Skocz do zawartości
Forum

Konkurs: "Najnowsze przygody Mikołajka"


Redakcja

Rekomendowane odpowiedzi

"Czy z dziewczynami można się fajnie bawić? Jak sprawić, by tata kupił nowy rower? Kto jest najodważniejszy z całej paczki?"

Odpowiedzi na te pytania i wiele innych usłyszysz na wspaniałej płycie mp3 "Najnowsze przygody Mikołajka", które czyta Jerzy Stuhr!

http://kontoredakcyjne.strefa.pl/przygodymikolajkastuhr.jpg

Wygraj jedną z 3 płyt mp3 w naszym konkursie!

Napisz nową, zabawną przygodę Mikołajka, która mogłaby przydarzyć się mu jesienią!

Na przygody czekamy do 14 października 2013r.
Wyniki ogłosimy do 16 października 2013r.

Zapraszamy do zabawy!!

Odnośnik do komentarza

Zastanawiałam się, jakie zabawne przygody może przeżyć mały chłopiec, bo ja mam dziewczynki. To, co przyszło mi do głowy - napisałam. Mam nadzieję, że Mikołajek nie gniewałby się na mnie za to, w jakiej sytuacji się znalazł.

Jesienna przygoda Mikołajka ..
Był październikowy, ale jeszcze ciepły, sobotni poranek. Wokół domu Mikołajka jesień rozpostarła swoje ramiona, otulając krzewy i drzewa cieniuśkim szalem babiego lata. Wszędzie widać było jej strojne szaty. Wiatr powpinał we włosy drzew różnokolorowe liście, a jesień rozłożyła pod nimi złocistorude kobierce listowia, szeleszczącego pod stopami.
Chłopiec szybko ubrał się i zjadł w pośpiechu śniadanie. Wkrótce mieli przyjechać do niego koledzy. Umówili się, że pojadą razem do lasu. Mikołajek wyprowadził swój rower. Zerknął na niebo.
- Pogoda nam dopisała - pomyślał i zasunął suwak od kurtki. Dopiero dostał ją od mamy, ale już polubił. Chłopakom też się podobała, więc lubił ją jeszcze bardziej.
W tym momencie usłyszał zgrzytanie piachu. To przyjechał Ananiasz i Gotfryd.
- Gdzie reszta? -zapytali. - Jeszcze nie przyjechali - odpowiedział Mikołaj. - O rany, na nich zawsze trzeba czekać - burknął niezadowolony Gotfryd. Po chwili zza zakrętu wyłonili się Kleofas i Euzebiusz. - No, nareszcie jesteście - zawołał Ananiasz z nutką ironii w głosie. - Mieliśmy jechać bez was, spóźnialscy.
- Przyjechalibyśmy wcześniej, gdyby Kleofas nie jadł tyle na śniadanie - roześmiał się Euzebiusz. Szkoda, że tego nie widzieliście. Porcja dla słonia.
- Odczep się - mruknął " Gruby"( tak nazywali Kleofasa) z buzią pełną jeszcze jedzenia.
- Chłopaki, dajcie spokój, jedźmy- odezwał się stanowczo Mikołajek.
Wszyscy wsiedli na rowery i sprawnie ruszyli w drogę. Jedynie Gruby bez pośpiechu wgramolił się na swój pojazd dwukołowy, który aż ugiął się pod jego ciężarem.
- Dawaj - dobiegł go głos chłopaków.
- No przecież jadę - wrzasnął zirytowany, że nie dali mu skończyć śniadania.
- Dawaj, dawaj - mamrotał pod nosem, zanim dołączył do grupy.
Chłopcy przebyli już dosyć duży odcinek trasy, którą mieli pokonać. Szosa była dopiero wyremontowana, więc jechało im się dobrze. Teraz należało skręcić w prawo, w polną drogę, udać się prosto około kilometra i już będą na miejscu.
Wtedy Euzebiuszowi, który miał w sobie ducha sportowca, nieoczekiwanie przyszedł do głowy wspaniały pomysł.
- Słuchajcie, chłopaki, ścigajmy się do lasu. Kto wygra, dostaje colę.
- Fajnie! No to start! - wrzasnął Gotfryd i nim ktokolwiek się zorientował, gnał do przodu jak burza po wyboistej, usianej kałużami drodze. - Kto ostatni, ten bobek.
Reszta ruszyła w pogoń za nim. Nikt nie chciał być ostatni. W czasie jazdy wszyscy zaczęli się przepychać. Nie zwracali uwagi na nic, byle tylko szybko dogonić Godka.
I wtedy to się stało. Podczas wymijania się Kleofas, nie chcąc być ostatnim, popchnął Mikołajka, który był najszczuplejszy i najniższy z całej drużyny. Miko spadł z roweru prosto w wielką, na jego nieszczęście, chyba największą kałużę na drodze.
Klapnął jak żaba - powiedziałby Euzebi. Rzeczywiście, drobne ciało chłopca pacnęło w sam jej środek, rozbryzgując po bokach strumienie brudnej wody.
Słysząc ogromny plusk koledzy zatrzymali się. Odwrócili głowy by zobaczyć, co się stało. I stanęli jak wryci. Zamarli z przerażenia. Na środku drogi, rozciągnięty i przykryty rowerem leżał nieruchomo Mikołajek. Po chwili jednak próbował wydostać się z błota. Chłopcy podbiegli do kolegi. Pomogli mu wydobyć się z mazi. Przedstawiał żałosny widok. Posklejane włosy uciapane brudem, od głów do stóp umazany błotem. Gdy chłopaki go zobaczyli, zaczęli się śmiać.
- Ale wyglądasz, jak mamcię kocham! - Euzebiusz pokładał się ze śmiechu.- O rany!
Inni mu wtórowali. Gromki śmiech niósł się echem daleko, daleko. Miko popatrzył po sobie. Tylko "Gruby" zerkał na wszystkich z boku.
- To twoja wina! - krzyknął zdenerwowany Mikołajek do Kleofasa. - A masz! -wziąwszy w garść trochę błota chlapnął na Grubego. Ten sięgnął po odrobinę mazi i pacnął w Mikołajka. Po chwili obrzucali się błotem na środku drogi. Przy okazji oberwało się innym. - Fajna zabawa! - stwierdził Gotfryd i wycelował błotną kulką w Euzebiusza. Ten schylił się po błoto i zaatakował Ananiasza. Wkrótce błotna wojna rozgorzała na dobre. Nie patrząc gdzie i w kogo trafią, zaśmiewając się, rzucali na prawo i lewo garściami błota.
W końcu już byli tak wyczerpani machaniem rękami, że popadali na pożółkłą trawę, ozdobioną gdzieniegdzie ozłoconym, rudym lub ciemnobordowym liściem. Zmęczeni, dyszeli ciężko, ocierając się z błota. Gdy trochę ochłonęli, zdali sobie sprawę z całej sytuacji.
- No to pięknie - zaczął Miko.
- Jak ja się teraz w domu pokażę? Bo przecież nici z wycieczki do lasu i grzybobrania. Jestem cały mokry.
- Ja też, i ja, i ja - odezwało się kilka głosów.
- No cóż, to chyba musimy wracać. Nie ma innego wyjścia - zdecydował Euzebi.
- Ale przejażdżka była super, szczególnie rozgrywki błotne - zaśmiał się Godfryd.
- Jak dla kogo - odezwał się zmartwiony Mikołajek, oglądając swoją kurtkę. Nie dość, że była ubrudzona błotem, to jeszcze rozerwał się kawałek materiału przy rękawie. Kierownik od roweru był nieco wygięty, a koszyk, który zabrał ze sobą, musiał zgubić gdzieś po drodze. Zmartwiony i zamyślony chłopiec wsiadał powoli na rower. I wtedy usłyszał zduszony śmiech. Obejrzał się gwałtownie za siebie.
- Co znowu? - pomyślał. Koledzy zanosili się od śmiechu. Nie wiedział, co ich tak rozbawiło. Patrzył nic nie rozumiejąc. W końcu odezwał się Ananiasz.
- Jakie masz ładne cha, cha, cha gatki...wydusił z siebie. Pozostali w śmiech.
- Naprawdę....Miko dalej nie wiedział, o co chodzi. Godfryd dodał: - Podarłeś spodnie i widać ci...i nie dokończył. Zagłuszyła go salwa śmiechu. Mikołajek zawstydził się, ale chłopcy zaczęli zbierać się do powrotu i śmiech przycichł. Już miał ruszyć, kiedy przypadkiem zerknął na swoje nogi.
Nagle wszyscy usłyszeli zanoszącego się od śmiechu Mikiego. Zaciekawieni spojrzeli po sobie. Z czego on się śmieje? Okazało się, że chłopiec rano, w pośpiechu założył dwie różne skarpetki. Teraz to zauważył i to go rozśmieszyło.
Mokrzy i ubrudzeni błotem, ale w dobrych humorach wracali do domu. Każdy zastanawiał się po cichu, jak na ich wygląd zareagują rodzice. Jakoś to będzie. Rozstali się koło bramy. Coś zgrzytnęło. To łańcuch od roweru. Najpierw się zaciął, a potem spadł. - No nie - pomyślał Mikołajek - a to miał być taki fajny dzień.
Prowadził rower i myślał, co na to wszystko powie mama. Wchodząc po schodach potrącił małe, stojące z boku zielone wiaderko swojej siostry. Wszystkie kasztany potoczyły się po schodach czyniąc wiele hałasu. Zrezygnowany pozbierał je i włożył do wiaderka. Wyszła mama. Chłopiec opowiedział jej, co go spotkało. Mama pokiwała głową, z troską w głosie obejrzała go i przytuliła.
- To jakaś seria niefortunnych zdarzeń - podsumowała. - Musisz się szybciutko przebrać i napić gorącej herbaty. Dobrze, że nic ci się nie stało - cmoknęła synka w czoło. - Masz tylko wielkiego sińca pod okiem.
Chłopcu zaraz zrobiło się lżej na duszy i poprawił mu się humor.
W nocy miał dziwny sen. Jechał na koniu z kasztanów z bronią skierowaną wprost na wroga. Gdy już miał go pokonać, rozpięła mu się zbroja i spadła wprost pod końskie kopyta. Koń się potknął, a przyłbica zasłoniła mu oczy. Nic nie widząc machał mieczem na oślep. Po chwili runął na trawę, a spłoszony koń uciekł. Obudził się na dywanie, okręcony kołdrą, która krępowała ruchy. Spadając potrącił krzesło stojące obok łóżka. Nocne hałasy obudziły mamę. Zaniepokojona przybiegła do pokoju. Ujrzawszy Mikołajka na środku pokoju powiedziała: - Już dobrze, syneczku, chodź spać. I pomogła położyć mu się do łóżka. - Co za sen - zdążył tylko pomyśleć chłopiec i usnął zmęczony wrażeniami minionego dnia.

Odnośnik do komentarza

Pierwszy dzień jesieni
Dziś rano obudziłem się dużo wcześniej niż zwykle, i w dodatku sam.
Mama zastanawiała się czy nie jestem przypadkiem chory, bo jak powiedziała, moja nagła chęć pójścia do szkoły bez próśb i gróźb, jest co najmniej dziwna.
No cóż, czasem zdarzają się takie sytuacje, które pozwalają nam spojrzeć na niektóre rzeczy z zupełnie innej perspektywy, i dziś właśnie, ja patrzyłem na moją szkołę inaczej niż zwykle, a to dlatego, że wczoraj nasza Pani obiecała, że jak będziemy grzeczni, to zamiast lekcji będziemy mieli miłą niespodziankę.
Co prawda nie powiedziała co to będzie, ale na samą myśl o tym, że nie będzie nudnej algebry, wszyscy chłopcy z klasy strasznie się ucieszyli.
Poza Ananiaszem oczywiście, który jest pierwszym uczniem w klasie i pupilkiem naszej Pani. Wszyscy starali się zachowywać przez cały dzień nienagannie, i w zasadzie udało się to, tylko Alcest zjadł Rosołowi drugie śniadanie, ale to w zasadzie jego wina, bo zostawił na stołówce i odszedł od stolika.
Dziś dzień z niespodzianką, wiec pospiesznie zjadłem kanapki, i wybiegłem z domu.
Pod szkołą czekał już Euzebiusz, Rufus i Gotfryd. Alcest nadbiegł tuż po mnie wpychając sobie do ust ostatni kęs bułki.
- Serwus chłopaki! i co, wiecie już co to za niespodzianka na nas czeka? Zapytał.
- niestety nie - odparł Gotfryd, i dodał
-szybko chłopaki do klasy, tam pewnie już Pani na nas czeka, i zaraz się tego dowiemy!!!
Rzeczywiście, nasza Pani czekała już na nas w klasie. Patrząc w dziennik kiwała głową z niedowierzaniem, chyba wypatrzyła jedynki, które zarobiła wczoraj cała klasa, z wyjątkiem Ananiasza oczywiście.
Usiedliśmy w ławkach, Pani zamknęła dziennik, popatrzyła na nas i oznajmiła?
- drodzy chłopcy ponieważ dziś mamy pierwszy dzień jesieni, a taki dzień zdarza się tylko raz w roku, postanowiłam że wspólnie z tej okazji, wybierzemy się na wycieczkę do lasu, poszukać tam jesiennych skarbów.
Wszyscy ucieszyliśmy się bardzo z niespodzianki, oczywiście poza Ananiaszem, który zrobił na dziś 20 dodatkowych zadań z algebry i liczył na dobrą ocenę, no i Alcest trochę był niezadowolony, bo nie zabrał dodatkowej porcji jedzenia, a jak stwierdził takie atrakcje, strasznie go wyczerpują, i musi wtedy więcej jeść.
Do najbliższego lasu mamy dość daleko, wiec podjechał po nas autokar, zajęliśmy miejsca i ruszyliśmy w drogę.
Po około dwóch kwadransach byliśmy na miejscu. Przed wejściem do lasu, Pani uprzedziła nas, że w lesie nie wolno krzyczeć! Nie wolno śmiecić! Oczywiście nie wolno zjadać surowych grzybów i innych rzeczy które nie nadają się do zjedzenia.
To dotyczyło głównie Alcesta, który ciągle jest głodny.
Las był duży, pełen prawdziwych skarbów, kasztanów, grzybów, żołędzi i jarzębiny.
Joachim, który jest najlepszy w grze w kulki, zebrał kilka tych kasztanowych skarbów i zaczął nimi ciskać w Euzebiusza.
– A chcesz fangę w nos? Powiedział wkurzony Euzebiusz.
– No to w co będziemy się bawić w tym lesie? Odparł Joachim.
– Mam pomysł !!! pobawmy się w policjantów i złodziei – powiedział Rufus, którego tata jest policjantem.
Oczywiście to Rufus był policjantem, bo policjant musi mieć gwizdek a on właśnie go miał, a my wszyscy udawaliśmy uciekających przed nim opryszków.
Zabawa tak nam się podobała, że nawet nie wiadomo kiedy zabłądziliśmy w wielkim lesie. Zupełnie nie wiedzieliśmy w którą iść stronę, nawet krzyczeliśmy, choć Pani zabroniła. Po jakimś czasie wreszcie udało nam się wydostać z lasu, tyle że chyba z drugiej strony, bo żaden z nas nie poznawał tego miejsca.
–I co teraz? zapytałem kolegów.
–nic a niby co, musimy teraz jakoś wrócić do domu – powiedział Rufus.
Nie wiele myśląc zaczęliśmy podążać w kierunku domów, które było widać ze skraju lasu. Tam jakiś gospodarz zaproponował, że podwiezie nas do miasta, chętnie skorzystaliśmy z propozycji, i już niebawem cali i zdrowi wróciliśmy do miasteczka, ale naszej Pani w szkole jeszcze nie było.
Dopiero na drugi dzień dowiedzieliśmy się, że Pani wróciła z lasu jak zaczęło się ściemniać, podobno nas szukała.
Za to zachowanie zostaliśmy ukarani, i przez najbliższe dwa tygodnie musimy zostawać po lekcjach na dodatkową algebrę. Chociaż wszyscy uważają ze to nie sprawiedliwe, no bo co w końcu kurcze blade, powinniśmy dostać nagrodę za to, że tak świetnie poradziliśmy sobie w tej trudnej dla nas sytuacji.

Odnośnik do komentarza

Nadeszła szara jesień. Wszyscy w szkole siedzieli z ponurymi minami.Ale nauczycielka przyszła z wspaniałą nowiną. Nauczyciele wraz z rodzicami zorganizowali obóz dla wszystkich odważnych chłopców
Chłopcy na samą myśl o rozbijaniu namiotów ,zabawach i przygodach snuli w głowach pomysły na różne psoty. Gdy już nadszedł dzień wyprawy wszyscy punktualnie czekali pod szkołą z pełnymi plecakami.Mikołajek pyta kolegów co ze sobą zabrali ?
-kabanosy ,mleko w proszku,gruszki z puszki,puszki groszku...- odpowiada Alcest i wszyscy wybuchają śmiechem
-A ja mam super kompas patrzcie tylko ...Specjalnie na tę wyprawę kupił mi tata- mówi Gotfryd .
-Najważniejsza rzecz to szybka orientacja i szybki charakter w nogach -powiada Mikołajek i wyruszyli w drogę.
Gdy już dotarli do leśnej głuszy byli okropnie zmęczeni,ale nie brakowało im sił na dalsze działania.
-Chłopcy rozejrzymy się po okolicy a potem zabierzemy się za rozbijanie namiotów -rzekł Rosół
Chociaż zmęczenie dawało się we znaki dzielnie chłopcy maszerowali.Byli pod wrażeniem niesamowitych widoków.Drzewa przybrane w zielono- czerwono -żółte liście wyglądały zjawiskowo.Od czasu do czasu zauważyli wiewiórki wspinające się po drzewach . Gotfryd i Euzebiusz znaleźli naet kilka grzybów. I dotarli nad jezioro . nad wodą latały mewy,wokół były bujne trawy ,pałki wodne stały jak kolumny.
-Może złowimy jakieś ryby na obiad ?-odezwał się Mikołajek
lecz stanął zbyt blisko brzegu ,gdzie osuneła się ziemia pod jego stopami i niefortunnie wpadł do jeziora
-Chyba to ryby chciały ciebie złowić ! -śmieje się Kleofas Wszyscy mieli ubaw ,oprócz Mikołajka ,który z pomocą Rufusa wyszedł z wody. Musieli szybko wracać do obozu aby Mikołajek mógł się przebrać w suche ubrania
Zabrali się za rozbijanie namiotów Mikołajek z Alcestem szybko sobie poradzili Inni chłopcy musieli liczyć na pomoc Rosoła Rozpalili ognisko i piekli kiełbaski na kijkach rozmawiając i śmiejąc się przy tym Ale kiełbaska Mikołajka zsunęła się z kijka i wpadła do ogniska
-A niech to dlaczego to właśnie mi się musiało przydarzyć !
Gdy już chłopcy ułożyli swoje śpiwory w namiocie położyli się . A le nagle usłyszeli krzyk Mikołajka ...
To namiot Mikołajka i Alcesta zapadł się ,widocznie źle go rozłożyli a w tle było słychać rozpacz Mikołajka Na pomoc przyszedł Rosół i gdy już namiot został znów rozłożony Mikołajek ułożył się do snu i miał nadzieje że to już będzie koniec niespodzianek
Wszyscy już byli tak zmęczeni że szybko usnęli a Mikołajek przysłuchiwał się odgłosom sowy ...
yyy Czy to sowa robi ten hałas- zastanawiał się Mikołajek ?

http://www.suwaczki.com/tickers/km5sdf9hqymi36e7.png
http://www.suwaczki.com/tickers/82do3e5ekt2ocja7.png

Odnośnik do komentarza

Rodzice Mikołajka powiedzieli, że już niedługo na jesieni, pojawi się nowy członek rodziny-jego malutki braciszek.
Mikołaj był bardzo zaskoczony. Właściwie nigdy nad tym nie zastanawiał się, ale wydawało mu się, że rodzice zawsze, zawsze będą tylko dla niego. A nawet się bardzo ucieszył, że będzie miał z kim pograć w piłkę. Gdy powiedział kolegom i koleżankom, że niedługo jego rodzina powiększy to właściwie każde z nich mówiło coś innego. Jadwinia i Ludeczka bardzo się ucieszyły. Powiedziały Mikołajkowi, jakie miłe są małe dzieci, jak cudownie się śmieją, robią zabawne minki, jak fajnie można spędzać czas z młodszym bratem i wymyślać z nim ciekawe zabawy . To zupełnie coś innego niż z najlepszymi kolegami. Po tych słowach Mikołajek nie mógł się doczekać na przybycie małego braciszka. Jednak Euzebiusz i Kleofas zaprzeczyli zapewnieniom dziewcząt. Powiedzieli, że zanim zacznie bawić się z bratem, ten będzie dużo płakał, krzyczał, zabierał zabawki i pochłonie całą uwagę mamy i taty, a nawet babci i dziadka. Mikołajek przeraził się na dobre. Już wiedział, że jego życie zmieni się, ale nie myślał, że będzie aż tak źle! Alcest próbował go pocieszyć, uspokoić. Zapewniał, że chłopaki się mylą.
W końcu nastał ten przez wszystkich oczekiwany dzień, lecz nie przez Mikołajka, że na świat przyszedł malutki braciszek Marcelek. Był ciepły wrześniowy wieczór.
Wszyscy z entuzjazmem pytali o nowego członka rodziny. Nawet przynosili drobne prezenty dla Maluszka. Mikołajowi było bardzo smutno, bo nikt go nie zauważał, nie zwracał uwagi, a to przecież On jest starszym bratem. Teraz bardzo często słyszał: Mikołaj bądź cicho bo Marcelek śpi, Mikołaj nie teraz, Mikołaj później, Mikołaj już jesteś duży!!! Miał często tego dosyć a najbardziej swojego młodszego braciszka!
Teraz to najlepiej mu było w szkole, z kolegami!
Tego dnia w szkole na lekcji wychowywania fizycznego wszyscy grali w piłkę nożną a później w siatkówkę. Klasa podzieliła się na dwie drużyny, na czele których byli Mikołajek i Euzebiusz. Niestety tego dnia Mikołajek nie miał szczęścia i jego drużyna przegrała. Tego było za wiele!!! Mikołajek był wściekły. Jak zawsze po szkole wracał prosto do domu, ale tym razem poszedł do pobliskiego parku, przyglądał się pływającym kaczkom w stawie, nawet rzucił im okruchy niedojedzonej bułki, (jakby był Alcest to z pewnością on by ją dojadł) ale był sam i wcale do domu się nie spieszył. Zbierał kasztany i żołędzie, kolorowe liście. Z nikim nie rozmawiał (bo wiedział, że z obcymi się nie rozmawia) ale miał ochotę komuś się wygadać! Chodził po parku i sam nie wiedział co ma ze sobą zrobić, nagle zobaczył w drzewie dużą dziuplę, chciał sprawdzić czy nie ma ten wiewiórki...a może innego zwierzęcia... i gdy włożył do niej głowę to niestety nic tam nie było. Ale teraz głowy nie mógł wyjąć. Teraz to utknął na dobre, nawet się rozpłakał, choć rzadko to robi. Siedział tam z tą głową chyba godzinę (przypomniał mu się Emil z wazą na głowie, ale chyba to nie śmieszyło go w tej sytuacji). Krzyczał ile miał sił w płucach, ale chyba nikt tego nie słyszał, chyba bo...
Nagle zdawało mu się, że usłyszał swoje imię, ale to gdzieś w oddali, ale po chwili stwierdził, że to niemożliwe, kto by się o niego martwił. Jednak okazało się, że ktoś się martwi:
- Synku co ty tam robisz! –tata zawołał do Mikołajka.
Tata pomógł Mikołajkowi w wydostania się do świata żywych i spytał:
Dlaczego nie przyszedłeś do domu prosto ze szkoły? Wszyscy bardzo się martwimy!
- Martwicie się?- Odparł zdziwiony Mikołajek. Tata powiedział, że szukał go u Alcesta, Kleofasa, Euzebiusza, Gotfryda, Ludeczki, Jadwini a nawet u Ananiasza. Mikołajek powiedział wówczas tacie, jak bardzo czuł się nieszczęśliwy, samotny, myślał, że nikt go nie kocha. Tata przytulił syna mocno do siebie. Wracajmy do domu mama czeka, bardzo się o ciebie martwi.
-Mama, mama...- westchnął Mikołajek.
W drzwiach stała mama, z troska i łezką z oku popatrzyła na syna. Przytuliła go mocno do siebie.
- Jak mogłeś pomyśleć, że cię nie kochamy?- wytłumaczyła, że z przyjściem na świat małego dziecka oni nie przestaną go kochać. Zapewniła, że nadal będą wspólnie spędzać czas.
Braciszek Marcelek bardzo płakał, chyba też się martwił o Mikołajka i z pewnością wyczuwał ogromne zdenerwowanie u rodziców, którzy nie mogli go uspokoić. Lecz gdy Mikołajek podszedł do kołyski to Marcelek na widok starszego brata przestał płakać, uspokoił się jakby ktoś go zaczarował. Spojrzeli sobie w oczy i wtedy Marcelek po raz pierwszy się uśmiechnął i Mikołajkowi tak ciepło zrobiło się na sercu, przytulił się do mamy i taty i powiedział, że cieszy się, że ma braciszka. A rodzice więcej angażowali Mikołajka w opiekę nad bratem i oczywiście bardzo go chwalili, że jest wspaniałym starszym bratem i wspaniałym ich synem!

http://www.suwaczek.pl/cache/c26b8b8a35.png

http://www.suwaczek.pl/cache/7883a985c6.png

Odnośnik do komentarza

Kochani,
ponieważ zgłoszeń mamy tylko 4, a nagród jest 3, dlatego postanowiliśmy, że wszyscy Konkursowicze zostaną nagrodzeni!!
Jedna z osob, ktora zajela 4. miejsce otrzyma nagrode pocieszenia, ktora rowniez zwiazana jest z Mikołajkiem!

JSmolarek
monabarga
NAtka08
Bettyy

Bettyy - do Ciebie trafia Mikołajkowa niespodzianka!

Wszystkie Panie prosimy o przesłanie swoich danych adresowych na konkursy@parenting.pl
Temat maila - Przygody Mikołajka + nick z forum

GRATULUJEMY :))

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...