Skocz do zawartości
Forum

Nie tylko o aborcji... dyskusje


agusia20112

Rekomendowane odpowiedzi

Okna życia generują niewątpliwe szereg problemów. Ale każde porzucone niemowlę, które zamiast trafić w worku foliowym na śmietnik, zostaje uratowane – to jest ogromny sukces tej instytucji i nas wszystkich - podkreśla sędzia, Waldemar Żurek na łamach Dziennika Gazety Prawnej.

Jak zaznacza - ideałem jest, gdy matka, która chce zostawić dziecko, robi to w szpitalu, składa stosowne oświadczenia i dziecko może szybko trafić do adopcji. Ale ile jest matek rodzących w domu, w ukryciu, w stresie, pod niesamowitą presją otoczenia? Oczywiście kontynuuje on - możemy zapewniać te matki, że nic im nie grozi, gdy zostawią dziecko, ale nie oszukujmy się, taka matka działa często pod wpływem emocji lub leków, a najbardziej racjonalne argumenty nie potrafią jej przekonać.

Nie jest prawdą, że sprawy adopcyjne muszą się toczyć latami. U nas średnia zbliża się do dwóch miesięcy, czasem nawet krócej. (...) Rozważałem kiedyś zagadnienie, czy nie należałoby stworzyć dla tych dzieci z okien życia specjalnej przyspieszonej procedury. Jednak przyznaje on - gdy przyjrzy się dokładnie zagadnieniu matek, zwłaszcza samotnych, działających w tzw. depresji poporodowej, to niewątpliwie dobrze, że są takie sądowe terminy. One pozwalają czasem matce, która zostawiła dziecko w stanie chorobowym, dać czas na ochłonięcie, zastanowienie, a nawet odebranie porzuconego raz dziecka. Musimy dać im taką szanse. Jego zdaniem - dwa miesiące to pewien wentyl bezpieczeństwa.

Kontrowersje budzi też zagadnienie wszczynania przez policję dochodzenia zmierzającego do poszukiwania matki dziecka. Jak zaznacza sędzia Waldemar Żurek - z praktyki wiemy, że zdarzają się przypadki, gdy kobieta została przymuszona do porzucenia dziecka, czy to przez patologicznego partnera, czy czasem nawet gang, który zajmuje się handlem żywym towarem. Takie przestępstwa muszą być ścigane

czyli wszystko zależy od sądu

Joasia
http://s7.suwaczek.com/200905264565.png
Emilka
http://s4.suwaczek.com/200405064765.png

Odnośnik do komentarza

iwonek
Sorki za powtorzonego posta. Jak na kompa wejdę to go usune...


a mi musicie wybaczyc chaotyczna piswonie:wink:
nie wygodnie mi sie pisze na telefonie- zazwyczaj ograniczam sie do smsow:lol:
ale ze dzis zapomnialam sluchawek,wiec zeby sobie umilic czas popisalam sobie z Wami:P

rorita
jbio GRATULACJĘ :) mój A boi się próbować "do trzech razy sztuka" ,że kolejny chłopak będzie :) W Gd jest lekarz ,która fakt kaski trochę za to bierze ALE daje 100% pewności ,że trafi się w "chłopaka" , "dzewczynkę" . Jakieś badania robi, pomiary i daje parze dzień i godzinę o której ma być bara bara i póki co dwie znane mi pary mają to co chciały :)

no ciekawe ciekawe:lol:
no a jak np para sobie zrobi "zamowienie" na dziewczynke
-a mezczyzna ma tylko chromosony meskie

no bo tak jak Curry napisala:

curry

Są mężczyźni, którzy mają plemniki o jednym zestawie albo "męskie" albo "żeńskie". I nie ma opcji na drugą płeć. Podobno jest to przekazywane genetycznie więc trzeba się przyjżeć dziadkom ;)

moj m ma oba chromosony:lol:

jadzik

Iwonek- obiecane linki: http://parenting.pl/nasze-hobby-czas-wolny/7970-decoupage.html#post2701919 i http://parenting.pl/nasze-hobby-czas-wolny/20286-szycie-chyba-nie-ma-3.html#post2701921

super:brawo:
ja tez mam w planie sprobowac pobawic sie w decoupage...no ale mialam tez sprobowac cos uszyc....a narazie najlepiej to mii wychodzi pisanie na forum:sofunny:

Odnośnik do komentarza

Skoro dzieciaki z Okien życia mogą zostać adoptowane to moim zdaniem powinny zostać i nikt nie powinien ich likwodować. Wiele kobiet w trudnej sytuacji decyduje się je tam zostawić i mają one szansę wzrastać w rodzinach.
Oczywiście problemem jest to, że oddawane są anonimowo i nikt nie zna ich pochodzenia i rodziny, ale skoro mają nadaną tożsamość i mają prawo do życia nie widzę sensu odchodzić od czegoś, co może uratowac ludzkie życie.

Jeśli chodzi o tę sytuację o cofnięciu adopcji - trudne, bo własne dzieci też sprawiają problemy wychowawcze i nie oddaje się ich pod opiekę komuś innemu. Chyba brak odpowiedzialności.

Mamy znajome małżeństwo, które adoptowało dwoje dzieci - chłopca - miał wtedy kilka miesięcy. A póżniej dziewczynkę - kilkuletnią, jak sie okazało po kilku miesiącach od adopcji z obciążeniami chorobowymi i zespołem FAS. Przed adopcją nikt im o tym nie powiedział.
Nie wiem czy by się nie zdecydowali, ale na pewno wczesniej mogli zareagować.

Odnośnik do komentarza

czytam sobie o in vitro:wink:

dochodze do takich samych wnioskow jak przy antykoncepcji
kk ustalil takie a nie inne zasady....ale tak naprawde nie wiadomu czemu:D

a i znow wklejam (strona poswiecona zaplodnieniu in vitro)

Zarodki przy in vitro NIE SĄ niszczone.
Każdy zarodek dla niepłodnej pary jest ważny. Zwykle przyjmuje je wszystkie (podzielone na kolejne transfery). Te zarodki, które giną, zginęłyby tak samo w procesie naturalnym. Nie uśmierca się zarodków.
W przypadku, gdy para z jakichś powodów nie może przyjąćwszystkich zarodków, przekazuje je anonimowo innej parze do adopcji.

Zarodki nie są niszczone czy przekazywane do badań. Nikt ich nie wyrzuca do kosza - to zwyczajne oszczerstwa. Zarodki są bezcenne. Przede wszystkim dla ich rodziców. Są też nadzieją i szansą dla par, które nie mają możliwości poczęcia biologicznego potomstwa, które pragną zaadoptować zarodek. Z informacji pochodzących z klinik niepłodności wiemy, że nieraz para czeka na zarodek do adopcji rok lub nawet dłużej.
Jeżeli istnieją klinki (my ich nie znamy), w których na życzenie rodziców można zarodki zniszczyć czy przekazać do badań, należy to koniecznie uregulować, by tak się nie działo.

Mrożenie zarodków jest normalną, sprawdzoną przez lata procedurą. Mrożenie chroni zarodki nadliczbowe, a nie je niszczy.
To samo, co powyżej. Poza tym dobre kliniki potrafią umiejętnie mrozić (i odmrozić) zarodki. Jest wiele mrożaczkowych dzieci na świecie.

Odnośnik do komentarza

ITruth
curry
ITruth

... Powoduje ją aborcja w momencie dokonania. A wiemy, że podczas procedur in vitro niestety do takich przypadków dochodzi.

Co masz na myśli? W jaki sposób dochodzi do aborcji?

Kiedy wszczepia się kilka zapłodnionych i dzielących się komórek i rodzice nie decydują się na prowadzenie ciąży mnogiej, abortując "nadliczbowe" komórki.

kilka a dokladnie dwa-w nielicznych przypadkach trzy
dosc czesto jest tak jak w warunkach naturalnych -jeden zarodek obumiera
(np moja druga ciaza byla na poczatku ciaza mnoga- a z tej ciazy mam jednego zdrowego urwisa:wink:)

odpowiedni cytat(artykul o in vitro i innych metodach rozrodu)

W drugiej-trzeciej dobie (w niektórych ośrodkach w piątej dobie) po zapłodnieniu dokonuje się przeniesienia zarodków do macicy. Zwykle przenosi się jednocześnie dwa zarodki. Przeniesienie tylko jednego zmniejsza szanse na ciążę, ale zmniejsza też ryzyko ciąży mnogiej. Proponuje się je młodszym pacjentkom z większą szansą na ciążę. Przeniesienie więcej niż dwóch zwiększa ryzyko ciąży mnogiej, ale też zwiększa szansę na ciążę pojedynczą. Czasem proponuje się je starszym pacjentkom. Z przeniesionych dwóch zarodków mogą zagnieździć się oba, jeden, czasem żaden - podobnie dzieje się w naturze.

i jeszcze jeden cytat(ze strony o in vitro)

Metoda in vitro NIE JEST„wysublimowaną formą aborcji”

Osoby dotknięte problemem niepłodności to ostatnia grupa społeczna, która poddałaby się zabiegowi aborcji.

Można tylko podejrzewać, jakie są podstawy takiego argumentu. Prawa natury są nieubłagalne. Nie ma skutecznych metod oceny potencjału ludzkich gamet, czyli komórki jajowej (można ocenić jedynie stopień jej dojrzałości) i plemnika, dlatego udaje się poddać zapłodnieniu średnio tylko 60-70% komórek jajowych i tylko w połowie przypadków można znaleźć przyczynę takiego stanu rzeczy. Dodatkowo aż ok. 70% zarodków (generalnie, także w tzw. "naturze") jest obarczonych wadami genetycznymi, które uniemożliwiają ich dalszy rozwój.

Wiele z zarodków nie przeżywa, jednak nie jest to jedynie winą zastosowania metody in vitro. Przecież przy zapłodnieniu naturalnym szacuje się, że 50-70% poronień to poronienia subkliniczne, czyli takie, gdzie ciąża nie była jeszcze zdiagnozowana. Kobieta traci więc dziecko, nie mając nawet świadomości jego istnienia.

Statystyki w obu przypadkach są porównywalne, jednak w przypadku ciąży naturalnej nikt nie nazywa poronienia aborcją. Dla osób dotkniętych niepłodnością jest to dyskryminacja. Dla osób niepłodnych to nie są jakieś tam embriony, ale dzieci. I mając świadomość ich istnienia, w przypadku poronienia przeżywają to jak stratę najbliższych osób

Odnośnik do komentarza

IWA23
agusia20112
Helena to tak jak mi....pisanie na forum mi wychodzi a po za tym :36_2_16:

No mi do forum dochodzi jeszcze szydełkowanie :)

a widzialam kiedys Twoje dziela:wink:
podobaly sie:usmiech:

ja lubie takie robotki reczne-ale ostatnio nie mam jakos natchnienia
a musze sie zebrac w sobie i tradycyjnei zrobic kartki swiateczne-ale poki co nawet nie mam z czego-czas wziasc sie za siebie;)

aaaa
zapomnialam o pieczeniu:D
w tym sie nie popsulam-na weekend zaplanowany jest tort dla mlodszaka(co prawda ur. mial prawie dwa tygodnie temu-ale tort musial byc przelozony)

Odnośnik do komentarza

U jednego z moich szwagrów w rodzinie rodzą się TYLKO chłopcy, jego ojciec miał tylko braci, on też ma dwóch braci... ą Siostra ma z nim dwójkę chłopaków i w najbliższej rodzinie tylko chłopcy, no szok ::):

Helena- też ostano nie miałam totalnie natchnienia do tych robótek, ale teraz dostałam jakiegoś kopa i nie usiedzę na miejscu, muszę coś robić... Chata posprzątana, pranie zrobione, obiad ugotowany, a ja dalej muszę coś robić... Ech, po porodzie mi przejdzie :D:D:D Za to nie przepadam za pieczeniem, jak trzeba to upiekę, ale bez przekonania.

curry- to wytrwały był, aż 9 :D Nie wiem czy bym tak zrobiła...

Odnośnik do komentarza

jbio
agusia20112
jbio dobrze widziałam,3 dziewczynka ??????

No właśnie przed kilkoma minutami napisałam kwietniówkom, że mi chłopaków zabrały i została dla mnie córeczka.
Więc jak na razie nazwisko męża nie przetrwa, chyba, że dziewczyny pozostaną przy swoich :)
Mąż stwierdził, że następnym razem będzie chłopak-marzyciel jeden :)
:36_2_15:

u każdego chłopa zucha zawsze 1sza 2ga i 3cia jest dziewucha :) więc gratulacje

Odnośnik do komentarza

Helena
Inkaaa
Helena
no ale tez wyczytalam,ze kk zamiast zaplodnienia metoda in-vitro poleca adopcje lub leczenie nieplodnosci
a oczywiscie najlepsza metoda na nieplodnosc jest naprotechnologia

good luck

Przykre jest dla mnie to, że KK nie pomyśli, że nie dla każdego naprotechnologia sie nadaje i nie każdy może wyleczyć się z niepłodności... No, ale cóz... jakby pary starające się o in vitro przekazały całą sumkę na tacę to było by w porządku pewnie...

dlatego raz na zawsze powinno sie oddzielic panstwo polskie od kosciola katolickiego
polacy nie tylko sa katolikami

dlatego wg mnie aby było sprawiedliwie- za religie powinien płacić kościół bądź zainteresowani oraz za aborcje, in vitro także i każdy by był zadowolony i z czystym sumieniem by robił to co uważa za słuszne bo generalnie politycy tez ludzie i maja prawo kierować się swoim sumieniem w podejmowaniu decyzji i również wyborcy kierują się swoim sumieniem oraz poglądami polityków podejmując wybór.

Odnośnik do komentarza

książka The mental health of Jehovah's Witnesses, wydana w 1987 roku.

Zdaniem prof. Bergmana około 10% osób z przeciętnego zboru bardzo potrzebuje takiej czy innej formy psychoterapii. Nie jest to więc sprawa marginalna. W porównaniu do reszty społeczeństwa (dane dotyczą Stanów Zjednoczonych) skala zaburzeń psychicznych jest czterokrotnie wyższa niż w całej populacji. Badania Bergmana są zbieżne z wynikami uzyskanymi przez innych uczonych, jak również bliskie są danym pochodzącym z innych krajów.

Jeżeli chodzi o konkretne choroby, to w Stanach Zjednoczonych schizofrenia występuje 4-6 razy częściej u świadków Jehowy niż w pozostałej populacji. Depresje notuje się około 6 do 10 razy częściej. Wart podkreślenia jest fakt, że natężenie tej choroby u świadków Jehowy jest znacznie większe. Najbardziej powszechna jest depresja, brak celu i sensu życia. Choroby nerwowe dotyczą nie tylko szeregowych członków organizacji, lecz także funkcyjnych, a nawet ścisłego kierownictwa.

W sytuacji tak częstego występowania u świadków Jehowy chorób psychicznych warto rozważyć ich przyczyny. Większość z nich omawia Bergman. Bazuje on na założeniu, że włączając czynniki biologiczne, dziedziczności i odżywiania, problemy te są wywoływane w głównej mierze przez środowisko społeczne, w tym przypadku świadków Jehowy. Chcąc poznać i zrozumieć najważniejsze problemy członków, należy zapoznać się bliżej z samą organizacją.

Pierwszym czynnikiem stresującym jest sama doktryna wiary.

Świadkowie muszą przyjąć bez zastrzeżeń i bez zadawania dociekliwych pytań wszystkie założenia wiary. Zbytnia wnikliwość może prowadzić do odsunięcia, a nawet w krańcowym przypadku do wykluczenia ze zboru. Ciekawe, że właśnie głęboko wierzący i lojalni świadkowie zapadają najczęściej na choroby psychiczne. Dogmatyzm wiary jest tak wielki, że lęk przed najmniejszym odchyleniem powoduje stres. Dodajmy, że ich wierzenia i nakazy zmieniają się dość często, więc należy dokładnie śledzić treść publikacji Strażnicy.

Świadkowie Jehowy są niemal nieustannie śledzeni. Jeżeli przebywają w towarzystwie innego świadka, a ten zauważy coś niestosownego, to obowiązany jest donieść o tym starszym zboru. Gdy chodzą głosząc od domu do domu, robią to przeważnie dwójkami i wtedy każdy z nich obowiązany jest złożyć oddzielne sprawozdanie starszym zboru.

Tak więc jeden wobec drugiego pełni, w pewnym sensie, rolę szpiega. Młodzi ludzie, wolontariusze pracujący w centrali Strażnicy, zwanej Domem Betel, mieszczącej się w Brooklynie w Nowym Jorku, lub w centralach krajowych zwanych również Betel - zawsze są zakwaterowani w pokojach dwuosobowych. Taki Betel dla Polski znajduje się w Nadarzynie pod Warszawą i można go zwiedzić. Wolontariusze w Betel (praca tam jest uważana za wielki zaszczyt) są zajęci cały dzień i nigdy nie są sami, bo wszystko, co jest potrzebne do życia, jest na miejscu: zakwaterowanie, praca, stołówka z pełnym wyżywieniem, pralnia, fryzjer. Po pracy idą jak zwykle parami, by głosić, a po powrocie muszą mieć jeszcze czas na tak zwane studium osobiste w bibliotece lub w swoim pokoju (wspólnym).

Raymond Franz, bratanek poprzedniego prezesa oraz były członek Ciała Kierowniczego Świadków Jehowy, pisze w swojej książce Kryzys sumienia (Gdynia 1997) o ciekawym spostrzeżeniu. Gdy pytał siedzącego obok w stołówce Betel młodego człowieka, jak długo tu pracuje, zagadnięty odpowiadał zawsze podając nie tylko liczbę lat, lecz także miesięcy. Skojarzyło się to Franzowi ze skazańcami odbywającymi karę i podobnie odliczającymi czas (s. 71). Dodajmy, że ta darmowa praca musiała trwać minimum 4 lata.

Ważnym czynnikiem wpływającym na wysoki procent zachorowań psychicznych wśród świadków Jehowy jest zdaniem Bergmana przeciętnie niski poziom wykształcenia.

Najważniejsza jest dla nich umiejętność czytania i płynnego mówienia, którą ustawicznie się ćwiczy na obowiązkowych szkoleniach. Dlatego też w krajach zacofanych świadkowie Jehowy chętnie zwalczają analfabetyzm, by więcej osób mogło czytać literaturę Strażnicy. Studia wyższe są niemile widziane, a niektóre wręcz zabronione. Uważa się, że studiowanie to strata czasu, bo można go wykorzystać z pożytkiem dla organizacji, na przykład na głoszenie. W wyniku prowadzonego nacisku, świadkowie najczęściej rezygnują więc z podjęcia studiów.

Regularna presja wypierania własnych potrzeb materialnych i intelektualnych w powiązaniu z poczuciem niskiej wartości własnej jest odpowiedzialna za psychiczne problemy świadków Jehowy. Trzeba jednak uczciwie dodać, że świadkowie Jehowy chętnie przyjmują w swoje szeregi ludzi wykształconych i z satysfakcją się nimi popisują.

Członkowie Towarzystwa Strażnica żyją we wzmożonym strachu i poczuciu winy, które się w nich podsyca. Wymaga się od nich ekstremalnego poświęcenia i pracy dla organizacji nawet kosztem pracy zawodowej, zdrowia i skrajnego ograniczania swoich potrzeb materialnych. Czynności potępionych, zabronionych i źle widzianych jest tyle, że trudno je wszystkie wymienić. Podamy przykładowo tylko niektóre za Słowem Nadziei [2], nr 29 z 1997 roku:

resztę znacie. Szczerze nie chciałam tego umieszczać aby nie denerwować bardziej jbio ale skoro curry jest ciekawa jaki był kontekst więc proszę bardzo.

Odnośnik do komentarza

jadzik
Helena- też ostano nie miałam totalnie natchnienia do tych robótek, ale teraz dostałam jakiegoś kopa i nie usiedzę na miejscu, muszę coś robić... Chata posprzątana, pranie zrobione, obiad ugotowany, a ja dalej muszę coś robić...

to znak ze porod tuz tuz:love:

Odnośnik do komentarza

a tu troszke inne opinie o zdrowiu psychicznym swiadkow jehowy

The results obtained characterize the members of the researched group as a whole as psychologically balanced, having positive social attitudes and a high degree of social and mental adaptivity. The general level of psychological disorders within the group made up 2%, while amongst the country's general population it is approximately 30%."
--V. Kagan, Psychiatric Physician and Director of Scientific Programs, 1998"
tłumaczenie moje:
„Uzyskane wyniki charakteryzują członków badanej grupy jako całości, jako zrównoważonych psychicznie, o pozytywnych postawach społecznych i wysokim stopniu społecznej i psychicznej adaptacyjności. Ogólny poziom zaburzeń psychicznych w grupie wynosi 2%, podczas gdy wśród populacji kraju jest to około 30%"
V. Kagan, Lekarz psychiatra i dyrektor programów naukowych, 1998

"Submitting common ideas to empirical testing by using methods and measures typical of psychological research [we find] there is no empirical evidence of a greater incidence of these problems in comparison to general population. Quite the opposite, several studies point to the absence of mental problems in terms of psychiatric symptoms among [members]." —Centre for Psychology of Religion, Belgium, 2005
tłumaczenie moje:
„(...) nie ma empirycznych dowodów na większą częstotliwość występowania tych problemów w porównaniu do populacji ogólnej. Przeciwnie, wiele badań wskazuje na brak psychicznych problemów w zakresie objawów psychicznych wśród [członków].”
(Centrum Psychologii Religii, Belgia, 2005)

Następne cytaty za stroną http://sj-w-rosji-me...ach-jehowy.html :

„Nie ma żadnych podstaw, by twierdzić, że [wierzenia Świadków Jehowy] stanowią zagrożenie dla zdrowia psychicznego moralności członków i zwolenników tej organizacji”
(wniosek rady ekspertów Ministerstwa Sprawiedliwości FR).

„Analiza przeprowadzonych sondaży pokazuje brak jakiegokolwiek negatywnego wpływu nauczania i działalności religijnej Świadków Jehowy na stosunki rodzinne, na wzajemne relacje mężów i żon, rodziców i dzieci. Praktycznie we wszystkich aspektach życia małżeńskiego i rodzinnego stwierdzono pozytywny wpływ przynależności do ŚJ, jak również korzystne ze względu na wartości moralne i humanistyczne «właściwości uzdrawiające» ran emocjonalnych u tych, którzy doświadczyli nieszczęśliwych następstw ogólnoświatowego upadku instytucji rodziny”
(badanie socjologiczne moskiewskiej wspólnoty Świadków Jehowy, Wydział Socjologii i Demografii Rodziny Uniwersytetu Państwowego w Moskwie, autorzy: kierownik Wydziału Socjologii Rodziny, profesor, doktor nauk filozoficznych A.I. Аntonow; zastępca Wydziału Socjologii Rodziny, docent, doktor nauk filozoficznych W.М. Мiedkow).

„Nie potwierdzono związku pomiędzy czasem przynależności do organizacji a nasileniem pewnych cech osobowych, co pozwala odrzucić tezę o destrukcyjnym wpływie organizacji Świadków Jehowy na strukturę osobowości jej członków. Analiza znaczeniowo-osobowych aspektów psychologicznych badanych, w szczególności społecznie znaczących ustaleń odnoszących się do stosunku względem prawa, państwa i narodu, stosunku do życia, tolerancji dla innych poglądów i przekonań, wzięcia odpowiedzialności za sposób bycia w płaszczyźnie życia wewnętrznego jak i publicznego, jak również stosunek do kwestii zdrowia psychicznego, wykazały u większości badanych pozytywną według tych kryteriów dynamikę relacji i postaw motywacyjnych bardzo wyraźnie związaną z okresem przynależności do społeczności Świadków Jehowy. Ogólnie rzecz biorąc przeprowadzone badanie dokumentów i członków Moskiewskiej Wspólnoty Religijnej Świadków Jehowy pozwala odpowiedzieć na postawione pytania w następujący sposób:
- nie stwierdzono wpływu okresu przebywania we wspólnocie Świadków Jehowy na temperament lub wrodzone uwarunkowania psychiczne;
- nie stwierdzono wpływu okresu przynależności do wspólnoty na charakter poszczególnych jednostek;
- ujawniono pozytywny wpływ przebywania we wspólnocie Świadków Jehowy na strukturę wewnątrzosobową, charakterystyczną dla szerokiej sfery stosunków społecznych (...)
(badanie psychiatryczne Świadków Jehowy, autor W. J. Kagan, doktor nauk medycznych, lekarz-psychiatra najwyższej specjalności, dyrektor programów badawczych Instytutu Psychoterapii i Doradztwa «Harmonia»).

„Wśród badanych przeważają spokojni, emocjonalnie powściągliwi, zachowujący [stosowny] rozsądek [w kontaktach z innymi], skłonni do samooceny, zawczasu planujący i obmyślający swoje działania, rozmiłowani w porządku, z powagą podejmujący decyzje, wysoko ceniący normy moralne. [...] Wykazano pozytywny wpływ przebywania w organizacji na mechanizmy interpersonalne i równowagę psychologiczną jednostki”
(dziennik «Niezależny dziennik psychiatryczny», Rosja

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...