Skocz do zawartości
Forum

Poronienie


Ann

Rekomendowane odpowiedzi

Bardzo Ci współczuję i bardzo chciałabym Ci jakoś ulżyc, ale wiem, że nie jestem w mocy.
Jesteś dzielna i już tym, że piszesz, jesteś otwarta - pomagasz sobie.
Chcę Ci tylko napisac, że dwa razy jak byłam w ciąży moje najbliższe mi przyjaciółki straciły dziecko. Jedna z nich miała ciążę pozamaciczną i cały zabieg a druga w 2 mies poroniła.
Piszę bo obie :-) mają teraz dwójkę zdrowych i udanych dzieciaków, druga jest teraz w 7 miesiącu i wiem, że teraz jest im lżej, natomiast może to trudne do zrozumienia, ale obie potem sie dowiedziały, że ten czas kiedy rzeczywiście rodziły był dla nich najlepszym. Po tamtej tragedii był splot jeszcze trudnijeszych wydarzeń; jedna z nich została sama:-( a druga w czasie tej "straconej" ciąży przeżyła wypadek, gdzie mąż prowadził i stracili mamę i dziadka. Trudno jest powiedzieć jak to wpłynęłoby na dziecko, gdyby przeżywali to z nim w brzuszku.
Nie piszę, żebyś teraz się bała takich wydarzeń, wcale, wcale, please - bo one obie są teraz najszczęśliwszymi kobietami jakie mogłabyś spotkać. Samotnośc Lindy przerodziła się w cudowne drugie małżeństwo, gdzie została pokochana bez reszty z dwojką małych dzieci. I nie wyobraża juz sobie inaczej.
Nie wiem jak one to zrobiły, ale były bardzo wspierające i próbowały mi pomóc nie czuć się winną, że to nie mnie się przydarzyło. Płakałam z nimi jakbyśmy razem straciły, szczególnie, że to poczucie niezręczności towarzyszy jakoś uparcie.
Rozumiem też te Twoje wyrzuty. Spadłam ze schodów i tez przeszłam gehennę w 5 mies ciąży, potem już tylko polegiwałam, ale długo się na siebie wściekałam. Co to dało? ...hmmm...nic! Teraz tylko ciesz się na swoje Malenstwo, które teraz czeka by szczęśliwa Mama je przyjęła jak już będzie posłanko dla niego u niej gotowe.
Tymczasem zyczę Ci, żebyś była dzielna iby Ci czas szybko mijał, a jeśli chcesz - mam przyjaciółkę w Italii - ona jest pielęgniarką; mieszka w ołudniowych Włoszech. Nie wiem na ile otarła się o Służbę Zdrowia tam, ale jest "kobietą-do-rany-przyłóż" Anioł. Jak chcesz, prześlę Ci do niej nr telefonu, napisz do mnie jeśli to Ci jakoś pomoże
Pozdrawiam Cie ciepło - Ewa
nie mogę Ci maila wysłać, bo mam za mało postów, ale może ty mi napisz tu swój i się uda, chyba,że zajrzysz na link Piluszki wielorazowe i tam chyba jest kontakt.

Odnośnik do komentarza

Ewo pięknie to napisałaś :Całus:
Zazdroszczę ludziom takich przyjaźni. Kiedy można śmiać się i płakać razem w tych dobrych i trudnych chwilach.
Kiedy to ja straciłam dziecko w 3 miesiącu ciąży nie było przy mnie nikogo kto mógłby mnie wesprzeć i płakać razem ze mną. Potem kiedy upadłam z 24 tygodniu i leżałam plackiem kilka dni wyjąc w poduchę też byłam sama...
Na szczęście teraz otaczam się ludźmi którzy wspierają mnie, śmieją się ze mną i razem ze mną płaczą. Łatwiej przechodzić przez życie, które często nam rzuca kłody pod nogi.

Kochane mamy. Straciłam swoje dziecko, ale dostałam od Boga Wielki Dar. Tym darem jest kochający mąż, a przede wszystkim to co jest dla mnie najważniejsze w życiu - Mikołaj i Majeczka. To najpiękniejsza miłość jaką można przeżyć - Wielka, Bezinteresowna i Mimo Wszystko, czego i Wam życzę...

Odnośnik do komentarza

Kochana Ewo....

czytalam twoj post trzy razy i brak mi slow....naprawde nie wiem co mam napisac....
Zanim przyjechalam do wloch mialam wspaniale przyjaciowki....dalej je mam ale ta odleglosc jednak zmienia wszystko...oczywiscie byly telefony i sms i wszystko ale o takich rzeczach nie da sie rozmawiac przez telefon...no moze sie da ale to nie to samo...zreszta teraz kazdy liczy kazda zlotowke i ludzi nie stac na godzinne rozmowy przez telefon a szczegolnie z zagranica...
jedna z moich przyjaciolek tez poronila ale jej rada bylo nie szukac odpowiedzi w internecie bo to nic nie zmieni ...ludzie maja rozne opinie na ten temat i nic dobrego z tego nie wyjdzie....A WCALE NIE PRAWDA!!!!
Ciesze sie ze sie odwazylam i napisalam...bo to pomaga...pomaga uslyszec ze nie ja jedna....moze glupio to zabrzmi...oczywiscie nie ciesze sie ze spotkalo to kogos innego...po prostu jest mi lzej na sercu...ze moze rzeczywiscie to nie musiala byc moja wina...
Dziekuje ci za to co napisalas...ze szczerego serca naprawde dziekuje....
Zreszta wszystkim wam dziewczyny dziekuje....kazdy jeden post zapalal malutkie swiatelko w moim sercu...z dnia na dzien czuje sie lepiej i bardziej optymistycznie patrze na zycie...
DZIEKI

http://www.ticker.7910.org/as1cHhQ-O7-0010MDAwMTUwbHwyNTdkfE1lbGNpYSBpcw.gif

Odnośnik do komentarza

Ja też poroniłam mniej więcej rok temu, po pierwsze nie spodziewałam się ciąży a wtedy był bardzo trudny okres w moim życiu, Amelka miała 1,5 roku, nasze mieszkanko było jeszcze nie wykończone - kopaliśmy szambo, jeszcze wybrałam się z wizytą do rodziców 450 km pociągiem. Pamiętam,że czułam się bardzo zmęczona i nie myślałam o ciąży jak o czymś co chciałabym akurat teraz dostać w prezencie od Boga. Poraniłam 6 - tygodniową ciążę, byłam w szpitalu. Nie rozpaczałam, bo taka jest już moja natura wszystko w sobie duszę i nie lubię kiedy ktoś się nade mną rozczula. Poza tym cały czas wierzę, że jeszcze zajdę w ciążę i będę mega szczęśliwą mamą, żeby nie dołować się bardziej starałam się patrzeć na wszystko w jak najbardziej różowych okularach: dostrzegać uroki złotej polskiej jesieni, podziwiać naturę, cieszyć się pierdołami. Przez jakiś czas unikałam ludzi, po których spodziewałam się, że nieprzemyślaną wypowiedzią sprawią mi przykrość. Teraz jest już dobrze. Czas zaleczył rany, a co najważniejsze czekam na 2 kreseczki i teraz wiem na pewno, że wszystko będzie o.k. Tak to prawda po tym inaczej patrzy się na świat i na macierzyństwo. Pozdrawiam Cię i z całego serca życzę powodzenia i szczęścia w życiu.

Odnośnik do komentarza

Hej Kochana Italy!

Jest mi tak cieplutko na sercu wiedząc, że jakoś się porozumiałyśmy.Tak się cieszę Twoim spokojem coraz większym i tym, że słuchasz głosu serca, który podpowiada Ci gdzie jest Twoje lekarstwo.
Nauczyłam się przez lata słuchać swojej intuicji i fajnie, że posłuchałaś swojej. Dobrze jest też , że można uczyć się od innych kobiet i można tutaj uczyć się na cudzych błędach i podreptać przemierzonymi już ścieżkami.
Pomyślałam wczoraj, że chcę Ci napisac, że wierzę w to, że bólem przypłacone rodzą się najpiękniejsze cuda i ja sama powolutku oswajałam się z bólem. Nie rozumiałam wtedy czemu Bóg wymaga od moich psiapsółek i choćby ode mnie, będącej przy nich, tyyyyle siły. teraz już choć ciutkę rozumiem, że to dlatego, żebym Ci mogła kiedyś o nich napisać. Dziękuję Bogu, że sobie to tak zaplanował i że tego potrzebowałaś.
Życzę Ci całym sercem na dziś byś posiadła umiejętność wyznaczania sobie swojego marzenia patrząc na cudze szczęście :-) Wiem, że to brzmi skomplikowanie, ale zaraz Ci powiem i wierzę, że to pomaga przejśc największy kryzys, pomaga patrzeć na reklamy oglądane w niewłaściwym czasie i Maleństwa, które wyciskają łzy. Trochę, hmm..mocno to osobiste, ale Ci chce napisać.
Znalazłam moje "Szczęście" w Stanach. Wyszłam za mąż uwieńczając najpiękniejszą miłość i dając tym początek nadziei na nowe wielkie szczęście, wspólne. Moje szczęście okazało sie być trudną przeprawą i zostałam samotną mamą dwóch ślicznych zranionych dziewczynek.
Szczęśliwie miałam przy sobie Lindę ;-) która też przeszła już swoje i tym razem to ona ze mną płakała i wiele ludzi "Skarbów", których odkryłam dzięki kryzysowi. Moja druga największa przyjaciólka wsiadła w samolot i zadłużyła się by ze mną być. Byłam już tutaj. Aha, a co do Lindy...wcześniej miałam coś, co nie wiedziałam czy mogę nazwać depresją poporodową, ale było ciężko bez rodziny i z mężem 12 g poza domem. Ledwo zipałam, a Linda? była u mnie codziennie po 17-tej, przez dwa-trzy tygodnie , żebym mogła sie przespać, a ona natulić. Była z mężem u nas , z obiadem, gdy wrócilismy ze szpitala i droga do kuchni jeszcze długo nie była dla mnie do przejścia. Kochała to i uczyła się co to znaczy byc mamą :-) wkrótce potem jej sie to przydało i ja byłam potem z obiadkami u niej ;-)
No dobra, wracam do tematu.
Często chciałam być częścią cudzego szczęścia i jakoś tak sie złożyło, że mam talent do imprez, więc się nieustannie okazywało, że coś tam się przyda co mogę zrobić i organizowałam ślubne cudeńka, a to weselne torty, a to dekoracje, a to Misia była panienką do sypania płatków , więc szyłam jej sukienusie po nocach, a to wieczory panieńskie u mnie. Podobno bajeczne i cudne, ale ja zawsze miałam jakąś taka nutkę goryczy, że mój ślub w Ameryce był taki malutki i bez tylu ludzi i bez tych cudowności, które teraz oglądam. Wyznałam to mojej przyjaciółce. Ninka mi doradziła, Ewcia - przestań marnować energię na żałowanie. Zacznij marzyć dla swoich dzieci, patrz na to co robisz, co się dzieje i wierz, że to się spełni w najpiekniejszym wydaniu. No i tak zaczęłam. Myślałam, to zrobię, to cudowne i to warto :-)
Oczywiście nawet nie marzyłam dla siebie, ale wierzę, że Bóg słuchał pragnienia mojego serca i z bólem , ale je spełnił. Nie rozumiałam dlaczego mnie się to przydarzyło, kompletnie, a najbardziej, dlaczego dzieciom. Nie umiałabym tego wybrać w życiu, nawet z najpiekniejszą obietnicą na końcu drogi...ale się stało.
No więc dziś - jestem żoną najniezwyklejszego człowieka jakiego kiedykolwiek było mi dane spotkać. Co piekniejsze, on uważa mnie za swoje największe szczęście i tak mnie traktuje i szanuje. Na mysl, dlaczego nie mogłam od razu z nim, dlaczego dziewczynki nie mogły być w tej rodzinie i musiałam przetachać z nimi ten bagaż życiowy...odpowiadam sobie wreszcie, że może dlatego, żebym mogła poczuc roziar jego miości, że pokochał nas trzy. Dał mi pierścionek z trzema kamykami gdy poprosił mnie o rękę a potem potrójnie splecioną obrączke, żebym wiedziała, że kocha nas trzy i ma potrójne szczęście. Nota benne, oświadczył mi się we Włoszech, w Cava di Tirreni ;-), zupełnie mnie tym zaskakując, gdy z paczką przyjaciół podróżowaliśmy po południowych Włoszech. Mieli wszystko przygotowane i też oglądali cud :-) a potem...pomogli nam przygotować najcudowniejsze wesele stulecia. Takie , o którym marzyłam dla dziewczynek. Niespodzianka! życie płata niezłe cuda, przez ból.
Wiem, że jest we mnie dużo wdzięczności za tą drugą szansę, dużo wiary w swoje możliwości, a za mną dużo lekcji i dobrych wniosków, a co najważniejsze dużo wiary w to, że wszystko we właściwym czasie i że sami nie musimy sie upierać przy swoim scenariuszu, bo jesteśmy krótkowzroczni, w porównaniu do tego U Góry ;-) na którego złościłam się i boczyłam, ale cieszę się teraz, że to nie ja jestem u steru.
No więc, zyczę Ci, żebyś sobie marzyła patrząc na czyjeś szczęście, bo jak będzie w naszym sercu miejsce na zazdrość, to nie będzie już miejsca na wypowiadane marzenia.
To jest lekcja, którą nauczyły mnie moje dające przyjaciółki, sama bym pewno nie doszła ;-)
Buziaki, trzymaj się. Mam nadzieję, że Cię nie przytłoczyłam :-)

Odnośnik do komentarza

Oj kochana....coz za piekna historia....a czesc o pierscionkach to nawet przeczyalam mojemu misiowi...
Ja zawsze wiezylam w takie piekne historie...takie o tej drugiej polowie gdzies tam daleko czekajacej na ciebie...ja od pierwszej chwili gdy spotkalam mojego misia wiedzialam ze on powinien byc moj ze to na niego czekalam cale zycie...mimo ze bylam w stalym zwiazku od 8 lat rzucilam wszystko i popatrz ...jestesmy razem...szczesliwi.....gotowi by stworzyc prawdziwa rodzine....wiec sie nie poddamy....
Juz nie moge sie doczekac srody ..kiedy pojde do lekarza na kontrole...juz chce wiedziec ze wszystko jest ok i ze niedlugo mozemy znowu probowac.....
Podobno najwazniejsze jest nastawienie psychiczne.....ja jestem gotowa sprobowac jeszcze raz....nie mowie ze sie nie boje....oczywiscie ze sie boje...boje sie jak cholera...ale dam rady...bede uwazac...od razu pobiegne do lekarza zeby sprawdzic czy wszystko jest ok....bede brala wszystkie lekarstwa jezeli bedzie rzeba...poprostu zrobie wszystko zeby sie udalo....i uda sie...w koncu nie bede pierwsza ktorej sie udalo i na pewno nie ostatnia.....
Bede ci pisala jak mi idzie....a szczegolnie w srode po wizycie u lekarza...
do uslyszenia

http://www.ticker.7910.org/as1cHhQ-O7-0010MDAwMTUwbHwyNTdkfE1lbGNpYSBpcw.gif

Odnośnik do komentarza

Cieszę się z Twoim nastrojem Italy baaaardzo. Czekam z Tobą na dobre wieści i tylko bądź cierpliwa. Na dobre rzeczy warto czekać i po drodze napotkać wiele mniejszych radości :-) Cieszę się , że masz swojego Miśka i czujesz się spełniona. Teraz możesz już o siebie zadbać, brać kwas foliowy, odtoksycznić sobie ciałko, unikać chemii, zdrowo jeść i przygotowywać posłanko na Maluszka, a w między czasie z nową energią cieszyć się Misiem ;-)
Jeśli Cię nie zaakceptowałam, to wybacz, może coś źle kliknęłam, nie taki był mój zamiar; pisklak jestem na forumowych progach. Bardzo Ci dziękuję za zaproszenie.
Dobrej nocki

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny jak się czyta takie posty to jedno jest pewne - to forum jest potrzebne, bo pomaga wielu ludziom :) To niesamowite ile ciepła i serdeczności :) Tym bardziej pieknej i bezinteresownej, bo skierowanej do kogoś kogoś nie zna sie osobiście...

Italy wszystkiego dobrego, jeszcze przytulisz do piersi swoje Maleństwo, wierzę w to :)

Pozdrawiam

http://suwaczki.maluchy.pl/li-27827.png

Odnośnik do komentarza

Ewciu, to forum napędziło mnie do życia, to tutaj poznałam wiele zyczliwych osób...
Jestem z natury osobą pogodną i pozytywnie nastawioną do życia...Chętnie pomagam innym, jeśli tylko jest to w zasięgu moich możliwości...
Ciężki mam rok za sobą, ale wiem jedno przetrwałam go dzięki wielu osobom z tego miejsca...
Za co wszystkim dziękuję :36_3_16:

P.S. Cieszę się, że Cię poznałam. Potrafisz dać pozytywnego kopa. Po raz pierwszy odczułam to kiedy oglądałam program na TVN i tam Was zobaczyłam. Otaczasz się aurą życzliwości i pozytywnego nastawienia do życia...czasem przecież trudnego...Gratuluję!

Odnośnik do komentarza

Anulka!
Dziękuję Ci. Masz na sumieniu mój pierwszy rumieniec przed ekranem komputera... się kobicina zawstydziłam. Tak ! to jest możliwe i to Twoja wina ;-)
Jesteś tak budująca, że chyba sama możesz nie mieć pojęcia. No więc Ci piszę - JESTEŚ, jesteś :-)
za co Ci bardzo dziękuję i pewno dołączam się tym do niezliczonego już grona forumowiczek.
Oj jak dobrze, że przetrwałaś i wciąż z taką pogodą ducha masz się czym dzielić.
Nie umiem załączyć tych ślicznych emotikonów, więc sorry za brak inwencji graficznej.
Pozdrawiam ciepło :-)

Odnośnik do komentarza

Ewa.Pieluszkarnia
Cieszę się z Twoim nastrojem Italy baaaardzo. Czekam z Tobą na dobre wieści i tylko bądź cierpliwa. Na dobre rzeczy warto czekać i po drodze napotkać wiele mniejszych radości :-) Cieszę się , że masz swojego Miśka i czujesz się spełniona. Teraz możesz już o siebie zadbać, brać kwas foliowy, odtoksycznić sobie ciałko, unikać chemii, zdrowo jeść i przygotowywać posłanko na Maluszka, a w między czasie z nową energią cieszyć się Misiem ;-)
Jeśli Cię nie zaakceptowałam, to wybacz, może coś źle kliknęłam, nie taki był mój zamiar; pisklak jestem na forumowych progach. Bardzo Ci dziękuję za zaproszenie.
Dobrej nocki

:36_3_13: Moja kochana ten moj dobry nastroj zawdzieczam tobie i innym dziewczyna....to naprawde pomaga taka rozmowa...i wszystko sie tak jakos uklada...
Dobra wiadomosc...juz nie krwawie...nawet nie plamie...naprawde jestem dobrej mysli....
Buziaki i do jutra:36_7_8:

http://www.ticker.7910.org/as1cHhQ-O7-0010MDAwMTUwbHwyNTdkfE1lbGNpYSBpcw.gif

Odnośnik do komentarza

Ewa.Pieluszkarnia
Anulka!
Dziękuję Ci. Masz na sumieniu mój pierwszy rumieniec przed ekranem komputera... się kobicina zawstydziłam. Tak ! to jest możliwe i to Twoja wina ;-)
Jesteś tak budująca, że chyba sama możesz nie mieć pojęcia. No więc Ci piszę - JESTEŚ, jesteś :-)
za co Ci bardzo dziękuję i pewno dołączam się tym do niezliczonego już grona forumowiczek.
Oj jak dobrze, że przetrwałaś i wciąż z taką pogodą ducha masz się czym dzielić.
Nie umiem załączyć tych ślicznych emotikonów, więc sorry za brak inwencji graficznej.
Pozdrawiam ciepło :-)

Się dołączam :lol:
Aniu ja też mam Ci za co dziękować, a ostatnio szczególnie za to, że dajesz mi ciepłe pozytywne fluidki co rano, jak nie na forum to przez gg :36_4_13:

Pozdrawiam

http://suwaczki.maluchy.pl/li-27827.png

Odnośnik do komentarza

radość serca
Ewa.Pieluszkarnia
Anulka!
Dziękuję Ci. Masz na sumieniu mój pierwszy rumieniec przed ekranem komputera... się kobicina zawstydziłam. Tak ! to jest możliwe i to Twoja wina ;-)
Jesteś tak budująca, że chyba sama możesz nie mieć pojęcia. No więc Ci piszę - JESTEŚ, jesteś :-)
za co Ci bardzo dziękuję i pewno dołączam się tym do niezliczonego już grona forumowiczek.
Oj jak dobrze, że przetrwałaś i wciąż z taką pogodą ducha masz się czym dzielić.
Nie umiem załączyć tych ślicznych emotikonów, więc sorry za brak inwencji graficznej.
Pozdrawiam ciepło :-)

Się dołączam :lol:
Aniu ja też mam Ci za co dziękować, a ostatnio szczególnie za to, że dajesz mi ciepłe pozytywne fluidki co rano, jak nie na forum to przez gg :36_4_13:
:Całus:

no to teraz ja spąsowiałam....

Odnośnik do komentarza

Ewa.Pieluszkarnia
Anulka!
Dziękuję Ci. Masz na sumieniu mój pierwszy rumieniec przed ekranem komputera... się kobicina zawstydziłam. Tak ! to jest możliwe i to Twoja wina ;-)
Jesteś tak budująca, że chyba sama możesz nie mieć pojęcia. No więc Ci piszę - JESTEŚ, jesteś :-)
za co Ci bardzo dziękuję i pewno dołączam się tym do niezliczonego już grona forumowiczek.
Oj jak dobrze, że przetrwałaś i wciąż z taką pogodą ducha masz się czym dzielić.
Nie umiem załączyć tych ślicznych emotikonów, więc sorry za brak inwencji graficznej.
Pozdrawiam ciepło :-)

:36_3_16::36_3_16::36_3_16:

P.S.

Emotikony pojawiają się po kliknieciu "odpowiedz" obok tekstu który wpisujesz...jesli nie odpowiadaja ci te domyslne, kliknij "więcej" z lewej strony okna emotikonek i otworzy się cała lista...

Odnośnik do komentarza

Wiecie, aż mnie ściska w dołku jak czytam że mogłyście liczyć na swoje przyjaciółki.
Moja "przyjaciołka" w dość brutalny sposób się na mnie wypieła po mojej tragedii, no ale ona była wtedy szczęśliwą młodą mężatką i w początkowych tygodniach ciąży więc po co jej była osoba z taką tragedią jak ja.
Chociaz mineło już od tamtych dni prawie 2 lata to ciągle mnie boli i siedzi w moim sercu jak najgorsza zadra.
nie utrzymujemy teraz ze soba kontaktów, ona tez ma córeczkę z tego samego roku co moja, tylko 4 miesiące starszą.
Czasami chciałabym do niej zadzwonić, jakoś to wyjaśnic ale nie wiem czy warto jeszcze się w to bawić. Jak widac mojej "przyjaciołce" to chyba nie przeszkadza, nawet nie szukała ze mna kontaktu przez te 2 lata.
A znałysmy sie od pisakownicy, starszowała na moim slubie i wogóle uważałam ją za swoją siostrę.
Tylko ze ja zawsze poświęcałam jej całą siebie, ona tego dla mnie nie robiła.
Po latach odpłaciła mi za moja przyjaźń w najgorszy z mozliwych sposobów.
Odmówiła mi swojego wsparcia....
I znowu mi się zrobiło przykro.....

http://www.slub-wesele.pl/suwaczki/200306251238.png :I love you1:
http://www.suwaczki.com/tickers/dxomgu1r2l6xj85z.png
http://www.suwaczki.com/tickers/74di3e5eofu2yykm.png

Odnośnik do komentarza

Ja mialam szczescie bo moja Asia byla akurat u mnie w odwiedzinach....to znaczy ona przyjechala 16 a cala tragedia zaczela sie 17 wieczorem....
musialybyscie ja zobaczyc w akcji jak ganiala po tym szpitalu i krzyczala (jej wloski "kali jesc kali pic" ) na ta doktor ktora miala mnie przyjac ale kazala czekac w kolejce (krowa!!!)...tak sie tam na nich darla ze w koncu zakonnica mi znalazla lozko zebym sie chociaz mogla na chwile polozyc...
a potem ...potem jak juz wyszlam z tego gabinetu...wszyscy troje plakalismy...az serce boli jak sobie o tym pomysle...i bylo po wakacjach....jestem jej wdzieczna za to ze przy mnie byla i przykro mi ze tak to sie musialo stac akurat jak byla na wakacjach..(a biedna przyjechala sobie odpoczac bo ma 6miesieczne blizniaczki ktore daja jej popalic)....no ale po to sie ma przyjaciol....w szczesciu i biedzie.....
takze pozdrowienia dla wszystkich dobrych przyjaciolek!!!!!! na ktore zawsze mozna liczyc.....:Kiss of love:

http://www.ticker.7910.org/as1cHhQ-O7-0010MDAwMTUwbHwyNTdkfE1lbGNpYSBpcw.gif

Odnośnik do komentarza

Italy
Ja mialam szczescie bo moja Asia byla akurat u mnie w odwiedzinach....to znaczy ona przyjechala 16 a cala tragedia zaczela sie 17 wieczorem....
musialybyscie ja zobaczyc w akcji jak ganiala po tym szpitalu i krzyczala (jej wloski "kali jesc kali pic" ) na ta doktor ktora miala mnie przyjac ale kazala czekac w kolejce (krowa!!!)...tak sie tam na nich darla ze w koncu zakonnica mi znalazla lozko zebym sie chociaz mogla na chwile polozyc...
a potem ...potem jak juz wyszlam z tego gabinetu...wszyscy troje plakalismy...az serce boli jak sobie o tym pomysle...i bylo po wakacjach....jestem jej wdzieczna za to ze przy mnie byla i przykro mi ze tak to sie musialo stac akurat jak byla na wakacjach..(a biedna przyjechala sobie odpoczac bo ma 6miesieczne blizniaczki ktore daja jej popalic)....no ale po to sie ma przyjaciol....w szczesciu i biedzie.....
takze pozdrowienia dla wszystkich dobrych przyjaciolek!!!!!! na ktore zawsze mozna liczyc.....:Kiss of love:

:Całus:

Odnośnik do komentarza

Margo32
Wiecie, aż mnie ściska w dołku jak czytam że mogłyście liczyć na swoje przyjaciółki.
Moja "przyjaciołka" w dość brutalny sposób się na mnie wypieła po mojej tragedii, no ale ona była wtedy szczęśliwą młodą mężatką i w początkowych tygodniach ciąży więc po co jej była osoba z taką tragedią jak ja.
Chociaz mineło już od tamtych dni prawie 2 lata to ciągle mnie boli i siedzi w moim sercu jak najgorsza zadra.
nie utrzymujemy teraz ze soba kontaktów, ona tez ma córeczkę z tego samego roku co moja, tylko 4 miesiące starszą.
Czasami chciałabym do niej zadzwonić, jakoś to wyjaśnic ale nie wiem czy warto jeszcze się w to bawić. Jak widac mojej "przyjaciołce" to chyba nie przeszkadza, nawet nie szukała ze mna kontaktu przez te 2 lata.
A znałyśmy sie od pisakownicy, starszowała na moim slubie i wogóle uważałam ją za swoją siostrę.
Tylko ze ja zawsze poświęcałam jej całą siebie, ona tego dla mnie nie robiła.
Po latach odpłaciła mi za moja przyjaźń w najgorszy z mozliwych sposobów.
Odmówiła mi swojego wsparcia....
I znowu mi się zrobiło przykro.....

Hej hej , przykro mi, że musisz się tak czuć i nosić tą zadrę.
Widzę po sobie, że czasem tak jest, że człowiek kompletnie nie umie się odnaleźć i nie wie co powiedzieć. Wiem, że lepiej coś niż nic, ale czasem na odwrót i ja się trochę tych gaf boję i siedzę zbyt długo cicho....także tylko dzięki tej słabości mam łaskę dla tych, którzy tak się ze mną obeszli.
Nawet nie wiesz jak się męczę myśląc co tu powiedzieć, jak ulżyć i wszystko wydaje się głupie no i zwyczajnie czuję sie jak piąte koło u wozu.
Postanowiłam uwierzyć, że moja przyjaciółka "na życie", która mocno mi się zagubiła gdy Świat mi się zawalił, właśnie tak się czuła i właściwie to jej współczuję, bo straciła miejscówkę na bycie potrzebnym i wspólne herbaty z melisy i leczące pogaduchy.
Już nam nikt tego nie wróci. To była psiapsiółka z całego dzieciństwa i młodości, myslałam, że nigdy nie przestaniemy do tej samej szkoły chodzić i że już nigdy nikt tak mnie będzie lubił taką jaką byłam, byłyśmy jak siostry i potem zaprosiłam ją do Stanów, mieszkała u mnie i...pokochała brata mojego już-nie-męża..no i tak się spełniło moje marzenie, żeby być siostrami;-) No nic...z mężem straciłam i ją. Nawet telefonu..:-(
Rozumiem, że nie wiedziała co zrobić i po 6 latach pojechałam do niej i ...nie wiem...chciałabym Ci napisać jakąś budujacą historię, ale napiszę Ci szczerze...ten kawał czasu i niewypowiedziane historie, niewypłakane łzy - wygłodziły naszą przyjaźń.
Z takiej odległości ciężko wrócić i mówić tym samym językiem.
Jednak ważne to dla mnie było, że zainicjowałam bo pozbyłam się zadry. Postarałam się w duchu wybaczyć i zrozumieć jej niemoc i nie mieć jej tego za złe. Udało się i powymiatałam sobie z serca śmieci ;-) zrobiłam miejsce na dobre uczucia :-)
Możesz tak naprawdę powspółczuć swojej "przyjaciołce" ;-) , że fajną kumpelkę straciła :-)
pozdrawiam Cię cieplutko :-)

Odnośnik do komentarza

Ewo ddziękuję Ci za te słowa, jednak ja jeszcze chyba nie dojrzałam do tego zeby nawiązywac kontakt z moją "przyjaciółką". Jeszcze nie czuję sie na siłach, pozatym wiem ze ona i tak powie ze to było moja wina bo cośtam cośtam itd. Zawsze to ja musiałam sie do niej dostosowywać a nie ona do mnie.
Moze kiedyś przyjdzie taki czas ze będe w stanie z nia porozmawiać ale to jeszcze nie teraz
Chociaz czasmai bardzo tesknie za naszymi wygłupami i czasem spedzonym razem...

http://www.slub-wesele.pl/suwaczki/200306251238.png :I love you1:
http://www.suwaczki.com/tickers/dxomgu1r2l6xj85z.png
http://www.suwaczki.com/tickers/74di3e5eofu2yykm.png

Odnośnik do komentarza

Dzieki ciociu.....

No niby mam jeszcze zrobic tych pare badan i czekac ale czemu czekac...kiedy ja juz chce...zaraz teraz....
Wczoraj mi sie snilo...tak dziwnie mi sie snilo...wiec snilo mi sie ze bylam w ciazy i przyszlam na pogotowie bo n iby mialam jakis wypadek samochodowy i chcialam sprawdzic czy wszystko dobrze...i potem sie wszystko tak jakos zmienilo..albo po prostu nie pamietam...ale pozniej to juz bylam na lozku i niby rodzilam ...i czekalam na ten bol co to niby taki straszny ale nic mnie nie bolalo...i nagle ktos tam gdzies tam powiedzial ze o to prosze pani sliczna dziewczynka a drugiego jakos nie ma...ze niby blizniaki czy co??? no nie wiem w kazdym badz razie drugie sie nie pokazalo....
Ale jakos tak w tym snie nie bylo smutku ale ta radosc ....ze dziewczynka...no boskie uczucie nawet jezeli to bylo tylko w snie....
Wiec rano jak sie obudzilam to mialam takiego banana na buzia...sama sie do siebie usmiechalam...i jakos tak fajnie sie ten dzien zaczal... i tak mi sie juz chce tej malej fasolki....
a tu kurde czekac trzeba....no gupio!!!!
Ale damy rade...
buziaki ciociu do juterka
ciao:36_1_21:

http://www.ticker.7910.org/as1cHhQ-O7-0010MDAwMTUwbHwyNTdkfE1lbGNpYSBpcw.gif

Odnośnik do komentarza

Ohhh raju! Jak ja nie umiem czekać :o_no:
ale bardzo Cię namawiam, żebyś sobie dobre zajęcie znalazła, żeby oderwać myśli.
Przygotowujesz najlepsze, najzdrowsze posłanko dla swojego Skarba, wiadomo, że trzeba troszkę się postarać - wygładzić, wymościć, "napompować" (witaminkami), 'sprężyny" sprawdzić - czyli poćwiczyć trochę mięśnie brzucha, (keaggle (jakkolwiek się to pisze, ale to te ćwiczenia na zwieranie tam na dole, np ćwiczysz zatrzymując strumień moczu i trzymasz przez kilka sekund; ja to robiłam na każdym czerwonym świetle w samochodzie,na przejściu, żeby wrócić do siebie po porodzie, ale zdecydowanie się przydaje mieć je w formie :36_2_21: Pomyśl, że już możesz robić rzeczy dla swojego dziecka :)
I będzie z tego fajne łóżko.
Pewno dziewczyny na Forum z doświadczeniem podobnym, więcej Ci powiedzą na temat ile i dlaczego warto trochę poczekać.
Pozdrawiam cieplutko!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...