnich latach, bo ładnie tam i nie straszy poprzednią epoką. Wczoraj leżałam sobie w sali porodów rodzinnych, a też chciałam zwiedzić. Wczoraj w nocy jak wróciłam z ktg dostałam sms od koleżanki, że właśnie urodziła córeczkę. Czyli pewnie o mało się nie minęłyśmy :) Pozdrawiam mocno!
-
A ja myślałam, że jestem przygotowana do szpitala - o tyle o ile. A jak pojechałam po torbę (wyprosiłam, bo mnie puścić nie chciał), to tyle to trwało, że lekarz się śmiał, że myślał, że się rozmyśliłam ;)
-
hej Kochane :) Tatiana, odetchnęłam z ulgą! u nas wszystko ok. Ok. 24 wzięli mnie na kolejne ktg i na szczęście nie wykazało już żadnych skurczów. Dla pewności poleżę jeszcze co najmniej do poniedziałku, przez ten czas będę dostawać sterydy na płucka. Miałam dodatkowe usg przez to potknięcie i uderzenie w szafkę jakiś czas temu, bo pobolewa do tej pory. Ale z łożyskiem wszystko ok, Małemu też na pewno nie zrobiłam krzywdy. Mój lekarz robiąc to badanie w pewnym momencie stwierdził "O kurczę, ale on na prawdę jest duży" :) Cokolwiek to miało znaczyć. W nocy jak szłam na ktg to położna była pewna, że ciąża przenoszona a jak powiedziałam, który tc to pytała czy bliźniaki. Już sama nie wiem, czy to taki słonik mi tam wyrósł? Jestem dzisiaj dużo spokojniejsza, bo wczoraj to kłębek nerwów! Do tego mój gin ma 2 tyg. urlopu, więc trzeba było rodzić wczoraj jak miał nocny dyżur a teraz to już nie pozostaje nic innego jak czekać aż wróci ;) Ciekawa jestem co u Witaminki? Trzymajcie się cieplutko!