Skocz do zawartości
Forum

Wrześniówki 2010


bjedronka

Rekomendowane odpowiedzi

Brrrr... ale pogoda dziś do bani :( Leje strasznie, a my po ziemniaki musimy wyskoczyć. Chyba zdecydujemy się na chustę.

Mama fajowa ta Twoja córcia. I jaką bujną czuprynkę ma :)

Ania no widzę historia jak z bajki :) Moja nie jest taka romantyczna, ale za to dość stara :) W kwietniu będziemy mieć 10 rocznicę, a ja nadal poza mężem (no i teraz córcią) świata nie widzę. Czasem tak się zastanawiam, jakie smutne życie miałabym, gdybyśmy wtedy się nie spotkali.

Mężyk dzisiaj postara się coś w kościółku z chrzcinami załatwić. Wstępnie ustaliliśmy datę - 16.01.11, ale zobaczymy jak to wyjdzie.
Zmykam, bo bobas dokazuje :)

Odnośnik do komentarza

ania_h83
Hej!
Znów kilka dni nie zaglądałam, tradycyjnie czasu brak. Jeremiaszek jeden dzień jest grzeczny jak aniołek, a następnego dnia pokazuje różki i tak na zmiany.
Wpadłam, żeby odpisać na starsze posty, bo dziewczyny pytały mnie o pewne rzeczy...

Bejbik - Swojego męża Crisa (zdrobnienie od Cristian) poznałam w dość oryginalny sposób, bo na last.fm :) Może kojarzycie, to taka internetowa radiostacja. Tu jest link do mojego profilu glycerine0â��s Music Profile â�� Users at Last.fm Po prostu pewnego dnia napisał do mnie koleś z Argentyny pytając jak było na koncercie, na którym byłam kilka dni wcześniej. Odpisałam, a on znów napisał. Odpisałam więc jeszcze raz i tak jakoś się zaczęło :) Na początku rozmawialiśmy głównie o muzyce, ale z czasem doszły też inne tematy. Ot, takiego miałam internetowego kolegę :) Z tym, że ten internetowy kolega był tak niesłychanie miły, że dnia nie mogłam wytrzymać bez wiadomości od niego :) Właściwie to ja nie wiem jakim cudem studia skończyłam, bo zamiast się uczyć to ja większość dnia (i nocy) przesiadywałam przed kompem hehe, a na zaliczenia i egzaminy uczyłam się z wielkim pośpiechem dzień przed :P Moment przełomowy naszej znajomości miał miejsce w moje urodziny 3 lata temu, kiedy to jak co dzień dostałam wiadomość od Crisa, z tym, że ta była nieco inna, bo napisał w niej, że mnie kocha :) Najpierw po hiszpańsku, a potem po polsku :) Wiem, wiem, brzmi to dość dziecinnie, no bo jak można się zakochać w kimś kto mieszka na drugim końcu świata i kogo zna się tylko ze zdjęć? Samej wydawało mi się to mało realne, nieraz się zastanawiałam czy to możliwe, że on jest właśnie tą moją drugą połówką, której nie mogłam znaleźć tutaj. A jeśli tak, to czemu mieszka tak daleko?? Szanse na spotkanie w realu wydawały się być znikome, bo jednak odległość robi swoje, a jednak się udało :) Przez pół roku Cris odkładał kasę na bilet, aż w końcu przyleciał do mnie do Polski, zostawił rodzinę, studia, przyleciał z jedną walizką. Znalazłam mu mieszkanie w Krakowie, a po pewnym czasie się do niego przeniosłam. Wiele osób mnie oczywiście przestrzegało przed tą znajomością, no bo przecież nie znam go, nigdy go na żywo nie widziałam, a co będzie jeśli się okaże, że w realu jest zupełnie innym człowiekiem itd. itp. Przyznam, że sama stresowałam się przed pierwszym spotkaniem, ale jak się okazało niepotrzebnie. Na żywo Cris był jeszcze milszym i sympatyczniejszym człowiekiem niż przez internet. W życiu bym nie pomyślała, że coś takiego mi się przytrafi. Gdyby ktoś mi powiedział, że w taki sposób poznam swojego przyszłego męża, pewnie popukałabym się po głowie. A jednak miłość potrafi nas zaskoczyć i przyjść niewiadomo skąd i niewiadomo kiedy :) Wkrótce po przyjeździe do Polski Cris mi się oświadczył, dostałam śliczny pierścionek z białego złota :) ale ślub wzięliśmy dopiero tutaj w Argentynie 8 stycznia tego roku (cywilny tylko jak na razie). Nazwiska nie zmieniłam, bo tu się nie zmienia, kobiety zostają przy swoich panieńskich. Ja zresztą jestem do swojego tak przywiązana, że jakoś nie wyobrażam sobie, że miałabym się nazywać inaczej hehe. Jeremiaszkowi za to daliśmy dwa nazwiska, i Crisa i moje, czym oczywiścei bardzo uradowałam moją rodzinę :) No...to tak mniej więcej w skróconej wersji wygląda moja historia miłosna hehe. A Cris jest najcudowniejszym człowiekiem jakiego w życiu spotkałam :)
Co się zaś tyczy decyzji o wyjeździe do Argentyny to to był raczej spontan. Ciekawość mnie tu przyniosła. Trochę się w sumie biłam z myślami, bo jednak wyjechać tak daleko nie jest łatwo, ale nikt przecież nie mówi, że muszę tu zostać na zawsze. Taki zresztą był plan, że pomieszkamy tu kilka lat i wrócimy do Polski. Może to trochę nierozsądne z mojej strony, ale skoro nadażyła mi się taka okazja to czemu miałam nie skorzystać...Przynajmniej zobaczyłam Buenos Aires :)
No a w przyszły poniedziałek jedziemy oglądać mieszkanie, które wypatrzyłam w necie. Mam nadzieję, że tym razem się uda.

Mama - Za Polską owszem, tęsknię, bo jednak tutaj wszystko jest inne (począwszy od poprzestawianych pór roku, na jedzeniu zakończywszy). Teraz po roku pobytu zaczynam się już przyzwyczajać, ale początki były dość ciężkie. Przez pierwsze dni chodziłam z nisko opuszczoną szczęką, bo wszystko mnie tu dziwiło. Zadawałam tysiąc pytań jak dziecko. To jest jednak zupełnie inny świat i szczerze jakoś siebie tu nie odnajduję. Kilka lat i owszem, ale zostać na stałe bym tu nie chciała. Tym co podoba mi się najbardziej w tym kraju są ludzie. Niesłychanie sympatyczni, mili i otwarci. Nawet panie w okienkach. Wiecznie uśmiechnięte i uczynne. Tylu życzliwych ludzi ilu spotkałam tu przez rok, w Polsce nie widziałam przez całe życie. No i strasznie całuśny naród z tych Argentyńczyków hehe. Buzi w policzek na dzień dobry, buzi na do widzenia, całują się wszyscy z wszystkimi :) Teraz to już dla mnie normalka, ale jak dostałam pierwszego buziaka od mojego gina to się troszkę zdziwiłam hehehe.
Pytasz o mojego męża...On jest Argentyńczykiem, chociaż nie tak zupełnie do końca, bo tatę ma Argentyńczyka, ale mama to córka Niemca i Chorwatki, czyli ma też europejskie korzenie. No a żonę sobie znalazł Polkę i już w ogóle wyszła mieszanka międzynarodowa :) Jak dobrze pójdzie to Jeremiaszek będzie mówił w 3 językach, po polsku, po hiszpańsku no i po angielsku, bo tak właśnie porozumiewamy się z Crisem (on zna tylko kilka słów po polsku, no a ja hiszpański już mniej więcej rozumiem, ale z mówieniem jeszcze wciąż kiepsko).

Jezu, ale Wam zapodałam wiadomość! Bo ze mną to tak jest - nie odzywam się zbyt często, ale z moim polotem do pisania jak zasiądę raz tak kończy się zwykle epopeją :D Nawet pracę magisterską musiałam z bólem serca skracać hahahaha :)
Ok, spadam, teraz już nie mam przed Wami ŻADNYCH tajemnic :) Buźki!

Ps. Wszystkie dzieciaczki piękne!!!!
Ps.2. Kleopatra - Trzymaj się!!! Oby Ci szybciutko przeszło!
No piękna historia, moze dałaś początek i będziemy opowiadac sobie swoje historie miłosne, te ze ślubem na końcu lub związzkiem na poważnie. Pozdrawiam, trzymaj sie tak cieplutko i buziak ode mnie, zupełnie polski.

http://fajnamama.pl/suwaczki/7zx85kc.pnghttp://emotikona.pl/gify/pic/10zyrafa.gif

Odnośnik do komentarza

Keopatra mam nadzieje, ze kapusta pomogła, i że lepiej się dzis czujesz...
Mama225 córcia piękna i mam wrażenie że podobna troszke do Ciebie:)
AniaH po pierwsze to miło, że nie wróciłaś do nas tak jednorazowo tyko gościsz u nas jakoś częsciej:) tęskniłyśmy ;) a po drugie to historia naprawde urocza i niecodzienna,tylko pogratulować:)

Witajcie:)

U nas dzis taka pogoda, że w ogóle słów brak:/ Poza tym wczoraj mała miała taką zaczerwienioną powiekę jednego oczka i dzis jej troszke ropieje:( Na 12.20 mamy szczepienie to od razu spytam pediatry co z tym fantem zrobić.
No i wczoraj załatwiliśmy inną chrzestną. Także można dalej planować tą wyjątkową uroczystość:) My wstępnie planujemy na 12.12.2010.

http://www.rodzice.pl/suwaczki/showticker/20278

Laura nr 1
http://www.zapytajpolozna.pl/components/com_widgets/view.php?sid=71108

Odnośnik do komentarza

mama225
ania_h83
Hej!
Znów kilka dni nie zaglądałam, tradycyjnie czasu brak. Jeremiaszek jeden dzień jest grzeczny jak aniołek, a następnego dnia pokazuje różki i tak na zmiany.
Wpadłam, żeby odpisać na starsze posty, bo dziewczyny pytały mnie o pewne rzeczy...

Bejbik - Swojego męża Crisa (zdrobnienie od Cristian) poznałam w dość oryginalny sposób, bo na last.fm :) Może kojarzycie, to taka internetowa radiostacja. Tu jest link do mojego profilu glycerine0â��s Music Profile â�� Users at Last.fm Po prostu pewnego dnia napisał do mnie koleś z Argentyny pytając jak było na koncercie, na którym byłam kilka dni wcześniej. Odpisałam, a on znów napisał. Odpisałam więc jeszcze raz i tak jakoś się zaczęło :) Na początku rozmawialiśmy głównie o muzyce, ale z czasem doszły też inne tematy. Ot, takiego miałam internetowego kolegę :) Z tym, że ten internetowy kolega był tak niesłychanie miły, że dnia nie mogłam wytrzymać bez wiadomości od niego :) Właściwie to ja nie wiem jakim cudem studia skończyłam, bo zamiast się uczyć to ja większość dnia (i nocy) przesiadywałam przed kompem hehe, a na zaliczenia i egzaminy uczyłam się z wielkim pośpiechem dzień przed :P Moment przełomowy naszej znajomości miał miejsce w moje urodziny 3 lata temu, kiedy to jak co dzień dostałam wiadomość od Crisa, z tym, że ta była nieco inna, bo napisał w niej, że mnie kocha :) Najpierw po hiszpańsku, a potem po polsku :) Wiem, wiem, brzmi to dość dziecinnie, no bo jak można się zakochać w kimś kto mieszka na drugim końcu świata i kogo zna się tylko ze zdjęć? Samej wydawało mi się to mało realne, nieraz się zastanawiałam czy to możliwe, że on jest właśnie tą moją drugą połówką, której nie mogłam znaleźć tutaj. A jeśli tak, to czemu mieszka tak daleko?? Szanse na spotkanie w realu wydawały się być znikome, bo jednak odległość robi swoje, a jednak się udało :) Przez pół roku Cris odkładał kasę na bilet, aż w końcu przyleciał do mnie do Polski, zostawił rodzinę, studia, przyleciał z jedną walizką. Znalazłam mu mieszkanie w Krakowie, a po pewnym czasie się do niego przeniosłam. Wiele osób mnie oczywiście przestrzegało przed tą znajomością, no bo przecież nie znam go, nigdy go na żywo nie widziałam, a co będzie jeśli się okaże, że w realu jest zupełnie innym człowiekiem itd. itp. Przyznam, że sama stresowałam się przed pierwszym spotkaniem, ale jak się okazało niepotrzebnie. Na żywo Cris był jeszcze milszym i sympatyczniejszym człowiekiem niż przez internet. W życiu bym nie pomyślała, że coś takiego mi się przytrafi. Gdyby ktoś mi powiedział, że w taki sposób poznam swojego przyszłego męża, pewnie popukałabym się po głowie. A jednak miłość potrafi nas zaskoczyć i przyjść niewiadomo skąd i niewiadomo kiedy :) Wkrótce po przyjeździe do Polski Cris mi się oświadczył, dostałam śliczny pierścionek z białego złota :) ale ślub wzięliśmy dopiero tutaj w Argentynie 8 stycznia tego roku (cywilny tylko jak na razie). Nazwiska nie zmieniłam, bo tu się nie zmienia, kobiety zostają przy swoich panieńskich. Ja zresztą jestem do swojego tak przywiązana, że jakoś nie wyobrażam sobie, że miałabym się nazywać inaczej hehe. Jeremiaszkowi za to daliśmy dwa nazwiska, i Crisa i moje, czym oczywiścei bardzo uradowałam moją rodzinę :) No...to tak mniej więcej w skróconej wersji wygląda moja historia miłosna hehe. A Cris jest najcudowniejszym człowiekiem jakiego w życiu spotkałam :)
Co się zaś tyczy decyzji o wyjeździe do Argentyny to to był raczej spontan. Ciekawość mnie tu przyniosła. Trochę się w sumie biłam z myślami, bo jednak wyjechać tak daleko nie jest łatwo, ale nikt przecież nie mówi, że muszę tu zostać na zawsze. Taki zresztą był plan, że pomieszkamy tu kilka lat i wrócimy do Polski. Może to trochę nierozsądne z mojej strony, ale skoro nadażyła mi się taka okazja to czemu miałam nie skorzystać...Przynajmniej zobaczyłam Buenos Aires :)
No a w przyszły poniedziałek jedziemy oglądać mieszkanie, które wypatrzyłam w necie. Mam nadzieję, że tym razem się uda.

Mama - Za Polską owszem, tęsknię, bo jednak tutaj wszystko jest inne (począwszy od poprzestawianych pór roku, na jedzeniu zakończywszy). Teraz po roku pobytu zaczynam się już przyzwyczajać, ale początki były dość ciężkie. Przez pierwsze dni chodziłam z nisko opuszczoną szczęką, bo wszystko mnie tu dziwiło. Zadawałam tysiąc pytań jak dziecko. To jest jednak zupełnie inny świat i szczerze jakoś siebie tu nie odnajduję. Kilka lat i owszem, ale zostać na stałe bym tu nie chciała. Tym co podoba mi się najbardziej w tym kraju są ludzie. Niesłychanie sympatyczni, mili i otwarci. Nawet panie w okienkach. Wiecznie uśmiechnięte i uczynne. Tylu życzliwych ludzi ilu spotkałam tu przez rok, w Polsce nie widziałam przez całe życie. No i strasznie całuśny naród z tych Argentyńczyków hehe. Buzi w policzek na dzień dobry, buzi na do widzenia, całują się wszyscy z wszystkimi :) Teraz to już dla mnie normalka, ale jak dostałam pierwszego buziaka od mojego gina to się troszkę zdziwiłam hehehe.
Pytasz o mojego męża...On jest Argentyńczykiem, chociaż nie tak zupełnie do końca, bo tatę ma Argentyńczyka, ale mama to córka Niemca i Chorwatki, czyli ma też europejskie korzenie. No a żonę sobie znalazł Polkę i już w ogóle wyszła mieszanka międzynarodowa :) Jak dobrze pójdzie to Jeremiaszek będzie mówił w 3 językach, po polsku, po hiszpańsku no i po angielsku, bo tak właśnie porozumiewamy się z Crisem (on zna tylko kilka słów po polsku, no a ja hiszpański już mniej więcej rozumiem, ale z mówieniem jeszcze wciąż kiepsko).

Jezu, ale Wam zapodałam wiadomość! Bo ze mną to tak jest - nie odzywam się zbyt często, ale z moim polotem do pisania jak zasiądę raz tak kończy się zwykle epopeją :D Nawet pracę magisterską musiałam z bólem serca skracać hahahaha :)
Ok, spadam, teraz już nie mam przed Wami ŻADNYCH tajemnic :) Buźki!

Ps. Wszystkie dzieciaczki piękne!!!!
Ps.2. Kleopatra - Trzymaj się!!! Oby Ci szybciutko przeszło!
No piękna historia, moze dałaś początek i będziemy opowiadac sobie swoje historie miłosne, te ze ślubem na końcu lub związzkiem na poważnie. Pozdrawiam, trzymaj sie tak cieplutko i buziak ode mnie, zupełnie polski.

Mama dobry pomysł:) podpisuje się pod nim. Miło poczytać historie miłosne i powspominać swoje własne. Każda w końcu ma mnóstwo uroku...

http://www.rodzice.pl/suwaczki/showticker/20278

Laura nr 1
http://www.zapytajpolozna.pl/components/com_widgets/view.php?sid=71108

Odnośnik do komentarza

mama225
ania_h83
Hej!
Znów kilka dni nie zaglądałam, tradycyjnie czasu brak. Jeremiaszek jeden dzień jest grzeczny jak aniołek, a następnego dnia pokazuje różki i tak na zmiany.
Wpadłam, żeby odpisać na starsze posty, bo dziewczyny pytały mnie o pewne rzeczy...

Bejbik - Swojego męża Crisa (zdrobnienie od Cristian) poznałam w dość oryginalny sposób, bo na last.fm :) Może kojarzycie, to taka internetowa radiostacja. Tu jest link do mojego profilu glycerine0â��s Music Profile â�� Users at Last.fm Po prostu pewnego dnia napisał do mnie koleś z Argentyny pytając jak było na koncercie, na którym byłam kilka dni wcześniej. Odpisałam, a on znów napisał. Odpisałam więc jeszcze raz i tak jakoś się zaczęło :) Na początku rozmawialiśmy głównie o muzyce, ale z czasem doszły też inne tematy. Ot, takiego miałam internetowego kolegę :) Z tym, że ten internetowy kolega był tak niesłychanie miły, że dnia nie mogłam wytrzymać bez wiadomości od niego :) Właściwie to ja nie wiem jakim cudem studia skończyłam, bo zamiast się uczyć to ja większość dnia (i nocy) przesiadywałam przed kompem hehe, a na zaliczenia i egzaminy uczyłam się z wielkim pośpiechem dzień przed :P Moment przełomowy naszej znajomości miał miejsce w moje urodziny 3 lata temu, kiedy to jak co dzień dostałam wiadomość od Crisa, z tym, że ta była nieco inna, bo napisał w niej, że mnie kocha :) Najpierw po hiszpańsku, a potem po polsku :) Wiem, wiem, brzmi to dość dziecinnie, no bo jak można się zakochać w kimś kto mieszka na drugim końcu świata i kogo zna się tylko ze zdjęć? Samej wydawało mi się to mało realne, nieraz się zastanawiałam czy to możliwe, że on jest właśnie tą moją drugą połówką, której nie mogłam znaleźć tutaj. A jeśli tak, to czemu mieszka tak daleko?? Szanse na spotkanie w realu wydawały się być znikome, bo jednak odległość robi swoje, a jednak się udało :) Przez pół roku Cris odkładał kasę na bilet, aż w końcu przyleciał do mnie do Polski, zostawił rodzinę, studia, przyleciał z jedną walizką. Znalazłam mu mieszkanie w Krakowie, a po pewnym czasie się do niego przeniosłam. Wiele osób mnie oczywiście przestrzegało przed tą znajomością, no bo przecież nie znam go, nigdy go na żywo nie widziałam, a co będzie jeśli się okaże, że w realu jest zupełnie innym człowiekiem itd. itp. Przyznam, że sama stresowałam się przed pierwszym spotkaniem, ale jak się okazało niepotrzebnie. Na żywo Cris był jeszcze milszym i sympatyczniejszym człowiekiem niż przez internet. W życiu bym nie pomyślała, że coś takiego mi się przytrafi. Gdyby ktoś mi powiedział, że w taki sposób poznam swojego przyszłego męża, pewnie popukałabym się po głowie. A jednak miłość potrafi nas zaskoczyć i przyjść niewiadomo skąd i niewiadomo kiedy :) Wkrótce po przyjeździe do Polski Cris mi się oświadczył, dostałam śliczny pierścionek z białego złota :) ale ślub wzięliśmy dopiero tutaj w Argentynie 8 stycznia tego roku (cywilny tylko jak na razie). Nazwiska nie zmieniłam, bo tu się nie zmienia, kobiety zostają przy swoich panieńskich. Ja zresztą jestem do swojego tak przywiązana, że jakoś nie wyobrażam sobie, że miałabym się nazywać inaczej hehe. Jeremiaszkowi za to daliśmy dwa nazwiska, i Crisa i moje, czym oczywiścei bardzo uradowałam moją rodzinę :) No...to tak mniej więcej w skróconej wersji wygląda moja historia miłosna hehe. A Cris jest najcudowniejszym człowiekiem jakiego w życiu spotkałam :)
Co się zaś tyczy decyzji o wyjeździe do Argentyny to to był raczej spontan. Ciekawość mnie tu przyniosła. Trochę się w sumie biłam z myślami, bo jednak wyjechać tak daleko nie jest łatwo, ale nikt przecież nie mówi, że muszę tu zostać na zawsze. Taki zresztą był plan, że pomieszkamy tu kilka lat i wrócimy do Polski. Może to trochę nierozsądne z mojej strony, ale skoro nadażyła mi się taka okazja to czemu miałam nie skorzystać...Przynajmniej zobaczyłam Buenos Aires :)
No a w przyszły poniedziałek jedziemy oglądać mieszkanie, które wypatrzyłam w necie. Mam nadzieję, że tym razem się uda.

Mama - Za Polską owszem, tęsknię, bo jednak tutaj wszystko jest inne (począwszy od poprzestawianych pór roku, na jedzeniu zakończywszy). Teraz po roku pobytu zaczynam się już przyzwyczajać, ale początki były dość ciężkie. Przez pierwsze dni chodziłam z nisko opuszczoną szczęką, bo wszystko mnie tu dziwiło. Zadawałam tysiąc pytań jak dziecko. To jest jednak zupełnie inny świat i szczerze jakoś siebie tu nie odnajduję. Kilka lat i owszem, ale zostać na stałe bym tu nie chciała. Tym co podoba mi się najbardziej w tym kraju są ludzie. Niesłychanie sympatyczni, mili i otwarci. Nawet panie w okienkach. Wiecznie uśmiechnięte i uczynne. Tylu życzliwych ludzi ilu spotkałam tu przez rok, w Polsce nie widziałam przez całe życie. No i strasznie całuśny naród z tych Argentyńczyków hehe. Buzi w policzek na dzień dobry, buzi na do widzenia, całują się wszyscy z wszystkimi :) Teraz to już dla mnie normalka, ale jak dostałam pierwszego buziaka od mojego gina to się troszkę zdziwiłam hehehe.
Pytasz o mojego męża...On jest Argentyńczykiem, chociaż nie tak zupełnie do końca, bo tatę ma Argentyńczyka, ale mama to córka Niemca i Chorwatki, czyli ma też europejskie korzenie. No a żonę sobie znalazł Polkę i już w ogóle wyszła mieszanka międzynarodowa :) Jak dobrze pójdzie to Jeremiaszek będzie mówił w 3 językach, po polsku, po hiszpańsku no i po angielsku, bo tak właśnie porozumiewamy się z Crisem (on zna tylko kilka słów po polsku, no a ja hiszpański już mniej więcej rozumiem, ale z mówieniem jeszcze wciąż kiepsko).

Jezu, ale Wam zapodałam wiadomość! Bo ze mną to tak jest - nie odzywam się zbyt często, ale z moim polotem do pisania jak zasiądę raz tak kończy się zwykle epopeją :D Nawet pracę magisterską musiałam z bólem serca skracać hahahaha :)
Ok, spadam, teraz już nie mam przed Wami ŻADNYCH tajemnic :) Buźki!

Ps. Wszystkie dzieciaczki piękne!!!!
Ps.2. Kleopatra - Trzymaj się!!! Oby Ci szybciutko przeszło!
No piękna historia, moze dałaś początek i będziemy opowiadac sobie swoje historie miłosne, te ze ślubem na końcu lub związzkiem na poważnie. Pozdrawiam, trzymaj sie tak cieplutko i buziak ode mnie, zupełnie polski.
Hej mamulki i dzidziulki. No i nici ze spaceru dzisiaj, leje u mnie od rana albo na przemian siąpi tylko. Lenka zrobiła od rana mega kupsko tak, że myłam ją pod kranem w zlewie w łazience. Dupcia już 100% zdrowa i różowiutka, posmarowana oliwką bambino śpi w wózeczku po porcyjce cycusia. A ja zamiast sprzątac, zaczytałam się. Napiszę Wam na ten deszczowy dzionek moją historię miłosną.
Byłam w 3ej klasie Lo. Byłyśmy z koleżankami na wyjeździe i u wróżki wyobraźcie sobie, co mi powiedziała spełniło się co do joty. W każdym razie wracając na dworcu pkp szłyśmy po schodach w górę a z góry schodził nieznajomy chłopak. Długie włosy, na oko metal ( maiłam słabośc do dł włosów choc sama słuchałam punka). Piewrszy raz w życiu spodobał mi się jak nie wiem co, choc kolegów długowłosych znałam mnówstwo. Poyślałam- to mó mąż i gapiłam się niemiłosiernie. A on też patrzył, nic dziwnego, sciągnęłam go wzrokiem i do mojej kol powiedział- cześc. Napadłam na nią, kto to itp. Ona zdziwiona, bo znała go tylko z widzenia. Długo by gadac zakcochałam się w marzeniu. Zaporzyjaźniłam się z dziewczyną która go znała żeby go poznac. Wiedziałam że co piątek jest na stacji pks bo wraca ze szkoły byl 2 lata starszy ( chodził go technikum w innym mieście). Ta dziew okazało się też w nim zabujana i z mojego planu że pozna nas nici. Postanowiłam co piątek zostac dłuzej, zeby chociaz popatzrec. w końcu na 3 tydzień powiedziałam, że albo dziś go poznam, albo rezygnuję. Był jak zwykla i jak zwykle poszedł na swój autobus a ja zrezygnowana wychodzę z dworca kiedy ten autobus odjechał. I w drzwiach natykam się na niego!!!! A on do mnie- autobus mia uciekł i przedtswił sie. To bzdura, nie uciekł tylko specjalnie został, chociaż miał dziewcz.Ja w tzw międzyczasie tez chłopaka miałam, nawet kilku. No i tak się zaczęło, niby koleżeństwo. On poszedł do wojska, pisaliśmy listy. Po powrocie zaprosiłam go do mnie ( cały zs nie wiedział, co ja do niego czuję). A, że bylam akurat z grupką znajomych nad jeziorem, to tam przyjechał. No i kurde, był już sam i ja też. Spacer naokoło jeziora i tam pierwszy pocalunek, dla mnie szok, bo myślałam, że on tylko tak po koleżeńsku. I tak się zaczęło. W te wakacje mielismy jechac do jarociana, ale ja wymyśliłam, że pójdziemy na pielgrzymke do Częstochowy. To taka próba, bo jak się zgodzi, znaczy, że to na poważnie. No i było pilgrzymka. Potem moje studia dzienne pół Polski dalej, ale spotykalismy się co tydzień. Studia przeniosłam bliżej i zaocznie. Po 3 latach bycia razem a 6 znajomości, ślub i po 10 miesiącach kubuś, po 3 li 9m Wojtuś a teraz Lenka. Sucho to napisalam, pomijając wiele szczegółów, ale historia prawdziwaq. I co jak tu nie wierzyc w miłośc od pierwszego spojrzenia? U mnie tak była i trwa nadal. Pozdrawiam, kogo uśpiłam tą historią to przepraszam.

http://fajnamama.pl/suwaczki/7zx85kc.pnghttp://emotikona.pl/gify/pic/10zyrafa.gif

Odnośnik do komentarza

mama225
mama225
ania_h83
Hej!
Znów kilka dni nie zaglądałam, tradycyjnie czasu brak. Jeremiaszek jeden dzień jest grzeczny jak aniołek, a następnego dnia pokazuje różki i tak na zmiany.
Wpadłam, żeby odpisać na starsze posty, bo dziewczyny pytały mnie o pewne rzeczy...

Bejbik - Swojego męża Crisa (zdrobnienie od Cristian) poznałam w dość oryginalny sposób, bo na last.fm :) Może kojarzycie, to taka internetowa radiostacja. Tu jest link do mojego profilu glycerine0â��s Music Profile â�� Users at Last.fm Po prostu pewnego dnia napisał do mnie koleś z Argentyny pytając jak było na koncercie, na którym byłam kilka dni wcześniej. Odpisałam, a on znów napisał. Odpisałam więc jeszcze raz i tak jakoś się zaczęło :) Na początku rozmawialiśmy głównie o muzyce, ale z czasem doszły też inne tematy. Ot, takiego miałam internetowego kolegę :) Z tym, że ten internetowy kolega był tak niesłychanie miły, że dnia nie mogłam wytrzymać bez wiadomości od niego :) Właściwie to ja nie wiem jakim cudem studia skończyłam, bo zamiast się uczyć to ja większość dnia (i nocy) przesiadywałam przed kompem hehe, a na zaliczenia i egzaminy uczyłam się z wielkim pośpiechem dzień przed :P Moment przełomowy naszej znajomości miał miejsce w moje urodziny 3 lata temu, kiedy to jak co dzień dostałam wiadomość od Crisa, z tym, że ta była nieco inna, bo napisał w niej, że mnie kocha :) Najpierw po hiszpańsku, a potem po polsku :) Wiem, wiem, brzmi to dość dziecinnie, no bo jak można się zakochać w kimś kto mieszka na drugim końcu świata i kogo zna się tylko ze zdjęć? Samej wydawało mi się to mało realne, nieraz się zastanawiałam czy to możliwe, że on jest właśnie tą moją drugą połówką, której nie mogłam znaleźć tutaj. A jeśli tak, to czemu mieszka tak daleko?? Szanse na spotkanie w realu wydawały się być znikome, bo jednak odległość robi swoje, a jednak się udało :) Przez pół roku Cris odkładał kasę na bilet, aż w końcu przyleciał do mnie do Polski, zostawił rodzinę, studia, przyleciał z jedną walizką. Znalazłam mu mieszkanie w Krakowie, a po pewnym czasie się do niego przeniosłam. Wiele osób mnie oczywiście przestrzegało przed tą znajomością, no bo przecież nie znam go, nigdy go na żywo nie widziałam, a co będzie jeśli się okaże, że w realu jest zupełnie innym człowiekiem itd. itp. Przyznam, że sama stresowałam się przed pierwszym spotkaniem, ale jak się okazało niepotrzebnie. Na żywo Cris był jeszcze milszym i sympatyczniejszym człowiekiem niż przez internet. W życiu bym nie pomyślała, że coś takiego mi się przytrafi. Gdyby ktoś mi powiedział, że w taki sposób poznam swojego przyszłego męża, pewnie popukałabym się po głowie. A jednak miłość potrafi nas zaskoczyć i przyjść niewiadomo skąd i niewiadomo kiedy :) Wkrótce po przyjeździe do Polski Cris mi się oświadczył, dostałam śliczny pierścionek z białego złota :) ale ślub wzięliśmy dopiero tutaj w Argentynie 8 stycznia tego roku (cywilny tylko jak na razie). Nazwiska nie zmieniłam, bo tu się nie zmienia, kobiety zostają przy swoich panieńskich. Ja zresztą jestem do swojego tak przywiązana, że jakoś nie wyobrażam sobie, że miałabym się nazywać inaczej hehe. Jeremiaszkowi za to daliśmy dwa nazwiska, i Crisa i moje, czym oczywiścei bardzo uradowałam moją rodzinę :) No...to tak mniej więcej w skróconej wersji wygląda moja historia miłosna hehe. A Cris jest najcudowniejszym człowiekiem jakiego w życiu spotkałam :)
Co się zaś tyczy decyzji o wyjeździe do Argentyny to to był raczej spontan. Ciekawość mnie tu przyniosła. Trochę się w sumie biłam z myślami, bo jednak wyjechać tak daleko nie jest łatwo, ale nikt przecież nie mówi, że muszę tu zostać na zawsze. Taki zresztą był plan, że pomieszkamy tu kilka lat i wrócimy do Polski. Może to trochę nierozsądne z mojej strony, ale skoro nadażyła mi się taka okazja to czemu miałam nie skorzystać...Przynajmniej zobaczyłam Buenos Aires :)
No a w przyszły poniedziałek jedziemy oglądać mieszkanie, które wypatrzyłam w necie. Mam nadzieję, że tym razem się uda.

Mama - Za Polską owszem, tęsknię, bo jednak tutaj wszystko jest inne (począwszy od poprzestawianych pór roku, na jedzeniu zakończywszy). Teraz po roku pobytu zaczynam się już przyzwyczajać, ale początki były dość ciężkie. Przez pierwsze dni chodziłam z nisko opuszczoną szczęką, bo wszystko mnie tu dziwiło. Zadawałam tysiąc pytań jak dziecko. To jest jednak zupełnie inny świat i szczerze jakoś siebie tu nie odnajduję. Kilka lat i owszem, ale zostać na stałe bym tu nie chciała. Tym co podoba mi się najbardziej w tym kraju są ludzie. Niesłychanie sympatyczni, mili i otwarci. Nawet panie w okienkach. Wiecznie uśmiechnięte i uczynne. Tylu życzliwych ludzi ilu spotkałam tu przez rok, w Polsce nie widziałam przez całe życie. No i strasznie całuśny naród z tych Argentyńczyków hehe. Buzi w policzek na dzień dobry, buzi na do widzenia, całują się wszyscy z wszystkimi :) Teraz to już dla mnie normalka, ale jak dostałam pierwszego buziaka od mojego gina to się troszkę zdziwiłam hehehe.
Pytasz o mojego męża...On jest Argentyńczykiem, chociaż nie tak zupełnie do końca, bo tatę ma Argentyńczyka, ale mama to córka Niemca i Chorwatki, czyli ma też europejskie korzenie. No a żonę sobie znalazł Polkę i już w ogóle wyszła mieszanka międzynarodowa :) Jak dobrze pójdzie to Jeremiaszek będzie mówił w 3 językach, po polsku, po hiszpańsku no i po angielsku, bo tak właśnie porozumiewamy się z Crisem (on zna tylko kilka słów po polsku, no a ja hiszpański już mniej więcej rozumiem, ale z mówieniem jeszcze wciąż kiepsko).

Jezu, ale Wam zapodałam wiadomość! Bo ze mną to tak jest - nie odzywam się zbyt często, ale z moim polotem do pisania jak zasiądę raz tak kończy się zwykle epopeją :D Nawet pracę magisterską musiałam z bólem serca skracać hahahaha :)
Ok, spadam, teraz już nie mam przed Wami ŻADNYCH tajemnic :) Buźki!

Ps. Wszystkie dzieciaczki piękne!!!!
Ps.2. Kleopatra - Trzymaj się!!! Oby Ci szybciutko przeszło!
No piękna historia, moze dałaś początek i będziemy opowiadac sobie swoje historie miłosne, te ze ślubem na końcu lub związzkiem na poważnie. Pozdrawiam, trzymaj sie tak cieplutko i buziak ode mnie, zupełnie polski.
Hej mamulki i dzidziulki. No i nici ze spaceru dzisiaj, leje u mnie od rana albo na przemian siąpi tylko. Lenka zrobiła od rana mega kupsko tak, że myłam ją pod kranem w zlewie w łazience. Dupcia już 100% zdrowa i różowiutka, posmarowana oliwką bambino śpi w wózeczku po porcyjce cycusia. A ja zamiast sprzątac, zaczytałam się. Napiszę Wam na ten deszczowy dzionek moją historię miłosną.
Byłam w 3ej klasie Lo. Byłyśmy z koleżankami na wyjeździe i u wróżki wyobraźcie sobie, co mi powiedziała spełniło się co do joty. W każdym razie wracając na dworcu pkp szłyśmy po schodach w górę a z góry schodził nieznajomy chłopak. Długie włosy, na oko metal ( maiłam słabośc do dł włosów choc sama słuchałam punka). Piewrszy raz w życiu spodobał mi się jak nie wiem co, choc kolegów długowłosych znałam mnówstwo. Poyślałam- to mó mąż i gapiłam się niemiłosiernie. A on też patrzył, nic dziwnego, sciągnęłam go wzrokiem i do mojej kol powiedział- cześc. Napadłam na nią, kto to itp. Ona zdziwiona, bo znała go tylko z widzenia. Długo by gadac zakcochałam się w marzeniu. Zaporzyjaźniłam się z dziewczyną która go znała żeby go poznac. Wiedziałam że co piątek jest na stacji pks bo wraca ze szkoły byl 2 lata starszy ( chodził go technikum w innym mieście). Ta dziew okazało się też w nim zabujana i z mojego planu że pozna nas nici. Postanowiłam co piątek zostac dłuzej, zeby chociaz popatzrec. w końcu na 3 tydzień powiedziałam, że albo dziś go poznam, albo rezygnuję. Był jak zwykla i jak zwykle poszedł na swój autobus a ja zrezygnowana wychodzę z dworca kiedy ten autobus odjechał. I w drzwiach natykam się na niego!!!! A on do mnie- autobus mia uciekł i przedtswił sie. To bzdura, nie uciekł tylko specjalnie został, chociaż miał dziewcz.Ja w tzw międzyczasie tez chłopaka miałam, nawet kilku. No i tak się zaczęło, niby koleżeństwo. On poszedł do wojska, pisaliśmy listy. Po powrocie zaprosiłam go do mnie ( cały zs nie wiedział, co ja do niego czuję). A, że bylam akurat z grupką znajomych nad jeziorem, to tam przyjechał. No i kurde, był już sam i ja też. Spacer naokoło jeziora i tam pierwszy pocalunek, dla mnie szok, bo myślałam, że on tylko tak po koleżeńsku. I tak się zaczęło. W te wakacje mielismy jechac do jarociana, ale ja wymyśliłam, że pójdziemy na pielgrzymke do Częstochowy. To taka próba, bo jak się zgodzi, znaczy, że to na poważnie. No i było pilgrzymka. Potem moje studia dzienne pół Polski dalej, ale spotykalismy się co tydzień. Studia przeniosłam bliżej i zaocznie. Po 3 latach bycia razem a 6 znajomości, ślub i po 10 miesiącach kubuś, po 3 li 9m Wojtuś a teraz Lenka. Sucho to napisalam, pomijając wiele szczegółów, ale historia prawdziwaq. I co jak tu nie wierzyc w miłośc od pierwszego spojrzenia? U mnie tak była i trwa nadal. Pozdrawiam, kogo uśpiłam tą historią to przepraszam.
moje skarby

http://fajnamama.pl/suwaczki/7zx85kc.pnghttp://emotikona.pl/gify/pic/10zyrafa.gif

Odnośnik do komentarza

:D

Wow.. Aniu.. zaczęłam czytać Twoje Love-story.. i aż się zaśmiałam.. Bardzo podobne do mojego!

Tyle że ja męża znalazłam na Allegro - szukając jakiejś płyty :D

No i nie jest z tak daleka.. jedynie z podkarpacia (a ja z warmii) a wylądowalismy w polowie drogi.
Tak jak Wy - przez dłuższy czas tylko internetowo sie przyjaźniliśmy(1,5roku) ..aż przyszedł czas, że nie wyobrażaliśmy sobie dnia bez rozmowy..

W. przyjechał kiedyś.. i tak juz ZOSTAŁ :D

A teraz.. małżeństwo, mieszkanie, dziecko.. NIESTAMOWITE.

Masakra z pogodą dziś w wawie.. chyba nici ze spaceru. :eee:
I jeszcze mnie zatokowy katar znów męczy.. od tygodnia jadę na kropelkach bo inaczej nie mogę oddychać. Dobrze że Janka nie łapie nic (tfu tfu!)

My z odparzeniami póki co żadnych problemów nie mamy.
Wyobrażacie sobie co musiały nasze mamy z tetrowymi pieluchami wyprawiać, żeby nas nie dopadło.. jednak my mamy Dobrze..! A i tak tyle zajęcia z maluszkami.. :wink:

POZDROWIONKA!!

http://www.suwaczki.com/tickers/ltdgb201db9yei4y.png

http://lb2m.lilypie.com/DCL0p1.png:mdr: http://s2.pierwszezabki.pl/010/0104789a1.png?2552

Odnośnik do komentarza

To i ja Wam opiszę moją historię:)

Wszystko zaczęło się 5 lat temu na wakacjach. Ja po maturze pojechałam do pracy nad morze. Pracowałam w takiej lodziarnio-cukierni:) Byłam tam wtedy od maja do wrzesnia... Piotrek też spędzał tam całe wakacje bo jego dziadkowie mają w tej miejscowości działkę. Któregoś dnia gdy szłam do pracy on szedł przede mną i zagadał do mnie. Miejscowośc malutka. Może ktoś kojarzy...Wisełka koło Międzyzdrojów:) więc jak już dowiedział się gdzie pracuje to mnie b.często odwiedzał. Ale na poczatku z żadnej strony nie było to żadne "wow" on miał swoich znajomych, ja swoich. Na brak adoratorów wtedy nie narzekałam, jak to zwykle w wakacyjnych okolicznościach w momencie 19 lat bywa:) Któregoś dnia przestał do mnie przychodzić a ja nawet tego nie zauważyłam w tym wariackim wakacyjnym biegu. Pojawił się po 2 tygodniach i wtedy coś zaczęło się bardziej dziać między nami... Codziennie był u mnie na gofrach kika razy:) Był jakis tam bilardzik coś. Aż któregoś dnia poszliśmy nad jezioro ( było ok północy bo ja pracowałam codziennie do 23). I tak siedząc na pomoscie wsród spadających gwiazd zaczeliśmy sie bardzo przed sobą otwierać. Były rzeczy w moim życiu których wcześniej nikomu nie powiedziałam a jemu tamtego wieczoru tak:) (jak sie zwierzałam to pamietam jak dzis że pomyślałam sobie, że i tak nigdy sie później nie spotkamy więc co mi tam;)) No ale wyszło inaczej. Magia tego wieczoru sprawiła, że obydwoje wpadliśmy jak śliwki w kompot i już spędzaliśmy każdą wolną chwilkę razem. Własciwie nie wiem jak to fizycznie przezyłam bo nie miałam nawet dnia wolnego, prawie nie jadłam, nie spałam, po prostu żyłam miłością:):)
Przyszed dzien wyjazdu więc był płacz straszny, bo dzililo nas ponad 200km. Od tamtego czasu widywalismy się co 2 tygodnie spędzając ze sobą weekendy. Po wojsku Piotrek już nie wrócił do Bolesławca tylko przeprowadził się do Poznania a rok pozniej już do mnie:) I chociaz nie zawsze jest łatwo lekko i przyjemnie bo obydwoje mamy swoje za uszami to życia bez siebie sobie nie wyobrażamy. I jakoś nie chcę zapeszać ale często wszędzie się czyta, że jak dziecko przychodzi na świat to jest to kryzys dla związku a u nas wszystko jest lepiej niż przedtem. I mam nadzieję, że będzie tak jak najdłużej:)

http://www.rodzice.pl/suwaczki/showticker/20278

Laura nr 1
http://www.zapytajpolozna.pl/components/com_widgets/view.php?sid=71108

Odnośnik do komentarza

Ale się romantycznie zrobiło. Dobra lektura na taki pochmurny dzień. Od razu ciepło na sercu się robi :)

No to i ja opowiem swoją historię. Jednak nie sama historia naszego poznania jest ciekawa, ale to co w międzyczasie działo się z moim przyjacielem...

Poznaliśmy się na 18-tce naszego wspólnego kolegi Macieja (oboje mieliśmy wtedy jeszcze po 17 lat). Zaiskrzyło od razu i od tego momentu byliśmy nierozłączni. Zamieszkaliśmy razem 2 lata później gdy wyprowadziliśmy się na studia. Pobraliśmy się dopiero 1,5 roku temu, a teraz mamy przepiękny owoc naszej miłości - Kalinkę. W kwietniu będziemy obchodzić 10 rocznicę i chciałabym wymyślić coś wyjątkowego. Jestem otwarta na wszelkie Wasze propozycje :)
Ale zmierzam do innej historii - rok wcześniej spotykałam się z pewnym chłopakiem, z którym w końcu po różnych perypetiach połączyła mnie tylko przyjaźń. Nie czułam nic więcej i głupia wierzyłam, że i z jego strony tak jest. Przez kilka miesięcy spotykaliśmy się i świetnie razem spędzaliśmy czas. Oboje przyrzekliśmy sobie, że gdy poznamy swoje drugie połówki nadal będziemy utrzymywać ze sobą kontakt. No i poznałam mojego K. Po miesiącu powiedziałam przyjacielowi, a się okazało, że on o wszystkim już wie (oboje mieszkali w tej samej niewielkiej miejscowości). Jeszcze kilka dni było dobrze i wtedy dostałam smsa: "Są trzy powody dla których więcej się nie spotkamy: Po pierwsze Kocham Cię, po drugie nie tylko jak przyjaciółkę, a po trzecie nigdy nie zniosę tego, że będę tym drugim". Nogi się pode mną ugieły. Jak to? Przecież nic poza przyjaźnią nas nie łączyło? A jednak... Od razu zadzwoniłam do niego i poprosiłam o spotkanie. Przegadaliśmy cały wieczór. Prosiłam, błagałam i powiedziałam, że jeśli powie mi prosto w twarz to co napisał to już więcej się nie spotkamy. No i jaki było finał? Powiedział mi to ze łzami w oczach. Odwróciłam się i odeszłam. Od tamtego czasu nie zamieniliśmy ze sobą dosłownie ani słowa poza zwykłym "cześć". Dodam, że jakiś czas później poznałam jego siostrę z którą do dziś jesteśmy dobrymi koleżankami. Zdarzało nam się czasem wyskoczyć razem na imprezę w większym gronie, ale nigdy nie porozmawialiśmy. Teraz to już chyba by nie miało najmniejszego sensu. Jesteśmy obcymi sobie osobami. Minęło 10 lat od ostatniej rozmowy. Był to najlepszy i jedyny chyba przyjaciel jakiego miałam.

Odnośnik do komentarza

Zawijka powiem Ci, że długo za nim tęskniłam, ale nawet przez moment nie pomyślałam, że mogłabym zmienić swoją decyzję. Jestem naprawdę szczęśliwa. Czasem musimy dokonywać cieżkich wyborów, a mój akurat okazał się jak najbardziej trafny :)

Swoją drogą Twoja historia też całkiem niezła - "znalazłam męża na allegro" - dobre :)

Odnośnik do komentarza

Hej :)
Jesli chodzi o wspomienia to ja poznałam meża w smieszny sposob :)Na gg:):)
Jakies 6 lat temu:)Pisalismy na poczatku przez kilka miesiecy, potem sie spotkalismy raz , potem czesciej ale tylko jak kolega i kolezanka bo ja mialam chłopaka wtedy i on o tym wiedział ale w koncu ja zostawilam tamtego dla Meza i tak juz zostało hhehe:)
A ten moj byly do dzis nie daje mi spokoju.. ale ja go olewam bo ile lat mozna mówic komus zeby dał spokoj ...

Wiecie meble mam juz złozone ale jeszcze nie ustawione mąż wczoraj do 23 składał tyle roboty przy tym bylo , dzis je postawi tam gdzie trezba:)Mam przez to niezły bałagan w salonie i az mi sie nie chce schodzic by obiad robic... dzis cos na szybkiego zjemy nic nam nie bedzie ,,, a bartus codziiennie w przedszkolu je obiady wiec nie mam sie za bardzo co przejmowac:)

http://www.suwaczki.com/tickers/3jgxdzu5frzs4u4d.png
[url=http://dzidziusiowo.pl] http://dzidziusiowo.pl/php/img2-08092010004_1363268009_Nikodem_3.jpg[url=http://dzidziusiowo.pl]http://dzidziusiowo.pl/zabki/img5-100_qwertyuiopasdfghfz_7_Jeszcze+3+z%B1bki_i+koniec+b%F3li%21%21.jpg[

Odnośnik do komentarza

cześć dziewczyny

wpadam do was zacząć nową erę - kupiłam laptoka i właśnie mi podłączyli net do niego - więc już mogę śmigać - tylko strasznie mam tu klawiature pokręconą imuszę się przyzwyczaić - no ale strasznie sie ciesze że wreszcie wracam do was i ogólnie do ludzi i społeczeństwa więc i zycia - bo okropnie mi już tego brakowało :D teraz się odemnie nie opędzicie :D - jak dzieci oczywiście pozwolą

powiem wam że wczoraj miałam straszny dzień - Zosinka wstała o 14 i zasnęła dopiero o 23.30 - przez te wszystkie godziny ciągle płakała i zasnęła mi tylko 3 razy na 5 minut - no masakra - co za upierdliwa kolka jakaś - ogólnie to już źle nie jest tylko ja pewnie coś zjadłąm i tak ją wczoraj to wymęczyło - dzisiaj na szczęście śpi jak aniołek i mam nadzieje że wieczór będzie spokojny

ok puki małolaty śpią to ja doczytam was troszeczke

http://www.suwaczki.com/tickers/km5stv73mq7jshre.png

http://www.suwaczki.com/tickers/zrz6j44j4vsm7c39.png

http://www.suwaczki.com/tickers/oxp71zajtmx0mb6v.png

Odnośnik do komentarza

paulina0022
Kleopatra smoczka nie chce w ogoe ssac wypluwa :(
u nas z karmieniami jest masakra wrzeszczy krzyczyt prezy sie mimo glodu:(nie mam juz sily:( tak poza karmieniami jest grzeczny tylko przy jedzeniu ma ataki kolki:( mysle juz o butli:( nie mofge patrzec jak cierpi:(:36_2_58:

paulinka - a może wieczorem nie masz tyle pokarmu co przez reszte doby i młody się denerwuje i dlatego jest jeszcze gorzej z kolką - u nas tak jest młoda chce koniecznie ssać a ja nie mam wieczorem za duzo pokarmu no a przy piersi to ona jeszcze większą kolke ma dlatego wziełam sie na sposób i odciągam rano pokarm bo mam go wtedy wiecej i podaję młodej wieczorem przy kolce - z butelki wypija bez problemu a że podaje jej tam odrazu leki wiec kolka sie powoli uspokaja i jest ok

http://www.suwaczki.com/tickers/km5stv73mq7jshre.png

http://www.suwaczki.com/tickers/zrz6j44j4vsm7c39.png

http://www.suwaczki.com/tickers/oxp71zajtmx0mb6v.png

Odnośnik do komentarza

Cześć dziewczyny, dawno mnie nie bylo, ale jakoś nie miałam czasu. Raz nawet przed wczoraj przeczytalam wszystko, ale Marysia nie dała mi pisać, absorbujaca jest bardzo. Generalnie moge cos zrobic tyklko jak spi bo jak nie spi to płacze i musze ja niosić no czasami sie pobawimy i pogadamy ale krótko.

Duzo napisałyscie przez ten czas. Historie milosne porywajace, przyznam, ze najbardziej nierealna Ani, no i Zawijki o męzu z allegro też zaskakująca, ale wszystkie ciekawe. Mamo mąż już nie ma długich włosów, ale kochasz go jak wcześniej.

Paulina co do karmienia to MArysia wyłącznie na cycu. Ssie różnie, czasem 20 minut a czasem 1 minutę nie wiem od czego to zalezy, średnio co dwie godziny, ale bywa że i co godzinę a dziś no usneła chwilę przed karmieniem i spala 2 godzinki wiec nie jadala 4 godziny. Wydaje mi sie, że powoli czas między karmieniami będzie sie wydłużał. Często po kąpili wypija mleko z obu piersi ale to tylko przed spaniem. Czasami mam wrażenie, ze cycki mam piste i miękkie, ale jak ssie to mleko leci bo kacikiem ust jej troszke wylatuje. Próbuje podawać Marysi herbatki, ale opornie nam to idzie i głownie przy czkawce troszeczke pociągnie ksztuszac sie zwykle kilka razy, w sumie na cały dzien wypija może ze 40 ml. Macie jakies sposoby na ksztuszenie? Dobija mnie to o sie boje, ąe zrobie jej krzywde ta herbatka.

Kleopatra mam nadzieje ze z piersiami juz dobrze. W sumie to mało nas karmiących zostało.

http://dzidziusiowo.pl/php/img2-23092010031_7346961904_Marysia_4.jpg
http://dzidziusiowo.pl/php/img2-16122001004_2098503445_Marcin_4.jpg

Odnośnik do komentarza

Przymknęła jeszcze oczko.

Coś suwaczek mi szwankuje bo maoje maleństwo dzś skończyło 6 tygodni i jutro idziemy na szczepienie. Zabieramy tez z sobą Marcina, bo trzecioklasiści też są szczepieni, więc jutro idę kłuci dwójke moich dzieci.

Co do historii milosnych to moja jest taka mało ekscytująca i z przed 14 lat:

Po 4 latach "zwiazku" zostawił mnie facet - milośc mojego zycia (tak wtedy myslałam), byłam mocno poraniona i nie moglam sie pozbierać. Myslałam, ze juz nic mi sie w zyciu nie uloży mimo moich 20 lat na karku, stwierdziłam ze zostane stara panną. Po kilku miesiącach życia bez faceta i wielkiej negacji brzydszej części społeczenstwa. Krzysiek zaprosił mnie na wesele. Znałam go wcześniej bo był sasiadem mojej bratowj i czasami wpadał do mojego brata i bratowej na imprezy. Zgodziłam sie bez entuzjazmu, ale na tym weselu spacerowalismy sobie troche i gadalismy o zyciu ja oczywiście cały czas mocno rozgoryczona facetami. Zaczeliśmy sie spotykac, początkowo z mojej strony dla zabicia czasu, ale stopniowo ujmowal mnie swoja dojrzałością, dobrocią i odpowiedzialnością. Dzieki niemu udało mi sie znów uwierzyć w facetów i cieszyć sie życiem, po jakimś czasie nie mogłam bez niego zyć. Pobraliśmy sie po trzech latach, po kolejnych dwóch pojawił sie Marcin a teraz jeszcze Marysia. Mój mąż nie jest ideałem, ale daje poczucie bezpieczeństwa, jest i wiem, ze bedzie dla mne, dla nas oparciem. Wiem, ze mnie kocha i dla niego jestem najważniejsza. Choc nasza miłość (przynajmniej z mojej strony) rodziła się bez fajerwerków jest mocna i zbudowana na przyjaźni, bo najpierw pojawiła sie przyjaźń i zaufanie i to ON jest milością mojego życia.

http://dzidziusiowo.pl/php/img2-23092010031_7346961904_Marysia_4.jpg
http://dzidziusiowo.pl/php/img2-16122001004_2098503445_Marcin_4.jpg

Odnośnik do komentarza

paulina jeśli chodzi o twoje karmienie piersią to proponuje ci przejsc bardziej na butelke.dobrze Cię rozumiem bo tez tyle przeszłam z tym karmieniem i stwierdzam ze ważne jest bardzo nasze zdrowie psychiczne i zadowolenie i nie ma co sie upierac przy karmieniu piersia jesli ono sprawia krzyk i placz dziecka a u nas flustracje.nikt wtedy nie jest zadowolony i szcześliwy.ja narazie karmie i butla i piersia.piers jest tak na uspokojenie ,a butla głownie zeby zjadł.często synek tez nie chce piersi i wtedy najpierw mu daje butle,on sie najje a później jeszcze pije sobie juz bez wrzasków piers.zobaczysz ze będziesz szczęśliwsza,a butelke kup od razu antykolkowa,my mamy własni taką dr.browna i sprawdza sie,naprawdę pęcherzyki powietrza nie dostają sie do brzuszka dziecka,a nasz synek tez je łapczywie.

http://www.suwaczki.com/tickers/iv09x1hpxhzblrri.png

Odnośnik do komentarza

kleopatra u nas kolki narazie ustały,o ile wtedy to własnie były kolki.no ale kupiłam esputicon,podaje cały czas i te butelke dr.browna i narazie nie ma w sumie takich napadów płaczu,czasem oczywiscie popłacze ale to racvzej nie kolka.

a co do historii miłosnych moja jest mniejn pasjonująca .tzn.ja znałam wczesniej brata mojego obecnego męza -Kubę(był na mojej studniówce z koleżanka z mojej klasy) i kiedyś przypadkiem spotkałam go na dyskotece i kazałam pozdrowic takiego chłopaka Wiktora ,którego on znał a z którym ja kiedys bawiłam sie wielokrotnie na dyskotekach i co s między nami iskrzyło,on chyba nawet mnie pokochał.no a ze brat mojego męza-Kuba był wtedy lekko zakręcony alkoholem to powiedział ze zaraz go przyprowadzi bo tez jest na tej dyskotece i sama go pozdrowie.no więc ja poczekałam i za jakies 5 min. przyszedł Kuba ale z jakims niznanym mi chłopakiem i mnie z nim zapoznał.okazało sie ze jest to brat Kuby -Wiktor:)a Kuba po prostu sie pomylił,źle zrozumiał i myślał ze to własnie o jego brata Wiktora chodzi a nie o jego kolege Wiktora z którym jak wspomniałam cos mnie kiedys łączyło:):).no i cóz zaczęlismy sie bawic razem i tak przez cała dyskoteke,a ze super ta ńczył a ja tez lubie to sie świetnie bawilismy i musze powiedziec ze juz na tej dyskotece pocałowalismy sie.po prostu super mi sie z nim tańczyło i rozmawiało.byłał oczarowana ale byłam pewna ze sie do mnie juz po dyskotece nie odezwie bo stwierdziłam że tacy chłopcy jak on to maja takie znajomosci na jednen wieczór.no i się bardzo pomyliłam bo jak sie okazało wiktor-mój obecny mąż też od początku był zafascynowany i tez zakochał sie tak jak ja.byliśmy razem przez 5 lat aż w tamtym roku pobraliśmy sie a dziś mamy synka:):)

mam nadzieję że za bardzo nie namieszałam i zrozumiałyscie historię (paulina0022 napisała
Kleopatra smoczka nie chce w ogoe ssac wypluwa :(
u nas z karmieniami jest masakra wrzeszczy krzyczyt prezy sie mimo glodu:(nie mam juz sily:( tak poza karmieniami jest grzeczny tylko przy jedzeniu ma ataki kolki:( mysle juz o butli:( nie mofge patrzec jak cierpi:(cie nigdy nie lubiłam wypracowań z polskiego dlatego nie pisze tak dobrze,za to matma jest w moim żywiole:):)

http://www.suwaczki.com/tickers/iv09x1hpxhzblrri.png

Odnośnik do komentarza

hej dziewczyny

ale historie!! każda oryginalna i niepowtarzalna
ANIA ..jesteś naprawdę odważna ..niesamowita historia
zawijka ..maż z allegro ..dobree ..jak tytuł komedii romatycznej

my znamy sie 8 lat.Poznaliśmy sie mając 18.Poznaliśmy się na imprezce sylwestrowej.Nie było w tym nic niesamowitego , gdyby nie fakt że mój Grzegorz w ten sam dzień zerwał ze swoja dziewczyną i "przykleił" się do mnie :)i tak już został.To była miłość od pierwszego wejrzenia
Wyjechalismy razem do Niemiec do pracy , 3 lata temu wróciliśmy , zamieszkalismy razem , ateraz doczekaliśmy się dzieciątka.Nie obyło się oczywiście bez róznych problemów , kłótni i kryzysów.2 razy rozstaliśmy się na miesiąc- i chociaż był już moment że każdy chciał iść w swoją stronę , to ani ja ,ani on nie potrafił rozstać się na dobre...i dobrze ..widocznie tak musi być., za bardzo się kochamy.
Każdego Sylwestra świętujemy kolejny rok spędzony razem ..a do tego przed sylwestrem 2009 poczęliśmy naszą córeczkę:)

http://dzidziusiowo.pl/php/img2-21082010030_1342270473_Patrycja_2.jpg
21 .08.2010 godz 13.45 - 55 cm i 3300 g

Odnośnik do komentarza

a tak wogóle to muszę wam powiedzieć ,że moje dziecko przeszłio chyba skok rozwojowy.Poprostu nie poznaje jej , wydaje mnóstwo odgłosów "Ga, Ha , ,Gu" i usmiecha sie do każdego kto do niej się uśmiechnie.Zaczęła się mocno ślinić i wpychac piąstki do buzi, zoorientowała się że ma rączki..no i najważniejsza rzecz ( nie chce zapeszyć ) przesypia cała nocke ..czyli zasypia ok 20 i budzi się o 5 rano.

Brakuje mi już tego jak była takim oseskiem..heheh i oczywiście nie posiadam się z radości że się rozwija...kurcze nie można mi dogodzić ..chciałabym zatrzymać czas , bo dni mi tak szybko uciekają.

http://dzidziusiowo.pl/php/img2-21082010030_1342270473_Patrycja_2.jpg
21 .08.2010 godz 13.45 - 55 cm i 3300 g

Odnośnik do komentarza

Bejbik gratuluję :) i jednocześnie zazdroszczę przespanych nocek. My nadal walczymy. Z reguły mamy dwie pobudki w nocy - o 1:00 i o 4:00 i obie chciałabym wyeliminować. Podejrzewam, że nie pójdzie nam tak łatwo bo mała nadal dostaje mleko z cycka, a wiadomo, że po tym dzieci krócej śpią :/ No ale damy radę. Nasza Kala śmieje się od ucha do ucha, ale jest oszczędna w słowach :) Widać, że bardzo by chciała coś powiedzieć, ale nie zawsze jej się to udaje.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...