Skocz do zawartości
Forum

Idealny związek albo bliski ideału. Co to znaczy według Was?


Rekomendowane odpowiedzi

to ja jako nowa mama forumowa cos dorzuce od siebie :)

(Tylko ze my nie mamy slubu z moim P.)
Moje babskie rozmyslania o idealnym zwiazku skonczyly sie praktycznie kiedy poznalam mojego P.
Bylam wtedy zareczona z innym chlopakiem, ale dopiero jak poznalam mojego obecnego, to zrozumialam jak bardzo siebie oszukiwalam w tamtym zwiazku.
Bo okazalo sie, ze facet MOZE przytulac codziennie, mowic Kocham Cie, patrzec czule w oczy, gotowac, pomagac w domu, a jednoczesnie znalezc czas na prace i inne obowiazki.
Moj ex tego nie potrafil, ciagle to ja sie poswiecalam, swoje studia i czas czekajac na niego az wroci z pracy z obiadem a slyszalam tylko: jestem zmeczony, czemu taka duza porcja, chce poczytac przed spaniem.

Teraz jest inaczej - tak jak zawsze chcialam, zeby bylo - rownosc, partnerstwo, szacunek i Milosc :)
Nauczylo mnie to zeby tak latwo nie rezygnowac ze swoich pragnien.

Odkad mamy dziecko jest nam trudniej znalezc czas tylko dla siebie, nie mamy tutaj rodziny ktora pomoglaby w opiece nad Maja, ale mimo ze bywa naprawde trudno, to dajemy sobie bardzo dobrze rade, bo sie kochamy i szanujemy.

I wedlug mnie to jest jedna z tajemnic udanego zwiazku - schowac egoizm do kieszeni i doceniac to co mamy.
Czasem jak mam z tym problemy to zastanawiam sie, jakby wygladalo moje zycie gdybym miala dziecko z tamtym poprzednim - wtedy od razu wraca mi usmiech na twarz :)))))))

troche sie rozpisalam , ale mam nadzieje ze wiecie o co mi chodzi ;)

http://www.alterna-tickers.com/tickers/786895.png

Odnośnik do komentarza

Dla mnie idealny zwiazek to taki w ktorym:
1. Jestesmy kumplami
2. Potrafimy ze soba rozmawiac
3. Nie oklamujemy siebie nawzajem (marzenie scietej glowy :), faceci nie umieja nie klamac)
4. Istnieje silna wiez fizyczna (zyjac w zwiazku bez seksu przekonalam sie jak jego brak potrafi ludzi podzielic, choc sporadyczne sa przypadki funkcjonowania zwiazku bez seksu, to jednak nie umiejetnosc dopasowania sie tez robi swoje)
5. SZACUNEK do siebie nawzajem
6. Moj facet potrafi tanczyc.... hehe...
(kolejnosc jest przypadkowa)

Nooo... taka ze mnie marzycielka....

http://www.ticker.7910.org/an1cCx00aTD0012MDAwOTI1N3wwMDAwNTU0ZGF8SmFzb24gaXN0IA.gif

Odnośnik do komentarza

ninnare po pierwsze nie wazne czy ktos mysli, ze Ty o idealnym zwiazku i zyciu wiesz wiele albo niewiele- to nie istotne... Jesli Ty jestes szczesliwa to to jest wazne...
I to co dla Ciebie jest dobre wcale nie musi byc dobre dla innych i odwrotnie...
Po drugie dzieki za przyznanie racji, ale dzieki takim wymaganiom to chyba nigdy nie wyjde za maz... i zostane sama... hehe... bo takiego faceta to chyba nie ma na swiecie... a jesli jest to juz pewnie zajety... :zmartwiony:

http://www.ticker.7910.org/an1cCx00aTD0012MDAwOTI1N3wwMDAwNTU0ZGF8SmFzb24gaXN0IA.gif

Odnośnik do komentarza

Watek na 6..:))) Ja ciagle jestem na etapie rozmyslan o swoim zwiazku....I on chyba tylko istnieje w mojej glowie-przynajmniej ten idealny.i najgorsze jest chyba wlasnie zalozyc rodzine z pewnym wyobrazeniem i potem dostac zimny prysznic i przekonac sie,ze cos takiego w ogole nie istnieje...Mialam jedno marzenie w zyciu-miec udana rodzine..Kiedys wydawalo mi sie to takie proste..Dzis wiem,ze to najbardziej trudna i bolesna sprawa jaka mogla mi sie przydarzyc...Przez wiele lat marzylam by byc ze swoim P.Dzis boje sie marzyc....Mysle,ze trzeba miec wspolne priorytety i zasady.Jesli na tej plaszczyznie cos szwankuje,to trudno o harmonie...Dla mnie idealny facet to ten ktoremu moge zaufac i na nim polegac zawsze i wszedzie...U mnie jest tak,ze mam rodzine,ale w dalszym ciagu jestem bardzo samotna...

http://lb1f.lilypie.com/jTsX.png

http://s6.suwaczek.com/200504064865.png
OLA..:)))

http://suwaczki.maluchy.pl/li-40144.png

http://tickers.baby-gaga.com/t/foxfoxard19951025_-8_JANUSZ.png

Odnośnik do komentarza

hmmmm jak ja przeoczyłam ten wątek......nie wiem
Ale juz nadrabiam:)
My jestesmy razem od ponad 5 lat...Mój obecny mąż pojawił sie w najbardziej podlym, cieżkim okresie mojego zycia i podal mi pomocna dlon...za to go kocham najbardziej.Wiem jednak jedno:
*w zwiąku musza uczesniczyc obie strony...[jezeli jedno przestaje sie starac to i drugiemu odbiera sily]
*koniecznie trzeba ze sobą rozmawiac, nawet jeśli czasem trzeba pokrzyczec [mielismy juz kryzys dlatego , ze moj maz milczal a ja wiecznie gadalam, wreszcie zmusialm go zeby ze mna rozmawial...i od tamtego czasu jest lepeij]
*nikt z osob 3-ich nie powinien ukladac nam zycia ani w nie ingerowac...[co do tego przekonalam sie i to mocno...a ile ja musialam mojemu mezowi tlumaczyc]

napewno duzo nam brakuje do ideału ale wiem , ze gdy obije tego chcemy to potrafimy sie zrozumiec, chodzic na kompromisy i kochac sie jeszcze bardziej:)

Odnośnik do komentarza

Uwazam ze kazdy zwiazek ma wzloty i upadki, nad upadkami sie nie rozwodze, a kazdy wzlot swietuje i wspominam dlugo. Wad mam pelno tak jak moj maz, ale skupiam sie na zaletach. Moj maz to moj najlepszy przyjaciel, nawet jak klucimy sie bo ja chce zeby moj synek ze mna, a maz chce sie poprzytulac, zawsze znajdujemy kompromis. Jak kazdy mamy ciche dni i bardzo glosne he he:) Wiec idealny zwiazek to ten w ktorym jestesmy szczesliwi poza malymi niedomuwieniami :)

mamaOla&synekGracjanek
http://s2.pierwszezabki.pl/010/0104779a0.png?7709

http://www.bejbej.nazwa.pl/zasuwaczki/7340.png

Odnośnik do komentarza

Piękny wątek...
Jeśli można, to napiszę dwa razy; najpierw o moim niegdysiejszym wyobrażeniu związku idealnego, a później - o moim małżeństwie.

Dawno temu wyobrażałam sobie, że w związku idealnym partnerzy nigdy się nie kłócą, nie są o siebie zazdrośni, w niczym się nie ograniczają, niczego sobie nie zabraniają, potrafią rozmawiać dosłownie o wszystkim itp., itd... Moje wyobrażenia na temat idealnego partnera były równie abstrakcyjne...
Pewnego dnia spotkałam jednak "księcia z bajki", dla którego rozstałam się z kimś dotąd dla mnie ważnym. Poznaliśmy się na Camerimage w Toruniu, on był z Łodzi. Spędziliśmy ze sobą wiele godzin, po czym książę wyjechał, ale o mnie nie zapomniał :) Przez 7 miesięcy napisaliśmy do siebie dziesiątki listów i na telefonicznych rozmowach spędziliśmy setki godzin (pracował, stać go na te rozmowy było).
Mój książę był idealny!!! Nieziemsko przystojny, inteligentny, czuły, wrażliwy, romantyczny, tolerancyjny, utalentowany, natchniony, wierny. Jego listy były jak poezja na moją cześć. Pisał dla mnie i o mnie wiersze, przez telefon grał na gitarze, śpiewał (a głos miał zabójczy), robił mi setki zdjęć (zajmował się fotografią artystyczną), wielbił w każdym swoim słowie i czynie... Myślałam, że śnię, że nawet w najpiękniejszych miłosnych scenariuszach filmowych ktoś taki nigdy nie istniał...
Po siedmiu miesiącach przyjechał do mnie na 3 dni. I to były najdłuższe dni w moim życiu :/ Chciał zostać jeszcze dłużej, ale udało mi się coś wymyśleć, żeby go od tego pomysłu odwieść. Był tak idealny, że - za przeproszeniem - wymiotować mi się chciało! Był gotów rozmawiać ze mną o wszystkim i nawet jeśli w czymś się ze mną nie zgadzał, to wykazywał dla moich teorii cierpliwość wprost anielską (ja samą siebie prędzej bym udusiła), nawet przez moment nie okazywał najmniejszego poirytowania, na wszystko miał rozwiązanie tak perfekcyjne, że nie było się do czego przyczepić. A kiedy widział moje poirytowanie, to mówił, żebym się na nim wyżyła - że mogę go zwyzywać, pobić, cokolwiek mi do głowy przyjdzie, on nadstawi "drugi policzek". Jego romantyczne gesty i słowa na każdym kroku, okazywanie uwielbienia w publicznych miejscach - niekończący się koszmar :/ Naprawdę, obiektywnie oceniając - facet nie miał żadnej wady!

I to był początek końca ;) Choć jeszcze trochę potrwało, zanim udało mi się od niego uwolnić... W desperacji przyznałam mu się z premedytacją do tego, że będąc z nim, spędziłam noc z Jarkiem - moją wielką, niezapomnianą miłością. "Książę" powiedział mi o swoim bólu, przyznał, że go zraniłam bardzo, ale... zachował się miłosiernie i wybaczył mi ten "błąd" :/ Dopiero bezpośrednia rozmowa i wykrzyczenie mu w twarz, że go nie kocham itp., ostatecznie zakończyło sprawę. Choć na koniec usłyszałam, że jeśli kiedyś zrozumiem swój błąd i za nim zatęsknię, to on będzie czekał :)

Za "księcia z bajki" dziękuję.
Pewnie ktoś powie, że nienormalna jestem, albo że "babie nie dogodzisz" - sama nie wiem czemu spełnienie marzeń okazało się dla mnie koszmarem... Może ja po prostu muszę czasem się wyżyć, pokłócić, poczepiać o rzeczy nie na swoim miejscu albo o inne duperele ;) I może czasami muszę się poużalać nad sobą - że nie mam z kim porozmawiać, że za rzadko dostaję kwiaty i takie tam...

http://sloneczko.aguagu.pl/suwaczek/suwak3/a.png

http://www.slub-wesele.pl/suwaczki/20011228040117.png

http://img34.glitterfy.com/310/glitterfy-flpbk904441392423434.gif http://img34.glitterfy.com/10364/glitterfy-flpbk002170257423234.gif

„Twój dom może ci zast

Odnośnik do komentarza

Moje małżeństwo także idealne nie jest. Kłócimy się chyba często, ale nigdy nie zasypiamy niepogodzeni ;) Nie potrafimy ze sobą rozmawiać, więc niekiedy uciekamy się do listów i koniec końców - zawsze się dogadujemy. Jesteśmy o siebie zazdrośni, czym bardzo sobie na nerwy działamy, ale wspólnie do wniosku doszliśmy, że powodem do zmartwienia byłby brak tego uczucia.
Poza tym oboje zawsze przekonani jesteśmy o swojej racji i uparci jesteśmy okropnie - jednak to mąż woli mi ustąpić, czasem dla świętego spokoju. Tym bardziej, że - wstyd się przyznać - ja nie umiem przepraszać :/ Niekiedy sytuacja jest absurdalna, gdy mąż mnie przeprasza za kłótnię, którą ja zaczęłam, a nawet nie miałam racji...
I rzecz, której nie rozumiem, a on nie potrafi mi wyjaśnić: do szału doprowadza mnie jego bałaganiarstwo, nieodkładanie przedmiotów na swoje miejsce - albo wciąż coś zbieram i odkładam, albo - częściej - wszystko mu pokazuję i czepiam się niemiłosiernie... Skoro on nie ma siły słuchać wciąż mojego czepiania o to samo, to czemu dla swojego własnego świętego spokoju po prostu nie zacznie tych rzeczy na miejsce im właściwe odkładać...?

To ponarzekałam ;) A dlaczego uważam, że mój związek, choć nie idealny, to jednak jedyny, w jakim chcę trwać wiecznie?
Bo czuję się kochana i doceniana każdego dnia. Bo wiem, że dla mnie zrobiłby wszystko. Bo jestem dla niego najważniejszą osobą na świecie. Bo od czasu do czasu przychodzi z czerwoną różą albo z biżuterią - tak bez okazji. Bo jestem dla niego lepszym towarzystwem przy piwie, na grzybach i na rybach niż jego dawni koledzy. Bo wierzy, że tylko mi można powierzyć zakup śrubek, części do auta czy spławików. Bo spełnia każdą moją realną zachciankę bez mrugnięcia okiem. Bo kiedy się na niego wściekam, to najpierw próbuje mnie przytulić, nawet jeśli ja udaję górę lodową. I te "bo" wciąż w mojej głowie się mnożą w nieskończoność...
Ale jedno jeszcze, najcudowniejsze: od wielu lat każdej nocy budzę się w nocy za potrzebą. I każdej nocy od wielu lat mój mąż robi dokładnie to samo: obejmuje mnie mocniej, całuje w ramię i pyta "dokąd idziesz aniołciu?". A ja zawsze odpowiadam: "Siku" :)

http://sloneczko.aguagu.pl/suwaczek/suwak3/a.png

http://www.slub-wesele.pl/suwaczki/20011228040117.png

http://img34.glitterfy.com/310/glitterfy-flpbk904441392423434.gif http://img34.glitterfy.com/10364/glitterfy-flpbk002170257423234.gif

„Twój dom może ci zast

Odnośnik do komentarza

basica31
Anulka
ja mam wrażenie że mam zbyt wyidealizowany obraz udanego małżeństwa...
chciała bym być codziennie przytulana, chciała bym codziennie słyszeć kocham Cię...boli mnie obojętność męża...

mnie tez i wiem ze tacy mezczyzni istnieja
facet bardzo duzo wynosi z dome rodzinnego a u mojego M okazywanie uczuc to jakas abstrakcja

A później Anulka napisała, że skoro nie miała w swoim rodzinnym domu tyle ciepła, ile potrzebowała, to w swoim dorosłym życiu pragnie to nadrobić w swojej własnej rodzinie. I to jest naturalne. Tak jak dla tych, którym tego ciepła nigdy nie brakowało naturalne jest to, że przekazują to dalej.
Rodzina pochodzenia moja i mojego męża to totalne skrajności; u mnie zawsze dużo rozmów, czułości, troski, okazywania uczuć. U męża - krzyk, przemoc psychiczna i fizyczna, zero rozmów, tolerancji, akceptacji, pochwał, czułości... A jednak mój mąż wyniósł ze swojego domu zgoła odmienne zasady: że jak małżeństwo, to miłość i wierność do grobowej deski (jego rodzice się rozwiedli po wielu latach zdrad ze strony ojca i ich ciągłych awantur, choć w sumie sam mój mąż kiedyś przyznał, że jego matka zawsze była "jędzą" i nic dziwnego, że ojciec od niej uciekł), że na kobietę ręki się nie podnosi (choć w domu widział coś innego...), że mężczyzna jest odpowiedzialny za swoją rodzinę i to rodzina jest zawsze na pierwszym miejscu.
Podobnie jest z okazywaniem uczuć. On i jego siostra wspomnienia z dzieciństwa mają podobne: poniżanie, zastraszanie, bicie, krzyk i wszystko, co najgorsze spotkać może dzieci. I moja szwagierka w swoim dorosłym życiu powtarza, niestety, scenariusz z tego złego domu (na szczęście nie aż tak skrajny) :( I znowu cierpią na tym dzieci, dla których taki dom to normalność - nawet obcym osobom opowiadały (trzy dziewczyny) o tym, co dzieje się w ich domu - ale tak, jakby opowiadały o zwykłej sprawie.
Natomiast mój mąż każdego dnia okazuje mi miłość i sam domaga się okazywania uczuć - czy to słowem, czy czynami. Każdy moment jest dobry na przytulenie się, pogłaskanie, pocałunek i powiedzenie "kocham cię". Sama jestem przylepą, ale on chyba jeszcze większą ;)

A jak już pisałam... do ideału też mu daleko :) Najważniejsze jednak jest to, że nadrabia tym, o czym napisałam wyżej ;)

I wiecie co... Mój tata też z podobnego domu pochodzi (jak dom mojego męża). Moja mama natomiast z domu dość surowego, bez okazywania uczuć, ale na szczęście i bez krzyku i przemocy. Sami jednak stworzyli cudowny, ciepły dom, w którym wychowałam się wraz z siostrą i bratem.
Myślę więc, że nie ma reguły, że dorosłe dzieci powtarzać muszą błędy swoich rodziców. Może tylko niekiedy trzeba im uświadomić delikatnie, że tak być nie powinno, jeśli sami tego nie dostrzegli jeszcze, uznając chłód za codzienność i normę.

Ja przepraszam za ten potok myśli... ale jak mi coś spokoju nie daje, to muszę im dać upust. I z całego serca życzę wszystkim ciepła w objęciach kochanych bliskich :36_3_16:

http://sloneczko.aguagu.pl/suwaczek/suwak3/a.png

http://www.slub-wesele.pl/suwaczki/20011228040117.png

http://img34.glitterfy.com/310/glitterfy-flpbk904441392423434.gif http://img34.glitterfy.com/10364/glitterfy-flpbk002170257423234.gif

„Twój dom może ci zast

Odnośnik do komentarza

Anulka
Agnieszko zazdroszczę Ci jednej rzeczy. Zawsze chciałam miec "księcia z bajki". Choć na chwilę. Nawet, gdyby okazał się mdłym i nudnym palantem. Może wtedy doceniłabym to co mam? hmm...kto wie...

Anulko, pewnie gdybym nigdy go nie spotkała, to też bym wciąż za tym ideałem tęskniła :) Może więc i dobrze, że się napatoczył, choć szczerze nie polecam ;) A przypomniało mi się o nim przy okazji takiego "idealnego" wątku - na codzień naprawdę o nim nie pamiętam i absolutnie nie ma w moim sercu nawet kawałeczka miejsca na sentyment chociażby... A do tych pozostawiających wiele do życzenia - jakoś maleńki sentymencik żywię...

Ale może wniosek z tego taki, że to ze mną jest coś nie tak ;)
Trzymaj się cieplutko i mów głośno o swoich uczuciach. Albo zaproś Go na ten wątek...

http://sloneczko.aguagu.pl/suwaczek/suwak3/a.png

http://www.slub-wesele.pl/suwaczki/20011228040117.png

http://img34.glitterfy.com/310/glitterfy-flpbk904441392423434.gif http://img34.glitterfy.com/10364/glitterfy-flpbk002170257423234.gif

„Twój dom może ci zast

Odnośnik do komentarza

eee tam zaraz nie tak...może po prostu był " zbyt idealny" :Śmiech::Śmiech::Śmiech:
z tak mdłym i nie wyraźnym kimś też ciężko żyć...przypomina mi się od razu film który oglądałam dawno temu setki razy Książę w Nowym Jorku z Edim Murphy'm i scena kiedy rodzice próbuja mu znaleźć idealną żonę, która dla niego nawet szczeka jak pies :sofunny:

wtedy, gdy założyłam ten wątek przechodziłam jakiś kryzys...teraz jest lepiej, ale nadal gdzieś zamykam się w tej swojej skorupie i swoim świecie...

Odnośnik do komentarza

Anulko, nie oglądałam, ale to szczekanie musiało fantastycznie oddawać cudność tego ideału ;) :wymiotuje:

Fajnie, że kryzys za Tobą - skoro wciąż jesteście razem, to chyba o czymś świadczy :in_love:,
prawda?
Nieraz mi się wydaje, że kobiety mają przedziwną masochistyczną tendencję do pławienia się w swoich cierpieniach ;) Tak więc sama czasem się w swoim światku zamykam i wmawiam sobie, że mi niezbyt dobrze - jakoś tak wewnętrzne choćby poużalanie się nad sobą sprzyja większemu uduchowieniu :36_6_5:

Może to głupie, ale mam takie piosenki, które w pewnym sensie stanowią moje credo; zawsze poprawiają mi humor i... dają niekiedy do myślenia... Znajdź i posłuchaj - może i Ty w nich znajdziesz to coś ;)
Kasia Kowalska - To, co dobre
Urszula - Rysa na szkle
Jason Mraz - Life is wonderful
Andrzej Rybiński - Nie liczę godzin i lat

http://sloneczko.aguagu.pl/suwaczek/suwak3/a.png

http://www.slub-wesele.pl/suwaczki/20011228040117.png

http://img34.glitterfy.com/310/glitterfy-flpbk904441392423434.gif http://img34.glitterfy.com/10364/glitterfy-flpbk002170257423234.gif

„Twój dom może ci zast

Odnośnik do komentarza

Anulko, dla mnie melodia może być nawet beznadziejna, ale jak słowa chwytają za serce, to... sama wiesz :)
A pancerzyk czasem pomaga, dystansuje, wzbogaca wewnętrznie. Wolę jednak cieszyć się tym, co mam i z każdej sytuacji wyciągnąć dla siebie coś pozytywnego. No i... tak na moje oko... mężczyźni uwielbiają radosne, uśmiechnięte kobiety - nawet, jeśli są już ich żonami ;)

http://sloneczko.aguagu.pl/suwaczek/suwak3/a.png

http://www.slub-wesele.pl/suwaczki/20011228040117.png

http://img34.glitterfy.com/310/glitterfy-flpbk904441392423434.gif http://img34.glitterfy.com/10364/glitterfy-flpbk002170257423234.gif

„Twój dom może ci zast

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...