Skocz do zawartości
Forum

Mamusie po 30-stce czyli "k�cik mamutków"


gabalas

Rekomendowane odpowiedzi

monika4
Monia38

Matkoidę bo jak tak dalej pójdzie to rzeczywiście w małego wyrku będę spała a ma jak go obudzę to będzie mial pretensję że do tej pory siedzę. I uprzedzając Monikę , mam |@| więc nic z tego :sofunny::sofunny::sofunny:

Papa kochane.

a co to jest ta matkoida????

spadam monia mnie zabije

Ślepa.......tam jest napisane matkoidę, tyle że mi spacja nie wlazła :sofunny:

Nie noooo spadam dobrej nocki :D

Odnośnik do komentarza

mahakala2000
hmmm, no baran przeca :D
Dziubala - wow, ja wstałam o 7 i mięknę, a tu proszę - 5.30. Ja też jutro ściągam znajomego, żeby mi podciął włosy - bo się zapuściły i wyglądam dośc osobliwie.

witam w stadzie:D

http://www.suwaczek.pl/cache/4ccc13b87c.png
serdecznie zapraszam, zniżki dla parentingowców:Śmiech:
http://allegro.pl/show_user_auctions.php?uid=3249849

Odnośnik do komentarza

Monia38
monika4
Monia38

Matkoidę bo jak tak dalej pójdzie to rzeczywiście w małego wyrku będę spała a ma jak go obudzę to będzie mial pretensję że do tej pory siedzę. I uprzedzając Monikę , mam |@| więc nic z tego :sofunny::sofunny::sofunny:

Papa kochane.

a co to jest ta matkoida????

spadam monia mnie zabije

Ślepa.......tam jest napisane matkoidę, tyle że mi spacja nie wlazła :sofunny:

Nie noooo spadam dobrej nocki :D

aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
:sofunny:

http://www.suwaczek.pl/cache/4ccc13b87c.png
serdecznie zapraszam, zniżki dla parentingowców:Śmiech:
http://allegro.pl/show_user_auctions.php?uid=3249849

Odnośnik do komentarza

Witam z rana
:kawa: dla potrzebujących i to co mam czyli świeża bułeczka :36_1_13:

zaraz zabieram sie do nadrabiania, bo tyle piszecie że hoho.
Wczoraj dopadł mnie ból żoładka, musiałam mamę wzywać na pomoc bo oczywiście w domu tabletek nie uświadczysz z tego powodu nawet nigdzie nie wychodziłam.
Wieczorem cały czas Was czytałam, ale nie miałam siły się dołączyć, zresztą postraszyłaś Monika jakimiś duchami i mnie też coś postraszyło.Leżę sobie w łózku, meza jeszcze nie bylo i wyraznie slysze jak otwiera drzwi,a mysłałam ze zostawilam klucz w zamku to szybko wstałam i otwieram drzwi a tam nikogo nie ma zwidy jakie czy cuś?

monika4
a rena szlaja się po nocy po forum a na mamuty jej nie po drodze!!!!!

proszę o wybaczenie :36_2_46::36_2_46:

http://parenting.pl/galeria/data/500/thumbs/P9280406.JPGhttp://suwaczki.maluchy.pl/li-31234.pnghttp://s2.pierwszezabki.pl/009/0092369a0.png?3641

Odnośnik do komentarza

lehrerin
Anulka
Monia teraz juz moge zdradzić tajemnicę dotyczącą spotkania :Śmiech::Śmiech::Śmiech:

Oto jej efekty http://parenting.pl/komunikaty/5625-nowi-eksperci-na-forum-pediatra-i-polozna.html#post413794

:brawo:

Gratulacje
Monia oj ja bym sprawdzila co u babci
a wogole to strach Was na noc zostawiac piszecie mase stron rano totalnie mam zaniedbane dzieci i dom hihihii
Kawe stawiam
Dziubala dawaj fotki
Gabi odezwij sie!

Julcia
http://www.suwaczek.pl/cache/ee7437e67d.png
Zosia
http://www.suwaczek.pl/cache/4d94e4ac9b.png

Odnośnik do komentarza

Qurde, same nocne marki! Ja juz o 22-23 spie twardym bykiem (procha i tak musze walnac, aby przespac cala noc). A w tym czasie tu dopiero zycie sie zaczyna.....

Jesli chcecie cos o duchach to ja doloze swoj trzy grosze. Kiedy umarl moj tesc Misia miala 1,5 roku. Juz wtedy gadala jak najeta. Ale jeszcze wtedy nie miala niewidzialnych przyjaciol (teraz jest ich gromadka). Tesc zmarl w szpitalu i do ostatniego dnia zabieralismy Misie do niego. W sumie byl prawie nie przytomny i nie kontaktowy przez ostatni tydzien. Mial 89 lat i po amputacji obu nog poprostu poddal sie i sam podjal decyzje, ze chce odejsc. Odmowil jedzenia itd. Ostatniego dnia byl juz calkiem "nieprzytomny". Kiedy poprawialam mu poduszke i wycieralam usta a zarazem trzymalam za reke spojrzal na mnie, uscisnal lekko i wyszeptal "Dziekuje, ze jestescie tacy dobrzy...). Gdzies tam czulam, ze to porzegnanie. Na drugi dzien zmarl. Zaraz potem Misia zaczelo rozmawiac z nim. Zadzierala wysoko glowe (tesc byl wysokim mezczyzna)i "rozmawiala". Smiala sie i gestykulowala jakby w odpowiedzi. Kiedy sie pytalam do kogo mowi, odpowiadala jakby nigdy nic "Z dziadkiem". Ciary po mnie chodzily, ale tesc bardzo ja kochal i wiedzialam, ze jesli to on to tylko w dobrej wierze. To trwalo kilka miesiecy. I samo przeszlo. Ale od tego czasu Misia jest bardzo "religijna". Nikt u nas w domu nie jest specjalnie wierzacy. M calkiem to nie obchodzi, ja mam za soba dlugi okres poszukiwan i wypracowana wlasna wiare. Misie jak na razie wychowujemy w wierze w Bozie bez szczegolnego wnikania w szczegoly. Chcemy aby, zanim wybierze swoja religie, m.in. wiedziala, ze nigdy nie jest sama. W rezultacie Misia codziennie mowi paciorek z M i nie przejdzie obok kosciola aby do niego nie wejsc. Gdziekolwiek jestesmy zaliczamy wszelkie koscioly i zapalamy swieczki. Czasem nawet w domu Misia mowi, ze chcialaby pojechac do kosciola i porozmawiac z Bozia lub dziadkiem. I co dziwne odkad pamietam zawsze kosciol ja wyciszal i ladnie sie w nim zachowywala. Nawet na dlugiej mszy. A ostatnio czesto pyta o Bozie, przeglada Biblie dla dzieci, zadaje rozne trudne pytania (czasem smieszne: "Dlaczego Jezus nie poszedl do fryzjera i chodzil z takimi dlugimi wlosami?""Dlaczego chodzil w sukience?"). I powiem Wam, ze roznie mi z tym......

Co do karmienia piersia to ja uwazam, ze kazda matka robi jak jej pasuje! Ja przez pierwsze tygodnie po wyjsciu ze szpitala (w szpitalu bylo ok - lealysmy tak 4 tyg) przeszlam horror z karmieniem. Zanim nauczylam sie karmic na lezaco mialam potworne bole plecow podczas karmienia. Wtedy nie widzialam nic pieknego w tym. Teraz wspominam z sentymentem. A karmilam az Misia sie sama odstawila. Ale tylko dlatego, ze bylo mi z tym wygodnie (dosc wczesnie zaczelismy wyjezdzac z Misia i na cycu nie bylo problemow z posilkami!). Moja kuzynka przeszla tez przez horror. Sama ja namowilam do butli. Skusila sie i jak sprobowala - wiecej cyca nie dala. Obie byly szczesliwe z tego powodu!

Gdzies poruszyluscie temat jak dzieci ciesza sie widzac szczesliwych rodzicow razem. Wbrew pozorom to bardzo powazne zagadnienie. To dowod, ze nawet male dzieci maja taka potrzebe. W swojej "pracy" (zreszta i w moim wlasnym zyciu tez!!!) spotkalam sie wiele razy z problemem "bycia razem ze wzgledy na dzieci" i konsekwencjami z tego wynikajacymi. Bardzo malo rodzicow tak naprawde wie jak szybko dzieci odbieraja i biora sobie do serca relacje miedzy rodzicami. I jak bardzo na ich zycie wplywa fakt, ze nie widza milosci miedzy nimi. Nic nie jest w stanie zrekompensowac im tego. Ja z takiej rodziny pochodze. W sumie wszyscy nas uwazali za szczesliwa rodzine. Niemal idealna. Do tego stopnia, ze kiedy moja mama wystapila o rozwod wszyscy odwrocili sie od niej mowiac, ze jej sie we lbie poprzewracalo. A ja pamietam jaki kamien spadl mi z piersi, kiedy dowiedzialam sie, ze juz sie rozwiedli (dowiedzialm sie po fakcie). Mialam wtedy 16 lat. Potem, po jakism czasie, kiedy mama spotkala obecnego meza i pytala mnie co bym powiedziala, gdyby za niego wyszla - wspieralam ja. Chcialam aby byla szczesliwa. Tak naprawde. Bo malzenstwo moich rodzicow to byl teatr dla dzieci i otoczenia. Grali nawet dobrze - ale to byl tylko teatr. Zmarnowali wiele lat - "bo dzieci". A my zazdroscilismy kolegom widzac ich rodzicow szczesliwych razem. Mimo wszelkich rodzicow staran ani ja, ani moj brat (6 lat mlodszy) nie widzielismy tego w naszej rodzinie. I to odbilo sie na nas pozniej. Dlatego ja ciagle walcze z tym "byciem razem ze wzgledu na dzieci".......
Szczesliwi rodzice to szczesliwe dzieci. Kiedys gdzies przeczytalam, ze najcenniejszym darem ktory rodzice moga dac dziecku to milosc do niego i do siebie nawzajem :Kiss of love: Warto o tym pamietac.....
Troche moze przesadzilam z tym madrzeniem sie, ale tak czesto sie z tym spotykalam w "pracy", ze ciagle ten temat magluje, bo widze, ze jest taka potrzeba. Naszczescie, czytajac Wasze posty, nie Wam!:36_1_11: I tak trzymac!!!:Kiss of love:

Ja z regoly nie pijaca jestem (swoje w zyciu juz chyba wypilam:sofunny:) ale czasem to bym sobie cos wypila na rozluznienie (choc ja jestem typ zazwyczaj rozluzniony i bawie sie wspaniale na imprezach nie pijac). Niestety, moj M mial/ma problem alkoholowy (w SWE to standart!) i wole nie kusic. Natomiast kiedy gdzies jestem sama i chce sie wkoncu troche upic - ni cholery nie moge!:Real mad: Tak bylo ostatnio w W-wie. Kolezanka robi tak dobra nalewke z borowek, ze nie mozna sie powstrzymac. Wychlalam chyba z 1.5 butli sama - i nic! No, owszem, jak wstalam do kibla to mi troche sie zakolowalo, ale zaraz przeszlo. I tak mam prawie zawsze. Za to po czerwonym winie jestem taka zmeczona, ze ziewam prawie na sam jego widok. Obracamy sie troche w kregu smakoszy win i zawsze mam z tym problem. Natomiast kiedys uwielbialam szampana. Moglam pic litrami (choc szybko mi uderzal do glowy). Ale w czasie naszej podrozy poslubnej tak nas wszedzie nim pojono, ze juz pod jej koniec mialam zgage od patrzenia na niego. I tak mi zostalo. Do dzis mam niemal kolekcje, ktora juz chyba nie nadaje sie do picia, bo nie ma komu pic. M wypije gora kieliszek, jak tez. A co z reszta? Glupi jestesmy, bo lepiej reszta wylac, ale choc sprobowac, niz potem calego do zlewu! No, ale my juz tacy jestesmy....Takze kipski ze mnie kompan do kieliszka.
Ale skoro o alkoholu mowa: jest takie biale wino deserowe, lekko musujace Muscato d'Asti - polecam!!! To wino wypijam sama cale! .....I tez nic!:lup:

I jeszcze mi sie przypomnialo. Troche bylam nie sprawiedliwa piszac o moim M. M jest do niczego jesli chodzi o urzadzanie lub majsterkowanie, ale jesli chodzi o prace domowe to nie moge narzekac (choc nie jest tak dokladny jak ja:36_1_15:). Wszystko potrafi zrobic i w sumie moglby robic, ale ja i tak musialabym poprawiac czy np. sprzatac po jego gotowaniu, wiec wole go ograniczac w tych dzialaniach. Jednak jak trzeba to nie mam problemu. Nawet teraz, mimo, ze chory, ze zmeczony robi obiaady, bo ja jestem na diecie. I nie narzeka. Nawet nie pozwala sobie pomoc. Takze tu mam w nim tez pomocnika. Ale nie w 100% - w 90%:smile_jump:

Dobra, ide cos zrobic w chalupie bo znowu siedze cale przedpoludnie na kompie... Milego dnia wszystkim zycze!!!

http://lb5f.lilypie.com/xYLEp2.png

Odnośnik do komentarza

muszelka

Jesli chcecie cos o duchach to ja doloze swoj trzy grosze. Kiedy umarl moj tesc Misia miala 1,5 roku. Juz wtedy gadala jak najeta. Ale jeszcze wtedy nie miala niewidzialnych przyjaciol (teraz jest ich gromadka). Tesc zmarl w szpitalu i do ostatniego dnia zabieralismy Misie do niego. W sumie byl prawie nie przytomny i nie kontaktowy przez ostatni tydzien. Mial 89 lat i po amputacji obu nog poprostu poddal sie i sam podjal decyzje, ze chce odejsc. Odmowil jedzenia itd. Ostatniego dnia byl juz calkiem "nieprzytomny". Kiedy poprawialam mu poduszke i wycieralam usta a zarazem trzymalam za reke spojrzal na mnie, uscisnal lekko i wyszeptal "Dziekuje, ze jestescie tacy dobrzy...). Gdzies tam czulam, ze to porzegnanie. Na drugi dzien zmarl. Zaraz potem Misia zaczelo rozmawiac z nim. Zadzierala wysoko glowe (tesc byl wysokim mezczyzna)i "rozmawiala". Smiala sie i gestykulowala jakby w odpowiedzi. Kiedy sie pytalam do kogo mowi, odpowiadala jakby nigdy nic "Z dziadkiem". Ciary po mnie chodzily, ale tesc bardzo ja kochal i wiedzialam, ze jesli to on to tylko w dobrej wierze. To trwalo kilka miesiecy. I samo przeszlo. Ale od tego czasu Misia jest bardzo "religijna". Nikt u nas w domu nie jest specjalnie wierzacy. M calkiem to nie obchodzi, ja mam za soba dlugi okres poszukiwan i wypracowana wlasna wiare. Misie jak na razie wychowujemy w wierze w Bozie bez szczegolnego wnikania w szczegoly. Chcemy aby, zanim wybierze swoja religie, m.in. wiedziala, ze nigdy nie jest sama. W rezultacie Misia codziennie mowi paciorek z M i nie przejdzie obok kosciola aby do niego nie wejsc. Gdziekolwiek jestesmy zaliczamy wszelkie koscioly i zapalamy swieczki. Czasem nawet w domu Misia mowi, ze chcialaby pojechac do kosciola i porozmawiac z Bozia lub dziadkiem. I co dziwne odkad pamietam zawsze kosciol ja wyciszal i ladnie sie w nim zachowywala. Nawet na dlugiej mszy. A ostatnio czesto pyta o Bozie, przeglada Biblie dla dzieci, zadaje rozne trudne pytania (czasem smieszne: "Dlaczego Jezus nie poszedl do fryzjera i chodzil z takimi dlugimi wlosami?""Dlaczego chodzil w sukience?"). I powiem Wam, ze roznie mi z tym......

coś w tym jest...opowiem Wam kiedyś podobna historię...ale jak sie spotkamy w większym gronie i bliżej północy :lol:

muszelka

Gdzies poruszyluscie temat jak dzieci ciesza sie widzac szczesliwych rodzicow razem. Wbrew pozorom to bardzo powazne zagadnienie. To dowod, ze nawet male dzieci maja taka potrzebe. W swojej "pracy" (zreszta i w moim wlasnym zyciu tez!!!) spotkalam sie wiele razy z problemem "bycia razem ze wzgledy na dzieci" i konsekwencjami z tego wynikajacymi. Bardzo malo rodzicow tak naprawde wie jak szybko dzieci odbieraja i biora sobie do serca relacje miedzy rodzicami. I jak bardzo na ich zycie wplywa fakt, ze nie widza milosci miedzy nimi. Nic nie jest w stanie zrekompensowac im tego. Ja z takiej rodziny pochodze. W sumie wszyscy nas uwazali za szczesliwa rodzine. Niemal idealna. Do tego stopnia, ze kiedy moja mama wystapila o rozwod wszyscy odwrocili sie od niej mowiac, ze jej sie we lbie poprzewracalo. A ja pamietam jaki kamien spadl mi z piersi, kiedy dowiedzialam sie, ze juz sie rozwiedli (dowiedzialm sie po fakcie). Mialam wtedy 16 lat. Potem, po jakism czasie, kiedy mama spotkala obecnego meza i pytala mnie co bym powiedziala, gdyby za niego wyszla - wspieralam ja. Chcialam aby byla szczesliwa. Tak naprawde. Bo malzenstwo moich rodzicow to byl teatr dla dzieci i otoczenia. Grali nawet dobrze - ale to byl tylko teatr. Zmarnowali wiele lat - "bo dzieci". A my zazdroscilismy kolegom widzac ich rodzicow szczesliwych razem. Mimo wszelkich rodzicow staran ani ja, ani moj brat (6 lat mlodszy) nie widzielismy tego w naszej rodzinie. I to odbilo sie na nas pozniej. Dlatego ja ciagle walcze z tym "byciem razem ze wzgledu na dzieci".......
Szczesliwi rodzice to szczesliwe dzieci. Kiedys gdzies przeczytalam, ze najcenniejszym darem ktory rodzice moga dac dziecku to milosc do niego i do siebie nawzajem :Kiss of love: Warto o tym pamietac.....
Troche moze przesadzilam z tym madrzeniem sie, ale tak czesto sie z tym spotykalam w "pracy", ze ciagle ten temat magluje, bo widze, ze jest taka potrzeba. Naszczescie, czytajac Wasze posty, nie Wam!:36_1_11: I tak trzymac!!!:Kiss of love:

moje dzieci reagują śmiesznie jak się przytulamy z S, albo dajemy sobie buziaka...w ułamku sekundy stoją przy nas, wyciagając rączki i prosząc byśmy wzieli ich i przytulili :sofunny::sofunny::sofunny: widok jest komiczny...ale warto sie przytulac chociazby dla takich chwil :Śmiech::Śmiech::Śmiech:
a udawanie i bycie ze sobą dla idei to koszmar...dzieci to inteligentne bestie i wyczuwają jak nikt inny to co się wokół nich dzieje....

Gabi :Padnięty: zatem zdrówka dla WAS :36_3_16:

Odnośnik do komentarza

Dobry w końcu. Wiadro kawy poproszę bo oczy mam na zapałkach. Nocka kiepska, ledwo do wyrka wlazłam a juz Emil przywędrowal, m focha strzelił bo maly znowu u nas. No i jak zasnął to tak się rozpychał, że wcale sie nie wyspalam. Jeszcze świadomość, że rano trza wstać, małą wyszykować i pojechać do centrum.
No oczywiście wstałam, małej flachę, Emilowi śniadanie, ścielenie łóżek, ubieranie obydwojga, bo mi sie coś Emil cofnął w rozwoju i ostatnio sam nie umie:Histeria:, wyszykowanie siebie (to było szybko, zero malowania oczu), no i zanim dalabym rade kawę zrobić przyjechala Ania i biegiem na pogrzeb.
Ania zabrała małą do Leclerka, a ja w tym czasie na tą smutną ceremonię. Łzy się same cisnęły do oczu jak patrzyłam na Sebka... :ehhhhhh:

No i z powrotem do domu. Jeszcze zakupy zrobilam, polożyłam małą spać, obiad nastawiłam, i w koncu siadam z kawką.

Ale czuję jak mnie zaczyna łepetyna łupać....skutek spalin w mieście. I ździebko telepie bo ciut przemarzłam jak czekałam na Anię.

Dobra kawę wypiłam. Idę pralkę nastawić i śniadanie zjeść.

Gabi dobrze, że żyjesz, źle że chorujecie. Zdrówka dla Ciebie i Krzysia:zwyrazami_milosci:

Odnośnik do komentarza

hejka

muszelka nie wiedziałam, że w Szwecji problem alkoholowy istnieje!!!
historia o duchach jak najbardziej realna, ja podobno będąc dzieckiem też czegoś podobnego doświadczyłam

monia dobrze, że już po ceremonii pogrzebowej

gabi zdrówka duuuuuuuuuuuuuuużo

http://www.suwaczek.pl/cache/4ccc13b87c.png
serdecznie zapraszam, zniżki dla parentingowców:Śmiech:
http://allegro.pl/show_user_auctions.php?uid=3249849

Odnośnik do komentarza

Witam

gabalas dobrze, że dałaś znak życia, bo już się martwiłyśmy. Zdrówka dla Was i bardzo dobrze, Cię rozumiem, że cięzko siedzieć. Końcówka ciązy w ogóle jest ciężka:sofunny:

slonko zdrzemnij się, to może ból zniknie.

Monia współczuję nocki. Dobrze, że już pogrzeb się odbył. A jak sobie radzo Sebek z tą całą sytuacją?

http://ticker.7910.org/as1cCDgNw0N0010MDA0NjAxZHwwNmR8SnVzdHlzaWEgLSA.gif
http://ticker.7910.org/as1cvfqVM000010MTM3bGR8MDYyMGR8V2Vyb25pc2lhIC0g.gif

Odnośnik do komentarza

Monika - W SWE to problem calego narodu. Ja kiedys myslalam, ze Dunczycy przesadzaja tak mowiac o Szwedach, bo ich nie lubia (zanim trafilam do SWE ponad 8 lat mieszkalam w DK). Tak samo jak sie mowi, ze Polacy to zlodzieje (niestety, taka opinie nadal ma wielu o naszych rodakach: ale jest to opinia zapracowana, niestety:ehhhhhh:). Nie przypuszczalam, ze to tak tu wyglada. Tu nie ma takich "pijaczkow z bramy" jak w PL, ale procentowo to jest duzo wiekszy problem tu niz w PL! Tu pija wszyscy. Nie zalewaja sie codziennie, ale swoje musza wypic. Natomiast jak jest okazja to pija az padna, tracac kontrole nad rzeczywistoscia. Tu nikt sie nie przyznaje, ze ma problem dlatego tak trudno z tym walczyc. Poza tym nie pomaga fakt, ze wszyscy dookola tak pija. Wiec wiekszosci sie wydaje, ze to normalka. Kiedy spotkalam mojego meza tez niedochodzilo do mnie, ze to problem. Wydawal mi sie tylko rozrywkowy. Wkoncu przejrzalam na oczy i postawilam ultimatum. M nie pije od lat. Owszem, czasem kieliszek wina czy piwo. Ale zazwyczaj na tym sie konczy. Ostatnio jednak slyszalam po glosie, ze bylo wiecej niz 1 kieliszek (nie to, zeby byl pijany, ale doswiadczenie uczy, ze kazdy dodatkowy kieliszek jest niebezpieczny) i dlatego byl dym i polecialam do PL!:36_1_15: Moj M nie dopuszcza do siebie mysli, ze mimo wszystko nadal ma problem. Ja jednak wiem, ze bez terapii nie wychodzi sie z tego. On to taka tykajaca bomba. Ale jestem na dobrej drodze do przekonania go do terapii. Idziemy na terapie malzenska - niech mu trzecia osoba powie, ze ma problem! To do niego dotrze! Chyba, ze trafimy na 100% Szweda - wtedy dupa :sofunny:

Gabalas
- Jeszcze raz Zdrowka! :Kiss of love:

http://lb5f.lilypie.com/xYLEp2.png

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...